[DnD] Rekruci

-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Tharivol ,,Księżycowy szept"
Mężczyzna nie przemęczył się jakoś okropnie, ponieważ podczas biegu nigdzie mu się nie spieszyło i sobie wolno truchtał. Lecz jednak odpoczął chwilę po biegu, gdyż nie zbyt dobra kondycja dała o sobie znać.
Podszedł do wozu, wziął dwa długie miecze i rozglądnął się za jakimś godnym przeciwnikiem. Jego uwagę znowu przykuł Olaf lecz jego zostawił na później.
Wyszukał wzrokiem drowa Do'Urdena, co nie było trudne gdyż wyróżniał się jako członek swojej rasy, podszedł do niego i krótko powiedział:
-WALCZ Drowie.- i rzucił mu jeden z mieczy, chcąc aby posługiwali się taką samą bronią, po czym wykonał atak w kierunku uda przeciwnika na rozpoczęcie walki.
Mężczyzna nie przemęczył się jakoś okropnie, ponieważ podczas biegu nigdzie mu się nie spieszyło i sobie wolno truchtał. Lecz jednak odpoczął chwilę po biegu, gdyż nie zbyt dobra kondycja dała o sobie znać.
Podszedł do wozu, wziął dwa długie miecze i rozglądnął się za jakimś godnym przeciwnikiem. Jego uwagę znowu przykuł Olaf lecz jego zostawił na później.
Wyszukał wzrokiem drowa Do'Urdena, co nie było trudne gdyż wyróżniał się jako członek swojej rasy, podszedł do niego i krótko powiedział:
-WALCZ Drowie.- i rzucił mu jeden z mieczy, chcąc aby posługiwali się taką samą bronią, po czym wykonał atak w kierunku uda przeciwnika na rozpoczęcie walki.
Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!

Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!



-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus I Motrax
Wraz z przebudzeniem przyszło nieprzyjemne uczucie niewyspania, *do diabła nie cierpię być niewyspanym* Przed sniadaniem 15 minut spędził na medytacji jak codzienny rytuał ,który wszedł mu już w krew dawno temu po czym zaraz po porannym psiłku wzięto ich w obroty. Sierżant okazał się oprawcą ufff ileż można biegać do okoła. Przekleństwo. *wojska mi sięzachciało cholera jasna*. Koniec biegania przyjął z ulgą i po krótkim odpoczynku kazano im wybrać sobie broń. No cóż nigdy nie poświęcał większej uwagi orężowi poza dziecinnymi zabawami kijami z bratem lub drobnych sparowań dla nudów w akademiii. Wybrtał dla siebie solidny kostur na którym mógł się oprzeć. Idąc przez plac obracał nim kilka razy i naglę stanął twarzą twarz z Richardem równierz z podobnym kosturem. Jakby odgadując myśli maga Murmandamus uśmięchnął się do niego.
-Chcesz się sprawdzić na kije? No cóż myślę że nie zaszkodzi co?.- po czym przybrał postawę obronną.
Motrax ciekawy co robi jego pan -zapiszczał ---oooooo pan będzie się tłukł kijami z cichym. Ooooo popatrzmy Motrax oczywiscie kibicuje panu o taaak.
-Lepiej sobie poszukaj tego ptaka tego jegomościa- mrugnął przy tym do -Richarda-niech nasi podopieczni też sięzabawią eh?Twój ptak przeciw mojemu motraxowi co?
Wraz z przebudzeniem przyszło nieprzyjemne uczucie niewyspania, *do diabła nie cierpię być niewyspanym* Przed sniadaniem 15 minut spędził na medytacji jak codzienny rytuał ,który wszedł mu już w krew dawno temu po czym zaraz po porannym psiłku wzięto ich w obroty. Sierżant okazał się oprawcą ufff ileż można biegać do okoła. Przekleństwo. *wojska mi sięzachciało cholera jasna*. Koniec biegania przyjął z ulgą i po krótkim odpoczynku kazano im wybrać sobie broń. No cóż nigdy nie poświęcał większej uwagi orężowi poza dziecinnymi zabawami kijami z bratem lub drobnych sparowań dla nudów w akademiii. Wybrtał dla siebie solidny kostur na którym mógł się oprzeć. Idąc przez plac obracał nim kilka razy i naglę stanął twarzą twarz z Richardem równierz z podobnym kosturem. Jakby odgadując myśli maga Murmandamus uśmięchnął się do niego.
-Chcesz się sprawdzić na kije? No cóż myślę że nie zaszkodzi co?.- po czym przybrał postawę obronną.
Motrax ciekawy co robi jego pan -zapiszczał ---oooooo pan będzie się tłukł kijami z cichym. Ooooo popatrzmy Motrax oczywiscie kibicuje panu o taaak.
-Lepiej sobie poszukaj tego ptaka tego jegomościa- mrugnął przy tym do -Richarda-niech nasi podopieczni też sięzabawią eh?Twój ptak przeciw mojemu motraxowi co?

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
Richard uśmiechnął się pod maską. Jego przeciwnik był najwyraźniej bystrzejszy, niż można by oceniać po jego wypowiedziach, może jednak coś z niego będzie...
-Muszę cię lojalnie uprzedzić - odpowiedział, - że Omen jeszcze dzisiaj nic nie jadł. Nie chcę, żebyś miał do mnie pretensje, jak będziesz zaszywał swojemu smoczkowi wyprute bebechy.
Było to tylko niewielką przesadą - Omen był w stanie zjeść najdziwniejsze rzeczy i pewnie dałby spokój pseudosmokowi dopiero po przekonaniu się, że jego wątroba nie smakuje najlepiej.
-Na szczęście ja nie odczuwam dzisiaj zbyt wielkiej żądzy krwi, więc proponuję walkę... powiedzmy, że do przewrócenia przeciwnika, zgoda?
Richard machnął jeszcze parę razy kijem. Wprawdzie nie walczył już dawno taką bronią, ale tu przynajmniej przeciwnik nie będzie chciał pozbawić go głowy i wbić mu osinowego kołka między żebra. To zadziwiające, jak prosty lud potrafi wziąć go za wampira...
-Kiedy tylko będziesz gotowy... - wycedził przez zęby, przybierając swoją pozycję obronną "samotny mag przeciwko dwóm chłopom uzbrojonym w kosy." Miał zamiar przeciągnąć nieco tę walkę, testując kondycję przeciwnika, a potem rozstrzygnąć starcie jednym, decydującym atakiem. Nie zależało mu na wygranej, jedynie na sprawdzeniu możliwości przeciwnika i zakończeniu walki jako jedna z ostatnich par.
Omen tymczasem skakał po trawie, niepewny, czy zaraz padną trupy i będzie miał okazję skosztować smakowitego oka, czy też znowu przyjdzie mu się zadowolić polowaniem na myszy polne.
Richard uśmiechnął się pod maską. Jego przeciwnik był najwyraźniej bystrzejszy, niż można by oceniać po jego wypowiedziach, może jednak coś z niego będzie...
-Muszę cię lojalnie uprzedzić - odpowiedział, - że Omen jeszcze dzisiaj nic nie jadł. Nie chcę, żebyś miał do mnie pretensje, jak będziesz zaszywał swojemu smoczkowi wyprute bebechy.
Było to tylko niewielką przesadą - Omen był w stanie zjeść najdziwniejsze rzeczy i pewnie dałby spokój pseudosmokowi dopiero po przekonaniu się, że jego wątroba nie smakuje najlepiej.
-Na szczęście ja nie odczuwam dzisiaj zbyt wielkiej żądzy krwi, więc proponuję walkę... powiedzmy, że do przewrócenia przeciwnika, zgoda?
Richard machnął jeszcze parę razy kijem. Wprawdzie nie walczył już dawno taką bronią, ale tu przynajmniej przeciwnik nie będzie chciał pozbawić go głowy i wbić mu osinowego kołka między żebra. To zadziwiające, jak prosty lud potrafi wziąć go za wampira...
-Kiedy tylko będziesz gotowy... - wycedził przez zęby, przybierając swoją pozycję obronną "samotny mag przeciwko dwóm chłopom uzbrojonym w kosy." Miał zamiar przeciągnąć nieco tę walkę, testując kondycję przeciwnika, a potem rozstrzygnąć starcie jednym, decydującym atakiem. Nie zależało mu na wygranej, jedynie na sprawdzeniu możliwości przeciwnika i zakończeniu walki jako jedna z ostatnich par.
Omen tymczasem skakał po trawie, niepewny, czy zaraz padną trupy i będzie miał okazję skosztować smakowitego oka, czy też znowu przyjdzie mu się zadowolić polowaniem na myszy polne.

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus spojrzał na Richarda studiując jego ruchy.
-Wiesz w końcu to trening. Nikt tu się nie będzie zabijał no nie?
Ostrożnie przeszedł w pozycję trzymając kostur gotowy do sparowania ataku. Jeszcze nie atakował jeszcze nie, ostrożność popłaca powiadał dziad jego zwłaszcza w bójce.
-Motraxie staraj się nie przypalić Omena Richarda...za mocno.
-Tak panie- zaskrzeczał radośnie Motrax i poleciał w kierunku Kruka
Tymczasem Murmandamus studiował Richarda przenikając go swoimi niebieskimi oczyma by nagle niespodziewanie wyprowadzić cios z góry.
Gdy przychodzi do zadania ciosu ostrożność może ustąpić zdecydowaniu.
-Wiesz w końcu to trening. Nikt tu się nie będzie zabijał no nie?
Ostrożnie przeszedł w pozycję trzymając kostur gotowy do sparowania ataku. Jeszcze nie atakował jeszcze nie, ostrożność popłaca powiadał dziad jego zwłaszcza w bójce.
-Motraxie staraj się nie przypalić Omena Richarda...za mocno.
-Tak panie- zaskrzeczał radośnie Motrax i poleciał w kierunku Kruka
Tymczasem Murmandamus studiował Richarda przenikając go swoimi niebieskimi oczyma by nagle niespodziewanie wyprowadzić cios z góry.
Gdy przychodzi do zadania ciosu ostrożność może ustąpić zdecydowaniu.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
-Wiesz w końcu to trening. Nikt tu się nie będzie zabijał no nie?
Richard tylko parsknął słysząc te słowa. Przeciwnik nieprzygotowany na śmierć to martwy przeciwnik. Nie mniej jednak postanowił trzymać się planu, nawet poważne zranienie Murmandamusa nie wchodziło w grę. Po za tym, nie mógł całkiem zlekceważyć przeciwnika. Mimo swojej pozornej naiwności, Murmandamus uważnie studiował jego ruchy.
Widząc, że Motrax leci w kierunku jego kruka, zawołał:
- Omen, "pobaw się" ze swoim nowym przyjacielem. Tylko nie sprawdzaj jak smakuje, zapewniam cię, że marnie!
Richard spokojnie czekał na Murmandamusa i w końcu się doczekał. Atak był faktycznie nagły i zaskakujący, mag jednak nie mógł wiedzieć, że Richard przygotował zasłonę na ataki kosą, także te wyprowadzane z góry. Ustawiając kij poziomo w wyciągniętych prosto rękach, przyjął cały ciężar uderzenia, po czym odepchnąwszy broń przeciwnika przeszedł do kontrataku, markując kilka ciosów końcami kija na organy witalne. Ciosy były łatwe do zablokowania dla kogoś, kto potrafił się naprawdę bronić, ale taki był przecież cel Richarda.
Usłyszał, jak gdzieś za nim Omen wzbija się do lotu...
-Wiesz w końcu to trening. Nikt tu się nie będzie zabijał no nie?
Richard tylko parsknął słysząc te słowa. Przeciwnik nieprzygotowany na śmierć to martwy przeciwnik. Nie mniej jednak postanowił trzymać się planu, nawet poważne zranienie Murmandamusa nie wchodziło w grę. Po za tym, nie mógł całkiem zlekceważyć przeciwnika. Mimo swojej pozornej naiwności, Murmandamus uważnie studiował jego ruchy.
Widząc, że Motrax leci w kierunku jego kruka, zawołał:
- Omen, "pobaw się" ze swoim nowym przyjacielem. Tylko nie sprawdzaj jak smakuje, zapewniam cię, że marnie!
Richard spokojnie czekał na Murmandamusa i w końcu się doczekał. Atak był faktycznie nagły i zaskakujący, mag jednak nie mógł wiedzieć, że Richard przygotował zasłonę na ataki kosą, także te wyprowadzane z góry. Ustawiając kij poziomo w wyciągniętych prosto rękach, przyjął cały ciężar uderzenia, po czym odepchnąwszy broń przeciwnika przeszedł do kontrataku, markując kilka ciosów końcami kija na organy witalne. Ciosy były łatwe do zablokowania dla kogoś, kto potrafił się naprawdę bronić, ale taki był przecież cel Richarda.
Usłyszał, jak gdzieś za nim Omen wzbija się do lotu...

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Dragonis Do'Urden
Już chciał powiedzieć, że nie chce mu się walczyć, ale oprzytomniał szybko kiedy tylko zauważył, że ten go atakuje. Spróbował odparować cios, a następnie rzucił na swój miecz czar ciemności. - Spróbuj walczyć tak. A następnie przystosował swoje oczy do spektrum podczerwieni i zaczął błyskawicznie atakować przeciwnika zasypując go gradem ciosów. - Tak na marginesie - ja wcale nie chcę walczyć, nawet nie mam w tym interesu i nie muszę. Mówiąc to - niezależnie czy zadał jakieś stłuczenia czy nie - odrzucił miecz w kierunku przeciwnika i odszedł na bok, przysiadł i zaczął się przyglądać reszcie.
Już chciał powiedzieć, że nie chce mu się walczyć, ale oprzytomniał szybko kiedy tylko zauważył, że ten go atakuje. Spróbował odparować cios, a następnie rzucił na swój miecz czar ciemności. - Spróbuj walczyć tak. A następnie przystosował swoje oczy do spektrum podczerwieni i zaczął błyskawicznie atakować przeciwnika zasypując go gradem ciosów. - Tak na marginesie - ja wcale nie chcę walczyć, nawet nie mam w tym interesu i nie muszę. Mówiąc to - niezależnie czy zadał jakieś stłuczenia czy nie - odrzucił miecz w kierunku przeciwnika i odszedł na bok, przysiadł i zaczął się przyglądać reszcie.


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Ninerl obudziła się i przez chwile zastanawiała się, gdzie jest. Po chwili przypomniała sobie i skrzywiła się. Podniosła się z posłania i okryła kocem. Reszta jeszcze spała, oprócz tego cichego maga. Ninerl skinęła mu głową. Zarzuciła na siebie ubranie i poszła się umyć. Gdy wróciła, nieorzyjemny smród potu i przepitego oddechu, uderzył ją w nos. *Jak zwykle* parsknęła cicho *Ledwie się więcej ludzi ze wsi zgromadzi, to już zaczyna śmierdzieć.* Zdążyła podejśc do swojego posłania, gdy do namiotu wpadł sierżant i zaczął budzić resztę, dmąc w źle nastrojoną trąbkę.
Po śniadaniu, które okazało się zupełnie niezłe, zostali ustawieni w dwuszeregu. Niner postarała się, by znaleźć się blisko swoich nowych znajomych. *Tak na wszelki wypadek* pomyślała. Sto okrążeń wcael nie poprawiło jej humoru. Dobrze, że już do dłuższego czasu wędrowała, więc jej kondycja nie była zupełnie beznadziejna. Biegła równym, niezbyt szybkim tempem, oddychając głęboko.
Wreszcie ten nużący bieg się skończył, większość padła na trawę, ale Ninerl nie pozwoliła sobie nawet na niej usiąść. Chodziła powoli, starając się powoli rozciągnąc zmęczone mięśnie. Nigdy nie pozwalała sobie po wysiłku usiąść- to było niebezpieczne i wbrew pozorom bardziej męczące.
*W końcu nigdy nie wiadomo, czy coś mnie nie zaatakuje* pomyślała.
Odetchnęła głęboko, czuła, że wreszcie przestaje jej byc gorąco. Cieszyła się, że nie zakładała na siebie żadnego pancerza lub grubej tuniki.
Po kilkunastu minutach później, wiedziała, że częśc zmęczenia jej już przeszła.
Sierżant powiedział coś następnych ćwiczeniach, niespecjalnie jej to się podobało. *Chyba, że to byłby bieg na przełaj* pomyślała. *Trochę ta rozgrzewka jednostronna, przydałoby się trochę innych ćwiczeń* stwierdziła *bo długo nie wytrzymamy w starciu. Zresztą widzę, że mamy być mięsem bitewnym.* Zamierzała dokładnie dopytać się dowódcy, jakim oddziałem mieli być- jeśli piechotą, to jakiego rodzaju? Zamierzała mu suszyć głowę, dopóki nie udzieli jej wyczerpujących informacji.
Podeszła do wozu, rozpychając się między innymi. Nie żałowała łokci.
Szukała szabli lub scimitara- zresztą te dwie bronie były do siebie podobne.
Albo może jakiś półtorak? Dla niej to był miecz, prawie już dwuręczny.
Po namyśle, wzięła wszystkie trzy i oddaliła się trochę. Sprawdziła wyważenie broni- no, cóż trochę odbiegało od rzeczywistości.
Żałowała nie ma żadnego puklerza, jakaś zasłona byłaby przydatna.
Niziołek podszedł do niej i powiedziała coś o wspólnej walce.
Ninerl zdecydowała się w końcu na szablę. Zawsze lubiła tą broń- była szybka, dawała duże możliwosci manewru i była skuteczna.
Chwyciła ją pewnie w lewą dłoń i zwróciła się do niziołka:
- Możemy zaraz zaczynać. Co prawda, chciałabym wiedzieć jakiego rodzaju jesteśmy oddziałem, bo jak mamy stawać na przeciw ciężkiej piechoty lub konnicy, to daruj sobie rapier. Nic nim nie zrobisz. W ogóle w wielkich bitwach liczy się masa i wzrost, szczególnie w piechocie-rzuciła ponure spojrzenie w stronę Olafa- więc dla nas będą lepsze małe potyczki. I oddział zwiadowczy- machnęła szablą, wykonując zaimprowizowane cięcie w pusta przestrzeń. Wykonała nastepnie prostą zastawę i powiedziała: - No to możemy zaczynać. Ustalamy jakieś zasady? Uderzać możesz mocno, palców mi nie zmiażdzysz. A to jest najgorsze-dodała. Nadal ją zastanawiało, co niziołek robi w ludzkim wojsku. W końcu jego wzrost był raczej wadą.
Ściskając szablę, przypomniała sobie jedną zasadę- nigdy nie odwracasz się do przeciwnika, choćby na chwilę, plecami. Wiedziała, że ten piruet niziołka, w prawdziwej walce z dobrze wyszkolonym przeciwnikiem byłby czystym samobójstwem. Sztylet nieco ją niepokoił- oburęczny przeciwnik był trochę groźniejszy, ale musiał momentami się bardziej odsłonić.
Mam nadzieję, że nasz drogi MG podchodzi do walki realistycznie, nie korzystając z pełnych szermierczych bzdur, książek z serii Drizztów. W kazdym razie prawdziwa walka może jest mniej efektowna, ale równie ciekawa
. Niner walczy lewą ręką i koncentruje się na obronie, będzie zamierzała zmęczyć przeciwnika- w końcu po co niepotrzebnie ryzykowac?Może tez udać, że się np. potyka i próbwac tego typu sztuczek.
Ninerl obudziła się i przez chwile zastanawiała się, gdzie jest. Po chwili przypomniała sobie i skrzywiła się. Podniosła się z posłania i okryła kocem. Reszta jeszcze spała, oprócz tego cichego maga. Ninerl skinęła mu głową. Zarzuciła na siebie ubranie i poszła się umyć. Gdy wróciła, nieorzyjemny smród potu i przepitego oddechu, uderzył ją w nos. *Jak zwykle* parsknęła cicho *Ledwie się więcej ludzi ze wsi zgromadzi, to już zaczyna śmierdzieć.* Zdążyła podejśc do swojego posłania, gdy do namiotu wpadł sierżant i zaczął budzić resztę, dmąc w źle nastrojoną trąbkę.
Po śniadaniu, które okazało się zupełnie niezłe, zostali ustawieni w dwuszeregu. Niner postarała się, by znaleźć się blisko swoich nowych znajomych. *Tak na wszelki wypadek* pomyślała. Sto okrążeń wcael nie poprawiło jej humoru. Dobrze, że już do dłuższego czasu wędrowała, więc jej kondycja nie była zupełnie beznadziejna. Biegła równym, niezbyt szybkim tempem, oddychając głęboko.
Wreszcie ten nużący bieg się skończył, większość padła na trawę, ale Ninerl nie pozwoliła sobie nawet na niej usiąść. Chodziła powoli, starając się powoli rozciągnąc zmęczone mięśnie. Nigdy nie pozwalała sobie po wysiłku usiąść- to było niebezpieczne i wbrew pozorom bardziej męczące.
*W końcu nigdy nie wiadomo, czy coś mnie nie zaatakuje* pomyślała.
Odetchnęła głęboko, czuła, że wreszcie przestaje jej byc gorąco. Cieszyła się, że nie zakładała na siebie żadnego pancerza lub grubej tuniki.
Po kilkunastu minutach później, wiedziała, że częśc zmęczenia jej już przeszła.
Sierżant powiedział coś następnych ćwiczeniach, niespecjalnie jej to się podobało. *Chyba, że to byłby bieg na przełaj* pomyślała. *Trochę ta rozgrzewka jednostronna, przydałoby się trochę innych ćwiczeń* stwierdziła *bo długo nie wytrzymamy w starciu. Zresztą widzę, że mamy być mięsem bitewnym.* Zamierzała dokładnie dopytać się dowódcy, jakim oddziałem mieli być- jeśli piechotą, to jakiego rodzaju? Zamierzała mu suszyć głowę, dopóki nie udzieli jej wyczerpujących informacji.
Podeszła do wozu, rozpychając się między innymi. Nie żałowała łokci.
Szukała szabli lub scimitara- zresztą te dwie bronie były do siebie podobne.
Albo może jakiś półtorak? Dla niej to był miecz, prawie już dwuręczny.
Po namyśle, wzięła wszystkie trzy i oddaliła się trochę. Sprawdziła wyważenie broni- no, cóż trochę odbiegało od rzeczywistości.
Żałowała nie ma żadnego puklerza, jakaś zasłona byłaby przydatna.
Niziołek podszedł do niej i powiedziała coś o wspólnej walce.
Ninerl zdecydowała się w końcu na szablę. Zawsze lubiła tą broń- była szybka, dawała duże możliwosci manewru i była skuteczna.
Chwyciła ją pewnie w lewą dłoń i zwróciła się do niziołka:
- Możemy zaraz zaczynać. Co prawda, chciałabym wiedzieć jakiego rodzaju jesteśmy oddziałem, bo jak mamy stawać na przeciw ciężkiej piechoty lub konnicy, to daruj sobie rapier. Nic nim nie zrobisz. W ogóle w wielkich bitwach liczy się masa i wzrost, szczególnie w piechocie-rzuciła ponure spojrzenie w stronę Olafa- więc dla nas będą lepsze małe potyczki. I oddział zwiadowczy- machnęła szablą, wykonując zaimprowizowane cięcie w pusta przestrzeń. Wykonała nastepnie prostą zastawę i powiedziała: - No to możemy zaczynać. Ustalamy jakieś zasady? Uderzać możesz mocno, palców mi nie zmiażdzysz. A to jest najgorsze-dodała. Nadal ją zastanawiało, co niziołek robi w ludzkim wojsku. W końcu jego wzrost był raczej wadą.
Ściskając szablę, przypomniała sobie jedną zasadę- nigdy nie odwracasz się do przeciwnika, choćby na chwilę, plecami. Wiedziała, że ten piruet niziołka, w prawdziwej walce z dobrze wyszkolonym przeciwnikiem byłby czystym samobójstwem. Sztylet nieco ją niepokoił- oburęczny przeciwnik był trochę groźniejszy, ale musiał momentami się bardziej odsłonić.
Mam nadzieję, że nasz drogi MG podchodzi do walki realistycznie, nie korzystając z pełnych szermierczych bzdur, książek z serii Drizztów. W kazdym razie prawdziwa walka może jest mniej efektowna, ale równie ciekawa

Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Frihold Carmund
- Wiem że rapierem nie zrobię za wiele w szyku, ale podejrzewam że nie pójdę na pierwszą linię. Poza tym lubię tę broń, a jak by co uumiem też posłużyć się mieczem i toporem.
Niziołek stanął około trzech metrów od Ninerl, z nią nie mógł się bawić jak z resztą rekrutów.
Przyjął postawę nazywaną „Low ward”, lewak w tej postawie sprawdzał się doskonale przy przeciwniku stosującym głównie cięcia.
- Zasady…hmm nie wiem, w każdym razie nie będę stosował nieczystych zagrań.- powiedział.
Frihold zbliżał się powoli, wykonał płaskie cięcie które w ostatniej chwili zatrzymał i pchnął tuż powyżej kolana, po ataku natychmiast odskoczył i przyszykował się do sparowania ewentualneij riposty „lewakiem”.
- „Z nią się nie pobawię.”- pomyślał
Ja mogę podejść do walki realistycznie jeśli chcecie, choć wcześniej miałem nadzieję na walke widowiskową choć nie koniecznie skóteczną i realistyczną. Zamieszcze zdjęcie na któym jest postawa w której stoi niziołek.

- Wiem że rapierem nie zrobię za wiele w szyku, ale podejrzewam że nie pójdę na pierwszą linię. Poza tym lubię tę broń, a jak by co uumiem też posłużyć się mieczem i toporem.
Niziołek stanął około trzech metrów od Ninerl, z nią nie mógł się bawić jak z resztą rekrutów.
Przyjął postawę nazywaną „Low ward”, lewak w tej postawie sprawdzał się doskonale przy przeciwniku stosującym głównie cięcia.
- Zasady…hmm nie wiem, w każdym razie nie będę stosował nieczystych zagrań.- powiedział.
Frihold zbliżał się powoli, wykonał płaskie cięcie które w ostatniej chwili zatrzymał i pchnął tuż powyżej kolana, po ataku natychmiast odskoczył i przyszykował się do sparowania ewentualneij riposty „lewakiem”.
- „Z nią się nie pobawię.”- pomyślał
Ja mogę podejść do walki realistycznie jeśli chcecie, choć wcześniej miałem nadzieję na walke widowiskową choć nie koniecznie skóteczną i realistyczną. Zamieszcze zdjęcie na któym jest postawa w której stoi niziołek.


-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Ninerl zdążyła cios nieco przyblokować i uniknąć.
- Skoro nie będziesz używał nieczystych zagrań, to ja też- oświadczyła.
Krążyli wokół siebie (wiem że to głupio brzmi, ale nie mam na myśli chodzenia w koło), Ninerl uważnie obserwowała przeciwnika. Nie spieszyła się z kontratakiem, w końcu mieli dużo czasu i najpierw chciała nieco rozdrażnić przeciwnika. Ona była cierpliwa....mogła poczekać.... Zamarkowała cięcie w lewą rękę...zaraz potem przyjeła postawę obronną na wypaek riposty...*Trzeba poznać jego możliwości* pomyślała.
Proponuję, by dalsze nasze zmagania i ich finał opisał MG. Uważam , że opis i wynik będzie wtedy obiektywny. Poza tym przyznaję, że mi brak teraz czasu na wczytywanie się w traktaty szermiercze. A szkoda strzelić jakąś głupotę...Co do realistyczności walki- to chodziło mi głównie, żeby uniknąc fikołków, wirujących spiral i skoków ponadmetrowych, czyli akcji zdecydowanie przegiętych. Nie musimy być przecież super realistyczni
, w końcu w Średniowieczu i Renesansie nie było magicznej broni.
Ninerl zdążyła cios nieco przyblokować i uniknąć.
- Skoro nie będziesz używał nieczystych zagrań, to ja też- oświadczyła.
Krążyli wokół siebie (wiem że to głupio brzmi, ale nie mam na myśli chodzenia w koło), Ninerl uważnie obserwowała przeciwnika. Nie spieszyła się z kontratakiem, w końcu mieli dużo czasu i najpierw chciała nieco rozdrażnić przeciwnika. Ona była cierpliwa....mogła poczekać.... Zamarkowała cięcie w lewą rękę...zaraz potem przyjeła postawę obronną na wypaek riposty...*Trzeba poznać jego możliwości* pomyślała.
Proponuję, by dalsze nasze zmagania i ich finał opisał MG. Uważam , że opis i wynik będzie wtedy obiektywny. Poza tym przyznaję, że mi brak teraz czasu na wczytywanie się w traktaty szermiercze. A szkoda strzelić jakąś głupotę...Co do realistyczności walki- to chodziło mi głównie, żeby uniknąc fikołków, wirujących spiral i skoków ponadmetrowych, czyli akcji zdecydowanie przegiętych. Nie musimy być przecież super realistyczni

Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Ninerl i Frihold reprezentowali bardzo podobny poziom. Niziołek wykonywał delikatne, ale precyzyjne pchnięcia swoim drewnianym rapierem. Półdrowka sparowała uderzenie w biodro i błyskawicznie kontratakowała, tylko po to by za chwilę zostać znów zepchniętą do defensywy. Ninerl miała co prawda znacznie większy zasięg ramion, ale Frhold, znając własne ograniczenia, cały czas utrzymywał dogodny dla niego dystans. Szybkie pchnięcie trafiło kobietę w łokieć, zdołała ona jednak utrzymać broń, a nawet zasłonić się przed kolejnym ciosem niziołka, ale ten ciągle nacierał. Ninerl przestała już zupełnie kontrować i skupiła się na blokowaniu ataków Friholda.
Richard, ku swojemu zdziwieniu, spostrzegł, że ruchy Murmandamusa są bardzo powolne. Z początku mag myślał, że przeciwnik próbuje go zmylić, ale po kilku dość przewidywalnych ciosach, przed którymi zaklinacz nie zdołał się jednak uchronić, zyskał pewność co do umiejętności bojowych oponenta, a właściwie ich braku. Tymczasem Murmandamus dyszał ciężko i stękał. Bolał go łokieć i bok, w te miejsca trafił go bowiem Richard. Nie mógł on sobie w żaden sposób poradzić z, wydawałoby się, słabym człowiekiem w czarnej szacie. Udało mu się wyprowadzić tylko jeden w miarę skuteczny atak, ale Richard i tak nie za bardzo się tym
przejął. Kątem oka zaklinacz zauważył, że jego chowaniec ma podobny problem. Omen latał wokół pseudosmoka od czasu do czasu groźnie atakując go dziobem i szponami. Motrax, który z początku uważał to za zabawę, zaczynał się już poważnie obawiać o swój los, gdyby nie chroniąca go gruba skóra to najprawdopodobniej kruk ucztowałby już w jego wnętrznościach.
Dragonis leżał potłuczony na ziemi. W magicznej ciemności jego drowie oczy na niewiele się zdały. Na dziką serie uderzeń mrocznego elfa Tharivol odpowiedział jednym, ale za to potężnym. Tępy ból w nadgarstku zmusił Do'Urdena do bezwolnego puszczenia broni. Syk bólu zdradził jego położenie przeciwnikowi, który kilkoma pchnięciami w żebra wypchnął go z obrębu ciemności. Księżycowy Szept nawet się przy tym nie zmęczył, nie odniósł też ani jednego stłuczenia. Był po prostu lepszy.
- Gdy obaj przeciwnicy nic nie widzą to zawsze wygra ten bardziej opanowany. - powiedział przechodzący akurat sierżant
- Nie widziałem co prawda jak to zrobiłeś, ale oceniając końcowy efekt twoich zmagań... naprawdę niezła robota. Hurgo pochwalił Tharivol'a i postawił przy jego nazwisku literkę "S". Wojownik nie wiedział co ona oznacza, ale zerkając na listę, z satysfakcją zauważył, że jest jak na razie jedynym z takim oznaczeniem. Cała reszta, z ocenionych już osób, miała postawione obok godności literki "PP".
Co do walki to myślę, że można połączyć realizm z widowiskowością. Każdy wie chyba co jest w stanie zrobić przeciętny człowiek, czy inny humanoid. Te wszystkie spirale, piruety czy podskoki to mogą fajnie wyglądać, ale ich przydatność w prawdziwej walce jest znikoma i raczej przysparza tylko kłopotów. Oczywiście jak ktoś chce to nie zabraniam ich wykonywania, zastrzegam jednak, że robi to na własne ryzyko
Richard, ku swojemu zdziwieniu, spostrzegł, że ruchy Murmandamusa są bardzo powolne. Z początku mag myślał, że przeciwnik próbuje go zmylić, ale po kilku dość przewidywalnych ciosach, przed którymi zaklinacz nie zdołał się jednak uchronić, zyskał pewność co do umiejętności bojowych oponenta, a właściwie ich braku. Tymczasem Murmandamus dyszał ciężko i stękał. Bolał go łokieć i bok, w te miejsca trafił go bowiem Richard. Nie mógł on sobie w żaden sposób poradzić z, wydawałoby się, słabym człowiekiem w czarnej szacie. Udało mu się wyprowadzić tylko jeden w miarę skuteczny atak, ale Richard i tak nie za bardzo się tym
przejął. Kątem oka zaklinacz zauważył, że jego chowaniec ma podobny problem. Omen latał wokół pseudosmoka od czasu do czasu groźnie atakując go dziobem i szponami. Motrax, który z początku uważał to za zabawę, zaczynał się już poważnie obawiać o swój los, gdyby nie chroniąca go gruba skóra to najprawdopodobniej kruk ucztowałby już w jego wnętrznościach.
Dragonis leżał potłuczony na ziemi. W magicznej ciemności jego drowie oczy na niewiele się zdały. Na dziką serie uderzeń mrocznego elfa Tharivol odpowiedział jednym, ale za to potężnym. Tępy ból w nadgarstku zmusił Do'Urdena do bezwolnego puszczenia broni. Syk bólu zdradził jego położenie przeciwnikowi, który kilkoma pchnięciami w żebra wypchnął go z obrębu ciemności. Księżycowy Szept nawet się przy tym nie zmęczył, nie odniósł też ani jednego stłuczenia. Był po prostu lepszy.
- Gdy obaj przeciwnicy nic nie widzą to zawsze wygra ten bardziej opanowany. - powiedział przechodzący akurat sierżant
- Nie widziałem co prawda jak to zrobiłeś, ale oceniając końcowy efekt twoich zmagań... naprawdę niezła robota. Hurgo pochwalił Tharivol'a i postawił przy jego nazwisku literkę "S". Wojownik nie wiedział co ona oznacza, ale zerkając na listę, z satysfakcją zauważył, że jest jak na razie jedynym z takim oznaczeniem. Cała reszta, z ocenionych już osób, miała postawione obok godności literki "PP".
Co do walki to myślę, że można połączyć realizm z widowiskowością. Każdy wie chyba co jest w stanie zrobić przeciętny człowiek, czy inny humanoid. Te wszystkie spirale, piruety czy podskoki to mogą fajnie wyglądać, ale ich przydatność w prawdziwej walce jest znikoma i raczej przysparza tylko kłopotów. Oczywiście jak ktoś chce to nie zabraniam ich wykonywania, zastrzegam jednak, że robi to na własne ryzyko


-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
Richard czuł się srodze zawiedziony, żeby nie powiedzieć oszukany. Jego przeciwnik najwyraźniej był mocny w gębie ale słaby fizycznie i nie potrafił nawet skutecznie obronić się przed jego atakami, a przecież gdzie było Richardowi do eksperta w walce w zwarciu! Murmandamus po raz kolejny spadł w jego rankingu, plasując się teraz mniej więcej na piątce dzięki swoim domniemanym umiejętnościom magicznym, a i tu Richard zaczynał powątpiewać, czy nie podszedł do sprawy zbyt optymistycznie...
Tymczasem walka stawała się coraz bardziej nużąca, postanowił więc zakończyć ją decydującym atakiem. Poczekał, aż jego przeciwnik odsłoni się po ataku tak, żeby nie miał możliwości sparowania, po czym niespodziewanie chwycił kij jak włócznię i trzymając go oburącz pchnął z całej siły celując w mostek, z zamiarem poprawienia trafieniem z boku w kolano, gdyby jakimś cudem Murmandamus ustał po ciosie, który zapewne pozbawi go na moment oddechu.
Richard czuł się srodze zawiedziony, żeby nie powiedzieć oszukany. Jego przeciwnik najwyraźniej był mocny w gębie ale słaby fizycznie i nie potrafił nawet skutecznie obronić się przed jego atakami, a przecież gdzie było Richardowi do eksperta w walce w zwarciu! Murmandamus po raz kolejny spadł w jego rankingu, plasując się teraz mniej więcej na piątce dzięki swoim domniemanym umiejętnościom magicznym, a i tu Richard zaczynał powątpiewać, czy nie podszedł do sprawy zbyt optymistycznie...
Tymczasem walka stawała się coraz bardziej nużąca, postanowił więc zakończyć ją decydującym atakiem. Poczekał, aż jego przeciwnik odsłoni się po ataku tak, żeby nie miał możliwości sparowania, po czym niespodziewanie chwycił kij jak włócznię i trzymając go oburącz pchnął z całej siły celując w mostek, z zamiarem poprawienia trafieniem z boku w kolano, gdyby jakimś cudem Murmandamus ustał po ciosie, który zapewne pozbawi go na moment oddechu.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Frihold Carmund
- „Dobra jest.”- pomyślał niziołek.
Walka byłą długa, Frihold dawno nie trafił na tak wyrównanego przeciwnika.
Carmund odskoczył przed kolejnym cięciem, postanowił wykonać kolejną finte, dziecinne prostą, „trzy kroczki” , z tą różnicą że nie zamiast ciąć po szyi- i tak mimo swego „wielkiego” wzrostu nie dał by rady.- ciął po udzie, ale jak się spodziewał Półdrowki nie dała się złapać na tak prostą finte.
Ta walka była zupełnie inna niż bijatyka w karczmie, tam starczyło uderzać byle mocniej i byle trafić tutaj trzeba był myśleć, atakował szybko i rozsądnie, zmusił półdrowke do obrony, gdyby nacierał tak cały czas w końcu udało by mu się przełamać jej obronę, ale co by mu to dało, nic, poza tym Półdrowka mogła by się czuć upokorzona że pokonał ją zwykły niziołek.
Carmund odskoczył dosyć daleko, wbił „rapier” w ziemię i odrzucił „lewak”, wyciągnął rękę do Ninerl.
- Gratuluje, dawno nie trafiłem na tak wymagającego przeciwnika!- powiedział i uśmiechnął się szczerze, choć może z połączeniu z jego złamanym nosem nie wyglądało to najsympatyczniej.
- „Dobra jest.”- pomyślał niziołek.
Walka byłą długa, Frihold dawno nie trafił na tak wyrównanego przeciwnika.
Carmund odskoczył przed kolejnym cięciem, postanowił wykonać kolejną finte, dziecinne prostą, „trzy kroczki” , z tą różnicą że nie zamiast ciąć po szyi- i tak mimo swego „wielkiego” wzrostu nie dał by rady.- ciął po udzie, ale jak się spodziewał Półdrowki nie dała się złapać na tak prostą finte.
Ta walka była zupełnie inna niż bijatyka w karczmie, tam starczyło uderzać byle mocniej i byle trafić tutaj trzeba był myśleć, atakował szybko i rozsądnie, zmusił półdrowke do obrony, gdyby nacierał tak cały czas w końcu udało by mu się przełamać jej obronę, ale co by mu to dało, nic, poza tym Półdrowka mogła by się czuć upokorzona że pokonał ją zwykły niziołek.
Carmund odskoczył dosyć daleko, wbił „rapier” w ziemię i odrzucił „lewak”, wyciągnął rękę do Ninerl.
- Gratuluje, dawno nie trafiłem na tak wymagającego przeciwnika!- powiedział i uśmiechnął się szczerze, choć może z połączeniu z jego złamanym nosem nie wyglądało to najsympatyczniej.

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus i Motrax
Murmandamus uchylił się przed kolejnym ciosem kija Richarda , ciosem który spudłował jego rękę o włos lecz takich ciosów było mniej od ciosów którymi ponury mag obił mu wątrobę. *Trzeba porzyznać ze dobry w te klocki jest*pomyślał murmandamus.
Szybkim rzutem oka upewnił się że motraxowi równierz nie idzie najlepiej choć nie odnósł żadnej krzywdy.
-Zwarcie Motraxie ! Zwarcie!-krzyknął- Ten ptak jest zwinniejszy może ale na bliskie nie takich jak ty możliwości-
Motrax tylko zapiszczał usiłując wcielić w życie radę pana.
-Dobrze walczysz kijem przyjacielu, ale walka jeszcze nie skonczona- uśmiechnął się przsez zaciśnięte zęby i cofając się pod naporem ciosów*podejdz troszkę, jeszcze troszkę no chodz..* szepnął w myśłi i spróbował naglę przerwać rutynę wymiany ciosów i zaatakował dolnym uderzeniem nogi maga by go ewentualnie przewrócić, taki cios mógłby okazać się niespodzianką po czym przebić się i wejśćw bliższe zwarcie. Walka trwała.
Murmandamus uchylił się przed kolejnym ciosem kija Richarda , ciosem który spudłował jego rękę o włos lecz takich ciosów było mniej od ciosów którymi ponury mag obił mu wątrobę. *Trzeba porzyznać ze dobry w te klocki jest*pomyślał murmandamus.
Szybkim rzutem oka upewnił się że motraxowi równierz nie idzie najlepiej choć nie odnósł żadnej krzywdy.
-Zwarcie Motraxie ! Zwarcie!-krzyknął- Ten ptak jest zwinniejszy może ale na bliskie nie takich jak ty możliwości-
Motrax tylko zapiszczał usiłując wcielić w życie radę pana.
-Dobrze walczysz kijem przyjacielu, ale walka jeszcze nie skonczona- uśmiechnął się przsez zaciśnięte zęby i cofając się pod naporem ciosów*podejdz troszkę, jeszcze troszkę no chodz..* szepnął w myśłi i spróbował naglę przerwać rutynę wymiany ciosów i zaatakował dolnym uderzeniem nogi maga by go ewentualnie przewrócić, taki cios mógłby okazać się niespodzianką po czym przebić się i wejśćw bliższe zwarcie. Walka trwała.
Ostatnio zmieniony sobota, 19 maja 2007, 10:20 przez murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
Richard był zły, że jego atak kompletnie się nie powiódł. Najwyraźniej szczęśliwe uniki były jedyną sztuką walki jaką opanował Murmandamus. Na dodatek zmieniając styl walki naraził się na atak. Miał jednak nadzieję, że uda mu się to wykorzystać.
-Zwarcie Motraxie ! Zwarcie!-krzyknął Murmandamus- Ten ptak jest zwinniejszy może ale na bliskie nie takich jak ty możliwości
*A ten się jeszcze smokiem martwi. Nic dziwnego, że marnie walczy, jest zbyt mało skoncentrowany.* Richard nawet nie spojrzał w górę. Wiedział, że Omen nie jest głupi, a na dodatek zna świetnie język wspólny - pewnie nawet lepiej niż niektórzy z rekrutów. I rzeczywiście - Omen natychmiast zareagował na okrzyki Murmandamusa i zaczął jeszcze szybciej krążyć wokół pseudosmoka, zataczając wymyślne pętle w powietrzu. Akrobacje miały na celu skołowanie przeciwnika oraz stworzenie okazji do ataku z tyłu. Chwycenie ogona w szpony umożliwiłoby mu wyrwanie wroga z równowagi i strącenie go na ziemię.
Tymczasem w dole Richard miał swoje kłopoty - dzierżąc kij jak włócznie znacznie ograniczał swoje możliwości defensywne. Na szczęście jego przeciwnik był na tyle naiwny, by zaatakować nogi - pozornie słaby punkt, w rzeczywistości jedyny jaki mógł skutecznie bronić w tej postawie. Ponieważ Murmandamus dzierżył kij w klasyczny sposób, jego atak musiał iść poziomo i na dodatek dość nisko. Richard uderzył swoim kijem w ziemię blokując atak przeciwnika. Jednocześnie wykorzystując utworzone w ten sposób oparcie przeskoczył nad bronią przeciwnika. Tym sposobem Murmandus, ciągle lekko pochylony w trakcie przerwanego ataku miał przed sobą groźbę lecącej w jego stronę stopy drugiego maga, której nie miał czym zablokować i której nie mógł uniknąć nie padając na ziemię.
Richard był zły, że jego atak kompletnie się nie powiódł. Najwyraźniej szczęśliwe uniki były jedyną sztuką walki jaką opanował Murmandamus. Na dodatek zmieniając styl walki naraził się na atak. Miał jednak nadzieję, że uda mu się to wykorzystać.
-Zwarcie Motraxie ! Zwarcie!-krzyknął Murmandamus- Ten ptak jest zwinniejszy może ale na bliskie nie takich jak ty możliwości
*A ten się jeszcze smokiem martwi. Nic dziwnego, że marnie walczy, jest zbyt mało skoncentrowany.* Richard nawet nie spojrzał w górę. Wiedział, że Omen nie jest głupi, a na dodatek zna świetnie język wspólny - pewnie nawet lepiej niż niektórzy z rekrutów. I rzeczywiście - Omen natychmiast zareagował na okrzyki Murmandamusa i zaczął jeszcze szybciej krążyć wokół pseudosmoka, zataczając wymyślne pętle w powietrzu. Akrobacje miały na celu skołowanie przeciwnika oraz stworzenie okazji do ataku z tyłu. Chwycenie ogona w szpony umożliwiłoby mu wyrwanie wroga z równowagi i strącenie go na ziemię.
Tymczasem w dole Richard miał swoje kłopoty - dzierżąc kij jak włócznie znacznie ograniczał swoje możliwości defensywne. Na szczęście jego przeciwnik był na tyle naiwny, by zaatakować nogi - pozornie słaby punkt, w rzeczywistości jedyny jaki mógł skutecznie bronić w tej postawie. Ponieważ Murmandamus dzierżył kij w klasyczny sposób, jego atak musiał iść poziomo i na dodatek dość nisko. Richard uderzył swoim kijem w ziemię blokując atak przeciwnika. Jednocześnie wykorzystując utworzone w ten sposób oparcie przeskoczył nad bronią przeciwnika. Tym sposobem Murmandus, ciągle lekko pochylony w trakcie przerwanego ataku miał przed sobą groźbę lecącej w jego stronę stopy drugiego maga, której nie miał czym zablokować i której nie mógł uniknąć nie padając na ziemię.

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Dragonis Do'Urden
Mimo tego, że to on leżał na ziemi, uśmiechnął się - Dobra walka, przyjacielu. Na pewno przydadzą się nam w drużynie tacy dobrzy wojownicy jak ty. Nie rozumiem tylko, jaki interes miałeś w pokonaniu maga ? Wyciągnął do przeciwnika rękę mając nadzieję, że ten mu pomoże wstać.
Mimo tego, że to on leżał na ziemi, uśmiechnął się - Dobra walka, przyjacielu. Na pewno przydadzą się nam w drużynie tacy dobrzy wojownicy jak ty. Nie rozumiem tylko, jaki interes miałeś w pokonaniu maga ? Wyciągnął do przeciwnika rękę mając nadzieję, że ten mu pomoże wstać.


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Jesli chodzi o moją walke z Richaderm to sądzę że mg powinien rozstrzygnąć czy udaje się dana akcja Delf. Chodzi o to by nie wybiegać akcjami w przyszłość. Chodzi o to ze mogleś nie przewidzec ze cos takiego zrobie lub moglo ci sie nie udac wbicie kija w ziemię i przeskoczenie. Te opisy należa do mg czy się udało nie sądzisz, do nas nalezy tylko napisanie co próbujemy robić? To tylko taka moja uwaga.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Ależ oczywiście, całkowicie się z tobą zgadzam - dlatego też przerwałem opis niejako "w połowie lotu". Założyłem, że zarówno blok jak i skok powinien się bezproblemowo udać, natomiast fakt, czy kończący kopniak trafi w cel, czy może Richard straci równowagę i padnie na ziemię pozostawiam już MG. Jeżeli MG stwierdzi, że zbytnio się zapędzam w opisach, to obiecuję, że się utemperuję... Czekam na komentarz MG i ostateczne zakończenie walki, bez względu na wynik (który, jak już wspomniałem, mało moją postać obchodzi).
