Kosogłos – recenzja książki

kosoglosprzod

Jak powinno wyglądać zwieńczenie trylogii? Musi być utrzymane w dobrym tempie, odpowiadać na pytania, jakie stawia sobie czytelnik, ale jednocześnie zaskakiwać. I taki właśnie jest ostatni tom Igrzysk śmierci, choć jednocześnie nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest to najsłabsza część cyklu.

Wbrew swojej woli, odratowana z areny 75 Głodowych Igrzysk Kathniss zostaje sprowadzona do głównej bazy rebeliantów, która znajduje się w 13 Dystrykcie. Tu ma zostać Kosogłosem, czyli twarzą buntowników i głównym narzędziem propagandy wymierzonej przeciw Kapitolowi. Dziewczyna jednak, nie potrafi pogodzić się z tym, co ją spotkało, nie może przestać myśleć o przyjaciołach, którzy pozostali lub zginęli na arenie, a co najważniejsze, zaczyna się dla niej zacierać granica między Kapitolem a władzą rebelii.

W końcu jednak, zmuszona przez okoliczności i pragnąc do końca realizować to, co sobie założyła, bohaterka ustępuje. Z czasem zaczyna jednak rozumieć, że w toczącej się grze jest tylko pionkiem, narzędziem sterowanym przez władzę, która jest gotowa poświęcić wszystko w imię zwycięstwa i to rozumianego znacznie szerzej, niż jedynie jako pokonanie przeciwnika w szalejącej wojnie domowej.

Choć może wydawać się inaczej, tom poświęcony rebelii, nadal skupia się na jednostkach, a więc na tym, co autorce wychodzi bardzo dobrze. Jeśli przyjrzeć się całości, po raz trzeci pojawiają się znane schematy walki między bohaterami i śmiertelnego turnieju, pomimo że forma obydwóch kolejny raz się zmieniła. I tak tym razem, głównym motywem walki jest utrzymanie przy życiu śmiertelnego wroga, zaś arena Igrzysk zmienia się w regularne pole bitwy, choć oczywiście mechanizm przetrwania jest bardzo podobny – albo my, albo oni. W pewnym momencie padają nawet słowa 76 Głodowe Igrzyska uważam za otwarte, których co prawda nie należy traktować zbyt dosłownie, ale pozostawiają czytelnika w szoku, zarówno trafnością, jak i niespodziewanym pojawieniem się.

Kosogłos to dobra i trzymająca w napięciu powieść, która pokazuje wszystko to, do czego przyzwyczaiła nas Collins – bezkompromisowość, brutalność i bezsilność bohaterów wobec świata. Wszystko to pogłębione jeszcze bardziej niż w dwóch pierwszych tomach. Wydawać by się mogło, że to idealny przepis na dokończenie tej sagi, jednak pod koniec, gdy bohaterka dociera do domu prezydenta Snowa, coś zaczyna się psuć. Odniosłem wrażenie, że w tym momencie postanowiono zakończyć książkę, a wszystkie dalsze wątki stały się spłaszczone i poucinane. Wszystko, jak po sznurku, zaczyna prowadzić do finału, który niestety daje się całkiem łatwo przewidzieć.

Mimo wszystko, zakończenie w niewielkim stopniu rzutuje na obraz całej książki. To wciąż pasjonująca lektura, którą śledzi się z niemalejącą uwagą i która wciąga do samego końca. Kontynuacja jest poprowadzona w dobrym stylu, ale z nieco stępionym pazurem w postaci zakończenia. Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek po przeczytaniu poprzednich tomów, nie sięgnął i po ten. A to chyba wystarczająca rekomendacja, czyż nie?

Tytuł: Kosogłos
Seria: Igrzyska Śmierci
Autor: Suzanne Collins
Wydawca: Media Rodzina
Rok: 2010
Stron: 350
Ocena: 5-
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.