[Nieboracy E1] [Tu była nazwa, ale gdzieś się zgubiła]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Krycho
Marynarz
Marynarz
Posty: 233
Rejestracja: czwartek, 2 września 2004, 14:40
Lokalizacja: Konin
Kontakt:

Post autor: Krycho »

Waldemar Zulu Gula

Rzucam się na kawałek kaczki wypluty przez Archibalda, myśląc przy tym
czy nie ma w okolicy jakiś napojów wyskokowych...
!!!Chcemy własnego tematu dla runicznej gwardii!!!
Dante
Mat
Mat
Posty: 565
Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
Numer GG: 3604434
Lokalizacja: ^_^
Kontakt:

Post autor: Dante »

Devil

Rzucam się na waltosa szałem Jedi. Dzięki mojej sile powiienem połamać mu kości jak g powale zabieram mu kaczke i skacze po nim.
Nex
Majtek
Majtek
Posty: 101
Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty

Post autor: Nex »

Pośród odgłosów gryzienia, przełykania, mlaskania, rzucania się na innych członków drużyny, daje się posłyszeć jeszcze jeden odgłos: Pluumm, pluumm. Z rowu wstaje wielka zielona bryła szlamu. Wielka zielona bryła szlamu, oczyszcza się ze szlamu. Efekt jest taki, że teraz stoi wielka zielona bryła.
Wielka zielona bryła wyrywa najbliższemu osobnikowi kaczkę i sam ją zjada.
Dobre- odpowiada Wielka zielona bryła
-ehem... - odzywa się bryła - ja jest Bar-bar. Roman Bar-bar. ja jest uczen wielkiego Konnana Bar-bar-rzyncy - kontynuuje w międzyczasie przeżuwając kaczkę.
-a wy kto?.
Ostatnio zmieniony niedziela, 19 grudnia 2004, 12:16 przez Nex, łącznie zmieniany 1 raz.
Everything is irrelevant
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Zapytany odpowiadam nieśmiało:
- A... Archibald Cichy.
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Waltos, zamachnął sie pięścią z zamiarem trafienia Waldmara w nos, z tym, co na chwilę obecną mógłby nazwać "całą siłą", trafiając go w podbródek (ache te krótkie rączki), i przekrzywiając jegoż twarz o niemalże nienaturalny kąt, cisnął szlafmycą w Devila, po czym zabrał sie do rozdzierania Kaczki na kawałeczki. Nie zauważył przy tym drobnego szczegółu - jego broda zajeła się ogniem z kaczki...

Archibald wypluł, niepożądaną strawę, jednak szybko uświadomił sobie, że w przerośniętym rowie pełnym szlamu wiele do jedzenia nie znajdzie... a Ciemna Strona była coraz bliżej...

Waldemar, nieco wybity z rytmu niespodziewanym ciosem, ujżał leżący tu obok, prawie nieużywany, kawałek kaczki, który z radością począł konsumować...

Szlafmyca przeleciała tuż koło głowy Devila, nie spowodowało to może trwalszych uszkodzeń, ale na pewno wywołało pewne dziwne objawy, tak zewnętrzne (jak np. asynchronicne ruchy oczu we wszystkich kierunkach i przybranie zielonkawgo odcieniu, skóry na twarzy) jak i psychiczne (stąd pewnie wzięło się Devilowi słowo Jedi). Mimo to rzucił (przewrócił? niewielka różnica przy jego stanie zdrowia) się prosto na płonącego krasnoluda, obalając go tym samym na ziemię, nieprzewidział jednak, że krasnolud może być równie silny, a do tego nie tak wymęczony... nie przewidział też, że ogień tak łatwo zajmie jego piżamę\kimono...

Bar-Bar po doprowadzeniu sie do jako takiego pożądku, zrobił to co każdy rozsądny goblin zrobiłby w tej sytuacji - rzucił sie na kaczkę zanim ta spłonie do reszty. Wyrwał więc spory kawał, może nieco już sczerniałego, ale nadal jadalnego (?) mięsa i od razu począł gadać, pokrywając współrozmówców, małymi kawałkami tejże kaczki


Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Waltos Lodowy Tyłek:

Walcząc z Devilem staram się turlać po szlamie, byśmy trochę zgasili ogień, po czym walę go z dyńki w klatę (bo wyżej nie sięgam) i poprawiam z kopa w piszczel. Następnie staram się wyrwać z uścisku i o ile mi się to udaje:
- rzucam się po moją szlafmycę, a potem pokonuję nią rycerza Niedaj (nie rzucam nią w niego, nakładam mu ją na głowę),
- a jeżeli mi się nie uda wyrwać z uścisku, staram się wplątac w walkę Bar-Bara(by został dla mnie choćby kawałek kaczki), poprzez ugryzienie go z całej siły w łydkę.
żyję
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Zrezygnowany szuka jakiegoś suchego miejsca w oddali, gdzie mógłby usiąśc i poczekać, aż niejaroszowscy miesożercy dojdą do porozumienia albo kaczka spłonie doszczętnie.
Karczmarz

Post autor: Karczmarz »

Detrytus

Zajadając kaczkę spojrzał na zieloną postać podawającą się za barbarzyńcę.
- Ja żem Detrytus - zwrócił się do niego troll - barbarzyńca - dodał, po czym wrócił do jedzenia.
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Waltos, szamocząc sie z Devilem na Ziemi próbwał wyrwać się i zdobyć szlafmycę, o ile uderzeie głową w klatę nie wiele mu tu pomogło, o tyle kopnięcie w poharataną nogę Devila dało lepszy (i głośniejszy) efekt. Niestety szlafmyca wciąż fruwała na wietrze, a krasnolud, wciąż leżąc poczuł na swych plecach kontratak Devila, który usiłował użyć go jako trampoliny - niestety śliskie, nagie i oszlamione niechude krasnoludy nie są do tego celu najlepsze, przez co Sic już chwilę później leżał na plecach Waltosa, który to skoleii postanowił ugryźć w nogę Bar-bara, który raczej nie był z tego zadowolony...

Detrtus i Archibald ze znudzeniem obserwowali tę scenkę, z tą różnicą iż pierwszy był już trochę najedzony, a drugi toczył boje ze swoją ciemną stroną... ciekawe co to za postać, którą dostrzegli jak unosi się w powietrzu obok walczących ogniem i zębami bohaterów? Dużo za duża gumowa szata z żółtymi pinezkami i znacznie za duży miecz na plecach, a do tego czarna sierść z brązowymi podpaleniami, długie oklapnięte uszy i jeszcze dłuższy pyszczek. Postać o pomarszczonym czole i gniewnej minie...

Jamodyl William, najpotężniejszy (no bo nie najwyższy) z bogów, usiłował sobie przypomnieć, co on tu właściwie robi? Miał coś powiedzieć, tylko co? Hmmm... nie chciał przerywać zabawy dziwnym jegomością, ale nie miał innego wyboru....
- WY! - rozległ się donośny głos, w wyniku którego wszyscy, tak walczący jak i nawet pogrążony we własnym świecie Maciej, spojżeli na jamodyla...- WIECIE MOŻE CO JA... ekhem... co ja miałem wam powiedzieć?
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Waltos lodowy Tyłek:

JAMODYL WILLIAM!!! MROCZNY JAMODYL WILLIAM!!! MÓJ WŁADCA!!!! MOJE BOŻYSZCZE!!!!!!!!! Dzięki cudownej sile spowodowanej zobaczeniem swego mesjasza, odrzucam od siebie wrogów i zaczynam Mrocznemu Jamodylowi Williamowi bić pokłony i mówię:
- Panie mój! Powiedz mi proszę, jakim to cudem takie wyrzutki jak my zasługują na twoją obecność? Daj mi nadzieję, że kedyś się wyswobodze od tych kretynów!
żyję
Magnes
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
Numer GG: 0
Lokalizacja: Basta
Kontakt:

Post autor: Magnes »

Archibald Cichy - Kręci głową i robi minę, która ma uświadomić Jamodylowi, że nic nie wie co ów chciał rzec. Ponieważ jednak grzeczność do druga najważniejsza rzecz na świecie - jak mawiał wuj Archibalda (pierwszą dla wuja była gorzała) - podszedł szybciutko do Williama, błysnął zębami w szerokiem uśmiechu, zastrzygł uszami i podał przybyszowi rękę na powitanie.
Nex
Majtek
Majtek
Posty: 101
Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty

Post autor: Nex »

Cichcem podchodze Waltosa i kopie go w jego zacny tyłek, tak coby się chłopak przewrócił podczas składania ukłonu.
- Hahha, dobre to bylo, hahha, nie gryzc mnie wiecej.
Bar-bar spogląda na przybysza.
- Co wy gadacie, Jamodyl William, nie znam, tylko kundel to jest. zeby kundlowi klaniac sie. Hahha. Ja jest Bar-bar nie bede sie klaniac
Everything is irrelevant
Karczmarz

Post autor: Karczmarz »

Detrytus

Skończył jedzenie w pośpiechu, wytarł ręce w koszulkę i chwycił swój topór. Latający, gadający pies, tu działała jakaś magia. Zdenerwowany począł rozglądać się za źródłem (czyt. magiem). Podszedł do Jamodyla i zapytał...
- Pies, kto cie lata ?? Gdzie on ?? - nie dopuszczając myśli, że zwierze mogło być magiem.
Haer'dalis
Marynarz
Marynarz
Posty: 361
Rejestracja: poniedziałek, 18 października 2004, 11:58

Post autor: Haer'dalis »

Maciej Zgrabnadupcia (ale tylko dla kobiet)

Nie opowiesz mi bajki na dobranoc? W oczach Macieja pojawiły się łzy. Cały obraz mu się rozmazał, przez co nie zauważył bijatyki o kaczkę, choć zapach latającej szlafmycy krasnoluda przypomniał mu o czymś istotnym...<Chlip>czy ja...wyłączyłem żelazko? Wytarłszy łzy pokrytą szlamem koszulą, przyjżał się uważniej gadającemu jamnikowi, który zadał nietaktowne pytanie...Piesek? Zawsze chciałem mieć pieska...i sens życia...widziałeś może mój sens życia? Gdzieś tu był, ale przed chwilą zniknął...
CRD
Pomywacz
Posty: 29
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 00:19
Lokalizacja: Oś Zła Jaworzno
Kontakt:

Post autor: CRD »

Nagle sesja zostaje przerwana głośnym pyknięciem i pośrodku akcji pojawia się niewyraźny jegomość - jest elfem albo człowiekiem, ma szare włosy albo jest łysy, ma brązowe oczy albo opaskę na jednym z nich... albo na obu. Ma na sobie zielony strój podróżny lub sukienkę baletnicy i utyka na nogę albo nie utyka wcale.

Rozgląda się wokoło i mówi: 'Nie przejmujcie się mną, róbcie co robiliście do tej pory...' Od czasu do czasu tylko zerka komuś przez ramię i z miną uczonego bazgrze w swoim notesie. Wkrótce też wszyscy przestają zwracać na niego uwagę, co zgodnie z logiką prowadzi do jego zniknięcia.
Clashes of thoughts, of desires and hope lift you up, straight up to the top of the world!
MAd Phantom
Arcymod Tawerniany
Arcymod Tawerniany
Posty: 1279
Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13

Post autor: MAd Phantom »


Gdy Waltos wyrwawszy sie z uścisku przeciwników zaczął bić pokłony Williamowi, ten spojżał na niego zdziwiony, przechylił łebek, rozejżał się dookoła i rzekł:
- Jamodyl William? Gdzie !? Zawsze chciałem go poznać... ale żeby jakieś bożyszcze zaraz...? Przecież taki bożyszcz to strasznie nie bezpieczny potwór! A jamodyle chyba nie są potworam, no chyba, że są nimi, ale czy wtedy byłby jamodylami? A po co się tak gibasz? Nie wystarczy raz sie gibnać i jeść do syta, a nie tak na raty ten kisiel zjadasz... ja zawsze tak robie... no chyba, że chcesz być niezauważony... ale to nie ładnie tak kisiel jeść za cudzymi plecami... Aaa! Już wiem! - jamodyl, wciąż unosząc sie dobry metr nad Ziemią zaczął bić pokłony w stronę Waltosa - To musi być lokalna tradycja!

Wtem do jamodyla podbiegł Archibald i wymieniwszy z nim uścisk dłoni pokiwał smutno głową, a jamodyl mu odkiwał szczerząc przy tym zęby wyglądające na wykonane z przybrudzonego złota

Waltos, ni z tego, ni z owego, (a dokładnie z nogi Bar-Bara) przegibnął sie nieco bardziej niż dotychczas i przejechał spory kawałek po szlamie, a że właśnie był w czasie krzyczenia, więc... no nie był już taki głodny ...

- No to nie było zbyt miłe - stwierdziła jamodyl - to przecież zwykły... eee... Zielony włochaty stwór, a nie kundel... wiem bo różnią się smakiem, a jak coś różni się smakiem to... i aha! - jamodyl błyskawicznie znalazł sie za plecami Bar-Bara i kopnął go dokładnie tak samo jak ten Waltosa krzycząc przy tym: Dzieeeń dobry, baardzoooooo! Auuuaaa! Moja noga! Auć, a! U! boli! iiii! uff.. już nie.. auć! a jednak... co ? jakie lata? A tak, mam już swoje lata, ale to były czasy, nie to co teraz! Ba ! kiedyś nawet zostałem bogiem! Ale to było daaawno temu... piesek? Nie, niezbyt je lubię, są takie jakieś żylaste i w ogóle jakieś takie (Mówiąc to jamodyl nawet nie dostrzegł Niewyraźnej Postaci zaglądającej mu pod szatę) twarde...aaa, z sęsem! Trzeba bylo tak od razu! A to tak - byle z miętowym, chociaż własny też dobry, pazurki lizać... ale zaraz, o czy to ja... - nagle oczy jamodyla powiększyły sie i dało sie ujżeć w nich błysk - KACZKA! Huuuraa! - zakrzyknął jamodyl i ruchem ręki sprawił, że cała leżąca jeszcze w szalmie "pieczeń" znalazła sie w jego łapkach i z chwili na chwilę malała...

Stary (bo nie młody) Wiedźmak Włodysz przemierzał zarośla w poszukiwaniu bestyji do ocalenia - był właśnie w lesie w okolicy Linii Podziału - Wielkiego Rowu, który oddziela od siebie każdą z Krain, gdy nagle, tuż obok niego, z ogromną siła uderzył z nieba młot (uprzednio przepoławiając drzewo, które było na jego drodze). Zapewne nawet by tego nie zauważył gdyby nie wstrząs przez który przeniósł sie do pozycji horyzontalnej... wtem, usłyszał jakieś krzyki (a musiały być one naprawdę głośne) dobiegające z Wielkiego Rowu...
Waltos
Mat
Mat
Posty: 438
Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
Numer GG: 6635964
Lokalizacja: tu

Post autor: Waltos »

Waltos Lodowy Tyłek:

Po przejechaniu się dochodzę do wniosku, że szlam nie jest taki zły. Potem podchodze do Bar-Bara i kopię go z całej siły w tyłek krzycąc "dzieńdobry baaaaardzo!". Potem słyszę huk i od razu rozpoznaję ten dźwięk:
- Młoteczek! - krzyczę - Młoteczek dorgi! Juz do ciebie biegnę! - i pędze jak z procy w stronę młota, przy czym warto zauważyć, że na mojej dordze znajduje się jakiś wiedźmak, lecz jak go nie zauważam...
żyję
Zablokowany