Nieustraszeni pogromcy paskud wszelakich, część 2

Iwan i Maniek niestrudzenie zmierzali w kierunku Mysich Kiszek. No może nie aż tak niestrudzenie, bo po godzinie jazdy zgodnie stwierdzili, że są zmęczeni i nadszedł czas by coś przekąsić. Jak później stwierdzono, w nadleśnictwie okręgu Mysie Kiszki, w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęło: 5 dzików, 3 sarny oraz 6 wiewiórek.

– Pojedli, popili to wypie[BEEP!]ać – metaforycznie stwierdził Iwan.

Poszukiwacze przygód skończyli popas i przedzierając się przez szkielety skonsumowanych zwierząt, ruszyli w dalszą drogę. Nie ujechali nawet kilometra, gdy w oddali zauważyli cztery małe postacie przypominające dzieci. Gdy podjechali bliżej, mogli dosłyszeć rozmowę, a raczej kłótnię, tej czwórki.

– Frodo, jak mogłeś przehandlować Pierścień za dwa worki ziela fajkowego?!

– Nie wiem Samie, tak jakoś się stało. Saruman wyglądał na uczciwego dilera, a kiedy powiedział, że będę mógł pobawić się jego czarodziejską różdżką, straciłem kompletnie głowę – rzekł przygnębiony maluch, który najwyraźniej był powodem kłótni.

– Wóda i trawa już ci chyba kompletnie mózg przeżarły! Dwa worki! Za Jedyny Pierścień! Tyle razy bawiłeś się laską Gandalfa i jakoś nie musiałeś za to płacić!

– Wiem, wiem. Źle zrobiłem.

– No pewnie, że źle zrobiłeś. Gdyby tu był Gandalf to by ci wsadził kostur w tyłek i usmażył na wolnym ogniu. Za Jedyny Pierścień mogłeś wziąść co najmniej pięć worków ziela i do tego komórkę Sarumana, Palantir model 0666 z wbudowanym zestawem głośno-mówiącym, WAPem, GPRSem, SARSem, ABSem i poduszką powietrzną!

Pozostali dwaj malcy nie udzielali się w rozmowie tylko patrzyli na siebie pożądliwie. Czekali, aż ich towarzysze przestaną się kłócić, by móc udać się w bardziej ustronne miejsce.

– Merry, Pippin! Może byście się tak przestali gzić w myślach i ruszyli głową! – wyrzucił z siebie zdenerwowany Sam.

– Och Sam, jesteś taki seksowny kiedy się złościsz – stwierdził lubieżnie spoglądając na towarzysza Merry.

– O tak, staje się taki męski i władczy, niczym Gandalf – Pippin rozmarzył się o czarodzieju i jego czarodziejskiej lasce.

– Panowie, do ciężkiej cholery! Wyprawa nam tu się wali na głowy, a wam tylko dupy w głowie!

Merry i Pipin zaczerwienili się po czubki uszu, chwycili się za ręce i nucąc „Kolorowe sny kiedy ja, dotykam siebie…” odeszli w las.

– Jak Shire kocham, z kim ja musze pracować! Przywódca drużyny to ochlapus i przejarany narkoman, który by sprzedał własnych rodziców, gdyby ci nie utopili się po pijaku. Tamci dwaj pederaści też się do niczego nie nadają… – Sam, jak widać, był lekko załamany.

Malec chwycił pod ręce łkającego niczym dziecko Froda i wraz z nim ruszył za Merrym i Pippinem, którzy w leśnej głuszy zaczęli już wydawać dziwne odgłosy.

Iwan i Maniek, którzy byli świadkami tej osobliwej scenki, nie mogli wydusić z siebie słowa. Po chwili spojrzeli na siebie, wzruszyli ramionami i ruszyli dalej.


Nasi bohaterowie ujechali paręset metrów, gdy nagle zza leśnego zakrętu wyłoniło się czterech jeźdźców okrytych szczelnie w czarne szaty. Cała trójka przystanęła, gdy mijali Iwana i Mańka.

– Szajyr, Baginssss! – zasyczał przepitym głosem piąty z jeźdźców.

– Eeeeee, że szczym? – zapytał Iwan nie bardzo rozumiejąc swego rozmówcę.

– Szajyr, Baginssss!! – powtórzył niecierpliwie trzeci z dwójki zamaskowanych osobników.

– Szprechen zi dojcz? – zapytał w języku ludów zachodu Iwan.

– Szajyr, Baginssss!!! – niemal chórem zakrzyczało pięciu jeźdźców.

– Do ju spik inglisz? Parliwu franse? Gawarisz pa ruski? – Iwan nie należał do osób, które łatwo się poddają.

– Szajyr, Bagiinsss kur[BEEP!]aaaaaa! Pytam się do ciężkiej cholery, czy żeś Baginsa z Szajru widział, a ty się w je[BEEP!]nego poliglotę bawisz!! – czarny jeździec najwyraźniej nie należał do osób zbytnio cierpliwych.

– Zaczniesz gadać czy mam zacząć odcinać ci członki poczynając od tego najmniejszego? – trzeci z ośmiu jeźdźców miał jeszcze mniej cierpliwości. Widać dyskutowanie z przygłupimi rycerzami nie było ulubioną rozrywką niegdysiejszych królów.

– Aaaaaa to o to panom chodzi, mój pan myślał, że panowie to jacyś cucosiemcy nie znający nasego piknego jęsyka. Wielu takich po okolicy siem klęci, ponoć pod Górą Psesnaczenia, co my ją Pifną Górką nazywamy tak na malginesie, ma się coś odbyć, ale nikt nie wie co. Wsyscy tam ściągają co by sopie chyba miejsca w pierfszym szędzie zająć. Jeśli panofie kcom to ja mogem naskicować mapę co by się panom po drodze nie zbłądziło, bo wiece, ludzie gadajom, że po okolicy szwędają się jakieś podejżane typy co wypytują podróżnych o jakieś dzifne rzeczy. – Maniek jak zwykle miał tyle taktu i spostrzegawczości co betoniarka.

– Kur[BEEP!]a, nie wytrzymam! Krwiiiiiiiiiii!!!!!!!! – jeden z jeźdźców najwidoczniej nie wytrzymał i zapragnął uwolnić osobnika wyglądającego jak beczka z kończynami od ciężaru jego nędznej egzystencji. Gdyby miał serce, to pewnie by był na skraju zawału.

– Ależ panowie, dlaczego od razu tak niekulturalnie? – Iwan chcąc nie chcąc starał się ratować swego towarzysza. – Mój przyjaciel tylko chciał powiedzieć, że nie spotkaliśmy żadnego Baginsa z Szajru, i że podoba mu się krój waszych strojów podróżnych.

– No to było tak od razu, krótko i węzłowato, a nie będzie mi tu jakiś tłusty kretyn bajdurzył o dupie Maryny.

– Hej, ja sopie wypraszam! – Maniek prosił się o śmierć. – Tylko nie tłusty! Phi! Ci niewychofani cucosiemcy. – Maniek rzucił pod nosem jeszcze parę niewybrednych komentarzy na temat bliskich kontaktów matek owych jeźdźców z końmi, ale ze względu na cenzurę inkwizycji, której, jak doskonale wiemy, nikt się nie spodziewa, pominiemy je.

Przywódca trójki jeźdźców rzucił jeszcze kilka obelg w kierunku Mańka i wraz ze swoimi czterema towarzyszami odjechał w kierunku skąd przybył Iwan i jego giermek.


Panowie ujechali kawałek drogi i niespodziewanie nastąpiła niespodzianka. W ich dalszym jechaniu przeszkodziła im grupa jeźdźców (już nie w czerni; ci byli w kolczugach, zbrojach płytowych, koszulach, spodniach, rajtuzach, bieliźnie, butach oraz innych akcesoriach garmażeryjnych stosownych z okazji wypadu do lasu), którzy zajechali ich od tyłu, to znaczy wyprzedzili i zajechali drogę.

– W imieniu prawa nakazuję wam stać! – pompatycznym głosem nakazał osobnik, którego wypolerowana zbroja płytowa była zapewne widoczna z kosmosu.

– To jakie jest to imię? A dlaczego nas zatszymaliście? A dlaczego mamy stać skoro już stoimy? A co się stanie jeśli się ruszymy? A dlaczego łaskafy pan robi się cały czerfony i wychodzą panu takie żyły na czole? – (nie)trzeźwo zapytał Maniek.

– Jesteśmy z Ochotniczej Wachty Fauny (& Flory) – wycedził przez zęby leśniczy (no bo jak go inaczej nazwać? Ochotniczy wachtownik?) – Poszukujemy zwyrodnialców, którzy kilka kilometrów stąd pozostawili szczątki kilkunastu zwierząt leśnych.

– A co im za to grozi? – zapytał Iwan przeczuwając, że to o nich chodzi.

– Zrobimy im z dupy jesień średniowiecza ma się rozumieć! – oficjalnym tonem zakomunikował leśniczy.

– Eeee no to my właśnie spotkaliśmy taką grupkę dziwnych typów, cali ubrani na czarno, mówili jakoś dziwnie i wypytywali o jakiś gatunek zwierzęcia. To pewnie, ci, no jak ich tam zwali, o już wiem… szataniści. Musieliście się z nimi minąć – zdolność improwizacji Iwana była wręcz niebywała.

– Dziękujemy obywatelu, niech mocz będzie z tobą – powiedział rozentuzjazmowany nadciągającą bitką leśniczy.

– Żyj długo i leniwie – odpowiedział Iwan prostując środkowy palec w charakterystycznym geście pożegnania.

Zbrojna bojówka nadleśnictwa odjechała w siną dal, a nasi bohaterowie mogli wreszcie kontynuować w spokoju swoją wędrówkę. Ponownie ujechali niecały kilometr, gdy nagle…

– Ekhm! – stanowczo odchrząknął Iwan.

…gdy nagle ich oczom ukazał się przydrożny napis „Mysie Kiszki – populacja (przekreślono i napisano „polucja”) 45 (to też przekreślono i koślawo napisano: „44,5 – po tym jak Heńkowi koń fjuta odgryzł”)”.

Iwan i Maniek wjechali do miasta z mocnym postanowieniem jak najszybszego schlania się do nieprzytomności…

Idanow Opublikowane przez:

13 komentarzy

  1. FLK
    22 grudnia 2005
    Reply

    ^_^

    To jest moja ulubiona część z serii ^_^

  2. Nimuee
    22 grudnia 2005
    Reply

    Poprostu świetne !!!!

    Czytając to można pęknąć ze śmiechu. Z niecierpliwością czekam na następne części.

  3. Iluvathar
    31 grudnia 2005
    Reply

    Hoho

    Nie mogę, popłakałem się ze śmiechu. Gratulacje dla autora

  4. Jarex
    7 stycznia 2006
    Reply

    buahahaha

    buehehehehe. oj nie no to jest wypasione!! lepsze od poprzedniej! heh, jesli kazda nastepna czesc bedzie lepsza to autor tych opowiadan powinien dostac nobla!! 😀 alez sie usmialem czytajc to 😀

  5. Drzewieccccc
    27 stycznia 2006
    Reply

    !!!!!!!!!

    Po przeczytaniu tegoż utworu uderzyłem w beke i już trzeci dzień przestać nie mogę.

  6. GIRMI
    29 stycznia 2006
    Reply

    SUPER

    ze śmiechu nadgryzłem blat biurka na kturym stoi monitor. Ekstra . PISZ DALEJ

  7. Kłaku
    12 lutego 2006
    Reply

    ze śmiechu zesraś się można

    napisz trzecią część

  8. Szkarłat
    9 marca 2006
    Reply

    Wywalone

    Opowiadanie zajebiste!! Gandalfuje, tak trzymać!!!!

  9. ktoś
    14 marca 2006
    Reply

    Wow

    no fajne…

  10. wernio
    27 marca 2006
    Reply

    super

    zajebisty tekst trzeba to przeczytać

  11. Conrad
    14 kwietnia 2006
    Reply

    super

    Super tekst!!! Kiedy następna część???

  12. Kiubon Barbarzynca
    3 października 2006
    Reply

    SSSSSSSSSSSSSSSSSSuperrrrrrr

    E u gienialne gratulacje piszcie dalej

  13. admirabilis-13
    17 listopada 2006
    Reply

    Zajebiste

    hehe. Chore. Czytam to od stycznia 2004 ale chyba nigdy sie nie zmęczę!!!!!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.