Czasy kiedy krzyczało się Adam leeeć!
, a nasz Orzeł z Wisły leciał i leciał, jakby chciał wyskoczyć nam z ekranu telewizora, minęły. Dziś Małysza uświadczyć na podium jest raczej ciężko, ale cóż to za problem kiedy mamy do dyspozycji grę Skoki narciarskie wydaną przez Portal. Teraz Małysz schodzi na dalszy plan, bo skoczkami narciarskimi stajemy się my sami i to właśnie nam przyjdzie walczyć o dobre odległości. Co prawda nie na mamuciej skoczni, ze szczytu której strach spojrzeć w dół, a na kartonowej, kilkunastocentymetrowej. Dobre i to.
Skoki narciarskie to gra imprezowa Adama Kałuży, chyba najbardziej rozpoznawalnego obecnie przez fanów planszówek polskiego autora (no, może za wyjątkiem Michała Oracza). Adam jest twórcą takich tytułów jak Glik, Mozaika czy recenzowanego przeze mnie na łamach tawerny Hooop! Dotychczasowe dokonania popularnego Folko (ksywa Adama) to głównie abstrakcyjne gry logiczne, stąd Skoki narciarskie to niejako nowy charakter tworzonych przez tego autora gier.
Skoki to gra, która na pierwszy rzut oka kojarzy mi się z Pitchcar Mini. Tyle, że tu pstrykamy kartonowego skoczka, a nie krążek bolidu Formuły 1. W grze Pitchcar Mini celowaliśmy w bandy toru wyścigowego, tu pstrykamy w celu oddania skoku ze skoczni narciarskiej i wylądowania na zeskoku. W pokrętne mechanizmy motoryczne gry, dające się streścić w dwóch zdaniach, będę się wgłębiał zaraz, najpierw słów parę o wykonaniu.
Skoki narciarskie wydano w ładnym, niebieskim pudełku ozdobionym śnieżynkami, zaś na okładce widnieje skoczek narciarski w trakcie lotu. Pudełko jest wytrzymałe i nie ma mowy, żeby szybko miało się podrzeć czy wgnieść. Jego rozmiary są dosyć niestandardowe, z grubsza podobne do pudełek gier takich jak Glik czy Machina II: Przeładowanie, wydawanych w serii Dobra Gra wydawnictwa Portal.
Wewnątrz opakowania znajdziemy całą masę elementów, co przy obecnej cenie produktu (w niektórych sklepach da się kupić Skoki nawet za 29zł), niezwykle zachęca do zakupu. Opakowanie zawiera bardzo fajny, kartonowy i wytrzymały model skoczni, składający się z 5 elementów, który każdorazowo należy przed grą złożyć i po grze zdemontować w celu schowania do pudła. Prócz modelu znajdziemy planszę zeskoku, schludną instrukcję wydrukowaną na kredowym papierze, 3 modele skoczków, 48 kart sędziowskich, kartę trybu profesjonalnego i tabele notowania wyników. Wszystkie te elementy wykonano bardzo ładnie, a za tę cenę jest to wymarzony poziom estetyczny i jakościowy.
Nawychwalałem się jeśli chodzi o wykonanie, a teraz napiszę jak się w to gra. Na końcu natomiast podam parę chłodno-ciepłych słów na temat jakości zabawy oferowanej przez grę. Jak już pisałem wcześniej, mechanika gry jest trywialna i sprowadza się do pstrykania pionkiem. Wraz z przyjaciółmi/mamą/dziadkiem/siostrzenicą/piątą_wodą_po_kisielu od strony babki, czy kim tam chcecie, siadamy do gry. Wybieramy jeden z czterech możliwych kątów nachylenia skoczni i oddajemy po trzy skoki (w kolejkach po jednym). Lądujemy na planszy (lub nie, ale o tym zaraz), patrząc na tył pionka odczytujemy ile mamy punktów, do tego losujemy notę sędziowską z jednego z trzech stosów w zależności od tego, w której z trzech stref punktowych się znaleźliśmy (im dalszy skok tym lepsze noty sędziowskie). Jeśli pionek upadł, losujemy z osobnych stosów not dla skoku nieudanego. Zdarza się również, że skoczymy niejako w trybuny
, czyli poza planszę. Wówczas skok uznaje się za nieudany i nie otrzymujemy punktów. Wygrywa ten z graczy, który po trzech seriach ma najwięcej punktów, najsłabszy skok się nie liczy. Czy to nie proste?
Dla jednych zaletą, dla innych wadą może być to, że partia skoków zajmuje w porywach (wiatru) dziesięć minut. Troszkę to mało, ale taki już urok tej gry. Wada Skoków to zbyt wąska plansza zeskoku, która sprawia, że przy niewprawnych graczach 75% skoków nie zostaje zaliczonych, co dla owych graczy jest irytujące. Prawda jest też taka, że większość graczy nie potrafi wiele zdziałać w tej grze – nie potrafi odpowiednio pstryknąć i kończy się to wyzwiskami pod adresem gry, zanim na dobre się ona rozpocznie.
Skoki to specyficzna gra imprezowa, do której są potrzebni gracze potrafiący rozbawić resztę. Samo mechaniczne pstrykanie byłoby nudne, ale gdy pobawimy się jednocześnie w komentowanie skoków rodem z relacji telewizyjnych, gra wiele zyskuje. Wadą – przy wyrównanych graczach – są zbyt odległe od siebie losowane wartości kart not sędziowskich. Stara się to równoważyć dostępny w grze tryb profesjonalny. Moim jednak zdaniem jest on dosyć absurdalny. Mierzy się tam linijką odchylenie zawodnika względem skoczni, jednak kto z nas jest w stanie tak precyzyjnie pstryknąć by zaplanować jak ustawiony będzie zawodnik? Moim zdaniem decyduje o tym czysty przypadek.
Pomimo tych wad, gra bardzo mi się podoba. Może to dlatego, że prawie nigdy w nią nie przegrywam i chyba rozgryzłem jak należy odpowiednio pstrykać skoczków. Gdybym miał oceniać grę tylko i wyłącznie na podstawie mojej własnej, subiektywnej opinii dałbym z pewnością notę 4, może nawet 4+. Jednak nie mogę pozostać obojętny na opinie niemal wszystkich osób, z którymi przyszło mi skakać
(a było to na przestrzeni kilkunastu partii niemal trzydzieści osób). Wśród nich bodaj nikt nie ocenił skoków pozytywnie, a większość wręcz zmieszała je z błotem, kwitując, że tak słabej gry to dawno nie widzieli
. Skoki to fajna, tania gra, ale cóż poradzić, gdy głos tłumu chce inaczej? Wystawiam 3+, windując nieco, bo podejrzewam, że jakby pisał tę recenzję któryś z moich współgraczy, ocena byłaby niższa.
Tytuł: | Skoki narciarskie |
---|---|
Autor: | Adam Kałuża |
Grafika: | Sławomir Maniak, Michał Zieliński, Michał Oracz |
Wydawca: | Portal |
Ilość graczy: | 1-8 (realnie 1+) |
Ocena: | 3+ |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz