She came to him in the morning.
She entered very carefully, moving silently, floating through the chamber like a phantom; the only sound was that of her mantle brushing her naked skin. Yet this faint sound was enough to wake the witcher – or maybe it only tore him from the half-slumber in which he rocked monotonously, as though travelling through fathomless depths, suspended between the sea bed and its calm surface amidst gently undulating strands of seaweed.
To było pełne niepokoju oczekiwanie. Będąc zarówno fanem prozy Andrzeja Sapkowskiego, jak i miłośnikiem języka angielskiego, nie mogłem pozbyć się obaw, jak wypadnie ich skrzyżowanie. Czy angielski przekład opowiadań o przygodach Geralta z Rivii zachowa subtelny, słowiański klimat oryginału? Czy szeroki zasób słownictwa autora znajdzie swój odpowiednik w umiejętnościach tłumacza?
A raczej tłumaczki. Na szczęście, już w pierwszych akapitach Danusia Stok rozwiała moje wątpliwości. Szybko doszedłem do wniosku, że czeka mnie językowa uczta, na jaką czekałem.
O tak, The Last Wish to taka sama uczta dla czytelnika, jak jego polska wersja. Opowiadania zachwycają elokwencją autora, dosyć porządnie oddaną w języku Wyspiarzy. Z lekkim zawstydzeniem muszę przyznać, że kilka razy zdarzyło mi się sięgnąć po słownik, czego zazwyczaj nie robię podczas czytania książek po angielsku.
Yes, of course you can take my sword. Feel how light it- No! Don’t touch the edge, you’ll cut yourself. It’s sharper than a razor. It has to be.
W toku czytania spełniały się kolejne nadzieje. Świat Geralta pozostał równie bezlitosny, cyniczny i enigmatyczny, jak dawniej. Wiedźmiński miecz zachował swą ostrość, a lutnia elfów dalej czarowała swym dźwiękiem. Styl AS-a przetrwał tłumaczenie niemal bez uszczerbku.
Ostatnie życzenie przypomniało, jak znakomite są opowiadania o wiedźminie i jak bardzo potrafią być wciągające. Świat i postacie znów ożyły, stały się prawdziwe, tak do bólu realne. Nawet te, które przecież nie mają prawa istnieć: strzyga, bestia z lasu czy diaboł z krańca świata.
’Oh, well,’ said the priest, hiding behind the mayor’s heavy oak table. 'It’s your last wish, so I’ll tell you. It means… Hmm… Hmm… essentially… get out of here and go fuck yourself!’
Pewne zgrzyty jednak wystąpiły. Najbardziej rzucającym się w oczy jest chyba brak satysfakcjonującego, angielskiego odpowiednika chędożenia. Wiele zwrotów traci przez to część oryginalnego uroku. Trudno mi to jednak uznać za poważniejszą wadę – nie znam języka Albionu w stopniu mistrzowskim, ale wydaje mi się, że po prostu nie ma w nim pasującego tutaj słowa.
Poprzez brak odpowiednich synonimów dla soczystych przekleństw, książka wydaje się bardziej wulgarna. Niby to nic wielkiego, ale jednak czasami razi, choćby w tytułowym „Ostatnim życzeniu”, gdzie zamiast uroczego „Idź i wychędoż się sam!” otrzymujemy najzwyklejsze w świecie „Go fuck yourself!”.
Pomijając kwestię przekleństw, reszty tłumaczenia ciężko się czepić. Dziwnie jednak wygląda kwestia Jaskra, który nazwany został Dandilionem. Szukanie alternatywy dla niezbyt nastrojowego „Buttercup” wydaje się rozsądne, a „Dmuchawiec” pod względem znaczeniowym dla naszego barda to nie takie złe imię, do tego całkiem miło brzmiące. Wystarczy jednak chwila refleksji, żeby stwierdzić, że słowo „dandilion” nie istnieje lub jest błędnie zapisanym słowem „dandelion”. To trochę więc tak, jakby Jaskra przemianowano – przepraszam purystów językowych – na Dmóchawca. Czy to przystoi wielkiemu poecie?
’Good luck, Geralt.’ The dwarf gave a broad smile. 'Take care. I’m very pleased to have met you, and hope we’ll meet again.’
'The feeling’s mutual, Dennis.’
Więcej usterek nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć – jeżeli istnieją, to przytłoczone o wiele przyjemniejszymi wrażeniami, których z racji czasu, jaki upłynął od lektury, nie sposób sobie przypomnieć. Najpewniej jest to po prostu dowód solidności tłumaczenia, które – miejmy nadzieję – zdoła przedstawić czytelnikom na Wyspach to „coś”, zaklęte w opowiadaniach Ostatniego życzenia.
Tytuł: | The Last Wish |
---|---|
Autor: | Andrzej Sapkowski |
Przekład: | Danusia Stok |
Wydawca: | Gollancz |
Rok wydania: | 2007 |
Stron: | 384 |
Ocena: | 5 |
Autorzy: Asthner i Falka
YEAH!
Cóż, dobrze wiedzieć, że za publikacją gry „Wiedźmin” idą jakieś znaczące kroki w kierunku zapoznania zachodniego czytelnika z klasyczną prozą mistrza Sapkowskiego. Tyle tylko, że wydaje mi się, iż na okładce zjedzono apostrof w wyrazie „Poland’s”… Ale może to tylko mi się wydaje…
Hmm…
Już wczęsniej się nad tym zastanawialiśmy (przy okazji newsa z projektem okładki) – że najlepiej jak by tam był wyraz „Polish”… Ale w końcu to mądrzy angole pisali, nie? 😉
Krew elfów
A 18 września ma się ukazać w UK „Blood of Elves” 🙂
A co z…
… Mieczem Przeznaczenia? Z tego, co naprędce wygooglałem, ani widu, ani słychu… A to mój ulubiony tomik był…
Nie mam pojęcia…
…co z mieczem. Na Amazonie nie ma ani słowa na ten temat. Wysłalam maila do wydawnictwa z pytaniem, zobaczymy, co odpiszą. O ile odpiszą 😉
Hmmm…
Pozwoliłem sobie nieco sprostować rewelacje Falki – sprostować [url=http://tawerna.rpg.pl/index.php?id_nowosc=2756]newsem[/url]…