Ekranizacja Hobbita - tak. Silmarillionu - w żadnym razie. Nie chciałabym po prostu. Silmarillion nie nadaje się do ekranizacji. Ma fabułę niefilmową - to tak, jak ktoś chciałby zrobić film "biblia". Za duży przedział, zbyt wiele postaci, jedynie w kawałkach by można się porwać... na Stworzenie, na Berena, na Turina... Ale jest to ryzykowne...
Po pierwsze, kto pójdzie na film o Pieśni? aby taka ekranizacja była wierna, musi nie zawierać dorobionych elementów typowych dla filmów... nie mieć akcji? nie mieć kulminacji, wyrazistych bohaterów? punktów scenariusza? A jak nie będzie wierna, po co ją robić? dziwnie tak...
Po drugie, te opowieści przenikają się. Łatwo byłoby to zatracić, robiąc podział na części... A poza tym to filmy zawsze siekają dzieło, tak jak w przypadku władcy - są nowe pomysły i udziwnienia, i przekręty, potem zawsze coś rozczarowuje, mimo ładnych zdjęć. Chyba za bardzo lubię Silmarillion, żeby chcieć oglądać próby ekranizacji. Myslę jednak, że twórcy filmowi nie wytrzymają, by się nie targnąć...
Hobbit owszem, Hobbit jest zamknietą częścią, poukładaną i typową. Chętnie bym obejrzała. Trailer mi się podobał, mimo gumowego smoka
Znam osoby, które wręcz nie lubią Trylogii. Ja twierdzą, będąc fanem fantasy, przeczytali go niejako z obowiązku. Za nic nie mogę namówić na krótkiego lekkiego Hobbita, lub ciekawego Sila. Nie da się i tyle.
Po polsku mi się Tolkien też nie podoba. Nie wiem nad czym fani się tak trzęsą w przypadku Skibiniewskiej. Jak widzę udziwnianie imion przez maniackie dodawanie -a na końcach (Galadriela, Arwena), to mnie telepie. Co dopiero mówić, jak widzę filmowe udziwnienia