[DnD] Rekruci

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Usłyszała nazwę bóstwa drowa. Nie orientowała się za bardzo w bóstwach drowów, archiwa w bibliotece miejskiej Miasta Cudów nie były zbyt wielkie, ale kojarzyła tylko tyle, by wiedzieć, że podobno jest to dobra bogini. Nawet elfy nie mówiły o niej źle, co już coś znaczyło.*Wolę jednak swojego boga.* pomyślała *ale dobrze, że przygadał głupkowi.*
Drow ją zdumiał, od kiedy ktoś się przed nią kłaniał? I jeszcze traktował jak wielką damę... Ninerl z tego, co wiedziała to drowy raczej nie lubiły mieszańców. Odpowiedziała:
-Nie musisz się kłaniać, bez przesady. Nie jestem żadną panią- uśmiechnęła się- Driderów jeszcze nigdy nie widziałam i nie mam ochoty ich widzieć gdziekolwiek i kiedykolwiek. Jesteś bratem Drizzta?- w głosie Ninerl zabrzmiało zdumienie- Proszę, kogo można spotkac w takiej dziurze, jaką jest to miasto...- mruknęła.- Wracając do twojego pytania, jestem oczywiście sobą, plugawą mieszanką człowieka z stworzeniem z piekła rodem. I pomyśleć, że to się tak rzuca w oczy...- parsknęła śmiechem, w którym zabrzmiała nuta ironii.- Moje imię brzmi Ninerl. I owszem jestem rekrutem, na swoje nieszczęście.- wyciągnęła prawą dłon, zamierzając się przywitać w ludzki sposób. Nagle przyszło jej coś na myśl * Głupia jestem...On może nie wiedzieć o co chodzi. Ale już chyba powinien, po tak długim pobycie na powierzchni*.
Usłyszała nazwę bóstwa drowa. Nie orientowała się za bardzo w bóstwach drowów, archiwa w bibliotece miejskiej Miasta Cudów nie były zbyt wielkie, ale kojarzyła tylko tyle, by wiedzieć, że podobno jest to dobra bogini. Nawet elfy nie mówiły o niej źle, co już coś znaczyło.*Wolę jednak swojego boga.* pomyślała *ale dobrze, że przygadał głupkowi.*
Drow ją zdumiał, od kiedy ktoś się przed nią kłaniał? I jeszcze traktował jak wielką damę... Ninerl z tego, co wiedziała to drowy raczej nie lubiły mieszańców. Odpowiedziała:
-Nie musisz się kłaniać, bez przesady. Nie jestem żadną panią- uśmiechnęła się- Driderów jeszcze nigdy nie widziałam i nie mam ochoty ich widzieć gdziekolwiek i kiedykolwiek. Jesteś bratem Drizzta?- w głosie Ninerl zabrzmiało zdumienie- Proszę, kogo można spotkac w takiej dziurze, jaką jest to miasto...- mruknęła.- Wracając do twojego pytania, jestem oczywiście sobą, plugawą mieszanką człowieka z stworzeniem z piekła rodem. I pomyśleć, że to się tak rzuca w oczy...- parsknęła śmiechem, w którym zabrzmiała nuta ironii.- Moje imię brzmi Ninerl. I owszem jestem rekrutem, na swoje nieszczęście.- wyciągnęła prawą dłon, zamierzając się przywitać w ludzki sposób. Nagle przyszło jej coś na myśl * Głupia jestem...On może nie wiedzieć o co chodzi. Ale już chyba powinien, po tak długim pobycie na powierzchni*.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Dragonis Do'Urden
Uśmiechnął się "Chyba po raz pierwszy od dawna" uświadomił sobie i podał rękę Ninerl. Czuł że się z nią zaprzyjaźni. Następnie odpowiedział - Zazwyczaj spotykam tylko dworskie damy, zwłaszcza wśród drowów, więc już się przyzwyczaiłem tak je traktować. Jeśli cię jakoś skrępowałem, to przepraszam. Następnie rozejrzał się po tłumie. - Wiesz może, kto tu jeszcze jest w miarę cywilizowany ? I przy okazji, wiesz może coś o jakimś magu, nazywał się ... coś na M, nie pamiętam. Poza tym jeśli chcesz mogę się przejść po dwa kufle miodu, oczywiście jeśli pijesz. Zakończył. Już zapomniał, kiedy miał ostatnio okazję do cywilizowanej rozmowy nie mającej nic związanego z taktyką nadchodzącej walki, ani tym jak wielka i potężna jest Elistraee.
Uśmiechnął się "Chyba po raz pierwszy od dawna" uświadomił sobie i podał rękę Ninerl. Czuł że się z nią zaprzyjaźni. Następnie odpowiedział - Zazwyczaj spotykam tylko dworskie damy, zwłaszcza wśród drowów, więc już się przyzwyczaiłem tak je traktować. Jeśli cię jakoś skrępowałem, to przepraszam. Następnie rozejrzał się po tłumie. - Wiesz może, kto tu jeszcze jest w miarę cywilizowany ? I przy okazji, wiesz może coś o jakimś magu, nazywał się ... coś na M, nie pamiętam. Poza tym jeśli chcesz mogę się przejść po dwa kufle miodu, oczywiście jeśli pijesz. Zakończył. Już zapomniał, kiedy miał ostatnio okazję do cywilizowanej rozmowy nie mającej nic związanego z taktyką nadchodzącej walki, ani tym jak wielka i potężna jest Elistraee.


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus i Motrax
Murmandamus skrzywił się na przejaw samokrytycyzmu Ninierl w odniesieniu do swojej mieszanej rasy. Przyszło mu ma myśl że chyba ma do czynienia z osobą nieco zgorzkniałą nie za bardzo akceptującą siebie , zresztą jak większość półelfów ktoórych spotkał i zawsze w którymś momencie ględzili coś ze czują się gorsi.
-Ninierl, może się wtrącę tym-spojrzał poważnie na pół drowkę- ale mówienie o sobie w ten sposób jest poddawaniem się tym durniom o ciasnych umysłach którzy tak sądzą i gardzą tymi którzy się różnią od siebie. Widzisz pani to błąd duży, może to niezbyt dobra analogia ale dorastałem w rodzinie gdzie bardzo obawiano się magii którą od urodzenia przejawiałem ale akceptować siebie się nauczyłem ot choć pewnie są tacy co spaliliby mnie Phi- machnął ręką - do otchłani z takimi.
Murmandamus odwrócił się i skierował w kierunku beczek by nalać sobie kolejny kufel piwa. Pseudosmoczek tymczasem obleciał dookoła nowego drowa i pswym pilkliwym głosikiem przemówił:
-Oooooo pan elf pan elf też bedzie z nami walczył. Fajnie fajnie. Motrax lubi elfy, elfy dobre dla pseudosmoków oooo tak. Tylko Motrax nigdy nie widział czarnego elfa ale elf pachnie elfem. Może brat motraxa widział bo on uczony ale motrax nie.- widząc że pan się oddalił w kierunku beczek odleciał w jego kierunku zostawiająć grupkę i przysiadając na ramieniu swego pana.
Murmandamus skrzywił się na przejaw samokrytycyzmu Ninierl w odniesieniu do swojej mieszanej rasy. Przyszło mu ma myśl że chyba ma do czynienia z osobą nieco zgorzkniałą nie za bardzo akceptującą siebie , zresztą jak większość półelfów ktoórych spotkał i zawsze w którymś momencie ględzili coś ze czują się gorsi.
-Ninierl, może się wtrącę tym-spojrzał poważnie na pół drowkę- ale mówienie o sobie w ten sposób jest poddawaniem się tym durniom o ciasnych umysłach którzy tak sądzą i gardzą tymi którzy się różnią od siebie. Widzisz pani to błąd duży, może to niezbyt dobra analogia ale dorastałem w rodzinie gdzie bardzo obawiano się magii którą od urodzenia przejawiałem ale akceptować siebie się nauczyłem ot choć pewnie są tacy co spaliliby mnie Phi- machnął ręką - do otchłani z takimi.
Murmandamus odwrócił się i skierował w kierunku beczek by nalać sobie kolejny kufel piwa. Pseudosmoczek tymczasem obleciał dookoła nowego drowa i pswym pilkliwym głosikiem przemówił:
-Oooooo pan elf pan elf też bedzie z nami walczył. Fajnie fajnie. Motrax lubi elfy, elfy dobre dla pseudosmoków oooo tak. Tylko Motrax nigdy nie widział czarnego elfa ale elf pachnie elfem. Może brat motraxa widział bo on uczony ale motrax nie.- widząc że pan się oddalił w kierunku beczek odleciał w jego kierunku zostawiająć grupkę i przysiadając na ramieniu swego pana.

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus i Motrax
Wróciwszy po chwili Murmandamus stanął znów oko w oko z przybyszem.
-NA M powiadasz? Pewnie ja Murmandamus rodu Ardanien moje imię brzmi-rzekł uśmiechnięty- a co do maga to owszem choć i nie do końca.
Magowie to nudziarze grzebiący w swoich księgach wolące zakurzone tomiska od dobrego kufla piwa i wesołej kompani- raczej mogę się nazwać czarownikiem hehe.
Wróciwszy po chwili Murmandamus stanął znów oko w oko z przybyszem.
-NA M powiadasz? Pewnie ja Murmandamus rodu Ardanien moje imię brzmi-rzekł uśmiechnięty- a co do maga to owszem choć i nie do końca.
Magowie to nudziarze grzebiący w swoich księgach wolące zakurzone tomiska od dobrego kufla piwa i wesołej kompani- raczej mogę się nazwać czarownikiem hehe.

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Chłopak, wymachujący rapierem spojrzał ze zdumieniem na drowa, przeprosił swoich kompanów i podszedł do Dragonisa.
- Przepraszam, czy usłyszałem nazwisko Do’Urden?
Po potwierdzającym kiwnięciu głową elfa młodzieniec rozpromienił się.
- Popatrzcie państwo kogo tu można spotkać, na tym zadupiu. Miło mi poznać, naprawdę zaszczyt to dla mnie prawdziwy, nazywam się Pedro i zawsze uważałem, że nie ma lepszych wojowników nad drowy. chłopak ukłonił się tak nisko, że ozdobny kapelusz spadł mu z głowy.
-Widzę, że wszyscy zebrani w tym kąciku to poważne persony. Pedro przywitał się z obecnymi, pogłaskał nawet Motrax’a po główce i kontynuował.
-Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko reszcie, w większości to uczciwe i porządne chłopy. Zdarzają się niestety wyjątki.
Chłopak spojrzał przy tym wymownie w stronę gdzie Olaf i jego „wesoła” kompania opróżniali kolejną beczułkę złocistego trunku. Zaczynali już nawet tłuc się między sobą.
- Jak już mówiłem zawsze podziwiałem drowy. Szczególnie Jarlaxle’a, gdy dorastałem w Calimporcie to był on moim idolem. Aby się do niego trochę upodobnić kupiłem sobie nawet kapelusz z piórkiem. No… zostałem przy tym trochę oszukany. Otóż jak wiadomo pióro na kapeluszu szefa Bregan D'aerthe może przywołać ogromnego ptaka, diatrymę. Sprzedawca zapewniał mnie, że ten kapelusz potrafi to samo, ale patrzcie państwo co się okazało.
Po tych słowach Pedro wyrwał ze swego nakrycia głowy zielone piórko, dmuchnął w nie i po chwili na ręce chłopaka siedział radosny ptaszek rozmiarem przypominający wróbla. Stworzenie rozćwierkało się piszczącym głosikiem.
- Taaa… do walki to się nie nadaje, a jako zwiadowca robi więcej hałasu niż oddział krasnoludów. Wybaczcie, że się tak rozgadałem, ale jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak interesującego.
Tymczasem zielony ptaszek latał od jednej osoby do drugiej i przytulał się łaskocząc piórkami. Na koniec podleciał do Ninerl, ułożył się jej na kolanach i zasnął.
Sytuacja w namiocie stawała się napięta. Banda Olafa wszczęła małą bójkę, która jednak szybko się zakończyła z powodu braku chętnych do walki z osiłkiem. Mężczyzna wstał, beknął przeraźliwie i chwiejnym krokiem podszedł do drowa. Na początek odepchnął Pedra tak, że biedny chłopak wyturlał się z namiotu, a potem skierował wzrok na Dragonisa.
- Chszesz w ryj? zapytał, a twarz drowa owionął nieświeży oddech brutala. Za nim stało kilku typków najwyraźniej tak jak on niegrzeszących intelektem i równie nietolerancyjnych.
- Przepraszam, czy usłyszałem nazwisko Do’Urden?
Po potwierdzającym kiwnięciu głową elfa młodzieniec rozpromienił się.
- Popatrzcie państwo kogo tu można spotkać, na tym zadupiu. Miło mi poznać, naprawdę zaszczyt to dla mnie prawdziwy, nazywam się Pedro i zawsze uważałem, że nie ma lepszych wojowników nad drowy. chłopak ukłonił się tak nisko, że ozdobny kapelusz spadł mu z głowy.
-Widzę, że wszyscy zebrani w tym kąciku to poważne persony. Pedro przywitał się z obecnymi, pogłaskał nawet Motrax’a po główce i kontynuował.
-Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko reszcie, w większości to uczciwe i porządne chłopy. Zdarzają się niestety wyjątki.
Chłopak spojrzał przy tym wymownie w stronę gdzie Olaf i jego „wesoła” kompania opróżniali kolejną beczułkę złocistego trunku. Zaczynali już nawet tłuc się między sobą.
- Jak już mówiłem zawsze podziwiałem drowy. Szczególnie Jarlaxle’a, gdy dorastałem w Calimporcie to był on moim idolem. Aby się do niego trochę upodobnić kupiłem sobie nawet kapelusz z piórkiem. No… zostałem przy tym trochę oszukany. Otóż jak wiadomo pióro na kapeluszu szefa Bregan D'aerthe może przywołać ogromnego ptaka, diatrymę. Sprzedawca zapewniał mnie, że ten kapelusz potrafi to samo, ale patrzcie państwo co się okazało.
Po tych słowach Pedro wyrwał ze swego nakrycia głowy zielone piórko, dmuchnął w nie i po chwili na ręce chłopaka siedział radosny ptaszek rozmiarem przypominający wróbla. Stworzenie rozćwierkało się piszczącym głosikiem.
- Taaa… do walki to się nie nadaje, a jako zwiadowca robi więcej hałasu niż oddział krasnoludów. Wybaczcie, że się tak rozgadałem, ale jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak interesującego.
Tymczasem zielony ptaszek latał od jednej osoby do drugiej i przytulał się łaskocząc piórkami. Na koniec podleciał do Ninerl, ułożył się jej na kolanach i zasnął.
Sytuacja w namiocie stawała się napięta. Banda Olafa wszczęła małą bójkę, która jednak szybko się zakończyła z powodu braku chętnych do walki z osiłkiem. Mężczyzna wstał, beknął przeraźliwie i chwiejnym krokiem podszedł do drowa. Na początek odepchnął Pedra tak, że biedny chłopak wyturlał się z namiotu, a potem skierował wzrok na Dragonisa.
- Chszesz w ryj? zapytał, a twarz drowa owionął nieświeży oddech brutala. Za nim stało kilku typków najwyraźniej tak jak on niegrzeszących intelektem i równie nietolerancyjnych.

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus i Motrax
Czując że znowu coś sięswięci niedobrego Murmandamus z przytomnoscią umysłu zareagował wiedząc że w razie bójki będzie źle, bardzo źle. Postanowił więc zniechęcić draba i stanął pomiędzy oboma adwersarzami i spróbował blefu.
-Przyjacielu- rzekł poważnie- Doprawdy masz widzę chętkę na trochę akcji ale wiedz że to bardzo bardzo zły pomysł widzisz ten tutaj drow to oficer od wewnętrznego bezpieczeńśtwa odziału, niższy oficer powiadam ci, może nie widać dystynkcji ale 'ja' znam hierarchię i słyszałem o nim, z nami ale ponad nami czaisz?. Jeśli cokolwiek tu się stanie co myślę ze ma sięstać połowa odziału kolonia karna, winni na stryczek.Sierżant Hugo słynie z takich kar, powiadam ci brachu niedobrze bedzię narobisz nam i sobie kłopotu jak zaczniesz coś w jego obecnosci. WIem że to trudne ale takie zycie brachu napijmy się może aby uciszyć gorącą krew co? - i wskazał beczułki.- Powiem ci że te beczułki to są na zachęte a szarże przymykają oko dziś na to jak myślisz co się stanie jak się tu narozrabia nigdy więcej piwa czy innych trunków przez długi czas bardzo długi. To jeszcze gorsze co? NA samą myśl ciarki mnie przechodzą.
*Murmandamus dosyć zręcznie konfabulował różne bzdury brzmiące wiarygodnie starając się niedopuścic do zaognienia rodządzej się awantury. Znał takich jak ten baran przed nim,tacy nie wytrzymają póki komuś nie pokażą co to nie oni, ale jakby im uzmysłowić konsekwencje to nabierają rozumu... Oczywiście łudził się że i jego nowych znajomych z grupki drowa drowki niziołka i tego ponuraka z krukiem też nie poniesie i wyglądali w końcu na rozgarniętych ale jednak obawiał się bo wtedy cały wysiłek na nic.
Czując że znowu coś sięswięci niedobrego Murmandamus z przytomnoscią umysłu zareagował wiedząc że w razie bójki będzie źle, bardzo źle. Postanowił więc zniechęcić draba i stanął pomiędzy oboma adwersarzami i spróbował blefu.
-Przyjacielu- rzekł poważnie- Doprawdy masz widzę chętkę na trochę akcji ale wiedz że to bardzo bardzo zły pomysł widzisz ten tutaj drow to oficer od wewnętrznego bezpieczeńśtwa odziału, niższy oficer powiadam ci, może nie widać dystynkcji ale 'ja' znam hierarchię i słyszałem o nim, z nami ale ponad nami czaisz?. Jeśli cokolwiek tu się stanie co myślę ze ma sięstać połowa odziału kolonia karna, winni na stryczek.Sierżant Hugo słynie z takich kar, powiadam ci brachu niedobrze bedzię narobisz nam i sobie kłopotu jak zaczniesz coś w jego obecnosci. WIem że to trudne ale takie zycie brachu napijmy się może aby uciszyć gorącą krew co? - i wskazał beczułki.- Powiem ci że te beczułki to są na zachęte a szarże przymykają oko dziś na to jak myślisz co się stanie jak się tu narozrabia nigdy więcej piwa czy innych trunków przez długi czas bardzo długi. To jeszcze gorsze co? NA samą myśl ciarki mnie przechodzą.
*Murmandamus dosyć zręcznie konfabulował różne bzdury brzmiące wiarygodnie starając się niedopuścic do zaognienia rodządzej się awantury. Znał takich jak ten baran przed nim,tacy nie wytrzymają póki komuś nie pokażą co to nie oni, ale jakby im uzmysłowić konsekwencje to nabierają rozumu... Oczywiście łudził się że i jego nowych znajomych z grupki drowa drowki niziołka i tego ponuraka z krukiem też nie poniesie i wyglądali w końcu na rozgarniętych ale jednak obawiał się bo wtedy cały wysiłek na nic.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Uścisk dłoni dziewczyny był mocny i pewny.
-W miarę normalny? Na pewno ten mag na M., który stoi koło mnie- uśmiechnęła się- poza tym pan Frihold, niziołek i mag o imieniu Richard, właściciel kruka. A miodu się chętnie napiję, nie powiem. Ale tylko jeden kufel. Sytuacja i część towarzystwa nie zachęca do picia- ruchem głowy wskazała bandę Olafa. Odpowiedziała Murmundamusowi:
-Po pierwsze nazywam się N-i-n-e-r-l. po drugie to była ironia, jak mówiłam o tej mieszance. Może to tak nie zabrzmiało...jak powinno. A durniami dawno się przestałam przejmować-wyjaśniła- A ci co się boją magii, są jak dzieci. Rzecz jasna, nie chcę obrażać twojej rodziny, może miała jakieś uzasadnione powody takiej niechęci.
Wysłuchała słów maga o innych magach.
- Czyli wolisz hmm, trochę chasou i nieprzewidywalności? I słusznie-odparła- bo to zawsze rozwija...w jakąkolwiek stronę.
Za chwilę podszedł do ich grupki, młodzieniec z tym dziwacznym, będącym nie na miejscu, kapeluszem. Powiedział, że podziwia drowy. *Tylko ciekawe jakie* pomyślała *Bo niektórych raczej nie powinien...*
W jego oczach, najwyraźniej chociaż częściowo należała do tego, wspaniałego, jak sądził grona.
- Podziwiasz drowy? Czyżby wszystkie?-zadała pytanie ze zwodniczo miłym uśmiechem. Jarlaxle- owszem znała to imię, ale raczej z opowieści. Dodatkowo zawsze dzieliła je przez pół, a część z nich mogła być w ogóle zmyślona.
Chłopak przywołał ptaszka. Ptaszek wyglądał na jakiegoś wróbla.
- A spytałeś się wpierw sprzedawcę o rozmiar tej diatrymy?-zachichotała. Zdziwiło ją, że stworzonko wyraźnie do niej lgnęło. *Znowu jestem magnesem dla zwierząt* pomyślała*Trochę to momentami uciążliwe.*
Ninerl spojrzała w stronę bandy brutala, zaniepokoił ją fakt, że już zaczynali się tłuc między sobą. *Zaraz będzie gorąco* pomyślała i upewniła się, że ma przy sobie miecz. Sztylet zawsze miała schowany, nigdy nie był na widoku. *Może dziś będę musiała go wykorzystać*. Poprawiła się na siedzieniu tak, by móc błyskawicznie się podnieść.
Właściwie należałoby się już zmyć z namiotu, ale nie da sobą pomiatać.
Zaczynała się czuć jak na polowaniu- a ofiarę przypominał jej ten bydlak. *Nawet fizycznie jest podobny do bawołu.*- pomyślała, a jej instynktowna część dodała *Zabij w grupie. Dużo mięsa. Niebezpieczny*. Zawsze brała swoją zwierzęcą część pod uwagę, już nieraz ocaliła jej życie. Siebie widziałaby jako wilka. Zawsze lubiła wilki.... były sprytne, lojalne i wolne.
Głupek podszedł do Dragonisa i coś wychrząkał. Ninerl podniosła się powoli, odkładając ptaszka na stół. Spojrzała prosto w oczy bydła i wbiła w niego swoje spojrzenie. Myślami i wzrokiem przekazała komunikat *Zabiję*. Teraz należało czekać, zaraz cel poczuje się zagrożony i zaatakuje. Oparła dłoń dyskretnie na biodrze...Była czujna i przygotowana...
Ninerl jest leworęczna, jeśli komuś to potrzebne.
Uścisk dłoni dziewczyny był mocny i pewny.
-W miarę normalny? Na pewno ten mag na M., który stoi koło mnie- uśmiechnęła się- poza tym pan Frihold, niziołek i mag o imieniu Richard, właściciel kruka. A miodu się chętnie napiję, nie powiem. Ale tylko jeden kufel. Sytuacja i część towarzystwa nie zachęca do picia- ruchem głowy wskazała bandę Olafa. Odpowiedziała Murmundamusowi:
-Po pierwsze nazywam się N-i-n-e-r-l. po drugie to była ironia, jak mówiłam o tej mieszance. Może to tak nie zabrzmiało...jak powinno. A durniami dawno się przestałam przejmować-wyjaśniła- A ci co się boją magii, są jak dzieci. Rzecz jasna, nie chcę obrażać twojej rodziny, może miała jakieś uzasadnione powody takiej niechęci.
Wysłuchała słów maga o innych magach.
- Czyli wolisz hmm, trochę chasou i nieprzewidywalności? I słusznie-odparła- bo to zawsze rozwija...w jakąkolwiek stronę.
Za chwilę podszedł do ich grupki, młodzieniec z tym dziwacznym, będącym nie na miejscu, kapeluszem. Powiedział, że podziwia drowy. *Tylko ciekawe jakie* pomyślała *Bo niektórych raczej nie powinien...*
W jego oczach, najwyraźniej chociaż częściowo należała do tego, wspaniałego, jak sądził grona.
- Podziwiasz drowy? Czyżby wszystkie?-zadała pytanie ze zwodniczo miłym uśmiechem. Jarlaxle- owszem znała to imię, ale raczej z opowieści. Dodatkowo zawsze dzieliła je przez pół, a część z nich mogła być w ogóle zmyślona.
Chłopak przywołał ptaszka. Ptaszek wyglądał na jakiegoś wróbla.
- A spytałeś się wpierw sprzedawcę o rozmiar tej diatrymy?-zachichotała. Zdziwiło ją, że stworzonko wyraźnie do niej lgnęło. *Znowu jestem magnesem dla zwierząt* pomyślała*Trochę to momentami uciążliwe.*
Ninerl spojrzała w stronę bandy brutala, zaniepokoił ją fakt, że już zaczynali się tłuc między sobą. *Zaraz będzie gorąco* pomyślała i upewniła się, że ma przy sobie miecz. Sztylet zawsze miała schowany, nigdy nie był na widoku. *Może dziś będę musiała go wykorzystać*. Poprawiła się na siedzieniu tak, by móc błyskawicznie się podnieść.
Właściwie należałoby się już zmyć z namiotu, ale nie da sobą pomiatać.
Zaczynała się czuć jak na polowaniu- a ofiarę przypominał jej ten bydlak. *Nawet fizycznie jest podobny do bawołu.*- pomyślała, a jej instynktowna część dodała *Zabij w grupie. Dużo mięsa. Niebezpieczny*. Zawsze brała swoją zwierzęcą część pod uwagę, już nieraz ocaliła jej życie. Siebie widziałaby jako wilka. Zawsze lubiła wilki.... były sprytne, lojalne i wolne.
Głupek podszedł do Dragonisa i coś wychrząkał. Ninerl podniosła się powoli, odkładając ptaszka na stół. Spojrzała prosto w oczy bydła i wbiła w niego swoje spojrzenie. Myślami i wzrokiem przekazała komunikat *Zabiję*. Teraz należało czekać, zaraz cel poczuje się zagrożony i zaatakuje. Oparła dłoń dyskretnie na biodrze...Była czujna i przygotowana...
Ninerl jest leworęczna, jeśli komuś to potrzebne.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Olaf wsłuchiwał się w słowa Murmandamusa z niemałym zdziwieniem. Zapewne nigdy nie słyszał tylu trudnych słów na raz. Największe wrażenie zrobiły na nim słowa kara, winni i stryczek. Mężczyzna jeszcze raz rozważył sytuację, spojrzał na swoich kompanów, widać było, że czekali oni na jego decyzję. Osiłek rzucił okiem na drowa.
- Nie będe se rąk brudził! Olaf odwrócił się do Dragonisa plecami, widać było, że jest bardzo niezadowolony, ale najwyraźniej nie miał zamiaru kończyć swej krótkiej wojskowej kariery na szubienicy. Wrócił do beczek z piwem, po drodze potrącając i uderzając kogo tylko się dało.
Pedro podniósł się z ziemi i otrzepał z kurzu.
- Tępy brutal. mruknął A wracając do twojego pytania, pani, to tak podziwiam wszystkie drowy, ale tylko za niektóre z ich cech. Doceniam ich umiejętności bojowe i zamiłowanie niektórych do magii. I należy jeszcze wspomnieć, że kobiety drowów są bardzo piękne i silne. mówiąc to uśmiechnął się do Ninerl. Następnie wziął wcześniej przywołanego, zielonego ptaszka, położył go na kapeluszu, szepnął jakieś niezrozumiałe słówko i zwierzątko znów zamieniło się pióro.
Jego wywód przerwało wejście sierżanta.
- Co to za hałasy? Pozwoliłem wam poświętować trochę, ale z umiarem. przyjrzał się pustym beczką oraz nieprzytomnym ludziom leżącym na ziemi.
-Myślę, że na dzisiaj już dość. Powiedział to stanowczo, tak aby wszyscy zrozumieli, że był to rozkaz.
- Nie mam zamiaru maszerować jutro z bandą ledwo żywych, skacowanych leni. Sprzątać, a potem spać! półork wyszedł. Towarzystwo, niechętnie bo niechętnie, ale zaczęło powoli szykować się do odpoczynku. Nieprzytomnych przeniesiona w jedno miejsce, a beczki zostały ułożone przy ściance namiotu tak aby nikomu nie przeszkadzały.
- Nie będe se rąk brudził! Olaf odwrócił się do Dragonisa plecami, widać było, że jest bardzo niezadowolony, ale najwyraźniej nie miał zamiaru kończyć swej krótkiej wojskowej kariery na szubienicy. Wrócił do beczek z piwem, po drodze potrącając i uderzając kogo tylko się dało.
Pedro podniósł się z ziemi i otrzepał z kurzu.
- Tępy brutal. mruknął A wracając do twojego pytania, pani, to tak podziwiam wszystkie drowy, ale tylko za niektóre z ich cech. Doceniam ich umiejętności bojowe i zamiłowanie niektórych do magii. I należy jeszcze wspomnieć, że kobiety drowów są bardzo piękne i silne. mówiąc to uśmiechnął się do Ninerl. Następnie wziął wcześniej przywołanego, zielonego ptaszka, położył go na kapeluszu, szepnął jakieś niezrozumiałe słówko i zwierzątko znów zamieniło się pióro.
Jego wywód przerwało wejście sierżanta.
- Co to za hałasy? Pozwoliłem wam poświętować trochę, ale z umiarem. przyjrzał się pustym beczką oraz nieprzytomnym ludziom leżącym na ziemi.
-Myślę, że na dzisiaj już dość. Powiedział to stanowczo, tak aby wszyscy zrozumieli, że był to rozkaz.
- Nie mam zamiaru maszerować jutro z bandą ledwo żywych, skacowanych leni. Sprzątać, a potem spać! półork wyszedł. Towarzystwo, niechętnie bo niechętnie, ale zaczęło powoli szykować się do odpoczynku. Nieprzytomnych przeniesiona w jedno miejsce, a beczki zostały ułożone przy ściance namiotu tak aby nikomu nie przeszkadzały.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Frihold Carmund
Niziołek spojrzał na Olafa i jego bandę, tacy jak oni byli odważni ale tylko w grupie i jeśli mieli zdecydowaną przewagę.
- Takiemu jak on chyba przydałby się porządny oklep.- Mruknął zaciskając pięści, chciał już wstać ale spojrzał na swoich towarzyszy i usiadł powrotem.- Przepraszam tacy jak on aż proszą się aby dostać.- Niziołek znowu zmienił zdanie, podwinął rękawy koszuli, jego ramiona pasowały bardziej do krasnoluda niż niziołka.
Frihold wstał, chciał wyzwać Olafa do bitki ale niestety do namiotu wbiegł sierżant i kazał przerwać zabawę.
- Kiedy indziej z nim powalczę.- powiedział siadając.- Ten tępak nie dosyć że czepia się was, szuka wszędzie zaczepki to jeszcze on pierwszy powiedział że jestem ludzkim karłem a nie niołkiem. Cóż dobranoc, ja idę spać, coś czuję że jutro sobie pomaszerujemy.
Carmund poszedł spać, wolał być jutro wypoczęty.
Niziołek spojrzał na Olafa i jego bandę, tacy jak oni byli odważni ale tylko w grupie i jeśli mieli zdecydowaną przewagę.
- Takiemu jak on chyba przydałby się porządny oklep.- Mruknął zaciskając pięści, chciał już wstać ale spojrzał na swoich towarzyszy i usiadł powrotem.- Przepraszam tacy jak on aż proszą się aby dostać.- Niziołek znowu zmienił zdanie, podwinął rękawy koszuli, jego ramiona pasowały bardziej do krasnoluda niż niziołka.
Frihold wstał, chciał wyzwać Olafa do bitki ale niestety do namiotu wbiegł sierżant i kazał przerwać zabawę.
- Kiedy indziej z nim powalczę.- powiedział siadając.- Ten tępak nie dosyć że czepia się was, szuka wszędzie zaczepki to jeszcze on pierwszy powiedział że jestem ludzkim karłem a nie niołkiem. Cóż dobranoc, ja idę spać, coś czuję że jutro sobie pomaszerujemy.
Carmund poszedł spać, wolał być jutro wypoczęty.

-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Murmandamus i Motrax
Zaklinacz odetchnął z niejaką ulgą gdy Olaf i jego zbiry iodeszli porzucając chęć bójki.W W samą porę bo tuż przed wejsciem sierżanta, wolał nie myśleć co by się stało gdyby zastał ich w srodku ordynarnej karczemnej burdy ojojoj. Po odejsciu przełożonego zwrócił się jeszcze do swoich towarzyszy.
-Tak chyba lepiej będzie jeśłi wypoczniemy przej jutrem. Wspomniał coś o marszu, zatem lepiej mieć siły. Cóż zatem dobranoc wam.- kiwnął głową i posławszy jeszcze jeden miły uśmiech półdrowce oddalił się przygotowywać swój siennik do snu. Gdy skończył legł na nim a motrax ułożył się mu na brzuchu.*Zaiste jutro ciężki dzień* i zatopił się w myślach marzeniach.
Zaklinacz odetchnął z niejaką ulgą gdy Olaf i jego zbiry iodeszli porzucając chęć bójki.W W samą porę bo tuż przed wejsciem sierżanta, wolał nie myśleć co by się stało gdyby zastał ich w srodku ordynarnej karczemnej burdy ojojoj. Po odejsciu przełożonego zwrócił się jeszcze do swoich towarzyszy.
-Tak chyba lepiej będzie jeśłi wypoczniemy przej jutrem. Wspomniał coś o marszu, zatem lepiej mieć siły. Cóż zatem dobranoc wam.- kiwnął głową i posławszy jeszcze jeden miły uśmiech półdrowce oddalił się przygotowywać swój siennik do snu. Gdy skończył legł na nim a motrax ułożył się mu na brzuchu.*Zaiste jutro ciężki dzień* i zatopił się w myślach marzeniach.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
Richard przeklinał się za nieostrożność. Planował obserwować wszystko z boku, a tymczasem znalazł się w samym środku wydarzeń. Na szczęście jego nowi "towarzysze" zdawali się nic sobie nie robić z jego milczenia, przypisując je zapewne charakterowi maga, a nie - jak było naprawdę - zakłopotaniu. Richard obiecał sobie, nie po raz pierwszy w życiu, że popracuje trochę nad umiejętnością konwersacji, w celu lepszego dopasowania się do otoczenia.
Ryzyko jednak opłaciło się - Richard poznał wszystkich co ciekawszych członków swojego oddziału, a oni najwyraźniej go zaakceptowali, przynajmniej na razie. Był przyzwyczajony, że wszyscy przestają go akceptować prędzej czy później i to raczej prędzej, niż później.
Gdy tylko sierżant uciszył towarzystwo, Richard natychmiast położył się spać, kładąc pod głowę tobołek ze swoim dobytkiem. Miał zamiar jutro obudzić się jak najwcześniej, jako jeden z pierwszych, co nie powinno być trudne, zważywszy, że w przeciwieństwie do większości, powstrzymywał się cały wieczór od alkoholu. Wiedział, że rano musi być w pełni sprawny, by przygotować czary na nadchodzący dzień, a także by przeanalizować ranne zachowanie "towarzyszy"...
Richard przeklinał się za nieostrożność. Planował obserwować wszystko z boku, a tymczasem znalazł się w samym środku wydarzeń. Na szczęście jego nowi "towarzysze" zdawali się nic sobie nie robić z jego milczenia, przypisując je zapewne charakterowi maga, a nie - jak było naprawdę - zakłopotaniu. Richard obiecał sobie, nie po raz pierwszy w życiu, że popracuje trochę nad umiejętnością konwersacji, w celu lepszego dopasowania się do otoczenia.
Ryzyko jednak opłaciło się - Richard poznał wszystkich co ciekawszych członków swojego oddziału, a oni najwyraźniej go zaakceptowali, przynajmniej na razie. Był przyzwyczajony, że wszyscy przestają go akceptować prędzej czy później i to raczej prędzej, niż później.
Gdy tylko sierżant uciszył towarzystwo, Richard natychmiast położył się spać, kładąc pod głowę tobołek ze swoim dobytkiem. Miał zamiar jutro obudzić się jak najwcześniej, jako jeden z pierwszych, co nie powinno być trudne, zważywszy, że w przeciwieństwie do większości, powstrzymywał się cały wieczór od alkoholu. Wiedział, że rano musi być w pełni sprawny, by przygotować czary na nadchodzący dzień, a także by przeanalizować ranne zachowanie "towarzyszy"...

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl
Odetchnęła z ulgą, widzać, że jednak magowi się udało przekonać przygłupa.
Za chwilę potem wpadł ich dowódca, dobrze, że nie było bójki. Wszcy by dostali kare, a Ninerl wcale się nie uśmiechało, by zostać ukaranym za kogoś innego lub razem z nim.
Chłopak, z dziwnym kapeluszem znowu zaczął wychwalac drowy. Gdy wspomniał coś o kobietach, Ninerl zakrztusiła się, próbując powstrzymać śmiech.
- Miło, że tak sądzisz, ale czy wiesz, że u drowów panuje matriarchat? Czyli kobiety rządzą? Podobałoby, ci się to? Wątpię. Nie mówiąc już, że ja byłabym co najwyżej zwierzecięm ofiarnym lub czymś, co należy zniszczyć wedle ich mniemania- z tego co wiem. Więc nie spieszy mi się do poznawania innych drowek. Zresztą, po co ja to mówię, obecny tu Dragonis powie ci więcej, w końcu sam się wychowywał w Podmroku.- powiedziała.
"Zakochał się w jakiejś czy co? Co mu odbiło? A może sam chce być drowem? Ech, ci ludzie. Traf tu z nimi" pomyślała. Wypowiedzi chłopaka zdumiewały ją tym bardziej, że drowy wedle powszechnej i prawdopodobnie prawdziwej opinii, nie były altruistami, miłującymi spokój i kwiatki. "Niezrównani wojownicy sami dochodzą do takiej biegłości, a rasa nie ma tu wiele do znaczenia. No, chyba, że ktoś jest malutkim niziołkiem." stwierdziła w duchu. Ninerl uważała, że po prostu ci lepiej znani mieli szczęście, że ktoś uwiecznił ich dokonania. A przecież, ilu może być bezimiennych mistrzów... którzy nie dbają o sławę. A co do magów, to najlepsi lub najpotężniejsi, o ile pamiętała, byli ludźmi.
- Co do magów, to najpotężniejsi to są ludźmi, z tego co mi wiadomo. Pamiętam, że kiedyś czytałam o jakimś, który wynalazł zaklęcie, które umożliwiło mu zostanie bogiem. Nie skończył go, bo z tego co tam, uświadomił sobie, że spowodowałby katastrofę. Albo władca Thay. Nie mów, że nie słyszałeś o nim. Dzieci nim straszą.-skończyła.
Odpowiedziała niziołkowi:- Pewnie nam dadzą nieźle w kość. On pierwszy to powiedział? No, to już się nie dziwię niczemu.- dodała, wytrzepując i układając siennik. Uklepała zaimprowizowaną poduszkę, rozłożyła koc.
Zdjęła buty i wierzchnią warstwę ubrania- została tylko w długiej koszuli i samej bieliźnie. Zawinęła się w koc, położyła w pobliżu sztylet, by móc go w razie czego użyć. Położyła się, ale nagle przyszło jej coś do głowy:
- Nie sądzicie, że mogą nam zrobić kocówę? Miejmy nadzieję, że są za bardzo spici.- ona zamierzała spać lekim snem, by móc szybko zareagować. - Dobranoc wszystkim-dodała.
Mam nadzieję, drogi Mg, że nie śpimy w tym namiocie, gdzie odbyła się pijatyka? A jednak tak? Jeśli tak, to moja bohaterka wybiera najczystszy kąt i najmniej śmierdzący.
Odetchnęła z ulgą, widzać, że jednak magowi się udało przekonać przygłupa.
Za chwilę potem wpadł ich dowódca, dobrze, że nie było bójki. Wszcy by dostali kare, a Ninerl wcale się nie uśmiechało, by zostać ukaranym za kogoś innego lub razem z nim.
Chłopak, z dziwnym kapeluszem znowu zaczął wychwalac drowy. Gdy wspomniał coś o kobietach, Ninerl zakrztusiła się, próbując powstrzymać śmiech.
- Miło, że tak sądzisz, ale czy wiesz, że u drowów panuje matriarchat? Czyli kobiety rządzą? Podobałoby, ci się to? Wątpię. Nie mówiąc już, że ja byłabym co najwyżej zwierzecięm ofiarnym lub czymś, co należy zniszczyć wedle ich mniemania- z tego co wiem. Więc nie spieszy mi się do poznawania innych drowek. Zresztą, po co ja to mówię, obecny tu Dragonis powie ci więcej, w końcu sam się wychowywał w Podmroku.- powiedziała.
"Zakochał się w jakiejś czy co? Co mu odbiło? A może sam chce być drowem? Ech, ci ludzie. Traf tu z nimi" pomyślała. Wypowiedzi chłopaka zdumiewały ją tym bardziej, że drowy wedle powszechnej i prawdopodobnie prawdziwej opinii, nie były altruistami, miłującymi spokój i kwiatki. "Niezrównani wojownicy sami dochodzą do takiej biegłości, a rasa nie ma tu wiele do znaczenia. No, chyba, że ktoś jest malutkim niziołkiem." stwierdziła w duchu. Ninerl uważała, że po prostu ci lepiej znani mieli szczęście, że ktoś uwiecznił ich dokonania. A przecież, ilu może być bezimiennych mistrzów... którzy nie dbają o sławę. A co do magów, to najlepsi lub najpotężniejsi, o ile pamiętała, byli ludźmi.
- Co do magów, to najpotężniejsi to są ludźmi, z tego co mi wiadomo. Pamiętam, że kiedyś czytałam o jakimś, który wynalazł zaklęcie, które umożliwiło mu zostanie bogiem. Nie skończył go, bo z tego co tam, uświadomił sobie, że spowodowałby katastrofę. Albo władca Thay. Nie mów, że nie słyszałeś o nim. Dzieci nim straszą.-skończyła.
Odpowiedziała niziołkowi:- Pewnie nam dadzą nieźle w kość. On pierwszy to powiedział? No, to już się nie dziwię niczemu.- dodała, wytrzepując i układając siennik. Uklepała zaimprowizowaną poduszkę, rozłożyła koc.
Zdjęła buty i wierzchnią warstwę ubrania- została tylko w długiej koszuli i samej bieliźnie. Zawinęła się w koc, położyła w pobliżu sztylet, by móc go w razie czego użyć. Położyła się, ale nagle przyszło jej coś do głowy:
- Nie sądzicie, że mogą nam zrobić kocówę? Miejmy nadzieję, że są za bardzo spici.- ona zamierzała spać lekim snem, by móc szybko zareagować. - Dobranoc wszystkim-dodała.
Mam nadzieję, drogi Mg, że nie śpimy w tym namiocie, gdzie odbyła się pijatyka? A jednak tak? Jeśli tak, to moja bohaterka wybiera najczystszy kąt i najmniej śmierdzący.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Dragonis Do'Urden
Położył rękę na ramieniu Murmandamusa. - Dzięki za obronę, sam bym tego lepiej nie ujął.
Następnie do pozostałych -Nie mam ochoty pogrążać się w Zadumie. Przejdę się.
Wyszedł z niamiotu i zaczął się rozglądać. Odszedł na jakiś pagórek i zaczął się przyglądać księżycowi. Mieszkał tu już wiele lat, a jednak wciąż go podziwiał. "Bogini, być może ty mnie tu zesłałaś, a może Jarlaxle. Tak czy inaczej proszę cię o twoje błogosławieństwo. Wydaje mi się, że będzie mi potrzebne." Rozmyślając o jutrze, swoich poprzednich podróżach i tym, że Jarlaxle dawno się z nim nie kontaktował, pogrążył się w Zadumie. Tuż przed tym postanowił, że może opowiedzieć trochę Pedrowi o tym, jak wspaniałe (Ironia) są drowy.
Położył rękę na ramieniu Murmandamusa. - Dzięki za obronę, sam bym tego lepiej nie ujął.
Następnie do pozostałych -Nie mam ochoty pogrążać się w Zadumie. Przejdę się.
Wyszedł z niamiotu i zaczął się rozglądać. Odszedł na jakiś pagórek i zaczął się przyglądać księżycowi. Mieszkał tu już wiele lat, a jednak wciąż go podziwiał. "Bogini, być może ty mnie tu zesłałaś, a może Jarlaxle. Tak czy inaczej proszę cię o twoje błogosławieństwo. Wydaje mi się, że będzie mi potrzebne." Rozmyślając o jutrze, swoich poprzednich podróżach i tym, że Jarlaxle dawno się z nim nie kontaktował, pogrążył się w Zadumie. Tuż przed tym postanowił, że może opowiedzieć trochę Pedrowi o tym, jak wspaniałe (Ironia) są drowy.


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Tharivol ,,Księżycowy szept"
Człowiek w rogu namiotu, patrzył na zebranych, niedowierzając że wojsko to taki burdel, którego nigdy nie lubił. Żaden z obecnych tutaj go nie interesował, zaciekawił go jedynie ten Do'Urden, którego nazwisko gdzieś już słyszał, lecz nie przypominał sobie gdzie. Lecz drow przestał go interesować gdy go zignorował, gdy ten coś do niego powiedział.
Śmiał się głośno tak że zapewne nie jedna osoba w namiocie to usłyszała. Coraz bardziej zaczął go wkurzać ten Olaf, który był główną przyczyną tego zasranego burdelu. Gdy podszedł do drowa miał już zamiar wpakować mu sztylet w plecy, co miał w zwyczaju. Lecz niestety w tym samym momencie do namiotu wszedł sierżant, który według Tharivola zaczął coś bredzić.
Więc schował sztylet i nic nie mówiąc, nie zdejmując ekwipunku poszedł spać nie zwracając na nic uwagi.
Człowiek w rogu namiotu, patrzył na zebranych, niedowierzając że wojsko to taki burdel, którego nigdy nie lubił. Żaden z obecnych tutaj go nie interesował, zaciekawił go jedynie ten Do'Urden, którego nazwisko gdzieś już słyszał, lecz nie przypominał sobie gdzie. Lecz drow przestał go interesować gdy go zignorował, gdy ten coś do niego powiedział.
Śmiał się głośno tak że zapewne nie jedna osoba w namiocie to usłyszała. Coraz bardziej zaczął go wkurzać ten Olaf, który był główną przyczyną tego zasranego burdelu. Gdy podszedł do drowa miał już zamiar wpakować mu sztylet w plecy, co miał w zwyczaju. Lecz niestety w tym samym momencie do namiotu wszedł sierżant, który według Tharivola zaczął coś bredzić.
Więc schował sztylet i nic nie mówiąc, nie zdejmując ekwipunku poszedł spać nie zwracając na nic uwagi.
Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!

Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!



-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Noc minęła wam na szczęście bez incydentów, jeśli oczywiście nie liczyć tego, że Olaf, swoim chrapaniem, sprawiał kłopoty nawet podczas snu. Delf obudził się pierwszy, tak jak to sobie zaplanował. W namiocie panował straszny, alkoholowy zaduch. Czarodziej pomyślał sobie, że ci osobnicy już dawno nie widzieli wody, a mydła to chyba nigdy.
Po pewnym czasie do środka wmaszerował kapral Surgins i z drobną pomocą trąbki postawił wszystkich na nogi. Złorzecząc i mrucząc pod nosem rekruci poubierali się, niektórzy z wielkim trudem i wyszli na świeże powietrze. Po porannej toalecie ( z której jednak nie wszyscy skorzystali) oraz smacznym choć prostym śniadaniu żołnierze ustawili się w dwuszeregu, po czym sierżant zarządził poranny bieg dookoła namiotów.
- Na początek 100 okrążeń. Dobrze to wam zrobi po wczorajszej imprezce. uśmiechnął się pod nosem i wrócił do swej kwatery zostawiając was z kapralem
Kilka godzin później, gdy leżeliście wyciągnięci na trawie i jęczeliście z bólu mięśni, Hurgo ponownie do was wyszedł i ze szczerym uśmiechem powiedział.
- No, widzę, że już z wami lepiej. Trzeba wam wiedzieć, że to była tylko rozgrzewka. widząc przerażenie czające się w waszych oczach dodał szybko. -Oczywiście nie każe wam znów biegać tak od razu. Chce najpierw sprawdzić czy z miecza potraficie porządnie przywalić. Tam na wozie leżą drewniane bronie. Sobie weźcie po jednej, wedle waszego gustu i zobaczymy kto tam co potrafi.
Chłopi zaczęli dopychać się do wozu. Leżały na nim zrobione z mocnego drewna repliki praktycznie wszystkich rodzajów oręża jaki można spotkać w krainach.
- Powalczcie se między sobą, a ja pochodzę i sobie notatki porobię.
Po pewnym czasie do środka wmaszerował kapral Surgins i z drobną pomocą trąbki postawił wszystkich na nogi. Złorzecząc i mrucząc pod nosem rekruci poubierali się, niektórzy z wielkim trudem i wyszli na świeże powietrze. Po porannej toalecie ( z której jednak nie wszyscy skorzystali) oraz smacznym choć prostym śniadaniu żołnierze ustawili się w dwuszeregu, po czym sierżant zarządził poranny bieg dookoła namiotów.
- Na początek 100 okrążeń. Dobrze to wam zrobi po wczorajszej imprezce. uśmiechnął się pod nosem i wrócił do swej kwatery zostawiając was z kapralem
Kilka godzin później, gdy leżeliście wyciągnięci na trawie i jęczeliście z bólu mięśni, Hurgo ponownie do was wyszedł i ze szczerym uśmiechem powiedział.
- No, widzę, że już z wami lepiej. Trzeba wam wiedzieć, że to była tylko rozgrzewka. widząc przerażenie czające się w waszych oczach dodał szybko. -Oczywiście nie każe wam znów biegać tak od razu. Chce najpierw sprawdzić czy z miecza potraficie porządnie przywalić. Tam na wozie leżą drewniane bronie. Sobie weźcie po jednej, wedle waszego gustu i zobaczymy kto tam co potrafi.
Chłopi zaczęli dopychać się do wozu. Leżały na nim zrobione z mocnego drewna repliki praktycznie wszystkich rodzajów oręża jaki można spotkać w krainach.
- Powalczcie se między sobą, a ja pochodzę i sobie notatki porobię.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Richard
Sen powoli odpływał od Richarda. Najpierw sprawdził, czy jego dobytek jest na swoim miejscu. Potem dokonał rutynowej kontroli. Nie stwierdziwszy obecności kajdan i łańcuchów, otworzył oczy. Zorientowawszy się gdzie się znajduje, wziął swoją torbę podróżną i ostrożnie, by nikogo nie obudzić, wymknął się z namiotu. Następnie znalazł w uśpionym obozie cichy kąt i wybrawszy odpowiednie zaklęcia ze swojej księgi czarów rozpoczął godzinną medytację. W tym czasie Omen wzbił się w powietrze i przysiadł na gałęzi pobliskiego drzewa, gotowy ostrzec swego pana przed niebezpieczeństwem.
Do MG: Richard przygotowuje te same czary, które przysłałem w karcie postaci. Jeśli ich nie pamiętasz i nie masz karty, daj znać na PW.
Akurat gdy Richard skończył medytację, rozległa się trąbka sygnalizująca nadejście kaprala Surginsa. Richard zjawił się natychmiast obok namiotu, zgodnie ze swym planem obserwując zachowanie rekrutów tuż po przebudzeniu i podczas śniadania. Następnie rozpoczął się "trening". Richard miał tu przewagę w postaci praktyki w uciekaniu przed tłumem chłopów z widłami, oraz braku kaca, jednak i tak nie był przygotowany na taką mordownię, więc razem z innymi padł na końcu na ziemię. *Po raz kolejny ujawniają się słabości ciała* pomyślał.
- Powalczcie se między sobą, a ja pochodzę i sobie notatki porobię.
Taaak, Richard tego właśnie się spodziewał - niewielkie, by nie powiedzieć żadne, zainteresowanie umiejętnościami rekrutów. Ale to w końcu wojsko polowe nie oddziały specjalne księcia...
Mimo, że ulubioną bronią Richarda był niewielki, poręczny sztylet, zdecydował, że do tego rodzaju walki najlepiej sprawdzi się długi, dębowy kij, i szybko taki sobie wybrał. Kij ten miał praktycznie same zalety - nie tracił nic na tym, że był drewniany, w przeciwieństwie do broni tnącej i kłującej; pozwalał utrzymać przeciwnika walczącego krótszą bronią na dystans; oraz dawał przewagę ze znajomości podstawowych praw fizyki, takich jak zasada dźwigni. Wybrawszy satysfakcjonującą broń, zaczął się rozglądać za Murmandamusem. Nie miał najmniejszego zamiaru dać się sprać któremuś z najsilniejszych rekrutów, a także chciał sprawdzić jak wygadany mag radzi sobie z bronią białą. Upatrzywszy cel, zaczął zbliżać się do niego, ważąc swoją broń w ręce...
Sen powoli odpływał od Richarda. Najpierw sprawdził, czy jego dobytek jest na swoim miejscu. Potem dokonał rutynowej kontroli. Nie stwierdziwszy obecności kajdan i łańcuchów, otworzył oczy. Zorientowawszy się gdzie się znajduje, wziął swoją torbę podróżną i ostrożnie, by nikogo nie obudzić, wymknął się z namiotu. Następnie znalazł w uśpionym obozie cichy kąt i wybrawszy odpowiednie zaklęcia ze swojej księgi czarów rozpoczął godzinną medytację. W tym czasie Omen wzbił się w powietrze i przysiadł na gałęzi pobliskiego drzewa, gotowy ostrzec swego pana przed niebezpieczeństwem.
Do MG: Richard przygotowuje te same czary, które przysłałem w karcie postaci. Jeśli ich nie pamiętasz i nie masz karty, daj znać na PW.
Akurat gdy Richard skończył medytację, rozległa się trąbka sygnalizująca nadejście kaprala Surginsa. Richard zjawił się natychmiast obok namiotu, zgodnie ze swym planem obserwując zachowanie rekrutów tuż po przebudzeniu i podczas śniadania. Następnie rozpoczął się "trening". Richard miał tu przewagę w postaci praktyki w uciekaniu przed tłumem chłopów z widłami, oraz braku kaca, jednak i tak nie był przygotowany na taką mordownię, więc razem z innymi padł na końcu na ziemię. *Po raz kolejny ujawniają się słabości ciała* pomyślał.
- Powalczcie se między sobą, a ja pochodzę i sobie notatki porobię.
Taaak, Richard tego właśnie się spodziewał - niewielkie, by nie powiedzieć żadne, zainteresowanie umiejętnościami rekrutów. Ale to w końcu wojsko polowe nie oddziały specjalne księcia...
Mimo, że ulubioną bronią Richarda był niewielki, poręczny sztylet, zdecydował, że do tego rodzaju walki najlepiej sprawdzi się długi, dębowy kij, i szybko taki sobie wybrał. Kij ten miał praktycznie same zalety - nie tracił nic na tym, że był drewniany, w przeciwieństwie do broni tnącej i kłującej; pozwalał utrzymać przeciwnika walczącego krótszą bronią na dystans; oraz dawał przewagę ze znajomości podstawowych praw fizyki, takich jak zasada dźwigni. Wybrawszy satysfakcjonującą broń, zaczął się rozglądać za Murmandamusem. Nie miał najmniejszego zamiaru dać się sprać któremuś z najsilniejszych rekrutów, a także chciał sprawdzić jak wygadany mag radzi sobie z bronią białą. Upatrzywszy cel, zaczął zbliżać się do niego, ważąc swoją broń w ręce...

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Frihold Carmund
Niziołek padł na trawę, mimo swej nie najgorszej kondycji fizycznej był trochę zmęczony, może nawet więcej niż trochę ale bywało gorzej.
Frihold odpoczął momęt na zielonej trawię, w końcu uregulował oddech i wstał, nie mógł odpoczywać długo, w mięśniach zrobiły by się zakwasy, niziołek poczekał aż chłopi skończą się przepychać po drewnianą broń, gdy zrobiło się wystarczając miejsca wziął ze stosu drewniany rapier- a może był to miecz.- oraz sztylet.
Wykonał próbny wymach, wolał prawdziwą broń, lepiej leżała w ręce i po prostu nie było porównania z bronią treningową.
- Więc kto pierwszy?- spytał rekrutów, niektórzy zaśmiali się, jeden z nich wlepił wzrok w ziemię, był to ten który wczoraj dostał w ucho.- Więc wiedze że się boicie.- sprowokował rekrutów.
Jeden z rekrutów wyszedł z szeregu i stanął przed Niziołkiem, był to młodzik jakich wielu w tej grupie, umięśniony, pewny siebie i tępawy.
Niziołek stanął przed nim, „rapier” trzymał sztychem do ziemi a „sztylet” nieco cofnięty, czekał na ruch młodzika, w końcu człowiek nie wytrzymał, zrobił niezbyt udany wypad, Frihold zawirował w piruecie i uniknął ciosu, natychmiast odpowiedział ciosem po udzie, tam gdzie znajduje się tętnica a sztylet dotknął lekko miejsca gdzie znajduje się nerka.
- Tętnica i nerka.- powiedział do młodzika.- Za mocno się odsłaniasz, przy wypadzie.
Po udzieleniu rady młodzieńcowi niziołek opuścił plac, popatrzał chwilę jak rekruci ”walczą”, wielu z nich nigdy nie miało prawdziwego miecza, topora lub rapiera w ręku.
Frihold odszukał Ninerl, stanął obok niej i powiedział.
- Wielu z nich nie miało pożarnej broni w rękach, myślę że umiesz walczyć mieczem, damy im mały pokaz?- spytał Półdrowki.- Obiecuje że postaram się nie uderzyć tym kijkiem za mocno.
Niziołek padł na trawę, mimo swej nie najgorszej kondycji fizycznej był trochę zmęczony, może nawet więcej niż trochę ale bywało gorzej.
Frihold odpoczął momęt na zielonej trawię, w końcu uregulował oddech i wstał, nie mógł odpoczywać długo, w mięśniach zrobiły by się zakwasy, niziołek poczekał aż chłopi skończą się przepychać po drewnianą broń, gdy zrobiło się wystarczając miejsca wziął ze stosu drewniany rapier- a może był to miecz.- oraz sztylet.
Wykonał próbny wymach, wolał prawdziwą broń, lepiej leżała w ręce i po prostu nie było porównania z bronią treningową.
- Więc kto pierwszy?- spytał rekrutów, niektórzy zaśmiali się, jeden z nich wlepił wzrok w ziemię, był to ten który wczoraj dostał w ucho.- Więc wiedze że się boicie.- sprowokował rekrutów.
Jeden z rekrutów wyszedł z szeregu i stanął przed Niziołkiem, był to młodzik jakich wielu w tej grupie, umięśniony, pewny siebie i tępawy.
Niziołek stanął przed nim, „rapier” trzymał sztychem do ziemi a „sztylet” nieco cofnięty, czekał na ruch młodzika, w końcu człowiek nie wytrzymał, zrobił niezbyt udany wypad, Frihold zawirował w piruecie i uniknął ciosu, natychmiast odpowiedział ciosem po udzie, tam gdzie znajduje się tętnica a sztylet dotknął lekko miejsca gdzie znajduje się nerka.
- Tętnica i nerka.- powiedział do młodzika.- Za mocno się odsłaniasz, przy wypadzie.
Po udzieleniu rady młodzieńcowi niziołek opuścił plac, popatrzał chwilę jak rekruci ”walczą”, wielu z nich nigdy nie miało prawdziwego miecza, topora lub rapiera w ręku.
Frihold odszukał Ninerl, stanął obok niej i powiedział.
- Wielu z nich nie miało pożarnej broni w rękach, myślę że umiesz walczyć mieczem, damy im mały pokaz?- spytał Półdrowki.- Obiecuje że postaram się nie uderzyć tym kijkiem za mocno.
Ostatnio zmieniony czwartek, 17 maja 2007, 14:15 przez Turek, łącznie zmieniany 1 raz.
