Jadę moim srebrnym fordem rocznik 1936, jest jak nowy, bez trudu wyprzedzam jakieś ferrari z salonu. Sceny zmieniają się niczym w komiksie, jakby ktoś przewracał czarno białe strony, od czasu do czasu widać tylko pojedyncze barwne plamy. Myślę o tym co usłyszałem przed chwilą. Szef opowiedział mi historię trójki ludzi, pozornie ze sobą niezwiązanych, a jednak od razu wiedziałem, że coś w tym jest, coś jest nie tak. Wiedziałem, zanim jeszcze skończył mówić. Coś podobnego usłyszałem kiedyś od Quentina Tarantino, nazywał to Pulp fiction, a później sprzedał za grubą kasę pospólstwu. Obecne zdarzenia są chyba jednak trochę bardziej niezrozumiałe. Przeładowuję broń, już dojeżdżam do Sin City, Miasta Grzechu. Jeszcze nie wiem od czego zacząć. Muszę poukładać sobie wszystko w głowie, wiedzieć na czym stoję.
Ta trójka, oni o coś walczyli, rzucili wszystko, poświęcili swoje życie. Trochę to bez sensu, ale właśnie to jest to coś, co w tym jest. John Hartigan (pseudo Bruce Willis) 8 lat temu uratował jedenastoletnią wtedy Nancy. Wrobili go w morderstwo, niedawno wyszedł. Teraz nie żyje. Starzec musi umrzeć, żeby mogła żyć młoda dziewczyna. To uczciwa zamiana, a i dla mnie mniej pracy. Marv (zwany Mickey Rourke) nie daje się wrobić w zabójstwa prostytutek i przy okazji rozkwasza, podobno, ze dwie setki różnych ciemnych typków. Dwight (Clive Owen lub Król Artur) opowiedział się po złej stronie w wojnie o wpływy w mieście. Gdyby był z nami, byłby po stronie wygranych. Kto trzyma z dziwkami? Zresztą jedna z nich to podobno jego kobieta… dziwny człowiek. Słyszałem, że Frank Miller robi o nich komiks. Ciekawe. Już są tytuły nawet: The Hard Goodbye, The Big Fat Kill i That Yellow Bastard. Od oryginału odróżniają je tylko dymki, odgłosy i muzyka, zostały te wspaniałe, jakby rysowane tła. No i podobno klecha z kościoła będzie miał baki hehehe…
Zajeżdżam na miejsce. Farma. Ale coś tu się dzieje… nie. Coś tu się działo. Stosy trupów, pełno krwi i kończyn. Uuuu policja jeszcze tu nie trafiła, a więc to świeża robota Marva i Johna. Nie oszczędzali się chłopaki, rzeczywiście robiąc niezłą jatkę. Ciekawe, czy tak jak komiksowi bohaterowie brali na siebie dziesiątki strzałów i nic im nie było. No ale to w takich historiach jest najlepsze. Po śladach krwi trafiam do stodoły. No no no. Ktoś znów zaoszczędził mi pracy. Roark znajduje się w czterech pokojach jednocześnie. Jednym słowem masakra. Nie wiem czy chciałbym żeby moja dziewczyna choć usłyszała o tym, a co dopiero to widziała.
Wszystko to wyreżyserował Rodriguez do spółki z Tarantino. Trzeba przyznać, że cała historia wyszła im całkiem zgrabnie. Ale chyba najbardziej podziwiam ich, że znaleźli aktorów do swojego małego przedstawienia. Kto był na tyle głupi, żeby być jakąś marionetką w ich rękach…. no ale zagrali naprawdę dobrze. Gdyby chcieli na pewno mogli by do nas dołączyć – profesjonaliści. Teraz mogę tylko podziwiać robotę szefów tego miasta, o które walczy tak wiele frakcji. W tym moja. Ale co to za miasto? Pełno tu brudów, prostytutek, jakiś bandziorów z trzeciej ligi. Jednak ma coś w sobie. Przyciąga, o dziwo, scenografią i krajobrazami, o ile można coś w mieście nazwać krajobrazem. To miasto, w którym grzech i krew czuć w każdym zakątku… a jednak ta lekka nuta to jakby miłość, przyjaźń, oddanie. Eh to ci nieliczni, jeszcze dobrzy ludzie. Na wakacje bym tu nie przyjechał, ale pooglądać nawet miło. Najbardziej podoba mi się ta mieszanka na ulicach. I nie chodzi mi nawet o mendy kręcące się w te i z powrotem. Chodzi o klimat ulic, na których mijają się samochody z lat 30 i XXI wieku. Jakbym nie wiedział kiedy jestem. Niby w jakimś gangsterskim starym filmie, a przecież jestem teraz i tutaj.
To miasto jest szczególne, specjalne. Zdecydowanie nie dla wszystkich. Tak sobie myślę, że jest jedynym takim komiksowym miastem w kraju. Ale przez to jest szczególne i warte zobaczenia. Jeżeli ktoś nie boi się bólu to chyba powinienem zaprosić. Ale przyjeżdżajcie sami, bez swoich dziewczyn. Ja jadę dalej, robota czeka… ciekawe gdzie może być mała Nancy, podobno nazywa się teraz Jessica Alba. Musze znaleźć Kevina – siędzi gdzieś teraz w jakiejś norze i podaje się za Elijaha Wooda…
Dość ciekawa mieszanka
ale w gruncie rzeczy film mnie nie porwał. Może po prostu wolę inne klimaty.
Mi się…
… cholernie spodobał tekst Janka 🙂
Widzialem . ..
wczoraj i bardzo mi sie podobalo. Najlepsza czesc – ta z Rutgerem Hauerem i Woodem = )
Heh
Chyba coś Ci się popieprzyło 😀