Opowieść o dwóch takich…

Prolog

Do sali biesiadnej „Pod Świńskim Ryjem” spokojnie wszedł wysoki mężczyzna. Odziany był w długą, czarną szatę, sunącą po ziemi przy każdym jego kroku; kroku zdecydowanym, a zarazem pełnym gracji. Jego oczy skrywał szeroki, nisko opadający kaptur.

Gdy przybysz stanął przed barem, gruby gospodarz spojrzał na przypasany do boku gościa długi miecz i nerwowo przełknął ślinę.

– Nocleg – rzeczowo i chłodno rzuciła postać w czerni, a potem położyła tuż przed twarzą właściciela szynku sakiewkę. Ten, choć niechętnie, wziął mieszek, po czym położył na blacie klucz. Bał się. Wiedział, czym grozi danie schronienia temu indywiduum.

Przybysz wspiął się po schodach na piętro. Pozostali goście szynku, zarówno drobne łotrzyki, jak i bardziej trzeźwi pijacy, schodzili mu z drogi. Mężczyzna wszedł do jednego z pokoi i zamknął się w środku na klucz.

Parę minut później do gospody wpadła grupa królewskich strażników z paladynem na czele. Kilka jawnogrzesznic natychmiast czmychnęło na górne piętro, pozostawiając swych niedoszłych klientów.

Rycerz rozejrzał się gniewnie po pomieszczeniu, a następnie zdecydowanym krokiem ruszył w stronę karczmarza. Otyły człowiek marzył, by umknąć jakoś przed wzrokiem obrońcy prawa, jednak ten chwycił go za fraki i z łatwością uniósł na wysokość swojej twarzy.

– Gdzie on jest?! – Ryknął wprost w twarz szynkarza, który natychmiast zbladł.

– Na… na górze – wyjąkał z przestrachem.

– Głupiec – syknął paladyn i puścił karczmarza. – Za mną – rzucił w kierunku swoich ludzi.

Kilka chwil później wszyscy stali przed zamkniętymi drzwiami do kryjówki tajemniczego przybysza. Silny kopniak rycerza utorował im drogę.

– Czekałem na was… – wysyczał siedzący na łóżku mężczyzna. Od czasu swego przybycia nie zdjął opadającego na oczy kaptura.

– Z rozkazu królowej, masz iść z nami… – powiedział nerwowo paladyn. Na twarzy przybysza pojawił się złośliwy uśmiech.

– A jeśli odmówię? – spytał pewny siebie.

– Mamy użyć siły… – odparł rycerz i wyciągnął miecz. To samo uczynili jego ludzie.

– W takim razie… – zaczął odziany na czarno, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując białe jak mleko zęby. – Walczmy.

W jego dłoniach pojawił się miecz.

Do walki jednak nie doszło, zamiast tego między zgromadzonych wbiegł gospodarz z bojowym okrzykiem „STOP!” na ustach…

– Książę – zwrócił się do przybysza. – Czy możesz bić się z gwardią swojej matki, jaśnie pani Królowej, gdzieś indziej? – Spytał spanikowany właściciel szynku. – Nie żebym miał coś przeciw, ale… – dodał szybko z pokorą. – Ale… ubezpieczeniowcy się na mnie wypną, jak znowu coś zniszczycie… Piąty raz w tym miesiącu… – Karczmarz był na skraju załamania.

– A właśnie, książę… – Zaczął paladyn. – Czemu za każdym razem uciekasz przed narzeczoną w to samo miejsce? I nawet pokoju nie zmieniasz… – Dokończył z nutą żalu w głosie.

Tajemniczy mężczyzna zrzucił kaptur z głowy, ukazując młodzieńczą, elfią twarz. Jego długie blond włosy opadły aż do ramion, a lazurowe oczy rzuciły błysk gniewu.

– Wydawało mi się, że pomyślicie, że schowałem się gdzieś indziej. Ale wy pomyśleliście, że ja tak pomyślę, że wy pomyślicie, że… eeee… iii… i się pogubiłem – chłopak się speszył.

– Ja nie rozumiem – powiedział jeden z żołnierzy drapiąc się po głowie.

– No… Dość tej zabawy, proszę z nami Wasza Wysokość – rzucił zrezygnowany paladyn.

– Wasze niedoczekanie, szybciej skonam niż się z nią ożenię! – ryknął elf i szybkim susem przyskoczył do okna.

– Jakby tak się stało, wszystkim by się łatwiej żyło – od niechcenia rzucił jeden ze strażników, a reszta mu przytaknęła.

– Proszę nie robić głupstw – powiedział dość spokojnie rycerz, próbując chwycić młodzieńca za rękę.

Ten jednak gwałtownie się odsunął. Chciał chyba zrobić jakiś akrobatyczny manewr, ale zamiast tego zaplątał się we własną szatę i tylko fiknął niezgrabnego kozła, rozbijając plecami okiennicę i wypadając na zewnątrz. Krótki lot skończył się dość miękko, ale bardzo upokarzająco, w świńskim chlewie, twarzą w grząskim, lepkim błocie…

– Idiota… – rzucił paladyn wyglądając przez dziurę.

– Dobrze, że mamy matriarchat… – dodał Karczmarz.

Prolog II

Po tym bezsensownym i głupim wstępie, który nijak ma się do tej historii, warto by coś zacząć… Historia ta miała swój początek na posterunku rejonowym straży miejskiej numer 15 w Talarze – mieście królewskim. Gdybyście wtedy weszli do budynku, od razu usłyszelibyście coś w stylu:

– Jak to odprowadzony na parking!? – Okrzyk miał formę raczej zarzutu niż pytania.

– Normalnie – z niebywałą wręcz obojętnością odparła recepcjonistka, nie przerywając picia wywaru z jakichś brunatnych otrębów (o prawdziwej kawie nie mogło być mowy, straży brakowało funduszy).

– Ja protestuję! – ryknął paladyn…

Oto paladyn Edward, młody funkcjonariusz, którego nadgorliwość jest wprost proporcjonalna do braku jakichkolwiek kwalifikacji, a zwłaszcza kwalifikacji do jazdy…

Tak, wiem, że wielu innych pisarzy opisuje historie rozhukanych, młodych nieudaczników, którzy potem poznają swoją miłość i zostają bohaterami… Ale nie ja. Edward, choć nie mówię, że wcześniejszy opis do niego nie pasował, nie jest głównym bohaterem tej opowieści.

– Prawo jazdy i karta konia – beznamiętnie rzuciła recepcjonistka, łypiąc na chłopaka jednym ze swoich żabich oczu.

Nazywa się H.E.L.G.A. (Naprawdę: Hlodwiga, Eleonora Lawinowa Górno – Altowa) i była krasnoludką. Zdecydowanie najbrzydszą krasnoludką, choć w jej rasie jest naprawdę duża konkurencja o to miejsce… Zatrudnienie jej w recepcji było najlepszym posunięciem szeryfa Wilfreda, znacznie ułatwiło to bowiem pracę funkcjonariuszom i to bynajmniej nie ze względu na jej kompetencje… Których zresztą nie stwierdzono. Swoim wyglądem i charakterem potrafiła odegnać większość klientów tej zacnej, państwowej placówki, tym samym zmniejszając ilość pracy, która spadałaby na głowy biednych, i tak zapracowanych strażników.

Ona też nie była główną bohaterką, tak samo zresztą jak śpiący nieopodal śledczy oraz grający w karty dowódcy oddziałów prewencji, czy też nawet dłubiący w nosie oficer sił drogowych… Słowem, nikt z obecnych na tym posterunku.

Wróćmy jednak do rozmowy oficera Edwarda z panią H.E.L.G.A. – ą. (O zgrozo panią! Nie panną!)

– Oto one – powiedział Ed, podając dokumenty. Był już ostro poirytowany.

– Jeździsz na koniu cywilnym? – pytała dalej obojętna recepcjonistka.

– Tak, służbowego mi zabraaa… znaczy, ten, no… na akcji straciłem… he he… – jego irytacja ustąpiła zażenowaniu.

– Trzysta złotych monet i można odebrać konia z parkingu za posterunkiem – powiedziała i wyjęła spod biurka gazetę „Głos Herolda”. Zaczęła czytać artykuł o chłopcu z największą na świecie kurzajką.

– Ale ja jestem funkcjonariuszem – żałośnie pisnął chłopak.

– Dla mnie, serdeńko, to ty możesz być nawet królową. Koń był źle zaparkowany. – Powiedziała i wróciła do czytania.

– Ale… – zaczął błagalnie młodzieniec, zaowocowało to jednak tylko tym, że krasnoludka zamknęła okienko recepcji i wywiesiła tabliczkę z napisem: „Przerwa, życzymy miłego dnia”. Pod spodem ktoś dopisał krzywymi, kulfoniastymi literami: „znaczy się, że do domu, hołoto niemyta”.

Paladyn jeszcze raz smutno spojrzał na H.E.L.G.A. – ę, a potem obrócił się i poczłapał zrezygnowany w kierunku wyjścia. W tym samym czasie, gdzieś na polu, poza Talarem stał se ino chłop, co go wołali Joncuś. Łopierał się łon ino na trzonku widłów wbitych w hołdę siona, se ino chłop łypnoł łoczami to wewto, to nazad, a potem przeciągle beknoł… On też nie należał do grona głównych bohaterów tej opowieści. Jeden z nich natomiast dokładnie w tym samym czasie minął się w drzwiach posterunku z Edwardem… Też był paladynem, jednak miał całkiem inną sprawę.

Autor7 Opublikowane przez:

5 komentarzy

  1. Gavrill
    2 czerwca 2008
    Reply

    malkontent?

    PROLOG – bardzo fajny, interesujący i śmieszny
    PROLOG 2 – trochę mniej fajny, trochę nie interesujący i trochę mniej śmieszny

    Ale o gustach się nie dyskutuje.

  2. Autor7
    7 czerwca 2008
    Reply

    Tu się nawet fabuła nie zaczęła…

    Prolog II jest prawdziwym stępem do Historii nie ma jednak większego znaczenia w ogulnej fabule

  3. Qin Shi Huang
    7 czerwca 2008
    Reply

    Świetne

    Na prawdę świetne. Jestem pod wrażeniem.
    Mnie też jakoś prolog 1 bardziej sie podobał… ale to zwykły efekt psychologiczny. Najbardziej podoba sie nam to co pierwsze 😛
    Świetnie napisane. Fajny pomysł i inteligenty humor. Oto jest to co kocurki lubią najbardziej 😀
    Ze zniecierpliwieniem czekam na następne części.

  4. Autor7
    24 czerwca 2008
    Reply

    Staram się…

    Co do dalszych części wybaczcie, że tak długo trzeba na nie czekać… ale ostatnio trochę pracowałem nad szczegółami dotyczącymi Świata dziewięciu… No wiecie, postacie, lokacje, geneza powstania… kolejna część będzie wkrótce.

  5. Autor7
    3 sierpnia 2008
    Reply

    No to długo oczekiwana część pierwsza wreszcie skończona

    Nie jest tego dużo ale już niedługo się pojawi… jeszcze tylko korekta…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.