Trudno mi w tej chwili powiedzieć, która gra była moją ulubioną dwadzieścia lat temu. Nie mam jednak wątpliwości, że Giana Sisters to tytuł, który z całą pewnością pretendowałby do tego miana. Bo to z tą właśnie grą przede wszystkim kojarzy mi się mój pierwszy Commodore 64.
Współcześnie stronię od gier tego typu – platformówki, zręcznościówki i multiplayerowe części innych gier są przeze mnie pomijane z tej prostej przyczyny, że jestem w nie niemiłosiernie słaby. I szkoda mi nerwów na zajmowanie się takimi grami. To jednak zmieniło się za sprawą Giana Sisters – Twisted Dreams, czego zasługą był po części sentyment, a po części zwiastun tej produkcji. Po prostu chciałem spróbować, lecz nie sądziłem, aby ten tytuł miał coś zmienić w moim postrzeganiu gier dla dzieci z ADHD
.
We wczesnych latach dziewięćdziesiątych poprzedniego millenium nie przykładało się wagi do fabuły. Siadało się przed komputerem, sprawdzało czy joystick działa jak należy, wgrywało grę i… skakało, strącało przeciwników oraz gromadziło diamenty (bo każda setka dawała dodatkowe życie!). Gdzieś jednak na granicy świadomości wiedziało się, że to wszystko celem odnalezienia zaginionej siostry, porwanej do krainy snów.
Twórcy współczesnego remake’a także nie bawią się w szczegóły – widzimy co prawda krótkie i mocno uproszczone intro, ale najważniejsza jest rozgrywka. A ta, już od pierwszych chwil, przenosi nas w bajkowy świat, który na każdym kroku przywodzi na myśl tamtą dawną i przez wielu uważaną za kultową grę. Pierwsze co rozpoznajemy w tej grze to muzyka. Główne motywy pozostają takie same jak dwie dekady temu, zostały jednak nagrane zupełnie na nowo, ze współczesnym sznytem i w dwóch wersjach: zwykłej i punkowej, zmieniających się w zależności od tego, którą wersją głównej bohaterki gramy. Soundtrack to zdecydowany atut tej produkcji – aż szkoda, że znalazło się na nim tak mało utworów. Druga cecha charakterystyczna to wszystko to, co widzimy na ekranie. Poczynając od bohaterki, poprzez projekty lokacji (doprawdy czasami fragmenty poziomów są żywcem wyjęte z pierwowzoru), przeciwników oraz obiekty poddające się interakcji.
Zmienił się za to sposób prowadzenia rozgrywki. Gra przestała być klonem Super Mario Bros, a zaczęła kreować własną markę, która prezentuje się znakomicie. Przede wszystkim przełączanie się między jawą a snem nie wymaga już zebrania odpowiedniej znajdźki, można to zrobić samemu, w wybranym przez gracza momencie. Ma to istotny wpływ na rozgrywkę, gdyż część kryształów da się zebrać tylko na jawie, a część we śnie (czy raczej koszmarze), podobnie jest zresztą ze ścieżkami prowadzącymi do końca etapu oraz zrachowaniami i właściwościami przedmiotów i przeciwników, którzy stają nam na drodze.
Różnią się także moce bohaterki gry, w zależności od tego, w którym świecie się znajdujemy. I tak w świecie koszmaru jesteśmy małą wystraszoną blondyneczką, która jedyne co może robić, to kręcić piruety, które opóźniają upadek i – w dalszej części gry – pozwalają napędzać niektóre mechanizmy. Jej punkowe i rudowłose alter-ego to już zupełnie inna liga. Zadziorne dziewczę potrafi zmieniać się w kulę ognia i niszczyć ściany, odbijać się jak iskra od twardych powierzchni i zabijać napotykanych przeciwników. Wszystko, o czym marzy każda niegrzeczna dziewczynka.
Niezaprzeczalną zaletą tej produkcji jest to, że plansze gry zostały zaprojektowane w taki sposób, aby wykorzystywać możliwości obydwóch wcieleń głównej bohaterki. Często przełączania trzeba dokonywać w biegu (dosłownie i w przenośni), gdyż od błyskawicznej reakcji zależy przeżycie lub zdobycie dodatkowych profitów. A skoro już przy tym jesteśmy, to oprócz kryształów, które zbiera się celem odblokowywania kolejnych etapów gry, w grze znajdują się także znajdźki innego rodzaju. Są to na przykład olbrzymie kryształy ulokowane w trudnodostępnych miejscach. Ich zdobycie odblokowuje galerię szkiców koncepcyjnych z gry. Rzecz całkowicie zbędna i – moim zdaniem – wątpliwej urody, ale to z pewnością wystarczająco dobra motywacja dla wszystkich z duszą kolekcjonera. Drugi rodzaj znajdźki dodatkowej to kolczasta różowa kula, która daje coś w rodzaju ochrony przed zejściem z tego świata. Wokół bohaterki zaczyna krążyć iskra, dzięki której, na przykład w momencie kontaktu z przeciwnikiem, nie tracimy życia, a jedynie tę ochronę. Profit ten nie chroni jednakże od innej śmierci – poprzez utonięcie lub upadek z przepaści.
Twórcy Giana Sisters – Twisted Dreams zdecydowali się urozmaicić nieco plansze gry, dzięki czemu zabierają graczy w podróż po miejscach, do których nigdy wcześniej nie było dostępu. I tak tym razem możliwe będzie eksplorowanie świata podwodnego (ale nie wszystkie wody są bezpieczne, trzeba bacznie uważać na drogowskazy!) oraz latanie w chmurach, choć to oczywiście będzie związane z innymi rodzajami niebezpieczeństw czyhających na bohaterkę gry.
W grze dostępnych jest kilka trybów rozgrywki. Pierwszy z nich, standardowy, polega na przemierzaniu poszczególnych plansz i zbieraniu kryształów. Przejście jednego poziomu odblokowuje kolejny, zaś na koniec danej sekcji (gra składa się z trzech sekcji) znajduje się poziom, do którego dostęp otrzymamy tylko wtedy, jeśli na wcześniejszych etapach uda nam się zgromadzić odpowiednią liczbę kryształów. Drugi tryb to gra na punkty, którą można rozegrać na wszystkich odblokowanych planszach, zaś na końcowy wynik wpływa liczba zebranych kryształów oraz uśmierconych stworów (im szybciej będziemy to robili, tym mnożnik uzyskiwanych punktów będzie wyższy). Kolejny tryb nie różni się wiele od poprzedniego – tu jednak nie liczy się dokładność, a jedynie czas, w jakim pokonujemy poziom. Na końcu zostały dwa poziomy dla zaawansowanych graczy – pierwszy, dostępny po przejściu całej gry, pozbawiony jest punktów kontrolnych, co oznacza, że w przypadku śmierci trzeba przejść dany etap od nowa. Ostatni tryb to gra do pierwszej śmierci – tutaj nie można pozwolić sobie na umieranie, chyba że chcemy zaczynać wszystko od samego początku…
Giana Sisters – Twisted Dreams to gra, która bardzo podoba mi się przez wzgląd na dawne czasy. Jest kolorowa, wciągająca i to wciąż ten sam tytuł, którym zagrywałem się będąc dzieckiem. Tym niemniej nie jest to produkcja dla mnie. Jest zbyt trudna (choć to może być spowodowane brakiem obycia z podobnymi tytułami) i zbyt stresująca, aby powtarzać do skutku fragmenty, które sprawiają większą trudność. Szczególnie frustrujące są starcia z bossami na końcu każdej sekcji, podczas których ginąłem ponad setkę razy, zanim wreszcie udało mi się poprawnie wykonać założone przez twórców ewolucje.
Mimo tego i kilku wad natury technicznej (problem z otwieraniem się w pełnym oknie i programami działającymi w tle oraz takie drobnostki jak na przykład brak aktualizacji numeru wersji gry po instalacji patcha), wydaje mi się, że jest to gra godna polecenia. Z pewnością spodoba się miłośnikom podobnych produkcji oraz dzieciom z syndromem niespokojnych rąk. Innym, takim jak ja, także z całą pewnością nowa odsłona gry Giana Sisters przypadnie do gustu, ale wyłącznie jako jednorazowa przygoda, a nie produkcja, do której będzie się wracać.
Tytuł: | Giana Sisters – Twisted Dreams |
---|---|
Producent: | Black Forest Games |
Wydawca: | CD Projekt |
Rok: | 2012 |
Platformy: | PC, X360, PS3 |
Ocena: | 4+ |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz