Wampiry i wilkołaki…
Erpegowcy znają dobrze te bestie, śmiem rzec, iż czasami zbyt dobrze, czego świadectwem są tematy na forach, w których poruszane są różnorakie kwestie związane z nadnaturalnymi. White Wolf wciąż raczy nasze wysublimowane gusta (np. picie krwawej Merry, czy spożywanie świeżego mięsa) wałkując temat ludzi (i potworów) w skórach bestii. Trafia z tym doskonale, co zresztą widać po ilości fanów Świata Mroku i ukazujących się masowo dodatkach do systemów z tej linii wydawniczej.
Nie spodziewajcie się, że artykuł stanie się peanem na cześć wilka-albinosa
, chociaż normalnych wilków będzie w nim kilka. Tak, tak – wampiry i wilkołaki (w mojej czysto subiektywnej opinii) straciły już swoją rolę nadrzędnych straszydeł. Przecież wiadome jest to, że Canis Lupus
nie dostanie się do fabryki mięsa, by spowodować tam straty na linii produkcyjnej, tak jak kiedyś wybijał naszym przodkom trzody. Strzygonia nie obarczymy winą za epidemie, czy zwiększoną umieralność wśród dzieci. Więc po co się ich bać?
Straszno dzisiaj, straszno wczoraj, nie chcę czekać do wieczora!
Oczywiście, nie warto czuć trwogi przed tymi upiorami, które w żadnym względzie nie są realnym
zagrożeniem dla współczesnego
człowieka.
Więc czego boi się współczesny mieszkaniec Europy Zachodniej lub Stanów Zjednoczonych? Zacznę, bo tak wypada, od wspomnienia krańca XIX i początku XX wieku, tuż po spektakularnym rozwoju techniki, który oczywiście wciąż trwa, chociaż w trochę wolniejszym tempie niż to działo się wiek wcześniej, kiedy to w 1898 powstała Wojna Światów H.G. Wellsa oraz roku 1938, kiedy w Halloween odtworzono słuchowisko na podstawie tej powieści. Wywołano tym sposobem ogólną panikę wśród słuchaczy radia, gdzie nadano tę audycję. Także w tym czasie swoją mitologię tworzył H. P. Lovecraft, racząc czytelników grozą z najgłębszych otchłani kosmosu i niezbadanych zakątków Ziemi.
Powieść H. G. Wellsa, jak i opowiadania Samotnika z Providence ukazywały nam, na różne sposoby, konfrontację człowieka z istotami od niego inteligentniejszymi, bardziej zaawansowanymi technicznie, lepiej przystosowanymi do życia. Co najważniejsze – zupełnie obcymi dla ludzkich schematów myślenia i pragnącymi tylko jednego: eksterminacji gatunku Homo Sapiens. Nie był to strach abstrakcyjny, bo przedstawiane istoty, które miały za zadanie siać grozę, mogłyby faktycznie istnieć, co zdawały się potwierdzać badania naukowe. Wynikało z nich jasno, że Wszechświat wymyka się ludzkiej percepcji, a sama Ziemia, pyłek w kosmosie, także nie jest do końca poznana, więc logicznym jest, iż z nieba może przylecieć śmierć w latających spodkach, a z lodów Antarktydy nadejść inna, straszna rasa.
Poza tym strachem przed nieznanym, społeczeństwo zachodu starało się utonąć w zapomnieniu po dopiero co zakończonej I wojnie światowej i złapać oddech tuż przed rozpoczęciem kolejnej wojny. Powietrze udało się wciągnąć, lecz na podstawie słuchowiska z 1938 i zbiorowej paniki, jaka w jego czasie wybuchła, możemy spostrzec, że kosmici, UFO, nieznane, było dziurą w płucach ludzkości, a przynajmniej Amerykanów. Rana była na tyle rozległa, by sądzić, że ludzkość w okresie międzywojennym starała się budzić pozory życia. To tak jakby sparaliżowanego przystroić w strój klauna i kazać bawić dzieci w cyrku. Niestety, wszyscy mają świadomość tragedii, a zarazem czarnego humoru, zaistniałej sytuacji.
Czas mijał. Kolejna Wielka Wojna, z jej tyranami i szaleństwem, okazała się remedium na lęk przed nieskończonością próżni. Strach na kilka lat stał się namacalny…
Nadeszła Zimna Wojna. Pojawiło się nowe zagrożenie w zbiorowej świadomości ludzi – III wojna światowa, w której główną bronią będą wszechpotężne bomby atomowe. Człowiek wyparuje. Nieliczni, którzy zdołają przetrwać, będą musieli zmierzyć się ze zmienionymi warunkami klimatycznymi, brakiem pożywienia i niemożnością używania dobrodziejstw cywilizacji.
Potęga, którą stworzyli fizycy, była niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka. I do tego tak żywa. Skończyły się lata siły kosmitów – mamy coś, czego powinni się bać przybysze z kosmosu! Ale… jeśli użyjemy tego przeciwko sobie?!
Dzisiaj, wiele lat po awersji do zmarłych i bestii, wciąż przebrzmiewają echa terroru z kosmosu i fali uderzeniowej bomby wodorowej. Są słabe, współczesna technologia i wiara w siłę ludzkości jest w stanie przeciwstawić się inwazji innej rasy, lub (tym bardziej) komunistów. Wilki, czy krwiopijcy wydają się śmieszni w tym zestawieniu.
Ogólnoświatowa sieć łączy ludzkość, medycy opracowują doskonałe szczepionki, a broń ma coraz większy zasięg i niszczycielską moc. To tryumf wiedzy i intelektu Homo Sapiens!
Rzeczą ludzką jest się bać
Na początku baliśmy się zjawisk naturalnych – burz, powodzi, ognia, piorunów. Zarazem je ubóstwialiśmy. Następnie nadeszła trwoga przed duchami, demonami i bóstwami – je także czciliśmy. Wampiry i wilkołaki, im składano ofiary, chociaż budziły nienawiść. Kosmici też rozsiewali panikę i zyskali wierzących. Bomby atomowe? Który z tyranów ich nie kochał, który z maluczkich nie drżał przed nimi? Zaawansowana technologia, nauka, medycyna także straszy, ale bądźmy szczerzy – po części wszyscy jesteśmy nią zachwyceni…
Czyżbyśmy kochali strach? A może boimy się tego, co kochamy? Zbyt często oddajemy się miłości ku rzeczom, które faktycznie są narzędziem lub wcieleniem terroru.
Droga terroru: natura – demony – kosmici – ludzkie wynalazki, świadczy o tym, że najprawdopodobniej człowiek z czasem staje się na tyle potężny, by zamiast nieznanych i wrogich mu sił, bać się swojej natury, a następnie swoich własnych tworów. Ładunki elektronów zastąpiły pioruny rozwścieczonych bóstw, wirusy hodowane w laboratoriach są większym zagrożeniem, niż wiedźmie klątwy.
Technika współpracuje z nami, służy nam w pewnym sensie, lecz obawa przed buntem z jej strony wydaje się być uzasadniona. Dlaczego? Ponieważ nikt nie określił wyraźnych granic. Matrix, Terminator, czy choćby Neuroshima – czy czeka nas taka przyszłość?
Rachunek sumienia
Genetyka i medycyna obdarzają nas długim i w miarę bezbolesnym życiem. Mimo to są straszne, mogą obrócić się przeciwko nam – znowu: nikt nie wie, gdzie leżą granice badań. Oczywiście, etyka oraz moralność obowiązują. Skąd jednak mieć pewność, że nieznany światu, szalony naukowiec, na swojej wyspie zagubionej pośród fal na Morzu Jawajskim, nie przeprowadza eksperymentów na ludzkich genach? Terroryści w podziemnych laboratoriach nie wyprodukowali wirusa tworzącego z ludzi autodestruktywne, wygłodniałe zombie?
Nie wiemy nic. Boimy się, nasza niewiedza budzi strach.
Resident Evil, Doom, 28 tygodni później itd; ostatnimi czasy wiele filmów o destruktywnych wirusach, a zarazem broniach biologicznych pojawia się w kinach. Matrix, Terminator i podobne produkcje opowiadające o buncie maszyn zmuszają nas do myślenia o przyszłości technologii informacyjnej.
Są naszym rachunkiem sumienia.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz