[X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Charden "Nosferatu" Saigner

Charden szedł spokojnie. Nie wyrywał się, nie próbował przekonywać. Właściwie to gdyby nie, niekoniecznie delikatna i uprzejma, pomoc agentów S.H.I.E.L.D to stałby w miejscu zapatrzony w przestrzeń. Teraz gdy adrenalina przestała płynąć żyłami a bitewna gorączka emocji opadła z całą siłą uderzyła go waga tego co zrobił. Apatyczne spojrzenia Chardena i jego całkowita obojętność na świat zewnętrzny wynikały z tego co działo się w jego wnętrzu. Podobnie jak większość ludzi, ba podobnie nawet jak większośc żołnieży kilku ostatnich wojen, nigdy nikogo nie zabił. Świadomość, że przez niego zakończyło się czyjaś życie była dla młodego mutanta przytłaczająca. Zresztą sam akt przerwania czyjejś nici żywota wzbudzał w nim dziwne uczucia. Było to coś na kształ rozpaczy połączonej z wyrzutami sumienia. Przez nieuwagę Charden nie zauważył jak jego rany, pozbawione kontrolującej krwawienie mocy, zaczynają coraz silniej broczyć krwią. Nie zauważyli też tego żołnieże, którzy go prowadzili. Przyjnajmniej do czasu jak zatoczył się i upadł bez przytomności na ziemię.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Zhou "Atacama Rain" Wang Bao

Czuła, jak odpływają z niej emocje walki.
I natychmiast to miejsce wypełnia głęboki, wyjący smutek.
Wiedziała że ci ludzie nie są winni, że rozkazy przyszły z góry. Pewnie zostali oszukani, tak jak oni, tak jak profesor.
Być może nigdy jeszcze tak nieliczni nie oszukali tak bardzo tak wielu.
Szła, prawie na końcu pochodu, tylko przed Nadirem. Charden zaczął krwawić z ran. Zauważyła to na moment przed tym, jak zatoczył się, osłabiony. Podtrzymała go z wyraźnym trudem, był od niej o wiele cięższy.
- Amerykańskie prawo przewiduje chyba lepsze dbanie o więźniów, co?! - wrzasnęła na strażników z oczami pełnymi łez. - Tak nawet w Chinach nie robi się z ludźmi! - dodała, z trudem powstrzymując się by nie wybuchnąć płaczem. Tego było dla niej za wiele.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Post autor: Malutkus »

Michajił "Nadir" Tigrow

Chrupnęło, gdy łokieć uderzył w twarz najbliższego strażnika, łamiąc mu nos. Szybki skok do tyłu i 50-kilogramowy kot biegł przed siebie w towarzystwie niezliczonych pocisków. To nie byli pospolici strażnicy czy żołnierze jak ci chroniący kompleksu rządowego, znacznie przewyższali ich wyszkoleniem i celnością. Już przy pierwszym wystrzale Nadir poczuł, jak jednak z nóg ugina się pod nim. Dostał. Nie zwolnił jednak biegu, nawet gdy mała strzałka wielkości szpilki wbiła się mu w kark. Z wysiłkiem lawirował w korytarzach Instytutu, znacząc drogę cienką strużką posoki. Na dodatek stawał się coraz bardziej zmęczony i senny, prawdopodobnie za sprawą wciąż trzymającej się ciała strzałki. Z trudem wszedł na 2 piętro, ale nie było szans, by przeskoczyć na drzewo. Jak przez mgłę słyszał, że zbliżają się agenci, bez problemu tropiący go po krwawych śladach. Nie czuł się na siłach, by walczyć, nie czuł się na silach, by uciekać. Bezwiednie przemienił się z powrotem w człowieka, nie panując już nad swą mocą... Czyli to jednak koniec...
Nagle... może to było przewidzenie, majak z pogranicza jawy i snu... przed chłopakiem przestrzeń rozerwała się jak stary kawałek materiału. Z ciemnej otchłani po drugiej stronie ktoś wyszedł. Ktoś... kto wbrew zdrowemu rozsądkowi miał ogon i niebieską skórę...
- Widzę, że oczekujesz pomocy-- rzekła postaćz szerokim uśmiechem- A więc raduj się, albowiem przychodzę z pomocą.
Po tych słowach wyciągnęła rękę w stronę Nadira i ciemność okryła jego świat.

Reszta

Wyskok Nadira spowodował oczywistą reakcję agentów- wszyscy podnieśli broń i zaczynali opróżniać magazynki w jego stronę. Co ciekawe okazało się, że część z żołnierzy była zaopatrzona w specjalną broń na pociski przypominające szpilki, prawdopodobnie usypiające. W miarę możliwości starali się ich nie ranić, więc cała sprawa była poważna- nie byli ważnymi osobami, teoretycznie ich śmierć przy próbie ucieczki byłaby do wytłumaczenia. Jak widać w stosunku do X-menów były przygotowane poważniejsze plany.
- Agent Romanova, weźcie ludzi i zajmijcie się tym!- rzucił przez ramię Fury, gdy Nadir zniknął w którymś z bocznych korytarzy.
Black Widow, agent Romanova skinęła na 6 innych agentów i ruszyła w ślad za zbiegiem. Chociaż poruszali się błyskawicznie, widać było niezwykłe zgranie i dyscyplinę całego oddziału- do S.H.I.E.L.D. trafiają tylko najlepsi, jak twiedził prof. Xavier.
Pułkownik zaklął głośno, gdy Charden osunął się na ziemię, brocząc z wielu, mniejszych i większych ran.
- Medyk! Gdzie do cholery jest medyk?!- krzyknął w kierunku samolotu organizacji.
Wzywany sanitariusz przybiegł natychmiast. Spojrzał na krwawiącego, a następnie pytająco na swojego przełożonego. Pospiesznie zaczął przewiązywać rany i zakładać opatrunki, wstrzyknął też kilka dawek jakiegoś płynu.
- Zwiększa krzepliwość krwi- zaczął tłumaczyć- To jest...
- Ważne, że wy wiecie, co to jest- przerwał mu Fury, słuchając jednocześnie meldunku "grupy pościgowej"- Rannego na nosze i do samolotu. Reszta za mną. Doceńcie, że nie każe zakładać wam kajdanek i nie róbcie numerów. Aha, panno Wang Bao- zwrócił się do Atacamy- Mam nadzieję, że zmieni pani zdanie o naszych metodach.
X-men znaleźli się w samolocie, w towarzystwie kilkunastu żołnierzy, w tym samego pułkownika. Dziwne, siedział razem z resztą, nawet z więźniami... Wyciągnął za to papierosa i zapalił, nie częstując nikogo innego. Gryzący dym momentalnie wypełnił pomieszczenie.
- Panie Hogg, wygląda pan na człowieka inteligentnego, a próbował mi pan coś tłumaczyć tam na dole. Niech pan próbuje dalej. Ale proszę zacząć od podstawowych faktów: kto wydał wam rozkaz ataku na naszą placówkę? Jaki był cel? Czy w planach były inne ataki? Kiedy zostaliście zwerbowani przez Xaviera? Takie rzeczy... Zamieniam się w słuch- dokończył, zaciągając się dymem.
Samolot wystartował.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Michael Hogg "Vector"
Był zadziwiony zgraniem i celnością strzałów żołnierzy. Nie widział nigdy takiej sprawnej akcji. Pomimo nagabywań strażników wolnym krokiem udał się w stronę ich samolotu. Rozejrzał się w poszukiwaniu pomocy. "Gdzie ten profesor? Musiało się coś stać..Zaczynam się martwić." Gdy wszedł do samolotu zdjął swoją marynarkę. Zrobiło mu się gorąco od natłoku adrenaliny i zaskakujących wydarzeń. Temperatura podwyższyła mu się szczególnie podczas akcji likwidowania patrolu. Nadal był w stanie lekkiej ekstazy ponieważ udało mu się wraz z Chardenem załatwić grupkę patrolową. "Moja moc jest przydatna. Oby tak dalej."
Usiadł na siedzeniu obok swoich towarzyszy. Zamknął oczy. Rozluźnił się.
Pytania pułkownika wyrwały go z transu.
- Tak oczywiście. Odpowiem na Pańskie wszystkie pytania. Profesor - Pański przyjaciel - tutaj znacząco zaakcentował ostatnie słowo - wysłał nas na misję. Podobno w porozumieniu z Panem i Pańskim oddziałem mieliśmy zlikwidować bazę HYDRY która znajdowała się w miejscu gdzie Państwo nas aresztowaliście. Tak więc polecieliśmy tam. Zastaliśmy tam mnóstwo ciężarówek, jakieś hangary oraz strażników którzy tego chronili. Atacama i Nadir poszli na zwiad. Ja i Charden stanowiliśmy drugą grupę. Adam obserwował wszystko z powietrza. Zaraz..zaraz.. - dopiero teraz Hogg zorientował się w swoim poważnym błędzie. Błędzie który może mieć bardzo duże znaczenie. Błędzie którego profesor nie będzie w stanie wybaczyć. - Mieliśmy wyeliminować strażników oraz mutantów którzy bronili bazy HYDRY. W ciemności nie widzieliśmy Waszych odznaczeń. Uznaliśmy Pańskich żołnierzy za wrogie siły! To wszystko co mam do powiedzenia na dziś.
Czerwona Orientalna Prawica
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Post autor: Malutkus »

Zhou "Atacama Rain" Wang Bao, Michael "Vector" Hogg i Adam "Hypno" Drewster

Fury słuchał całej opowieści w milczeniu, z powątpiewaniem patrząc na Vectora. Nie wierzył w całą historię i nawet nie próbował tego ukryć.
- Ale widzieliście się z profesorem przed całą wyprawą. Czyli dostaliście rozkazy prosto od niego, a przecież Xavier rzadko się myli albo ma fałszywe dane. Nie przeczę, sami się do tego przyczyniamy, podsyłając czasem jakieś bardziej interesujące fakty. Wychodzi na to, że wiedział, co robi, wysyłając was na HYDRĘ. Wychodzi na to, że chciał, żebyście uderzyli na nasz ośrodek.
Odchylił się na tyle, na ile pozwalało siedzenie. Zaciągnął się i odkaszlnął, po czym kontynuował.
- Mylisz się, panie Hogg twierdząc, że byliśmy... jesteśmy przyjaciółmi- poprawił się z ociąganiem- Owszem, wymieniamy się informacjami i czasem współpracujemy, ale w tej branży nie ma przyjaciół. Zawsze trzeba patrzeć, po której stronie barykady stoi aktualnie wspólnik. Żeby było jasne: nie wierzę w waszą wersję. Uważam, że Xavier z jakiegoś powodu przeszedł na ciemną stronę mocy, a wy byliście jego ramieniem zbrojnym. Zostaniecie zatrzymani do wyjaśnienia całej sprawy, a później osadzeni w więzieniu na Rickers Island, gdzie już się wami odpowiednio zajmą. Chyba że... zaczniecie współpracować.
- Oczywiście jest jeszcze jedna alternatywa-
powiedział ktoś z góry.
Wszyscy spojrzeli na sufit samolotu, by ujrzeć niebieskoskórą postaćprzyczepioną do płaskiej powierzchni. Każde z nich mogłoby przysiąc, że przed chwilą jej nie było.
- Możecie pójść ze mną- dokończył z szerokim uśmiechem... i zniknął z cichym *PFFFF*.
Nastąpiła pełna napięcia sekunda, jeden krótki oddech, poprzedzający nadchodzące piekło. Postać pojawiła się nad jednym z agentów, błyskawicznie sięgnęła do jego broni i strzeliła do jego towarzysza z przeciwka. Na nic zdała się kamizelka kuloodporna, krew bryzgnęła z tyłu głowy na ścianę. Nim ktokolwiek zdążył zareagować mutant znów zniknął, by w innym miejscu pozbawić przytomności innego żołnierza. *PFFFF* Strzał. Trup. Błysk noża i cięcie, niezbyt głębokie, w czyjąś prawą dłoń. *PFFFF* Strzał. Ciężka rana podudzia. *PFFF* Strzał. Trup. *PFFFF*
- K***!!! Nie strzelać! Przestańcie strzelać, idioci!- wrzasnął pułkownik, kiedy zdołał dobyć głos. Jednak było już za późno- oprócz niego na nogach było 2 agentów, śmiertelnie przerażonych, gotowych strzelać do każdej niebieskiej postaci, jaka pojawi się w zasięgu MP5.
*PFFF*. Obaj uderzyli głowami o ścianę i upadli na podłogę. Mutant, bo bez wątpienia nim był, zatrzymał się nad ofiarami. Nie patrzył na celującego w niego Fury'ego ani na rannych i zabitych, leżących u jego stóp. Patrzył na grupkę 3 więźniów.
- Więc jak? Pójdziecie ze mną? To oczywiście jest czysto formalna deklaracja, ale byłaby bardzo mile widziana. Ponieważ przychodzę od wspólnego przyjaciela- rzekł oficjalnym tonem, nieprzyjemnie kontrastującym z uśmiechem na jego twarzy. Wyciągnął do nich ręce, chciał, by go dotknęli. Mieli iść z nim...
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Charden "Nosferatu" Saigner


Charden otworzył oczy i zobaczył niebieskiego pseudo elfa wyciągającemu do niego ręce. Jednocześnie jego nozdrza uderzył zapach krwi. W majakach jakich doświadczył zdołał jakoś oswoić się z tym co się stało. Wciąż żałował i wciąż uważał, że bardzo źle się stało, ale nie mógł już nic poradzić. Zabił człowieka, to fakt, ale on sam nadal żył i musiał przeżyć to życie najlepiej jak potrafił. Wiedział, że twarz tamtego mężczyzny będzie go prześladować do końca życia. Jak przez mgłę i pamiętał co działo się przed jego przebudzeniem. Wiedział, że mutant oferuje im ucieczkę. Nie był pewien czy się zgodzić, dość już złego zrobił. Z drugiej strony nie sądził, że pożyje na tyle długo by zrobić dość dobrego w ramach pkuty jeśli pojedzie z furym. - Wybacz Michel, muszę to zrobić jeśli mam się jakoś ruszać. Mutant poczuł jak igła, która wyrosła nagle z nadgarstka Chardena wbija mu się w udo. Fracuz pociągnął tylko trochę krwi, tyle by mieć siłę utrzymać się na nogach. Wstał i podał rękę niebieskiemu. - Przepraszam panie półkiwniku. Liczę, że następnym razem gdy się spotkamy okoliczności będą bardziej sprzyjające.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Hose15 »

Michael Hogg "Vector"
Mutant rozglądał się po całej sali. Nie chciało mu się już słuchać tego co mówi Fury. Denerwowała go ta cała sytuacja. Nikt nie chciał im wierzyć. Patrzył w sufit gdy nagle wyrosła tam niebieskoskóra postać która sekundę później zaczęła żniwo śmierci. "Co za gość..Jest niezły. Poradził sobie z tymi żołnierzami.."
Gdy Charden wbił igłę w jego udo, Hogg przeraził się. "O nie..Igła..Igła..Nie.." - Ja nie chcę! - wrzasnął. Na twarzy pojawił się grymas bólu. Po chwili jego twarz była trochę bardziej bladsza.
-Uf..Charden. Pozostaw mi rezerwy na których będe mógł spokojnie się poruszać. Nie chcę zemdleć - uśmiechnął się w jego stronę. - Nie dziw się mojej reakcji Charden. Mam fobię w stosunku do igieł.
Podał rękę nieznajomemu który wybił żołnierzy.
- Sayonara Panie Fury! - krzyknął w stronę Pułkownika.
Czerwona Orientalna Prawica
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Epyon »

Adam "Hypno" Drewster

-Przykro mi, że ma pan klapki na oczach i nie jest pan w stanie zrozumieć faktu, że postawa Xaviera nie zawsze jest naszą. Jeśli faktycznie okaże się, że zmienił front, nikt z nas go nie poprze. - powiedział z goryczą i podszedł do niebieskoskórego mutanta. Poczuł od niego zapach siarki. Właściwie to wyglądał podobnie do japońskich demonów Oni, nie licząc faktu, że były one bardziej umięśnione.
"Cóż, chyba czeka nas ekscytująca podróż."
-Ruszajmy. - kiwnął głową.
Obrazek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: BlindKitty »

Zhou "Atacama Rain" Wang Bao

Uspokoiła się nieco, kiedy ktoś zajął się Chardenem, ale wciąż była nieco roztrzęsiona.
- Ale moglibyście wasze humanitarne metody stosować od razu, a nie dopiero kiedy wasz jeniec traci przytomność od utraty krwi. - wychlipała cichutko. Charden przypominał jej nieco z twarzy tego chłopaka...
...Wspomnienia uderzyły z pełną mocą.
Kręgosłup wystający z pleców.
I jej ukochany, biegnący...
Zupełnie nie słuchała co się działo dookoła, dopóki nie usłyszała strzałów, które wyrwały ją z otępienia. Po chwili niebieski stwór zapraszał ich do dotknięcia go i pójścia wraz z nim.
Musiał być przyjacielem, mimo wszystko.
Inaczej się go zabije.
Mimo wszystko.
Byle tylko nie musiał dotknąć jej gołej skóry...
Złapała rękę potworka.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Malutkus »

Wróciłem, ale z powodów... nazwijmy to "zdrowotnych" odpiszę dopiero jutro. Bardzo przepraszam za to (kolejne już niestety) opóźnienie.
Obrazek
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Malutkus »

Zhou "Atacama Rain" Wang Bao, Michael "Vector" Hogg i Adam "Hypno" Drewster

Niebieska postać sparodiowała ukłon w stronę pułkownika i powiedziała z przekąsem:
- Wielkie dzięki za gościnę, panie Fury. Niestety, musimy się już oddalić. Niech pan nie ma nam tego za złe. Do widzenia.
*PFFFF*

Wszyscy

Po przebudzeniu okazało się, że wszyscy znajdują się w wielkim, eleganckim pokoju. Pierwszym, co rzucało się tu w oczy był szyk i niepodważalny gust właściciela. Bez zbytniego przepychu, ale z dbałością o najmniejsze szczegóły prezentowały się meble- 2 kanapy ze skórzanymi pokryciami i delikatnie rzeźbionymi poręczami, szafa w tym samym odcieniu oraz piękna biblioteczka, pełna, jak się zdaje dzieł największych mistrzów literatury. Nieco z boku znajdowała się mała półka, na której stało kilka szklaneczek oraz butelka brandy, "Aguardiente", jak głosiła etykieta. Na jednej kanapie leżało jakieś kolorowe czasopismo, otwarte na reklamie piwa promowanego przez Clinta Eastwooda oraz pilo od dużego telewizora wiszącego na bocznej ścianie. Naprzeciw kanapy było wielkie, zajmujące prawie całą ścianę okno i drzwi na taras. Widać było, że właściciel miał piękny widok z tego miejsca- z tarasu okalającego cały budynek można było oglądać niemal wszystkie dzielnice Nowego Jorku.
Jego właściciel stał właśnie na tym tarasie, odwrócony tyłem do swego apartamentu.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Hose15 »

Michael Hogg obudził się. Spojrzał po eleganckim pokoju. Zastanawiał się gdzie jest. "A może to ten gość co wołał żebym mu pomógł? Chyba nie..Zaraz nasłałby na mnie setki pająków.." Na tą myśl Vector wzdrygnął się. Ciarki przeszły mu plecami. Jego wzrok przez moment był pełen strachu i obawy. W końcu mutant postanowił nie rozgrzebywać tego co niepotrzebne. Wstał. Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu kolegów. "Gdzie oni są..?"
Podszedł jak najciszej tylko mógł do mężczyzny stojącego na tarasie. Moc Michaela była gotowa ujawnić się w każdej chwili w razie niebezpieczeństwa.
- Kim jesteś? - odezwał się Vector. - Gdzie jesteśmy i w jakim celu zostaliśmy tu sprowadzeni?Pamiętam jedynie jak zostaliśmy zabrani przez niebieskoskórego mężczyznę. Mutanta. Czy masz z nim coś wspólnego.
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: BlindKitty »

Zhou "Atacama Rain" Wang Bao

Usiadla na podlodze, podkurczyla kolana, objela je ramionami i schowala twarz.
Nie placz, idiotko, nie placz.
Wizje to straszna, straszna rzecz...
Rozplakala sie rozpaczliwie.

Tamten dzien... Postawil cale jej zycie na glowie.
Nie, nie na glowie.
Tamten dzien wypalil ja.
Wypalil niczym pusta, gliniana skorupe.
Od wielu tygodni starala sie jakos dojsc do siebie o tym zapomniec, ale wciaz, wciaz bez sukcesow.

Siedziala na podlodze zwinieta w klebek i plakala.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Nadir »

Michajil "Nadir" Tigrow

Obudził się zlany potem. *Nie! Nie! Tak nie może być... Nie po to uciekałem, żeby... Nie...* jego wewnętrzny sprzeciw, nad którym pracował tyle lat nagle pękł jak mydlana bańka. Tyle czasu spędził na zapominaniu, a tu ktoś w jednej chwili budzi w nim jego najgorsze koszmary i wspomnienia. Spojrzał na mężczyznę na tarasie. Bał się podejść. Bał się sprawdzić, czy to prawda. Głosy i obrazy ze snu bez przerwy go paraliżowały. Siedział wyprężony jak struna na kanapie ze spuszczonym wzrokiem. Nie wiedział co robić, nie mógł nic zrobić, nie w takiej stytuacji. Starał się opanować nieco lęk, lecz szło mu to średnio. Żeby to nie był on, żeby to nie był on... mruczał do siebie.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Perzyn »

Charden "Nosferatu" Saigner

Charden obudził się zlany potem. Ręce mu się trzęsły, ale mimo to wstał i podszedł do stołu, na którym stała butelka. Nalał sobie Brandy do szklanki i wypił jednym łykiem. Alkochol pozwolił mu się nieco uspokoić, nie wywołał co prawda takiej euforii jak krew, ale mimo wszystko ułatwił mu opanowanie się. Charden miał w pamięci ten koszmar, jednak widział, że to tylko sen, niemniej ta wizja zdecydowanie zepsuła mu i tak paskudny humor. Siedział teraz ponury rozważając wizję, która ukazała mu się we śnie. Wbrew temu co mu nakazywała nie miał zamiaru poddawać się morderczym instynktom, raczej wręcz przeciwnie miał zamiar trzymać je na wodzy. "Uspokój się, to był wypadek, nie zmienisz się od tego w psychopatycznego mordercę." Po plecach przebiegł mu dreszcz gdy przypomniał sobie zmasakrowane ciało z jego snu. - Sen mara, Bóg wiara. mrunknął pod nosem i spojrzał na swoich towarzyszy. Jakiś głęboki, prymitywny i okrutny instynkt kazał mu się lekko uśmiechnąć gdy zobaczył ich nietęgie miny. Domyślił się, że oni też musieli mieć koszmary, twarz każdego z nich wyrażała smutek lub strach a niekiedy uczucia te pomieszane ze sobą. Obserwacja ta sprawiła, że nieco się otrząsnął z przykrego wrażenia i rozsiadł wygodnie. Brandy powoli zaczynała krążyć po żyłach rozlewając po ciele uczucie ciepła. Uśmiech francuza zrobił się jeszcze szerszy gdy dotarło do niego znaczenie zauważonego przezeń faktu. Koszmary musiały być albo efektem ubocznym teleportacji albo, co bardziej prawdobodobne, dziełem mutanta ze zdolnościami telepatycznymi. Charden postanowił na razie nie dzielić się z resztą swym odkryciem, przynajmniej do czasu gdy zostaną we własnym gronie. Póki co sięgnął po butelkę i nalał sobie jeszcze trochę Brandy, tym razem delektując się smakiem i bogatym bukietem czekał spokojnie na rozwój sytuacji.
Malutkus
Marynarz
Marynarz
Posty: 314
Rejestracja: poniedziałek, 12 grudnia 2005, 16:58
Numer GG: 9627608
Lokalizacja: prawie Gliwice

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Malutkus »

Mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął, widocznie speszony morzem pytań Vectora.
- Gdzie się podziały te piękne czasy, gdy goście witali się grzecznie, może nawet dziękowali za pomoc przy transporcie, albo, na przykład za wyciągnięcie z tarapatów... Cóż, minęły i nie wrócą. Nazywam się Anthony Stark, i oczywiście chętnie odpowiem na twoje pytania, Michaelu. Tak, znam wasze imiona, tak samo jak nie muszę chyba przed wami ukrywać swojego alter ego. Zresztą, znam Xaviera, może nie byliśmy nigdy przyjaciółmi, ale nawzajem się szanujemy i to wystarcza. Słyszałem, że zaginął... No cóż, zaraz przejdziemy i do tego punktu.- mówił gładko, a jego słowa płynęły szybkim i wyuczonym rytmem, przyzwyczajonym do długich przemówień. Przeszedł do pokoju i nalał sobie brandy, pełną szklaneczkę i podniósł ją w kierunku Chardena.
- Zdrówko, przyjacielu. Cieszę się, że się poczęstowałeś, to świetna rzecz. Rocznik... niech sprawdzę... '89. No, powiedzmy, na tym się nigdy zbytnio nie wyznawałem...- mówił, po czym wychylił całość jednym haustem- A reszta nie...
Wtedy dopiero dostrzegł stan, w jakim byli Nadir i Atacama, Nosferatu też nie zdążył jeszcze stłumić drżenie rąk. Stark odstawił szklankę i chrząknął cicho.
- Słyszałem, że niektórzy źle znoszą teleportację. Nigdy nie widziałem niczego takiego, ale Kurt wspominał o tym. Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że nie było innego wyjścia... Posłałem Kurta Wagnera, by wam pomógł, ale gdy przyszedłem, spaliście już tutaj, a jego nie było. Myślałem, że będzie chciał przynajmniej powiedzieć mi, jak poszło. Mam nadzieję, że agenci nie sprawili kłopotu?
Przeszedł kilka kroków w milczeniu, wyłamując palce i nerwowo kręcąc młynki palcami, jednocześnie próbując niezdarnie ukryć zdenerwowanie czy może podniecenie. Zatrzymał się przy oknie i zapatrzył w jakiś odległy punkt na horyzoncie. Dopiero teraz dotarł do nich fakt, że teleportowali się w nocy. Teraz była pełnia dnia, elektroniczny zegar na ścianie wskazywał 11:04. Przespali kilka ładnych godzin.
- Ale przejdźmy może do rzeczy. Słyszałem o waszym ataku na placówkę rządową chronioną przez S.H.I.E.L.D. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tam robiliście, ale nie wierzę, że Xavier nagle zaczął się bawić w terroryzm. Chociaż... w dzisiejszych czasach, kiedy ataki to praktycznie codzienność...- machnął ręką- Nieważne. Słyszałem też o jego zniknięciu. Nie patrzcie tak na mnie, przecież to nie tajemnica, że Fury ma tylko trochę lepszą technologię niż ja. A takie rzeczy dobrze jest wiedzieć.
- Chcę go odnaleźć- kontynuował- jednak nie ukrywam, że potrzebne mi są do tego odpowiednie środki. Mam pewne podejrzenia na temat miejsca jego pobytu, ale będę potrzebował kilku urządzeń, by się tam dostać. Czy pomożecie mi je zdobyć?- zapytał i zamilkł w oczekiwaniu na reakcję X-men. Mogli mu pomóc. Ale mogli też odrzucić jego propozycję. Loteria.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [X-Men] Grupa Trzymająca władzę

Post autor: Hose15 »

Michael Hogg "Vector"
Gdy mężczyzna odwrócił się, Michael nawet nie drgnął. W głębi duszy trochę się go obawiał ale teraz nie wydawał się groźny. Wysłuchał całego przemówienia jakie wygłosił Anthony. "Co to za typ? Można mu wierzyć?" Gdy poinformował całą grupę o zdobyciu kilku rzeczy, Vector zaniepokoił się. "Może znowu "niechcący" podczas zdobywania tych przedmiotów wdepniemy w coś bardzo brzydkiego. Pewnie chce wykraść coś S.H.I.E.L.D.."
- Panie Anthony - mam do Pana kilka pytań. Przepraszam, że tak Pana nimi zasypuję ale nie pasuje mi coś w tej całej histori..Mianowicie czy te przedmioty które Pan jak się domyślam zamierza zdobyć z naszą pomocą nie należą do S.H.I.E.L.D? Nie chcę znowu być przesłuchiwanym przez Fury'ego który i tak jakby mnie złapał wymierzył by mi solidną karę. Czy ta akcja jest bezpieczna?
Czerwona Orientalna Prawica
Zablokowany