Sępy – recenzja

sepy

Cichowlasa i Rostockiego poznałem przy okazji lektury antologii Trupojad. I o ile opowiadanie tego drugiego było całkiem niezłe, pierwszy niczym mnie nie zachwycił. Po cichu liczyłem na to, że zbiorek Sępy pozwoli mi zweryfikować nieco zdanie na temat obu pisarzy, lecz niestety moje sądy raczej się nie zmieniły.

Zacznę od końca, bo od rozdziału, w którym obaj panowie piszą o tym, dlaczego zdecydowali się razem wydać tomik. Zwykle brakowało mi tego w innych łączonych antologiach, więc niewątpliwie pojawienie się takich informacji jest zaletą tej książki. Podobnie jeśli chodzi o okładkę, która jest sugestywna, nieco mroczna i na pewno znakomita dla horroru.

Nie bez kozery pisałem o okładce, a nie wydaniu, bo ku mojemu zdziwieniu Fabryka Słów tym razem nie stanęła na wysokości zadania. Konkretnie mam spore zastrzeżenia do korekty, która przepuściła takie potworki jak zdublowane wyrazy, brak kropki na końcu zdania, czy rażące w oczy wyrażenia potoczne (a może to tylko ja jestem uczulony na zjadliwe i chłopaki musiały?).

A co jeśli chodzi o samą treść? Cóż, zaczyna się nieźle, shortem Pięknoduch, który jest chyba najlepszym tekstem tego tomiku. Potem mamy niezłą historię opiekuna umierającej staruszki, która koniecznie chce się wybrać na Bal w Blankense, ciut lepsze, choć bardzo przewidywalne o Życzeniu, które ma okropną właściwość, że się spełnia i nowelkę Odnaleziona, która ma w sobie równie niewiele świeżości, ale jest za to dobrze napisana.

Potem jest już tylko gorzej – może wyłączając opis zamieci śnieżnej w Höllewand, z odrobinę, mam wrażenie, niewykorzystanym potencjałem, i tytułowe Sępy, które odrzuciły mnie nieco estetyką narracji. Skądinąd zresztą jak najbardziej uzasadnioną. Co jeszcze? Opowiadań jest piętnaście, więc każdy raczej znajdzie w nich coś dla siebie. Przynajmniej jeśli chodzi o miłośników horroru.

Do najsłabszych opowiadań Sępów niewątpliwie należą Kareta dam – opowiadanie do bólu przewidywalne i bez konkluzji, o hazardziście, do którego ręki lgną wszystkie damy z pokerowej talii, Pobite gary o wyeksploatowanym do cna motywie prawdziwego zabójcy, który wplątuje się w zabawę w zabijanie oraz naiwna historia Kamienicy na Lodowej, którą po lekturze określiłbym mianem nowelki o niczym.

Na szczególną uwagę zasługują jeszcze dwa teksty napisane wspólnie przez obu autorów. Pierwsze z nich to Armagedon twenty/twelve. Pomysł niezbyt świeży, realizacja taka sobie. Trudno powiedzieć coś więcej na ten temat. Zupełnie inaczej jest z drugą historią, która opowiada o pisarzu horrorów, którego dopadła twórcza Niemoc. Pomysł, choć też do nazbyt oryginalnych nie należy, jest jeszcze w porządku. Całość napisana jest całkiem zgrabnie, ale miejscami dialogi robią się bardzo drewniane, a pomysły autorów naciągane. Zaczyna się nieźle, ale im dalej, tym gorzej. A całość można podsumować jako horror z happy endem. Coś mi w tym nie pasuje…

Ogólnie trudno mi się oprzeć przed podziałem tego tomiku na dwie części, niestety potwierdzające moje zdanie sprzed lektury zbiorku. Jacek M. Rostocki stracił poprzez publikowanie wspólnie z Robertem Cichowlasem. Opowiadania tego drugiego są mało pomysłowe, miejscami naiwne i przewidywalne. W tekstach Rostockiego brakuje mi pazura. Pomysły są niezłe, język co najmniej dobry, ale całości brakuje czegoś, co powodowałoby, że czytelnik o tych tekstach pamięta dłużej. Po lekturze zbiorek powędrował na półkę i jestem pewien, że po kolejnych dwóch przeczytanych książkach nie będę pamiętał, o czym był.

Tytuł: Sępy
Autorzy: Robert Cichowlas, Jacek M. Rostocki
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2009
Stron: 504
Ocena: 3-
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.