[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza
-
- Majtek
- Posty: 120
- Rejestracja: niedziela, 7 sierpnia 2005, 21:45
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Pewniak
Anthony siedział przy stoliku razem Livrianem i Kessenem. Czuł sie bardzo zdezorientowany zarówno nagłym pojawieniem się tylu osób, zmianą nastroju Livriana oraz, o czymnie wiedział, ogromną ilością magicznej mocy, która została wyładowana w karczmie. Kręciło mu się w głowie i bardzo ściskało w żołądku. Magia miała wpływ na wszystko, cały otaczający świat, a najbardziej na istoty żywe. Anthony nie wykazywał nigdy zadnych zdolności magicznych i byc może właśnie dlatego wyładowania mocy miąły na niego tak negatywny wpływ, pomimo tego, że nie był celem zaklęć.
Obecność niemalze samych elfów w karczmie bynjmniej go ni martwiła, wszak stykał się z przedstawicielami starej rasy już wcześniej. Dopiero teraz Zaczęło do nigo docierać, że znalazł się w samym środku jakieś intrygi.
W milczeniu przysłuchiwał się rozmowie Livriana i Kessena i obserwował ukradkiem pozostałych obecnych w karczmie, starajac się sobie poukłdać to wszystko w głowie najlepiej jak potrafił.
Anthony siedział przy stoliku razem Livrianem i Kessenem. Czuł sie bardzo zdezorientowany zarówno nagłym pojawieniem się tylu osób, zmianą nastroju Livriana oraz, o czymnie wiedział, ogromną ilością magicznej mocy, która została wyładowana w karczmie. Kręciło mu się w głowie i bardzo ściskało w żołądku. Magia miała wpływ na wszystko, cały otaczający świat, a najbardziej na istoty żywe. Anthony nie wykazywał nigdy zadnych zdolności magicznych i byc może właśnie dlatego wyładowania mocy miąły na niego tak negatywny wpływ, pomimo tego, że nie był celem zaklęć.
Obecność niemalze samych elfów w karczmie bynjmniej go ni martwiła, wszak stykał się z przedstawicielami starej rasy już wcześniej. Dopiero teraz Zaczęło do nigo docierać, że znalazł się w samym środku jakieś intrygi.
W milczeniu przysłuchiwał się rozmowie Livriana i Kessena i obserwował ukradkiem pozostałych obecnych w karczmie, starajac się sobie poukłdać to wszystko w głowie najlepiej jak potrafił.
Panie spraw by me oko było bystre, duch silny, a dłoń pewna...
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Fryderyk Wilhelm
- Cóż, ja nie znam się na ziołach zbyt dobrze, ale co nieco mnie nauczono. Myślę jednak, że nie będziesz przy tym potrzebował mojej pomocy... Tak czy inaczej, porozmawiamy o tym ponownie kiedy do wszystko się skończy. - mag zamyślił się na moment. - Czy jest coś, co mógłbym załatwić? Czy powinienem po prostu uważać na Livriana? - przyglądał się elfowi z uwagą. Zarzucił kaptur na głowę i poprawił włosy, by spodeń nie wypadały. Nagle stwierdził:
- Dobrze byłoby coś zjeść, skoro już tu jestem. - zamówił jedzenie, takie jakie akurat było gotowe.
- Cóż, ja nie znam się na ziołach zbyt dobrze, ale co nieco mnie nauczono. Myślę jednak, że nie będziesz przy tym potrzebował mojej pomocy... Tak czy inaczej, porozmawiamy o tym ponownie kiedy do wszystko się skończy. - mag zamyślił się na moment. - Czy jest coś, co mógłbym załatwić? Czy powinienem po prostu uważać na Livriana? - przyglądał się elfowi z uwagą. Zarzucił kaptur na głowę i poprawił włosy, by spodeń nie wypadały. Nagle stwierdził:
- Dobrze byłoby coś zjeść, skoro już tu jestem. - zamówił jedzenie, takie jakie akurat było gotowe.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Z zalem Was moi drodzy informuje, ze w chwili obecnej przeprowadzilam sie, zmienilam prace i praktycznie nie mam dostepu do netu. Na dniach Hiku ma zalatwic nam jakas stalke do bloku, wiec powinno byc lepiej W srode mam wolne, jak da rade, to sie pojawie zrobic cos na sesjach
The Spittal of Glenshee Hotel, czy jakos tak Ogolnie straszne odludzie posrodku gor w Szkocji xD
The Spittal of Glenshee Hotel, czy jakos tak Ogolnie straszne odludzie posrodku gor w Szkocji xD
Aria stala chwile oparta czolem o drzwi do pokoju Kage, nie byla pewna, ile czasu juz minelo. Ciche kroki zaalarmowaly ja i szybko stanela wyprostowana. Kobieta otworzyla drzwi wpuszczajac dziewczyne do srodka i stwierdzila:
- Czemu mnie nie dziwi twoje pojawienie sie?
Pytanie zadala z usmiechem na ustach, reka wskazala Arii krzeslo. Zamknela drzwi i po chwili podeszla przysiadajac na drugim krzesle. Zalozyla noge na noge, przez chwile nad czyms rozmyslala, w koncu pochylila sie w strone Szczura.
- Domyslam sie, w jakiej sprawie do mnie przychodzisz...
Po tym nachylila sie jeszcze blizej i zaczela cos szybko szeptac. Gdy wyjasnila dziewczynie juz wszystko, wyprostowala sie lekko marszczac nos. Czula od swej podopiecznej piwo.
- Kiedy mowilam Bruce'owi, by sie toba zaopiekowal, nie mialam na mysli konkretnie tego... Nie wiem czy upijanie to dobry pomysl - zamyslila sie. - Chyba bede musiala z nim pogadac!
Zasmiala sie i mrugnela wesolo oczami. Wstala wskazujac dziewczynie na lozko.
- Przespij sie troche jak chcesz, nie wygladasz dobrze. Ja chyba zaraz zejde na dol.
Cokolwiek Kage powiedziala do Arii zostalo miedzy nimi, nawet wyczulone uszy Yuki'ego nie uslyszalyby niczego. Tym bardziej, ze po pojawiniu sie Bruce'a w karczmie zajal sie z nim przyciszona i dosc agresywna pogawedka. W miare jak wymieniali zdania, argumenty i puste kufle na pelne, ich rozmowa zaczela toczyc sie spokojniej i nieco weselej. W koncu parskneli smiechem i znow byli najlepszymi przyjaciolmi.
Razem ze swym bratem przy jednym ze stolikow siedzial Braga, teraz obu braci meczylo dziwne przeczucie. Parsival odbieral niepokoj wilczycy, ktora wiercila sie niespokojnie, jakby ja stado pchel wlasnie meczylo. Niestety nie dowiedzieli sie nic ciekawego, zapewne ludzie nie chcieli rozmawiac z obcymi...
Spokoj i chwilowa sielanke w karczmie przerwalo ciche skrzypniecie drzwi, w ktorych pojawila sie twarz mlodej elfki. Blond czupryna zaslaniala czesciowo niesmiale spojrzenie, ktorym omiotla zebranych. Niepewnie postapila krok do przodu i znow zatrzymala sie. W koncu pijana juz kobieta usilujaca wejsc do karczmy pchnala ja do srodka burczac cos, by nie stala w przejsciu jak ta glizda na mrozie i dziewczyna niemal wpadla do sali. Teraz, gdy oczy wiekszosci zebranych w karczmie byly zwrocone w jej strone, pokryla sie rumiencem i niesmalo podeszla do stolika, gdzie siedzial Livrian, Kessen i Pewniak. Gdy przechodzila kolo Pajeczycy, Evereth tylko cicho zaklela pod nosem, ze znowu jakis dzieciak sie kreci na jej widoku.
- Wybacz, panie - odezwala sie cicho dziewczyna spogladajac na Livrian'a. - Ty jestes Livrian, prawda?
Elf wyprostowal sie nieco zaskoczony i skinal glowa.
- Zaiste ciekawe jest to, ze wszyscy tutaj zdaja sie mnie bardzo dobrze znac, choc ja jeszcze nigdy nikogo nie widzialem w swym zyciu na oczy! - zasmial sie. - W czym moge pomoc?
Dziewczyna rozejrzala sie niepewnie po osobach siedzacych niedaleko.
- Mam ci do przekazania bardzo wazna rzecz, panie, ale gdybym mogla prosic cie o rozmowe na osobnosci?
Livrian zamrugal zdziwiony oczami i usmiechnal sie od ucha do ucha.
- Alez ja nie mam nic do ukrycia przed moimi przyjaciolmi! - zasmial sie znow gestem wskazujac cala sale w karczmie.
Pijana kobieta zatoczyla sie lekko do baru i stajac kolo Yuki'ego i Bruce'a zamowila sobie kolejny dzban wina. Karczmarz spojrzal sie na nia niezbyt przychylnym wzrokiem, ale zrealizowal zamowienie. Bruce cicho jeknal, gdy jego spojrzenie padlo na piekny, uwydatniony w rozkoszym wycieciu biust kobiety. Na migi pokazal towarzyszowi: 'Goracy towar'.
Zaknafein w tym czasie nie wiedzial co sie dzieje i nawet nie mogl opuscic swego pokoju. Mial bardzo dobra opieke, prawie lekarska, ponoc oklady z mlodego kobiecego ciala byly lekarstwem na wszelkie dolegliwosci mezczyzn...
Sorry za post pod postem, ale kiedys trzeba zaczac karmic trolllllle
- Czemu mnie nie dziwi twoje pojawienie sie?
Pytanie zadala z usmiechem na ustach, reka wskazala Arii krzeslo. Zamknela drzwi i po chwili podeszla przysiadajac na drugim krzesle. Zalozyla noge na noge, przez chwile nad czyms rozmyslala, w koncu pochylila sie w strone Szczura.
- Domyslam sie, w jakiej sprawie do mnie przychodzisz...
Po tym nachylila sie jeszcze blizej i zaczela cos szybko szeptac. Gdy wyjasnila dziewczynie juz wszystko, wyprostowala sie lekko marszczac nos. Czula od swej podopiecznej piwo.
- Kiedy mowilam Bruce'owi, by sie toba zaopiekowal, nie mialam na mysli konkretnie tego... Nie wiem czy upijanie to dobry pomysl - zamyslila sie. - Chyba bede musiala z nim pogadac!
Zasmiala sie i mrugnela wesolo oczami. Wstala wskazujac dziewczynie na lozko.
- Przespij sie troche jak chcesz, nie wygladasz dobrze. Ja chyba zaraz zejde na dol.
Cokolwiek Kage powiedziala do Arii zostalo miedzy nimi, nawet wyczulone uszy Yuki'ego nie uslyszalyby niczego. Tym bardziej, ze po pojawiniu sie Bruce'a w karczmie zajal sie z nim przyciszona i dosc agresywna pogawedka. W miare jak wymieniali zdania, argumenty i puste kufle na pelne, ich rozmowa zaczela toczyc sie spokojniej i nieco weselej. W koncu parskneli smiechem i znow byli najlepszymi przyjaciolmi.
Razem ze swym bratem przy jednym ze stolikow siedzial Braga, teraz obu braci meczylo dziwne przeczucie. Parsival odbieral niepokoj wilczycy, ktora wiercila sie niespokojnie, jakby ja stado pchel wlasnie meczylo. Niestety nie dowiedzieli sie nic ciekawego, zapewne ludzie nie chcieli rozmawiac z obcymi...
Spokoj i chwilowa sielanke w karczmie przerwalo ciche skrzypniecie drzwi, w ktorych pojawila sie twarz mlodej elfki. Blond czupryna zaslaniala czesciowo niesmiale spojrzenie, ktorym omiotla zebranych. Niepewnie postapila krok do przodu i znow zatrzymala sie. W koncu pijana juz kobieta usilujaca wejsc do karczmy pchnala ja do srodka burczac cos, by nie stala w przejsciu jak ta glizda na mrozie i dziewczyna niemal wpadla do sali. Teraz, gdy oczy wiekszosci zebranych w karczmie byly zwrocone w jej strone, pokryla sie rumiencem i niesmalo podeszla do stolika, gdzie siedzial Livrian, Kessen i Pewniak. Gdy przechodzila kolo Pajeczycy, Evereth tylko cicho zaklela pod nosem, ze znowu jakis dzieciak sie kreci na jej widoku.
- Wybacz, panie - odezwala sie cicho dziewczyna spogladajac na Livrian'a. - Ty jestes Livrian, prawda?
Elf wyprostowal sie nieco zaskoczony i skinal glowa.
- Zaiste ciekawe jest to, ze wszyscy tutaj zdaja sie mnie bardzo dobrze znac, choc ja jeszcze nigdy nikogo nie widzialem w swym zyciu na oczy! - zasmial sie. - W czym moge pomoc?
Dziewczyna rozejrzala sie niepewnie po osobach siedzacych niedaleko.
- Mam ci do przekazania bardzo wazna rzecz, panie, ale gdybym mogla prosic cie o rozmowe na osobnosci?
Livrian zamrugal zdziwiony oczami i usmiechnal sie od ucha do ucha.
- Alez ja nie mam nic do ukrycia przed moimi przyjaciolmi! - zasmial sie znow gestem wskazujac cala sale w karczmie.
Pijana kobieta zatoczyla sie lekko do baru i stajac kolo Yuki'ego i Bruce'a zamowila sobie kolejny dzban wina. Karczmarz spojrzal sie na nia niezbyt przychylnym wzrokiem, ale zrealizowal zamowienie. Bruce cicho jeknal, gdy jego spojrzenie padlo na piekny, uwydatniony w rozkoszym wycieciu biust kobiety. Na migi pokazal towarzyszowi: 'Goracy towar'.
Zaknafein w tym czasie nie wiedzial co sie dzieje i nawet nie mogl opuscic swego pokoju. Mial bardzo dobra opieke, prawie lekarska, ponoc oklady z mlodego kobiecego ciala byly lekarstwem na wszelkie dolegliwosci mezczyzn...
Sorry za post pod postem, ale kiedys trzeba zaczac karmic trolllllle
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Nie miała nawet okazji, by się wypowiedzieć. Nawet nie mogła sobie do końca przypomnieć jakich słów chciała użyć. Wkroczyła do pokoju i usiadła posłusznie na wskazanym krześle. Sennie wysłuchała słów, które jej przekazano przestawiając swój mózg na słuchanie i zapamiętywanie. Reszta funkcji odmówiła współpracy i działania... Potem padła uwaga dotycząca piwa.
- Nie upijanie... To tylko zmęczenie... I picie na pusty żołądek... Nie wiedział... - baknęła. Aria najwyraźniej postanowiła bronić Bruce'a. Sama nie była do końca pewna przed czym. Siedziała przez chwilę zdezorientowana na krześle. Zauważyła, że przed jej oczami zaczęła się pojawiać senna mgiełka, która wraz z zamroczeniem alkoholowym dawała powalające efekty. Do Arii zaczynały powoli docierać tylko strzępy informacji. Przetarła oczy i rozejrzała niepewnie. Czy nie stała przed chwila pod drzwiami? Nie... Siedzi tu już kilka minut i Kage coś do niej mówiła... Szczur dokładnie sobie wszystko zaczęła w głowie układać. Gdy wszystko znalazło się na swoim miejscu skinęla powoli głową.
- Nie wiedział... - dodała wyrwane z kontekstu zdanie. Skinęla raz jeszcze głową po czym wstała i bez żadnych ceregieli padła na łożko. Zasnęła błyskawicznie leżąc na jednej ręce. Druga zwisała poza krawędź łóżka i opadała na podłogę. Jedną nogą rówież dotykała podłogi, druga po prostu wisiała bezwładnie nad krawędzią łóżka. Zmęczenie jest większym wrogiem niż najlepsi zabójcy... Gdy jeszcze dodać do tego piwo mamy samobója... Aria nie pierwszy raz czuła tego skutki...
Nie miała nawet okazji, by się wypowiedzieć. Nawet nie mogła sobie do końca przypomnieć jakich słów chciała użyć. Wkroczyła do pokoju i usiadła posłusznie na wskazanym krześle. Sennie wysłuchała słów, które jej przekazano przestawiając swój mózg na słuchanie i zapamiętywanie. Reszta funkcji odmówiła współpracy i działania... Potem padła uwaga dotycząca piwa.
- Nie upijanie... To tylko zmęczenie... I picie na pusty żołądek... Nie wiedział... - baknęła. Aria najwyraźniej postanowiła bronić Bruce'a. Sama nie była do końca pewna przed czym. Siedziała przez chwilę zdezorientowana na krześle. Zauważyła, że przed jej oczami zaczęła się pojawiać senna mgiełka, która wraz z zamroczeniem alkoholowym dawała powalające efekty. Do Arii zaczynały powoli docierać tylko strzępy informacji. Przetarła oczy i rozejrzała niepewnie. Czy nie stała przed chwila pod drzwiami? Nie... Siedzi tu już kilka minut i Kage coś do niej mówiła... Szczur dokładnie sobie wszystko zaczęła w głowie układać. Gdy wszystko znalazło się na swoim miejscu skinęla powoli głową.
- Nie wiedział... - dodała wyrwane z kontekstu zdanie. Skinęla raz jeszcze głową po czym wstała i bez żadnych ceregieli padła na łożko. Zasnęła błyskawicznie leżąc na jednej ręce. Druga zwisała poza krawędź łóżka i opadała na podłogę. Jedną nogą rówież dotykała podłogi, druga po prostu wisiała bezwładnie nad krawędzią łóżka. Zmęczenie jest większym wrogiem niż najlepsi zabójcy... Gdy jeszcze dodać do tego piwo mamy samobója... Aria nie pierwszy raz czuła tego skutki...
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen
Dopijał zawartość kielicha przyglądając się nowo przybyłej. Czyżby wreszcie coś zaczynało się dziać? Odprowadzając wzrokiem dziewczynę do baru nalał sobie kolejny kielich wina. Odsunął nieco krzesło od stołu i rozparł na nim wygodnie, niby niedbale. Trzymał kielich przy ustach, w drugiej dłoni, zwisającej swobodnie wzdłuż ciała znów znalazł się jeden z czarnych, krótkich sztyletów. Wirował luźno między palcami nie mógł być bardziej pod ręką. 'Dużo tu troszke ludzi, ale cóż... Zlecenie to zlecenie...' - pomyślał wciąż obserwując dziewczynę. - 'Ciekawe czy to podopieczna Harada...'
Dopijał zawartość kielicha przyglądając się nowo przybyłej. Czyżby wreszcie coś zaczynało się dziać? Odprowadzając wzrokiem dziewczynę do baru nalał sobie kolejny kielich wina. Odsunął nieco krzesło od stołu i rozparł na nim wygodnie, niby niedbale. Trzymał kielich przy ustach, w drugiej dłoni, zwisającej swobodnie wzdłuż ciała znów znalazł się jeden z czarnych, krótkich sztyletów. Wirował luźno między palcami nie mógł być bardziej pod ręką. 'Dużo tu troszke ludzi, ale cóż... Zlecenie to zlecenie...' - pomyślał wciąż obserwując dziewczynę. - 'Ciekawe czy to podopieczna Harada...'
-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Bern Tulop
Rozmowa przy jego stoliku chwilowo przycichła. Fryderyk zajmował sie pochłanianiem późnego obiadu więc Bern nie miał zbytnio z kim rozmawiać. Po chwili do gospody weszła jakaś elfka. Najwyraźniej podejrzenia Kage na temat próby zamachu na Livriana mogły sie okazać prawdziwe. Dzielił uwagę po równi, między kobietę przy barze i elfke przy stole. Wątpił aby teraz cos się miało wydarzyć ale na wszelki wypadek był przygotowany. *Ciekawe jakby tu zareagowali, gdybym musiał ją przyprawić o atak serca... choć wolałbym nie.* Cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń powoli pijąc swój sok.
Rozmowa przy jego stoliku chwilowo przycichła. Fryderyk zajmował sie pochłanianiem późnego obiadu więc Bern nie miał zbytnio z kim rozmawiać. Po chwili do gospody weszła jakaś elfka. Najwyraźniej podejrzenia Kage na temat próby zamachu na Livriana mogły sie okazać prawdziwe. Dzielił uwagę po równi, między kobietę przy barze i elfke przy stole. Wątpił aby teraz cos się miało wydarzyć ale na wszelki wypadek był przygotowany. *Ciekawe jakby tu zareagowali, gdybym musiał ją przyprawić o atak serca... choć wolałbym nie.* Cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń powoli pijąc swój sok.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Zobaczył, że jego brat poczuł to samo. Poczuł to wcześniej niż druid, który był specjalnie szkolony aby reagować na tego typu przeczucia. *"Mam złe przeczucia."* Usłyszał głos wilczycy. "*Przybądź tu szubko.*" Wiedział, że grube włosie wilczycy przetrzyma strzał z łuku... z łuku ale kusza to już całkowicie inna bajka. Braga powstał powoli leniwym krokiem. Parsival dał mu leczniczego miętuska. Nie patrzył na reakcję bombardiera, na schodach zobaczył wilczycę. Czekał na jej reakcję macając palcami delikatnie w powietrzu czekając na znak aby użyć trzecio-poziomowego zaklęcia oplątanie na osobach wskazanych przez wilczycę. "*Kto nam grozi?*" Posłał impuls umysłu chowańcowi. Przymknął oczy czując pod palcami cienkie nitki wiatru magii. Dwa palce na jedną postać... na jedną nić. -Braga... jeżeli coś się wydarzy to musimy ich stąd wypłoszyć i przenieść walkę na zewnątrz... ty zbyt wiele osób może zginąć.- Powiedział cicho bratu. Przymknął teraz oczy... wiedział, że jak się zacznie to pociągnie za nici to nie czekając nawet chwili zmieni się w postać ducha opiekuńczego. Stanie się drugim wilkiem z srebrno-miedzianym amuletem na szyi. Teraz czekał tylko na znak. "*Bożena... kto jest niebezpieczny.*" Wiedział, że początek inkantacji przemiany będzie trudny ale szybki. Teraz tylko czekał na rozwój wypadków. Na razie czekał... -Livrianie... mogę wam zapewnić osobność taką, że was nikt tu nie podsłucha.- Powiedział.
Wiem... mój druid to taki bardziej elementalista... ale cóż... sorki.
Zobaczył, że jego brat poczuł to samo. Poczuł to wcześniej niż druid, który był specjalnie szkolony aby reagować na tego typu przeczucia. *"Mam złe przeczucia."* Usłyszał głos wilczycy. "*Przybądź tu szubko.*" Wiedział, że grube włosie wilczycy przetrzyma strzał z łuku... z łuku ale kusza to już całkowicie inna bajka. Braga powstał powoli leniwym krokiem. Parsival dał mu leczniczego miętuska. Nie patrzył na reakcję bombardiera, na schodach zobaczył wilczycę. Czekał na jej reakcję macając palcami delikatnie w powietrzu czekając na znak aby użyć trzecio-poziomowego zaklęcia oplątanie na osobach wskazanych przez wilczycę. "*Kto nam grozi?*" Posłał impuls umysłu chowańcowi. Przymknął oczy czując pod palcami cienkie nitki wiatru magii. Dwa palce na jedną postać... na jedną nić. -Braga... jeżeli coś się wydarzy to musimy ich stąd wypłoszyć i przenieść walkę na zewnątrz... ty zbyt wiele osób może zginąć.- Powiedział cicho bratu. Przymknął teraz oczy... wiedział, że jak się zacznie to pociągnie za nici to nie czekając nawet chwili zmieni się w postać ducha opiekuńczego. Stanie się drugim wilkiem z srebrno-miedzianym amuletem na szyi. Teraz czekał tylko na znak. "*Bożena... kto jest niebezpieczny.*" Wiedział, że początek inkantacji przemiany będzie trudny ale szybki. Teraz tylko czekał na rozwój wypadków. Na razie czekał... -Livrianie... mogę wam zapewnić osobność taką, że was nikt tu nie podsłucha.- Powiedział.
Wiem... mój druid to taki bardziej elementalista... ale cóż... sorki.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Pomywacz
- Posty: 31
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Z piekła rodem
Braga
*No no no... coraz lepsze towarzystwo zagląda do Nuln.* Pomyślał Braga. *Czyżby to one miały być tym rzekomym zagrożeniem?? A może coś co za nimi przyszło?? Jak zwykle za dużo pytań i za mało odpowiedzi. To się musi wyjaśnić!!* Bohater nie lubi być stawiany pod ścianą. Przypiął topór do pasa przełożył nowy dagger do buta tak by go nie uwierał i tym bardziej nie poranił. Przechodząc koło stołu kiwną głową Pewniakowi, uśmiechnął do Kessena i puścił oczko Evereth. Nie był do nikogo specjalnie przywiązany. Za dużo bliskich i przyjaciół stracił by teraz znowu zaczęło mu na kimś zależeć. Podszedł do baru gdzie siedziała pijana kobieta która przed chwilą wstąpiła do baru. Zamówił coś na otrzeźwienie i zagadał do niej.
Witaj jestem Braga. Starał się być miły ale i stanowczy by wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji.
Wyglądasz na bardzo zmęczoną i wygłodniałą. Zamówię jakiś posiłek to się posilimy. Jest ze mną towarzysz Parsival. Zamówił dla siebie coś symbolicznego, dla niej syty posiłek i trochę średniego wina. Zaprosił do stolika i poprosił aby powiedziała coś o sobie.
*No no no... coraz lepsze towarzystwo zagląda do Nuln.* Pomyślał Braga. *Czyżby to one miały być tym rzekomym zagrożeniem?? A może coś co za nimi przyszło?? Jak zwykle za dużo pytań i za mało odpowiedzi. To się musi wyjaśnić!!* Bohater nie lubi być stawiany pod ścianą. Przypiął topór do pasa przełożył nowy dagger do buta tak by go nie uwierał i tym bardziej nie poranił. Przechodząc koło stołu kiwną głową Pewniakowi, uśmiechnął do Kessena i puścił oczko Evereth. Nie był do nikogo specjalnie przywiązany. Za dużo bliskich i przyjaciół stracił by teraz znowu zaczęło mu na kimś zależeć. Podszedł do baru gdzie siedziała pijana kobieta która przed chwilą wstąpiła do baru. Zamówił coś na otrzeźwienie i zagadał do niej.
Witaj jestem Braga. Starał się być miły ale i stanowczy by wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji.
Wyglądasz na bardzo zmęczoną i wygłodniałą. Zamówię jakiś posiłek to się posilimy. Jest ze mną towarzysz Parsival. Zamówił dla siebie coś symbolicznego, dla niej syty posiłek i trochę średniego wina. Zaprosił do stolika i poprosił aby powiedziała coś o sobie.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Livrian uśmiechnął się lekko do Parsivala i powiedział spokojnie:
- Nie będziemy nierozsądnie czerpać z dobrodziejstw magii i mocy, myślę, że można ten problem rozwiązać inaczej. Niemniej dziękuję.
Dziwne i nagłe pojawienie się elfki wywołało ciche napięcie w karczmie. Każdy zdawał się jej skrycie przyglądać i być w pogotowiu. Jedyną spokojną osobą był tylko Livrian, który najwyraźniej zaciekawił się słowami nieznajomej. Dziewczyna splotła błagalnie dłonie i drżąc lekko na całym ciele powiedziała cicho:
- Nie wiem, czy te wiadomości powinni usłyszeć wszyscy tutaj - głos jej się łamał i zdawała się być mocno zdenerwowana lub wystraszona. - Boję się... - duże łzy spłynęły z jej niebieskich oczu wprost na policzki i popłynęły w dół. - Boję się, że mogą komuś zaszkodzić. Nawet mi...
Elf nie zdążył zareagować, gdy drzwi do karczmy znów się otworzyły i pojawiła się w nich dwójka przyjaciół, Mandir rozprawiał o czymś zdenerwowanym głosem ze swym przyjacielem.
- Mówiłem, że to tutaj, ale ty jak zawsze wiesz lepiej! - prychnął rozdrażniony i podszedł do stolika Berna. - Wybacz nam to spóźnienie, ale nieco nam się pomyliły uliczki. Pięć razy obeszliśmy targ, nim w końcu mnie posłuchał!
Mandir widząc dość poważną minę uzdrowiciela rozejrzał się niepewnie po karczmie i na widok dziewczyny zrobił ogromne oczy. Przyglądał jej się przez chwilę z niedowierzaniem, w końcu podszedł i złapał lekko za ramiona.
- Yonniel, to ty? - spytał niepewnie i widząc łzy dziewczyny zmartwił się. - Co się stało...? Och, wybaczcie! - zmieszał się lekko dostrzegając, że właśnie jej przerwał rozmowę. - Minęło kilka lat, odkąd zakończyłem naukę w Wieży Magii i od tego czasu nie miałem żadnych wieści od ciebie. Teraz nagle się spotykamy, a ty przyjaciółko zdajesz się być czymś mocno zaniepokojona...
Braga w tym czasie zaprosił podpitą nieznajomą do stolika, co Bruce i Yuki skwitowali niezadowolonymi minami, że zabiera z ich towarzystwa tak piękną kobietę. Jednak nie przejmowali się tym zbyt długo, zajęli się piciem i przerwaną rozmową, zupełnie już nie zwracając uwagi na to, co dzieje się w karczmie.
Wilczyca podeszła do Parsivala i wtuliła się łbem w jego dłoń. *Nie wiem, kto jest niebezpieczny, nie podobają mi się ci nowi* - stwierdziła cicho. - *Będę cię bronić... Wiesz o tym, więc się nie martw.*
- Nie będziemy nierozsądnie czerpać z dobrodziejstw magii i mocy, myślę, że można ten problem rozwiązać inaczej. Niemniej dziękuję.
Dziwne i nagłe pojawienie się elfki wywołało ciche napięcie w karczmie. Każdy zdawał się jej skrycie przyglądać i być w pogotowiu. Jedyną spokojną osobą był tylko Livrian, który najwyraźniej zaciekawił się słowami nieznajomej. Dziewczyna splotła błagalnie dłonie i drżąc lekko na całym ciele powiedziała cicho:
- Nie wiem, czy te wiadomości powinni usłyszeć wszyscy tutaj - głos jej się łamał i zdawała się być mocno zdenerwowana lub wystraszona. - Boję się... - duże łzy spłynęły z jej niebieskich oczu wprost na policzki i popłynęły w dół. - Boję się, że mogą komuś zaszkodzić. Nawet mi...
Elf nie zdążył zareagować, gdy drzwi do karczmy znów się otworzyły i pojawiła się w nich dwójka przyjaciół, Mandir rozprawiał o czymś zdenerwowanym głosem ze swym przyjacielem.
- Mówiłem, że to tutaj, ale ty jak zawsze wiesz lepiej! - prychnął rozdrażniony i podszedł do stolika Berna. - Wybacz nam to spóźnienie, ale nieco nam się pomyliły uliczki. Pięć razy obeszliśmy targ, nim w końcu mnie posłuchał!
Mandir widząc dość poważną minę uzdrowiciela rozejrzał się niepewnie po karczmie i na widok dziewczyny zrobił ogromne oczy. Przyglądał jej się przez chwilę z niedowierzaniem, w końcu podszedł i złapał lekko za ramiona.
- Yonniel, to ty? - spytał niepewnie i widząc łzy dziewczyny zmartwił się. - Co się stało...? Och, wybaczcie! - zmieszał się lekko dostrzegając, że właśnie jej przerwał rozmowę. - Minęło kilka lat, odkąd zakończyłem naukę w Wieży Magii i od tego czasu nie miałem żadnych wieści od ciebie. Teraz nagle się spotykamy, a ty przyjaciółko zdajesz się być czymś mocno zaniepokojona...
Braga w tym czasie zaprosił podpitą nieznajomą do stolika, co Bruce i Yuki skwitowali niezadowolonymi minami, że zabiera z ich towarzystwa tak piękną kobietę. Jednak nie przejmowali się tym zbyt długo, zajęli się piciem i przerwaną rozmową, zupełnie już nie zwracając uwagi na to, co dzieje się w karczmie.
Wilczyca podeszła do Parsivala i wtuliła się łbem w jego dłoń. *Nie wiem, kto jest niebezpieczny, nie podobają mi się ci nowi* - stwierdziła cicho. - *Będę cię bronić... Wiesz o tym, więc się nie martw.*
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Słowa wilczycy nie uspokoiły Parsivala aczkolwiek dały mu dziwne opanowanie. Puścił cienkie żyłki wiatru i opanował adrenalinę. "*Przyjaciółko. Czujesz od nich może jakieś złe rośliny lub wody? Oni nie są z nami, przynajmniej nie jestem pewien.*" Parsival przygryzł lekko dolną wargę. Wilczyca mu nie odpowiedziała. Nie czuł od niej tego, że jest głodna, podrapał ją za uchem. "*Podejdź do nich i ich poobwąchuj, przy_okazji dasz mi sposobność by do nich zagaić.*" *"Dobrze, Druidzie."* "*Nie atakuj nikogo, zanim coś zrobisz powiedz mi. Nie chcę cię stracić.*" Tylko skończył wysyłać myśl wilczycy, a ta natychmiast podbiegła belikatnie i obwąchała przybyszów merdając wesoło nosem. Podeszła do Yuki'ego. *"Nie pachnie najlepiej... lepiej go nie wąchać więcej."* Podeszła do Bruce'a. -Ej! Bożena! Spokojnie.- Złapał wilczycę na wstążkę którą miała przewiązaną przez szyję. Nawet nie musiał ciągnąć. Ten ruch był taki charakterystyczny, że wilczyca nie_musiała nawet przypuszczać, że on puści. On i tak by jej nie puścił. -Przepraszam za moją wilczycę, ale ona jest strasznie wygłaskana przez małe dzieci i lubi obwąchwać nowo poznanych ludzi. Widocznie przypadliście jej do gustu.- Powiedział głośno druid. Podał drugą rękę Yuki'emu i Bruce'owi. -Parsival Gaveriell Galadium, kapłan druidzki. Bardzo mi miło. Czy można poznać pańskie imiona?- Powiedział uśmiechając się szczerze. Kapłani na jego poziomie byli bardzo charyzmatycznymi ludźmi, ale do proszenia Boga osobiście pozostała jeszcze bardzo daleka droga. On o tym wiedział. -Napijemy się czegoś razem? Przeszliście pewnie daleką drogę, przydała by mi się wieść o przejezdności dróg, mówiliście, że zabłądziliście szukając nas, prawda? Jeżeli podróżnicy się zgodzili to parsival pije tylko miód. Za dużo już dzisiaj piwa wypił.
Słowa wilczycy nie uspokoiły Parsivala aczkolwiek dały mu dziwne opanowanie. Puścił cienkie żyłki wiatru i opanował adrenalinę. "*Przyjaciółko. Czujesz od nich może jakieś złe rośliny lub wody? Oni nie są z nami, przynajmniej nie jestem pewien.*" Parsival przygryzł lekko dolną wargę. Wilczyca mu nie odpowiedziała. Nie czuł od niej tego, że jest głodna, podrapał ją za uchem. "*Podejdź do nich i ich poobwąchuj, przy_okazji dasz mi sposobność by do nich zagaić.*" *"Dobrze, Druidzie."* "*Nie atakuj nikogo, zanim coś zrobisz powiedz mi. Nie chcę cię stracić.*" Tylko skończył wysyłać myśl wilczycy, a ta natychmiast podbiegła belikatnie i obwąchała przybyszów merdając wesoło nosem. Podeszła do Yuki'ego. *"Nie pachnie najlepiej... lepiej go nie wąchać więcej."* Podeszła do Bruce'a. -Ej! Bożena! Spokojnie.- Złapał wilczycę na wstążkę którą miała przewiązaną przez szyję. Nawet nie musiał ciągnąć. Ten ruch był taki charakterystyczny, że wilczyca nie_musiała nawet przypuszczać, że on puści. On i tak by jej nie puścił. -Przepraszam za moją wilczycę, ale ona jest strasznie wygłaskana przez małe dzieci i lubi obwąchwać nowo poznanych ludzi. Widocznie przypadliście jej do gustu.- Powiedział głośno druid. Podał drugą rękę Yuki'emu i Bruce'owi. -Parsival Gaveriell Galadium, kapłan druidzki. Bardzo mi miło. Czy można poznać pańskie imiona?- Powiedział uśmiechając się szczerze. Kapłani na jego poziomie byli bardzo charyzmatycznymi ludźmi, ale do proszenia Boga osobiście pozostała jeszcze bardzo daleka droga. On o tym wiedział. -Napijemy się czegoś razem? Przeszliście pewnie daleką drogę, przydała by mi się wieść o przejezdności dróg, mówiliście, że zabłądziliście szukając nas, prawda? Jeżeli podróżnicy się zgodzili to parsival pije tylko miód. Za dużo już dzisiaj piwa wypił.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Bern Tulop
Rzucił ciężkie spojrzenie wchodzącym. Obejść pięć razy rynek to nie za dużo, zwłaszcza ze minęło wiele godzin. Żeby zupełnie pogorszyć całą sprawę mieli przecież iść za wozem i mieć go na oku.
- Jak rozumiem zgubiliście po drodze wóz, ot taki mały kamyczek niemalże niczym nie wyróżniający sie na ulicach tego miasta. Więc jak rozumiem raczej nie zauważyliście nikogo, kto by ten wóz śledził? wyszeptał w stronę towarzysza Mandira. Nie podobało mu się to, ale miał niemalże szczerą nadzieję że faktycznei zgubili się na rynku. I jeszcze ta znajoma sprzed lat. Kręgi w kręgach, w kręgach. Ostatnio nie trzymał sie rzeczywistości zbyt mocno, ale to wszystko bylo dla niego bardzo podejrzane, w2iedział, że mogą istnieć ludzie, którzy zwiększają prawdopodobieństwo takich przypadków, ale nie słyszał o nich ostatnimi czasy a siebie nie popdejrzewał o bycie jednym z nich. Więc albo to po prostu przypadek, albo co bardziej prawdopodobne, wszystko zostało ukartowane.
Rzucił ciężkie spojrzenie wchodzącym. Obejść pięć razy rynek to nie za dużo, zwłaszcza ze minęło wiele godzin. Żeby zupełnie pogorszyć całą sprawę mieli przecież iść za wozem i mieć go na oku.
- Jak rozumiem zgubiliście po drodze wóz, ot taki mały kamyczek niemalże niczym nie wyróżniający sie na ulicach tego miasta. Więc jak rozumiem raczej nie zauważyliście nikogo, kto by ten wóz śledził? wyszeptał w stronę towarzysza Mandira. Nie podobało mu się to, ale miał niemalże szczerą nadzieję że faktycznei zgubili się na rynku. I jeszcze ta znajoma sprzed lat. Kręgi w kręgach, w kręgach. Ostatnio nie trzymał sie rzeczywistości zbyt mocno, ale to wszystko bylo dla niego bardzo podejrzane, w2iedział, że mogą istnieć ludzie, którzy zwiększają prawdopodobieństwo takich przypadków, ale nie słyszał o nich ostatnimi czasy a siebie nie popdejrzewał o bycie jednym z nich. Więc albo to po prostu przypadek, albo co bardziej prawdopodobne, wszystko zostało ukartowane.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Dziewczyna utonęła gdzieś w bezkresnym morzu snu. Przez chwile unosiła się na jego powierzchni, by w końcu pociągnięta kotwicą zmęczenia i zamroczenia nadmiarem alkoholu opadła na dno... Obrazy niczym ławice ryb przepływały przed oczami jej duszy nie łącząc się ze sobą w żadną logiczną całość. Ot płynęły z prądem myśli i niedawnych przeżyć młodej, miejskiej szczurzycy. Głęboki regenerujacy sen pozwalał jej ułożyć sobie i przyswoić wszelkie zebrane informacje. Gdzieś na skraju wszelkich mniej lub bardziej świadomych procesów niczym rytmicznie uderzająca o brzeg fala rozbijało się co chwilę echo niedawnych słów Kage. W końcu i to ustąpiło miejsca nieprzerwanemu, spokojnemu szumowi podobnemu do jednostajnego szumu morza w czasie ulewnego deszczu. Niczym rekin nagle nadpłynęło wspomnienie spotkania z Pajęczycą...
Aria chyba długo będzie wspominała z niepokojem tamten moment swojego życia. Nawet wtedy, gdy parę lat temu ukarano ją za nieposłuszeństwo wobec grupy, do której należała i ogólną samowolę, nawet wtedy się tak nie bała... Wtedy to była jedynie kara mająca skłonić ją do posłuszeństwa. Była wszak cennym członkiem grupy i dobrze umiała zbierać informacje. Bywali lepsi od niej w tym fachu. Temu nie można zaprzeczyć, bo zawsze jest ktoś lepszy, ale mała miała dobrą opinię osoby solidnej choć nieco może aroganckiej... Ale spotkanie z Pajeczyca dostarczyło jej nowych wrażeń. Pierwszy raz miała wrażenie, że tylko o mały włos zaledwie uniknęła śmierci. Nie wiedziała na ile było to prawdą, ale wolała się nie zastanawiać. Wewnętrzny głos podpowiadał, że czas nabrać nieco ostrożności i zaprzestać prowokowania wszystkich spotkanych na ulicy osób... Nie zawsze będzie się miało szczęście...
Zamknięte powieki Arii zadrżały, gdy dziewczynie się coś przyśniło. Zmarszczyła brwi i skuliła się na łóżku. Po dłuższej chwili rozluźniła się. Widać jej sen znów znalazł się na spokojniejszych wodach...
Dziewczyna utonęła gdzieś w bezkresnym morzu snu. Przez chwile unosiła się na jego powierzchni, by w końcu pociągnięta kotwicą zmęczenia i zamroczenia nadmiarem alkoholu opadła na dno... Obrazy niczym ławice ryb przepływały przed oczami jej duszy nie łącząc się ze sobą w żadną logiczną całość. Ot płynęły z prądem myśli i niedawnych przeżyć młodej, miejskiej szczurzycy. Głęboki regenerujacy sen pozwalał jej ułożyć sobie i przyswoić wszelkie zebrane informacje. Gdzieś na skraju wszelkich mniej lub bardziej świadomych procesów niczym rytmicznie uderzająca o brzeg fala rozbijało się co chwilę echo niedawnych słów Kage. W końcu i to ustąpiło miejsca nieprzerwanemu, spokojnemu szumowi podobnemu do jednostajnego szumu morza w czasie ulewnego deszczu. Niczym rekin nagle nadpłynęło wspomnienie spotkania z Pajęczycą...
Aria chyba długo będzie wspominała z niepokojem tamten moment swojego życia. Nawet wtedy, gdy parę lat temu ukarano ją za nieposłuszeństwo wobec grupy, do której należała i ogólną samowolę, nawet wtedy się tak nie bała... Wtedy to była jedynie kara mająca skłonić ją do posłuszeństwa. Była wszak cennym członkiem grupy i dobrze umiała zbierać informacje. Bywali lepsi od niej w tym fachu. Temu nie można zaprzeczyć, bo zawsze jest ktoś lepszy, ale mała miała dobrą opinię osoby solidnej choć nieco może aroganckiej... Ale spotkanie z Pajeczyca dostarczyło jej nowych wrażeń. Pierwszy raz miała wrażenie, że tylko o mały włos zaledwie uniknęła śmierci. Nie wiedziała na ile było to prawdą, ale wolała się nie zastanawiać. Wewnętrzny głos podpowiadał, że czas nabrać nieco ostrożności i zaprzestać prowokowania wszystkich spotkanych na ulicy osób... Nie zawsze będzie się miało szczęście...
Zamknięte powieki Arii zadrżały, gdy dziewczynie się coś przyśniło. Zmarszczyła brwi i skuliła się na łóżku. Po dłuższej chwili rozluźniła się. Widać jej sen znów znalazł się na spokojniejszych wodach...
Elfka lekko drgnęła i odwróciła się w stronę nowoprzybyłego.
- Mandir? - wyszeptała ze zdumieniem wypisanym na twarzy, które stopniowo przerodziło się w nieśmiały uśmiech. - Co ty tu robisz? - nadal wpatrywała się w elfa. Rozplotła dłonie i cicho westchnęła.
- Potrzebuję przyjaznej dłoni. Czy mogę Ci zaufać? - popatrzyła się pytająco na przyjaciela oczyma nadal lśniącymi od łez. Otarła dłonią policzki i czekając na odpowiedź Mandira zwróciła się do Livrian'a i jego towarzysza:
- Wybaczcie panowie. To mój dobry... - policzki elfki pokryła zaledwie zapowiedź rumieńca - znajomy, z dawnych lat.
- Ależ nic się nie stało - Livrian niedbale machnął ręką. - Wydaje mi się, że powinien tu być pokój, w którym można swobodnie rozmawiać, jest chroniony przed wścibskimi magicznymi uszami i oczami. Jak będziesz gotowa, to zapraszam, z przyjemnością dowiem się czegoś więcej. Może mój pobyt tutaj wcale nie będzie taki nudny - uśmiechnał się szeroko i podszedł do gospodarza.
Kage pojawiła się na schodach i szybko zeszła na dół. Rzuciła krótkie spojrzenie Yuki'emu i Evereth, po czym skierowała się do jednego ze stolików i zamówiła posiłek. Widać wolała mieć wszystko na oku. Po Arii nigdzie nie było śladu.
Braga, byłoby miło, gdybyś w końcu dał swojego posta, czy mam to może zrobić za Ciebie?
- Mandir? - wyszeptała ze zdumieniem wypisanym na twarzy, które stopniowo przerodziło się w nieśmiały uśmiech. - Co ty tu robisz? - nadal wpatrywała się w elfa. Rozplotła dłonie i cicho westchnęła.
- Potrzebuję przyjaznej dłoni. Czy mogę Ci zaufać? - popatrzyła się pytająco na przyjaciela oczyma nadal lśniącymi od łez. Otarła dłonią policzki i czekając na odpowiedź Mandira zwróciła się do Livrian'a i jego towarzysza:
- Wybaczcie panowie. To mój dobry... - policzki elfki pokryła zaledwie zapowiedź rumieńca - znajomy, z dawnych lat.
- Ależ nic się nie stało - Livrian niedbale machnął ręką. - Wydaje mi się, że powinien tu być pokój, w którym można swobodnie rozmawiać, jest chroniony przed wścibskimi magicznymi uszami i oczami. Jak będziesz gotowa, to zapraszam, z przyjemnością dowiem się czegoś więcej. Może mój pobyt tutaj wcale nie będzie taki nudny - uśmiechnał się szeroko i podszedł do gospodarza.
Kage pojawiła się na schodach i szybko zeszła na dół. Rzuciła krótkie spojrzenie Yuki'emu i Evereth, po czym skierowała się do jednego ze stolików i zamówiła posiłek. Widać wolała mieć wszystko na oku. Po Arii nigdzie nie było śladu.
Braga, byłoby miło, gdybyś w końcu dał swojego posta, czy mam to może zrobić za Ciebie?
-
- Pomywacz
- Posty: 31
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Z piekła rodem
Dziewczyna jadała ze smakiem i uśmiechem na ustach. Zmniejszyła nieco tempo, co pozwoliło jej już normalniej mówić.
- To czadowo, że się z bratem odnaleźliście. Pewnie nie było łatwo - powiedziała z lekkim podziwem i zamilkła zastanawiając się przez chwilę.
- Może też mam rodzeństwo? - powiedziała pod nosem, ale raczej do siebie.
Odłożyła widelec na skraj talerza i spojrzała na Bragę.
- Nie pamiętam domu, ani rodziców. Od dzieciństwa wędrowałam, dopiero potem znalazłam przybraną rodzinę i własny dach nad głową. - stwierdzenie to nie wywołało smutku na jej twarzy, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się dość szeroko prawdopodobnie na jakieś miłe wspomnienie.
Zastanowiła się jeszcze chwilę i cicho westchnęła.
- Handluję... czymś na poprawę humoru... - powiedziała powoli.
Uśmiechnęła się do niego szeroko i puściła zalotnie oczko. Nachyliła się, niby przypadkiem eksponując przy okazji dekolt i cicho dodała szepcząc mu na ucho:
- Nie wszędzie jest to legalne.
Nie czekała na jego odpowiedź. Wyprostowała się i powiedziała:
- Generalnie to jestem stąd. Tak jakieś trzy lata.
Lilian piła już trochę wcześniej, ale najwidoczniej znów ją suszyło w gardle.
- Może napijemy się czegoś? - zaproponowała.
- Bardzo chętnie. Pójdę do barmana i wezmę coś mocnego. - Zaoponował Braga.
Barman ze strachem wyszedł z zaplecza trzymając córkę aby nie poszła za nim. Nie chciał mieć zięcia takiego jak Braga a córki wyraźnie ja niego leciały. Puścił najśliczniejszej oczko a barmanowi kazał:
- Daj coś mocnego. Żeby się szybko zapić. I dzbanek wody. - Rozkazał stanowczo.
Lubił posłusznych ludzi ale nie miał do nich szacunku. Zapłacił mniej niż się należało ale barman z ulgą przyjął jego odejście. Wracając do stolika nalał do jej kubka gorzałki a swojego i Parsivala wody. Nie chciał powiedzieć czegoś za dużo.
- Twoje zdrowie - Wzniósł toast i wypił udając skrzywienie mocą wody.
- Prawie takie mocne jak ty. - powiedział do Lilian uśmiechając się szeroko.
Gdy już się upiła przestał żartować i komplementować a przeszedł do interesów.
- Powiedz mi czym handlujesz?? Jakiego rodzaju to towary?? Masz coś specjalnego na stanie??
Sorka za opuźnienie.
- To czadowo, że się z bratem odnaleźliście. Pewnie nie było łatwo - powiedziała z lekkim podziwem i zamilkła zastanawiając się przez chwilę.
- Może też mam rodzeństwo? - powiedziała pod nosem, ale raczej do siebie.
Odłożyła widelec na skraj talerza i spojrzała na Bragę.
- Nie pamiętam domu, ani rodziców. Od dzieciństwa wędrowałam, dopiero potem znalazłam przybraną rodzinę i własny dach nad głową. - stwierdzenie to nie wywołało smutku na jej twarzy, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się dość szeroko prawdopodobnie na jakieś miłe wspomnienie.
Zastanowiła się jeszcze chwilę i cicho westchnęła.
- Handluję... czymś na poprawę humoru... - powiedziała powoli.
Uśmiechnęła się do niego szeroko i puściła zalotnie oczko. Nachyliła się, niby przypadkiem eksponując przy okazji dekolt i cicho dodała szepcząc mu na ucho:
- Nie wszędzie jest to legalne.
Nie czekała na jego odpowiedź. Wyprostowała się i powiedziała:
- Generalnie to jestem stąd. Tak jakieś trzy lata.
Lilian piła już trochę wcześniej, ale najwidoczniej znów ją suszyło w gardle.
- Może napijemy się czegoś? - zaproponowała.
- Bardzo chętnie. Pójdę do barmana i wezmę coś mocnego. - Zaoponował Braga.
Barman ze strachem wyszedł z zaplecza trzymając córkę aby nie poszła za nim. Nie chciał mieć zięcia takiego jak Braga a córki wyraźnie ja niego leciały. Puścił najśliczniejszej oczko a barmanowi kazał:
- Daj coś mocnego. Żeby się szybko zapić. I dzbanek wody. - Rozkazał stanowczo.
Lubił posłusznych ludzi ale nie miał do nich szacunku. Zapłacił mniej niż się należało ale barman z ulgą przyjął jego odejście. Wracając do stolika nalał do jej kubka gorzałki a swojego i Parsivala wody. Nie chciał powiedzieć czegoś za dużo.
- Twoje zdrowie - Wzniósł toast i wypił udając skrzywienie mocą wody.
- Prawie takie mocne jak ty. - powiedział do Lilian uśmiechając się szeroko.
Gdy już się upiła przestał żartować i komplementować a przeszedł do interesów.
- Powiedz mi czym handlujesz?? Jakiego rodzaju to towary?? Masz coś specjalnego na stanie??
Sorka za opuźnienie.
A true master paralyzes his opponent, leaving him vulnerable to an attack.
-
- Majtek
- Posty: 136
- Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04
Mandir był bardzo szczęśliwy że spotkał Yonniel, ponieważ nie widział się z nią od wielu lat. Był też bardzo zaskoczony jej widokiem. Nie lubił widoku płaczących kobiet, w szczególności gdy były takie piękne, a jej twarz wyrażała głęboki smutek co zupełnie nie pasowało do subtelnej urody elfki. Zrobiło mu się żal przyjaciółki, i na jego twarz wpłynęła powoli śmiertelna powaga. Wiedział bowiem, że mina szczęśliwa i beztroska byłaby co najmniej nie na miejscu. Słysząc słowa Yonniel postanowił choć chwilę z nią porozmawiać i przynajmniej częściowo poznać przyczyny smutku znajomej. Jej słowa, w których wyrażała swoje zaufanie i prośbę o pomoc, były nasycone nadzieją. Sprawiły że Mandir poczuł wewnętrzną nawet nie obowiązek a potrzebę aby pomóc przyjaciółce.
- Chodźmy tam – Mandir wskazał ustronne miejsce w rogu izby, gdzie nikt nie siedział - Powiesz mi w czym tkwi problem, a ja zrobię wszystko aby Ci pomóc. – Powiedział cichym i przepełnionym współczuciem głosem.
Yonniel powoli wstała i ruszyli razem do pustego stolika, po drodze Mandir szepnął cicho do przyjaciółki - Proszę, przestań płakać, serce mi się kraja jak patrzę na twoje łzy. –
Gdy siedli obok siebie patrzyli przez chwilę sobie w oczy. A oczy Yonniel wydawały się być pustymi, to przeraziło Mandira, jeszcze nigdy nie widział takich oczu. Po krutkiej chwili milczenia Mandir zwrócił się do przyjaciółki.
- Co spowodowało twój smutek? Jak mogę ci pomóc?
I ucichł oczekując odpowiedzi.
Sorka że tak długo mnie nie było ale trzecia klasa, matura i te inne sprawy, ale teraz zdałem i ma ździebko więcej czasu.
- Chodźmy tam – Mandir wskazał ustronne miejsce w rogu izby, gdzie nikt nie siedział - Powiesz mi w czym tkwi problem, a ja zrobię wszystko aby Ci pomóc. – Powiedział cichym i przepełnionym współczuciem głosem.
Yonniel powoli wstała i ruszyli razem do pustego stolika, po drodze Mandir szepnął cicho do przyjaciółki - Proszę, przestań płakać, serce mi się kraja jak patrzę na twoje łzy. –
Gdy siedli obok siebie patrzyli przez chwilę sobie w oczy. A oczy Yonniel wydawały się być pustymi, to przeraziło Mandira, jeszcze nigdy nie widział takich oczu. Po krutkiej chwili milczenia Mandir zwrócił się do przyjaciółki.
- Co spowodowało twój smutek? Jak mogę ci pomóc?
I ucichł oczekując odpowiedzi.
Sorka że tak długo mnie nie było ale trzecia klasa, matura i te inne sprawy, ale teraz zdałem i ma ździebko więcej czasu.
Ostatnio zmieniony środa, 2 maja 2007, 11:45 przez liego, łącznie zmieniany 1 raz.