[Nieboracy E1] [Tu była nazwa, ale gdzieś się zgubiła]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Ostrze? To taki miecz? Jaki miecz? - powiedział William rozglądając się dookoła, okręcając przy tym wokół własnej osi - Gdzie miecz? Ja chcę miecz! - machnął łapkami, a na tarczy Popielatego powoli zaczęła wykwitać nowa linia, tym razem bardziej krzywa niż prosta, a dokładniej mocno zakrzywiona do góry, a chwilę później cały płat tarczy przechylił się i dyndał oklaple, płonąc smutno. Nie było widać nawet najmniejsazego śladu na Siekaczu. - A tu jest! - zakrzyknął William wpatrując sie w siekacz.. prawda, że ładny? Dostałem go na urodizny.... a może znalazłem? Ale to chyba było... - Popielaty jednak nie słuchał, Siekacz Wędliny (...) z ogromną mocę przykówał jego uwagę, pochłaniał umysł... wtem ujżał jego prawdziwą postać... wyglądała niczym uosobienie chaosu... jedank nie, tu była jakaś rguła, która nie tylko utrzymywała miecz w całościa, ale i... czy to wygląda jak kaczuszka? A może balonik? - sprawiała, że w jego polu magicznym, co i rusz pojawiały się różnorakie dziwne kształty... Popielaty nie mógł przeniknąć idei rządzącej mieczem... królik! to na pewno królik... albo i nie... i nagle poczuł jakby ktoś grzebał w jego głowie... natychmiast, odruchowo wrócił do świadomości - bo tak jak on wpatrywał sie w miecz, tak miecz wpatrywał sie w niego - ..i były orzeszki! - gadał William...

Bogato wyglądający jegomość, postał chwilę bezradnie, po czym uniósł laske i, chwytając ją oburącz, z całej siły uderzył nią o kolano... w koncikach oczu pojawiły się małe kropelki... ale on sie nie poddaje! Jeszcze raz! i jeszcze... ooo, już prawie poszła... i jeszcze jednen! Twarz jegomościa była cała purpurowa, oczy szkliste, a oddech świszczący ... trzasnęło! nie spodziwajcy sie tego arystokrata gibnął sie do przodu, już wydawało sie, ze zjednoczy się ze szlamem, gdy jego pochodzenie postanowiło mu pomóc - jedynie podparł sie rękoma... a jego dłonie były takie nieprzyjemne, takie... niehigieniczne, że zdawało mu sie, że należą do innej osoby... pozostało mu tylko jedno do zrobienia - podejście tuż pod Popielatego, pokrzyczenie na niego, rozejżenie się do okoła i, ponowne pokrzyczenie na Popielatego...

Maciej, po zaciętych bojach, wyrwał się z uścisku Mocy, albo raczej ta celowo go wypuściła, mówiąc coś o jej ulubionym serialu, toteż studencina wstał i wygłosił sakramentalne zdanie...

Wiedźmak poczuł się znowu młody! Schwycił miecz silnie i wijając nim na wszystkie strony ruszył w kierunku osłupiałych wieśniaków... przebiegł już szlam, wspinał się na skarpę, gdy Wielki Wieśniak, widząc Lalusia, zakrzyknął - Tam jest! i wieśniacy pędem zeskoczyli do rowu ze śmiercią w oczach (przez co trochę niedowidzieli, bo zasłaniała obraz). Włodarz, wreszcie był na górze, ponad tym całym rowem i znajdującym się w nim tłumem...

Waltos, rozdzielił przyniosiąną mu przez kobolda szlafmycę, z przepychaczką, ciskając ją (przepychczkę, nie szlafmycę, oczywiście) prosto w stronę arystokraty, po czym ruszył w stronę trola ..

Detrtus, miał niezbyt logiczny zamiar, zaatakowania ludzi nad rowem, z tego rowu nie wychodząc... ale trole nie muzą być logiczne. Zwłaszcza, że po chwili sytuacja sama sie rozwiązała i ów mały tłumek przyszedł do niego... Detrytus skupił sie z całych sił... chciał wykonać jeden miażdżący atak... uniósł topór... szykował sie do zamchnięcia, jeszcze sekunda i ... "IDZIEM NA PIWO!!! PÓJDZIEŻ Z NAMI???!!!" rozbrzmiało w jego uchu, coś co było chyba krzykiem krasnoluda, a jednocześnie czymś co zdekoncentrowało go na tyle (ach to echo!), że zamachnął sie o ułamek sekundy za wcześnie, przecinając jedynie powietrze między sobą, a WW (Wielkim Wieśniakiem). WW jednak z przerażeniem zatrzymał całą swą grupę, a okrzyk Lalusia tylko jeszcze bardziej go przeraził, aż jego oblicze pryjeło postać topniejącego lodu - białe i mokre...
- Czy to łogr? - zapytł cicho Jontek...

Arystokrata, kątem oka, ujżał nisko nadlatującą przepychaczkę...
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 grudnia 2004, 01:26 przez MAd Phantom, łącznie zmieniany 1 raz.
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Widząć smutną minę kobolda, że nie odzyskał przepychaczki mówię mu:
- Spoko mały, już idę po twoje przepychadlo i zara ci je oddam. - po czym udaję się w stronę arystokraty (czyli tam, gdzie rzuciłem przepychaczkę), jednak w na tyle wolnym tempie, by wycior (tudzież przepychaczka) trafiła w cel. I zgarniam ją.
Po oddaniu jej koboldowi, nie czekając na reakcję Detrytusa, odwracam się do WW i mówię:
- Te. wsiur, weź nam pomóż wraz z innymi wsiurami wyjść z tego rowa,bo my tu kurde zginiemy niechybnie. A jeśli nie pomożesz, to ci pokażę moc mojej szlafmycy! - i złowrogo macham mu nią (szlafmycą) przed nosem.
żyję
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Po odzyskaniu przetykaczo-przepychaczki chowam go do obszernej kieszeni.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Włodysz dsząc rządzą mordu wymachuje mieczem, przez kilka sekund niem orientuje sie, że wsioki zlazły do rowu.Co ze brek kultury. Normalnye człowiek idzye se kogoś zabyć e cy mu ucyekją.
Po czym już z leksza wkur.. zdenerwowany zeskakuje do rowu, strając sie wylądować na głowie wieśniaka. Jeśli mu się to udaje biegnie po głowach wieśniaków w strone WW i stosuje znak A ti ti ti z nadzieją upitolenia głowy znienawidzonego( tak Wiedżmak szybko budował sobie opinie o innych) wroga. Jeśli spadł do szlamu robi to samo wcześniej ewentualnie podnosząc się na nogi jeśli upadł. W wypadku gdyby na skutek działania znaku głowa WW nie odpadła Włodysz z okrzykiem Ze bestye wszelakye zgynyesz z mej ręki! próbuje uciąć głowe WW w sposób tadycjny.
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 grudnia 2004, 01:18 przez Perzyn, łącznie zmieniany 1 raz.
Karczmarz

Post autor: Karczmarz »

Detrytus

Nie był zdziwiony, wiedział że jego szanse na zabicie dziś kogoś są niewiarygodnie małe. Porażka tylko potwierdziła jego przypuszczenia. Wyprostował się i chciał się rozpłakać, jednak zobaczył coś co zupełnie zmieniło jego samopoczucie. Tłum ludzi, z WW na czele stał naprzeciwko i wszyscy co do jednego mieli strach w oczach, prawdziwe przerażenie, patrzyli wprost na niego. Troll obejrzał się niepewnie, na jego twarzy pojawił się uśmiech, podniósł topór wyżej.
- Boją się mnie... - pomyślał - ...nareszcie.
Zrobił krok do przodu... biła od niego żądza mordu.
Asthner
Tawerniany Bard
Tawerniany Bard
Posty: 544
Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
Numer GG: 4825300
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Asthner »

Popielaty

Szary demon otrząsnął się z szoku. Postanowił nie myśleć o mieczu i dać również spokój jamodylowi na parę chwil.
Przyjrzał się krytycznie swojej poszatkowanej tarczy i jednym zmarszczeniem brwi odesłał ją w niebyt. Zagrożenie ze strony niespodziewanych strumieni wody chyba zniknęło... Zainteresował się teraz bogato odzianą postacią, starającą się podniesionym głosem zwrócić na siebie uwagę.
- Powiadasz, iż mnie znasz? Nie mogę się niestety odwzajemnić takim samym stwierdzeniem z mojej strony. Spotkałem już wielu... szlachetnie urodzonych... i wszyscy oni wyglądali dla mnie podobnie. A czy jestem z innej bajki? - Popielaty rozejrzał się znacząco - Aż tak bardzo się odróżniam od reszty? - jego oczy ponownie zwęziły się sugerując delikatny usmiech - Ty również tutaj nie pasujesz.
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
LukaS
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 17:34
Kontakt:

Post autor: LukaS »

Laluś widząc że wszyscy nie zwracają na niego uwagi podchodzi doWW daje mu po głowie swoją wielką księgą mając nadzieję że bez przywódcy wszyscy inni uciekną
Nex
Majtek
Majtek
Posty: 101
Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty

Post autor: Nex »

Bar-bar znudził się już siedzeniem i czekaniem na rozwój wypadków. W mniemaniu Bar-bara rozwój wypadków już się za bardzo spóźnia i nie ma sensu na niego czekać, zresztą cierpliwość nigdy nie była mocną stroną Bar-bara.

Wtem Bar-bar sobie coś przypomniał. Spojrzał do swojego plecaka, a tam nic innego jak wspaniały, smakowity, zielony, goblini SER.
Trochę przykro było Bar-barowi się rozstawać ze swoim serem, w sumie jeszcze mógł dojrzeć, miał ku temu wspaniałe warunki, w plecaku było duszno i ciepło, ale Bar-bar postanowił rozstać się ze swoim serem w imię wyższych celów. Wziął więc ser do ręki i skierował się w stronę WW.

Bar-bar chwycił jedną ręką WW, a drugą począł wciskać mu do ust swój ulubiony, goblini, ser, po czym zwrócił się do tłumu:
- Zrobcie przejscie, albo on - wskazał na WW - sie udusi. Hahha.
Everything is irrelevant
CRD
Pomywacz
Posty: 29
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 00:19
Lokalizacja: Oś Zła Jaworzno
Kontakt:

Post autor: CRD »

Xiążę wcale nie przejmuje się nisko nadlatującą przepychaczką - wszakże jest arystokratą, a na dworach książęcych zabicie kogoś za pomocą koszącej przepychaczki jest uznawane za subtelny wypadek denata przy pracy. Ponieważ Xięcia nie stać było na jakże często spotykane Magyiczne Pierścienie Antyprzepychaczkowe, postanowił uniknąć śmierci jakże prostackim i niegodnym sposobem - po prostu schodząc z drogi nadlatującej przepychaczce, mimo hańby na honorze jaką to za sobą pociąga.

Nie wierząc, że taka wieśniacka broń może być samonaprowadzana, rozpoczyna rozmowę z popielatym jegomościem o lekko demonicznym wyglądzie.
Stwierdzenie, że tutaj nie pasuję, jest wysoce nieadekwatne i zapewne wynika z niecałkowitego przemyślenia postawionego zagadnienia. Ująłby raczej, że to otoczenie nie pasuje do mnie.
Ale przejdźmy do rzeczy - twoje szaty i zachowanie wskazują na fakt, że parasz się sprzedażą środków czyszczących! Jeśli to możliwe zakupiłbym jakieś substance przeznaczone do umycia dłoni, nim brud na nich zupełnie zniszczy ich delikatną skórę i pozostawi mnie na pastwę losu zarazków i bakterii


Uważny obserwator zobaczyłby w oczach Xięcia skrywane rozbawienie, gdy ten patrzy na ser. Jeśli potrafiłby odczytać jego myśli, to zapewne pojawiłoby się tam słowo-klucz "banan." Ale ten żart niestety mógł być odczytany tylko i wyłącznie przez istoty ze świata, skąd arystokrata przybył...
Clashes of thoughts, of desires and hope lift you up, straight up to the top of the world!
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Xiąże, w niewiarygodnie przebiegłym stylu, podeptał swój honor (nawet nie zwróciwszy uwagi, że deptanie leżącego i od lat nieprzytomnego nie leży w dobrym tonie) i korzystając z lat doświadczeń, nabytych podczas dzieciństwa spędzonego w towarzystwie nadgrliwej niani, ustąpił z drogi złowieszczej przepychaczce, a następnie, myśląc o serze i bananach, wrócił do rozmowy z demonem, jedynie katem oka dostrzegjąc, jak coś zielono-szaro-włochatego, przebiega obok, niedawnym torem lotu przepychaczki...

Detrytus, zdawszy sobię sprawę z nagłej, całkowicie niespodziwanej, wręcz nieralnej zmiany sytuacji, zrobił krok do przodu, z bijącą od niego żądzą mordu i zapachem szlamu... WW i jego ekipa w odpowiedzi zrobil krok do tyłu, mocniej ściskając widły i coraz głośniej głośniej przełykając ślinę...

Włodysz, bliżej nieokreślonym cudem, zeskoczył prosoto na głowę jednego z wieśniaków, na tyle przerażonego, że nawet nie zauważył chwiejącego się Wiedźmaka na sobie... Ten skoleii próbując się nie przewrócić (czytaj: machając rękami i nogami we wszystkie strony) rozejżał się do okoła w poszukiwaniu WW... to chyba ta największa plama? stwierdził, po czym ostrożnie, przestąpując z głowy na głowę, ruszył w jej kierunku...

Waltos, po zwróceniu przepychaczki do prawowitego (?) właścieciela ruszył prosto w stonę WW. Już sam widok nie podobnego do niczego krasnoluda , sprawił, że WW z białego stał sie lekko przeźroczysty... a chwilę potem nieco zielony, gdy tylko szlafmyca się doń zbliżyła...

Nie mówiąc już o kolorze, którego WW nabrał po kontakcie z goblinią łapą dość natarczywie dokarmiącą go serem domowej produkcji... Gdyby zieleń miała przybrać materialna postać to musiała by pochylić przed nim czoło... wieśniacy rozstąpili się (nie żeby im na WW zależało, wszak zawsze można wybrać nowego, gdyby stary zużył się lub nie nadawał sie już do użytku - bali sie raczej, że ktoś mógłby jeszcze zwrócić na nich przypadkiem uwagę) - nawet uderzenie metalową książką w głowe nie zdołało zmienić tego odcieniu (zwłaszcza, że i tak nie było ono zbyt imponujące - wszak wykonał je Poszukiwacz Przygód, który wiedział, że delikatne, wyrafinowane puknięcia - to jest to! Bo przecież gdyby próbował walczyć na śmierć i życie, przeciwnicy odpłaciliby mu tym samym, a prze to strasznie by się zmęczył, zniszczyłby ubania i cerę, a do tego by sobie jeszcze włosy kawałkami wrogów (i nie tylko) zabrudził...)

Włodysz zastanawiał się gdzie zniknął domniemany WW, gdy w końcu zorientował się, że to na jego właśnie stoi głowie - korzystając z okazji, złapał ją więc za policzek (a dokładniej: za nos, ale ktoby się szczegółami przejmował) i począł nim wywijać we wszystkie strony... niestety, ofiara nawet nie raczyła zareagować, toteż Wiedźmak postanowił użyć desperackich środków, czyli swego miecza... wziął porządny zamach i - o dziwo - trafił, prosto w szyję głowy, na której stał... szlam zaczął sie przybliżać... nie żeby ową głowe uciął, ale w miarę mocne ("w miarę" należy tu luźo traktować) uderzenie tępym przedmiotem (miecz Włodysza też miał swoje lata) w witalny punkt, spowodowało, że sztywny jak bela wieśniak powoli, acz sukcesywnie się przewrócił, tudzież raczej przechylił, gdyż jego ciało tak znieruchomiało, iż nawet pojedynczy mięsień nie drgnął podczas całego procesu... Jego współtoważyze, a nawet prawdziwy WW, spojżeli na to kątem oka... ktoś nawet szepnął: "O Boże, on zabił Kennego..."

Jamodyl przenosił spojżenie, naprzemian z Popielatego na Arystokratę i z powrotem... nagle zrozumiał co łaczy tą dwójkę:
- Ależ wy jesteś wypaprani! Wasze mamy nie będą zadowolone, no chyba, że was bardzo kochają, no ale kto by był zadowolony z dodatkowego zajęcia, no bo czyszczenie to przecież... - zakrzyknął, po czym chwilę się zastanowił i spoglądając na Popielatego rzekł - aaa! Przecież ja miałem wyczyścić!
Popielaty poczuł, że coś dziwnego dzieje się z jego szatą - zaczeła ona tak jakby... ruszać się... musować? falować? i do tego stawała sie coraz cięższa z chwili na chwilę... nagle dostrzegł swojego niedawnego rozmówcę, szlachcica, który obecnie wyglądał, na wciąż powiekszającą sie kulkę piany... wtem setki tysięcy namnażających się błyskawicznie baniek, zasłoniły mu widok...

Karczmarz

Post autor: Karczmarz »

Detrytus

Widząc, że reszta 'drużyny' zaczęła atakować WW przed nim, rzucił się w stronę reszty wieśniaków szaleńczo się przy tym śmiejąc. Dopadł pierwszego z nich i spróbował trafić go toporem (nie przywiązywał zbyt dużej wagi w co go trafi), potem zaatakował kolejnego wieśniaka i kolejnego, ewentualnie wszystkich na raz.
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Widząc reakcję wieśniaków, rzucam się największemu z nich (i przytomnnemu) na barana i wrzeszczę do niego, by mnie wyniósł z rowu, bo zastosuję na nim szlafmycę. A trzymam ją (szlafmycę) z dala od niego, by biedny nie padł, nim wystartuje.
żyję
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Korzystając z chwili... walki Archibald postanowił znaleźć drogę do gospody, żeby wszyscy mogli się tam udać w ramach odpoczynku i pojednania. Ponieważ rów nie wyglądał na dobre miejsce na gospodę kobold zaczął wypatrywać sposobu wydostania się z niego (cały czas też zastanawiając się jak zrobić drabinę skoro MA sznurek)...
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Włdysz dumny ze swego sucesu podniusł sie ze szlamu postawił noge na głowie nie do końca martwgo wieśniaka zanurzając ją przy tym w szlamie i zakrzyknął w tak gromko jak mu wiek pozwalał He! Terez kolej ne wes przebrzybly tępycyele i dręczycyele zegrożonych getunków! tupiąc przy tym po głowie uduszonego już wieśniaka zakrzyknął jeszcze bardziej gromko(co dziwnym trafem BYŁO możliwe) Terez to wy jesteście zegożeny Licząc, że przeciwnicy tak zelżeni zaatakują przygotawał się do obrony wyciąganjąc drugi miecz (ten był ostry ponieważ Widżmak musiał wyumienić poprzedni jakieś trzy miesiące temu gdy jedna z ratowanych bestii okazała się byc połykaczem mieczy), Jeśli zaatakują to Włodysz poszatkuje tępe wsioki broniąc się dzielnie na trupi Kennego, jeśli nie zaatakują wpadniue w tłum wymachując mieczami i siejąc śmierć i kalectwo (Włodysz był już stary i często śmiertelne ciesy jedynie pozbawiały wroga kończyny czasem dwuch).
LukaS
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 17:34
Kontakt:

Post autor: LukaS »

Korzystając z ogólnie panującego zamieszania oraz tego że wszyscy chłopi są tutaj wychodzę z rowu i idę do wioski by "pocieszyć" nieszczęśliwe kobiety i zapewnić i choć odrobinę miłości PRAWDZIWEGO mężczyzny.

jeśli ktoś stanie mi na drodze osłaniając to co nam najcenniejszego moją nieodłaczną książką stosuję taktykę "nogi za pas i w las" (czyt. czym prądzej wyskakuję z rowu)
jeśli nie uda mi się ucic krzyczę: To on spał z twoją żoną, dwoma córkami i siostrą-wskazując na innego z wieśniaków
CRD
Pomywacz
Posty: 29
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 00:19
Lokalizacja: Oś Zła Jaworzno
Kontakt:

Post autor: CRD »

Arystokrata wydaje się być nieszczególnie zmieszany nagle pojawiającymi się bańkami - przebija jedną palcem z okrutną satysfakcją na twarzy. Nagle wpada mu do głowy świetny plan wydostania się z rowu - wszakże nie wolno mu jako Xięciu wchodzić po skarpie! - więc czeka na dość dużą bańkę, by w nią dziarsko wskoczyć i unieść się ponad rów, prosto przed oczy dziwnie podenerwowanego tłumu.
Clashes of thoughts, of desires and hope lift you up, straight up to the top of the world!
Asthner
Tawerniany Bard
Tawerniany Bard
Posty: 544
Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
Numer GG: 4825300
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Asthner »

Popielaty

Tego było już za wiele. Uparty jamodyl najwyraźniej nie pozwalał przemówić sobie do rozumu. Do problemu trzeba było podejść inaczej... Zamast zmieniać świat należało zmienić siebie- swoją fizyczną postać.

Szaty i ciało Popielatego zaczęły się ze sobą stapiać. Bańki zniknęły- demon nie był z bogiem, jednak mocą niemal przewyższał już nawet niektórych pomniejszych Rządców Świata, zdołał więc złamać zaklęcie.
Zamiast baniek, natychmiast Popielatego otoczył dym. Spod niego buchały coraz mocniejsze płomienie...
W końcu dym ustąpił piekielnemu ogniu. Demon przybrał postać czystego płomienia z najgłębszych czeluści. W powietrzu dało się usłyszeć dobiegajcy zewsząd głos Popielatego. A może jego słowa pojawiały się bezpośrednio w umysłach innych istot?
- Nie sil się na próby czyszczenia mnie, Williamie, jako iż brudny nie jestem. Popiół, który usiłujesz zmyć jest moją naturalną częścią- tak jak ten płomień był niegdyś moją naturalną postacią.
Ostatnio zmieniony piątek, 24 grudnia 2004, 02:18 przez Asthner, łącznie zmieniany 1 raz.
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
Zablokowany