Mąż czarownicy/Wielki czas – recenzja

maz-czarownicy-wielki-czas-bprod860500

Czytając Męża Czarownicy można doświadczyć swoistego deja vu, bowiem w powieści tej pojawia się dość dobrze znany motyw. Nie jest to jednak wadą lecz zaletą – to właśnie ten utwór doczekał się wielu ekranizacji, bardziej lub mniej dokładnych, występujących pod różnymi tytułami.

Powiedzmy sobie szczerze – fabuła o pracowniku naukowym, który w rzeczach swojej żony odkrywa talizmany i przedmioty guseł oraz zabobonów, a następnie każe jej się tego pozbyć – jest znana. Nietrudno nawet domyślić się konsekwencji; poniewczasie okazuje się, że zaklęcia i wisiorki naprawdę chroniły, a przyjacielska partyjka brydża z uniwersyteckimi profesorami i ich żonami szybko przemienia się w grę na półsłówka i niedopowiedzenia. Obnażą one prawdę na temat tego, czym zajmują się naprawdę małżonki kolegów z pracy głównego bohatera.

Fritz Leiber w powieści tej nie silił się na spektakularność czy zwroty akcji. Przeciwnie, mamy do czynienia z fabułą budującą klaustrofobiczny nastrój i grozę, a zastosowany na samym końcu zwrot akcji, powiedzmy sobie szczerze, średnio się udał autorowi. Powiastka jest jednak lekka i przyjemna w odbiorze, a ponadto przypomina nieco drugoplanowe wątki Amerykańskich Bogów Neila Gaimana, co także można policzyć na plus.

Jeśli zaś chodzi o drugą minipowieść wydaną w tym tomie – utwór zatytułowany Wielki Czas – to mam nieco mieszane uczucia. Warsztatowo Leiberowi nie można niczego zarzucić, można pokusić się nawet, że ten utwór jest lepszy od Męża Czarownicy pod tym względem. Z drugiej strony jednak miałem wrażenie, że jest przegadany i nieciekawy. Ot mamy wielką wojnę między rasami Pająków i Węży. Wmieszani są w nią śmiertelnicy znajdujący się w miejscu poza czasem i przestrzenią. Służy ono za odpowiednik szpitala polowego dla ścierających się w walce żołnierzy jednej ze stron. W pewnym momencie zgromadzona tam menażeria ludzi z różnych epok i miejsc musi poradzić sobie ze znajdującą się tam… bombą atomową. W ten sposób rozpoczyna się śledztwo, a właściwie konfrontacja wszystkich znajdujących się istot, która doprowadzi do rozwiązania zagadki.

O ile więc Męża Czarownicy mógłbym spokojnie polecić jako lekturę, o tyle Wielki Czas zupełnie do mnie nie przemówił. Mam jednak wrażenie, że wydanie tych dwóch utworów w jednym tomie jest w pewien sposób uzasadnione – jeśli pierwszy nie przypadnie czytelnikowi do gustu, to może drugi przekona go do Leibera.

Do samego wydania nie można się przyczepić; ładna, twarda oprawa (znak rozpoznawczy serii Klasyka Science Fiction), brak rzucających się w oczy błędów i ciekawa ilustracja na okładce. I chociaż nie jest to może jakaś fascynująca lektura, to mamy do czynienia z solidną porcją fantastyki, a ponadto klasykę, którą każdy mieniący się miłośnikiem gatunku powinien poznać.

Tytuł: Mąż Czarownicy/Wielki Czas [Conjure Wife/The Big Time]
Autor: Fritz Leiber
Wydawca: Solaris
Stron: 332
Rok wydania: 2008
Ocena: 4
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.