Młoda dziewczyna przystawia miecz do twarzy mężczyzny. Jej twarz skryta jest w cieniu a głos jeży włos na głowie.
– Gdzie jest skarb? – pyta.
– W szopie… Tej za willą… – jęczy przesłuchiwany.
Kolejny mężczyzna zrywa się z łóżka, chwytając za miecz.
– Czyś ty zwariował?! Dlaczego jej to powiedziałeś, ty durna pało?! – krzyczy. Potem już spokojniej dodaje – Słuchaj paniusiu. Masz ode mnie połowę skarbu, ale w zamian spełnisz moje życzenie: znikniesz stąd.
– Połowę? – brwi dziewczyny powędrowały w górę, nie spodziewała się tego. Puściła trzymanego bandytę, w jej dłoni zaczął narastać ognisty blask.
– Słuchaj herszciku zbójniczków – mruknęła. – Wiesz dlaczego zaczynają się wszelakie walki? Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo niektórzy nie wiedzą co to kompromis.
Tak zaczyna się jedna z najlepszych komediowych opowieści fantasy. Fireballe latają gęsto, a absurdalne sytuacje następują jedna po drugiej. Jak może być inaczej, skoro bohaterami są tu: trochę wolno myślący wojownik (ale tylko w sytuacjach nie wymagających machania mieczem), łasa na pieniądze czarodziejka o gigantycznym ego i jeszcze większych kompleksach na punkcie swojego małego biustu, wielka orędowniczka prawości i sprawiedliwości oraz chimera (krzyżówka człowieka, kamiennego golema i elfa) z kompleksami na punkcie swojego wyglądu (znowu, ale tym razem nie chodzi o biust). Te cztery osoby wplątują się w knowania potężnych istot. Tak to jednak jest, gdy posiada się zbyt dużą moc. I choć seria jest w ogromnej części nastawiona na rozrywkę, to mamy tu również poważne sytuacje i treści. Walki z potężnymi przeciwnikami nie mają w sobie nic śmiesznego, a w ich trakcie często giną ludzie (w jednym ze starć zniszczone zostaje całe miasto tylko w celu demonstracji siły). Nie chcę tu przytaczać fabuły, bo jest ona naprawdę ciekawa. Napiszę tylko, że mam wielką ochotę zapoznać się z powieścią, na podstawie której manga powstała. Wykreowany świat jest oryginalny, ma własną mitologię, artefakty, słynne postacie. I choć występuje tu kilka błędów logicznych, to szczerze wątpię, czy ktokolwiek zwróci na nie uwagę. Czwarty tom serii zasługuje na specjalne wyróżnienie, bo odcina się od reszty historii. Pominięcie go nie spowoduje żadnych braków, oprócz nie poznania ciekawej bohaterki (Naga the Serpent, kobieta ubierająca się niemal adekwatnie do imienia), gdyż drużyna tutaj występuje w zmienionym składzie. Jest to komiksowa wersja jednego z filmów kinowych.
Etatowy tłumacz wydawnictwa po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Nie można nic zarzucić dialogom. Teksty są świetnie dopasowane do postaci i do sytuacji. Najbardziej przypadły mi jednak do gustu inkantacje najpotężniejszych czarów. Trochę szkoda, że pan Rafał Rzepka nie pokusił się o tłumaczenie zaklęć i niektórych nazw własnych. Przez to mamy w idealnym polskim tekście potworki w rodzaju Blue Dragona, czy Ruby-Eye Shabranigdo. No dobra, niech będzie tekst nie jest idealny. W składających się na serię ośmiu tomach mamy aż dwie literówki? Do tego raz jedno zaklęcie dostało dwie nazwy, przy czym tylko jedna była właściwa.
Rysunek również jest znakomity. Wprawdzie występuje tu sporo deformacji, ale taka jest akurat konwencja i nie przeszkadza to zbytnio. Zresztą, postacie wtedy wyglądają tak słodko, że nie sposób na to narzekać (polecam szczególnie dla dziewczyn). Pomarudzić mogę tylko na okładki, bo dziwnym trafem są one znacznie gorsze niż na przykład plansze tytułowe rozdziałów. W tej recenzji zamieściłem najlepszą z nich. Typowe dla mangi czarnobiałe strony minusem dla mnie nie są. Może jeszcze przyczepiłbym się do rozmieszczenia dymków, bo nie zawsze wiadomo, kto co mówi. Reszta to już same superlatywy. Pani Yoshinaka szczególnie dobrze radzi sobie z twarzami. Co prawda spotkałem ludzi, którym nie podobały się oczy na pół twarzy, ale i tak nie sposób odmówić im staranności wykonania. Po samym spojrzeniu na postać można bezbłędnie rozpoznać targające nią uczucia. Jest to tak sugestywne, że w paru miejscach nie trzeba nawet czytać opisów. Proporcje sylwetek są zachowane. Bohaterowie są co prawda strasznie szczupli jak na ilość pożywienia, którą pochłaniają (dokładnie to słowo powinno się tu znaleźć), ale zrzućmy to na karb znakomitego metabolizmu. Zresztą, kto wie, może używanie magii pochłania aż tyle kalorii?
Wydanie to J.P.F.owy standard. Bielutki, kredowy papier, obrazki ostre jak żyletka, doskonale wymienione onomatopeje, obwoluty i czytanie od końca. Pierwsze strony każdego z tomików są na śliskim papierze i w kolorze. Dobre wrażenie lekko psuje brak strony w szóstym tomie (a właściwie powtórzenie jednej z poprzednich), zguba jednak została zamieszczona na końcu tomu siódmego. Chyba największym grzechem wydania jest diabelnie infantylny tytuł. Nie jest to jednak do końca wina wydawnictwa. Przed wypuszczeniem mangi na rynek RTL7 emitował anime, które zgodnie z prawidłami telewizji musiało dostać tytuł zupełnie niezwiązany z oryginalnym i jak najlepiej dostosowany do dzieci, do których przecież kreskówki są adresowane (jakby ktoś się nie domyślił, to miała być ironia). Dlatego J.P.F., żeby podkreślić związek ze znanym i lubianym anime musiał dorzucić podtytuł Magiczni wojownicy, do oryginalnego Slayers.
Wydaje mi się, że specjalnie polecać chyba nie muszę. Jeśli ktoś jeszcze czyta te wypociny zamiast brać się za to, co ja tu recenzuję, to traci bardzo wiele. I nie ma co się tłumaczyć awersją do mangi, Slayers warto poznać nawet w takim przypadku. Seria ta zasłużenie zdobyła ogromną popularność w wielu miejscach na świecie. Dobre dowcipy zawsze są na czasie. Malkontenci mogą po prostu nie patrzeć na rysunki, ale to jak oglądanie filmu z zamkniętymi oczami. Historia jest ciekawa i naprawdę warto ją poznać, choćby tylko dla zawartych w niej akcentów komediowych.
- Legenda ciemności;
- Legenda ciemności;
- Legenda ciemności;
- Slayers Return;
- Miasto duchów;
- Srebrna bestia;
- Wszechbiblia;
- Król miasta duchów.
Tytuł: | Slayers – Magiczni wojownicy |
Rysunki: | Shoko Yoshinaka |
Na podstawie powieści: | Hajime Kanzaki |
Projekt postaci: | Rui Araizumi |
Wydawca: | J. P. Fantastica |
Stron: | 8 tomów po około 170 stron każdy (czwarty 120 stron) |
Ocena: | 5 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz