Pozycja literatury fantastycznej w naszym kraju z roku na rok się umacnia. Najlepiej widać to na przykładzie książek zza naszej wschodniej granicy. Jeszcze kilka lat temu znalezienie takowych wymagało wysiłku, a ich fani chodzili mocno wyposzczeni. Dziś w rosyjskojęzycznych pozycjach możemy przebierać do woli. Jedną z najnowszych jest Nocny obserwator Olega Diwowa. Książka dobra, ale bez rewelacji.
Początek od razu przywodzi na myśl rodzimego Wędrowycza. Reporter z Moskwy, Andriej Łuzgin, przyjeżdża na wypoczynek do małej wsi, w której ma domek po babci. Sielskie klimaty, dużo bimbru i przeklinania. Innymi słowy: raj na ziemi. Wrażenie psuje tylko dziwny zwierz, polujący w okolicy. Potworek szybko zostaje schwytany, jednak to dopiero początek problemów. Wilkołaki, wampiry i ludzie, wszyscy z jakimiś problemami – oto, co nasz czeka.
Pomysł na fabułę miał Diwow niezbyt oryginalny. Ileż to razy widzieliśmy ogarniającą miasto plagę wampirów, którym przeciwstawić się może tylko mała grupka wtajemniczonych? Setki. Mimo to nie powiem, że Nocny obserwator jest tym jednym razem za dużo. Pomimo wtórności, historia poprowadzona jest sprawnie i wciąga (choć nie do tego stopnia, by zapomnieć o świecie zewnętrznym). Duża w tym zasługa postaci, zarówno tych ludzkich, jak i przedstawicieli innych ras.
Wampiry u Diwowa to nie superbohaterowie, których nic się nie ima. Wręcz przeciwnie. Im więcej taki wampir wypije krwi, tym szybciej się degeneruje i umiera. Dłużej żyją ci, którzy zdołali się jakoś przełamać i odstawili napitki z wysoką zawartością żelaza. Nie ma ich jednak wielu, są więc z konieczności samotni, rozdarci między dwoma światami. Nie inaczej jest z ludźmi, którymi pisarz obsadził główne role. Każdy w tej książce jest w taki czy inny sposób skrzywiony. Czytelnik ma zaś możliwość obserwowania, jak bieg wydarzeń na nich wpłynie. Ostatnie zdanie z tyłu okładki mówi, że Nocny obserwator okazuje się przede wszystkim opowieścią o wyborze drogi
i to chyba najlepsze podsumowanie, jakie można wymyślić. Szkoda tylko, że w ostateczności każdy wybiera właściwą.
Na tym polega problem tej książki. Dobrzy są dobrzy, źli są źli i nikt tego nie zmieni. Nie byłoby to jeszcze nic wielkiego, ale w pewnym momencie finał staje się tak boleśnie oczywisty, że gdy docieramy do końca, można tylko westchnąć z rozczarowaniem. To z kolei sprawia, że choć Nocnego obserwatora czyta się szybko i przyjemnie, to dużo z niego w głowie nie zostaje. Rzemieślnicza robota bez przebłysku geniuszu.
Jeśli chodzi o wydanie, mam poważny zgryz. W książce jedną z bohaterek nazywa się zamiennie Katią bądź Kaią. Zmiana ta występuje tak często, że trudno mi jednoznacznie zwalić winę na korektę, ale znajomi rusycyści twierdzą, że ta druga forma nie powinna mieć miejsca. Poza tą jedną uwagą do tekstu nie mam zastrzeżeń. Strasznie nie podoba mi się za to okładka. Jest zbyt pstrokata, przeładowana bajerami i zwyczajnie kłuje w oczy.
Jak zatem widać, mamy do czynienia z raczej typową pozycją. Jej wyróżnikiem jest jedynie rosyjska dusza, pewnego rodzaju melancholia i skierowanie uwagi na bohaterów, a nie wydarzenia. Odkładając książkę na półkę nie miałem wrażenia zmarnowanego czasu. Inna rzecz, że nie korciło mnie również, żeby zanurzyć się w nią ponownie. Zatem solidna czwóreczka będzie odpowiednia.
Tytuł: | Nocny obserwator [Ночной смотрящий] |
---|---|
Autor: | Oleg Diwow |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok wydania: | 2009 |
Stron: | 456 |
Ocena: | 4 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz