Twórcy gry Risen 2 zdecydowali się pójśc w kierunku, który dotąd niezmiernie rzadko obierali inni twórcy gier cRPG. I chociaż nie można mówić o przesycie gier spod znaku fantasy, pirackie klimaty z pewnością odświeżyły ten tytuł, i nadały mu niepowtarzalne cechy. A to z kolei pozwoli mu umocnić markę, która ma ambicje zastąpić serię Gothic.
W ten sposób miłośnicy morskich opowieści, znajdą w tej grze sporo dla siebie, nie odcinając się od gatunku lubującego się w rozwijaniu postaci w miarę zdobytego doświadczenia. Co się na to składa? Poszukiwanie skarbów, pojedynki, bezludne wyspy, kradzieże statków, zdrady, pułapki i tratwy, a także tajemnicze artefakty i walka z nieprzychylnymi morskimi demonami. Szczerze mówiąc, zabrakło chyba tylko bitew morskich z abordażami.
Naszego bohatera – na jego wybór nie mamy żadnego wpływu, jak przystało na grę, która jest spadkobierczynią serii Gothic – poznajemy jako bezimiennego moczymordę, w jednym z przyczółków Inkwizycji na skraju świata, zniszczonego w wyniku wydarzeń znanych nam z poprzedniej części. Nad ocalałymi resztkami, pięknej niegdyś krainy, zawisło jednak nowe niebezpieczeństwo, więc bohater zmuszony jest wziąć się w garść i wyruszyć na poszukiwanie artefaktu, który pozwoli mu stanąć do walki z Marą – krwiożerczym demonem. Był on niegdyś został zaklęty w kamień, lecz teraz przebudził się, i pała rządzą zemsty oraz przeciągnął na swoją stronę najsłynniejszych, żyjących piratów.
Przyznam szczerze, że rozpocząłem grę w niedługi czas po premierze i po spędzeniu przy niej kilku godzin, odłożyłem ją, i zająłem się innymi tytułami. Nie odrzuciła mnie, co prawda, ale zabrakło w niej magnetyzmu, który nie pozwoliłby oderwać się na dłużej. Być może miało to związek z dość liniowym początkiem, może ogólnymi niezbyt zachęcającymi wrażeniami, a na pewno z prostotą zadań, niedostatkiem punktów doświadczenia, które były niezbędne do rozwinięcia umiejętności, pozwalającymi osiągnąć jak najkorzystniejszy sukces, a także sporym podobieństwem do poprzednich gier niemieckiego studia.
Po jakimś czasie zdecydowałem się wrócić do gry i, po odczekaniu czasu potrzebnego na ściągnięcie olbrzymiej aktualizacji, ponownie do niej zasiadłem. I od pierwszych chwil dałem się porwać pirackiej przygodzie… Nie potrafię stwierdzić czy to zasługa przerwy, którą uczyniłem, czy też aktualizacji, którą przygotowali twórcy gry? Fakt pozostaje faktem, że teraz grałem w zupełnie inną grę, czyli taką, jakiej oczekiwałem od samego początku.
W porównaniu do poprzedniej części, mechanika została gruntownie przebudowana. Uczyniono to na potrzeby zmiany klimatu, pojawiły się atrybuty i umiejętności, które lepiej charakteryzują pirata, jaki staje się oddany pod naszą opiekę bohater. Podstawowych współczynników jest pięć – broń biała, broń palna, wytrzymałość, cwaniactwo oraz voodoo – i wszystkie są w jakiś sposób powiązane z walką, która oprócz przynoszenia i przenoszenia różnych przedmiotów, jest zasadniczym celem wszystkich zadań. Każdy z atrybutów ma przypisane trzy umiejętności – dla pierwszych dwóch są to biegłości w posługiwaniu się różnymi rodzajami broni danego typu, wytrzymałość przekłada się na odporność na działanie broni palnej, broni białej i umiejętność stosowania zastraszenia, cwaniactwo to atrybut wyjściowy dla złodziejstwa, wykorzystywania własnej elokwencji do przekonywania napotkanych osób oraz stosowania tzw. podłych sztuczek
, czyli przydatnych w walce nieczystych zagrań, które osłabiają lub dodatkowo ranią przeciwników. Voodoo zaś dzieli się na dwa rodzaje magii oraz umiejętność przyrządzania eliksirów czasowo zwiększających wartości atrybutów i umiejętności. To jednak nie koniec, bowiem o ile biegłość i podnoszenie współczynników dzięki punktom doświadczenia (tu nazywanych chwałą), o tyle za gotówkę można nauczyć się jeszcze pięciu na każdą biegłość zdolności – w tym takich przydatnych rzeczy jak kowalstwa, kradzieży kieszonkowej, ważenia alkoholu (to właśnie napitki procentowe pozwalają, oprócz zwykłego pożywienia, podnosić podupadłe zdrowie) i wielu innych.
Z grubsza wydaje się to systemem przemyślanym i pozwalającym rozwinąć postać w sposób równie dowolny, co skuteczny, tak, aby nie było problemu z zakończeniem gry. Osobiście, jako osoba, która zawsze stara się wykonać wszystkie zadania, stwierdziłem, że do zakończenia Risen 2 nie jest potrzebne wydawanie wszystkich punktów chwały. W pewnym momencie postać staje się wystarczająco mocna, aby walki przestały stanowić wyzwanie. No chyba, że na postać gracza rzuci się cała wioska tubylców, co ma miejsce w grze, najwyraźniej na skutek jakiegoś błędu.
W praktyce bardzo łatwo stwierdzić, że nie wszystkie zdolności i biegłości są tak samo przydatne, a ponadto linia fabularna zmusza gracza do wyboru, czy dostać dostęp do nauczycieli mogących wtajemniczyć nas w magię voodoo, czy wyszkolić w posługiwaniu się muszkietami (odpowiednio opowiadając się po stronie tubylców lub inkwizycji). Prawda jest jednak taka, że można zrezygnować z rozwijania tych opcji i inwestować wyłącznie w broń białą, aby stać się niepokonanym herosem wody stojącej, płynącej, słodkiej i słonej. Wracając jednak do cech drugo- i trzeciorzędnych, umiejętność zastraszania jest bardzo klimatyczna dla złego pirata (o chłopięcym głosie Jacka Kopczyńskiego), jednak nieporównywalnie mniej korzystna dla rozwoju postaci. O ile na przykład, złotousty pozwala osiągnąć wiele rzeczy na skróty, o tyle zastraszanie również, ale jednocześnie uniemożliwia zdobycie dodatkowych punktów chwały, poprzez odcięcie dostępu do niektórych pomniejszych zadań. Czasem nieużycie zastraszania, oznacza poniesienie dodatkowych kosztów, ale każdy, kto miał do czynienia z grami fabularnymi, wie, że rzadko zdarza się sytuacja, aby dodatkowe punkty doświadczenia dało się korzystnie przeliczyć na pieniądze. Podobnie ze zdolnościami – po wykupieniu Dość gadania!
(czyli niespodziewany strzał w głowę rozmówcy), możemy zastosować ją w dosłownie kilku przypadkach przewidzianych przez twórców gry, które i tak zakończyłby się walką (choć nie było takiej możliwości przed walką z Garcią – jednym z piratów, z którym starcie było szczególnie ciężkie i którego – wolą twórców gry – nie można było uniknąć).
Balans gry, rozumiany jako niewspółmierność korzyści, wynikających z obrania różnych ścieżek rozwoju, to nie jedyna i nie największa wada tej produkcji. Za największą odpowiada jednak polski wydawca gry, firma Cenega, gdyż jest to jakość polonizacji. Nie boję się stwierdzić, że gra Risen 2 doczekała się jednej z najgorszych polskich wersji językowych wśród wszystkich gier, w jakie grałem, wliczając w to także pewną starą przygodówkę, gdzie bodaj dwóch panów podkładało głosy wszystkim postaciom (także kobietom), pozwalając sobie na podgrywanie
. Ale tak już bywa, gdy lokalizację zleca się praktykantom, bo inaczej takich głupot, jakie widzimy na ekranie, nie da się wytłumaczyć. Tu jednak trzeba zaznaczyć, że dotyczy to napisów w grze – voice acting też nie należał do najlepszych, ale przynajmniej nie było w nim większych przekłamań. Ale po kolei. Przede wszystkim twórcy polskich głosów korzystali z innych skryptów niż wyświetlane na ekranie, co powoduje, że rozbieżności między tym, co czytamy, a tym, co widzimy, były bardzo duże i zaburzały płynność odbioru. Pojawiły się też skrajne przekłamania w przekładzie – na przykład pozorna zgoda na wynajęcie pokoju, podczas gdy zgoda nie została nam udzielona itp. Okazjonalnie mieliśmy też do czynienia z rozbieżnościami nazewnictwa (feniks w miejscu ognistego ptaka) oraz potworkami przekładu (żywa roślina o nazwie sproszkowany mak). A najgorsze, że podobne rzeczy spotykało się na każdym kroku. Cenega, co prawda wypuściła aktualizację do tego spolszczenia, jednak trzeba je pobrać i zainstalować ręcznie, co może dziwić, szczególnie w kontekście olbrzymich aktualizacji ściąganych automatycznie przez Steama. Nie otrzymujemy o niej także żadnej informacji (ja na takową natrafiłem przypadkiem), więc trudno wymagać od kogoś, aby sam domyślił się, że ma odszukać łaty na stronie polskiego wydawcy.
Początkowo gra miała tendencję do pożerania mocy komputera, jednak po zainstalowaniu aktualizacji, dało się zauważyć znacznie mniejsze obciążenie maszyny. Wtedy też można było podkręcić ustawienia wizualne gry i zachwycić się przepięknymi efektami wschodzącego, i zachodzącego nad morzem słońca, a także innych całkiem udanych efektów graficznych. Pomimo, że grafika gry nie jest najlepsza, w zupełności wystarczy i nie powoduje odruchów obrzydzenia. Podobnie jest zresztą z oprawą muzyczną – nie odpycha, ale też nie cechuje się niczym szczególnym, toteż ani nie zapada w pamięć, ani nie jest czymś, do czego po zakończeniu gry, chciałoby się wrócić.
Grę Risen 2 można uznać za udaną produkcję, ale dopiero po dotarciu do wszystkich aktualizacji i zainstalowaniu ich. Szkoda, że na czas premiery, całości zabrakło niemieckiej solidności, bo wierzę, że przez to od tej produkcji odbiło się wiele osób, które z pewnością doceniłby efekt finalny. Zresztą niemiecki sznyt widać także w samej grze – wszystkie zadania i dialogi są poprowadzone tak prosto, że po zakończeniu rozmowy i wybraniu jednego z dwóch najczęściej sposobów realizacji zadania, nie pozostaje nic, do czego warto byłoby wracać. Wykonywanie wszystkich zadań w grze wyjaławia ją, a przy tym nie jest to produkcja szczególnie rozbudowana i w oczy rzucają się elementy, które zostały z całości wycięte, celem dodania ich w postaci dodatkowo płatnych rozszerzeń. Czasami też, jak na przykład w świątyni ognia, brakuje wykończenia. Po to było wykonywać dużą część kampanii na jednej z wysp, aby na koniec otrzymać dostęp do ukrytej lokacji (ok. 10% powierzchni wyspy), w której znajdują się dwa potwory, dwie rośliny i jeden zakopany kufer?
Mimo wszystko, czasu poświęconego na Risen 2: Mroczne wody nie uważam za zmarnowany. To solidna produkcja, która potrafi zaciekawić i do samego końca nie nudzi. Niemieckie studio po raz kolejny pokazało, że potrafi robić dobre gry cRPG i wprowadzać nowe ciekawe pomysły – jak na przykład małpę i papugę – jednak to wciąż nie jest gra, z którą będzie się kojarzyło Piranhę Bytes, bo nadal pozostaje w cieniu Gothica. Niestety, gry coraz częściej robione są pod okazjonalnych graczy, co znacznie je spłyca i nie pozwala im dorównać klasykom gatunku. Jednak w swojej kategorii, Risen 2 to produkt, którym warto się zainteresować i może nawet oczekiwać kontynuacji.
Tytuł: | Risen 2: Mroczne wody |
---|---|
Producent: | Piranha Bytes |
Wydawca: | Cenega |
Rok: | 2012 |
Platformy: | PC, X360, PS3 |
Ocena: | 4= |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz