W latach 30. zachwycał Amerykanów, z których wielu znalazło się na bruku w czasach Wielkiego Kryzysu. Później kręcono liczne przeróbki oryginału, z Nim w roli głównej. Dzisiaj staje przed nami w całej okazałości, występując w filmie prawie tak wielkim, jak On sam.
King Kong.
Choć prawdziwym i jedynym bohaterem filmu jest wielka małpa, od początku wiadomo było, że, wraz z premierą King Konga, uwaga całego świata skupi się na osobie Petera Jacksona – reżysera-magika, który już raz z hukiem podbił Hollywood. To Jackson miał udowodnić (po raz nie wiadomo który) że jest niekoronowanym królem wielkich widowisk kinowych. Że miano następcy Spielberga i Lucasa nie przylgnęło do niego bezpodstawnie. I wreszcie, że będzie w stanie stworzyć godny remake największej klasyki kina, zaskarbiając sobie po raz kolejny sympatię i oddanie krytyków i widzów.
Film rozpoczyna się obrazami nowojorskiej ulicy, z której trafiamy do wnętrza pewnego podupadającego teatru. Na jego deskach rozgrywa się życiowa tragedia zabiedzonych aktorów. Zamknięcie placówki przerywa marzenie Ann Darrow (Naomi Watts) o godnym życiu. Tak się jednak składa, że niejaki Carl Denham (Jak Black) poszukuje na gwałt pięknej aktorki do pewnego szalonego przedsięwzięcia. Darrow waha się, ale w końcu przystaje na propozycję reżysera. Ekipa filmowa płynie więc na okrytą mroczną legendą, tajemniczą Wyspę Czaszek.
Od tego momentu film nabiera tempa. Na parowcu zawiązuje się więź między śliczną aktorką a autorem scenariusza do filmu Denhama, Jackiem Driscollem. Sielankowy nastrój przerywa katastrofa, która na jakiś czas uziemia grupę filmowców i marynarzy. Rozpoczyna się nowy etap – przygoda na Wyspie Czaszek.
Szalone ambicje Carla ściągają na przybyszów liczne niebezpieczeństwa. Seria ataków, porwań i szaleńczych gonitw przyprawia widza niemal o zawrót głowy. Przez przynajmniej godzinę trwa orgia oszałamiających, niekiedy wręcz popisowych efektów specjalnych. Te sceny mają w sobie coś z parodii współczesnego, napchanego animacją, kina. W pewnym sensie Jackson parodiuje też siebie i swoją dziecinną fascynację potworami i surrealistycznymi widowiskami. Sceny na Wyspie Czaszek są typowym, głupkowatym kinem akcji, które momentami irytuje powtarzalnością, czasem zaś rozśmiesza, bawi, przeraża i… nie pozwala odetchnąć. Po niesamowicie długim rajdzie chwila odpoczynku wydaje się być oczekiwaną nagrodą dla wytrwałego widza.
Niejako w międzyczasie ogromny goryl bawi się w zabawną grę z pewną przepiękną blondynką. King Kong, początkowo brutalny i groźny, zmienia się bardzo szybko w niezdecydowanego frustrata, który ma wątpliwości, czy pożreć swój najlepszy dotąd nabytek, czy zachować go na dłużej. Ann Darrow, z początku sparaliżowana strachem, szybko orientuje się, że ma do czynienia ze stworzeniem myślącym podobnie jak człowiek. Próbuje więc zabawiać Konga, droczy się z nim, a po pewnym czasie robi to wszystko bez wyraźnej intencji ucieczki. Kong jest dla Ann uosobieniem, czy wręcz archetypem męskiego bohatera. Ten potężny samiec ratuje ją z opresji, wielokrotnie narażając się na ciężkie obrażenia. Pokonuje najgroźniejszych wrogów, walcząc jak tytan… bóg wojny. King Kong wie, że jest królem Wyspy Czaszek i na każdym kroku okazuje to swojej niedoszłej ofierze. Darrow próbuje zaś zyskać akceptację Konga, czując potrzebę spłaty zaciągniętego długu. Małpiszon, popisując się, odgrywa rolę samca walczącego o względy kobiety, ale, narażając dla niej życie, zyskuje też najcenniejszy dar – jej przywiązanie.
O dziwo, historia goryla i blondynki jest, momentami, naprawdę wzruszająca. Kiedy więc związek ten próbuje rozerwać Driscoll, widzowi bliżej do osamotnionego King Konga. Gdy, pokonany, upokorzony i ranny król daje złapać się w pułapkę Denhama, budzi prawdziwe współczucie.
Carl Denham, wyznając zasadę „show must go on”, sprowadza goryla do Stanów. Sceny z King Kongiem w Nowym Jorku to już kulminacja filmu, w którą Jackson wplótł zręcznie miłosne rozterki Driscolla. Scena w amfiteatrze jest odtworzoną na nowo ikoną współczesnej kultury. Kiedy King Kong wspina się na Empire State Building, nie czujemy się jak uczestnicy zwykłego filmowego seansu. Oto bowiem Jackson, ze swoją bezczelną zadziornością i bezpośredniością, niemal pokazuje nam palcem – patrzcie! To King Kong – legenda ekranu!
Film zyskał wiele na wierności pierwowzorowi. Jednak, choć wymowa dzieła nie odbiega od konceptu twórców oryginalnego King Konga, Peter Jackson w sposób nowy i zupełnie oryginalny opowiedział na ekranie temat miłości goryla do kobiety i konsekwencji ich wspólnego wyboru. Może trudno w to uwierzyć, ale reżyserowi udało się zaczarować wiele osób tą prostą, na wskroś hollywoodzką, opowieścią.
Wiele scen można było nakręcić inaczej, pewne ujęcia powinny też zapewne zostać skrócone. Napakowane efektami, śmiertelnie długie sekwencje w dżungli na jakiś czas dezorientują widza i zakłócają równowagę filmu.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że legenda kina ożyła na ekranach dzięki geniuszowi wielkiego reżysera.
King Kong jest dokładnie taki, jaki powinien być – dramatyczny, naiwny, eskapistyczny, a czasem poruszający. I najbardziej hollywoodzki – jak przystało na najcenniejsze dziecko amerykańskiego kina.
Tytuł: | King Kong |
---|---|
Reżysria: | Peter Jackson |
Obsada: | Naomi Watts, Adrien Brody, Jack Black, Andy Serkis |
Rok wydania: | 2005 |
Czas: | 187 minut |
Ocena: | 4+ |
Mocny film…
Nie radzę kierować się moją oceną. King Konga oglądało mi się kiepsko, bo niektóre osoby nie umiały zachować się na seansie. Być może podwyższę ją, gdy pójdę na film po raz drugi.
Tak czy inaczej, film jest zdecydowanie godny polecenia.
Mocny? I don’t think so….
http://www.intuitor.com/moviephysics/kong.html
Nie wiem…
co chcesz powiedzieć. Jeśli pragniesz się podeprzeć opiniami recenzetów generalnie, to musisz wiedzieć, że King Kong został przyjęty wręcz zbyt entuzjastycznie na świecie i jedna opinia tego nie zmieni. Jeśli zaś film Ci się nie podobał, to możesz, po prostu, wyrazić swoją opinię.
Z tego co widzę, tekst obśmiewa fizykę w King Kongu. Jak dla mnie – pomyłka. Pisanie czegoś takiego kompletnie mija się z celem, szczególnie w przypadku tego filmu, bo Jackson ma tu fizykę w głębokim… poważaniu i świadomie wprowadza na ekran tyle rozpierduchy, ile się da.
king kong
nie grałem i pewno nie zagram
i jeszcze
chyba że będzie podobne do obliviona
king kong rulezz
king kong to zajebisty film !!przypominam ze jest to film fantasy wiec nie wiem dlaczego ludzie czepieają sie tego ze ann po tyluprzygodach nie ma nawet zadraśnięcia . a poza tym film jest rewelacyjny!!!musicie zobaczyc!!!ten komu sie nie podobalo sie nie zna!!
wszystko
typ tego filmu jest wszelaki.napocatku jest toobyczaj pozniej horror z watkiem romatyzmu,w srodku przygodowy w stylu jurassic park a jeszce pozniej katastrofa i na samym koncu dramat.slowem dal kazdego cos dobtego