Popularne niegdyś celowniczki przeżywają swój renesans dzięki Nintendo Wii oraz PlayStation Move. Stare, dobre shootery na pistolet nigdy nie były najbardziej mainstreamowym gatunkiem gier wideo, ale to naprawdę dobrze, że wciąż wychodzą nowe produkcje z tego gatunku. Takie jak choćby House of the Dead: Overkill.
House of The Dead można kojarzyć albo z serią celowniczków klasy B, albo z tragicznymi filmami Uwe Bolla na ich bazie. Overkill stał się dla mnie jednak jeszcze jedną twarzą
tej licencji – bo oto dostaliśmy zakręconą, dziwaczną, śmieszną i niecenzuralną mieszankę campu, gridu, filmów klasy B i staroszkolnych gier wideo, osadzoną w stylistyce rodem z lat siedemdziesiątych. Jazda zaczyna się szybciej, niż można się tego spodziewać..
O dwóch takich co weszli do domu
Większość cut-scenek przedstawia losy bohaterów w formie… trailera staroszkolnego filmu. Dzięki temu szybko zacieśniają swoją przyjaźń i biorą się do roboty. W grze wcielamy się w Agenta G oraz Issaca Washingtona, czyli parę agentów wysłanych do walki z mutantami (słowo zombie
jest uznane za tabu) – G to nowy typek oraz postać, która powróci w większości ułożonych chronologiczne części, zaś Isaac to rzucający co chwilę fuckami
detektyw-luzak. Oprócz dwóch agentów, od czasu do czasu – specjalnie dla wersji PlayStation 3 – wcielimy się w dwie lekko rozebrane panie. One też mają problemy z nieświeżymi typkami.
Fabuła gry jest niepoważna, bezbłędnie przedstawiona, przypominająca Project Grindhouse, ale bardziej lekkostrawna. Cut-scenki są zabawne, pełne przekleństw i powracających żartów, których nie brakuje również w normalnej rozgrywce. Overkill to gra śmiejąca się sama z siebie, co przywodzi na myśl God Hand czy No More Heroes. A to fantastyczny komplement.
Oczywiście reguły gatunku nie zmieniły się i naszym celem jest strzelanie w chordy wrogów, podczas gdy kamera prowadzi nas sama. Strzelanka na szynach pozostaje strzelanką na szynach, nawet jeżeli możemy lekko rozglądać się na boki, co absolutnie w niczym nie przeszkadza. Naprzeciw nas stają liczni wrogowie, czasami uzbrojeni w broń miotaną, oraz ma się rozumieć bossowie, wymagający odpowiednich taktyk. Musimy również szukać dopałek w postaci chwilowego bullet-time’a, a także ratować cywilów.
O dwóch takich co zgnili
Gameplay jest bardzo przyjemny, szczególnie jeżeli gramy we dwójkę oraz posiadamy kontroler Move. Nie oznacza to jednak, że gra za pomocą pada oraz w pojedynkę jest nudna! Ilość bonusów, dynamika, a także sama budowa gry raczej nie nużą, jeżeli tylko ją sobie dawkujemy. Gra punktuje dokładnie nasze poczynania, przyznając nam pieniądze, które możemy wydawać na nowe typy uzbrojenia oraz tony dodatków, dlatego warto powtarzać etapy. Samotnicy mogą też włączyć (jak już sobie odkryją) dual-wealding, siejąc pożogę za pomocą dwóch pistoletów. O ile samotnicy mają czasem problem z przejściem danych partii, to na dwóch graczy rozgrywka jest troszeczkę zbyt łatwa; przynajmniej w normalnym trybie story, ponieważ przejście gry w trybie Director’s Cut oraz wypełnienie zadań specjalnych wymaga już sporych umiejętności.
Troszkę ulotnił się klimat zagrożenia znany z poprzednich części i wrogowie, choć liczni, dzielą się niestety jedynie na kilka typów. Overkill podchodzi bardzo casualowo do gatunku, co wychodzi mu na dobre. Jeśli chodzi o podobne produkcje na PlayStation 3, ta wypada najlepiej, ponieważ konkurencja jest raczej mocno niedorobiona. Nie ukrywam jednak, że brakuje mi kilku charakterystycznych elementów głównej serii – pokręconej historii, bardzo dziwacznych mutantów oraz przeraźliwie tragicznego voice-actingu. Niestety wyleciała też możliwość wyboru drogi i nieliniowa rozgrywka, która bardzo przypadła mi do gustu za czasów pradawnej już, drugiej części serii.
House of the Dead: Overkill jest podzielony na 9 etapów hołdujących różnym typom kina klasy B, wśród których znajdziemy dom zombie, pociąg, klub ze striptizem czy park rozrywki. Każdy etap to około 20-30 minut rozgrywki, co pozwala wysnuć wniosek, że gra nie należy do najdłuższych produkcji w historii. Przeznaczona jest jednak dla graczy, którzy lubią poprawiać swoje rekordy, chcą przejść całość na limitowanej ilości kredytów i kochają klimat gier arcade.
O dwóch takich co grali w tarota
Na swoje szczęście Overkill pozwala też na dorzucenie dodatkowych mutantów, przeszkód, przedłużenie każdego poziomu za pomocą specjalnej opcji, więc zabawy jest w bród; szczególnie, że na levelach porozsiewano bonusy do znalezienia/zestrzelenia, a do gry po prostu chce się wracać. Dorzucono też kilka mini gierek na zasadzie shooting galery
i sklep pełen bonusów, nowych typów broni i ulepszeń do giwer.
Chęć do powtarzania gry właśnie wzrosła, a to dlatego, że przygotowano grafiki, muzykę, dodatkowe mini gierki, dodatkowe zadania… jest tego sporo, a ja zawsze jestem zachłanny na bonusy. Dobrze stworzone gry arcade’owe wydawane na płytach, powinny posiadać sporo bonusów albo pozostawać na usługach sieciowych. Overkill oferuje wystarczająco dodatków, żeby usatysfakcjonować graczy lubiących takie rzeczy, więc sam byłem zadowolony. Szkoda, że SEGA nie zdecydowała się dorzucić do zestawu któregoś z poprzedników, ale rozumiem taką decyzję.
Bo tak naprawdę Overkill nieźle zaryzykowało – całkowita zmiana stylistyki serii, zupełnie nowy developer i sporo małych zmian w rozgrywce mogło nie wypalić i pogrzebać serię na zawsze. Na szczęście dziwaczne połączenie, przywodzące na myśl gry Sudy51 i filmy Tarantino oraz Rodrigueza, udało się nadspodziewanie dobrze.
Muzyka w grze to jeden z najfajniejszych OST-ów jakie słyszałem w grach wideo. Niekoniecznie najlepiej budujących atmosferę, czy najbardziej zapadających w pamięć, ale jeden z najzabawniejszych i pokręconych jak diabli. Kawałki rodem z dobrej dyskoteki, wzorowane na muzyce z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, to klasa sama w sobie. Oprawa graficzna stylistycznie jest świetna, technicznie bardzo przeciętna i tyle można o niej powiedzieć.
Niech Was jednak nie zmyli cała ta otoczka – ta gra jest na siłę obleśna, wulgarna oraz niesmaczna, pokręcona, głupkowata i zabawna. Klimat Overkill to ostra jazda bez trzymanki, z masą wyklinania, chorych jazd, wulgarnej erotyki i dziwnych żartów.
O dwóch takich co tańczyły na rurze
Już wersja na Wii zdobyła serca wielu graczy i recenzentów dwa lata temu. Edycja na PlayStation 3 nie tylko dorzuca dwa nowe etapy, garść bonusów i muzyki, nie tylko wygląda i brzmi lepiej, nie tylko wykorzystuje skutecznie telewizory 3D, ale także startuje z niższego progu cenowego.
Jeżeli jesteście samotnikami lub sieciowymi multiplayerowcami, którzy nigdy nie zapraszają do swego pokoju znajomych, to Overkill może Was rozczarować. Jednak jeżeli uwielbiacie kooperację, gry arcade’owe, pobijanie własnych rekordów oraz nietypowe gatunki, będziecie się bawić świetnie. Overkill sprawdza się na imprezach, sprawdza się przed wyjściem z domu, sprawdza się po męczącym dniu. Dobra kontynuacja, starej i zasłużonej marki celowniczków.
Tytuł: | House of the Dead: Overkill Extended Cut |
---|---|
Producent: | Headstrong Games |
Wydawca: | SEGA |
Rok: | 2011 |
Platformy: | PS3 |
Ocena: | 4+ |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz