Ty pokazałaś, że czarny śnieg i słońce
Że wiosną owoce gniją, próchnieją drzewa
Przy Tobie bezgwiezdne noce, poranki i… Świty w mroku skąpane…
Ciepło ciał gaśnie, lecz Twój chłód trwa niezmiennie
Pokazałaś ukojenie w śmierci
Jak część ciemności, którą dostrzec można
Nawet gdy dzień w pełni
Tak zawsze widzę Cię przed drzwiami, w południe
Twój obraz na umierającej łące
Polanie na krańcu światła, gdzie nieznane ludzkie bóle
Tam cierpienia niosą Ci spokój
Pani, dlaczego za dnia ludzie błądzą
Oślepieni słońcem, nie widzą pociechy
Próżno szukają drogi
Życie nie jest ścieżką radości
W Tobie, trwanie w Tobie
Przyćmi fałszywą promienność
Życie, Dni, Lata? Doskonałe okowy!
Teraz patrzę głębiej, poza kręgi czasu
W pustce nie ma życia, nie ma lęku, niepewności
W pustce Trwanie. Tam wieczność
Z Tobą Pani Babilonu
Niech próżnia napełni się świadomością
Ogarniam ją, ogarniam cień, aż po kres
Nie czuję, nie śnię, nie cierpię
Bo to nowy porządek
Unoszę myśl, nakazuję
Ona płynie, wszystko ogarnia
Tu w śmierci ukojenie
Tu Bezgwiezdne noce, poranki, świty w mroku skąpane…
I chłód trwający niezmiennie
Czerpię ze źródła świata
A źródło napełnia się moją wolą
Pani! Istnieję, jak nigdy wcześniej
W pełni, w nieznanej projekcji
Działam, niszczę, rozdzielam i dezorganizuję
Plan istnienia buduję na przekór
Moją sferę życia, niepodobną do świata
Miejsce, Twoją Wizję
Jak długo będę pamiętał?
Nowa Świadomość wszystko zmienia
Lecz byłem kimś innym
Podobnym do dnia
Dla Ciebie odrzucam niepewność
Znam Cię, Ty pogardzasz nadzieją
Dając rozwiązanie
Tu w śmierci ukojenie
Tu Bezgwiezdne noce, poranki, świty w mroku skąpane…
I chłód trwający niezmiennie
Pani ile razy mnie odwiedzałaś
Zawsze Cię odrzucałem
Dziś nie grzebię swych zamiarów
Oddaję się własnej myśli! Tobie się powierzam!
Nastał nowy – astralny, eteryczny świat
Polana na krańcu światła, gdzie nieznane ludzkie bóle
Tu nie oślepia dzień! Strudzony nie szuka radości
Tu ukojenie w śmierci
Tu Bezgwiezdne noce, poranki, świty w mroku skąpane…
Tu czarny śnieg i słońce z chłodem trwają niezmiennie…
BAZYL poprosił mnie o coś mojego (bo ponoć nie ma) i koniecznie starego (bo nowości są w zinie). Wcale mnie to nie ucieszyło, szczególnie ta druga część prośby, bo teraz nie zawsze udaje mi się napisać coś sensownego, a co dopiero parę lat temu, no ale już trudno… Przed wami jeden z moich pierwszych wierszy w Tawernie, wtedy byłem z niego zadowolony, dziś wydaje mi się momentami zbyt mhroczny, choć sensowny. Interpretować można go dowolnie, jako błądzenie myślami po obcych przestrzeniach, jako chory manifest „młodego Wertera” tuż przed samobójstwem, czy nawet wyznanie obłąkanego czciciela zapomnianej religii.
krolowa sniegu
Do dziewczyny wygrzebanej z grobu?
podobno to najlepsi słuchacze. 😉