Nekromanta inaczej

Starszy, około sześćdziesięcioletni mężczyzna siedzi przede mną na zydlu, z uśmiechem opierając plecy o gorący piec. Pomarszczony i siwy, spoziera na mnie klarownym wzrokiem bystrego, rozumnego starca. Lico ma cokolwiek blade, lecz poza tym wygląda całkiem zwyczajnie. Pyta, czy napiję się czegoś, odmawiam jednak. Sam nalewa sobie aromatycznej wiśniówki do drogiej, kryształowej szklanicy, po czym ruchem ręki zachęca mnie, bym wreszcie zaczął. Nie ukrywam, żem jest nieco onieśmielony, zaiste jednak, dziś jest to w pełni zasadne. Nieczęsto wszakże mam do czynienia z podobną osobistością. Oto bowiem siedzę naprzeciwko nekromanty. Przed sobą mam człowieka, który para się najbardziej plugawą i najstraszniejszą profesją, jaką zna ludzkość.

I wcale nie wygląda strasznie.

W Starym Świecie Peter Olbracht, pisarz z imperialnego miesięcznika Imperial Beobachter, właśnie przeprowadza wywiad z nekromantą, który dla własnego spokoju woli pozostać anonimowy (wolę tę Tawerna RPG również uszanuje). Cóż, pozostaje mi życzyć mojemu koledze po fachu owocnej, udanej rozmowy i wrócić do swojego tekstu, z przyjemnością zresztą, bo temat jest całkiem ciekawy.

Walnąłem się wczoraj na kanapę i racząc się szklanką soku jabłkowego, ni stąd, ni zowąd, począłem rozmyślać nad tą jakże zawiłą i tajemniczą sztuką, zwaną powszechnie nekromancją. Oczywiście, mam umysł dość pokrętny, który lubi wywracać rzeczy do góry nogami, co powoduje, że świat codzienny, współczesny, tak do bólu realny i racjonalny, zawsze wzbogacam o elementy fantastyczne, rzeczy zarezerwowane tylko dla fantasy, natomiast światy fantasy wolę z kolei czasem zracjonalizować, uwspółcześnić, czyniąc je w ten sposób nieco bliższymi, bardziej prawdziwymi. Tak też było w przypadku powyższym.

Nekromancja… cóż to w gruncie rzeczy za nauka? Przywołajmy standardowy, klasyczny obraz znany z fantasy – stary, zgrzybiały (koniecznie brzydki) czarnoksiężnik bawiący się zwłokami (kto wie, czy nie nekrofil), mieszkający na kompletnym zadupiu, w strasznej ponad wszelkie pojęcie i bardzo, ale to bardzo mrocznej wieży, albo też w chacie z solidnie rozbudowanym podziemiem (także strasznym i mrocznym, jak wyżej). Ów staruch przebrzydły w zasadzie nie ma wiele do roboty, poza kombinowaniem nad nieśmiertelnością, z tym, że za bardzo mu to nie wychodzi, co go ze zrozumiałych względów irytuje. Swoją frustrację wyładowuje tedy wskrzeszając okazjonalnie jakiegoś zombiaka tudzież parę szkieletów, ale i to nudzi mu się z czasem. Po osiągnięciu odpowiedniego stanu umysłowego porąbania kupuje sobie Zestaw mały licz do samodzielnego sklejania i, po odprawieniu odpowiednich rytuałów i uzyskania przez SMS kodu koniecznego do dalszej zabawy, wreszcie się w niego zamienia. No i w zasadzie życia to mu wiele nie zostało, bo jeśli miał szczęście i za czasów jego względnie człowieczej postaci nie odwiedziła go żadna RPG-owa drużyna, to teraz niewątpliwie już to zrobi (po co zabijać nekromantę, skoro można poczekać, aż się zamieni w licza, a wtedy i skarbów ma więcej, i PD-ki też hojniej polecą). Tyle, jeśli chodzi o schematy.

Gdyby jednak pomyśleć nieco innymi kategoriami? Oto mamy nekromantę. Kim tak naprawdę jest ten człowiek? Czy koniecznie musi być złym, chorym psychicznie potworem? Warhammer tak właśnie nakazuje – z góry narzuca charakter. Pójdźmy jednak innym torem. Zamiast robić z nekromanty bestię, spróbujmy spojrzeć na niego jak na człowieka. Na człowieka, który z poświęceniem oddaje się nauce.

W gruncie rzeczy o nekromantach przeciętnemu człowiekowi niewiele wiadomo. Ot, wieści głoszą, że żyją samotnie, oddają się mrocznym praktykom, bezczeszczą zwłoki i rzucają zakazane zaklęcia. Ale to tylko gminne plotki. Ile w tym jest prawdy? Przyjąwszy nasz tok myślenia – niewiele. Ludzie są ciemni i bojaźliwi. Dla nich każdy samotnik to ktoś, kto może okazać się złowrogim czarownikiem. A gdy do tego dojdą pogłoski, że ów samotnik trzyma w domu zwłoki…

Tymczasem MG, jeśli ma odrobinę fantazji, może swoich Graczy przyjemnie zaskoczyć. Owszem, niech postawi im do rozgryzienia questa z nekromantą. Niech to jednak będzie nekromanta, którego polubią. Jak zachowają się Gracze, jeśli życie któremuś z nich uratuje (choć niechętnie, z obawy o zdemaskowanie) nekromanta? W przypadku typowo kameralnych sesji np. z dwoma Graczami, można pokusić się o scenariusz, w którym BG obudzą się w domu nekromanty, pod jego troskliwą opieką…

Nekromanta nie musi być potworem. Niech to nie będzie straszliwy, hołdujący śmierci mag, lecz całkiem zwyczajny człowiek, który po prostu stara się pchnąć naukę do przodu, podążając jedynie obcym dla większości ludzi torem. Owszem, pomocnik grabarza wykrada dla niego zwłoki z cmentarza. Ale jak inaczej ludzkość ma poznać tajniki budowy człowieczego ciała? Niech nekromanta pracuje nad przełomowym dziełem dotyczącym anatomii, niech jest lekarzem, który w swojej ciekawości i jasności umysłu dąży do zdobycia większej wiedzy, niż ta, którą zadowalają się jego koledzy. To nie skrzywiony psychicznie maniak, ale wielki uczony, którego ciemny lud po prostu nie rozumie. Anonimowy nekromanta w wywiadzie Petera Olbrachta ujmuje to tak:

(…) Ludzie zazwyczaj myślą, że nekromancja to nauka o tym, jak zapanować nad śmiercią. To nie do końca prawda. Ja wolę traktować ją jako gałąź medycyny. Owszem, nekromancja daleko bardziej wnika w kwestię śmierci i rozkładu, niż medycyna konwencjonalna, ale jeśli patrzeć na nią od tej strony, jest prędzej rozszerzeniem medycyny właśnie, niźli osobną nauką. (…) Myślę, że do tej nauki trzeba po prostu dojrzeć. Umysły wielu ludzi są jeszcze zbyt… ograniczone, by pojąć sens zadań, jakie sobie stawiamy. W gruncie rzeczy, nie różnimy się wcale od normalnych lekarzy. Po prostu idziemy o krok dalej. (…) Proszę sobie zadać pytanie – jakie jest marzenie każdego medyka? Czyż nie takie, by poznać siły, które powodują starzenie się? Czy jest na świecie lekarz, który nie chce odkryć, czym tak naprawdę są życie i śmierć? Nie spotkałem chyba jeszcze takiego, który nie chciałby poznać tej tajemnicy. To największa zagadka ludzkości, największa niewiadoma, do tego najbardziej frapująca. Nekromanci starają się ją odkryć, podobnie, jak medycy. Po prostu oni dążą do jej odkrycia na swój sposób, a my próbujemy swoimi metodami. (…)

Na stwierdzenie Petera, że medycy nie wykradają ciał z cmentarza, odpowiedział w ten sposób: Owszem, to fakt. Może się (…) wydawać, że jestem nieludzką bestią, potworem w ciele człowieka. I ja to rozumiem. Czy mi jednak pan wierzy, czy nie, ja również boleję nad tym, co robię. Źle czuję się z tym, że bezczeszczę zwłoki człowieka, które winny spoczywać w pokoju, aż zamienią się w proch. Taka jest jednak cena nauki i postępu.

Nekromanta to normalny człowiek, który myśli i czuje normalnie. W świecie pełnym zabobonów, strachów i uprzedzeń podąża po prostu swoją drogą mądrości i wiedzy. Aby wybrać tę właśnie drogę, trzeba być jednostką niezwykle otwartą i postępową. W gruncie rzeczy nekromanci odważyli się całkiem serio podjąć myśl o zahamowaniu procesu starzenia się i rozkładu komórek – i to w czasach odpowiadających naszemu średniowieczu! Nekromantą może też zostać medyk, który utracił ukochaną osobą: czy to żonę, czy dziecko, a może przyjaciela. Łatwo wyobrazić sobie pogrążonego w bólu człowieka, który poświęca życie zakazanej nauce w nadziei, że ktoś kiedyś uniknie losu jego i osoby mu bliskiej. Co zaś się tyczy zombi, nasz nekromanta stara się (…) nie powoływać zombi do życia częściej niż to konieczne. Oczywiście trudno tu mówić o życiu, bowiem są to istoty z definicji martwe. W ich ciałach zachodzą jednak pewne procesy, które są dla mnie interesujące. Dzięki temu mogę testować na nich mikstury i preparaty, które sporządzam. Mogę też obserwować, jak funkcjonuje ludzki organizm, nie czyniąc nikomu krzywdy. Zombi nie są niczym innym, jak tylko polem do doświadczeń. Kiedy któryś z eksperymentów uznaję za zakończony, wówczas usypiam zombi natychmiast (…). Prawdopodobnie nigdy nie znalazłbym ludzi gotowych na to, by wystąpić w charakterze świnek doświadczalnych. Zombi doskonale spełniają tę funkcję.

Manipulowanie martwym ludzkim ciałem, wskrzeszanie zombi czy próby wydarcia śmierci choćby odrobiny jej władzy – wszystko to nam, żyjącym w normalnym świecie, może wydawać się nadnaturalne, chore i złe. Należy jednak pamiętać, że realia fantasy rządzą się odmiennymi prawami. Tam magia jest faktem niepodważalnym. Choć tylko nielicznym daje ona ogromne możliwości. Dla większości z nas zdolności nekromanckie to coś niemożliwego (wyznawcy voodoo siedzieć cicho!), dla mieszkańca świata fantasy to kwestia odpowiedniego wykształcenia. Owszem, w dalszym ciągu nekromancja pozostaje czymś tajemniczym i niemal nieosiągalnym… lecz już tylko niemal. Jeśli to sprawa stricte naukowa, dlaczego postrzegać ją jako zło? Dlaczego nekromanta nie miałby być dobry i nie wykorzystywać swojej wiedzy w dobrych celach? Nieco podobną perspektywę roztoczono w Diablo II, gdzie nekromanta nie jest istotą złą. On po prostu wykorzystuje magiczne moce inaczej i do osiągnięcia swojego celu również dąży w inny sposób…

Nekromanta, który okaże się dobry, może być dla drużyny RPG-owych wyjadaczy, przyzwyczajonych do pewnych ogranych schematów, bardzo ciekawym urozmaiceniem. Przede wszystkim jednak, taka postać może ich skłonić do myślenia i refleksji. Na wszystko bowiem można spojrzeć z innego punktu widzenia; wszystko, jeśli tylko się zechce, może wyglądać zupełnie inaczej. Jeśli MG zależy na tym, by gry fabularne były rozrywką jak najciekawszą i najbardziej rzeczywistą, powinien się nad tym zastanowić. Nie zawsze przecież zło jest oczywiste, nie zawsze też dobro to domena jedynie kryształowych bohaterów. Nekromanta to przecież taki sam człowiek jak ten czy ów BG. A w każdym człowieku drzemie pierwiastek dobroci, choćby najbardziej utajony i głęboko ukryty pod grubą skorupą, zbroją chroniącą wrażliwego i inteligentnego człowieka przed ciemnym i nieprzyjaznym światem…

Equinoxe Opublikowane przez:

10 komentarzy

  1. BLACKs
    31 maja 2008
    Reply

    Hmmm…

    Artykuł jest dobry. Przypomina mi motywacje postępowań nekromantów i złych czarodziejów, które bodaj były w Realms of Warhammer Sorcery. Ale Ameryki nie odkryłeś :P. Pomysł z „dobrym nekromantą” jest tak stary, jak ze „złym nekromantą”. Po prostu bardziej zapomniany i mniej wykorzystywany.

  2. Sihamaah
    31 maja 2008
    Reply

    Bardzo dobry artykuł 😉

  3. Imroo
    1 czerwca 2008
    Reply

    A ja gdzies czytalem…

    Wlasnie, a ja gdzies czytalem o nekromancji bardziej „konwencjonalnej” czyle uzyskiwaniu wiedzy od zmarlych… Probke takich nekramanckich zdolnosci podala chociazby Visenna przy spodkaniu z Korinem (to ci od Wiedzmina, dla nieobeznanych)

    A takze ktos gdzies wysmarowal artykol o pwedrownym nekromancie rozpaczliwie poszukojacego sposobu na przywrocenie do zycia swoich bliskich… Ten to jednak byl opentany mania przezwyciezenia smierci totez nie mozna nazwac takiego osobnika racjonalnym…

    Pozdrawiam
    Imroo

  4. czajs
    10 czerwca 2008
    Reply

    W pewnej książce…

    W książce „Miecz prawdy” (autor-Goodking Terry) a dokładnie w pierwszym tomie czytałem o pewien władca posiadał przedmiot nadający „prawie”:) nekromanckie umiejętności:

    był to sztylet…uśmiercając nim ofiary oprawca mógł uzyskiwać od nich różne informacje…mogli oni jednak odpowiadać jedynie „tak” i „nie”

    ale to chyba nadaje sie bardziej dla tego „złego” nekromanty:)

  5. tak to ja wuduista
    11 grudnia 2008
    Reply

    bleblebleee

    (wyznawcy voodoo siedzieć cicho!)

    nie byde! Niemożliwość = piekło ograniczonego umysłu. W Xaosie nie ma ograniczeń, póki ich sami nie narzucimy w myśl wąskiej percepcyi.

    23!

  6. Thurs
    13 grudnia 2008
    Reply

    ehehehe

    „Na stwierdzenie Petera, że medycy nie wykradają ciał z cmentarza, odpowiedział w ten sposób: Owszem, to fakt.”

    Zapomniałeś o studentach medycyny. 😀

  7. Remus de Savarro
    20 stycznia 2010
    Reply

    Nie do końca

    Dobry artykuł, ale niewyczerpujący tematu. Brakuje mi tu zdania z monastyru: „pokaż człowiekowi ile dobra może dać demoniczny dar, a twoja trzoda wzbogaci się o kolejną duszę”. Przecież zdecydowana większość Nekromantów zaczyna jako czarodziej z poczuciem misji, dobra etc. Jednak tylko najsilniejszy umysł jest w stanie przetrwać niekońćzące się widoki umarłych, ich pustych oczu i bezwładnych kończyn. Każdy, prędzej czy później, zatraci się w sztuce i stwierdzi „w końcu i tak wszyscy będą moi.” A wtedy idą w ruch piły motorwe 🙂

  8. Amerilias
    31 maja 2010
    Reply

    Ciekawe

    Zasadniczo to uważam że głupi gracz (tak tacy też są ) będzie czynił zło nawet paladynem . To nie narzędzie szkodzi ale to jak się nim posługuje . Problem z RPGami jest taki że przeciętny mistrz zamiast rozrysowywać możliwości wyboru i pokazywać ich konsekwencje będzie tkwił przy podręcznikowym podziale na Dobre i Złe co nijak ma się do życia ale ładnie wygląda w komiksach i zgadza się z jakąś tam tabelką .

  9. ...
    12 lipca 2010
    Reply

    Ogólnie rzecz biorąc artykuł jest dla tych co ulegają stereotypom i chociaż sam zawsze miałem nekromantów, którzy nie brzydzili się tym co robią, to zwykle miałem jakiś wątek z badaniami, albo tragiczną historią. Artykuł jak już mówiłem jest dla ludzi ograniczonych pewnymi stereotypami, więc nie wiele mi dał, ale na pewno jest przydatny.

  10. Sandos
    6 grudnia 2021
    Reply

    Sam na sesji raz wprowadziłem nekromantę. Były czarodziej kolegium jadeitu. Który na starość nie domagał i stwierdził że w sumie sługi szkielety to czemu by nie. I zadał jedno ważne pytanie drużynie. Czy magia jest zła? Całkiem sympatyczny starszy pan który no wspomaga się w codziennych sprawach swoimi sługami. Po krótkiej pogawędce opuścili jego chatkę w miłych stosunkach. Wszak nie każdy nekromanta sprzeciwia się naturalnemu biegowi rzeczy. A wyobraźcie to sobie. Czarodziej tradycji życia. Wokół wszędzie zielono. Musi nieźle kontrastować, ,kiedy bg pierwszy raz w życiu zobaczą szkielety uprawiające ogródek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.