Ja mam zdjęcie jak ja jako 3 latek pociągam łyka z butelki z piwem.
![Cool 8)](./images/smilies/icon_cool.gif)
Ojciec był i jest nadal moim wielkim autorytetem, a że tata pije sobie jedno lub dwa piwka dziennie (od niepamiętnych czasów, w sensie od czasu nim się narodziłem) to ja też chciałem pić ów piwo. Nie pamiętam czy mi smakowało, ale pewnie to było na zasadzie, na jakiej nie lubiłem ryb. A mianowicie kiedyś matka spytała się czy lubię ryby. Ojciec stwierdził, że nie lubi, to ja też powiedziałem że nie lubię... tak się złożyło, że do dziś nie lubię, tylko, że teraz dlatego, bo mi nie smakuje. Piwo zaś przez to, że ojciec pił, to lubiłem i do dziś lubię (i to już nie dlatego że ojciec lubi).
Co do ostrożności z alkoholem, to miałem kiedyś taką sytuację. Wracałem od kumpla, z którym byliśmy na 1 browarku i ojciec podjeżdża samochodem. W głowie nie czułem piwa, a nie byłbym sobą gdybym nie chciał pojechać i... kurde, w życiu tego nie powtórzę. Dojechałem pod dom te 300 metrów bardzo prawidłowo, ale jak idiotycznie się prowadzi... Nigdy więcej nie polecam nikomu takiego doświadczenia. Przestrzegam by nigdy, przenigdy nie prowadzić po łyku nawet alkoholu, chyba, że odczeka bezpieczną ilość godzin.
Ja lubię sobie od czasu do czasu wypić. Nie mówię tu bynajmniej o 1 browarze, bo to tam się zdarza średnio raz na 2 tygodnie. Lubię imprezy "działkowe" z ludźmi, z którymi naprawdę lubię wypić i im ufam. Kiedy wypiję sobie do stanu "wesołego", czyli że jestem w sumie upity, ale nie schlany, bo tego nie znoszę (z 2 razy w życiu mi się tak zdażyło, że wymiotowałem czego nie chcę powtarzać), tylko pogadać, pośmiać się, ew. powygłupiać na zasadzie np. tańca z koleżanką i mając bezpieczną odległość od łóżka się bawić. Bowiem kiedy jestem upity, to robię się senny i kiedy będąc wstawionym pójdę sobie spać, to niczego mi więcej nie potrzeba. Rano się budzę, sprzątamy po jedzeniu i zabawie i do domu. Kulturalnie, jak przystało na ludzi. Nie lubię się upijać, gdy nie mam w pobliżu łóżka, bo czuję sie wtedy niekomfortowo, a trzeźwieć samemu też nienawidzę... Głupie uczucie i tyle. Trzeźwienie trzeba przespać. Szczerze przyznam, że baaaaaaaardzo żadko zdarza mi się być na tego typu imprezie, bo jestem na niej z... 2-3 razy w skali roku. W sumie trochę szkoda, mogłoby być o te 2 razy więcej, no ale i tak to nie jest dużo.
Nielubię "perfum", czyli wszelkiego rodzaju szkockich, jinów, czy whisky. Dla mnie to wszystko smakuje jak mydło... Bleh