[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Karczmarz spojrzał się na wchodzącego Renevan'a i posłał mu miły uśmiech. Elf rozejrzał się i... ujrzał pustki. Dziwne, że o tej porze nikogo nie było. Przystanął lekko zdziwiony i zakłopotany, ręką pomasował czoło wysilając się do jakiś wniosków.
- Spóźniłeś się, Sa'el - rzekł mężczyzna. - Poszli już do tunelu.
Ruchem ręki wskazał na podłogę i Elf od razu wiedział, o co chodzi. Rozszerzył w przerażaniu oczy i zaklął jeszcze bardziej plugawie niż kilka chwil temu.
- Ale właśnie tam już Skaveni są! - zawołał i szybko pomknął schodami na dół do łaźni. Tam nie zatrzymując się i nie zważając na zaczepki służek wbiegł do tajnego przejścia i rzucił się pędem przed siebie. Gdyby nie wrodzona gracja i zwinność, zapewne szybko wywaliłby się na pokrytych lekką wilgocią stopniach.
Sprawą najwyższej wagi było teraz znalezienie ich (co trudne nie było, tunel prowadził bowiem prosto) i powiadomienie, że przy samej Akademii Magii znajduje się ogromna wyrwa, przez którą Szczurołaki łażą sobie tak jak chcą... Na szczęście po kilku minutach usłyszał przed sobą głosy, przyspieszył i niemal wpadł na plecy Yuki'ego. Niemal, gdyż ten szybko się odwrócił i jednym ciosem powalił Elfa.
- A, to ty... - mruknął podając mu rękę i pomagając pozbierać się z posadzki.
Cios dostał potężny, dodatkowo wzmacniany magią.
- Co tu robisz? - spytała Kage mijając wszystkich i stając przed łotrzykiem.
Renevan nie przepadał za nią, tolerował jako kobietę swego kumpla ale nic poza tym. Zawsze wydawała mu się jakaś taka zimna i niedostępna, strasznie sztywna. Poza tym nie przepadał za 'pół elfami'. Cholera wie co to było? I która połówka była od czego? Kage nie była niemiła, ale także nie pałała do Ren'a wielką miłością, raczej podchodziła z dystansem. Nie to co Yuki czy też ten Strażnik Akademii, Bruce! Z nimi to już nie jedno piwo wypił. Rozejrzał się po reszcie i zdziwił. Więc ta zgraja miała ochraniać tego kolesia? Jakaś siksa ledwo sięgająca mu do ramienia, wychodzony mag i włóczykij uzbrojony w kij i torbę, zapewne jakiś zielarz. Ren skrzywił się lekko zniesmaczony. Pewnie dlatego Mistrz posłał po niego...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

-Skaveni... kanały... Bożena...- tu wskazał na wilczycę -wyczuła zapach.... przerażeni... wszyscy poszli... pomocy.- To mówiąc padł na ziemię. Wilczyca natychmiast skoczyła do niego i uchroniła go przed upadkiem swoim miękkim futerkiem. Ta natychmiast wzięła nieprzytomnego druida w kły za ubranie i zarzuciła sobie na plecy. Spojrzała wymownie na będących tam ludzi. "*Jak tym ludziom powiedzieć żeby za mną biegli?*" Pomyślała wilczyca. Szczeknęła raz. W wilczym języku znaczyło to mniej więcej tyle: 'Jesteś głupi, znajdź mnie palancie.' Wiedziała że zawsze ludzie uznają to za prośbę o to by za nią podążyli. Rzuciła się biegiem do przody i przystanęła czekając aby weszli na koń i pobiegli za nią. Biegła tak szybko jak mogła ale starała się być zawsze w zasięgu wzroku.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Anna

I pomyśleć, że zapowiadało się tak nudnie. Prawie wszyscy mieszkańcy klasztoru gdzieś wybyli, ona zaś została z dwoma niedokońca normalnymi dzieciakami. Ten dzień nie mógł się zapowiadać gorzej - tym bardziej, iż praktycznie wszystkie drzwi zostały pozamykane odcinając jej tym samym możliwość myszkowania. A sprawdziła chyba wszystkie drzwi w poszukiwaniu kogokolwiek do zabawy. Tak to już jest, jak się nie śpi całą noc a potem wstaje późno - wszystkie ciekawe rzeczy cię omijają i w sumie nic się nie wie.
I gdy już miała szukać sobie jakiegoś zajęcia do świątyni wpadł jakiś elf. Co gorsza chyba niezbyt był zadowolony z faktu, że nikogo nie ma. Miało to jednak swoją dobrą stronę! Elf, który najwidoczniej był posłańcem, miał jakiś ważny list, a że nie było nikogo poza nią do jego odebrania............wpadłby on w jej ręce. Anna już paliła się z ciekawości, już chciała kiwać głową, że można jej zaufać... ale wpadł jakiś koleś na wilku i wszystko popsuł.
- Skaveni w Nuln! - tak brzmiały słowa, które wypowiedział, zaś w głowie dzieczyny wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Wiedziała, gdzie są wszyscy i wiedziała, gdzie ona też się znajdzie. To był znak! Znak przygody!
Obaj mężczyźni wydawali się zdeterminowani, jej twarz zaś przyozdobila się w szczery uśmiech.
- Zaczekajcie chwilę, idę z wami! Przyda wam się pomoc medyczna.
Powiedziawszy to zniknęła biegiem w jednej z naw świątyni. Nie było jej przez parę minut, jednak w końcu się pojawila.
Miała na sobie zwykłą szatę nowicjusza o długich, rozszerzających się rękawach i kapturze, choć dość skróconą z dołu oraz sandały. Na plecach miała torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, w lewej ręce zaś trzymała kij.
- Jestem gotowa, możemy ruszac!
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Podążył za Kage prosto do tunelu. Jeśli ten tunel faktycznie łączył się z akademią to nie dziwota że ta czarnowłosa zachowywała sie tu niemalże jak u siebie w domu. Miała nawet miecz za ladą.
-W takim razie nie do końca wiem do czego nas w końcu wynajęła. Odszepnął do idącej niedaleko towarzyszki.
Jeśli mieli cos zaradzić na szczurołaki, to musieli raczej coś wymyślić a nie tylko bezmyślnie działać.
-Yuki, gdybyś był skavenem, co by cię bardziej odstraszyło, zbita masa powietrza, przez którą nie mógłbyś przejsć, czy ściana ognia? Zaznaczam ze przy drugim rozwiazaniu w całym Nuln mogłaby się unosić smrodliwa mgła rpzez pierwsze kilka godzin.l
Przedstawił mu propozycje do rozważenia. Wolał nie wiedzieć co on by wymyślił, ale raczej nie byłoby to humanitarne.
Po chwili pojawił się ktoś za nimi, rozmyślenia Yukiego nad rozwiazaniem przerwało nadejście kogoś, kogo najwyraźniej oczekiwali. Ciekawe, kogo tym razem diabli nadali.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Ufnie podążyła za swoją pracodawczynią. Kto brał szczura pod swoje skrzydła mógł liczyć na jego lojalność. Aria wiedziała, że w otwartej walce na miecze może mieć trudności... A wygladało na to, że walka jednak się rozegra... Liczyła na to, że będzie miała możliwość podokuczania ewentualnym przeciwnikom, że ominie ją konieczność walki wręcz. Dość nerwowo jednakże przygotowała się na wszystko.
Wpierw zeszli do łaźni. Posuwali się naprzód niewielką grupką. Pewności siebie dodawała jej nieco obecność Kage, Bruce'a i Berna. Yukiego odruchowo ignorowała.
Potem ta iluzja... Obawiała się trochę magii więc wkroczenie w zacieniony kąt wymagało odrobiny samozaparcia...
Tym razem ciemny korytarz. Szli tak jakś czas gdy ją olśniło! Nie mgło być inaczej!
- Tam dalej jest Akademia - szepnęła cicho do Bern'a i zaraz dostała odpowiedź:
- W takim razie nie do końca wiem do czego nas w końcu wynajęła - mała musiała przyznać, że uzdrowiciel głupi nie jest. Klepnęła go w ramię i szepnęła tylko:
- Przepraszam - nie wyjaśniła za co te przeprosiny. Nie wytłumaczyła, że to za pierwszą, krzywdzącą ocenę jaką mu wystawiła, gdy pojawił się w drzwiach gospody. Potrafiła się przed sobą przyznać do błędu, ale niekoniecznie inni musieli wiedzieć, że szczurzyca popełnia błędy. Zapewne Bern nie dowie się za co padły te słowa.
Kiedy Bern odezwał się z pytaniem do Yukiego mała bez namysłu uniosła w górę dwa palce prezentując je uzdrowicielowi prawie przed twarzą i dając tym samym do zrozumienia, że gdyby była skavenem to bardziej bałaby się ognia. Nagły hałas na tyłach kazał się zatrzymać. Kage się cofnęła mijając dziewczynę. Yuki przylutował jakiemuś wyjątkowo pośpiesznemu elfowi, ale najwyraźniej się znali... Pytanie Kage skierowane do elfa wywołało cichą i kaśliwą uwagę:
- Zbiera cięgi - połączoną z nieznacznym uniesieniem brwi i wydęciem warg. Przybysz nie dość, że wstrzymywał ich marsz to jeszcze najwyraźniej miał do nich jakieś wąty, bo tego grymasu na jego twarzy nie można było z niczym pomylić, gdy mierzył wszystkich uważnym, wręcz krytycznym spojrzeniem. Butna mina Arii dobitnie świadczyła o tym, że koleś nie będzie miał życia jeśli tylko zaryzykuje jakąkolwiek uwagę na temat jej wzrostu.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
liego
Majtek
Majtek
Posty: 136
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04

Post autor: liego »

Mandir & Vergil:

Mandir całą drogę starał się uspokoić myśli i choć chwilowo zapomnieć o swojej przyjaciółce. Nie było to proste sama chciała od niego pomocy a zaraz później znikła. Ale tą zagadkę musiał na razie zostawić w spokoju i skoncentrować się na zadaniu. Zdawał sobie bowiem sprawę, że może to być bardzo niebezpieczna walka. Spojrzał na swój luk i pomyślał, że prawdopodobnie na nic mu się teraz nie przyda, w kanałach zapewne będzie za ciasno, żeby strzelać z łuku, za duże prawdopodobieństwo wpadnięcia pod linię strzału jakiegoś sojusznika szczególnie że jest ich tak dużo. ”Ciekawe co z Yonnel, przestań się zamartwiać przecież wiesz że nic jej nie jest, teraz są ważniejsze sprawy na przykład zadbanie o własne życie” Podszedł bliżej Vergila i powiedział mu. -Ty to uważaj w tych kanałach ze swoimi czarami żeby nas czasami nie usmażyć albo nie podusić – Mag popatrzył na Mandira z wyrzutem. –Nie rób ze mnie idioty, w końcu to nie ja się podpaliłem na jednej z lekcji – Uśmiechnął się drwiąco, a Mandir zamilkł. Wyciągną po cichu swój miecz aby sprawdzić czy się nie zaciął w pochwie został kawałek za towarzyszami popatrzył na miecz który był świetnie wyważony i stworzony specjalnie dla niego. Przypomniał mu się dzień kiedy otrzymał go od ojca i ożyły wspomnienia o rodzinie której tak dawno nie widział. Zamachnął się kilkakrotnie ostrzem dał się słyszeć delikatny świst przecinanego powietrza. Gdy rozruszał nadgarstek schował szybko miecz i dogonił resztę. Którzy się właśnie zatrzymali i coś mówili lecz on ich nie usłyszał. Wyraźnie czegoś nasłuchiwali.
Obrazek
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego. -Przeklęte Skaveny... Czy jest na tym świecie jakieś miejsce, w którym nie ma tych pokrak? W każdym razie nie możemy tak tego zostawić- tu spojrzał ukradkiem na Annę -Przepraszam, ale sprawą przesyłki zajmiemy się później, jak tylko wyjaśni się trochę, o co tutaj do cholery chodzi-. Spojrzał na swój zdobiony miecz. Czyżby musiał go znowu dzisiaj użyć? A już myślał, że to zlecenie będzie niczym spacer przez park. Ale jak zawsze wszystko musi się skomplikować. Mimo wszystko poczuł jednak przebiegający mu po plecach dreszcz podekscytowania. Gdzieś w nim drzemała dusza awanturnika. W chwili obecnej kołatała mu w głowie jedna, natrętna myśl: biec czym prędzej po Vilena. Nie rzuci się przecież do walki ze Skavenami, stojąc na własnych nogach. Poza tym sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, więc w razie czego musiał mieć możliwość szybkiego odwrotu. Gdy Anna pobiegła się przygotować, powiedział do nieznajomego -Ja również muszę się przygotować... Za moment wrócę- Ruszył biegiem w kierunku stajni. Szykował się dłuższy pobyt, ale jak zawsze życie zweryfikowało wszelkie plany... Odebrał Vilena, po czym wskoczył na jego grzbiet i rzucił się pędem w stronę świątyni. Nie chciał zmuszać nieznajomego do czekania. Szczególnie, że ten wygladał bardzo mizernie. Gdy Anna była gotowa rzucił do drogi, rzucił do wilczycy (jakkolwiek wydawało mu się to absurdalne) -Prowadź więc-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Yuki

Spojrzawszy na maga zamyslil sie ponownie i bardzo powaznym tonem odparl:
- Coz, mozna by ich usmazyc, owszem ale niestety musimy zabezpieczyc nasz tunel.... Poza tym....
Zwrocil sie w strone elfa na ktorego oku powoli rosla mala banka koloru sliwkowego.
- A ty do cholery co tu robisz?
- Skaveni! Skaveni sa w tunelach i juz tu leza! Yuki, spadajmy na gore!
Yuki spojrzal na niego z konsternacja.
-Na gore? Czyli mowisz ze sa pod nami? - spytal zaciekawiony.
- Tak !! - odkrzyknal Ren.
- Hmm Czyli musieli sie przebic do naszego tunelu od dolu.....przez kanaly....
Oczy Czarnego Elfa zaswiecily zlowieszczo. Kage widzac to stwierdzila lekko przerazona:
- Nie lubie tego blysku w Twoich oczach.
Yuki usmiechnal sie zabojczo do swej ukochanej i skwitowal.
- Wiem, ale przez to mnie tak porzadasz. Tfu ! - uderzyl sie piescia w czolo.- Kochasz mialo byc....
Kage jedynie przewrocila oczami i zrezygnowana opuscila reca krecac glowa.
- No wiec Bern. - rzucil Yuki - Masz odpowiedz, proponuje usmazyc skurwysynow i pozniej zamknac im droge, jezeli sa pod nami to musieli sie przebic. Puscimy wiec kilka plomykow do ich tunelu i od gory odetniemy ich bariera, to powinno ladnie ich przypruszyc, nie sadzisz?
Czekajac na odpowiedz uzdrowiciela zaczal mieszac cos w kieszeniach. Po chwili znalazl to czego szukal.
- Kage slonko, masz tu blyskotke i na pergaminie instrukcje obslugi - rzekl podajac jej zwoj i pierscien z wizerunkiem skorpiona.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Zaknafein
Podążał za resztą mocno wystraszony. "Mocno wystraszony" jest chyba nawet zbyt słabym określeniem, lepiej pasowałoby: "przerażony, ale próbuje to ukryć". Pozostali wyciągali broń, a on usiłował sobie przypomnieć gdzie u diabła on mógł posiać swoją. Chwila myślenia, mocno utrudniana przez narastający strach i obrzydzenie wywołane nietypowym otoczeniem, przypomniała mu położenie noża, ale również uświadomiła, że na niewiele się zda. Uznał jednak, że powinien go wyciągnąć dla zasady. Zrzucił z ramienia tubę i zaczął grzebać pośród zwojów. Po chwili udało mu się odnaleźć niewielkie zawiniątko. Rozchylił materiał i wydobył mały nóż, którym prawdę mówiąc nie za bardzo umiał się posługiwać. Rozejrzał się po kanale i po raz kolejny zrobiło mu się niedobrze. Każdy krok zbliżał go do potwornych stworzeń, o których słyszał kilkakrotnie i których sam opis go przerażał. Na żołądku zaciskała mu się urojona żelazna ręka, sprawiając realny ból. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, ale myśl o otaczających go zaprawionych w bojach towarzyszach dodawała mu odrobinę otuchy, pozwalającej przywrócić nogi do normalnych funkcji i przeć dalej przed siebie, w ohydny korytaż miejskiego kanału Nuln. Co parę kroków odwracał się za siebie, niemal czując na karku cuchnący oddech szczuroczłeka, którego wyimaginował sobie za swymi plecami. Raz po raz nerwowo zaciskał rękę na rękojeści noża, drżąc odrobinę.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Renevan


Cieple powitanie Yukiego wprawilo go w tak swietny nastroj, ze w oczach pojawila sie chec mordu i zadza krwi szczurow, przez ktore paletal sie ze zgraja amatorow. Mial nadzieje dorwac jednego z obrzydliwcow i pokroic na kawaleczki swymi sztyletami. Chuc taka minela chwile pozniej. Slyszac co sie szykuje, postanowil trzymac sie blisko Yukiego. To dawalo spora szanse na unikniecie spopielenia. Plan mu sie podobal. Szybka eksterminacja. Jednak na wypadek gdyby Skaveni mieli cos przeciwko wprowadzeniu go w zycie, on-Sa'el dzierzyl w dloni sztylet i byl gotow do smiercionosnego rzutu. Niewiele istot zdolnych zmiescic sie w takim tuneliku jest w stanie przezyc przeszycie glowy ostrzem elfa. Na wypadek jednak, gdyby zamierzal, elf mial drugi orez w pogotowiu. Atmosfera robila sie bardzo nerwowa. Zeby to zmienic zawolal w tunel cichutko -kici kici! tas tas! wiewioreczki!- po czym parsknal smiechem.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Przysłuchiwała się rozmowie Yukiego i dziwnego przybysza, który niestety nie zyskał sobie jej sympatii. Po słowach Kage do Yukiego nabrała w miarę neutralnego nastawienia lecz ten elf miał coś w spojrzeniu co ją odrzucało... Pogarda? Możliwe... Kto pogardza szczurem nie poznawszy go bliżej nie zasługuje sobie na szacunek. Zaniepokoiła ją wzmianka o tym, że Skaveni się przebili. Położyła dłoń na rękojeści miecza stając sztywna jak struna.
Kolejne słowa Yukiego, które skierował do Kage sprawiły, że mała po prostu się do ich odwróciła bokiem, by nie patrzeć wprost w ich twarze. Zwróciła uwagę na błyskotkę, którą Czarny Elf podał Kage. Uniosła brwi. Przypomniał jej się Skorpion. No to jeden mniej... Skrzywiła się. Brutalne prawo ulicy mówi, że jeśli nie dasz sobie sobie z czymś rady to nie masz drugiej szansy... Nie wiedziała czy ta zasada zadziałała w tym wypadku, ale pasowała ona do większości możliwych scenariuszy więc Aria tego nie roztrząsała.
Elf z podbitym okiem, którego tak nie lubiła, chyba miał fatalne poczucie humoru... Uniosła brwi, szturchnęła Berna i rzuciła cicho, choć towarzysze ją słyszeli
- Zoofil... - to było stwierdzenie.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Zastanawiał jakimż to ciekawym indywiduum był elf, że Yuki powitał go tak serdecznie a kage tym razem żadnej bury mu nie sprawiłą. No cóż, czasem po prostu trzeba wykorzystywać surowce, jakie mamy pod ręką. Gdy przyjzał się bliżej nowemu stwierdził, że najwyraźniej nie ma nic dłuższego niż sztylet przy sobie. *Czasami niektóre surowce dość szybko okazują sie wtórne.* Skorpion już wyciągnał kopyta. Bern wolał nie wiedzieć jak to sie stało, ale teraz nie będzie ufał przypadkowym śniadaniom przynoszonym do łóżka a jadł chyba będzie na mieście. Gdy echo wywołane nawoływaniem elfa w tunelu ucichło, usłyszał krótkie podsumowanie Arii.
- Zoofil...
Krótk oprzemyślał odpowiedź, po czym najcichszym szeptem, który mogła usłyszeć odpowiedział.
- Dwóch zoofili, jeden od szczurów, drugi lubi skorpiony ale tylko pierwszy wygąda na idiotę i lubi krzyczec w tunelach.
Poczekał aż skończą się serdeczne powitania, jeśli skaveny faktycznie się przebiły, to trzeba będzie zrobić pieczeń z szczura.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Przebywający w tunelu pod karczmą w końcu podjęli decyzję i ruszyli przed siebie, tym razem w całkowitej ciszy i milczeniu. Podbite oko zaczynało dokuczać Mrocznemu Elfowi, obawiał się on, że jego celność w tym wypadku nieco spadnie. Przesunął się więc na koniec pochodu, tym bardziej, że tyłów nie musieli zabezpieczać. Akurat plecy miał bezpieczne...
Kage widząc jego posunięcie zmarszczyła gniewnie brwi i ważąc swą włócznie w dłoni wysunęła się kilka kroków przed drużynę. Na jej twarzy malował się wyraz determinacji i złości. Uszli tak kilkanaście metrów, gdy usłyszeli przed sobą szmery. Kobieta zatrzymała się, gestem pokazała, by inni się cofnęli. Chwilę później Renevan usłyszał za sobą kroki, gdy się odwrócił ujrzał rosłego mężczyznę uzbrojonego w dwuręczny topór bojowy.
- Bruce, witaj stary druhu - ucieszył się i podał Strażnikowi Akademii dłoń.
Ten uścisnął ją mocno i skinął głową mijając przyjaciela. Stanął przed Arią, zasłaniając ją swym masywnym ciałem i trzymał się blisko Kage.
- Wybaczcie, że tak późno - powiedział nieco zawstydzony i poklepał topór. - Nie najlepsze to miejsce do walki - mruknął niezadowolony patrząc na dość ciasny korytarz.
Tunel był wystarczająco szeroki, by jedna osoba mogła swobodnie walczyć, dwie obok siebie prędzej by się pozabijały nawzajem. Do tego architekt, który go projektował, nie przewidział, że ktoś może mieć niemal dwa metry wzrostu, prawie tyle samo w barach i zechce walczyć długim toporem bojowym... Kage wcale nie miała łatwiejszego zadania ze swą włócznią, na szczęście sama była mniejsza i drobniejsza od Bruce'a.
Kilka chwil później odgłosy przed drużyną zaczęły się zbliżać i zaraz po tym pojawiła się dwójka Skavenów. Byli tak ogromni, że musieli się garbić, by móc poruszać się w korytarzu. To dawało im jakieś półtorej metra wysokości. Byli dość szczupli, szli obok siebie wymachując połyskującymi klingami i łańcuchem. Na sobie mieli jakieś szmaty, na nich nawet dobrej jakości skórzane pancerze dodatkowo wzmacniane płytkami z metalu. Nie nosiły one zbyt wielu śladów walk, jakby były zupełnie nowe... Na szyjach Skavenów połyskiwały medaliony świecące zielonkawym światłem, tak samo jak oczy Szczurołaków. Gdy się zbliżyli, Aria zasłoniła twarz dłonią, smród tych istot był wręcz nie do opisania i nie do wytrzymania. Zrobiło jej się słabo i niedobrze, zaczynała się cieszyć, że Bruce stoi przed nią. Chwilę później reszta drużyny także poczuła 'zapach' swych przeciwników i każdego ogarnęły chwilowe mdłości. Kage i Yuki chwycili za swe medaliony, kiedy te rozbłysły czerwonym światłem, ich dolegliwości jakby zniknęły. Bern poczuł dziwną magię i zaklęcie jakby oczyszczające, ale mocno zmodyfikowane.
Skaveni widząc przed sobą uzbrojoną grupkę rzucili się do przodu, lecz kobieta tak zwinnie wywijała swą giętką i elastyczną włócznia, że skutecznie trzymała ich na dystans. W końcu jednego już znudziła i rozdrażniła ta sytuacja, odskoczył do tyłu i rzucił całą garścią noży.
Z niezwykłą wprawą, Kage udało się kilka z nich odbić w locie, część przechwycił toporem Bruce, niestety kilka przeleciało dalej. Każdy został lekko ranny, draśnięty wręcz, dziwnym trafem nie podziałała żadna magia ochronna. Fryderyk zachwiał się i osunął się na podłogę, uzdrowiciel nie musiał patrzeć by wiedzieć, iż jest martwy. Poczuł śmierć i szczęście wyzwolonej duszy jeszcze zanim ciało dotknęło posadzki.

Przed Świątynią Shallyi wszyscy już byli gotowi, Elf (żeby było szybciej) wziął Annę do siebie na konia (bez skojarzeń ;)) i pogalopował za wilczycą niosącą zemdlone ciało druida. Zwierzę dłuższy czas kluczyło uliczkami, co chwilę zatrzymując się i węsząc, kilka razy piszczała zaniepokojona i kuliła ogon. W końcu doprowadziła mężczyznę i dziewczynkę do wejścia do kanałów, którego użyli Livrian i reszta. Zatrzymała się na chwilę węsząc i łapiąc odpowiedni trop szybko poprowadziła przez kanały.
Idąc natrafili na grupkę dziwnych osób składającą się z zakapturzonej kobiety o srebrnych włosach, rosłego kozaka i szlachcica w lśniącej zbroi. Wilczyca jedynie zaszczyciła ich szybkim obwąchaniem i poszła dalej, zaraz za zakrętem była reszta drużyny.
Livrian nie przejął się pojawieniem następnych osób, przystawił palec do ust i nakazał im ciszę, gestem wskazał na ogromną wyrwę w tunelu. Dziura była naprawdę ogromna, prowadziła pionowo w dół i kawałek w górę ku powierzchni. Jednak póki co najwyraźniej Skaveni się jeszcze nie przekopali. Mandir wyczuwał coś dziwnego z góry, po chwili dotarło do niego, gdzie się znajdują.
- Nad nami... - wyszeptał nieco blednąc na twarzy. - Nad nami jest Akademia. Medyczna, Walki i Magii... Wyraźnie czuję stąd Wieżę Magii - powiedział przerażony i spojrzał się po towarzyszach jakby szukając wyjaśnień.
Vergil zamyślił się, ale nie potrafił znaleźć żadnego logicznego wyjaśnienia. Spojrzał się za siebie.
- Chyba coś usłyszałem - powiedział oglądając się jeszcze raz za swoje plecy. - Pójdę to sprawdzić - powiedział i poszedł, jego kroki chwilę się odbijały cichym echem, nagle jednak się urwały i nastała całkowita cisza.


Z przykrością informuję, iż Kenaj i BlindKitty odpadli z sesji, ich postaci nie chce mi się prowadzić, są martwe. Razem z olympiaą i Kessen'em to już czterech graczy mniej w starym składzie drużyny. Na szczęście na ich miejsce przyszły trzy nowe osoby, więc nie będzie Wam tak smutno :)
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Bern Tulop

Pojawienie się Bruca trochę rozładowało atmosferę, no i mieli przed sobą coś w rodzaju tarczy przesłaniającej całe światło korytarza. Szli przez jakiś czas naprzód aż dotarły do nich jakieś odgłosy, nie widział ich za dobrze, ale doskonale je wyczuwał. Śmierdziały gorzej niż trzydniowe zwłoki. Zmarszczył nos czekając na wynik rozgrywki między szczurami a olbrzymem i Kage. Nie zdążył zbytnio zareagować, gdy jeden z nich sięgnął po sztylety. Jedno z ostrzy otarło się o niego rozcinając mu koszulę. Nawet go nie skaleczyło, ale jak się sekundę później okazało to nie w niego były wymierzone. Ciało Fryderyka padło bez ducha, nic już nie mógł dla niego zrobić. Dla niego nic, ale mógł zrobić coś dla siebie i innych. Sięgnął prosto do źródła i zebrał w sobie wątki, do tej pory nie wiedział jak to się naprawdę fachowo robi, ale miał długą praktykę za sobą i teraz nawet te znachorskie próby wychodziły niemalże profesjonalnie. Jego ciało było niemal nieruchome, tylko umysł pracował, tkał sploty powietrza w potężne ramiona mogące zgiąć nawet stal. Powietrze wokół jednego szczura nieco zgęstniało, nie zdążył się nawet zorientować, co się dzieje, gdy niewidzialne ramiona uniosły go na tyle na ile pozwalał korytarz. Szczur z niewiadomych powodów zaczął wrzeszczeć jakby go żywcem rozdzierano. Bern uśmiechnął się sadystycznie, rozszerzył nieco swe dłonie a szczur zawył w kreszczendo agonii. Faktycznie wyglądał tak jakby coś go próbowało rozerwać na pół. Co gorsza udało się, poprzedni smród został zabity przez rozchlapujące się flaki i krew, która zbryzgała drugiego szczura i Bruca. Uzdrowiciel jeszcze nie miał dość. Rozszarpywał truchło na coraz drobniejsze kawałeczki, tak ze po chwili dookoła latały już tylko nie dające się zidentyfikować strzępy ciała i kłębki szczeciny.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf pomógł Annie wspiąć się na konia (faktycznie, paskudnie brzmi :wink: ), po czym ruszył nie tracąc czasu za wilczycą. Spojrzał na druida niesionego na plecach zwierzęcia. Wyglądał bardzo mizernie. Gildiril zdziwił się nieco, że wilczyca niesie go z powrotem do tunelu, zamiast do jakiegoś lekarza. Mimowolnie przeszedł go po plecach zimny dreszcz. Czuł, że święci się coś niedobrego, to po prostu wisiało w powietrzu. W głowie rozszalała mu się prawdziwa burza myśli. "O co tu chodzi, do cholery? Skaveni? W Nuln? Gdzie, jakim cudem? I kim jest ten człowiek, nie mówiąc już o tej wilczycy...". Niestety, na większość pytań nie mógł znaleźć w chwili obecnej sensownego wytłumaczenia. W końcu dotarli do kanałów. "Kanały to zawsze paskudnie miejsce... Nigdy nie wiadomo, co czai się gdzieś głęboko w ciemnościach... Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie pobyt w Nuln". Trudno się dziwić, że Gildiril był rozgoryczony tą sytuacją. W planach miał wykonanie prostego zadania i miły wieczór w karczmie. Jeśli jednak sytuacja faktycznie jest tak beznadziejna, na jaką wygląda, to nie mógł pozostać obojętny. Miał tylko nadzieję, że wyjdzie z tej całej hecy cało... W milczeniu minął ludzi w tunelu. Nie wiedział, co oni tam robili i, prawdę mówiąc, nie chciał wiedzieć. Bardziej interesująca była grupka za zakrętem. To tutaj prowadziła ich wilczyca. Elf w sekundę załapał, że musi być cicho. Szepnął więc -Co tutaj się dzieje?- i zaniemówił. Ogromna wyrwa zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Słowa jednego z nich były nie mniej tajemnicze. "Wieża Magii? To na pewno oznacza kłopoty". Zdjął z pleców łuk i płynnym ruchem wyciągnął jedną strzałę z kołczana i nałożył na cięciwę. Wolał być gotowy do działania. Szepnął znowu -Macie jakiś plan działania, czy czekamy tutaj na zbawienie?- Jego ton był może nieco zuchwały, ale nie mógł ukryć poddenerwowania. Sytuacja wyglądała na tyle nieciekawie, że nie miał ochoty bawić się w dyplomację.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Aria

Pojawienie się Bruce'a przywitała z niemałą radością. Na jej twarzy zagościł krzywy uśmiech. Bruce był jedyną osobą, której pozwalała na siebie wołać "mała" i nie groziły mu za to żadne przykre konsekwencje w rodzaju jakiejś złośliwości ze strony drobnego szczurka. Musiała przyznać mu racje, że miejsce do walki jest fatalne. Przesłonił jej widok na dalszą część korytarza co skwitowała tylko westchnięciem wyrażającym niezadowolenie. Niebawem pożałowała, że mocniej wciągnęła powietrze do płuc. Oto przed grupą pojawili się dwaj Skaveni. Aria jęknęła osłaniając dłonią usta i obracając twarz w bok chcąc odsunąć się od makabrycznego smrodu... Zrobiło jej się niedobrze. Cieszyła się, że miała pusty żołądek, bo mogłoby się to źle skończyć. Gdy istoty zaatakowały dobyła miecza gotowa się bronić jednakże wyglądało na to, że Kage radzi sobie doskonale. Nagle Skaven wyrzucił w ich stronę noże. Bruce i Kage nie zdołali wszystkich odbić. Jeden z nich śmignął tuż koło głowy Arii, drugi zadrasnął jej dłoń, którą wciąż trzymała przy twarzy, zmienił nieco tor lotu i rozciął ucho. Syknęła odskakując w stronę ściany i opierając się o nią plecami. Poczuła jak ciepła, lepka ciecz powoli spływa ze zranionego ucha i wlewa się za kołnierz. Dłoń piekła przy każdym ruchu, ale to szło jeszcze znieść. Gorsza była świadomość płynącej już po szyi krwi i piękący ból ucha ogarniający też policzek. Obejrzała się gwałtownie, by ujrzeć padającego na posadzkę Fryderyka. Jęknęła. Jej niewielki wzrost sprawiał, że gdy inni dostawali w serce ona musiała uważać na głowę. Serce biło jej jak oszalałe. Kurczowo ściskała swój miecz w dłoni. Zza Bruce'a niewiele mogła teraz zdziałać... Odruchowo zaczęła szukać jakiegoś sposobu, który pozwoliłby jej zaatakować szczurołaki od tyłu... Wrazić sztylet pomiędzy płyty ich pancerzy. Otwartej walki nie lubiła. A teraz, gdy czuła jak policzek jej sztywnieje z powodu uciekającej z ucha krwi całe jej ciało zmobilizowało się w walce o przetrwanie. Jak tu się prześliznąć bokiem i wyeliminować zagrożenie? wedle jej oceny Bruce i Kage wystarczająco absorbowali uwagę już jedynego pozostałego przy życiu szczurołaka... Aria rozejrzała się zdumiona. Nie zauważyła tego... Dopiero po chwili dostrzegła co się stało z jednym ze Skavenów. Pobladła na twarzy odwracając spojrzenie. Straciła ochotę na walkę. Czuła tylko jak opuszczają ją siły... Na ulicach miast zdarzają się różne rzeczy. I do nich ona była przyzwyczajona... Ale bardzo rzadko zdarza się by rosły, potężny przeciwnik przed chwilą stanowiący zagrożenie życia nagle walał się u jej stóp w drobnych kawałeczkach w dalszym ciągu rozrywany przez tajmniczą energię. Nie chciała znać przyczyny tego stanu rzeczy. Odrzuciła możliwość, że to któryś z jej towarzyszy... A już tym bardziej Bern... W dalszym ciągu ściskała w dłoni swój miecz wciśnięta plecami w ścianę tunelu starając się odwrócić spojrzenie od koszmarnego widoku i równocześnie nie patrzeć w wykrzywioną twarz uzdrowiciela.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Anna

Takiego upokorzenia dawno nie przeżyła! Nie dość że elf myśli, że jest szarmancki i że sie wykarze pomagając jej wsiąść na konia, to jeszcze do tego to robi! Tyle że jedyne co mu się udaje to przeszkadzanie... Na szczęście nie spadła przy tych wygibasach, ale popsuło jej to nieco humorek.... Nie była jednak zbyt długo zła na niego... W końcu elf chciał dobrze, no a przy okazji wydawał się dość sympatyczny.
Nie wiedziała dokąd zmierzali. To znaczy wiedziała, że na przygode, że gdzieś, gdzie są Skaveni. Nie miała za to pojęcia gdzie dokładnie jest to miejsce do którego prowadziła ich ta wilczyca. A tak w ogóle to bardzo inteligentne to zwierzę musiało być - takie spokojne, ufne... Anna pomyślała nawet, że kiedyś trzeba będzie się z nią pobawić.
Nie minęło kilka chwil, a już byli na miejscu. A przynajmniej nowicjuszka tak przypuszczała, bo się zatrzymali. To zaś co zobaczyła przeraziło ją! Będzie musiała wejść do kanału... w sandałach i czystym ubraniu! Cóż, trzeba było przez to przejść. Najpierw jednak zeskoczyła z konia udawadniając przy okazji elfowi, że sama potrafi. Gdy ten także zszedł ruszyli do przodu. Po drodze minęli jakieś trupy, których Anna nie miała zamiaru nawet dotykać - im mógł pomóc już tylko kapłan Morra. W końcu dotarli do miejsca przeznaczenia - za winklem była grupka ludzi w stronę której najwidoczniej zmierzali. Anna chciała wykrzyknąć coś na powitanie, ale jeden mężczyzna pokazał, że mają być cicho. To była zła wiadomość, gdyż przywitanie się było bardzo ważne. Nowicjuszka miała tylko nadzieję, że zaraz wydarzy się coś ciekawego.
Zablokowany