[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Broch powiedział coś o stajni, Ninerl chciała mu odpowiedzieć, ale nie zdążyła.
- Ej, niech któryś z was idzie po niego. W końcu to tak głupio, że musi spać w stajni. Ja mogę spać na podłodze - dodała - Tylko muszę mieć dwa koce..
Chwilę potem do gospody weszło kilku strażników dróg-jak zauważyła Ninerl nie byli w najlepszym stanie. Sierżant powiedział coś na temat zwierzołaków- Ninerl zaparło dech z wściekłości. Nadal nienawidziła tych bydląt. Przed oczyma mignęła jej jedna scena z przeszłości- na stole niemal widziała Vadatha na noszach, zakrwawionego, z rozerwanymi nogami i bladego, tym charakterystycznym kolorem martwego ciała. Odetchnęła głeboko i wizja znikła. Poderwała się z miejsca i podeszła do karczmarza: - Ja mogę wartować. Myślę, że chociaż jeden z moich towarzyszy też.
Przeklnęła siebie, że nie pojechała ze strażnikami dróg- to byłoby najlepsze rozwiązanie. "Następnym razem nie ma mowy o siedzeniu na tyłku, Ninerl" pomyślała "Im mniej tego plugastwa na świecie, tym lepiej."
Powiedziała karczmarzowi, by dał jej znać co i jak i wróciła do stolika.
Broch powiedział coś o stajni, Ninerl chciała mu odpowiedzieć, ale nie zdążyła.
- Ej, niech któryś z was idzie po niego. W końcu to tak głupio, że musi spać w stajni. Ja mogę spać na podłodze - dodała - Tylko muszę mieć dwa koce..
Chwilę potem do gospody weszło kilku strażników dróg-jak zauważyła Ninerl nie byli w najlepszym stanie. Sierżant powiedział coś na temat zwierzołaków- Ninerl zaparło dech z wściekłości. Nadal nienawidziła tych bydląt. Przed oczyma mignęła jej jedna scena z przeszłości- na stole niemal widziała Vadatha na noszach, zakrwawionego, z rozerwanymi nogami i bladego, tym charakterystycznym kolorem martwego ciała. Odetchnęła głeboko i wizja znikła. Poderwała się z miejsca i podeszła do karczmarza: - Ja mogę wartować. Myślę, że chociaż jeden z moich towarzyszy też.
Przeklnęła siebie, że nie pojechała ze strażnikami dróg- to byłoby najlepsze rozwiązanie. "Następnym razem nie ma mowy o siedzeniu na tyłku, Ninerl" pomyślała "Im mniej tego plugastwa na świecie, tym lepiej."
Powiedziała karczmarzowi, by dał jej znać co i jak i wróciła do stolika.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Ravandil
Trudno było nie zauważyć, że jakość podawanej w gospodzie strawy była dużo gorsza od tego, co oferował Arnos. Z drugiej strony, w ogarniętych wojenną zawieruchą ziemiach Averlandu nie spodziewał się tak naprawdę niczego luksusowego. Zjadł podaną mu potrawę, nawet zbytnio się przy tym nie krzywiąc. W sumie nie było takie złe, ważne, że nie był już głodny. Ravandil spojrzał z ukosa na ludzi, którzy weszli do karczmy. Z daleka było widać, że to strażnicy dróg, a także, że to strażnicy bardzo sfatygowani. "Okolica nie jest zbyt przyjazna... Widać nie narzekają na brak zajęć." Jeden ze strażników ostrzegł zgromadzonych o możliwym zagrożeniu ze strony zwierzoludzi. Prawdę mówiąc, nie zdziwiło to elfa. Averland wyglądał na krainę, w której nie tylko człowiek ma ochotę rzucić się drugiemu człowiekowi do gardła. Postanowił jednak wziąć sobie do serca przestrogę, w końcu przeciwników było koło dziesięciu, a ich tylko czterech. Poza tym nawet jeśli, to przecież tylko Broch był typowym wojownikiem. Co prawda on, Ninerl i Konrad mieli jakieś pojęcie o walce (chociaż elfy raczej walczyły na dystans), to nie mogli się równać z dobrze uzbrojonymi i silnymi przeciwnikami. Pogrążony w rozmyślaniach, powoli sącząc wino, w pewnej chwili zauważył, że Broch gdzieś zniknął. "Niedobrze... Może lepiej nie powinien samotnie błąkać się po okolicy, w końcu zapewne rozmaitych szumowin tu nie brakuje... Z drugiej strony, współczuję każdemu, kto stanie na jego drodze". Ostatnia myśl dodała mu otuchy i zaczął przysłuchiwać się, co mówią ludzie w karczmie. Wiedział, że to niegrzeczne podsłuchiwać, ale w tym świecie jakoś nikt z zasadami się nie liczył. W każdym razie wysłuchał z uwagą wieści o sytuacji politycznej Stirlandu. Potwierdziły się jego przypuszczenia, że duże znaczenie w całej hecy będą miały wybory nowego władcy Stirlandu. A jako, że teren jest dość "gorący", to wystarczy ledwie iskra do wybuchu otwartej wojny. "Te krainy to prawdziwy raj dla lokalnych watażków i politycznych intryg... A centralna władza Imperium jest zbyt słaba, żeby to wszystko ogarnąć... Tak naprawdę to to, co robimy, to wybór mniejszego zła". Westchnął cicho i pochylił się nad kubkiem. -Z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa, razem na warcie znacznie raźniej... i bezpieczniej- spojrzał na Ninerl i uśmiechnął się nieznacznie. Wiedział, że to nie będzie spokojna noc.
Trudno było nie zauważyć, że jakość podawanej w gospodzie strawy była dużo gorsza od tego, co oferował Arnos. Z drugiej strony, w ogarniętych wojenną zawieruchą ziemiach Averlandu nie spodziewał się tak naprawdę niczego luksusowego. Zjadł podaną mu potrawę, nawet zbytnio się przy tym nie krzywiąc. W sumie nie było takie złe, ważne, że nie był już głodny. Ravandil spojrzał z ukosa na ludzi, którzy weszli do karczmy. Z daleka było widać, że to strażnicy dróg, a także, że to strażnicy bardzo sfatygowani. "Okolica nie jest zbyt przyjazna... Widać nie narzekają na brak zajęć." Jeden ze strażników ostrzegł zgromadzonych o możliwym zagrożeniu ze strony zwierzoludzi. Prawdę mówiąc, nie zdziwiło to elfa. Averland wyglądał na krainę, w której nie tylko człowiek ma ochotę rzucić się drugiemu człowiekowi do gardła. Postanowił jednak wziąć sobie do serca przestrogę, w końcu przeciwników było koło dziesięciu, a ich tylko czterech. Poza tym nawet jeśli, to przecież tylko Broch był typowym wojownikiem. Co prawda on, Ninerl i Konrad mieli jakieś pojęcie o walce (chociaż elfy raczej walczyły na dystans), to nie mogli się równać z dobrze uzbrojonymi i silnymi przeciwnikami. Pogrążony w rozmyślaniach, powoli sącząc wino, w pewnej chwili zauważył, że Broch gdzieś zniknął. "Niedobrze... Może lepiej nie powinien samotnie błąkać się po okolicy, w końcu zapewne rozmaitych szumowin tu nie brakuje... Z drugiej strony, współczuję każdemu, kto stanie na jego drodze". Ostatnia myśl dodała mu otuchy i zaczął przysłuchiwać się, co mówią ludzie w karczmie. Wiedział, że to niegrzeczne podsłuchiwać, ale w tym świecie jakoś nikt z zasadami się nie liczył. W każdym razie wysłuchał z uwagą wieści o sytuacji politycznej Stirlandu. Potwierdziły się jego przypuszczenia, że duże znaczenie w całej hecy będą miały wybory nowego władcy Stirlandu. A jako, że teren jest dość "gorący", to wystarczy ledwie iskra do wybuchu otwartej wojny. "Te krainy to prawdziwy raj dla lokalnych watażków i politycznych intryg... A centralna władza Imperium jest zbyt słaba, żeby to wszystko ogarnąć... Tak naprawdę to to, co robimy, to wybór mniejszego zła". Westchnął cicho i pochylił się nad kubkiem. -Z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa, razem na warcie znacznie raźniej... i bezpieczniej- spojrzał na Ninerl i uśmiechnął się nieznacznie. Wiedział, że to nie będzie spokojna noc.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Ninerl, Ravandil, Konrad
Gdy Ninerl podeszła do karczmarza i zaoferowała pomoc w trzymaniu wart dzisiejszej nocy, grupka dobrze zbudowanych mężczyzn w pancerzach zajmujących stolik przy szynku najwyraźniej słyszała słowa elfki i odwróciła się do niej i Heinza. Tęgi najemnik o długich blond włosach, rzucił łamanym reikspielem:
- Skoro elfia kobieta staje na warcie to i my możemy, prawda chłopaki! - w jego słowach łatwo można było wychwycić kislevski akcent.
- Prawda, Borys! - ryknęły trzy pzostałe gardła
- Trza wybić te pomioty Chaosu jeśli odważą się zaatakować! - krzyknął Borys na całą salę
Sala odpowiedziała gromkim okrzykiem.
Ninerl wróciła do stolika i po krótkiej pogawędce z Ravandilem i Konradem na temat sytuacji w okolicy, przy waszym stoliku pojawiła się średniego wzrostu młoda kobieta ubrana w biały płaszcz. Była ładna i uśmiechnęła się do was szczerze. Konradowi wydała się dziwnie znajoma, jakby już ją kiedyś gdzieś spotkał, jednak w tym momencie nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Widząc wasze pytające spojrzenia, w końcu postanowiła przemówić.
Werner Broch
Twój posępny śmiech uleciał w ciszę nocy, gdy odrzuciłeś na bok lżejsze ostrze napastnika potężnym zamachem swego miecza. Rozpłatałeś rękę zbira ciosem z góry, a gdy tamten zawyl z bólu, rozciąłeś mu czaszkę. Jeden z dwóch trzymających dziewczynę rzezimieszków rzucił się w przód, lecz zrobiłeś unik i szybkim pchnięciem wraziłeś miecz w jego pierś. Ostatni zbir rzucił dziewczynę pod twoje nogi i uciekł. Zaniechawszy pogoni pomogłeś wstać oszołomionej dziewczynie. Przerażenie nadal wykrzywiało jej twarz, gdy niezdarnie poprawiła stanik swej sukni.
- Dziękuję. - szepnęła drżąco, odzywając się w końcu miłym, delikatnym głosem. - Gdyby nie ty, panie, pewnie by mnie zgwałcili... - wciąż drżała wpatrując się w ciebie swymi oczyma. Nawet mimo mroku nocy dostrzegłeś apetyczne kształty kryjące się pod suknią, a także proste, czarne włosy do ramion. Dziewczyna miała duże oczy, mały nosek i pełen usta. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
Gdy Ninerl podeszła do karczmarza i zaoferowała pomoc w trzymaniu wart dzisiejszej nocy, grupka dobrze zbudowanych mężczyzn w pancerzach zajmujących stolik przy szynku najwyraźniej słyszała słowa elfki i odwróciła się do niej i Heinza. Tęgi najemnik o długich blond włosach, rzucił łamanym reikspielem:
- Skoro elfia kobieta staje na warcie to i my możemy, prawda chłopaki! - w jego słowach łatwo można było wychwycić kislevski akcent.
- Prawda, Borys! - ryknęły trzy pzostałe gardła
- Trza wybić te pomioty Chaosu jeśli odważą się zaatakować! - krzyknął Borys na całą salę
Sala odpowiedziała gromkim okrzykiem.
Ninerl wróciła do stolika i po krótkiej pogawędce z Ravandilem i Konradem na temat sytuacji w okolicy, przy waszym stoliku pojawiła się średniego wzrostu młoda kobieta ubrana w biały płaszcz. Była ładna i uśmiechnęła się do was szczerze. Konradowi wydała się dziwnie znajoma, jakby już ją kiedyś gdzieś spotkał, jednak w tym momencie nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Widząc wasze pytające spojrzenia, w końcu postanowiła przemówić.
Werner Broch
Twój posępny śmiech uleciał w ciszę nocy, gdy odrzuciłeś na bok lżejsze ostrze napastnika potężnym zamachem swego miecza. Rozpłatałeś rękę zbira ciosem z góry, a gdy tamten zawyl z bólu, rozciąłeś mu czaszkę. Jeden z dwóch trzymających dziewczynę rzezimieszków rzucił się w przód, lecz zrobiłeś unik i szybkim pchnięciem wraziłeś miecz w jego pierś. Ostatni zbir rzucił dziewczynę pod twoje nogi i uciekł. Zaniechawszy pogoni pomogłeś wstać oszołomionej dziewczynie. Przerażenie nadal wykrzywiało jej twarz, gdy niezdarnie poprawiła stanik swej sukni.
- Dziękuję. - szepnęła drżąco, odzywając się w końcu miłym, delikatnym głosem. - Gdyby nie ty, panie, pewnie by mnie zgwałcili... - wciąż drżała wpatrując się w ciebie swymi oczyma. Nawet mimo mroku nocy dostrzegłeś apetyczne kształty kryjące się pod suknią, a także proste, czarne włosy do ramion. Dziewczyna miała duże oczy, mały nosek i pełen usta. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Abbie Beitenbach
Przy stoliku zajmowanym przez dwójkę elfów i mężczyznę, którego skądś kojarzyła, stanęła wysoka i smukła dziewczyna. Odziana była w biały, gruby i długi do kostek płaszcz z kapturem, który był jednak na tyle obcisły, że podkreślał jej duże, stożkowate piersi i łagodnie zaokrągloną figurę. Jej ubranie uzupełniały białe, długie buty a także spodnie i tunika tego samego koloru. Miała długie do ramion jasne, niemal białe włosy, które niegdyś były smolisto czarne, jednak poprzez kontakt i manipulację czarodziejki Wiatrem Hysh utraciły swój oryginalny kolor. Abbie była ładną kobietą przed trzydziestką, a jej bladą cerę i klasyczną urodę podkreślało kilka małych piegów na wąskim nosku. Zadziwiająco jasne oczy patrzyły na siedzących przy stoliku z niepokojącym wyzwaniem.
Przez ramię przerzuconą miała torbę podróżną a w dłoni o starannie wypielęgnowanych paznokciach dzierżyła długi kostur wykonany z jakiegoś stopu metali i finezyjnie wyrzeźbiony w rękach jakiegoś mistrza, który mógł poniekąd zdradzać jaką profesją para się młoda kobieta. Na szyi wisiały dwa amulety – jeden przedstawiający Drzewo Wiedzy, symbol Zakonu Medrców Tradycji Światła, drugi kometę z dwoma ogonami – symbol patrona Imperium.
- Przepraszam. - zaczęła w końcu. Jej głos był delikatny i jednocześnie bardzo seksowny.- Nazywam się Abbie Beitenbach. Przez przypadek słyszałam, jak ten siwy olbrzym z którym siedzieliście mówił coś o waszej podróży do Averheim. W związku z tym mam pytanie: czy mogłabym się zabrać z wami jutro? Akurat podróżuję w tamtym kierunku a w pojedynkę to dość ryzykowne. Sami słyszeliście że grasują zwierzoludzie. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko? Poza tym myślę że mogę się jakoś przydać gdyby coś się działo. - uśmiechnęła się odkrywając szereg białych ząbków i na potwierdzenie tych słów potrząsnęła lekko trzymanym w dłoni kosturem.
Spojrzała swymi mlecznymi oczyma na zebranych przy stole, oczekując reakcji elfów i mężczyzny w szatach akolity.
Przy stoliku zajmowanym przez dwójkę elfów i mężczyznę, którego skądś kojarzyła, stanęła wysoka i smukła dziewczyna. Odziana była w biały, gruby i długi do kostek płaszcz z kapturem, który był jednak na tyle obcisły, że podkreślał jej duże, stożkowate piersi i łagodnie zaokrągloną figurę. Jej ubranie uzupełniały białe, długie buty a także spodnie i tunika tego samego koloru. Miała długie do ramion jasne, niemal białe włosy, które niegdyś były smolisto czarne, jednak poprzez kontakt i manipulację czarodziejki Wiatrem Hysh utraciły swój oryginalny kolor. Abbie była ładną kobietą przed trzydziestką, a jej bladą cerę i klasyczną urodę podkreślało kilka małych piegów na wąskim nosku. Zadziwiająco jasne oczy patrzyły na siedzących przy stoliku z niepokojącym wyzwaniem.
Przez ramię przerzuconą miała torbę podróżną a w dłoni o starannie wypielęgnowanych paznokciach dzierżyła długi kostur wykonany z jakiegoś stopu metali i finezyjnie wyrzeźbiony w rękach jakiegoś mistrza, który mógł poniekąd zdradzać jaką profesją para się młoda kobieta. Na szyi wisiały dwa amulety – jeden przedstawiający Drzewo Wiedzy, symbol Zakonu Medrców Tradycji Światła, drugi kometę z dwoma ogonami – symbol patrona Imperium.
- Przepraszam. - zaczęła w końcu. Jej głos był delikatny i jednocześnie bardzo seksowny.- Nazywam się Abbie Beitenbach. Przez przypadek słyszałam, jak ten siwy olbrzym z którym siedzieliście mówił coś o waszej podróży do Averheim. W związku z tym mam pytanie: czy mogłabym się zabrać z wami jutro? Akurat podróżuję w tamtym kierunku a w pojedynkę to dość ryzykowne. Sami słyszeliście że grasują zwierzoludzie. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko? Poza tym myślę że mogę się jakoś przydać gdyby coś się działo. - uśmiechnęła się odkrywając szereg białych ząbków i na potwierdzenie tych słów potrząsnęła lekko trzymanym w dłoni kosturem.
Spojrzała swymi mlecznymi oczyma na zebranych przy stole, oczekując reakcji elfów i mężczyzny w szatach akolity.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Najemnik spojrzał ponuro w stronę uciekającego bandyty. Nie było sensu gonić go po nocy. Pomógł podnieść się dziewczynie, złapał opadły z niej płaszcz i owinął wokół jej ramion.
- Nie ma za co. - odpowiedział na jej podziękowanie. - Zabijanie takich fircyków to dobre ćwiczenie. Wszystko z tobą dobrze?
Przytaknęła i oparła się na ramieniu Brocha.
- Jak cię zwą i co tutaj robiłaś o tej porze? Szwendanie się po nocy na zewnątrz nie jest dobrym pomysłem w tych czasach... - rzucił najemnik krytycznym tonem.
Wytarł zakrwawiony miecz o tunikę jednego z trupów, po czym spojrzał ponuro na dziewczynę oczekując odpowiedzi.
Fajnie że grasz z nami Meg. Miło Cię widzieć w naszych szeregach
. Hyjek z pewnością też się ucieszy jak wróci
.
Najemnik spojrzał ponuro w stronę uciekającego bandyty. Nie było sensu gonić go po nocy. Pomógł podnieść się dziewczynie, złapał opadły z niej płaszcz i owinął wokół jej ramion.
- Nie ma za co. - odpowiedział na jej podziękowanie. - Zabijanie takich fircyków to dobre ćwiczenie. Wszystko z tobą dobrze?
Przytaknęła i oparła się na ramieniu Brocha.
- Jak cię zwą i co tutaj robiłaś o tej porze? Szwendanie się po nocy na zewnątrz nie jest dobrym pomysłem w tych czasach... - rzucił najemnik krytycznym tonem.
Wytarł zakrwawiony miecz o tunikę jednego z trupów, po czym spojrzał ponuro na dziewczynę oczekując odpowiedzi.
Fajnie że grasz z nami Meg. Miło Cię widzieć w naszych szeregach


Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
-Dziękuję- uśmiechnęła się do Ravandila. - Poczekam na naszego towarzysza, pewnie też będzie chciał wartować. A nawet jeśli nie, to sobie poradzimy.- uśmiechnęła się jeszcze raz i rzuciła niewinne spojrzenie.
Słyszała jednym uchem, jak jeszcze czterech ludzi się deklaruje jako wartowników. "Trochę się tłoczno zaczyna robić" pomyślała "Ale to może lepiej, bo więcej pośpimy".
Nalge do ich stolika podeszłą młoda, ludzka kobieta. Ninerl przeszły ciarki po skórze, jeden rzut oka za chwilę na jej strój i wiedziała doskonale, kim ona jest :"Mag. Ludzki mag. Co na tu robi?". Popatrzyła spokojnym wzrokiem w oczy czarodziejki i powiedziała:-Myślę, że tak, ale musimy poczekac na opinię tego jak się wyraziłaś, siwego olbrzyma.- Ninerl uśmiechnęła się do siebie- w końcu drużyna jest drużyną. Machnęła na puste miejsce przy ich stoliku: - Siadaj.. Kobieta nie wyglądała na groźną, poza tym Ninerl słyszała już o magach światła. Rozmawiała już kiedyś z takim. Elfy nie bały się magii jak większość ludzi. W końcu one były jednymi z największych magów świata.
Zastanawiała się raczej, jakim cudem kobieta ma nadal białe ubranie- trakt był pełen błota i jeśli przyszła tu pieszo, to pewnie była brudna. "Małe zaklęcie czystości" pomyślała Ninerl "Przydatna rzecz".
-Dziękuję- uśmiechnęła się do Ravandila. - Poczekam na naszego towarzysza, pewnie też będzie chciał wartować. A nawet jeśli nie, to sobie poradzimy.- uśmiechnęła się jeszcze raz i rzuciła niewinne spojrzenie.
Słyszała jednym uchem, jak jeszcze czterech ludzi się deklaruje jako wartowników. "Trochę się tłoczno zaczyna robić" pomyślała "Ale to może lepiej, bo więcej pośpimy".
Nalge do ich stolika podeszłą młoda, ludzka kobieta. Ninerl przeszły ciarki po skórze, jeden rzut oka za chwilę na jej strój i wiedziała doskonale, kim ona jest :"Mag. Ludzki mag. Co na tu robi?". Popatrzyła spokojnym wzrokiem w oczy czarodziejki i powiedziała:-Myślę, że tak, ale musimy poczekac na opinię tego jak się wyraziłaś, siwego olbrzyma.- Ninerl uśmiechnęła się do siebie- w końcu drużyna jest drużyną. Machnęła na puste miejsce przy ich stoliku: - Siadaj.. Kobieta nie wyglądała na groźną, poza tym Ninerl słyszała już o magach światła. Rozmawiała już kiedyś z takim. Elfy nie bały się magii jak większość ludzi. W końcu one były jednymi z największych magów świata.
Zastanawiała się raczej, jakim cudem kobieta ma nadal białe ubranie- trakt był pełen błota i jeśli przyszła tu pieszo, to pewnie była brudna. "Małe zaklęcie czystości" pomyślała Ninerl "Przydatna rzecz".
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Werner Broch
- Nazywam się Elissa, panie... Wyszłam tylko na chwilę zaczerpnąć jesiennego, wieczornego powietrza. Oni musieli wyjść za mną... - spojrzała na dwa leżące ciała. - ... i zaciągnęli mnie tutaj... Dziękuję raz jeszcze.
Widząc że zbierasz się powoli w kierunku stajni, rzekła.
- Nie zostawiaj mnie panie, jestem uchodźczynią ze Stirlandu. Na wojnie straciłam wszystko. Bedę twoja jeśli się mną zaopiekujesz.
Ucięła czekając na twoją reakcję.
- Nazywam się Elissa, panie... Wyszłam tylko na chwilę zaczerpnąć jesiennego, wieczornego powietrza. Oni musieli wyjść za mną... - spojrzała na dwa leżące ciała. - ... i zaciągnęli mnie tutaj... Dziękuję raz jeszcze.
Widząc że zbierasz się powoli w kierunku stajni, rzekła.
- Nie zostawiaj mnie panie, jestem uchodźczynią ze Stirlandu. Na wojnie straciłam wszystko. Bedę twoja jeśli się mną zaopiekujesz.
Ucięła czekając na twoją reakcję.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Trzeba przyznać że propozycja dziewczyny zaskoczyła najemnika. Musiała być bardzo zdesperowana skoro chciała oddać swoje ciało tylko po to, by Broch się nią zaopiekował. W sumie nie dziwił się jej. Z pewnością nie parała się tym czym dzisiaj od dawna, tym bardziej nie przed wojną. Tak przynajmniej sądził najemnik. Być może dopiero dzisiaj niebezpieczeństwo jakie przeżyła zmusiło ją po raz pierwszy do złożenia komuś takiej propozycji? Czy to jednak miało jakieś znaczenie? Z jej pierwszych słów można było wywnioskować jasno, że zdana na łaskę losu miast oddawać się co nocy za chleb innemu, szuka mężczyzny który by się nią zaopiekował.
- Werner Broch. – przedstawił się krótko. Spojrzał na nią. Wciąż wyglądała na nieźle wystraszoną.- Chodź, napijesz się grzanego piwa, zjesz coś, a potem pomyślimy co dalej. W każdym razie tej nocy nie musisz się bać, gdyż jesteś ze mną...
Middenlandczyk nie zamierzał wykorzystać ciężkiej sytuacji dziewczyny tylko po to, by się z nią przespać. Może i był zwykłym najmitą, ale miał pewne zasady, których twardo się trzymał. Chciał zamówić jej strawę i sprawić, by choć tej nocy poczuła się bezpiecznie. Skinął na nią głową i oboje skierowali się z powrotem do karczmy, do stolika zajmowanego przez jego przyjaciół.
Trzeba przyznać że propozycja dziewczyny zaskoczyła najemnika. Musiała być bardzo zdesperowana skoro chciała oddać swoje ciało tylko po to, by Broch się nią zaopiekował. W sumie nie dziwił się jej. Z pewnością nie parała się tym czym dzisiaj od dawna, tym bardziej nie przed wojną. Tak przynajmniej sądził najemnik. Być może dopiero dzisiaj niebezpieczeństwo jakie przeżyła zmusiło ją po raz pierwszy do złożenia komuś takiej propozycji? Czy to jednak miało jakieś znaczenie? Z jej pierwszych słów można było wywnioskować jasno, że zdana na łaskę losu miast oddawać się co nocy za chleb innemu, szuka mężczyzny który by się nią zaopiekował.
- Werner Broch. – przedstawił się krótko. Spojrzał na nią. Wciąż wyglądała na nieźle wystraszoną.- Chodź, napijesz się grzanego piwa, zjesz coś, a potem pomyślimy co dalej. W każdym razie tej nocy nie musisz się bać, gdyż jesteś ze mną...
Middenlandczyk nie zamierzał wykorzystać ciężkiej sytuacji dziewczyny tylko po to, by się z nią przespać. Może i był zwykłym najmitą, ale miał pewne zasady, których twardo się trzymał. Chciał zamówić jej strawę i sprawić, by choć tej nocy poczuła się bezpiecznie. Skinął na nią głową i oboje skierowali się z powrotem do karczmy, do stolika zajmowanego przez jego przyjaciół.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Ravandil
-Jestem przekonany, że nawet bez Brocha damy sobie radę... Zresztą, ciekawe co on tam nawywijał w okolicy. Nie wierzę, żeby tak po prostu poszedł na spacer i grzecznie wrócił, to nie w jego stylu. Tak czy siak, zapowiada się pracowity wieczór- efl uśmiechnął się i dopił resztę zawartości jego kubka. Nieco zmartwiła go deklaracja pobliskich mężczyzn. "Tłok jest bardzo niewskazany, bo utrudnia współpracę... Poza tym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ci tutaj są mocni tylko w gębie. Jak przyjdzie co do czego to dadzą nogę, albo będą błagać o litość... Co w przypadku zwierzoludzi może okazać się bezowocne". W tym momencie do stolika, który zajmowali, podeszła kobieta. Jej wygląd zdecydowanie wyróżniał ją od reszty zgromadzonych. Wysoka, szczupła, a do tego ładna. Wrażenie robiła jej biała szata i ogólnie zadbany wygląd. "Coraz rzadziej spotyka się teraz takich ludzi... No ale co poradzić, takie czasy nam nastały". Ravandil uważnie zmierzył nieznajomą wzrokiem. Jej szata, kostur i amulety na szyi zdradzały, kim jest kobieta. Elf poznał, że była magiem. W swoim życiu widział już kilku, ale jeszcze nigdy kobiety. Niemniej, nie miał wątpliwości, że Abbie, jak się przedstawiła, zajmowała się magią. Wysłuchał ją uważnie, szczególne wrażenie zrobił na nim jej delikatny i ciepły głos, po czym odrzekł -Jeśli o mnie chodzi, nie mam nic przeciwko. W grupie zawsze lepiej się podróżuje. Ale Ninerl ma rację, że pewnie wszystko zależeć będzie od Wernera... Ale myślę, że się zgodzi. A tak poza tym mam na imię Ravandil i miło mi cię poznać, Abbie- Tu elf wstał i ukłonił się jej szarmancko. Jakoś tak się składało, że z kobietami potrafił lepiej ułożyć sobie relacje, a także obdarzał je większym zaufaniem. A Abbie nie wyglądała na kogoś, kogo intencje nie są czyste. Czego nie można powiedzieć sporej części mieszkańców Imperium... a w szczególności mieszkańców Averlandu, czego próbkę zaobserwował już w trakcie podróży.
-Jestem przekonany, że nawet bez Brocha damy sobie radę... Zresztą, ciekawe co on tam nawywijał w okolicy. Nie wierzę, żeby tak po prostu poszedł na spacer i grzecznie wrócił, to nie w jego stylu. Tak czy siak, zapowiada się pracowity wieczór- efl uśmiechnął się i dopił resztę zawartości jego kubka. Nieco zmartwiła go deklaracja pobliskich mężczyzn. "Tłok jest bardzo niewskazany, bo utrudnia współpracę... Poza tym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ci tutaj są mocni tylko w gębie. Jak przyjdzie co do czego to dadzą nogę, albo będą błagać o litość... Co w przypadku zwierzoludzi może okazać się bezowocne". W tym momencie do stolika, który zajmowali, podeszła kobieta. Jej wygląd zdecydowanie wyróżniał ją od reszty zgromadzonych. Wysoka, szczupła, a do tego ładna. Wrażenie robiła jej biała szata i ogólnie zadbany wygląd. "Coraz rzadziej spotyka się teraz takich ludzi... No ale co poradzić, takie czasy nam nastały". Ravandil uważnie zmierzył nieznajomą wzrokiem. Jej szata, kostur i amulety na szyi zdradzały, kim jest kobieta. Elf poznał, że była magiem. W swoim życiu widział już kilku, ale jeszcze nigdy kobiety. Niemniej, nie miał wątpliwości, że Abbie, jak się przedstawiła, zajmowała się magią. Wysłuchał ją uważnie, szczególne wrażenie zrobił na nim jej delikatny i ciepły głos, po czym odrzekł -Jeśli o mnie chodzi, nie mam nic przeciwko. W grupie zawsze lepiej się podróżuje. Ale Ninerl ma rację, że pewnie wszystko zależeć będzie od Wernera... Ale myślę, że się zgodzi. A tak poza tym mam na imię Ravandil i miło mi cię poznać, Abbie- Tu elf wstał i ukłonił się jej szarmancko. Jakoś tak się składało, że z kobietami potrafił lepiej ułożyć sobie relacje, a także obdarzał je większym zaufaniem. A Abbie nie wyglądała na kogoś, kogo intencje nie są czyste. Czego nie można powiedzieć sporej części mieszkańców Imperium... a w szczególności mieszkańców Averlandu, czego próbkę zaobserwował już w trakcie podróży.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Abbie
- Miło mi cię poznać Ravandilu... - Abbie uśmiechnęła się do elfa. Ucieszył ją nawet fakt, że w takim miejscu jak to, znalazł się choć jeden mężczyzna który wie, co to dobre maniery. Od razu przywołała w myślach innego elfa, z którym niegdyś podróżowała, a który był równie szarmancki - Rivena Soulfly'a, z którym łączyło ją swego czasu coś więcej niż tylko przyjaźń. - Was również... - dodała patrząc raz na Ninerl, raz na Konrada.
Zajęła miejsce przy stoliku opierając kostur o ścianę za nią. Rozmowa na razie niezbyt się kleiła więc postanowiła zapytać o siwego olbrzyma.
- A ten Werner to jakiś wasz dowódca? Bo mówicie o nim tak, jakby to do niego należało ostatnie zdanie...
Popatrzyła po zebranych, oczekując odpowiedzi od kogokolwiek.
- Miło mi cię poznać Ravandilu... - Abbie uśmiechnęła się do elfa. Ucieszył ją nawet fakt, że w takim miejscu jak to, znalazł się choć jeden mężczyzna który wie, co to dobre maniery. Od razu przywołała w myślach innego elfa, z którym niegdyś podróżowała, a który był równie szarmancki - Rivena Soulfly'a, z którym łączyło ją swego czasu coś więcej niż tylko przyjaźń. - Was również... - dodała patrząc raz na Ninerl, raz na Konrada.
Zajęła miejsce przy stoliku opierając kostur o ścianę za nią. Rozmowa na razie niezbyt się kleiła więc postanowiła zapytać o siwego olbrzyma.
- A ten Werner to jakiś wasz dowódca? Bo mówicie o nim tak, jakby to do niego należało ostatnie zdanie...
Popatrzyła po zebranych, oczekując odpowiedzi od kogokolwiek.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Konrad z Boven
Gdy została ogłoszona wieść, że w pobliżu grasuje banda zwierzoludzi chciał ruszyć razem ze strażnikami dróg. Przypomniał sobie jednak sytuację sprzed paru tygodni, kiedy to też chciał się rozdzielić, z powodu podobnej pobudki, a mianowicie niesamowitego patriotyzmu. Stanowcze i momentami ostre słowa reszty drużyny odwiodły go od tego zamierzenia, rozwiewając kilka wachań akolity nad słusznością tej wyprawy. Niestety, parę z nich jeszcze zostało, ale Konrad nie zamierzał teraz wracać do Bogenhafen, "słowo się rzekło" jak to się mówi.
Spojrzał na dość podobnie ubraną do niego żeńską postać, w kwestii odzieży różnili się chyba tylko szykownością swoich strojów. Poplamiony zachniętą krwią wszelakich istot habit Konrada stanowił niesamowity kontrast w stosunku do świeżej, czystej szaty Abbie. Po chwili przyszła do głowy akolity pewna myśl. Otóż skądś kojarzył tą dziewczynę, gdzieś z nią już chyba podróżował przez chwilę czy dwie. Przyglądając się jej całkowicie ignorował wszelkie bodźce z zewnątrz, w tym rozmowę pomiędzy nią, a elfami. Dla pierwszego lepszego obserwatora wyglądał w tym momencie, jakby zwyczajnie podniecał się widokiem, wcale nie brzydkiej przecież kobiety jaką była ta śnieżno-biała postać. Świadomość odzyskał akurat w momencie gdy padło pytanie o Wernera, a z racji tego, że jeszcze się słowem nie odezwał, postanowił na nie odpowiedzieć.
Werner jest po prostu najbardziej doświadczony z nas wszystkich, szczególnie w kwestiach wypraw czy organizacji czegokolwiek z nimi związanych. Mistrzem jest jednak w kreowaniu pogromu w szeregach wroga na polu walki, więc w tych sprawach też go słuchamy. Więcej wiedzy nie potrzeba gdy się jest na trakcie, więc w sumie wychodzi na to, że to on ma te ostatnie słowo.
Przyglądnął się uważnie Abbie. Dopiero teraz do niego dotarło, że jest ona podobna do rysopisu czarodziejów przedstawianych mu kiedyś przez ojca Hierynomusa. Nie oznaczało to dla niej niczego przyjemnego, mimo komety o dwóch ogonach wiszącej na szyji. Dla rozwiania wszelkich wątpliwości spytał:
Wydaje mi się, że skądś Panią poznaję... Spotkaliśmy się już wcześniej? I czym tak właściwie się Pani zajmuje oprócz wędrowania?
Hyjek wraca do gry. STOP. Hyjek się cieszy z tego powodu. STOP. Hyjek się cieszy też, bo dołączyła Megara. STOP. Ale będzie zabawa. STOP
Gdy została ogłoszona wieść, że w pobliżu grasuje banda zwierzoludzi chciał ruszyć razem ze strażnikami dróg. Przypomniał sobie jednak sytuację sprzed paru tygodni, kiedy to też chciał się rozdzielić, z powodu podobnej pobudki, a mianowicie niesamowitego patriotyzmu. Stanowcze i momentami ostre słowa reszty drużyny odwiodły go od tego zamierzenia, rozwiewając kilka wachań akolity nad słusznością tej wyprawy. Niestety, parę z nich jeszcze zostało, ale Konrad nie zamierzał teraz wracać do Bogenhafen, "słowo się rzekło" jak to się mówi.
Spojrzał na dość podobnie ubraną do niego żeńską postać, w kwestii odzieży różnili się chyba tylko szykownością swoich strojów. Poplamiony zachniętą krwią wszelakich istot habit Konrada stanowił niesamowity kontrast w stosunku do świeżej, czystej szaty Abbie. Po chwili przyszła do głowy akolity pewna myśl. Otóż skądś kojarzył tą dziewczynę, gdzieś z nią już chyba podróżował przez chwilę czy dwie. Przyglądając się jej całkowicie ignorował wszelkie bodźce z zewnątrz, w tym rozmowę pomiędzy nią, a elfami. Dla pierwszego lepszego obserwatora wyglądał w tym momencie, jakby zwyczajnie podniecał się widokiem, wcale nie brzydkiej przecież kobiety jaką była ta śnieżno-biała postać. Świadomość odzyskał akurat w momencie gdy padło pytanie o Wernera, a z racji tego, że jeszcze się słowem nie odezwał, postanowił na nie odpowiedzieć.
Werner jest po prostu najbardziej doświadczony z nas wszystkich, szczególnie w kwestiach wypraw czy organizacji czegokolwiek z nimi związanych. Mistrzem jest jednak w kreowaniu pogromu w szeregach wroga na polu walki, więc w tych sprawach też go słuchamy. Więcej wiedzy nie potrzeba gdy się jest na trakcie, więc w sumie wychodzi na to, że to on ma te ostatnie słowo.
Przyglądnął się uważnie Abbie. Dopiero teraz do niego dotarło, że jest ona podobna do rysopisu czarodziejów przedstawianych mu kiedyś przez ojca Hierynomusa. Nie oznaczało to dla niej niczego przyjemnego, mimo komety o dwóch ogonach wiszącej na szyji. Dla rozwiania wszelkich wątpliwości spytał:
Wydaje mi się, że skądś Panią poznaję... Spotkaliśmy się już wcześniej? I czym tak właściwie się Pani zajmuje oprócz wędrowania?
Hyjek wraca do gry. STOP. Hyjek się cieszy z tego powodu. STOP. Hyjek się cieszy też, bo dołączyła Megara. STOP. Ale będzie zabawa. STOP
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Abbie
Biała Czarodziejka spojrzała na akolitę. Dużo pytań zadawał jak na zwykłego kapłana, chociaż poplamione krwią szaty wskazywały że taki zwykły to on nie był.
- Nie opuszcza mnie dziwne przeczucie że gdzieś się już spotkaliśmy...Mam pamięć do twarzy... Czy przypadkiem nie podróżowaliśmy swego czasu w towarzystwie elfa, niejakiego Rivena Soulfly'a? - spytała patrząc przenikliwie na Konrada. - Czym się zajmuję oprócz wędrowania? To chyba widać, prawda? - uśmiechnęła się wskazując na kostur. Konrad musiał w mig pojąć kim jest dziewczyna. Dla pewności jednak dodała. - Jestem hierofantką Tradycji Światła z Altdorfu...
Tutaj ucięła. Pomyślała, że tyle wystarczy. W końcu jej nowi towarzysze nie musieli wiedzieć w jakim celu podróżuje do Averheim i dlaczego. Przynajmniej na razie. Abbie z reguły była nieufna wobec otoczenia, dlatego postanowiła nie mówić nic więcej. Rozsiadła się wygodnie na krześle i popijała wcześniej zamówione mleko.
Biała Czarodziejka spojrzała na akolitę. Dużo pytań zadawał jak na zwykłego kapłana, chociaż poplamione krwią szaty wskazywały że taki zwykły to on nie był.
- Nie opuszcza mnie dziwne przeczucie że gdzieś się już spotkaliśmy...Mam pamięć do twarzy... Czy przypadkiem nie podróżowaliśmy swego czasu w towarzystwie elfa, niejakiego Rivena Soulfly'a? - spytała patrząc przenikliwie na Konrada. - Czym się zajmuję oprócz wędrowania? To chyba widać, prawda? - uśmiechnęła się wskazując na kostur. Konrad musiał w mig pojąć kim jest dziewczyna. Dla pewności jednak dodała. - Jestem hierofantką Tradycji Światła z Altdorfu...
Tutaj ucięła. Pomyślała, że tyle wystarczy. W końcu jej nowi towarzysze nie musieli wiedzieć w jakim celu podróżuje do Averheim i dlaczego. Przynajmniej na razie. Abbie z reguły była nieufna wobec otoczenia, dlatego postanowiła nie mówić nic więcej. Rozsiadła się wygodnie na krześle i popijała wcześniej zamówione mleko.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
[Wszyscy]
Wszyscy ponownie byliście w komplecie przy stole. Broch przyszedł razem z dziewczyną i szybko wyjaśnił pozostałym całe zajście z bandytami. Elissa była nieco skrępowana tak dużą ilością osób i nie odzywała się niemal w ogóle poświęcając się kaszy ze skwarkami i piwu, które zamówił dla niej najemnik. Z kolei Ninerl wyjaśniła middenlandczykowi co robi przy ich stole młoda czarodziejka światła Abbie. Postanowiliście wspólnie, że warto by wyruszyła z wami do Averheim skoro i tak miała po drodze.
Posiedzieliście jeszcze godzinę, zapłaciliście karczmarzowi (niecałe czterdzieści szylingów na głowę) i udaliście się na spoczynek. Pierwsze warty objęli rośli kislevici, którzy zmieniali się co półtorej godziny. Broch oddalił się wraz z dziewczyną do stajni po czym oboje zasnęli już na dobre – Elissa czule przytulona do olbrzyma. Ninerl, Abbie, Ravandil i Konrad zajęli małe pokoje, które były dość czyste, a łóżka wygodne jak na warunki gospody usytuowanej gdzieś na trakcie. Zasnęliście wszyscy zmożeni i obudził was dopiero chłód poranka. Noc o dziwo minęła spokojnie.
***
W sali dopiero rozpalano w kominku, gdy powitał was ranek. Przez delikatne chmury przebijały promyki słońca, co zwiastowało w miarę dobry dzień na szlaku. W karczmie panował już spory ruch, szlachcic ze świtą i najemnikami szykowali się do drogi. Broch obudził się wcześniej i wraz z Elissą popijali juz ciepłą herbatę gdy Ninerl, Abbie, Ravandil i Konrad dołączyli do nich przy stoliku. Z kominka po chwili buchał dym a z kuchni dolatywały miłe zapachy. Smażono jajka na boczku, które po chwili w obfitości wylądowały na waszym stoliku wraz z kubkami gorącej herbaty z, jak się później okazało, dzikiej róży.
Werner Broch
Gdy wokół trwała poranna krzątanina zostałeś przez chwilę sam na sam z dziewczyną.
- Mam teraz odejść, Wernerze? – zapytała Elissa. – Czy będę chociaż mogła pójść z wami do Averheimu? Będę…byłabym dobrą markietanką. Mogłabym zajmować się twymi końmi, prać ci ubrania i robić posiłki...Odwdzięczyć się za twoją dobroć wobec mnie...
Spojrzałeś na nią. Wiedziała o czym mówi. Nie wykorzystałeś jej jak pewnie zrobili by to inni mężczyźni zyskując przez to wielki szacunek w jej oczach. Dobrze było spać czując przy sobie przyjemne ciepło kobiety. Zastanawiałeś się czemu wybrała ciebie. Jednak wiedziałeś, że nie znalazłszy dobrej opieki samotna dziewczyna w czas taki jak ten mogła skończyć tylko w jeden sposób.
Wszyscy ponownie byliście w komplecie przy stole. Broch przyszedł razem z dziewczyną i szybko wyjaśnił pozostałym całe zajście z bandytami. Elissa była nieco skrępowana tak dużą ilością osób i nie odzywała się niemal w ogóle poświęcając się kaszy ze skwarkami i piwu, które zamówił dla niej najemnik. Z kolei Ninerl wyjaśniła middenlandczykowi co robi przy ich stole młoda czarodziejka światła Abbie. Postanowiliście wspólnie, że warto by wyruszyła z wami do Averheim skoro i tak miała po drodze.
Posiedzieliście jeszcze godzinę, zapłaciliście karczmarzowi (niecałe czterdzieści szylingów na głowę) i udaliście się na spoczynek. Pierwsze warty objęli rośli kislevici, którzy zmieniali się co półtorej godziny. Broch oddalił się wraz z dziewczyną do stajni po czym oboje zasnęli już na dobre – Elissa czule przytulona do olbrzyma. Ninerl, Abbie, Ravandil i Konrad zajęli małe pokoje, które były dość czyste, a łóżka wygodne jak na warunki gospody usytuowanej gdzieś na trakcie. Zasnęliście wszyscy zmożeni i obudził was dopiero chłód poranka. Noc o dziwo minęła spokojnie.
***
W sali dopiero rozpalano w kominku, gdy powitał was ranek. Przez delikatne chmury przebijały promyki słońca, co zwiastowało w miarę dobry dzień na szlaku. W karczmie panował już spory ruch, szlachcic ze świtą i najemnikami szykowali się do drogi. Broch obudził się wcześniej i wraz z Elissą popijali juz ciepłą herbatę gdy Ninerl, Abbie, Ravandil i Konrad dołączyli do nich przy stoliku. Z kominka po chwili buchał dym a z kuchni dolatywały miłe zapachy. Smażono jajka na boczku, które po chwili w obfitości wylądowały na waszym stoliku wraz z kubkami gorącej herbaty z, jak się później okazało, dzikiej róży.
Werner Broch
Gdy wokół trwała poranna krzątanina zostałeś przez chwilę sam na sam z dziewczyną.
- Mam teraz odejść, Wernerze? – zapytała Elissa. – Czy będę chociaż mogła pójść z wami do Averheimu? Będę…byłabym dobrą markietanką. Mogłabym zajmować się twymi końmi, prać ci ubrania i robić posiłki...Odwdzięczyć się za twoją dobroć wobec mnie...
Spojrzałeś na nią. Wiedziała o czym mówi. Nie wykorzystałeś jej jak pewnie zrobili by to inni mężczyźni zyskując przez to wielki szacunek w jej oczach. Dobrze było spać czując przy sobie przyjemne ciepło kobiety. Zastanawiałeś się czemu wybrała ciebie. Jednak wiedziałeś, że nie znalazłszy dobrej opieki samotna dziewczyna w czas taki jak ten mogła skończyć tylko w jeden sposób.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Abbie
Wstając o świcie, Abbie poprosiła o miskę wody i umyła się dokładnie mydłem z ługu. Potem zjadła z wielkim smakiem jajecznicę na śniadanie popijając gorącą herbatą. Zebrała swoje rzeczy, po czym ruszyła do stajni uregulować należność za stajnię i owies. Zdecydowanie nie podobały jej się tutejsze ceny. Ani ta cała wojna. Ani perspektywa zwierzoludzi na drodze..
Biały ogier był wypoczęty i gotowy do drogi. Wesoło parsknął gdy Biała Czarodziejka poklepała go po grzbiecie. Jej nowi towarzysze wyglądali na w miarę porządnych, poza tym podróż w ich towarzystwie była najlepszym wyjściem obecnie. Sama pewnie nie odważyłaby się jechać niebezpiecznym szlakiem, mimo iż nie wątpiła w swoje umiejętności.
Dziewczyna włożyła swój kostur w tuleję przytroczoną do siodła, po czym dosiadła wierzchowca. Popatrzyła na swych nowych towarzyszy. Od wczorajszego wieczoru zdążyła już wyrobić sobie o nich pewne zdanie. Broch, wielki siwy najemnik był bez wątpienia dowódcą tej osobliwej drużyny. Patrząc na jego posturę stwierdziła, że idiotą musi być ten, kto postanowi wejść mu w drogę. Ravandil z kolei był dla dziewczyny zagadką. Mało mówił, skupiał się raczej na słuchaniu, chociaż jego dobre maniery bardzo jej imponowały. Konrad natomiast nie odchodził zbytnio od kanonu praworządnego Sigmaryty niszczącego Chaos i zło. Widać to nawet było po jego szatach. W tym akurat aspekcie byli do siebie podobni - Abbie również nienawidziła Chaosu i zwalczała go wszelkimi dostępnymi środkami. Zresztą, tego własnie uczyli ją profesorowie na Uniwersytecie Altdorfskim i właściwie było to credo Hierofantów Światła. Ninerl wydawała jej się wesołą elfią dziewczyną, która zapewne w razie potrzeby potrafi pokazać pazurki.
Podjechała na swoim wierzchowcu do akolity. Uśmiechnęła się lekko.
- A wy w jakim celu pdróżujecie do Averheim? Bo chyba jest jakiś cel, prawda? - miała spytać o to Brocha, ale widząc że zajęty jest rozmową z dziewczyną, wybrała Konrada.
Wstając o świcie, Abbie poprosiła o miskę wody i umyła się dokładnie mydłem z ługu. Potem zjadła z wielkim smakiem jajecznicę na śniadanie popijając gorącą herbatą. Zebrała swoje rzeczy, po czym ruszyła do stajni uregulować należność za stajnię i owies. Zdecydowanie nie podobały jej się tutejsze ceny. Ani ta cała wojna. Ani perspektywa zwierzoludzi na drodze..
Biały ogier był wypoczęty i gotowy do drogi. Wesoło parsknął gdy Biała Czarodziejka poklepała go po grzbiecie. Jej nowi towarzysze wyglądali na w miarę porządnych, poza tym podróż w ich towarzystwie była najlepszym wyjściem obecnie. Sama pewnie nie odważyłaby się jechać niebezpiecznym szlakiem, mimo iż nie wątpiła w swoje umiejętności.
Dziewczyna włożyła swój kostur w tuleję przytroczoną do siodła, po czym dosiadła wierzchowca. Popatrzyła na swych nowych towarzyszy. Od wczorajszego wieczoru zdążyła już wyrobić sobie o nich pewne zdanie. Broch, wielki siwy najemnik był bez wątpienia dowódcą tej osobliwej drużyny. Patrząc na jego posturę stwierdziła, że idiotą musi być ten, kto postanowi wejść mu w drogę. Ravandil z kolei był dla dziewczyny zagadką. Mało mówił, skupiał się raczej na słuchaniu, chociaż jego dobre maniery bardzo jej imponowały. Konrad natomiast nie odchodził zbytnio od kanonu praworządnego Sigmaryty niszczącego Chaos i zło. Widać to nawet było po jego szatach. W tym akurat aspekcie byli do siebie podobni - Abbie również nienawidziła Chaosu i zwalczała go wszelkimi dostępnymi środkami. Zresztą, tego własnie uczyli ją profesorowie na Uniwersytecie Altdorfskim i właściwie było to credo Hierofantów Światła. Ninerl wydawała jej się wesołą elfią dziewczyną, która zapewne w razie potrzeby potrafi pokazać pazurki.
Podjechała na swoim wierzchowcu do akolity. Uśmiechnęła się lekko.
- A wy w jakim celu pdróżujecie do Averheim? Bo chyba jest jakiś cel, prawda? - miała spytać o to Brocha, ale widząc że zajęty jest rozmową z dziewczyną, wybrała Konrada.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Werner Broch
Middenlandczyk tak jak zwykle to czynił, opłukał się po nocy w stajni i to samo poradził Elissie. Kilka minut poświęcił na ćwiczenia, a potem udał się by coś zjeść. Ze śniadaniem uwinął sie szybko i począł przygotowywać sie do drogi. W międzyczasie zerkał na ich nową towarzyszkę Abbie i zastanawiał się, co ta młoda czarodziejka światła robi w takiej dziurze. Najpewniej miała coś ważnego do załatwienia skoro podróżowała, i to w dodatku sama, przez niebezpieczne tereny Averlandu.
Broch postanowił nie rezygnować z pełnego rynsztunku bojowego, mimo iż od kilku dni było dość spokojnie. Dziś przeczuwał kłopoty, a jego nos rzadko kiedy go mylił. Na koszulę przywdział kurtę, na nią kolczugę. Ostatnią osłoną jego potężnego torsu stanowił nowiutki kirys ciężkiej piechoty zakupiony w Bogenhafen. Najemnik właśnie kończył zapinać ostatnie rzemienia gdy pojawiła się Elissa. Zwykle nie podróżował w towarzystwie nieuzbrojonych cywilów, zwłaszcza kobiet o które miałby się chwilowo troszczyć.
- Nie potrzebuję służącej, dziewczyno! - warknął, lecz widząc jej posmutniałą twarz pożałował po chwili swego lodowatego ton. Postanowił przemówić do niej nieco delikatniej, choć nie wyszło mu to za dobrze.
- Dobrze... Pojedziesz ze mną, Elisso. – rzucił siodłając konia. - Liczę że umiesz trzymać się w siodle, zajmiesz miejsce na moim jucznym wierzchowcu. Na slzaku może być niebezpiecznie, mam nadzieję, że wiesz na co się porywasz...
Uśmiechnęła się, a najemnik odwzajemnił jej uśmiech. W tej dziewczynie było coś, co intrygowało middenlandczyka. Nawet jej specyficzna uroda była dość oryginalna jak na te tereny.
- Skąd pochodzisz? Co robiłaś przed wojną? Na zwykłą wieśniaczkę mi nie wyglądasz... - Werner próbował dowiedzieć się o niej czegoś więcej, uznając swe pytania za zwykłą ostrożność a nie jakieś wścibstwo. Oczywistym było, że nie ufał tej kobiecie.
Middenlandczyk tak jak zwykle to czynił, opłukał się po nocy w stajni i to samo poradził Elissie. Kilka minut poświęcił na ćwiczenia, a potem udał się by coś zjeść. Ze śniadaniem uwinął sie szybko i począł przygotowywać sie do drogi. W międzyczasie zerkał na ich nową towarzyszkę Abbie i zastanawiał się, co ta młoda czarodziejka światła robi w takiej dziurze. Najpewniej miała coś ważnego do załatwienia skoro podróżowała, i to w dodatku sama, przez niebezpieczne tereny Averlandu.
Broch postanowił nie rezygnować z pełnego rynsztunku bojowego, mimo iż od kilku dni było dość spokojnie. Dziś przeczuwał kłopoty, a jego nos rzadko kiedy go mylił. Na koszulę przywdział kurtę, na nią kolczugę. Ostatnią osłoną jego potężnego torsu stanowił nowiutki kirys ciężkiej piechoty zakupiony w Bogenhafen. Najemnik właśnie kończył zapinać ostatnie rzemienia gdy pojawiła się Elissa. Zwykle nie podróżował w towarzystwie nieuzbrojonych cywilów, zwłaszcza kobiet o które miałby się chwilowo troszczyć.
- Nie potrzebuję służącej, dziewczyno! - warknął, lecz widząc jej posmutniałą twarz pożałował po chwili swego lodowatego ton. Postanowił przemówić do niej nieco delikatniej, choć nie wyszło mu to za dobrze.
- Dobrze... Pojedziesz ze mną, Elisso. – rzucił siodłając konia. - Liczę że umiesz trzymać się w siodle, zajmiesz miejsce na moim jucznym wierzchowcu. Na slzaku może być niebezpiecznie, mam nadzieję, że wiesz na co się porywasz...
Uśmiechnęła się, a najemnik odwzajemnił jej uśmiech. W tej dziewczynie było coś, co intrygowało middenlandczyka. Nawet jej specyficzna uroda była dość oryginalna jak na te tereny.
- Skąd pochodzisz? Co robiłaś przed wojną? Na zwykłą wieśniaczkę mi nie wyglądasz... - Werner próbował dowiedzieć się o niej czegoś więcej, uznając swe pytania za zwykłą ostrożność a nie jakieś wścibstwo. Oczywistym było, że nie ufał tej kobiecie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Konrad z Boven
"A więc jednak, właśnie bedę miał okazję podróżować z jednym z tych "wielkich" magusów... O przepraszam, magusek... - pomyślał akolita. Nigdy nie mówił tego głośno, bo i nie miał okazji, że niczego tak w Starym Świecie nie cierpi jak magii, zaraz po Chaosie oczywiście. Starał się wyglądać na opanowanego, nie wiedział z jakim rezultatem. Chociaż Abbie nie zrobiła praktycznie jeszcze nic złego, sam fakt, że potrafi czarować doprowadzał Konrada do złości. Dlaczego tak się dzieje nawet on nie potrafi wyjaśnic, po prostu tak jest i już.
Riven Soulfly? Hmm... Tak, podróżowałem z nim kiedyś, po kanałach ściekowych któregoś z miast Imperium, eksterminując przy okazji bandę szczuroludzi, Broch może potwierdzić. Ciebie sobie jednak nie przypominam w tej ekspedycji. No cóż, może to przez fakt, że tyle już widziałem... A teraz przepraszam, idę spać - odpowiedział dziewczynie spokojnym tonem. Czynność ta kosztowała go trochę wysiłku, choć nie było tak źle jak by się to mogło wydawać.
Rano po zjedzonym posiłku ruszył razem z pozostałymi w drogę. Nie pytał Wernera o tą dziewczynę, wychodził z założenia, że to jego sprawa i co jak co, ale na temat relacji kobieta-mężczyzna miał mało do powiedzenia z racji swej profesji. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie omota sobie najemnika wokół palca. Werner, choć potężny i momentami bezwzględny miał dobre serce i nadal pozostawał człowiekiem. A przecież to ludzie należą właśnie do najbardziej kochliwych.
Yyy... tak, jest... Nie chcę być nieuprzejmy (w tym momencie Konrad nieco skłamał), ale pierw Ty wyjaw nam swój powód. Rozumiesz, coś za coś. Czy na moim miejscu opowiadałabyś o wszystkim co zamierzasz dziewczynie, którą poznałeś wczoraj w karczmie i która przypadkiem podróżuje w tą samą stronę? Odpowiedz sobie na to pytanie, a potem wyjaw cel swojej podróży do Averheim. Wtedy i ode mnie wszystkiego się dowiesz - odpowiedział czarodziejce.
"A więc jednak, właśnie bedę miał okazję podróżować z jednym z tych "wielkich" magusów... O przepraszam, magusek... - pomyślał akolita. Nigdy nie mówił tego głośno, bo i nie miał okazji, że niczego tak w Starym Świecie nie cierpi jak magii, zaraz po Chaosie oczywiście. Starał się wyglądać na opanowanego, nie wiedział z jakim rezultatem. Chociaż Abbie nie zrobiła praktycznie jeszcze nic złego, sam fakt, że potrafi czarować doprowadzał Konrada do złości. Dlaczego tak się dzieje nawet on nie potrafi wyjaśnic, po prostu tak jest i już.
Riven Soulfly? Hmm... Tak, podróżowałem z nim kiedyś, po kanałach ściekowych któregoś z miast Imperium, eksterminując przy okazji bandę szczuroludzi, Broch może potwierdzić. Ciebie sobie jednak nie przypominam w tej ekspedycji. No cóż, może to przez fakt, że tyle już widziałem... A teraz przepraszam, idę spać - odpowiedział dziewczynie spokojnym tonem. Czynność ta kosztowała go trochę wysiłku, choć nie było tak źle jak by się to mogło wydawać.
Rano po zjedzonym posiłku ruszył razem z pozostałymi w drogę. Nie pytał Wernera o tą dziewczynę, wychodził z założenia, że to jego sprawa i co jak co, ale na temat relacji kobieta-mężczyzna miał mało do powiedzenia z racji swej profesji. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie omota sobie najemnika wokół palca. Werner, choć potężny i momentami bezwzględny miał dobre serce i nadal pozostawał człowiekiem. A przecież to ludzie należą właśnie do najbardziej kochliwych.
Yyy... tak, jest... Nie chcę być nieuprzejmy (w tym momencie Konrad nieco skłamał), ale pierw Ty wyjaw nam swój powód. Rozumiesz, coś za coś. Czy na moim miejscu opowiadałabyś o wszystkim co zamierzasz dziewczynie, którą poznałeś wczoraj w karczmie i która przypadkiem podróżuje w tą samą stronę? Odpowiedz sobie na to pytanie, a potem wyjaw cel swojej podróży do Averheim. Wtedy i ode mnie wszystkiego się dowiesz - odpowiedział czarodziejce.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Ninerl otworzyła oczy i jak zwykle zastanawiała się, gdzie jest. Pochwili przypomniało się jej i wstała. Przeciągnęła się dokładnie, nastepnie na tyle, ile mogła umyła, korzystając z miednicy, pełnej zimnej wody. Zeszła na dół i usiadła przy stole, przy którym już siedziała reszta: -Miły dzień, nieprawdaż?- wypiła łyk herbaty.- Dzika róża- stwierdziła- moja ulubiona.- mruknęła cicho pod nosem. Przysunęła sobie miskę z jajecznicą i rzuciła spojrzenie na resztą. Przez chwilę zatrzymała je na Elise- "Czyżby nasza gromadka będzie nadal się powiększać? Ale co ona z nami robi?" skrzywiła się nieco "Nawet walczyć nie umie, a w dodatku jak mamy wykonać naszą misję....Przecież wystarczy ją po pewnym czasie, złapać i dokładnie wypytać. Inteligentny umysł powiąze wszystko w jedność i żegnaj tajemnico. A zresztą niech Broch się o to martwi" stwierdziła. Jadła powoli, milcząc i zastanawiając się nad ich obecną sytuacją. "A ta czarodziejka nam zadania nie ułatwia...jak nic. Nawet na
popasach nie będzie można swobodnie porozmawiać."
Skonczyła jest i wstała:- Do zobaczenia przed stajnią.
Wyprowadziła wyczyszczonego i wypocztęgo Vadatha przed stajnię. Umocowała dobrze juki, sprawdziła ich stabilnośc jeszcze raz i wsiadła.
Usłyszała pytanie czarodziejki i odpowiedziała, rzucając badawcze spojrzenie Konradowi:
-Kończą się nam fundusze, a że najemnicy zawsze są potrzebni...-wzruszyła ramionami.- Tam będzie najłatwiej znaleźć jakąś robotę, czyż nie Ravandilu?-spojrzała na elfa. Miała nadzieję, że żaden z nich nie jest tak głupi, by paplać ozorem na temat czegokolwiek związanego z ich misją.- A ten tu kapłan- uśmiechnęła - powiedzmy, że znaleźliśmy go po drodze. Jeśli tak to można nazwać...
Ninerl otworzyła oczy i jak zwykle zastanawiała się, gdzie jest. Pochwili przypomniało się jej i wstała. Przeciągnęła się dokładnie, nastepnie na tyle, ile mogła umyła, korzystając z miednicy, pełnej zimnej wody. Zeszła na dół i usiadła przy stole, przy którym już siedziała reszta: -Miły dzień, nieprawdaż?- wypiła łyk herbaty.- Dzika róża- stwierdziła- moja ulubiona.- mruknęła cicho pod nosem. Przysunęła sobie miskę z jajecznicą i rzuciła spojrzenie na resztą. Przez chwilę zatrzymała je na Elise- "Czyżby nasza gromadka będzie nadal się powiększać? Ale co ona z nami robi?" skrzywiła się nieco "Nawet walczyć nie umie, a w dodatku jak mamy wykonać naszą misję....Przecież wystarczy ją po pewnym czasie, złapać i dokładnie wypytać. Inteligentny umysł powiąze wszystko w jedność i żegnaj tajemnico. A zresztą niech Broch się o to martwi" stwierdziła. Jadła powoli, milcząc i zastanawiając się nad ich obecną sytuacją. "A ta czarodziejka nam zadania nie ułatwia...jak nic. Nawet na
popasach nie będzie można swobodnie porozmawiać."
Skonczyła jest i wstała:- Do zobaczenia przed stajnią.
Wyprowadziła wyczyszczonego i wypocztęgo Vadatha przed stajnię. Umocowała dobrze juki, sprawdziła ich stabilnośc jeszcze raz i wsiadła.
Usłyszała pytanie czarodziejki i odpowiedziała, rzucając badawcze spojrzenie Konradowi:
-Kończą się nam fundusze, a że najemnicy zawsze są potrzebni...-wzruszyła ramionami.- Tam będzie najłatwiej znaleźć jakąś robotę, czyż nie Ravandilu?-spojrzała na elfa. Miała nadzieję, że żaden z nich nie jest tak głupi, by paplać ozorem na temat czegokolwiek związanego z ich misją.- A ten tu kapłan- uśmiechnęła - powiedzmy, że znaleźliśmy go po drodze. Jeśli tak to można nazwać...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
