[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Bern spokojnie siedział niedaleko wejścia na schody prowadzące na górę, rozmawiając z Fryderykiem. Już samo pojawienie się czarnego elfa w gospodzie wzbudziło jego podejrzenia, a gdy tylko przebił się przez jego barierę, zareagował błyskawicznie. Sięgnął głębiej do źródła i spętał intruza powietrzem, na całych schodach powietrze nabrało twardości kamienia. Nim powietrze całkowicie spętało jego postać udało mu się jeszcze pokonać kilka schodów, co pozwoliło mu na jakiekolwiek oddychanie, gdyby był, choć trochę wolniejszy, nie miał by nawet jak oddychać, teraz, choć od stóp do szyi był jak zatopiony w kamieniu, to przynajmniej mógł wykonywać płytkie oddechy. Bern zastanawiał się czy powietrze w miejscu gdzie miał głowę też utwardzić, czy najpierw z nim rozmawiać a potem zatrzymać mu serce. Zdecydował się na to drugie.
-Fryderyku, chyba mamy gościa.
Wstał od stolika i podszedł bliżej schodów, tak żeby tylko uwięziony elf i Fryderyk mogli go słyszeć. Mimo że tamten był uwięziony, uzdrowiciel był przygotowany na ewentualne niespodzianki.
-Witaj, cóż cię tutaj sprowadza, i czemóż to tak pędzisz na górę, nie raczywszy się zatrzymać na dole, chociaż z uprzejmości.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Dziewczyna z trudem powstrzymała się przed sięgnięciem po miecz. Niestety zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że gdyby to zrobiła jej życiowa zasada, by nie dać się złapać ległaby w gruzach już u podstawy. Wtedy na dziedzińcu poczuła do czego zdolny jest Yuki. Dysponował potężną magią... Do tego obracając się w stronę elfa za plecami zostawiła sobie Pajęczycę. Błąd! Aria zapewne długo będzie sobie wypominać kolejne błędy... Bardzo długo... Obrzuciła tylko elfa nienawistnym spojrzeniem. Teraz przynajmniej wiedziała gdzie on jest... Jak to mawiaja: "Swoich przyjaciół należy trzymać blisko siebie, ale wrogów jeszcze bliżej". Na słowa elfa nie zareagowała. Obróciła się z powrotem do Evereth. Kobieta najwyraźniej z niej kpiła... Cóż zdarza się. Czasem trafiają się na ulicach miasta dziwaczne indywidua.
- Kessen mimo tego, że jest nudziarzem jest przynajmniej bardziej życiowy niż ty - mruknęła wzruszając ze spokojem ramionami. Mimo tego w jej oczach nie wygasł gniew i żądza mordu, która pojawiła się tam w chwili, gdy usłyszała głos Yukiego.
- Od lat żyję na ulicy i zawsze tak mówię. Trzeba być głupcem, by nie rozumieć tak prostych słów... Mają swoją kolejność... Trzeba jednak odrobiny oleju w głowie, by to sobie ułożyć - dodała z ukosa patrząc na rozmówczynię. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Jeśli kłamstwa są dobre dla takich jak ja to dlaczego się do nich posuwasz? Bo wiesz... Ja nie kłamię - wyszczerzyła się złośliwie. - Na ulicy na kłamstwach daleko nie zajedziesz, a odpowiednie dozowanie prawdy może zaowocować ślicznym zarobkiem - ponownie wzruszyła ramionami.
- Siedziałaś sama, bo ten zdrajca na chwilę cię zostawił. Niech cię potem przeprosi za to, że naraził cię na nudę - prychnęła. - I tak! Proszę cię, weź go sobie i idźcie razem w diabły - warknęła na koniec. - Wątpię żeby Kage była zachwycona, że jej mężczyzna włóczy się po ulicach z pierwszą lepszą napotkaną panienką lekkiego prowadzenia się. Chyba, że w tych okolicach to normalne i każdy wele upodobania puszcza się na lewo i prawo... - parsknęła. Polubiła Kage. Jej pracodawczyni zyskała sobie sympatię Arii. Dlatego postępowanie Yukiego ją mocno irytowało. Życie na ulicy życiem na ulicy, ale nawet "miejski szczur" ma swój kodeks honorowy... Pozwoliła, by grzywka zupełnie skryła jej prawe oko i ponad połowę policzka. Obserwowała uważnie Evereth. Chyba powinna teraz wrócić na górę i złożyć Kessenowi serdeczne życzenia ubicia Pajeczycy w jak najkrótszym czasie... Nagle mała pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Na jej twarzy ponownie rozlał się łobuzerski uśmiech.
- Ale, ale! Gdzie moje maniery? Jestem Aria - skłoniła się dwornie patrząc uszczypliwie w stronę kobiety. - To, że cię nie lubię raczej nie zmienia faktu iż jakieś zasady kultury osobistej powinny zostać zachowane. Wszak toż to pierwsze nasze spotkanie i mam nadzieje, że nie ostatnie - mruknęła nie dodając już, że jedynym momentem w swoim życiu, w którym chce jeszcze oglądać Evereth jest pogrzeb zabójczyni...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Filippo
Majtek
Majtek
Posty: 123
Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
Numer GG: 2343993
Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
Kontakt:

Post autor: Filippo »

Kessen

Wyładowanie energii u dołu schodów zwróciło uwagę Kessena, do tej pory trwającego w zamyśleniu i tradycyjnie już bawiącego się sztyletem. Ta drobna czynność pomagała mu się skoncentrować i rozluźnić. Kiedy skierował się w stronę głównej sali zobaczył unieruchomionego czarnego elfa, z wyrazem szczerego niezadowolenia na twarzy.
Splótł ręce na piersi i obrócił głowę na bok przyglądając mu się.
- Ty musisz być Yuki, prawda? - wychylił głowę by zerknąć na uzdrowiciela. - Chyba nie musimy się martwić drogi Bernie, to jeden ze strażników Akademii i że tak to ujmę bliski przyjaciel naszej drogiej Kage... - uśmiechnął się półgębkiem - Nie uważasz że nieco nieuprzejme jest wtrącanie się w sprawy zakochanych?
Obrazek
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

-Gdyby była na górze sama, nie byłoby problemu, ale biorąc pod uwagę, że go na oczy nigdy nie widziałem, cóż nie mogłem go tak po prostu puścić. Myślę że kage się nie pogniewa.
Rozpuścił sploty powietrza krępujące Yukiego zostawiając jednak dalej barierę oddzielajacą główną sale karczmy od wejścia na góre.
-Mam nadzieję ze nie wziąłeś tego do siebie. Powiedział uzdrowiciel do podenerwowanego elfa.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kobiety przez dłuższą chwilę mierzyły się morderczym spojrzeniem, w tym czasie Evereth niezauważalnym ruchem wyjęła porcję lepkiej substancji ze swego pajączka. Aria już chciała coś powiedzieć, gdy dostała pajęczyną w twarz. Zabójczyni tylko nieznacznie się uśmiechnęła, gdy maź zasłoniła zdezorientowanej dziewczynie usta i nos. Szczur momentalnie zaczął się dusić i w pierwszym odruchu starał zdjąć pajęczynę z twarzy. Efektem swych działań jedynie bardziej to rozmazała i mogła jedynie spoglądać wściekle na zabójczynię jednym odsłoniętym okiem. Evereth podeszła jeden krok do dziewczyny i mruknęła swym lodowatym głosem:
- Do twojej wiadomości, nie puszczam się na prawo i lewo - zmierzyła ją wściekłym wzrokiem, widać iż Aria trafiła w jej czuły punkt. - Moje ofiary nawet nie zdążyły mnie rozebrać. A Yuki? Cóż, on to inna kwestia... Mam nadzieję, że wzięłaś głęboki wdech? - spytała z nieukrywaną satysfakcją w głosie. - Zwą mnie Evereth, ale pewnie już to wiesz.
Po przedstawieniu się nie wykonała nawet najmniejszego gestu przywitania, uważała, że szczur na to nie zasługuje. Odwróciła się i weszła do karczmy zostawiając duszącą się Arię. Widząc Yuki'ego na schodach posłała mu miłe, coś ciepłe spojrzenie, które mogło oznaczać 'uważaj na siebie'.
Zaklęcie puściło elfa i ten zaczął się już nieco opanowywać. Nawet nie zauważył, gdy zacisnął pięści i zaczął zbierać wokół siebie potężny ładunek energii. Ta szybko rozeszła się po schodach, wprawiając je w niebezpieczne silne drgania. Bern czuł tylko jak wielką mocą dysponuje ten czarny elf. Zapewne był już uczony jak pobierać, gromadzić i formować energię. Lecz czy wiedział jak panować nad nią w pełni? Zwłaszcza pod wpływem silnych emocji... Zdawał się teraz zupełnie nie przejmować tym, że niemal zniszczył część karczmy. Może powinni nieco nad tym popracować, o ile oczywiście ten dumny osobnik zechce przyjąć pomoc i wysłuchać kilku rad.
Yuki nie odezwał się słowem do Kessen'a, którego widział pierwszy raz na oczy. Słysząc jednak słowa uzdrowiciela, że Kage nie jest teraz sama postanowił poczekać chwilę. Nie podobała mu się ta obstawa pod jej drzwiami. Nie podobała mu się i to bardzo...
Evereth zagadała na chwilę do karczmarza, po chwili jednak pacnęła się dłonią w czoło, jakby sobie o czymś przypomniała. Wyszła przed karczmę i szybkim ruchem zerwała Arii 'plaster' z twarzy, zadając jej przy tym nieco bólu. Resztkę pajęczyny zwinęła w kulkę, schowała do swego mieszka i już bez słowa weszła do karczmy. Nie miała w zwyczaju zabijać kobiet czy dzieci, zwłaszcza młodych dziewczynek. Nie miała zamiaru łamać tej zasady.
Aria z trudem łapała powietrze, jej palce nadal pokrywała lepka substancja, nawet nie zauważyła kiedy dobyła noża. Była wystraszona, niemal krzyknęła, gdy poczuła lekkie klepnięcie w ramię. Szybko się wywinęła i wycelowała cios nożem w pierś napastnika. Jakież było jej zdziwienie, gdy rosły mężczyzna po prostu złapał ją za nadgarstek i podniósł do góry. Spojrzał się na nią swym łagodnym i nieco zdziwionym wzrokiem ciemnych oczu, przybliżył jej twarz do swojej i spytał:
- Już mnie nie lubisz, mała? Bo tak się raczej znajomych nie wita, hę?
Bruce postawił Arię, złapał ją w pasie i przewiesił sobie przez ramię.
- Idę na piwo, tobie też się chyba przyda, nie wyglądasz najlepiej - stwierdził z troską w głosie i bezceremonialnie zaczął iść dalej przed siebie.
Yuki uniósł głowę i spojrzał się na drzwi na chwilę przed tym nim się otworzyły. Uśmiechnął się lekko do wychodzącego elfa, którego twarz zdobił pokaźnych rozmiarów uśmiech. Wolał nie wiedzieć, co było jego przyczyną... Bez pytania skierował swe kroki wprost do Kage, zatrzasnął za sobą drzwi i spoglądając stanowczo na swą kobietę...
No właśnie...
Livrian nie przejął się zbytnio zachowaniem czarnego elfa, wzruszył jedynie ramionami i na migi pokazał Kessen'owi, że 'z tego czarnego niewychowany gbur'.
- Zaiste jednak szczęśliwy to dla mnie dzień - stwierdził po chwili. - Dołączysz do mnie na dole, mam wiele do opowiedzenia!
Jego dobry humor podpowiadał zabójcy, że Kage nieźle musiała mu nawciskać kłamstw. Był pod wrażeniem... Livrian zszedł na dół i zawołał swego przyjaciela, Pewniaka, by dołączył do niego przy stole.
Evereth odebrała zamówienie od karczmarza i poszła na swe stałe miejsce. Dwa dzbany i kielich, który niosła pod ramieniem, postawiła na stoliku. Nalała sobie trochę wina i uzupełniła wodą. Normalnie nie pijała takiego sikacza, tym razem jednak miała nadzieję zostawić swe zmysły nieprzytłumione. Kto wiedział, co jeszcze ją spotka tego dnia?
Bragę tknęło dziwne uczucie, że zbliżają się do nich poważne kłopoty. Co ciekawe, z kilku stron... Jak dobrze pójdzie, może nie pozabijają się nawzajem?
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Zastanawiał go ten Yuki, nie wnikał w towarzystwo, jakim otaczała się Kage, ale ten elf był niebezpieczny, gdyby musiał z nim walczyć, całkiem możliwe, że zmietliby pół miasta, przy dobrych wiatrach. *Ciekawe czy ktoś nad nim pracuje* Myśl, że taki ktoś mógłby zostać pozostawiony sam sobie niemalże go zelektryzowała. Choć sam większości nauczył się z notatek pradziadka i praktyki pielęgnowanej, choć zupełnie niezrozumianej w jego rodzinie, to pozwoliło mu przetrwać, może nie bez uszczerbku, ale przetrwać. Czuł już, że dama znowu go nawiedzi, znów będzie musiał rzeźbić.

Gdy Livrian wyszedł z pokoju Kage, Bern opuścił zupełnie zaporę, jaką wcześniej ustawił. Pod Czarnym Smokiem byli wszyscy oprócz Mandira i jego przyjaciela. Gdyby ktokolwiek próbował teraz wykończyć strażnika, w środku rozpętałoby się istne pandemonium. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Aria i znajoma skorpiona musiały mieć jakąś większą kłótnię, nigdy nie mógł zrozumieć kobiet pod tym względem. Kessen z Livrianem i Pewniakiem siedzieli przy stoliku. Pajęczyca w koncie, Braga z druidem przy jeszcze innym stoliku. I oczywiście przy stoliku wraz z nim Fryderyk. Gdyby ktoś zaledwie kilka dni wcześniej powiedział, że znajdzie się w takim towarzystwie, dałby mu coś na głowę. Teraz po prostu siedział, czekając na rozwój wydarzeń. Delektował się smakiem soku i fakturą drewna, gładkością słojów i delikatną ostrością jednego z pęknięć. Mimo że nie podtrzymywał już bariery, ciągle obejmował źródło. Siedział i czekał.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Filippo
Majtek
Majtek
Posty: 123
Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
Numer GG: 2343993
Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
Kontakt:

Post autor: Filippo »

Kessen

Widząc dobry humor Livriana zabójca zaczął zachodzić w głowę co to naopowiadała mu Kage, lub co Kurai kazała przekazać swojemu mężowi... Jednak kiedy strażnik zaprosił go ze sobą do stołu pojawił się cień szansy że jego ciekawość zostanie choć częściowo zaspokojona. Gdy dołączył do nich łucznik przyjaźnie podał mu dłoń.
- Dobry łucznik to skarb, dopóki jesteś po stronie osady a nie grotu, musimy potem znaleźć jakieś miejsce do postrzelania, sprawdzimy się - uśmiechnął się zawadiacko.
Usiadł jako ostatni gdyż kazał jeszcze karczmarzowi przynieść więcej napitku i coś do jedzenia, gdyż zaczynało mu burczeć w brzuchu.
- No Livrianie, opowiadaj cóż tak rozpromieniło twoje oblicze - po czym spojrzał na elfa spodełba - Chyba że są to sprawy które powinny został w okolicach łoża - roześmiał się rubasznie i prawie strącił z tacy jedzenie które przyniosła kelnerka, a z drugiej strony stołu przybyło wino i miód.
Obrazek
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Nim Aria w ogole byla w stanie cos z siebie wykrztusic minelo troche czasu
- Bruce? - wychrypiala w koncu zaskoczona. W jej glowie rozpetal sie chaos. Na raz czula satysfakcje z tego, ze udalo jej sie sprowokowac zabojczynie, nie opuscil jej jeszcze strach o zycie, zdumienie wynikajace z pojawienia sie Bruca splatalo jej jezyk... Miala istnie "cieleca" mine...
- No tak, Bruce! - zasmial sie niosac ja dalej.
- Skad ty tutaj? I gdzie mnie niesiesz? Gdzie ten pies, Yuki?! - mala zaczela sie troche awanturowac. Uspokoila sie jednak domyslajac sie, ze to raczej do niczego nie doprowadzi.
- Skoro juz mnie tak niesiesz, to wloz mi ten sztylet do cholewy prawego buta - poprosila podajac Bruce'owi swoj sztylet. Zmeczylo ja to wszystko. Martwila sie o Kage...
Mezczyzna przystanal zdumiony i postawil dziewczyne. Wzial od niej noz i ukleknal na jedno kolano, by odlozyc go do cholewy buta, tak jak sobie tego zazyczyla.
- Yuki nie jest psem - powiedzial po chwili spokojnie i wstal. - Z anatomii przypomina bardziej elfa... - Mrugnal do Arii i wskazal na drzwi do karczmy stojacej nieopodal 'Czarnego Smoka'. Z tego co sie orientowala, nie miala ona zbyt dobrej slawy...
- Na piwo - odpowiedzial i usmiechnal sie. - Zawsze tu przychodze, takie stare przyzwyczajenie, mala. Ze mna jak ze starym psem, ciezko oduczyc niektorych rzeczy. - Jedno spojrzenie na szyld upewnilo ja, ze od lat zbieraly sie tu Szczury.
Gdy Bruce ja postawil na ziemie i schowal jej sztylet do buta, a pozniej popatrzyl na jej twarz zobaczyl tylko wyjatkowo intensywny rumieniec na jej policzkach. Niezupelnie o to jej chodzilo, gdy prosila o schowanie sztyletu... Gdy ja niosl nie siegala po prostu do buta... Gdyby wiedziala, ze zrobi tak jak wlasnie zrobil... To dalej trzymalaby w dloni ten nieszczesny sztylet...
- Dziekuje... - wymamrotala pod nosem nie patrzac na mezczyzne. Przez chwile milczala sluchajac slow Bruce'a, po czym nagle zmienila temat. Bogom dziekujac za to, ze miala taka mozliwosc - Skoro twierdzisz ze Yuki nie jest parszywym psem to wyjasnij mi jedna kwestie - powiedziala powoli. - W Nuln jestem w sumie od niedawna... Pare miesiecy... Czy to tutejszy zwyczaj ze - posluze sie przykladem Yukiego - majac kobiete ktore wedle wlasnych slow sie kocha wyrywa sie na ulicy pierwsza leosza "ladniejsza twarzyczke" i spedza sie z nia noc? Czy moze jest to jakis uklad miedzy Kage i Yukim? Ze on ma prawo sypiac z kazda jaka napotka? - Arie wyraznie widac ta kwestia dreczyla. Miala watpliwosci czy ktorakolwiek z tych toerii jest prawdziwa... Co prowadzilo do konkluzji, ze Yukiego na pewno nigdy sympatia nie obdarzy...
Mezczyzna zareagowal na jej szybko i chaotycznie wypowiedziane slowa lekkim usmiechem. - Malutka, nic nie wiesz. Masz moje slowo, ze on nie robi nic zlego, raczej to co... musi. I bynajmniej nie jest z tego powodu szczesliwy, wierz mi. - Ostatnie zdanie dodal z nutka smutku w glosie, jakby sam podzielal los swego przyjaciela. - Wszyscy siedzimy w tym bagnie po uszy, wiesz? - Nie czekajac na odpowiedz zarumienionej i wzburzonej towarzyszki objal ja w pasie i poprowadzil w strone karczmy.
Aria jeszcze nigdy nie była tak zdumiona i zdezorientowana jak w tej chwili. Tak wlasnie moglby sie czuc szczur ktory biegal za szybko w swoim kolowrotku i wypadl z niego skolowany i poturbowany... Dala sie poprowadzic bez slowa. Starala sie ulozyc to wszystko w swojej glowie. Aria, miejski szczur, zawodowy handlarz informacjami... Przy tym zlodziejaszek i istota slynaca ze swojej zaradnosci... Zupelnie nie wiedziala o co chodzi. Spojrzala niepewnie na Bruce'a.
Ten jednak obral wzrokiem cel, ktorym byla karczma miejskich wyrzutkow. Pchnal mocniej drzwi przed Aria i wprowadzil ja bezpiecznie do srodka. Znajdowala sie teraz pod jego protekcja i swa postawa dawal jasno do zrozumienia kazdemu, ze by ja tknac, musieliby wpierw przejsc przez niego. Wciagnal powietrze, wypial umiesniona piers i napial miesnie na ramionach. Zacisnal dlonie w piesci i z grobowa mina przeszedl przez sale do barmana. Zapadla cisza.
Dziewczyna dreptala za nim z mina swiadczaca o calkowitym niezrozumieniu tego co sie wokol niej dzialo. W glowie krazylo jej milion niepoukladanych mysli. Kazda domagala sie by zajac sie nia w pierwszej kolejnosci. Arie w koncu rozbolala glowa. Ta sprawa ja przerosla... Pierwszy raz w zyciu zdarzylo sie cos co bylo ja w stanie przerosnac... Nic do siebie nie pasowalo w tej ukladance. Dziewczyna milczala w oczekiwaniu... Albo teraz sie cos zacznie wyjasniac albo do samej smierci - ktora sadzac po dzisiejszych wydarzeniach zapewne spotka dziewczyne niebawem - nie dowie sie o co chodzi w tej dziwnej sprawie...
Bruce posadzil ja przy stoliku najblizej wyjscia i zamowil cos na szybko. Wrocil do niej z dwoma duzymi kuflami piwa i stawiajac oba przed dziewczyna zawrocil.
- Wezme jeszcze cos dla siebie - oznajmil z usmiechem.
Aria zamrugała oczami otrzasajac sie z zamyslenia. Spojrzala zdumiona na kufle potem na oddalajacego sie towarzysza.
- O raju... - skomentowala. Czula sie niezrecznie. Miejski szczur, zbuntowana nastolatka, ktora odkad tylko pamietala walczyla o swoje i jakos sobie radzila... Ona! Aria! Coz... Wlasnie odkryla, ze nie umie zupelnie rozmawiac z tym czlowiekiem. Przy nim glupieje i gubi slowa... Poza tym miala wrazenie, ze od poczatku ich znajomosci wychodzila na glupia albo totalnie szalona... Zajela sie sciaganiem resztek lepkiej pajeczyny z dloni czekajac na powrot Bruce'a i zbierajac mysli. Gdy uslyszala znajome kroki zblizajace sie w jej strone poprosila tylko nie odwracajac spojrzenia od swoich dloni:
- Mozesz mi chociaz czesciowo wyjasnic o co tu wlasciwie chodzi? - jej glos byl cichy i niesmialy. Jak nie nalezacy do niej... W duchu zbesztala sie za glupote. Czekala na odpowiedz, bojac sie powiedziec cos wiecej by nie strzelic gafy... Takiej jak z tym sztyletem...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

Przez dłuższą chwile zastanawiała się, czy nie dołączyć do roześmianego towarzystwa. Rozważając wszystkie 'za i przeciw' dopiła wino, nalała sobie kolejna porcje. Sikacz był okropny. Ochrzczony najpierw przez karczmarza, teraz jeszcze rozwodniony przez nią samą. Pewnie okazałoby sie ze wcale już nie ma koloru. Jednak lepsze było to, niż nic. "Ciekawe jak tam Yuki i Kage" - pomyślała - "O ile Kage nie zejdzie zaraz mnie zabić, to znaczy ze wszystko jest w porządku. Mam nadzieje"
Evereth, choć siedziała sama, i mimo wszystko chciała żeby tak pozostało, nadstawiała uszu, aby słyszeć o czym gadają Kessen i jego 'kompani'.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Hałas otoczył ich i zamknął za nieprzeniknioną ścianą. Bruce w zamyśleniu upił łyk piwa i zatopił ciepłe spojrzenie w Arii. Westchnął cicho, wychylił połowę kufla, otarł usta z piany i pochylił się w stronę towarzyszki.
- Zacznijmy może od tego, mała, że polubiłem cię - uśmiechnął się wypowiadając słowa spokojnie i powoli.
Aria zbaraniała. Nie o to pytała i nie bardzo wiedziała do czego zmierza Bruce. Czekała w milczeniu. Jej mina musiała wyglądać dość śmiesznie, gdyż uradowany mężczyzna wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Kolejna sprawa to taka, że zwróciłaś na siebie uwagę pewnych bardzo wpływowych osób. Właściwie to całej organizacji... - przerwał na chwilę by się podrapać po karku i rzucić ukradkiem spojrzenie na swą zdobycz pod paznokciami. - Mam pilnować, byś szczęśliwie dotrwała do końca całej tej błazenady z Elfem i spotkała się z nimi. Czy coś jeszcze jest dla ciebie niejasne...? - zapytał lekko rozbawiony, ale i spokojny.
Dziewczyna drgnęła słysząc słowa mężczyzny.
Uwagę? Ona? Zamrugała oczami zdumiona i przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Uwagę? Ja? Czyją? - zwykle pozostawała w cieniu. Nie to że nie rzucała się w oczy bo była przecież dość charakterystyczną postacią... Dowiodła tego choćby w dzisiejszej awanturze. Ale kto mógłby się interesować losem szczura? Jej oczy były okrągłe jak monety ze zdumienia. Minę miała dość zabawną. Cała jej buta zniknęła jak za dotknięciem różdżki... Bruce wybuchnął śmiechem.
- Powiem tyle, 'oni' trzymają w garści całą Akademię i większość miasta, dla 'nich' wyłowienie talentu to nie problem, nawet z ulicznych brudów. Stąd mają Kage, Yuki'ego, mnie chociażby... - przyciszył nieco głos.
Swą ogromną, wielkości głowy Arii dłonią przysunął dziewczynie kufel i gestem zaprosił do napicia się.


Livrian rozsiadł się wygodnie na krześle, przez chwilę bawił się swym kielichem nie wylewając przy tym jego zawartości. Jego do niedawna zmartwioną twarz zdobił teraz pokaźnych rozmiarów uśmiech. Elf rzucił w stronę Kessen'a ostrzegawcze spojrzenie i stwierdził:
- Nigdy bym nie położył się z inną kobietą niż moja żona, zwłaszcza, że pani Kage nie jest pełnokrwista. A za takie... insynuacje normalnie bym cię wyzwał, Kessen'ie.
Powiedział to spokojnie i poważnie, choć wyraz zadowolenia i szczęścia nie opuszczał jego oczu.
- Powodem mego rozpromienienia się jest postępowanie mej ukochanej, która swymi czynami jasno dowiodła potęgi uczucia do mnie - słowa brzmiały bardzo górnolotnie i dość nienaturalnie, choć on zdawał się być jak najbardziej naturalny. Do Kessen'a dotarła pewna myśl, że ten mężczyzna musi być skończonym idiotą. Gdy o tym pomyślał, mało się nie zakrztusił winem w próbie stłumienia śmiechu.
- Livrianie, wcale nie miałem na myśli zdrady, lecz wiadomość od twej żony o tematyce....ekhem...wiadomej - stwierdził przepraszająco i wykonał lekki ukłon głową. Nie miał ochoty zrazić go do siebie, mogło być to nieciekawe w skutkach i bardzo nieprzydatne.
Yuki opuścił pokój Kage, w zamyśleniu skierował się na schody i niemal odruchowo sprawdził, czy nie ma przed nim bariery. Nie było jej, więc przeszedł spokojnie i zszedł na dół do pozostałych. Zatrzymał się przy szynkwasie i wymienił kilka krótkich zdań z karczmarzem. Przelotnie rzucił okiem po zebranych w karczmie i na ułamek sekundy zatrzymał swe spojrzenie na Evereth. Jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji, beznamiętnie wziął od gospodarza kielich wina i opierając się łokciem o blat pociągnął solidny łyk. Stał nadal odwrócony przodem do sali i zebranych w niej osób...
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

W spokoju popijała wino. W spokoju, do momentu, kiedy usłyszała, jak bardzo Livrian wierzy w to, ze zona dochowuje mu wiary. "Przecież jego rogi nie zmieściły by sie w tej sali, ba, w całym Nuln, dlatego pewnie w lesie wiecznie siedzi" - pomyślała i parsknęła śmiechem, od razu przeradzając go w kaszel. Oblała sie przy tym winem. Wstała i szybkim krokiem pomaszerowała do swojego pokoju. Zamknęła drzwi za sobą, ale nie zakluczyła ich. Z częściowo rozpakowanego już bagażu wyciągnęła czarno-czerwoną suknię. Czerwone miała tylko szerokie rękawy, więc nawet jak sie znów pobrudzi, to nie będzie aż tak widocznych śladów. "Bogowie, jaki ten elf jest głupi - pomyślała zdejmując mokrą i brudną sukienkę. Prawie natychmiast zniknęła w otchłaniach cotehardie. Po sukni przyszedł czas na pasek, wachlarz z czarnych koronek, rękawiczki. Obejrzała się w brudnym lustrze stojącym w narożniku. Jeszcze tylko lekko poprawi fryzurę i może wrócić na dół. Upięła włosy w ciasny kok, wzmocniła szpilami, kilka kosmyków pozostawiła luźno. Spojrzała jeszcze na łóżko. Po krótkiej chwili zabrała z niego ciemnoczerwoną szminkę i musnęła nią usta. Niestety lubiła ją zlizać, a przecież na wszelki wypadek, szminka powinna chronić usta... Zamyśliła się.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

- Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiem... - baknela dziewczyna patrzac w podsuniety jej kufel. W koncu wziela naczynie w dlonie i upila pare lykow chcac czyms zajac umysl i rece, z ktorymi nagle nie miala co zrobic. Trzymanie kufla nagle okazalo sie najbezpieczniejsza rzecza jaka mogla zrobic... Picie jego zawartosci pozwalalo bezpiecznie milczec... Szczur nagle zapragnal schowac sie do nory... Inna sprawa, ze szczur nie mial nory. Aria musiala sobie troche rzeczy przemyslec. Skrzywila sie nawet nie zdajac sobie z tego sprawy. Bruce widząc ten grymas na jej twarzy zmartwił się.
- Coś nie tak? Rzecz jasna poza tym wszystkim... - nagle jakby zrobiło mu się głupio. - Może jesteś zmęczona? Na pewno jesteś... Eee... - zawahał się na chwilę i urwał zajmując się swym drugim kuflem.
Aria potarla czolo dlonia ubrana w czarna rekawiczke.
- Hm? Nie, w porzadku... Oprocz tego wszystkiego... - mruknela z bladym usmiechem, ktory na krotko zagoscil na jej twarzy. Miala metlik w glowie. Przez chwile gapila sie w kufel majac zamiar wypic zawartosc duszkiem, lecz gdy juz uniosla naczynie do ust rozmyslila sie co zaowocowalo tym, ze sie zakrztusila. Zaslonila usta dlonia starajac sie dojsc do siebie i zlapac oddech. Zaklela pod nosem. - Jestem troche zdezorientowana... Chyba... - sama nie byla pewna co sie dzieje. Dzis udalo jej sie popelnic chyba wszystkie mozliwe do popelnienia bledy wlacznie z kopnieciem ciezkich drewnianych drzwi. Zdecydowanie dzialo sie z nia cos zlego...
Mężczyzna dopił drugi kufel i odstawił go dość głośno na stolik. Wstał i po chwili namysłu usiadł.
- Emm... Ario, masz się gdzie zatrzymać? - spytał bardzo niepewnie. - Nie zrozum mnie źle, ale widziałem, że lekko utykasz, może potrzebna ci pomoc? Czasami noc w zwykłym łóżku potrafi zdziałać cuda. Oczywiście nie mówię tu o spędzaniu jej wspólnie czy coś... Tak po prostu mi przyszło do głowy - bąknął zakłopotany i odszedł szybko po kolejne piwo.
Do zmaconego umyslu Arii dotarla tylko czesc przekazu. - Spie na dachach... Caly moj dobytek to ten plecak, ubranie i bron - pokazala palcem na siebie. Wypila troche piwa. Zaczynalo ja nieco "kiwac". - Sypiam na dachach - powtorzyla wskazujac dlonia kierunek, w ktorej czesci miasta zazwyczaj miala szczescie badz nieszczescie spedzac noc. - Drzwi do pokoju Kage sa twarde - wyjasnila wymijajaco tymi slowami kwitujac wzmianke o utykaniu...
Słysząc nieco chaotyczną wypowiedź dziewczyny zatrzymał się i zbadał ją wzrokiem. Miała mocno roztańczone oczy i trzymała się dziwnie prosto, jakby połknęła kijek od szczotki. Czyżby przecenił jej możliwości? Zmienił zdanie co do swego zamówienia i tym razem przyniósł tylko sobie.
- Chodziło mi o to, czy... - zabrał drugi kufel z zasięgu jej rąk i postawił obok siebie. - Tobie już wystarczy - wyjaśnił. - Słuchasz mnie? Dociera coś jeszcze do panienki? - zaśmiał się.
Mala zrobila gleboki wdech. Wypuscila powietrze z pluc uspokoila sie. Otworzyla usta i je zamknela. - No... Tak - odparla patrzac nieco zdezorientowana na Bruce'a. Zaraz ugryzla sie jezyk - Jakiej panienki? - odezwala sie ponuro i podejrzliwie. Nie lubila tego okreslenia.
Mężczyzna pokręcił głową i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Wybacz, tak zawsze mówiłem do mojej siostrzyczki, nieco mi ją przypominasz. Więcej się to nie powtórzy, mała - mrugnął do niej. - A teraz od poczatku, proponuję ci przenocowanie w Akademii, byś mogła wypocząć. Mam też dobrą maść na kontuzje, rano twoja kostka powinna być jak nowa. Pasuje?
Rozleglo sie westchniecie malego szczura. Aria musiala przyznac, ze rzeczywiscie byla juz zmeczona. Krotka drzemka na dachu nie zapewnila jej wystarczajacego odpoczynku. Teraz jej mysli byly zmacone, a i kostka wolala o pomste za uczynienie jej takiej krzywdy jak gwaltowne spotkanie z drzwiami. Dziewczyna niechetnie bo niechetnie, ale musiala sie przyznac przed soba i przed Bruce'm do swej obecnej slabosci. Brak snu to powazny wrog... Skinela glowa odpowiadajac tylko krotkim "mhm".
Jej rozmówca w odpowiedzi zamyślił się dokańczając kolejne piwo. Trzeci kufel stanął pusty na krawędzi stołu, jeszcze dwa pełne stały przed rosłym Strażnikiem.
- Pozostaje jeszcze kwestia, gdzie cię położyć, ale nad tym się zastanowię jak już dojdziemy na miejsce - skwitował uśmiechając się i sięgając po piwo. - Może ty głodna jesteś? - zapytał troskliwie.
Dziewczyna sie zamyslila nad pytaniem Bruce'a - Jadlam... Ostatnim razem przy tobie... Nie pamietam kiedy to bylo - powiedziala z krzywym usmiechem mruzac przy tym oczy. Troche glupio jej sie bylo przyznawac do tego... No ale teraz bylo kiepsko z forsa... Juz dawno przyzwyczaila sie do tego, ze zdarzaly jej sie okresy, gdy na jedzenie trzeba bylo zapolowac, albo sie nagimnastykowac, by zdobyc cos jadalnego na kolacje. Dlatego nie zwracala juz na takie rzeczy uwagi...
- Ach - odpowiedział rozsiadając się wygodnie i odchylając lekko na krześle. Zwinnie złapał przechadzącą obok kelnerkę za udo i przyciągając ją do siebie wskazał na puste kufle i rzekł:
- Mało już miejsca na naszym stoliku, a chcieliśmy jeszcze coś zjeść - znaczące, niezadowolone spojrzenie ciemnych oczu było dość nieprzyjemne. Kobieta pośpiesznie zabrała naczynia i oddaliła się przeklinając na Bruce'a pod nosem. Określiła go na wiele nieciekawych sposobów. Mężczyzna słyszał ją, lecz w ogóle się tym nie przejął.
- Moira zawsze się wkurza na mnie, zupełnie nie wiem, o co temu babsztylowi może chodzić! - stwierdził głośno i kilka osób wybuchnęło śmiechem.
- Tak, to znak, byśmy zaraz opuścili ten przybytek - mruknął niezadowolony. - Co teraz planujesz? Nie powinnaś się czasem spotkać z Kage?
Dziewczyna westchnela ciezko - Mialam taki zamiar dopoki Skorpion nie skonil mnie do zejscia na dol, Pajeczyca mnie o maly wlos nie udusila i dopoki mnie spod karczmy nie zabrano - jeknela odliczajac kolejne czynniki na wyciagnietych w gore smuklych palcach schowanych pod ciemna skora wysluzonych rekawiczek. Westchnela. - Ale kiedys trzeba to w koncu zrobic - mruknela zgodnie ze swoim przyzwyczajeniem zbierajac sie z krzesla. Zwykla zalatwiac sprawy szybko... Od razu... A to znaczylo ze gdy przypomniano jej o robocie wszystko inne polecialo do kata z metka "rzeczy malo wazne".
- Och... - odparł zakłopotany. - Pójdę z tobą, w tamtej karczmnie się coś zje - stwierdził i wstał rzucając na stolik kilka monet. Znów otoczył dziewczynę ramieniem i wyprowadził z karczmy kierując się znów do 'Czarnego Smoka'.
Aria szla stanowczym krokiem w strone przybytku, w ktorym zatrzymala sie jej pracodawczyni. Skrecona kostka troche utrudniala marsz, ale dziewczyna sie tym nieprzejmowala. Nie zwracala na to uwagi. Fakt iz Bruce towarzyszyl jej w tej "wyprawie" docieral do niej niczym przez mgle. Gdy dotarli na miejsce pchnela drzwi do karczmy otwierajac je. Zamrugala zdumiona oczami. Cos tloczno sie tutaj zrobilo. Obrzucila zebranych nieco znuzonym spojrzeniem. Nie bylo Pajeczycy... To duza ulga dla malej, ktora wciaz miala zywo w pamieci lepka substancje na twarzy, ktora zupelnie odciela doplyw powietrza... Dziewczyna raz jeszcze obrzucila pomieszczenie spojrzeniem. Kage zapewne byla na gorze. Yuki wygladal na zgaszonego... Patrzac na niego w zamysleniu zastanawiala sie co sie stalo. Ruszyla po schodach na gore bez slowa. Stanela przed wejsciem do pokoju Kage i po chwili wahania zapukala. Na koniec z cichym stuknieciem oparla glowe o drzwi. Zmeczenie, nerwy dzisiejszego dnia i alkohol sprawily, ze dziewczyna nie czula sie najlepiej. Zwykle mogla pic duzo wiecej i nic jej sie nie dzialo. Ale dzis za duzo spraw spadlo jej na glowe, a kufel byl duzy... Czekajac cierpliwie na jakas odpowiedz nie ruszala sie z miejsca.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Braga
Pomywacz
Posty: 31
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
Lokalizacja: Z piekła rodem

Post autor: Braga »

Braga
Braga rozejrzał się szybko szukając niebezpieczeństwa. Przyglądał sie dokładnie każdemu menelowi w karczmie. Podsunął topór pod rękę. *Czyżby ktoś nas śledził?? Nic nie wyczułem wcześniej. Albo jakaś banda zobaczyła naszą drużynę i chce nas napaść?? Trzeba o tym komuś powiedzieć. Albo może nie. Tylko ich poddenerwuje. To będzie długa noc.* Zamówił piwo i trochę jedzenia. Po krótkiej rozmowie z bratem ruszył na miasto. *Może coś się wyjaśni.* Pomyślał przechodząc przez drzwi. Zbliżało się południe. Pooglądał przez szybę panny z domu publicznego. Jedna nawet mu się spodobała, lecz gdy zobaczył jak zabiera się za starego kupca poszedł z obrzydzeniem. Ludzie przyglądali mu się z zainteresowaniem. Szczególnie pistoletom. Zagadał do jakiejś wieśniaczki i popytał się o miejscowe bandy zbójów. *Mało wiedziała, albo wolała nie wiedzieć.* Wrócił do karczmy i opowiedział o wszystkim bratu. Jego mina wcale nie poprawiła mu humoru. No nic będzie trzeba ich pilnować.

Jeżeli wieśniaczka powiedziała mi coś ważnego to proszę powiedzieć.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
olympiaa
Marynarz
Marynarz
Posty: 203
Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
Numer GG: 2894983
Lokalizacja: z przypadku
Kontakt:

Post autor: olympiaa »

Evereth

Z zamyślenia wyrwały ją kroki na korytarzu. Po chwili usłyszała stukanie do drzwi gdzieś obok. Potem głuchy dźwięk, jakby kto pięścią uderzył pustą beczkę. Oprzytomniała nieco i zaczęła się zastanawiać czy nie położyć się już spać. Łóżko zapraszało swoją miękkością, ciepłą i pachnącą pościelą. Jej brzuch niestety miał inne zdanie, które właśnie oznajmiał głośnym burknięciem. "Nic to, trzeba zejść na dół." - pomyślała. W ubranie wkomponowała jeszcze kilka drobiazgów, niepozornych ozdóbek, ale niektóre z nich były naprawdę szalenie niebezpieczne. Evereth zawsze uważała, że lepiej mieć więcej niż mniej. Dawało to wszak większe możliwości. A skoro miała Livriana bronić, to wolała mieć wszystkie swoje zabawki przy sobie. "Wcale sie nie dziwie, ze ten rogacz potrzebuje obstawy. Taki ufny i ślepo zapatrzony w Kurai" - w myślach zaśmiała się. Pokręciła głową, jakby chciała odrzucić taka niedorzeczna myśl, jak objawy takiej głupoty. W sumie powinien dowiedzieć się, ale nie za to mi wszak płacą, żeby mu życie rujnować... W głowie Pajęczycy zrodził się pomysł. Szalony i przewrotny. Dlatego od razu przemyślenie go odłożyła na później. Dużo później. Oczyma wyobraźni widziała już Kessena, potwornego gada, zmuszonego do mówienia prawdy przed Livrianem.
- Dość! - skarciła sama siebie cichym szeptem.
Tęsknym spojrzeniem omiotła łóżko. Leżał na nim pusty teraz plecak, obok pochlapana winem suknia, jakieś resztki suchego prowiantu, nic interesującego, ani wartościowego. Wszystko czego jej trzeba ma na sobie. Przygładziła suknię, ostatni raz przejrzała się w lustrze i wyszła. Na korytarzu natknęła się na Arię. Czy ten dzieciak nigdy nie ma dosyć? wiecznie sie tu będzie plątać? - oburzyła się. Ponownie uchyliła drzwi pokoju i wyciągnęła klucz z zamka. Zakluczyła drzwi od zewnątrz, odwróciła się i bez słowa, ani nawet bez obdarzenia Arii spojrzeniem poszła wzdłuż korytarza do schodów i na dół. Wróciła do swojego stolika, z którego pod jej nieobecność zniknął kielich i dzbanki. Podeszła do baru i zamówiła taki sam zestaw jak poprzednio. Kiedy barman zniknął na zapleczu żeby zrealizować zamówienie, Evereth nie odwracając głowy przypatrywała się Yuki'emu. Pozwoliła sobie posłać mu blady uśmiech, po czym odebrała wino i wodę i poszła do stolika. Usiadła i nalała sobie wina doprawiając jeszcze większą ilością wody.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Dziewczyna stała cały czas z głową opartą o drzwi. Czekała. Była cierpliwa. Obok usłyszała hałas jaki zrobiły otwierające się drzwi. Nie odwróciła głowy, nie skierowała w tamtą stronę spojrzenia. Nie miała już na to siły. Zmęczenie i piwo zaczynały ją tulić do snu. Szczęk przekręcanego w zamku klucza. Osoba zapobiegliwa albo ma jakiś cenny dobytek. Ewentualnie zamyka z zasady. Senne rozważania Arii przerwał odgłos kroków. Znajomych kroków. Ten sam rytm. Dziewczyna otworzyła oczy szeroko i kątem oka dojrzała oddalającą się Evereth. Pajęczyca! Mała zamarła oparta o drzwi czołem i dłońmi jakby gotowa błyskawicznie się odepchnąć, rzucić do ucieczki albo bronić się przed napaścią. Stała wsłuchana w odgłos oddalających się kroków i bicie własnego serca. Pierwszy raz tak się bała. Nie spodziewała się, że Pajęczyca zostawi po sobie tak dotkliwą pamiątkę. No to było 1:1 w tym starciu... Arii udało się sprowokować zabójczynię i wiedziała co ją "boli", a Evereth udało się szczura przestraszyć... I to poważnie. Dziewczyna zrobiła się nerwowa. Nasłuchiwała kroków z korytarza i ze schodów nie zmieniając pozycji. Aria była blada jak trup. Przeklinała się za picie na pusty żołądek. Zrobiło jej się niedobrze...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Fryderyk Wilhelm

- Czuję się nieco wyrwany z toku zdarzeń. Czy mógłbyś mi pokrótce opowiedzieć, co się tu zdarzyło, kiedy odpłynąłem? Jak najkrócej, tak tylko, żebym wiedział, co się dzieje. I co to za ludzie, ci ważniejsi, bo nawet ja dostrzegam, że są tu jakieś ważne dla nas persony. - powiedział najpierw. - A ja może spróbuję ułożyć poemat, czy coś... To chyba lepsze niż malowanie, nie mam talentu do sztuk plastycznych. - dodał.
- Maść na skórę... Częściowo to faktycznie jest efekt magii, ale częściowo też własne, wrodzone predyspozycje, więc może twoje maści pomogą. Gdybyś miał kiedyś nadmiar wolnego czasu, mógłbyś spróbować, byłbym ci bardzo wdzięczny.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Przemyślał wypowiedź Fryderyka, kiedy to wszystko podsumował to faktycznie wyszło mu, że dość dużo przegapił. Postanowił streścić to wszystko jak najlepiej. Pochylił się trochę w jego stronę i rozpoczął próbując to wszystko jakoś poukładać.
-Tamten elf to Livrian, jego właśnie mamy zachować przy życiu. Obok, jego towarzysz, Pewniak, ponoć łucznik. Wraz z nimi siedzi Kessen, ale jego już znasz. Przy tamtym stoliku w rogu siedzi jakaś znajoma Kessena, zdaje się, że też została zaangażowana, ale wydaje mi się jakoś dziwnie nienaturalna. Dziewczynę, która weszła na górę, poznałeś już wczoraj. Ci dwaj, którzy niedawno wyszli to Percival i Braga, druida już znasz, ale jego brat.. Tak, ponoć ten człowiek to jego brat, też mnie zdziwiło, to bombardier, trochę nieokrzesany, ale cóż. Ten ciemny elf przy kontuarze, to ponoć Yuki, strażnik akademii i mężczyzna Kage. Byłbym zapomniał, na górze jest jeszcze jeden, przyjaciel Livriana, ten, którego wwieźli na wozie, zdaje się, że już wydobrzał, hmm chyba okłady poskutkowały. Przy wzmiance okładów uśmiechnął się z lekka, nie wiedzieć czemu mężczyźni uważali te okłady jako remedium na wszystkie dolegliwości.
-Co do maści, to mógłbym ją przyrządzić, ale ciężko będzie zdobyć składniki, połowa z nich przy stosowaniu doustnym to trucizna, części będzie się nieźle naszukać, ale myślę, że da radę, potrzebowałbym tylko dymnicy, ciemiernika, ciemiężca, arniki górskiej, cykorii,, korzenia nenufaru, odrobinę szafranu, jemioły, komosy piżmowej i dziewięciosiłu. Hmm właściwie, jeśli to po części przypadłość magiczna to jeszcze kopytnik Wiem, trochę tego jest, ale myślę, że dałoby się to wszystko jakoś zdobyć, część nawet rośnie w okolicy, jak to wszystko się skończy, myślę, że znalazłbym czas na sporządzenie takiej maści.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Zablokowany