[Forgotten Realms] Druga drużyna

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Bellis, Dak, Dalean, Mat
Bellis z westchnieniem był gotów do podjęcia wędrówki... Pojawienie się wielkiego orka trochę pokrzyżowało mu szyki...
Wyglądało na to, że Mat w swoim postanowieniu zaciągnięcia diablęcia na ścieżkę, a później wzdłuż strumienia do Zielonej Polany był osamotniony. Dak zniknął w lesie na ścieżce, Bellis wyglądał na zbyt słabego, by sobie poradzić z takim zadaniem zaś Rodryk chyba rzeczywiście odpłynął... Albo zasnął... Kto go tam wie? Mat założył swoją uprząż i kręcąc z niezadowoleniem głową ruszył naprzód... Choć zatrzymał się natychmiast już w chwili, gdy z lasu wychynął potężnie zbudowany ork. W dłoniach trzymał topór i gapił się na drużynę... Po chwili oparł się na tporze zadając swoje pytania w łamanym wspólnym.
Dak ruszył szybko w las. Dotarł do ścieżki. Było dokladnie tak jak opisała Fey. Ścieżka wiła się koło strumienia i nagle nikła w lesie. Dak musiał się wrócić spory kawałek drogi, by odnaleźć miejsce, w którym zmylił drogę. Wracał się trzy razy i za każdym razem nie mógł sobie przypomnieć jak szedł ostatnio... Za każdym razem nagle tracił ścieżkę z oczu. Mijał ją za każdym podejściem, choć wiedział, że ona tam jest...
Daleanowi odpowiedziały trzy zdumione spojrzenia. Jedno, należące do niezbyt inteligentnie teraz wyglądającego, rosłego najemnika, który sprawiał wrażenie czymś odurzonego. Drugie należało do szczupłego człowieka, który podjał się przetransportowania nieprzytomnej półdemonicy. Trzecim orka obrzucił ubrany na czerwono mag. Ciężko było stwierdzić który z nich jest bardziej zdumiony...
Bellis z westchnieniem był gotów do podjęcia wędrówki... Pojawienie się wielkiego orka trochę pokrzyżowało mu szyki...
Wyglądało na to, że Mat w swoim postanowieniu zaciągnięcia diablęcia na ścieżkę, a później wzdłuż strumienia do Zielonej Polany był osamotniony. Dak zniknął w lesie na ścieżce, Bellis wyglądał na zbyt słabego, by sobie poradzić z takim zadaniem zaś Rodryk chyba rzeczywiście odpłynął... Albo zasnął... Kto go tam wie? Mat założył swoją uprząż i kręcąc z niezadowoleniem głową ruszył naprzód... Choć zatrzymał się natychmiast już w chwili, gdy z lasu wychynął potężnie zbudowany ork. W dłoniach trzymał topór i gapił się na drużynę... Po chwili oparł się na tporze zadając swoje pytania w łamanym wspólnym.
Dak ruszył szybko w las. Dotarł do ścieżki. Było dokladnie tak jak opisała Fey. Ścieżka wiła się koło strumienia i nagle nikła w lesie. Dak musiał się wrócić spory kawałek drogi, by odnaleźć miejsce, w którym zmylił drogę. Wracał się trzy razy i za każdym razem nie mógł sobie przypomnieć jak szedł ostatnio... Za każdym razem nagle tracił ścieżkę z oczu. Mijał ją za każdym podejściem, choć wiedział, że ona tam jest...
Daleanowi odpowiedziały trzy zdumione spojrzenia. Jedno, należące do niezbyt inteligentnie teraz wyglądającego, rosłego najemnika, który sprawiał wrażenie czymś odurzonego. Drugie należało do szczupłego człowieka, który podjał się przetransportowania nieprzytomnej półdemonicy. Trzecim orka obrzucił ubrany na czerwono mag. Ciężko było stwierdzić który z nich jest bardziej zdumiony...

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Myślał, że nic go już tutaj nie zadziwi, najwyraźniej się mylił. Najgorsze było to, że ten zielony inteligent stał tuż koło niego. Miał chyba dzisiaj dzień miłosierdzia. Bo miał zamiar zrobić to niemal dyplomatycznie.
-Ta dama na noszach właśnie zjadła wtykonos zielony i spadła z drzewa, a jako że najlepszym sposobem na wtykonos jest ogromna ilość wody więc ciagniemy ją do srtumienia. Opcje są dwie, albo się przesuniesz i mnie przepuścisz, albo mi pomożesz ciagnać sanie, uprząż jest przygotowana na dwie osoby. W trakcie przemowy poluzował lekko jedną ręką pętle uprzęży tak, żeby się ześlizgnęła.
-Ale jakkolwiek zdecydujesz. Odłóż ten topór zanim zrobię się nerwowy! Przy ostatnich słowach skierował kusze prosto w kierunku oka półorka. Z takiej odległości naprawdę ciężko byłoby chybić, gdyby tamten zdecydował się na jakiś głupi ruch a on miałby dużo czasu, przynajmniej jak dla siebie, zanim topór rozpędziłby się do prędkości mogącej zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Takie zachowania w tak spokojnej okolicy naprawdę potrafiły człowieka zdenerwować.
Myślał, że nic go już tutaj nie zadziwi, najwyraźniej się mylił. Najgorsze było to, że ten zielony inteligent stał tuż koło niego. Miał chyba dzisiaj dzień miłosierdzia. Bo miał zamiar zrobić to niemal dyplomatycznie.
-Ta dama na noszach właśnie zjadła wtykonos zielony i spadła z drzewa, a jako że najlepszym sposobem na wtykonos jest ogromna ilość wody więc ciagniemy ją do srtumienia. Opcje są dwie, albo się przesuniesz i mnie przepuścisz, albo mi pomożesz ciagnać sanie, uprząż jest przygotowana na dwie osoby. W trakcie przemowy poluzował lekko jedną ręką pętle uprzęży tak, żeby się ześlizgnęła.
-Ale jakkolwiek zdecydujesz. Odłóż ten topór zanim zrobię się nerwowy! Przy ostatnich słowach skierował kusze prosto w kierunku oka półorka. Z takiej odległości naprawdę ciężko byłoby chybić, gdyby tamten zdecydował się na jakiś głupi ruch a on miałby dużo czasu, przynajmniej jak dla siebie, zanim topór rozpędziłby się do prędkości mogącej zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Takie zachowania w tak spokojnej okolicy naprawdę potrafiły człowieka zdenerwować.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Drowka była zła na siebie, że nie przewidziała tego co nastąpiło. Stworzenie okazało się być niezwykle groźne, przynajmniej w swoim środowisku. Feyra mocno oparła się o drzwi plecami uginając jednocześnie nogi. Przytrzymała w ten sposób drzwi zamknięte.
- Krim, zamknij te drzwi na zamek! - powiedziała szybko rozkazującym tonem.
Miała nadzieje, że skoro udało mu się je otworzyć, to będzie w stanie je zamknąć. Zyskają wtedy dużo czasu.
Feyra miała też nadzieje, że stworzenie nie opuści swojego wyjątkowo ciemnego środowiska.
Drowka była zła na siebie, że nie przewidziała tego co nastąpiło. Stworzenie okazało się być niezwykle groźne, przynajmniej w swoim środowisku. Feyra mocno oparła się o drzwi plecami uginając jednocześnie nogi. Przytrzymała w ten sposób drzwi zamknięte.
- Krim, zamknij te drzwi na zamek! - powiedziała szybko rozkazującym tonem.
Miała nadzieje, że skoro udało mu się je otworzyć, to będzie w stanie je zamknąć. Zyskają wtedy dużo czasu.
Feyra miała też nadzieje, że stworzenie nie opuści swojego wyjątkowo ciemnego środowiska.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź
Bellis
Mag poczatkowo był zaskoczony niespodziewanym spotkaniem, nawet miał zamiar już rzucić zaklęcie, jednak ork opuścił topór i normalnie w życiu przemówił. To znaczy nienormalnie, jak na orka. Tacy to najpierw biją potem jedzą a na końcu pytają. Ale ucieszył się że nie musi uzywać czarów. To by go tylko wykończyło. Kiedy więc ork wziął za line i zaczął pomagać w ciągnięciu diablicy, mag nie chcąc tracić czasu ruszył za nimi.
Mag poczatkowo był zaskoczony niespodziewanym spotkaniem, nawet miał zamiar już rzucić zaklęcie, jednak ork opuścił topór i normalnie w życiu przemówił. To znaczy nienormalnie, jak na orka. Tacy to najpierw biją potem jedzą a na końcu pytają. Ale ucieszył się że nie musi uzywać czarów. To by go tylko wykończyło. Kiedy więc ork wziął za line i zaczął pomagać w ciągnięciu diablicy, mag nie chcąc tracić czasu ruszył za nimi.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Usiadł w pozycji lotosu. Ta ścieżka tu jest, więc z pewnością ją odnajdzie.
- Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya. - mruczał cicho, wprowadzając się w medytacyjny trans. Czystość umysłu z pewnością pozowli odnaleźć tu ścieżkę...
Zniknął w wewnętrznych, uporządkowanych krainach swojego umysłu, pozwolając nogom samym nieść go po ścieżce, a nawet jej braku. Miał nadzieję, że jego wiara go poprowadzi.
Usiadł w pozycji lotosu. Ta ścieżka tu jest, więc z pewnością ją odnajdzie.
- Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya, Om namah shiwaya. - mruczał cicho, wprowadzając się w medytacyjny trans. Czystość umysłu z pewnością pozowli odnaleźć tu ścieżkę...
Zniknął w wewnętrznych, uporządkowanych krainach swojego umysłu, pozwolając nogom samym nieść go po ścieżce, a nawet jej braku. Miał nadzieję, że jego wiara go poprowadzi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Majtek
- Posty: 118
- Rejestracja: czwartek, 3 sierpnia 2006, 12:01
- Lokalizacja: wrocek

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Zastanawiał się czy usłyszy od tego orka jakieś w pełni gramatyczne zdanie, choć nie liczył na to zbytnio. Od samego początku, gdy tylko tutaj wszedł wiedział, że ten las jest dziwny, ale nawet w najdzikszych marzeniach nie wpadłby na to ze najpierw zacznie pomagać diablęciu a chwile po tym będzie rozmawiać ze stosunkowo nie agresywnym orkiem. W sumie cieszył się z tego, dzięki temu przynajmniej miał ochotę do życia, po raz kolejny udowodniło mu, że jest w stanie go całkowicie zaskoczyć za każdym razem. Zerknął w bok na idącego równolegle do niego w uprzęży osiłka.
-Wiesz to dobre pytanie, niemal tak dobre pytanie, że sam je tobie zaraz zadam. Najogólniej rzecz biorąc, wyszedłem na spacer i jakoś się tutaj znalazłem, to u mnie częste, wychodzę i dokądś dochodzę, nieważne, dokąd, ważne ze gdzieś. Teraz kolej na ciebie, co ty tutaj robisz. Zdawało mi się czy widziałem przebłysk strumyka?
Niemalże ciekawiło go, co sprowadza tutaj tego nietypowego przedstawiciela swojej rasy. Spojrzał szybko za siebie, żeby sprawdzić czy człowiek w czerwonych szatach ciągle idzie za nimi, a następnie wrócił do wypatrywania ścieżki, słuchania odpowiedzi i nasłuchiwania niebezpieczeństw.
Zastanawiał się czy usłyszy od tego orka jakieś w pełni gramatyczne zdanie, choć nie liczył na to zbytnio. Od samego początku, gdy tylko tutaj wszedł wiedział, że ten las jest dziwny, ale nawet w najdzikszych marzeniach nie wpadłby na to ze najpierw zacznie pomagać diablęciu a chwile po tym będzie rozmawiać ze stosunkowo nie agresywnym orkiem. W sumie cieszył się z tego, dzięki temu przynajmniej miał ochotę do życia, po raz kolejny udowodniło mu, że jest w stanie go całkowicie zaskoczyć za każdym razem. Zerknął w bok na idącego równolegle do niego w uprzęży osiłka.
-Wiesz to dobre pytanie, niemal tak dobre pytanie, że sam je tobie zaraz zadam. Najogólniej rzecz biorąc, wyszedłem na spacer i jakoś się tutaj znalazłem, to u mnie częste, wychodzę i dokądś dochodzę, nieważne, dokąd, ważne ze gdzieś. Teraz kolej na ciebie, co ty tutaj robisz. Zdawało mi się czy widziałem przebłysk strumyka?
Niemalże ciekawiło go, co sprowadza tutaj tego nietypowego przedstawiciela swojej rasy. Spojrzał szybko za siebie, żeby sprawdzić czy człowiek w czerwonych szatach ciągle idzie za nimi, a następnie wrócił do wypatrywania ścieżki, słuchania odpowiedzi i nasłuchiwania niebezpieczeństw.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Bellis, Dalean, Mat, Rodryk
Mat wysłuchał niezwykle rozbudowanej i tryskajacej wręcz elokwencją wypowiedzi przedstawiciela orczej rasy. Cóż... Nie wyjaśniła ona zbyt wiele. No może poza tym, że upewniła Mata w przekonaniu, że ma do czynienia z osobnikiem niezbyt bystrym, a co za tym idzie zapewne jest łatwowierny i porywczy. Niezbyt korzystne połączenie... Zakazana gęba brutalnego orka zdawała się potwierdzać wszelkie przypuszczenia do jakich mógł dojść akrobata...
Dalean zachodził w głowę co tu się właściwie stało. Nie zastanawiał się nad tym jednak długo. Towarzystwo tych ludzi miało swoje dobre strony - na przykład zapasy jedzenia. Ork nie wiedział dokąd zmierzają. W tej kwestii zdał się na "małego człowieczka" jak w myślach nazywał idącego wraz z nim w uprzęży Mata. Człowieczek nie był głupi i zachował zimną krew, gdy rozmawiał z orczym łowcą, a to warte było odnotowania w pamięci.
Bellis szedł z tyłu obserwując dziwnego przybysza. Prymityw! Kupa mięsa i zero mózgu... Mag zastanawiał się jakim cudem bogowie pozwalają, by takie istoty stąpały po tym świecie... Postanowił w końcu nie zastanawiać się nad tym tylko podążać dalej za dziwnymi towarzyszami i dotrzeć do tego zakichanego strumienia. Może tam w końcu wszystko okaże się klarowniejsze.
Ballis obejrzał się ze zdumieniem za siebie i zobaczył, że rosły mężczyzna, który nie tak dawno temu trochę hałasu narobił i rzucał w uczciwych ludzi manierką z alkoholem teraz stoi jak ostatni debil na środku polanki... "Widać ubytki w mózgownicy orka są zaraźliwe" pomyślał mag idąc dalej i nie zwracając już uwagi na porzuconego towarzysza.
Rodryka zeżrą niedźwiedzie albo inne coś jeśli właściciel postaci się po nią nie zgłosi...
Dak
Medytacje zajęły sporo czasu... Dak poznał naturę ścieżki, ale nie poznał jej biegu... Ścieżką trzeba było podążać nie zaś jej szukać. Z tymi oto wnioskami Dak stanął w pewnej chwili twarzą w twarz z Matem i orkiem, którego imienia nie znał ciągnącymi dziwną konstrukcję z umieszczoną nań półdemonicą oraz wlokącym się za nimi magiem.
Feyra
Ciche kliknięcie oznajmiło drowce, że drzwi te już zostały zamknięte przez niziołka, który wyglądał jakby całe życie czekał na takie polecenie od Feyry. Skinął na koniec towarzyszce głową dając znać, że zdaje się na nią. Niech prowadzi dalej. Jaki jest wybór dróg już wiesz, więc nic tylko wybierać. Thayven milczał choć blada twarz maga dobitnie świadczyła o przeżywanym przed chwilą zdenerwowaniu.
Nagle Feyra dostrzegła zbliżającą się korytarzem dziwną parę... Albo raczej trójkę wędrowców... Byli to postawny półork, drow i worg...
Altar i Ugurth
Korytarz na prawo był prosty i wyłożony szarym kamieniem. Nagle po długim marszu pojawiło się rozwidlenie. Naturalny tunel odchodził gdzieś na prawo, a dalej na wprost prowadził wasz korytarz. Stamtąd dobiegł wędrowcó odgłos trzaśnięcia drzwiami i jakieś słowa. Podążyli w tamtą stronę zdecydowani później odwiedzić naturalny korytarz. Natknęli się na człowieka, niziołka i wyjątkowo wysoką drowkę...
Mat wysłuchał niezwykle rozbudowanej i tryskajacej wręcz elokwencją wypowiedzi przedstawiciela orczej rasy. Cóż... Nie wyjaśniła ona zbyt wiele. No może poza tym, że upewniła Mata w przekonaniu, że ma do czynienia z osobnikiem niezbyt bystrym, a co za tym idzie zapewne jest łatwowierny i porywczy. Niezbyt korzystne połączenie... Zakazana gęba brutalnego orka zdawała się potwierdzać wszelkie przypuszczenia do jakich mógł dojść akrobata...
Dalean zachodził w głowę co tu się właściwie stało. Nie zastanawiał się nad tym jednak długo. Towarzystwo tych ludzi miało swoje dobre strony - na przykład zapasy jedzenia. Ork nie wiedział dokąd zmierzają. W tej kwestii zdał się na "małego człowieczka" jak w myślach nazywał idącego wraz z nim w uprzęży Mata. Człowieczek nie był głupi i zachował zimną krew, gdy rozmawiał z orczym łowcą, a to warte było odnotowania w pamięci.
Bellis szedł z tyłu obserwując dziwnego przybysza. Prymityw! Kupa mięsa i zero mózgu... Mag zastanawiał się jakim cudem bogowie pozwalają, by takie istoty stąpały po tym świecie... Postanowił w końcu nie zastanawiać się nad tym tylko podążać dalej za dziwnymi towarzyszami i dotrzeć do tego zakichanego strumienia. Może tam w końcu wszystko okaże się klarowniejsze.
Ballis obejrzał się ze zdumieniem za siebie i zobaczył, że rosły mężczyzna, który nie tak dawno temu trochę hałasu narobił i rzucał w uczciwych ludzi manierką z alkoholem teraz stoi jak ostatni debil na środku polanki... "Widać ubytki w mózgownicy orka są zaraźliwe" pomyślał mag idąc dalej i nie zwracając już uwagi na porzuconego towarzysza.
Rodryka zeżrą niedźwiedzie albo inne coś jeśli właściciel postaci się po nią nie zgłosi...
Dak
Medytacje zajęły sporo czasu... Dak poznał naturę ścieżki, ale nie poznał jej biegu... Ścieżką trzeba było podążać nie zaś jej szukać. Z tymi oto wnioskami Dak stanął w pewnej chwili twarzą w twarz z Matem i orkiem, którego imienia nie znał ciągnącymi dziwną konstrukcję z umieszczoną nań półdemonicą oraz wlokącym się za nimi magiem.
Feyra
Ciche kliknięcie oznajmiło drowce, że drzwi te już zostały zamknięte przez niziołka, który wyglądał jakby całe życie czekał na takie polecenie od Feyry. Skinął na koniec towarzyszce głową dając znać, że zdaje się na nią. Niech prowadzi dalej. Jaki jest wybór dróg już wiesz, więc nic tylko wybierać. Thayven milczał choć blada twarz maga dobitnie świadczyła o przeżywanym przed chwilą zdenerwowaniu.
Nagle Feyra dostrzegła zbliżającą się korytarzem dziwną parę... Albo raczej trójkę wędrowców... Byli to postawny półork, drow i worg...
Altar i Ugurth
Korytarz na prawo był prosty i wyłożony szarym kamieniem. Nagle po długim marszu pojawiło się rozwidlenie. Naturalny tunel odchodził gdzieś na prawo, a dalej na wprost prowadził wasz korytarz. Stamtąd dobiegł wędrowcó odgłos trzaśnięcia drzwiami i jakieś słowa. Podążyli w tamtą stronę zdecydowani później odwiedzić naturalny korytarz. Natknęli się na człowieka, niziołka i wyjątkowo wysoką drowkę...

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Majtek
- Posty: 118
- Rejestracja: czwartek, 3 sierpnia 2006, 12:01
- Lokalizacja: wrocek

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Matrim starał się zachować cierpliwość. Zastanawiał się czy uda mu sie usłyszeć od tego orka coś w miarę chociaż sensownego. Złych ludzi z północy osobiście znał na pęczki, więc opis jakim zielony podzielił się z Matem nie był zbyt precyzyjny, ale nie prosił o rozjaśnienie go, obawiał sie że mogłoby się to skończyć przegrzaniem mózgu, jeszcze nie wiedział tylko czyjego i wolał się nie dowiadywać. Uśmiechnął się lekko na widok osoby, która ruszyła na zwiad, przyszło mu do głowy, że łatwiej byłoby mu się zwracać do niego po imieniu lub jakimś przydomku, jakoś głupio było mu wołać ej ty.
-I jak tam ścieżka? I jak można na ciebie wołać, na mnie można mówić Mat, a nie chciałbym się do każdego z was zwracać ej ty, lub czymś w podobie.
Matrim starał się zachować cierpliwość. Zastanawiał się czy uda mu sie usłyszeć od tego orka coś w miarę chociaż sensownego. Złych ludzi z północy osobiście znał na pęczki, więc opis jakim zielony podzielił się z Matem nie był zbyt precyzyjny, ale nie prosił o rozjaśnienie go, obawiał sie że mogłoby się to skończyć przegrzaniem mózgu, jeszcze nie wiedział tylko czyjego i wolał się nie dowiadywać. Uśmiechnął się lekko na widok osoby, która ruszyła na zwiad, przyszło mu do głowy, że łatwiej byłoby mu się zwracać do niego po imieniu lub jakimś przydomku, jakoś głupio było mu wołać ej ty.
-I jak tam ścieżka? I jak można na ciebie wołać, na mnie można mówić Mat, a nie chciałbym się do każdego z was zwracać ej ty, lub czymś w podobie.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
