[Storytelling] Dolina Ciszy

-
- Majtek
- Posty: 146
- Rejestracja: czwartek, 6 lipca 2006, 15:25
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Eliss delikatnie dotknęła grzyba, który odrazu się poruszył i wkręcił się do środka. Nagle coś trzasneło, przeszedł was zimny dreszcz. Przez moment czuliście jak powoli znikacie z tego świata.Lecz po chwili usłyszeliscie drugi trzask, a kawałek ściany niedaleko grzyba odsunął się. Poczuliście nagle świeże powietrze a co najważniejsze, zauważyliście dalszy ciąg śladów. Bez wachania wleźliście do środka. Ku waszym oczom ukazał się długi i prosty korytarz. Który był niewiarygodnie dobrze oświetlony.
Środek wyglądał inaczej, niż reszta tunelu. Na podłodze leżał długi dywan, po którym się wygodnie szło. Niestety był już w niektórych miejscach brudny z błota i kurzu. Ściany były cudem techniki. Zachowywały się jak Lustro Tajlońskie, widząc normalny obraz z jednej strony, zaś z drugiej było zamaskowane. Gdy przechodziliście przez korytarz, zauważyliście, na ścianach wiele planów i projektów pułapek. Niektóre były niesamowite wymyślne, jak oszczepy, bełty wylatujace ze ścian, z podłogi, z sufitu. Wielkie glewie uderzające jak wahadła, czy spadające z sufitu kloce, które po udanym ataku zostają szybko wciągnięte na górę. Jednego jesteście pewien- ten kto stworzył ten korytarz pułapek musiał być niewyobrażalnie inteligenty. No i musiał być krasnoludem, jak to dodał Vrrak.
***
Na końcu wielkiego korytarzu znajdowały się drewniane drzwi. Miały one okrągła posrebrzaną klamkę. Przed nimi znajdowała się dziwna, wycieraczka. Drzwi znajdowały się pomiędzy dwiema jasnymi pochodniami, które oświetlały pomieszczenie.
Środek wyglądał inaczej, niż reszta tunelu. Na podłodze leżał długi dywan, po którym się wygodnie szło. Niestety był już w niektórych miejscach brudny z błota i kurzu. Ściany były cudem techniki. Zachowywały się jak Lustro Tajlońskie, widząc normalny obraz z jednej strony, zaś z drugiej było zamaskowane. Gdy przechodziliście przez korytarz, zauważyliście, na ścianach wiele planów i projektów pułapek. Niektóre były niesamowite wymyślne, jak oszczepy, bełty wylatujace ze ścian, z podłogi, z sufitu. Wielkie glewie uderzające jak wahadła, czy spadające z sufitu kloce, które po udanym ataku zostają szybko wciągnięte na górę. Jednego jesteście pewien- ten kto stworzył ten korytarz pułapek musiał być niewyobrażalnie inteligenty. No i musiał być krasnoludem, jak to dodał Vrrak.
***
Na końcu wielkiego korytarzu znajdowały się drewniane drzwi. Miały one okrągła posrebrzaną klamkę. Przed nimi znajdowała się dziwna, wycieraczka. Drzwi znajdowały się pomiędzy dwiema jasnymi pochodniami, które oświetlały pomieszczenie.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
- Numer GG: 763272
- Lokalizacja: Breslau
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 146
- Rejestracja: czwartek, 6 lipca 2006, 15:25
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Tym razem słowa Zerthimona pomogły nam, ale nie zawsze jego słowa będą nas ratowały... Nieprzerwany Krąg często mówi o czymś, co nie jest związane z naszą obecną sytuacją, musimy więc stale uważać na to co się dzieje. - mnich postanowił się podzielić z kompanami swoją wiedzą na temat Nieprzerwanego Kręgu Zerthimona. - Vrrak, ja bym na twoim miejscu uważał... Sam widziałeś jakie wymyślne pułapki mogą być tu umieszczone. - githzerai rozejrzał się czy dookoła jest coś ciężkiego, co można by położyć na wycieraczce, tak żeby ewnetualnie ukryte tam płyty wsuwające się w podłogę i uruchamiające pułapkę zaktywowały się. Jeśli jest coś takiego, każe wszystkim położyć się na ziemi, a potem sam kładzie znaleziony przedmiot na wycieraczce i jak najszybciej pada na ziemię, czekając na reakcję. Jeśli nie ma niczego wystarczająco ciężkiego, bierze rozbieg, wyskakuje przed wycieraczką, kopie w drzwi i odbija się od nich tak, żeby wylądować znów przed wycieraczką - chyba że drzwi otworzą się pod kopnięciem, wtedy ląduje już po drugiej stronie.
- Tym razem słowa Zerthimona pomogły nam, ale nie zawsze jego słowa będą nas ratowały... Nieprzerwany Krąg często mówi o czymś, co nie jest związane z naszą obecną sytuacją, musimy więc stale uważać na to co się dzieje. - mnich postanowił się podzielić z kompanami swoją wiedzą na temat Nieprzerwanego Kręgu Zerthimona. - Vrrak, ja bym na twoim miejscu uważał... Sam widziałeś jakie wymyślne pułapki mogą być tu umieszczone. - githzerai rozejrzał się czy dookoła jest coś ciężkiego, co można by położyć na wycieraczce, tak żeby ewnetualnie ukryte tam płyty wsuwające się w podłogę i uruchamiające pułapkę zaktywowały się. Jeśli jest coś takiego, każe wszystkim położyć się na ziemi, a potem sam kładzie znaleziony przedmiot na wycieraczce i jak najszybciej pada na ziemię, czekając na reakcję. Jeśli nie ma niczego wystarczająco ciężkiego, bierze rozbieg, wyskakuje przed wycieraczką, kopie w drzwi i odbija się od nich tak, żeby wylądować znów przed wycieraczką - chyba że drzwi otworzą się pod kopnięciem, wtedy ląduje już po drugiej stronie.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
Vrrak pomimo waszych głosów przekręcił klamkę, coś zgrzytnęło. Wszycy byliście przygotowani, że spod wycieraczki runą na krasnoluda strzały, oszczepy... lub inna broń która bez problemu zabiłą go. Niestety tylko coś zgrzytnęło. Krasnolud po raz drugi przekręcił klamkę, tym czasem pchnął drzwi do przodu. Powoli odwrócił głowe w waszą stronę i z lekkim uśmiechem na ustach burknał.
-Zamknięte...-Wszyscy odetchneliście z ulgą. Dopiero teraz zauważylisćie, że w klamce jest dziura, prawdopodobnie na kluczyk.
Dak skupił się i runął na drzwi niczym nagły deszcz z ciemnej chmury, robiąc w nich wielką dziurę przez, która wleciał do środka. Znalazł się w jakimś małym pomieszczeniu, w którym znajdowały się małe skrzynki, poustawiane jedna na drugiej. Znajdował się tam mały stołek i stół, na którym stała przewrócona butelka wina. Napój był świeżo rozlany, wino ciągle rozlewało się. W pomieszczeniu znajdowały się również drzwi, Dak zauważył, że przed nimi znajdują się ślady, prawdopodobnie ktoś wdepnął w wino i szybko uciekł przez owe drzwi.
Vrrak pomimo waszych głosów przekręcił klamkę, coś zgrzytnęło. Wszycy byliście przygotowani, że spod wycieraczki runą na krasnoluda strzały, oszczepy... lub inna broń która bez problemu zabiłą go. Niestety tylko coś zgrzytnęło. Krasnolud po raz drugi przekręcił klamkę, tym czasem pchnął drzwi do przodu. Powoli odwrócił głowe w waszą stronę i z lekkim uśmiechem na ustach burknał.
-Zamknięte...-Wszyscy odetchneliście z ulgą. Dopiero teraz zauważylisćie, że w klamce jest dziura, prawdopodobnie na kluczyk.
Dak skupił się i runął na drzwi niczym nagły deszcz z ciemnej chmury, robiąc w nich wielką dziurę przez, która wleciał do środka. Znalazł się w jakimś małym pomieszczeniu, w którym znajdowały się małe skrzynki, poustawiane jedna na drugiej. Znajdował się tam mały stołek i stół, na którym stała przewrócona butelka wina. Napój był świeżo rozlany, wino ciągle rozlewało się. W pomieszczeniu znajdowały się również drzwi, Dak zauważył, że przed nimi znajdują się ślady, prawdopodobnie ktoś wdepnął w wino i szybko uciekł przez owe drzwi.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Majtek
- Posty: 146
- Rejestracja: czwartek, 6 lipca 2006, 15:25
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Eillis
Przepraszam Vrrak ale lepiej można by było to sprawdzić. Trzeba być ostrożnym. Odetchnęła z ulgą. Podeszła ostrożnie do jeddnej ze skrzynek i delikatnie próbowała otworzyć. Była gotowa odskoczyć lub paść na ziemie.
Przepraszam Vrrak ale lepiej można by było to sprawdzić. Trzeba być ostrożnym. Odetchnęła z ulgą. Podeszła ostrożnie do jeddnej ze skrzynek i delikatnie próbowała otworzyć. Była gotowa odskoczyć lub paść na ziemie.
Czyż czas jest obracającym się kołem, czy też koleina, która po nim pozostaje...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Skoro ktoś ucieka, to zapewne obawia się złapania przez nas. Jeśli on się tego obawia, zapewne my do tego dążymy. Najpierw więc złapmy tego co ucieka, a potem zajmujmy się przeszukiwaniem tego pomieszczenia. - powiedział mnich i ruszył ku drzwiom do których prowadziły ślady, i spróbował je otworzyć.
- Skoro ktoś ucieka, to zapewne obawia się złapania przez nas. Jeśli on się tego obawia, zapewne my do tego dążymy. Najpierw więc złapmy tego co ucieka, a potem zajmujmy się przeszukiwaniem tego pomieszczenia. - powiedział mnich i ruszył ku drzwiom do których prowadziły ślady, i spróbował je otworzyć.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:
Alinoe:
-Dak ma rację- Alinoe skarciła dziewczynę- później przeszukamy to miejsce. Teraz trzeba zapolować.
Elfka poszła za mnichem. Poruszała się ostrożnie, szukając po drodze wszelakich pułapek...
-Dak ma rację- Alinoe skarciła dziewczynę- później przeszukamy to miejsce. Teraz trzeba zapolować.
Elfka poszła za mnichem. Poruszała się ostrożnie, szukając po drodze wszelakich pułapek...
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)

-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
- Numer GG: 763272
- Lokalizacja: Breslau
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
Dante ruszał powoli za resztą ekipy czując że idzie im za łatwo a ta rola łowców to tylko sztuczka i pułapka przestepcy a kiedy oni staną w odpowiednim miejscu zostaną zaatakowani i zmasakrowani zanim zrobią cokolwiek. Dlatego ściskał cały czas swój orez a w myślach zbierał siły aby w ostatecznej chwili nie oddać skóry łatwo.
-No i jak tam wam idzie"łowcy"?
-No i jak tam wam idzie"łowcy"?


-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
Eliss zaczęła majstrować przy skrzynce, niestety wieko było niezwykle mocno zamknięte. Na głos Alinoe zaprzestała otwierać i zrobiła krok do tyłu.
Drzwi nie były zamknięte na klucz. Dak Sprawnym ruchem otworzył je. Za drzwiami znajdowało się duże pomieszczenie. Całe było pięknie i bogato urządzone na ścianie wisiało wielkie futro niedźwiedzia, co prawda bestia była po dwakroć większa niż normalny przedstawiciel jego rasy. Obok niego wisiała mnogość oręży. Szable, Sejmitary, topory, młoty, kusze i strzelby. Całość zapierała dech w piersiach. Na przeciwnej ścianie znajdował się duży, marmurowy kominiek, w którym wesoło biegały płomienie. Nad kominkiem znajdował się wielki portret krasnoluda, owy jegomośc miał długą siwą brodę zawiązaną w warkocz i ostre rysy twarzy. Naprzeciw was stała piątka jegomości.
W środku stał a raczej siedział na dziwnym wózku z czterema kółkami, z tyłu ustytułowana była długa ruła, z której raz od czasu buchał mały kłebek dymu. Krasnolud istniał tylko od pasa w górę, miał stare zmęczone oczy. Rysy twarzy były podobne do siwobrodego na obrazie, lecz to nie był ten sam krasnolud. Stary jegomośc miał długą brodę obwiązaną wokół siebie. Naookoło niego stało pięciu zbójów, trzech z nich widzieliście już wcześniej. Zaraz obok krasnoluda stał wysoki i niewyobrażalnie krępy mężczyzna, z twarzy wyglądał na pół-orka. Mieszaniec miał krótkie rude włosy i niebieskie oczy. W ręku trzymał obustronny topór - byłą to jedna znajbardiej morderczych broni jakie widzieliście.
-Nie zabijajcie nas-burknął siwobrody. Pół-ork obok niego tylko delikatnie warknął.-Pozwólcie, że wszystko wam opowiem, i odpowiem na wasze pytania. Napewno nie jest tak jak myślicie..-dodał. Dopiero teraz zauważyliście małe, obrotowe działko znajdujące się między kółkami wózka. Widząc je przeszedł was delikatny dreszczyk.
Eliss zaczęła majstrować przy skrzynce, niestety wieko było niezwykle mocno zamknięte. Na głos Alinoe zaprzestała otwierać i zrobiła krok do tyłu.
Drzwi nie były zamknięte na klucz. Dak Sprawnym ruchem otworzył je. Za drzwiami znajdowało się duże pomieszczenie. Całe było pięknie i bogato urządzone na ścianie wisiało wielkie futro niedźwiedzia, co prawda bestia była po dwakroć większa niż normalny przedstawiciel jego rasy. Obok niego wisiała mnogość oręży. Szable, Sejmitary, topory, młoty, kusze i strzelby. Całość zapierała dech w piersiach. Na przeciwnej ścianie znajdował się duży, marmurowy kominiek, w którym wesoło biegały płomienie. Nad kominkiem znajdował się wielki portret krasnoluda, owy jegomośc miał długą siwą brodę zawiązaną w warkocz i ostre rysy twarzy. Naprzeciw was stała piątka jegomości.
W środku stał a raczej siedział na dziwnym wózku z czterema kółkami, z tyłu ustytułowana była długa ruła, z której raz od czasu buchał mały kłebek dymu. Krasnolud istniał tylko od pasa w górę, miał stare zmęczone oczy. Rysy twarzy były podobne do siwobrodego na obrazie, lecz to nie był ten sam krasnolud. Stary jegomośc miał długą brodę obwiązaną wokół siebie. Naookoło niego stało pięciu zbójów, trzech z nich widzieliście już wcześniej. Zaraz obok krasnoluda stał wysoki i niewyobrażalnie krępy mężczyzna, z twarzy wyglądał na pół-orka. Mieszaniec miał krótkie rude włosy i niebieskie oczy. W ręku trzymał obustronny topór - byłą to jedna znajbardiej morderczych broni jakie widzieliście.
-Nie zabijajcie nas-burknął siwobrody. Pół-ork obok niego tylko delikatnie warknął.-Pozwólcie, że wszystko wam opowiem, i odpowiem na wasze pytania. Napewno nie jest tak jak myślicie..-dodał. Dopiero teraz zauważyliście małe, obrotowe działko znajdujące się między kółkami wózka. Widząc je przeszedł was delikatny dreszczyk.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Mnich skinął głową:
- Mów, z chęcią cię wysłuchamy. Nie chcemy zabijać nikogo, kto na to nie zasłużył. Ale jeśli ktoś zasłużył na śmierć, trzeba zrobić wszystko żeby go do niej doprowadzić.
Jednocześnie spiął się do skoku, stojąc wciąż w drzwiach, tak żeby w razie czego móc uskoczyć do poprzedniego pomieszczenia i schować się za ścianą.
Mnich skinął głową:
- Mów, z chęcią cię wysłuchamy. Nie chcemy zabijać nikogo, kto na to nie zasłużył. Ale jeśli ktoś zasłużył na śmierć, trzeba zrobić wszystko żeby go do niej doprowadzić.
Jednocześnie spiął się do skoku, stojąc wciąż w drzwiach, tak żeby w razie czego móc uskoczyć do poprzedniego pomieszczenia i schować się za ścianą.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
- Kontakt:
Alinoe:
Elfka odruchowo wyciągnęła sztylet. Mimo to nie skoczyła do ataku.
-Mówcie! Zabić was zawsze można!- powiedziała.
Widząc niebzyt inteligentną minę mieszańca, pomyślałą ^ciekawe co ten mędrzec chce nam powiedzieć^
Nie spuszczała działka z oczu. ^cholera, trzeba na nie uważać^....
Elfka odruchowo wyciągnęła sztylet. Mimo to nie skoczyła do ataku.
-Mówcie! Zabić was zawsze można!- powiedziała.
Widząc niebzyt inteligentną minę mieszańca, pomyślałą ^ciekawe co ten mędrzec chce nam powiedzieć^
Nie spuszczała działka z oczu. ^cholera, trzeba na nie uważać^....
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)

-
- Marynarz
- Posty: 329
- Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
- Lokalizacja: Z siłowni :b
- Kontakt:
Wszyscy
-Niewątpie, dawno nie spotkałem przedstawiciela Twej rasy, ale zawsze uwazałem was za osoby mądre i inteligentne. Czego nie można czasem powiedzieć o elfach- Krasnolud na ułamek sekundy przeniósł wzrok na Alinoe.
-Możecie się zbliżyć, oczywisćie jeśłi mi ufacie. Ale stojąc w ciasnym przejśćiu napewno jesteście lepszym celem... i łatwiej trafialnym.- dodał.
Dopiero teraz zauważyliście dwa małe działka, podobne do tego, które krasnolud ma zainstalowane w wóżku. Wisiały one w dwóch kątach ścian, dokładnie znajdowaliście się pomiędzy nimi dwoma, Każde dizałko miało zainstalowany mały kominek, przez który wesoło wylatywały kłebki dymu. Krasnolud był przygotowany na ewentualną powinność.
-Więc zaczynając od początku. Jestem Gorim Ugnelbur, i odrazu mówię, że nie jestem hersztem banitów. Moja historia rozpoczęła się dawno temu. Byłem młodym krasnoludem, wychowałem sięw Górach Mroku, krasnoludy które się tu znajdują wiedzą o co chodzi... W Górach Mroku znajduje się najbardziej rozwinięte krasnoludzkie miasto - Ironforge. Żyłem tam od początku mego istnienia. Wszyscy od dawien, dawna mówili mi, że skrywam niezwykła iteligencję i kreatywność - tak było. Wynalazłem większość rzeczy znanych teraz na Duskwind. Proch, strzelby, działka obrotowe, silniki parowe. Pewnego dnia podróżowałem z mymi braćmi do Untrid, miasta-portu. Jedego z największych osad ludzkich w tym terenie. Podróżowaliśmy karawaną, była noc. Deszcz padał jak opętany, a błyskawice rąbały niczym galopujacy koń, ziemię. Nagle.. nikt nie wiedział skąd, ktoś nas zaatakował. Wookół były słyszalne powarkiwania wilków, czy niedźwiedzi. Lecz to nie były zwykłe bestie. Stanąłem na wozie i wpatrywałem się w coś wielkiego, stojącego przedemną. Gdyby nie piorun nigdy bym go nie zobaczył. Był wielki... półtorakroć wiekszy niż normalny niedźwiedź, był niewyobrażalnie umięśniony w górnych partiach ciała. Widzałem jak jednym, precyzyjnym ciosem swej łapy, zabił mojego brata-krasnoluda, który był odziany w piękny zdobiony pancerz, który pod siła uderzenia... niedźwiedziołaka rozpadł się, jak domek z kart. Później widziałęm tylko oczy tej besti, były złote. Tak złote, jak najlepiej wytopione krasnoludzkie złoto. Później widziałem tylko łapę która zmierzała wmoim kierunku. Przeleciałem przez budkę w której podróżowaliśmy... tylko tyle pamiętam.- krasnolud przetarł swą dłonią po czerwonawej szacie w którą był odziany, kolczuga podnią lekko zadźwięczała.
-Obudziłem się rankiem. Wokół widziałem rozszarpane zwłoki moich braci. Sam nie wiem jakim cudem przeżyłem, ale od tego momentu zaczął się prawdziwy koszmar. Gdy się obudziłem, jak każda istota chciałem wstać na nogi, nie stety nieumiałem. Dopiero teraz zauważyłem, że w walce straciłem obie nogi. Obydwie były odgryzione. Naprawde dziękowałem bogom, że jeszcze oddycham. Kilka godzin później znaleźli mnie ludzie Bringa Lotrima - lokalnego burmistrza. Zawieźli mnie do tejże mieściny. Niedługo potem poznałem samego burmistrza - był wychudzonym i siwiejącym już mężczyzną. Opowiedziałem mu cała historię, niedługo później poprosiłem go o materiały. Zbudowałem ten o to wózek, który pomaga mi się poruszać. Sam Bring był niezwykle poniecony cała sprawą, stopniowo tworzyłem różne rzeczy. Od strzelb do pompy wodnej, gdy susza zaistaniała w tejże mieścinie. Wielokrotnie chciałem się wyrwać stąd, lecz niestety nie udawało mi się. Burmistrz zawsze mówił, że jestem potrzebny. I tak mijały lata- rzekł krasnolud i skinął dłonią na jednego z swych ochorniarzy. Ten po chwili przyniósł mu mała czarkę wina, która siwobrody wypił. Widocznie zaschło mu w gardle.
-W końcu Bring mianował mnie swym zastępcą. Dostawałem niewyobrażalną sumę pieniędzy na miesiąc, lecz w miescie panowala bieda, ludzie nie mieli co jeść. Dostałem nawet własną ochronę... która teraz stoi koło mnie. Poźniej dowiedziałem się o kilku... niedogodnośćiach ze strony burmistrza. W większości było to pranie pieniędzy, sfałszowane wybory i różne takie tam. Powiedziałem o tym ludziom. Kilka chwil później dowiedział się o tym sam Bring, był niezadowolony.. wręcz zniesmaczony cała sytuacją. Miałem być stracony. Dzięki Moradinowi, mój najwierniejszy ochroniarz, Prishnak-krasnolud spojrzał na wielkiego półorka, który stał po jego prawicy.-Uratował mnie z tej opresji. Razem z resztą ucielkiśmy z miasta. Oczywiście burmistrz wysłał za nami pościg, co prawda zwycieżyliśmy, ale straciliśmy dwóch ludzi. Później zaszyłem się tu, zbudowałem sieć labiryntu i pułapek, bo poszukiwacze przygód ciągle chcieli mnie stad wykurzyć. Ten labirtynt prowadzi do nikąd. Wszędzie są jakieś pułapki... które z resztą widzieliście sami. To chyba wszystko.. Checie coś jeszcze wiedzieć?-Dodał krasnolud i podrapał się po głowie. Co prawda był niepełnosprawny ale jego mięśnie były wciąż dobrej jakości.
-Niewątpie, dawno nie spotkałem przedstawiciela Twej rasy, ale zawsze uwazałem was za osoby mądre i inteligentne. Czego nie można czasem powiedzieć o elfach- Krasnolud na ułamek sekundy przeniósł wzrok na Alinoe.
-Możecie się zbliżyć, oczywisćie jeśłi mi ufacie. Ale stojąc w ciasnym przejśćiu napewno jesteście lepszym celem... i łatwiej trafialnym.- dodał.
Dopiero teraz zauważyliście dwa małe działka, podobne do tego, które krasnolud ma zainstalowane w wóżku. Wisiały one w dwóch kątach ścian, dokładnie znajdowaliście się pomiędzy nimi dwoma, Każde dizałko miało zainstalowany mały kominek, przez który wesoło wylatywały kłebki dymu. Krasnolud był przygotowany na ewentualną powinność.
-Więc zaczynając od początku. Jestem Gorim Ugnelbur, i odrazu mówię, że nie jestem hersztem banitów. Moja historia rozpoczęła się dawno temu. Byłem młodym krasnoludem, wychowałem sięw Górach Mroku, krasnoludy które się tu znajdują wiedzą o co chodzi... W Górach Mroku znajduje się najbardziej rozwinięte krasnoludzkie miasto - Ironforge. Żyłem tam od początku mego istnienia. Wszyscy od dawien, dawna mówili mi, że skrywam niezwykła iteligencję i kreatywność - tak było. Wynalazłem większość rzeczy znanych teraz na Duskwind. Proch, strzelby, działka obrotowe, silniki parowe. Pewnego dnia podróżowałem z mymi braćmi do Untrid, miasta-portu. Jedego z największych osad ludzkich w tym terenie. Podróżowaliśmy karawaną, była noc. Deszcz padał jak opętany, a błyskawice rąbały niczym galopujacy koń, ziemię. Nagle.. nikt nie wiedział skąd, ktoś nas zaatakował. Wookół były słyszalne powarkiwania wilków, czy niedźwiedzi. Lecz to nie były zwykłe bestie. Stanąłem na wozie i wpatrywałem się w coś wielkiego, stojącego przedemną. Gdyby nie piorun nigdy bym go nie zobaczył. Był wielki... półtorakroć wiekszy niż normalny niedźwiedź, był niewyobrażalnie umięśniony w górnych partiach ciała. Widzałem jak jednym, precyzyjnym ciosem swej łapy, zabił mojego brata-krasnoluda, który był odziany w piękny zdobiony pancerz, który pod siła uderzenia... niedźwiedziołaka rozpadł się, jak domek z kart. Później widziałęm tylko oczy tej besti, były złote. Tak złote, jak najlepiej wytopione krasnoludzkie złoto. Później widziałem tylko łapę która zmierzała wmoim kierunku. Przeleciałem przez budkę w której podróżowaliśmy... tylko tyle pamiętam.- krasnolud przetarł swą dłonią po czerwonawej szacie w którą był odziany, kolczuga podnią lekko zadźwięczała.
-Obudziłem się rankiem. Wokół widziałem rozszarpane zwłoki moich braci. Sam nie wiem jakim cudem przeżyłem, ale od tego momentu zaczął się prawdziwy koszmar. Gdy się obudziłem, jak każda istota chciałem wstać na nogi, nie stety nieumiałem. Dopiero teraz zauważyłem, że w walce straciłem obie nogi. Obydwie były odgryzione. Naprawde dziękowałem bogom, że jeszcze oddycham. Kilka godzin później znaleźli mnie ludzie Bringa Lotrima - lokalnego burmistrza. Zawieźli mnie do tejże mieściny. Niedługo potem poznałem samego burmistrza - był wychudzonym i siwiejącym już mężczyzną. Opowiedziałem mu cała historię, niedługo później poprosiłem go o materiały. Zbudowałem ten o to wózek, który pomaga mi się poruszać. Sam Bring był niezwykle poniecony cała sprawą, stopniowo tworzyłem różne rzeczy. Od strzelb do pompy wodnej, gdy susza zaistaniała w tejże mieścinie. Wielokrotnie chciałem się wyrwać stąd, lecz niestety nie udawało mi się. Burmistrz zawsze mówił, że jestem potrzebny. I tak mijały lata- rzekł krasnolud i skinął dłonią na jednego z swych ochorniarzy. Ten po chwili przyniósł mu mała czarkę wina, która siwobrody wypił. Widocznie zaschło mu w gardle.
-W końcu Bring mianował mnie swym zastępcą. Dostawałem niewyobrażalną sumę pieniędzy na miesiąc, lecz w miescie panowala bieda, ludzie nie mieli co jeść. Dostałem nawet własną ochronę... która teraz stoi koło mnie. Poźniej dowiedziałem się o kilku... niedogodnośćiach ze strony burmistrza. W większości było to pranie pieniędzy, sfałszowane wybory i różne takie tam. Powiedziałem o tym ludziom. Kilka chwil później dowiedział się o tym sam Bring, był niezadowolony.. wręcz zniesmaczony cała sytuacją. Miałem być stracony. Dzięki Moradinowi, mój najwierniejszy ochroniarz, Prishnak-krasnolud spojrzał na wielkiego półorka, który stał po jego prawicy.-Uratował mnie z tej opresji. Razem z resztą ucielkiśmy z miasta. Oczywiście burmistrz wysłał za nami pościg, co prawda zwycieżyliśmy, ale straciliśmy dwóch ludzi. Później zaszyłem się tu, zbudowałem sieć labiryntu i pułapek, bo poszukiwacze przygód ciągle chcieli mnie stad wykurzyć. Ten labirtynt prowadzi do nikąd. Wszędzie są jakieś pułapki... które z resztą widzieliście sami. To chyba wszystko.. Checie coś jeszcze wiedzieć?-Dodał krasnolud i podrapał się po głowie. Co prawda był niepełnosprawny ale jego mięśnie były wciąż dobrej jakości.
Squat or die
.
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Mnich wciąż stał w drzwiach - z jego refleksem, uskoczy zanim pocisk zdoła do niego dolecieć, a stojąc bliżej krasnoluda będzie miał dalej do drzwi. Był nieufny wobec nie-githzerai. W końcu nie bez powodu jego rasa była uznawana za intelignetną.
- Urzekła mnie twoja historia, krasnoludzie, jednak, jakby nie patrzeć, ludzie mawiają że jest tu kryjówka bandytów. Dlaczego tak mówią, skoro twierdzisz, że tak nie jest? I czy słyszałeś coś o elfie, za którego głowę dano nagrodę?
Mnich wciąż stał w drzwiach - z jego refleksem, uskoczy zanim pocisk zdoła do niego dolecieć, a stojąc bliżej krasnoluda będzie miał dalej do drzwi. Był nieufny wobec nie-githzerai. W końcu nie bez powodu jego rasa była uznawana za intelignetną.
- Urzekła mnie twoja historia, krasnoludzie, jednak, jakby nie patrzeć, ludzie mawiają że jest tu kryjówka bandytów. Dlaczego tak mówią, skoro twierdzisz, że tak nie jest? I czy słyszałeś coś o elfie, za którego głowę dano nagrodę?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
