Do niedawna uważałem, że horrory w gruncie rzeczy dzielą się na dwie grupy – te udane i te mniej. Tak to już jest bowiem z filmami grozy, że albo działają na widza, albo też ogląda się je z najwyższym znudzeniem, z rzadka tylko urozmaicanym poczuciem zażenowania czy też wybuchami śmiechu, gdy film próbuje straszyć na siłę. Klucz do koszmaru wystawił moją teorię na ciężką próbę.
Film ma bardzo wiele zalet, które czynią z niego produkcję udaną. Przede wszystkim stoją za nim świetne nazwiska – za scenariusz odpowiada Ehren Kruger (m. in. The Ring 1 i 2, Impostor, Krzyk 3), czyli człowiek, którego fanom horroru i fantastyki przedstawiać nie trzeba; reżyserią zajął się Iain Softley, z kultowymi Hakerami i świetnym K-PAX na koncie. Główną rolę w filmie gra bardzo dobra Kate Hudson, na drugim planie John Hurt przekonująco kreuje postać chorego, przerażonego kaleki. Film wyróżniają świetne zdjęcia; duszna atmosfera Nowego Orleanu jest tak namacalna, że trudno nie dać się uwieść urokowi tej magicznej, bagnistej krainy. Klucz do koszmaru bardzo przekonująco oddaje lokalny koloryt tradycyjnego, amerykańskiego Południa, gdzie zabobony stanowią element dnia codziennego, a świat duchów i przodków tętni życiem na równi ze światem materialnym. Za frapujące, bogate tło film zyskuje kolejny, bardzo mocny plus.
Co ważne, Klucz do koszmaru wciąga; scenariusz jest przemyślany, logiczny i konsekwentny. Jest także zaskakujący – choć w trakcie seansu można się spodziewać, że na koniec będzie „jeszcze coś”, akcja mimo wszystko przybiera nieoczekiwany obrót. Film ogląda się z przyjemnością i ciekawością – co naprawdę dzieje się w starym, trzeszczącym domu należącym do starszej, pruderyjnej pani Deveraux i jej nie mogącego mówić, przykutego do łóżka męża? Dlaczego mężczyzna dostał wylewu właśnie na strychu i dlaczego od tego czasu panicznie boi się luster? Co kryje się w pokoju na strychu, którego od 1962 roku nikt nie odwiedzał? Klucz do koszmaru stawia przed widzem wiele pytań i nie rozczarowuje odpowiedziami.
Niestety, także nie zadowala nimi w pełni. Po seansie pozostaje niedosyt, biorący się nie tyle z żalu, że zabawa tak szybko się skończyła, ile z poczucia, że gdyby film dopracować, wówczas byłby naprawdę rewelacyjny, a tak jest „tylko” dobry. Klucz do koszmaru jest zajmujący, ogląda się go z przyjemnością i pewnym podekscytowaniem, brakuje mu jednak tego czegoś, co sprawiłoby, że byłby to horror z prawdziwego zdarzenia. Film straszy przede wszystkim bardzo konwencjonalnie – nagłym pojawieniem się czegoś/kogoś w polu widzenia (przy obowiązkowym uderzeniu przejmującego dźwięku), głośnym krzykiem, niepokojącymi odgłosami, ciemnym strychem; czasem efekty specjalne jawią się jako zbyt oczywiste, zbyt wyraziste, zbyt banalne. Całość skutkuje, ale połowicznie – utrzymuje widza w napięciu, lekko przestraszy, jednak nie napawa prawdziwym lękiem, nie wywołuje gęsiej skórki i tego trudnego do opisania uczucia, kiedy chwilami aż chce się oderwać wzrok od ekranu, by wziąć głębszy wdech. Krótko mówiąc Klucz do koszmaru nie jest straszny; jest tylko (i aż) emocjonujący plus zaskakuje zakończeniem.
Klucz do koszmaru jest filmem godnym polecenia, choćby z uwagi na ciekawie opowiedzianą historię i ujmujący klimat mistycznego, wręcz groźnego Nowego Orleanu. Brakuje mu dopracowania, które sprawiłoby, że bardziej wymagający fani gatunku poczuliby się naprawdę usatysfakcjonowani, jednak chyba nikt nie powinien wyjść z seansu zawiedziony. Wystarczy tylko pamiętać, że to film przede wszystkim zapewniający wciągającą rozrywkę i odrobinę zdrowego napięcia, ale w żadnym razie strach.
Tytuł: | Klucz do koszmaru [The skeleton key] |
---|---|
Reżysria: | Iain Softley |
Scenariusz: | Ehren Kruger |
Obsada: | Kate Hudson, John Hurt, Gena Rowlands, Peter Sarsgaard |
Rok wydania: | 2005 |
Czas: | 104 minuty |
Ocena: | 4+ |
A ocena?
Wiec jak oceniasz ten film? na 3 – za „niedorobienie”, 5 – za ogólne wrażenie, czy wyśrednione 4?
Heh ^^
Pieprzyłem się z tym tekstem po trzeciej w nocy 🙂 Zapomniałem 🙂 De facto takie wyśrednione 4 z lekkim przechyłem na pięć – ot, rzadka u mnie ocena, 4,5 🙂
po mojemu
jeszcze recki nei czytalem ale chcialem o filmie – jak dla mnei jeden z lepszych filmow ostatnimi czasy. bardzo dobry pomysl (ukazany tak ze jest nawet calkiem wiarygodny – tylko to hoodoo :PPPPPP rama 😛 )poza tym fayne scenerie niezli aktorzy (ta babcia rlz) i muzyka
jak dla mnie bdb-
fajne fajne
film w porządku, z pomysłem i klimatem jak prosto z sesji :]
a muzyka była miłym zaskoczeniem.
spoko!
Film bardzo interesujacy i strasznie wciaga. Szkoda,ze takie zakonczenie. Ale mimo to polecam do obejrzenia!! A ocena miedz 4 a 5! POZDRAWIAM