Zadanie goblina – recenzja

zadanie-goblina-b-iext3578394

Opowieści o bohaterach ci u nas dostatek, ale i tę przyjmiemy, bo ciekawa. Tak chyba najkrócej można by określić historię goblina Jiga, która właśnie wpadła w moje łapki. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że pochłonąłem ją w ciągu jednego dnia (choć spora w tym zasługa Fabryki Słów, która na sporej ilości stron zastosowała dużą czcionkę, przez co tekstu wydaje się być znacznie więcej).

Żeby jednak nie było za dobrze, Zadanie goblina żadnym arcydziełem nie jest. To zwyczajna powieść przygodowa z dużą ilością humoru. Może nawet bardziej powieść humorystyczna z dużą dozą przygody. Moim pierwszym skojarzeniem, kiedy zabrałem się do czytania, były książki Pratchetta. Tak tam, jak i tu mamy dowcipne traktowanie niemal wszystkiego, co pisarz umieścił w książce. Tak oto główny bohater historii, goblin Jig, to kurdupel i tchórz, wyszydzany przez swoich współziomków. Pewnego dnia wysłany zostaje na patrol, na którym napotyka grupę Bohaterów wykonujących Zadanie. Zamiast po gobliniemu umrzeć godnie, krzykiem ostrzegając o niebezpieczeństwie resztę patrolu, postanawia raczej siedzieć cicho i przeżyć za wszelką cenę. Niejakim przypadkiem zostaje więc dokooptowany do grupy, z którą przyjdzie mu teraz przeżyć przygodę swego życia.

Humor Hinesa jest jednak znacznie delikatniejszy niż ten Pratchetta. Tu się nie płacze ze śmiechu, ale raczej co chwila ironicznie uśmiecha, albo lekko chichocze pod nosem. Zadanie goblina bezlitośnie rozprawia się ze wszelkimi poważnymi opowieściami przygodowymi. Pokazuje, że w większości przypadków instynkt samozachowawczy daje więcej korzyści niż rzucanie się na przeciwnika z bohaterskim okrzykiem na ustach. Jest zabawnie, ale miejscami wkracza również powaga, więc nie powinno się traktować tej książki jako typowego odstresowywacza. Co ważniejsze, momenty śmiechu i powagi są tak wyważone, że w żadnym momencie nie następuje przegięcie w którąś ze stron.

Jig i jego przypadkowa drużyna wyruszają więc na poszukiwanie Laski Stworzenia. Skład jest akurat dość typowy, bo oprócz goblina niedojdy mamy wojownika, krasnoluda, złodziejkę i maga/łucznika. Przyjdzie im się przedrzeć przez wymyślne labirynty najeżone pułapkami, walczyć z żądnymi krwi istotami i w końcu dotrzeć do strażnika Laski, który… Cii, to tajemnica. Ważne, że nie wszystko jest takie proste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.

Zwroty akcji potrafią miejscami zaskoczyć. Wprawdzie fabuła jest jednotorowa i dość prosta, ale wciąga i skłania do przewracania kolejnych stron. Właściwie to nawet szkoda, że autor nie pokusił się o większe jej rozbudowanie, gdyż widać, że potrafi opowiadać. Wydarzenia następują szybko po sobie, a Hines nawet zwykłe szukanie drogi w labiryncie potrafi sprawnie i emocjonująco opisać. Całą historię obserwujemy oczami Jiga. I trzeba przyznać, że są to zaskakująco ludzkie oczy. Stwierdzenie, że jest goblinem, traktuje się niejako mimochodem, bo w praktyce w ogóle się tego nie czuje. To jednak drobiazg nie wpływający na ogólny odbiór całości. W końcu nawet wśród ludzi zdarzają się jednostki, które wcale jak ludzie się nie zachowują. Dlaczegóż więc nie miałoby być między goblinami kogoś, kto na typowego goblina nie wygląda?

Wpadek logicznych parę jest, ale to pewnego rodzaju norma w opowieściach awanturniczych. W końcu to przygoda, a nie logika jest tu na pierwszym miejscu. Ot, raz niedowidzący goblin przygląda się i z detalami opisuje przedmioty porozwieszane w sporej jaskini. Innym razem ten sam goblin potrafi bez trudu nazwać słońce i drzewa, choć nigdy wcześniej ich na oczy nie widział. Takie tam drobne babolki.

Z okładki spogląda na czytelnika paskudnie wyglądający Jig. W wersji angielskiej prezentował się on zdecydowanie bardziej dziecięco, więc chwała Fabryce Słów, że zdecydowała się na nadanie mu postaci odpowiadającej powadze jego rasy. Na kilka literówek można przymknąć oko, ale bardzo nie podobała mi się maniera tłumaczki do stosowania rzeczownika ócz w odniesieniu do oczu. Taki archaizm wprowadzał duży dysonans z resztą, napisanej całkiem współczesnym językiem, opowieści.

Tak więc, jeśli szukasz rozrywki, dobrze trafiłeś. Zadanie goblina doskonale odpręża po ciężkim dniu. Może i nie będziesz do niej wracać, może zapomnisz zaraz po przeczytaniu, ale jako chwilowa odskocznia od powagi innych książek, czy choćby nawet realnego świata, sprawdzi się znakomicie. Ja zaś zabieram się już za kontynuację cyklu.

Tytuł: Zadanie goblina [Goblin Quest]
Seria: Goblin Jig, tom 1
Autor: Jim C. Hines
Wydawca: Fabryka Słów
Stron: 432
Rok wydania: 2008
Ocena: 4
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.