[Naruto] Nefrytowe Łzy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Perzyn »

Sklął się w myślach za to, że nie zauważył wrogich shinobi. A potem sklął się jeszcze raz za to samo, tym razem w imieniu ojca, który uczyni to dopiero jak wrócą do wioski, o ile wrócą. A potem sklął się po raz trzeci, tym razem za głupią ambicję. Sytuacja prezentowała się nienajlepiej, Junshi leży a oni są otoczeni. Na dodatek skoro wraży shinobi przedstawili się jako elita to są, co najmniej Chuuninami. Jeśli dojdzie do walki to będzie krótka, i to wcale nie, dlatego, że spodziewał się, że ich grupka tak łatwo sobie poradzi z przeciwnikiem. W zasadzie to całkiem odwrotnie.

Powoli odłożył trzymany na ramieniu parasol na ziemię i zanim którykolwiek kretyn z jego grupy zdążył się odezwać i sprowokować strażników do naszpikowania ich kunai’ami postanowił załagodzić sytuację.
- Jesteśmy przedstawicielami Konoha Gakure, przebywamy w okolicy z oficjalną misją, o której jak mniemam Wioska Ukryta Wśród Skał została poinformowana. Wierzę, że jeśli pozwolicie nam udzielić pomocy naszemu sensei zdoła on wyjaśnić całą sprawę.

Chłopak miał nadzieję, że wioska uregulowała ich obecność tutaj kanałami dyplomatycznymi, jeśli nie to mają krótko mówiąc przesrane. Równie przesrane będą mieli, jeśli Kairra znów z czymś wyskoczy. *Proszę, milcz, nic więcej, po prostu milcz kretynie, nie chcę zginąć przez takiego ćwoka.*

Cały czas zastanawiał się, co zrobi jeśli dojdzie do walki, nie mieli szans. Wśród tych ninja był zapewne, co najmniej jeden jounin, a oni mieli jednego bezużytecznego genina bez chakry, jednego zmęczonego genina, dla którego okoliczności przyrody były wyjątkowo niesprzyjające, pana idealnego i Kyouko. Junshiego w kalkulacji pominął, bo nawet, jeśli w stanie to przeciwnicy zdołają go odciągnąć od ich odcinka frontu. * Jouro Senbon użyty dwa razy pod rząd, albo zabije wszystkich w okolicy albo tylko nas, niezależnie czy go użyję czy nie różnicy nie będzie.* Choć w zasadzie była, jeśli dojdzie do walki to użycie tej techniki daje mu pewne szanse na przeżycie, żałował jedynie, że tak minimalne.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Alucard »

-Mamy przejebane, co?-Kairra popatrzył na niemal modlącego się Kojiro-kun.
-Hehe... nie, nie bój się.-Jakby mu czytał w myslach. W sumie to nie trudne, bo Atasuke wiedział, że nie dogada sie z nim i ze tamten ma go za skończonego debila-Tym razem po prostu postoję. I tak nie mogę nic zrobić-Wsadził wykałaczkę do ust i usiadł.
-Powiedzmy... powiedzmy, że tym razem jestem skazany na was. Mam problemy nawet z szybszym chodzeniem-Uśmiechnął się, chociaz wiedział, że taka mimika była ostatnim co chcieliby teraz zobaczyć
*Może i nawet bym sie zdziwił, gdyby nie fakt, że na mojej pierwszej misji wszystko się przecudnie pierniczy
Najpierw Chimidoro
Potem kłotnia z Kojiro
Aha... i wcześniej uratowanie mi zycia przez sensei i opierdziel
No... i nie mógłbym zapomniec o vhorobie
Ah! I pominałem moje nieudolne integracje z grupą...
Hmmm... jak mógłbym zapomniec o moim osabieniu i aktualnej nieurzyteczności...
W sumie... w sumie to teraz tez można zaliczyć do kłopotów..

Czy Najwyższy ma jakis plan w stosunku do mnie? Pokarać i kazac sie nawrócić? Jeżeli jest gdzieś jakis Bóg to pewnie byśmy się polubili. Ma przewyborne poczucie humoru..;*


-Hmmm... Kojiro? Powiedz mi coś
Po pierwsze jak to rozwiązemy? Wypadaloby sie odezwać
Poza tym znasz sie na historii. Czy ktos w historii zaliczyl az tyle wpadek na pierwszej misji?
-Uśmiechnał się, a raczej wyszczerzył. Kojiro chyba tego nie lubił...
*I dlatego to robie*-Pomyślał z rozkoszą Atasuke.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: BlindKitty »

No i pięknie.
Pół kroku w lewo, dłoń znika w kaburze z kunai. Na rękojeściach czterech noży zaraz będą wybuchowe notki, tak na wszelki wypadek. Przy odrobinie szczęścia nie dojdzie do walki, ale jakby się zaczęła...
...Lepiej mieć możliwość pogrzebania nas wszystkich pod lawiną kamieni.

- Ja biorę szermierza, Kojiro, zajmij się dziewczyną, Mimei, tobie zostawimy tego na górze. Oczywiście jak nie uda się tego rozwiązać pokojowo - wyszeptała do kolegów.

Tymczasem ruszyła w stronę sensei, wciąż z dłonią w kaburze, owijając noże eksplodującymi karteczkami. Miała nadzieję, że na razie się nie doczepią, jeśli będzie chciała tylko sprawdzić, co z nim nie tak.
A jak znała Junshi, to może się okazać że tylko czeka na lepszy moment, żeby wstać.
Zerknęła jeszcze na szermierza. Dwa ostrza. Jeśli rzeczywiście umie się nimi posługiwać, to pokroi ją na plasterki. Druga broń dawała w walce olbrzymią przewagę. Dlatego też ćwiczyła teraz tworzenie skalpela na jednej i drugiej dłoni, nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się możliwość użycia go na lewej ręce. Wprawdzie ona sama na razie nie umiała walczyć dwiema brońmi, ale był to jeden z jej celów. Tyle że czarnowłosy nie dlatego ją niepokoił.
Włosy, oczy, twarz... Wyglądał jak jeden z rodu Togashi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Meee
Majtek
Majtek
Posty: 77
Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Meee »

Wlekąc się pod górę Mimei starał się nie okazywać zmęczenia. Po wątku z udziałem Atasuke brakowało tylko tego, aby uznali i jego za niedysponowanego. Wprawdzie nie czuł się aż tak źle, aby w razie czego nie podjąć walki, ale przywiązywał dużą wagę do wartości morali w grupie, które w tej nie miały się najlepiej odkąd do niej dołączył. Nie miał zamiaru dodawać do tego więcej od siebie.

Kiedy przechodzili przez kanion w pobliżu celu ich drogi, Junshi nagle przewrócił się, a spod jego zwłok popłynęła krew. Nie przyzwyczajony do ataków przełożonego genin rozejrzał się dookoła. Dopiero podążając za wzrokiem Kyouko dostrzegł shinobi z Wioski Skał. Dopiero wtedy zorientował się wtedy, że w jego rękach znalazły się już pociski. Słysząc przemowę "elitarnego" ninja miał ochotę nimi cisnąć, ale powstrzymał się. "Z drugiej strony pewnie tak dla innych wygląda mój klan..." Dostrzegł pozostałych członków grupy Guu. "Trzech na cz...trzech" Nie mając pojęcia o umiejętnościach przeciwników wszczynanie walki byłoby głupotą, poza tym jeśli byli z Wioski Ukrytej Wśród Skał powinni być poinformowani o przybyciu grupy z Konoha. Gdyby sensei nie leżał na ziemi we własnej krwi prawdopodobnie wyjaśnił by to bez problemu. Ale ponieważ tam właśnie się znajdował, inicjatywę przejął Kojiro. Zgodnie z przewidywaniami to co powiedział było rozsądne i jeśli mimo wszystko tamci nie byli bandą zapaleńców na jakich wyglądali, powinni się zgodzić.

Na wszelki wypadek przyjął też alternatywę Kyouko, chociaż miał uzasadnioną nadzieję, że do walki nie dojdzie.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Delf »

Guu rzucił geninom kolejny pogardliwy uśmiech.
- Plotki o upadku Liścia muszą być bliskie prawdy, jeśli tak słaby atak jest w stanie powalić na ziemię jednego z ich jouninów. O waszej misji słyszałem i jeszcze raz powtarzam: nic tu po was. Wydobycie w kamieniołomach zostało wstrzymane na czas bliżej nieokreślony, a my nie wpuszczamy nikogo na ich teren. Więc zabierajcie te swoje zwłoki - tu wskazał leżącego na ziemi Junshi-sensei - i wracajcie grzecznie do swojej tak zwanej "wioski". Chyba, że - dorzucił, szczerząc zęby - nie jesteście zawszonymi tchórzami i podejmiecie wyzwanie. Obiecuję nie skrzywdzić was... za bardzo.

W czasie przemowy Guu, Kyouko uważnie analizowała drugiego szermierza, doskonale zdając sobie sprawę, że ów robi dokładnie to samo. Im dłużej go obserwowała, tym bardziej była przekonana, że należy on do jej klanu. Tyle że to nie miało sensu - chłopak był mniej więcej w jej wieku, może nawet nieco starszy. Skąd miałby się wziąć w Wiosce Ukrytej Wśród Skał? Było to niepokojące, zwłaszcza, że jeżeli jej podejrzenia były słuszne, to miała niewielkie szanse w starciu z nim. Jeśli ktoś z Togashich nosił dwie bronie, było pewne, że wie, jak się nimi posługiwać.

Kojiro przeanalizował jeszcze raz sytuację. Wiedział już teraz, że początkowo nieco spanikował i przecenił przeciwnika. Guu musiał być mniej-więcej w ich wieku, mógł być więc co najwyżej świeżo upieczonym chuuninem. Jego górnolotne wypowiedzi były po prostu mocno przesadzone. Niemniej jednak sytuacja wciąż nie wyglądała dobrze. Nawet, jeśli przeciwnicy byli na zbliżonym poziomie, mieli przewagę znajomości terenu, oraz faktu, że najwyraźniej byli wypoczęci - w przeciwieństwie do dwóch geninów z grupy Liścia. Drużyna jedenasta nie była może skazana na porażkę, ale żeby wygrać musieliby mieć więcej szczęścia niż rozumu.

Mimei, śledząc spojrzenia towarzyszy, zauważył z niejakim zdziwieniem, że wszyscy zdają się nie zwracać uwagi na dziewczynę wychylającą się nieśmiało zza skały. Może właśnie dlatego, że wydawała się ona najmniejszym zagrożeniem, postanowił skoncentrować się właśnie na niej. Kiedy wbił w nią wzrok, dostrzegł, że się czerwieni i chowa z powrotem za filar. Czyżby jakaś sztuczka? Przez moment zdawało mu się, że dostrzega delikatne falowanie powietrza, charakterystyczne dla użycia genjutsu. Ale musiałoby być to co najmniej dobre genjutsu, bo nie mógł stwierdzić nawet, czy nie jest to jakaś gra światła lub nawet efekt jego własnego zmęczenia.

Atasuke, usiadłszy na ziemi, rozglądał się wokoło, śledząc z wielkim zainteresowaniem rozwój sytuacji. Wiedział, że jest w tej chwili bezużyteczny i drażniło go to. Skoncentrował się przez chwilę na przepływie czakry w swoim organizmie. Zdziwiło go to, ale był już w stanie wytworzyć niewielkie jej ilości. Na Kagemane raczej nie starczy, ale może na jedną, dwie prost techniki... Pozostawało tylko pytanie - czy próbując pomóc nie stanie się tylko jeszcze większą zawadą? I czy faktycznie powinien w obecnym stanie wykonywać jakiekolwiek techniki? Miał szczerą nadzieję, że wykręcą się z tej walki i nie będzie zmuszony udzielania sobie na nie odpowiedzi.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Perzyn »

Przygryzł wargę i obiecał sobie, że nigdy, przenigdy nie ruszy się z domu nie zabrawszy ze sobą solidnego opakowania „soldier pills”. Nawet, jeśli jego pierwotna ocena sytuacji była zbyt pesymistyczna, to fakt pozostawał faktem, że nie byli gotowi na tą walkę. Przeciwnik miał lepszą pozycję taktyczną i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa był w pełnej gotowości bojowej. Zakładając, że wraży shinobi są na podobnym poziomie i tak przewaga leży po stronie przeciwnika. Co mądry człowiek robi w takiej sytuacji? W takich chwilach rozsądny ninja może zrobić tylko jedno.

Nie dać się sprowokować. Nie wiedział jak reszta drużyny, ale jego własne ego zdecydowanie lepiej czuło się nie będąc niczym jeż naszpikowane kunai, ewentualnie zaszlachtowane mieczem. A jeśli miał zostać uznany za tchórza? Cóż, kamienie i kije połamią mi kości a słowa nigdy. No i głupio byłoby umrzeć w ogóle, a już za głupie kilka słów szczególnie. Dlatego nie odpowiedział na zaczepkę Guu. Za to odłożył trzymany na ramieniu parasol i powoli ruszył w stronę Junshiego. Był pewien, że sensei leży sobie w najlepsze nie przejmując się raną i czeka na ich reakcję. Cóż, jeśli liczy, że staną do przegranej walki to się przeliczy.
- Togashi-san, pomóż mi z Junshi-dono. Dziewczyna machinalnie skinęła głową. Kojiro przyjrzał się pochłaniającemu jej uwagę szermierzowi. Miał oko do twarzy, chłopak był do niej niesamowicie podobny, niemal jak rodzina. Nie dał po sobie poznać, że coś go zaniepokoiło i zwrócił się do przywódcy oddziału z Wioski Kamienia -A co do upadku Liścia. Być może i masz rację? Za to z pewnością Kamień jest silny skoro może sobie pozwolić na atakowanie emisariuszy wioski niebędącej z nim w stanie wojny. Ciekawi mnie czy dyplomatyczne reperkusje niczym niesprowokowanego ataku przeszły ci przez myśl?

Miał nadzieję, że inni nie dadzą się sprowokować, jednak wiedział, że w ewentualnej walce będzie trzeba czymś wroga zaskoczyć. Dlatego uklęknął nad Junshim i udając, że sprawdza jego rany dyskretnie owijał kolejne igły w wybuchowe notki. Jeśli ktoś pozwoli sobie taką wbić będzie się miał z pyszna, a patrząc na ich arogancję mógł liczyć na to, że prędzej spróbują odbić niż uniknąć. Też dobrze. Jednocześnie lustrował okolicę, jeśli uda się eksplozją zepchnąć na wroga głaz albo jeszcze lepiej kilka to być może jakoś wyjdą z tego żywi. A najlepiej jeśli nie dojdzie do walki.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: BlindKitty »

Strzeliła stawami w małych palcach dłoni. Trzeba było poświęcić więcej czasu treningom akupunktury. Nawet jeśli ich opiekun był teraz nieprzytomny, to jedna czy dwie igły postawiłyby go na nogi w ciągu sekund. Skalne dzieciaki nawet nie zauważyłyby kawałków stali wchodzących w ciało med-nina, a ten już byłby zwarty i gotowy.

Ale przy odrobinie szczęście rzeczywiście Chimidoro-sensei tylko gra tak poważnie uszkodzonego, a kiedy zajdzie potrzeba, wstanie i im pomoże. Bo jeśli rzeczywiście tamten chłopak ma coś wspólnego z rodem Togashi, to mają przerąbane. Dosłownie i w przenośni.

Skąd on może znać te techniki? Przecież... Czy ktoś kto dawniej odłączył się od klanu mógł mu je przekazać? Może to syn jakiegoś odstępcy? Techniki klanowe często przechodzą z rodzica na dziecko, może i tym razem tak było. Tylko że to niemożliwe, klan Togashi nigdy nie wchodził w związki z ludźmi z Ukrytych Wiosek. A nawet jeśli, to zabierał ich ze sobą, a nie osiadał wraz z nimi. Czyżby złamano tę tradycję?
Wtedy musi on umrzeć, wraz z tym kto przekazał mu te techniki...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Alucard »

A Kairra siedział. Bo właściwie co miał robić.
Czakra przepływała przez niego jak przez przykręcony kran. Coś może i by mu się udało, ale na bieganie, skakanie po drzewach i gibkość w czasie walki nie było czasu.
-A teraz wyklad, czym kończy się zbytnia pewnośc siebie. Lekcja poglądowa numer 2.-Mruknął spoglądając na leżącego jak wór kartofli sensei. Jakis koleś gapił się na niego, więc Atasuke mu zasalutował.

Strasznie nie podobała mu się ta sytuacja.Trzeba przyznać, że paranoik nawet nieźle z tego wyszedł. Tylko pytanie, czy cos to da. Skoro Ci idioci załatwili sensei drużny liścia, waliło ich chyba czy poniosa jakies kary, bo po prawdzie juz zaatakowali.

Kojiro na niego spojrzał, ale Mimoza dał tylko gest dłonią, żeby sie nie przejmował.Machnał dłonią jakby mowił "Zostawiam to wam. Róbcie z tym co chcecie."

Kolejna rzecz do listy nieudanych... chłopak chyba miał faktycznie pecha...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Meee
Majtek
Majtek
Posty: 77
Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Meee »

Guu coraz bardziej go irytował, ale zdrowy rozsądek domagał się opanowania. Narażanie siebie i reszty drużyny przy takiej przewadze przeciwnika było nie tylko głupie. Było też wbrew zasadom.
Ani rozsądek, ani klan nie mieli jednak nic przeciwko wykorzystaniu chwilowego pata, aby spróbować zmniejszyć pozorną dysproporcję sił. Kyouko wydawała sie zabsorbowana szermierzem na tyłach, a Kojiro zajmował lidera rozmową, więc Mimei zwrócił się w stronę trzeciego przeciwnika. Zachowanie dziewczyny wydało mu się co najmniej dziwne. Ciągle chowała się nieudolnie za filarem mimo, że cała trójka już dawno się odkryła. "Czyżby członkini tej "elitarnej" grupy bała się walczyć? Nie, to nie to. Wydaje się być najmniejszym zagrożeniem, celowo lub nie, ale to kwalifikuje ją jako wsparcie. Może nawet..." Zwrócił się szeptem do siedzącego obok Atasuke
-Atasuke-san, jeśli dojdzie do walki powiedz Kojiro-san, aby zajął się tym Guu i jeśli możesz wspomóż go w walce, choćby wręcz. Licząc na zmniejszenie szans, że ten zrobi coś nieodpowiedniego dodał: -Proszę.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Delf »

Kyouko i Kojiro uklęknęli koło rozpłaszczonego na ziemi sensei. Pobieżna kontrola sugerowała, że faktycznie stracił przytomność. Nie reagował nawet na bodźce bólowe. Jeśli ktoś był w stanie tak dobrze udawać brak przytomności, to zapewne właśnie Junchi-sensei, ale wiedza o tym, że może to być mimo wszystko gra niewiele im pomagała, co najwyżej doprowadzała do frustracji. Bez względu na faktyczny stan zdrowia ich tak zwanego opiekuna nie pozostawało im nic innego jak wynieść go stąd. Na szczęście shinobi z Iwagakure najwyraźniej nie mieli zamiaru im w tym przeszkadzać. Guu odparł tylko na komentarz Kojiro, parodiując jego poważny ton:
- Będę z niecierpliwością czekał na reperkusje dyplomatyczne spowodowane przez grupę geninów Skały atakującą podczas służby granicznej "emisariuszy" Liścia. Sądzę, że Tsuchikage będzie tym niemożebnie wprost przejęty. Nie będzie mógł spać przez tydzień jak się o tym dowie. Jeśli, oczywiście, ktokolwiek z Liści przejmie się najpierw na tyle, żeby go w ogóle o tym powiadomić.

Kiedy grupa jedenasta opuszczała kotlinę, wlekąc ze sobą wciąż nieprzytomnego sensei, Guu rzucił im jeszcze:
- Jeśli chcecie być naszymi sojusznikami, to pokażcie, że jesteście silni! Tylko siła daje prawo do stąpania po naszej ziemi!
Rozsądnie go ignorując, geninowie ruszyli ostrożnie w dół zbocza. Szybko jednak okazało się, że niosąc Chimidoro daleko nie zajdą. Zbocze robiło się strome i znoszenie chorego wymagałoby skonstruowania chociaż prowizorycznego sprzętu i przynajmniej dwóch osób zdolnych do ciężkiej pracy fizycznej. Ponieważ oba warunki zdawały się być, przynajmniej tego dnia, poza zasięgiem, zdecydowali, że zatrzymają się w niewielkiej skalnej grocie około piętnastu minut drogi od felernego wąwozu. W jakiś czas po tym, jak ułożyli go tam, Junshi doszedł wreszcie do siebie.
- Ajajajaj - wyjęczał, rozcierając sobie potylicę - przepraszam was serdecznie. Co straciłem?
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Perzyn »

Kojiro uśmiechnął się kwaśno. Był osobą opanowaną, ale przy tym cynikiem ze skłonnością do sarkazmu. Dlatego teraz postanowił wbić swojemu sensei parę szpil.

- W zasadzie niewiele. Ot, drobna utarczka słowna z chcącymi nas sprowokować do walki geninami z Iwa Gakure, którzy wcześniej zdołali pana wyłączyć z gry. W naszym wypadku norma.

Nie wiedział ile mają czasu na odpoczynek o ile w ogóle, ale postanowił wykorzystać nawet te kilka chwil. Siedział oparty o ścianę z zamkniętymi oczami i nasłuchiwał. Ukryte pod płaszczem dłonie kończyły nawijać wybuchowe notki na igły. Podejrzewał, że grupa Guu będzie ich śledzić i wolał być gotowy na wypadek, gdyby zechcieli jednak sprawdzić, co warci są shinobi liścia. Uśmiechnął się złośliwie w duchu i nawet miał nadzieję, że do walki dojdzie, choć w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach. A wtedy... Wtedy jego zemsta będzie słodka.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Alucard »

-Po waszych ziemiach chodzą silni. Postaramy sie sprostać waszym wymaganiom-Ukłonił się aż za grzecznie Atasuke- Pamiętajcie, że po naszych chadzaja tylko mądrzy. Tego trudniej się nauczyć-Postukał się palcem po czole i szelmowsko uśmiechnął.
Zanim tamci w ogóle coś zrobili odszedł pospiesznie za sensei i pomógł go podpierać.

-Coś straciłem?
Mimoza westchnął
-Właściwie to faktycznie nic niezwykłego. Zaś wpadliśmy w kłopoty. Normalka-Mruknął.
-Jak wrócimy, to nasz raport będzie żenujący. Strata jdnego członka, moja choroba, no i ponowna zabawa w trupa sensei... Imponujące. Byleby tylko ten budowniczy nie umarł po drodze...

Trzasnął na palcach i spróbował zrobic warstwe ochronną na kuinaiu. Cos mu tam wyszło, ale będzie potrzebował ze 20 godzin, zanim przyda się naprawde drużynie. Poza tym sensei powinien wypocząć.

-Pospuieszmy się-mruknął-Im szybciej się tam dostaniemy, tym szybciej wrócimy...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: BlindKitty »

Kyouko uśmiechnęła się pod nosem. Tak jak sądziła - 'grupa geninów'. Głupio się wsypał, głupio... Ale to i dobrze.

Za to sensei okazał się cięższy niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. W efekcie zatrzymali się w jakiejś niewielkiej grocie - no i dobrze. Miała zamiar tam wrócić i załatwić sprawę, ale dopiero jak sensei doprowadzi się do porządku. No i się doprowadził.

- Grupa geninów Skały ogłuszyła cię, sensei, po czym zmusiła nas do wycofania się. Mieli przewagę liczebną, terenu i gotowości, więc nie chcieliśmy ryzykować walki, ponadto obawiając się skandalu dyplomatycznego. Teraz czekamy na dalsze polecenia bądź pytania - dodała, obserwując wejście do groty.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Meee
Majtek
Majtek
Posty: 77
Rejestracja: piątek, 16 listopada 2007, 22:08
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Meee »

Odpowiedź Guu na wzmianke o reperkusjach utwierdziła Mimeia w przekonaniu, że jest on idiotą i, co ciekawe, geninem. Shinobi liścia nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony, ale informacja wporst od przeciwnika dawała większe pojęcie na czym stoją. Wprawdzie zawsze mógł kłamać, ale nie wyglądał na zdolnego do tego. Zastanawiał się jakie mieliby szanse w walce. Dwie grupy geninów, teoretycznie po ich stronie była przewaga liczebna, ale kondycja w jakiej się znajdowali przeważała szalę na stronę piasku. Do tego mieli znacznie lepsze pozycje i znali teren... Póki co wycofanie się było najrozsądniejszym wyjściem, ale Mimei był pewien, że w innych warunkach nie tylko on chciałby sprawdzić co ta elitarna grupa potrafi. Kiedy zaczęli się wycofywać spojrzał jeszcze raz w stronę wąwozu. "Innym razem..."

Gdy Junshi doszedł do siebie, Mimei nie przerywał odpoczynku widząc, że reszta dostarczy mu wystarczającą ilość informacji.
"You killed your own blind brother?"
"It would be cruel to let him live after what I did to his eyes"
Delf
Marynarz
Marynarz
Posty: 360
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
Numer GG: 0

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Delf »

- Ummm, - zająkał się Junshi, najwyraźniej speszony - przyznam się wam, że miałem nadzieję, iż przepuszczą nas bez zbędnych pytań. Prawda jest taka, że wolałbym pozostać w tym kraju incognito, dlatego w ogóle zastosowałem ten wybieg z pozbawieniem się przytomności. - Kyouko zauważyła, że mówiąc to, unikał jej spojrzenia.
- I zanim zaczniecie mnie posądzać o nieodpowiedzialność: wasze życie nie było zagrożone ani przez chwilę. W Kraju Ziemi panują wprawdzie dość szczególne zwyczaje i tradycje, w świetle których rzucenie wyzwania siły nie jest niczym dziwnym, zabójstwo jednak to już całkiem co innego... No i oczywiście przez cały czas nad przebiegiem zdarzeń czuwał sensei geninów Skały, nie musiałem się więc o nic martwić.
Chimidro przerwał na chwilę, po czym kontynuował - Nasza obecna sytuacja wygląda następująco: gdy jutro udamy się tam znowu, przedstawię im się i z pewnością wpuszczą mnie do kamieniołomów. Wątpię jednak, żeby sam fakt bycia moimi uczniami pozwolił wam przejść. Najprawdopodobniej przyjdzie wam walczyć. Jak już mówiłem, nie będzie to walka na śmierć i życie. Nie musicie nawet pokonać przeciwnika, wystarczy, że pokarzecie im, że jesteście silni. Choć oczywiście - uśmiechnął się do nich szeroko - spuszczenie im solidnego manta jest jak najbardziej wskazane. Na razie jednak sugeruję poświęcić resztę dnia na odpoczynek. Jeśli wypoczniecie dobrze, jutro powinniście być w formie do walki, a Atasuke powinien do tego czasu odtworzyć przynajmniej częściowo przepływ czakry w organizmie. Nie od rzeczy byłoby też przygotowanie jakiegoś planu taktycznego. Postaram się udzielić odpowiedzi na wszelkie wasze pytania dotyczące Iwa-gakure, choć obawiam się, że o tych konkretnych shinobi wiem nawet mniej niż wy.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: Perzyn »

Nie dał po sobie poznać, że słowa sensei go zdenerwowały. Tak jak podejrzewał, Junshi dał się załatwić celowo. Cóż, po takim lekkoduchu można spodziewać się wszystkiego. Wysłuchawszy do końca odezwał się cichym, ale wyraźnym głosem.

- W trakcie walki ja zajmę się Guu. – Ton jakim wypowiedziany były te słowa sprawił, że temperatura w jaskini zdawała się znacznie niższa niż jeszcze chwilę temu.

Genin z Iwa nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo sobie nagrabił. Przy całej swojej paranoi Kojiro był typem mściwym. Odrzucenie wyzwania przyszło mu z łatwością, ego nigdy nie było jego czułym punktem, ale ambicja wykazania się to, co innego. W Kraju Ziemi szanują silnych a zatem zasłuży sobie na ich szacunek.

Leżał spokojnie i zastanawiał się nad planem walki. Co prawda nie udało mu się wywnioskować za wiele o stylu walki Guu, w zasadzie nie wiedział o nim nic. Za to wiedział, że jego przeciwnik jest arogancki i lekceważy Geninów z Konoha. Poważny błąd. Przed zaśnięciem na twarzy Kojiro pojawił się złośliwy uśmiech oznaczający, że wymyślił dla przeciwnika coś bardzo, bardzo nieprzyjemnego.

Rano obudził się wypoczęty i świeży. Jego zmysły wreszcie pracowały na właściwych obrotach a myśli biegły jak zwykle szybko i spokojnie. Przygotował się solidnie, podajniki były ustawione tak żeby dostęp do igieł był jak najłatwiejszy, uprząż z parasolem została poluzowana tak, aby mógł po niego sięgnąć najszybciej jak się da. Zastanawiał się czy ‘elitarny’ shinobi z wioski kamienia walczył już kiedyś z przedstawicielami Ame. Jeśli nie to spotka go więcej niespodzianek niż Kojiro podejrzewał, jeśli chodzi i zaskakiwanie wrogów miał sporo pomysłów. Jego twarz po raz kolejny wykrzywił złośliwy uśmiech. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli to ani Guu ani jego kumple nie zwątpią w siłę Konoha Gakure. A może Ame? Ale czy to ważne?
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy

Post autor: BlindKitty »

Kyouko wysłuchała uważnie przemowy sensei. Opowiedział im o tym, że w Kraju Ziemi panują zwyczaje dość specyficzne, a w każdym razie inne, niż te do których byli przyzwyczajeni. Ale no cóż, to nie było tak naprawdę problemem. Problem był inny.

Tamten chłopak wyglądał na Togashiego. I miał ostrza. A to oznaczało, że był szkolony, żeby zabijać. Czyli pozostają w czasie walki dwie możliwości...
- Oczywiście ja wezmę na siebie szermierza. Myślę że nie macie nic przeciwko temu? Wiadomym jest, że będziemy wzajemnie osłaniać się w czasie walki, a tym bardziej że będziemy się wspierać, ale sądzę że tylko ja mogę skutecznie stawić czoła tamtemu shinobi - powiedziała.
Nikt nie protestował. Miała rację; na pewno był dostatecznie szybki żeby dojść do walki wręcz i wystarczająco skuteczny, żeby pokonać każdego z pozostałych. Może poza Junshim.
Ale teraz wracamy do naszych możliwości. Albo będzie przestrzegał tutejszych zwyczajów, i będzie starannie unikał zabijania. Wtedy będzie z nim dużo łatwiej, bo Kyouko miała zamiar użyć bo; tą bronią zabić kogoś nie jest łatwo. Będzie mogła atakować z pełną prędkością i siłą, w razie potrzeby wspierając się jeszcze Taren. A druga możliwość jest taka, że tamten oleje sobie zwyczaje, zabije ją i powie, że to był wypadek. A ponieważ miał dwa ostrza...

No i mógł po prostu okazać się nie być Togashi, a tylko takowego przypominać. Wtedy w szermierce na dwa miecze mógł stanowić dla niej równorzędnego przeciwnika, ale marne miał szanse żeby zdołać obronić się przed Taren.

Kyouko położyła się tak, żeby mieć widok na wejście do jaskini, i oddała się błogiemu lenistwu. A która z możliwości jest faktem, okaże się i tak dopiero w walce.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany