Szogun – recenzja gry

szogun

W Szogunie Gracze wcielają się w role dowódców wojsk XVI-wiecznej Japonii, a ich celem jest zapewnienie dominacji własnym rodom. Najlepszy Daimyo zdobędzie na końcu gry miano SZOGUNA. Aby wygrać, gracz musi nie tylko kontrolować możliwie największą liczbę prowincji, ale musi także rozwinąć swoje królestwo, wznosząc zamki, świątynie i teatry. Gracz, któremu uda się zbudować najwięcej budynków w każdym z 5 regionów, otrzyma wartościowe punkty premii. Podbijaj, ściągaj podatki, konfiskuj zbiory ryżu, buduj…
Pokaż, że jesteś godny, aby zostać SZOGUNEM!

Dziś przyszło mi zrecenzować kolejną grę firmy G3. Po przeciętnym Metro i lepszych, ale bardzo lekkich Piratach, przyszła pora na danie główne – grę Szogun. Tytuł to klasyczny i potężny, co znakomicie obrazuje niezwykle silna pozycja w rankingu BoardGameGeek – pierwsza dwudziestka to nie w kaszę dmuchał… Na Szoguna zęby ostrzyłem sobie od dłuższego czasu. W końcu kto nie lubi epickich batalii, zdobywania obszarów na wielgachnej mapie, no kto? Szogun to następna z pozycji Dirka Henna, gra o zdecydowanie większym kalibrze niż Alhambra, czy wspomniane wcześniej Metro.

Zacznijmy od wyglądu gry. Obcowanie z Szogunem zaczyna się od obejrzenia pięknego, dużego pudła utrzymanego w bordowo-pomarańczowej kolorystyce. Karton jest wytrzymały, a jego ciężar robi naprawdę spore wrażenie. O ile jesteśmy zachwyceni patrząc na produkt z wierzchu, o tyle wewnątrz jest to istny raj dla planszomaniaka. Na drewniane kantówki producent musiał chyba niemal pół lasu wyciąć; do tego jest tam masa żetonów, kart, a także genialny i innowacyjny element gry i mechaniki – wieża bitewna służąca do rozstrzygania bitew. Gdy do tego dodamy ogromną (ciągle piszę, że wszystko jest ogromne lub wielgachne, ale naprawdę tak jest!) planszę wykonaną z grubego kartonu, grube osobiste plansze graczy, instrukcję napisaną przejrzystym i zrozumiałym językiem, wydaną na kredzie i w kolorze, to całość sprawia kolosalne wrażenie. Za tę jakość przyjdzie nam zapłacić nieco ponad 130zł. Moim zdaniem, jeśli chodzi o liczbę komponentów, gra jest absolutnie warta swojej ceny.

Rozpisałem się na temat wykonania, ale nie po to kupujemy grę, żeby ładnie prezentowała się na półce (przynajmniej nie tylko po to). Zacząć należy od tego, że Szogun to gra skomplikowana. Sporo czasu poświęciłem na kilkukrotne wertowanie instrukcji, nim udało mi się zagrać pierwszy raz. Niestety, nawet po kilkukrotnej lekturze nie obyło się bez błędów, czy zapominania niektórych zasad. Szogun to moim zdaniem typowa Gra graczy: nie wyobrażam sobie zagrać w niego z młodszą siostrą czy mamą. Zasad mamy tu multum (dokładnie 12 stron formatu nieco większego niż A4) i pomimo że z czasem są one dla nas zupełnie intuicyjne i przejrzyste, to początki do łatwych nie należą. Ważne jest, aby na tym właśnie etapie się nie zniechęcić, bo można w takim wypadku stracić wiele godzin genialnej zabawy, jaką oferuje Szogun, gdy zapoznamy się z nim bardziej.

Rozgrywka jest stosunkowo skomplikowana i jakbym miał przytaczać w tej krótkiej recenzji choćby połowę zasad, to wyszedłby z tego przydługi esej, z którego i tak nic by nie wynikało. Postaram się więc jedynie nakreślić cel i opisać przebieg gry. Zacząć trzeba od tego, że Szogun trwa dwa lata. Naturalnie są to dwa lata czasu gry (w przybliżeniu jakieś dwie godziny czasu rzeczywistego), podzielone na pory roku. W swojej turze przyporządkowujemy rozmaite karty akcji do zdobytych przez nas obszarów w celu umocnienia naszego imperium oraz budujemy lokacje (takie jak teatry czy świątynie) dające nam na koniec profity. Podstawą gry są karty umożliwiające najeżdżanie ościennych prowincji.

Tu właśnie wkrada się genialny mechaniczny pomysł – wieża bitewna, służąca do rozstrzygania sporów po najeździe na czyjeś terytorium. Wieża to kartonowa tuba z rozmaitymi przegródkami wewnątrz. Wsypujemy do niej wojów naszych i przeciwnika (reprezentowanych przez drewniane sześciany). Ci żołnierze, którzy przedrą się przez system przegródek i wypadną na plastikową tackę, decydują o zwycięstwie. Jeśli to naszych sześcianów jest więcej, bitwa rozstrzygana jest na naszą korzyść. Genialne? Proste? Taaak… Gdy dodamy do tego multum smaczków mechanicznych, jak możliwość buntu chłopów przy okazji zbierania podatków niezbędnych do funkcjonowania naszego imperium czy umiejętne zagrywanie kart akcji, Szogun staje się mózgożerną i genialną grą, która w dodatku dobrze się skaluje.

Szoguna podsumuję krótko. Jeśli czytacie od dłuższego czasu Tawernę RPG, to widzicie, iż troszkę recenzji mam na swoim koncie i staram się je pisać stosunkowo regularnie. W swoim planszówkowym żywocie zagrałem w grubo ponad 150 gier, tych gorszych ale i światowej sławy hitów. Jak na tym tle wypada Szogun? Ano tak, że w moim prywatnym rankingu staje się on 3 najlepszą grą w jaką kiedykolwiek grałem. Tuż za Neuroshimą Hex i Ghost Stories. Dobrze, że dziś, gdy piszę tę recenzję, wypada piątek. Jeszcze tylko parę godzin do tego, by pokazać znajomym, kto tu jest najlepszym strategiem i kto zasługuje na miano Szoguna.

Tytuł: Szogun [Shogun]
Autor: Dirk Henn
Wydawca: Wydawnictwo G3
Ilość graczy: 3-5
Rok: 2008
Ocena: 5+
JAskier Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. Cywil
    3 grudnia 2010
    Reply

    a może coś online?

    Dostałem ostatnio tą grę na urodziny i bardzo mnie wciąga. Ale jeżeli macie ochotę na coś pozaplanszowego to polecam wyścigi http://www.winwithbahco.com. Można wygrać dodatkowo nagrody. Z tego co pamiętam wyskoczył mi jakis błąd ale ominąłem to tak, ze po prostu zalogowałem się mimo to 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.