Poprzedni tom Pieśni Lodu i Ognia, zatytułowany Nawałnica mieczy. Krew i złoto nie pozostawiał czytelnika z jedną spokojną myślą. Po raz kolejny okazało się, że Martin nie zamierza oszczędzać swoich bohaterów, a wraz z nimi także i fanów cyklu. Cóż – to jednak minęło i trzeba zmierzyć się z kolejną częścią.
Przyznam szczerze, spodziewałem się tego, że ten tom będzie słabszy, nie żeby nie było już kogo uśmiercać, ale po tylu spektakularnych zwrotach akcji nawet Martin musiał przegrupować swoich bohaterów. Mamy tu zatem obraz powrotu do normalnego funkcjonowania Siedmiu Królestw, kontynuację niektórych pozostawionych wątków oraz tworzenie nowych pod, miejmy nadzieję, równie zaskakującą przyszłość. Na dodatek należy wspomnieć o jeszcze jednym, jak twierdzi sam autor, ta część rozrosła się ponad miarę, skutkiem czego zdecydował się podzielić ją na dwa odrębne tomy (w Polsce wydane jako cztery tomy, ale chyba daruję sobie kolejny komentarz o tym, co myślę na temat sztucznego dzielenia książek), z których każdy opisuje losy innych bohaterów. Niestety, najbardziej interesujące mnie postaci trafiły do Tańca ze smokami, choć pewnie znajdą się tacy, którzy będą mieli inne zdanie.
Sercem tego tomu jest królowa regentka, która postanawia przejąć władzę, stopniowo pozbywając się wszystkich, których nienawidzi i którzy mogą zagrozić jej planom. Ma przy tym bardzo kobiece podejście i w równym stopniu kieruje się rozsądkiem, co emocjami i chyba tylko dobre rady życzliwych jej ludzi sprawiają, że jeszcze władza nie przelatuje jej przez palce. Jednym z tych życzliwych jest jej brat, którego przemiana po utracie dłoni postępuje dalej, ale tempo tych zmian nie jest przesadnie szybkie, przez co możemy obserwować tę przemianę także wewnętrznie. Wierzę, że autor ma względem tej postaci poważniejsze plany, ale na razie nie nadaje jej losom szczególnie szybkiego tempa.
Znajdziemy tu także dalsze losy dwóch córek Neda Starka, które zostały rzucone przez los w tak różne miejsca. Młodsza, z typowym dla siebie podejściem oraz nieodłączną modlitwą-wyliczanką, podąża w nieprzewidywanym przez czytelnika kierunku; starsza zaś zdaje się nie dostrzegać krążącego nad nią widma w postaci osób, które uważa za przychylne. Mamy tu jeszcze wątki Sama w wyprawie na ziemie ojca oraz Brienne, która na swój sposób próbuje kontynuować skazaną na niepowodzenie misję. Po dłuższej przerwie wraca także ród Greyjoyów, który także będzie starł się włączyć w walkę o władzę, lecz najpierw musi rozwiązać wewnętrzne spory. Na koniec pozostają nowe wątki, związane z królestwem Dorne i próbami wywarcia zemsty na Żelaznym Tronie za wydarzenia z poprzedniego tomu oraz dawne zaszłości.
Ogólnie fabuła jest nieco leniwa, choć w skali mikro niewiele można jej zarzucić, a większość uwagi autor skupia na samych bohaterach. Dobrze widać, że wcześniejsze wydarzenia mają na nich realny wpływ, przez co stają się jeszcze bardziej wiarygodni i wielowymiarowi. Nie da się jednak zaprzeczyć, że całość pozostaje w cieniu poprzednich tomów, co być może ma związek z podziałem tej części przez polskiego wydawcę. Wciąż jest to jednak pozycja ciekawa i wciągająca, po którą warto sięgnąć, szczególnie jeśli komuś podobały się poprzednie odsłony cyklu. Można potraktować ją jako tworzenie od nowa sytuacji politycznej w Westeros, choć może nie tak brawurowo jak w pierwszym tomie sagi.
Tytuł: | Uczta dla wron. Cienie śmierci |
---|---|
Seria: | Pieśń Lodu i Ognia, tom 5 |
Autor: | George R. R. Martin |
Wydawca: | Zysk i S-ka |
Rok: | 2012 |
Stron: | 512 |
Ocena: | 4 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz