[DnD] Kaprys Losu

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
Beztroska tego człowieka nie pasowała zupełnie do tutejszego otoczenia, ale być może był to jego sposób na walkę z otaczającą ich przygniatającą wszystko aurą. Potok pytań popłynął tuż po przywitaniu. Nikt nawet się kulturalnie nie rpzywitał.
-Pokój niech będzie temu miejscu. Trochę zajęło nam ciche wyjście z miasta. Przy okazji tych wszystkich pytań możecie też opowiedzieć co nieco na temat tej puszczy a raczej tego co z niej zostało.
Usiadł na poboczu w pozycji lotosu i wsłuchał sie uważnie w odpowiedzi. Obserwował też zachowanie młodszego człowieka, chyba traktował machanie mieczem tak jak mnich przeprawe przez puszczę, jako rozgrzewkę i dobre ćwiczenie fizyczne.
Beztroska tego człowieka nie pasowała zupełnie do tutejszego otoczenia, ale być może był to jego sposób na walkę z otaczającą ich przygniatającą wszystko aurą. Potok pytań popłynął tuż po przywitaniu. Nikt nawet się kulturalnie nie rpzywitał.
-Pokój niech będzie temu miejscu. Trochę zajęło nam ciche wyjście z miasta. Przy okazji tych wszystkich pytań możecie też opowiedzieć co nieco na temat tej puszczy a raczej tego co z niej zostało.
Usiadł na poboczu w pozycji lotosu i wsłuchał sie uważnie w odpowiedzi. Obserwował też zachowanie młodszego człowieka, chyba traktował machanie mieczem tak jak mnich przeprawe przez puszczę, jako rozgrzewkę i dobre ćwiczenie fizyczne.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Ludzie, których w końcu spotkali teraz wydawali się tacy niepozorni. A jednak to im najpewniej zawdzięcza życie.
-Witam panowie, jak podróż. Chciałem jedynie podziękować za uratowanie hmm... być może nawet życia. No i oczywiście co chcecie w zamian. Tylko bez owijania w bawełne prosze.
Ciarki przechodziły go po plecach w tej puszczy, w ogóle mu się ona nie podobała. Usiadł więc gdzieś w pobliżu ogniska i starał się rozgrzać ręce. Wzrok miał skoncentrowany na przyjazdnym oznaku cywilizacji - płomieniu.
Ludzie, których w końcu spotkali teraz wydawali się tacy niepozorni. A jednak to im najpewniej zawdzięcza życie.
-Witam panowie, jak podróż. Chciałem jedynie podziękować za uratowanie hmm... być może nawet życia. No i oczywiście co chcecie w zamian. Tylko bez owijania w bawełne prosze.
Ciarki przechodziły go po plecach w tej puszczy, w ogóle mu się ona nie podobała. Usiadł więc gdzieś w pobliżu ogniska i starał się rozgrzać ręce. Wzrok miał skoncentrowany na przyjazdnym oznaku cywilizacji - płomieniu.
"Z błękitu w czerń"

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
- Nazywam się Ruthgar i jestem tu z polecenia mojego przyjaciela kapłana Banlixa. przedstawił się mężczyzna Może zabrzmi to dziwnie, ale pewnego dnia wypadł ze swej komnaty w ręku trzymając pergamin, na którym wypisane były wasze nazwiska. mężczyzna przerwał na chwilę by zaczerpnąć powietrze, - Nawet nie wiecie jak ciężko było was znaleźć, nawet z pomocą magii Banlixa. Mieliście niemiłą tendencję do szybkich zmian miejsca pobytu. Ruthgar uśmiechnął się szczerze. Wasz pobyt w więzieniu to też niejako nasza sprawka, ale uwierzcie mi nie spodziewałem się, że będą tam panować takie parszywe warunki. wtedy na jego ramię opadł lekko piękny sokół o bardzo inteligentnym spojrzeniu. - To mój towarzysz, Irmiel, strasznie sprytna bestyjka. pogładził ptaka po lśniących piórach i powiedział. - Irmiel mówi, że w naszą stronę zbliza się to co splugawiło ten las. Jeśli nie chcemy tego spotkać, a uwierzcie mi nie chcemy, to musimy udać się do miejsca, w którym Banlix wyjaśni wam szczegóły przysługi, którą dla niego wykonacie. Drugi z mężczyzn również został w jakiś sposób powiadomiony o niebezpieczeństwie bo natychmiast przerwał swój trening i zaczął zwijać obozowisko. Tymczasem Ruthgar wyjął z torby zwój, rozwinął go i wymruczał kilka niezrozumiałych dla was formułek. W tym momencie przestrzeń za nim zniekształciła się, zaczęła wirować, a w końcu rozstąpiła się tworząc portal. - Mam nadzieje, że słyszeliście o Mathghamhna bo tam właśnie się udamy. Wypowiadając te słowa wskoczył w przejście.

-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Dalin
- No pięknie... jak zwykle. Sami nas wsadzają do więzienia, a potem łaskę robią wyciągając... dobroczyńcy, na cuchnącego elfa... Żeby jeszcze jakiś wybór dali- a tu co? Słowo jest słowo, wchodzimy, bo musimy - narzekał Dalin, po czym wziął oddech. Zanim wszedł do portalu, przeżegnał się. Potem postawił pewny krok w stronę przejścia.
- JA PIERWSZY! wbiegł krasnolud, po czym zniknął z martwego lasu...
- No pięknie... jak zwykle. Sami nas wsadzają do więzienia, a potem łaskę robią wyciągając... dobroczyńcy, na cuchnącego elfa... Żeby jeszcze jakiś wybór dali- a tu co? Słowo jest słowo, wchodzimy, bo musimy - narzekał Dalin, po czym wziął oddech. Zanim wszedł do portalu, przeżegnał się. Potem postawił pewny krok w stronę przejścia.
- JA PIERWSZY! wbiegł krasnolud, po czym zniknął z martwego lasu...

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Miał nadzieję że ta długa nazwa, której nie dosłyszał w pełni oznaczała jakieś miasto lub choćby co większą wioske. Miał dość tej puszczy.
Choć nie miał pełnego zaufania co do portali, był pewien że Ci dwaj nie trudzili by się tak, żeby ich zebrać razem tylko po to aby teraz ich uśmiercić.
Pewnym krokiem weszedł w portal, pozostawiając za sobą nieprzyjazną puszczę.
Miał nadzieję że ta długa nazwa, której nie dosłyszał w pełni oznaczała jakieś miasto lub choćby co większą wioske. Miał dość tej puszczy.
Choć nie miał pełnego zaufania co do portali, był pewien że Ci dwaj nie trudzili by się tak, żeby ich zebrać razem tylko po to aby teraz ich uśmiercić.
Pewnym krokiem weszedł w portal, pozostawiając za sobą nieprzyjazną puszczę.
"Z błękitu w czerń"

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Sarafan Swallowfast
Podszedł do portalu. Nagle poczuł, jak coś go rwie koło wątroby.
*Psia mać...*
*Nie bój się, teraz cię nie wyrwie... chyba.*
*Twoja pewność swego mnie onieśmiela.*
*Dobra, właź w ten portal. Przecież sam dobrze wiesz, że to cię nie spotka za każdym przejściem przez Plan Astralny. Ani żaden inny.*
*Tyle, że szanse wtedy znacznie wzrastają.*
*Ale nie do stu procent... właź i nie gadaj.*
Spojrzał jeszcze raz na przejście.
*I tak nie mam nic do stracenia.*
Przeszedł przez portal.
Podszedł do portalu. Nagle poczuł, jak coś go rwie koło wątroby.
*Psia mać...*
*Nie bój się, teraz cię nie wyrwie... chyba.*
*Twoja pewność swego mnie onieśmiela.*
*Dobra, właź w ten portal. Przecież sam dobrze wiesz, że to cię nie spotka za każdym przejściem przez Plan Astralny. Ani żaden inny.*
*Tyle, że szanse wtedy znacznie wzrastają.*
*Ale nie do stu procent... właź i nie gadaj.*
Spojrzał jeszcze raz na przejście.
*I tak nie mam nic do stracenia.*
Przeszedł przez portal.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Rash'ail był zły. Nie udzielono mu odpowiedzi na żadne z dręczących go pytań, otworzono portal który Bóg wie gdzie go zaprowadzi, a na dodatek to oni wplątali go w tą całą intrygę. Gdyby jeszcze miał wobec nich dług to co innego. Gdyby go wyciągnęli z dobrej woli z więzienia... ale nie. ONI SAMI GO TAM WSADZILI !
-Wiedzcie, że cokolwiek robię, nie robię tego dla was. Gdybym nie dał elfickiego słowa, już by mnie tu nie było.
Zrobił krok do przodu... poczuł jak portal go przerzuca. Jak on tego nienawidził!
*Mam nadzieję, że te sukinsyny dostaną kiedyś za swoje* Pomyślał
-Wiedzcie, że cokolwiek robię, nie robię tego dla was. Gdybym nie dał elfickiego słowa, już by mnie tu nie było.
Zrobił krok do przodu... poczuł jak portal go przerzuca. Jak on tego nienawidził!
*Mam nadzieję, że te sukinsyny dostaną kiedyś za swoje* Pomyślał
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
Tak jak podejrzewał, to ich wybawiciele stali za ich wizytą w więzieniu. Ta historia z nazwiskami niezbyt go przekonywała ale przecież już sie zgodził. Jeśli coś co splugawiło tą puszcze faktycznie się zbliżało, to portal był wyjątkowo kuszącą propozycją. Wstał i podszedł w stronę portalu.
-Osobiście mam czasem dość liberalne podejście do teologii, ale mam nadzieję, że Ci na górze nie będą musieli sobie przez to uciąć pogawędki.
Zrobił krok do przodu i wkroczył w portal, czuł jakby spaał rpzez pustkę zanim wynurzył się po drugiej stronie. Ścisnął w ręku wój kamień i miał tylko nadzieję że podłoże będzie pod stopami a nie nad głową.
Tak jak podejrzewał, to ich wybawiciele stali za ich wizytą w więzieniu. Ta historia z nazwiskami niezbyt go przekonywała ale przecież już sie zgodził. Jeśli coś co splugawiło tą puszcze faktycznie się zbliżało, to portal był wyjątkowo kuszącą propozycją. Wstał i podszedł w stronę portalu.
-Osobiście mam czasem dość liberalne podejście do teologii, ale mam nadzieję, że Ci na górze nie będą musieli sobie przez to uciąć pogawędki.
Zrobił krok do przodu i wkroczył w portal, czuł jakby spaał rpzez pustkę zanim wynurzył się po drugiej stronie. Ścisnął w ręku wój kamień i miał tylko nadzieję że podłoże będzie pod stopami a nie nad głową.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Przejście przez portal nie należało do najprzyjemniejszych doznań w waszym życiu. Najpierw zakręciło się wam w głowach tak mocno, że dostaliście mdłości, a potem jeszcze to niewygodne lądowanie na kamiennej podłodze. Gdy świat przestał wirować przyjrzeliście się uważniej nowemu otoczeniu. Znajdowaliście się ogromnej komnacie przypominającej salę wykładową jakiejś akademii, czy czegoś w tym rodzaju. Wszystkie ławki były jednak puste. Wkrótce potem dostrzegliście trzy postacie, z którymi serdecznie witał się Ruthgar. Jednym z osobników był czarodziej w sile wieku, a tak przynajmniej wyglądał, w długiej, czerwonej szacie. Patrzył on na was przenikliwie gładząc się po swojej elegancko przystrzyżonej, czarnej bródce. Uśmiechną się szczerze i zawołał do stojącego obok mężczyzny w kapłańskich szatach i kapturze zakrywającym twarz - W końcu Banlixie! Mamy tych objawionych wybrańców, którzy pomogą nam zebrać kryształy! - I miecze! dopowiedział kapłan. Trzecim osobnikiem był ok. metrowej wysokości kobold w koszulce kolczej. Gad miał do pleców przyczepiony miecz wielkością, a zapewne i ciężarem przewyższający właściciela. - To jakieś kpiny! zacharczał - Te ścierwa wykonają to zadanie lepiej ode mnie! Popatrz tylko na nich! Tan krasnolud ma bebech jakby codziennie chlał beczkę piwska, a ten cherlawy - wskazał na sarafana wygląda jakby mogło go zabić głośniejsze pierdnięcie. Proszę, przemyśl to jeszcze Banlixie, tych głupków się zabije, a ja z pieśnią na ustach wyruszę zbierać te twoje upragnione artefakty. Banlik pokręcił głową z niedowierzaniem, w duchu przeklinając niewychowanego kobolda. - Zachowuj się głupcze! syknął przecież oni to wszystko słyszą. Następnie zwrócił się do was rozłożywszy ręce. - Witajcie i niech Olidammara obdarzy was szczęściem.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Witam.Jestem Rash'ail z rodu Erielirina. Mą siedzibą jest Wielka puszcza. Przyznam, że niechętnie podejmę się zadania które mi zlecicie. Może odpowiedź na kilka pytań zmieni mój negatywny stosunek do was.-Tropiciel spojrzał na kobolda i z wrednym uśmiechem powiedział-Skoro jestem, jak to mówicie wybrańcem, to łaskawie proszę o zamknięcie tej jaszczurki w terrarium i zabronienie jej wypowiadania sie wśród gości, bo "kultura" to chyba obce jej słowo
Rozejrzał się dookoła. Nie lubił zamkniętych miejsc i chciał stąd jak najszybciej wyjść
-Dobrze więc. Moje pytanie. Co? Kiedy? za ile? Im szybciej dostanę odpowiedź tym szybciej wyruszę, a im szybciej wyruszę, tym szybciej będę z powrotem. Łuk Rash'aila jest waszym łukiem.-Elf ukłonił się, po czym dumnie podniósł głowę i obserwował rozmówców
Rozejrzał się dookoła. Nie lubił zamkniętych miejsc i chciał stąd jak najszybciej wyjść
-Dobrze więc. Moje pytanie. Co? Kiedy? za ile? Im szybciej dostanę odpowiedź tym szybciej wyruszę, a im szybciej wyruszę, tym szybciej będę z powrotem. Łuk Rash'aila jest waszym łukiem.-Elf ukłonił się, po czym dumnie podniósł głowę i obserwował rozmówców
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Gdy kobold usłyszał tylko słowa "jaszczurka" i "terrarium" wydał z siebie przeraźliwy ryk, który zmroził serca wszystkim obecnym. Gad jednym szybkim ruchem zdjął z pleców swój ogromny (jak na niego) miecz i rozpoczął pełną furii szarżę. W kilku susach, a były one niezwykle szybkie jak na stworzenia jego rozmiaru, znalazł się przy elfie. I ciął by go zapewne śmiertelnie, gdyby nie ów drugi, młodszy z osobników spotkanych w wężowej puszczy, który wychodząc właśnie z zamykającego się już portalu zablokował mieczem jego uderzenie. Cios był jednak na tyle silny, że chłopaka odrzuciło dobre kilka metrów. - Dość tego! ryknął kapłan. W tym momencie kobold spojrzał na niego z ogniem w oczach, ale opuścił miecz dysząc wściekle. Popatrzał na elfa z szaleństwem malującym się na twarzy - Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie jaszczurką... . odwrócił się i rozpoczął iść w kierunku wielkich drzwi, najwyraźniej wyjścia z tego pomieszczenia. - A to żebyś nie zapomniał. jednym błyskawicznym ruchem gad odwrócił się i szybkim cięciem rozorał policzek tropiciela, przebijając jego skórę tak mocno, że miecz wybił mu też parę górnych zębów. Widząc to czarodziej chwycił się za głowę przestraszony, a kobold tylko zachichotał, pstryknął palcami i zniknął w obłoku dymu.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Elfa zamroczyło. Błyskawicznie zdjął łuk, naciągnął cięciwę i wystrzelił. Strzała poszybowała przez obłok dymu pozostały po koboldzie i utkwiła w ścianie.
-Jeszcze raz...-wydyszał-Jeszcze raz ktoś ośmieli się mnie dotknąć, a obiecam, że powybijam do nogi, psia jucha Elf splunął na ziemię. Kilka zębów to nie problem. Są przecież magicy, ale ta blizna. Takiego cięcia żaden czar nie zasklepi, żeby nie było widać śladu. Tropiciel już wiedział-nie był zły... był wściekły. Spojrzał po pozostałych, ale się nie odezwał.
Rozważył to co się stało i zganił sam siebie w duchu *I po coś otwierał gębę. Mało masz kłopotów* . Opamiętał się i ponownie przyklęknął jak nakazywał obyczaj.
-Rash'ail prosi o wybaczenie. Niepotrzebnie dałem się owładnąć gniewowi. Mam nadzieję, że me zachowanie będzie mi przebaczone
Wstał i popatrzył na drużyną. Raczej nie spodobało im się to co zrobił. Uśmiechnął się, ale przez pocięty policzek wyglądało to raczej jak grymas bólu. *I po co ci to było idioto?*
-Jeszcze raz...-wydyszał-Jeszcze raz ktoś ośmieli się mnie dotknąć, a obiecam, że powybijam do nogi, psia jucha Elf splunął na ziemię. Kilka zębów to nie problem. Są przecież magicy, ale ta blizna. Takiego cięcia żaden czar nie zasklepi, żeby nie było widać śladu. Tropiciel już wiedział-nie był zły... był wściekły. Spojrzał po pozostałych, ale się nie odezwał.
Rozważył to co się stało i zganił sam siebie w duchu *I po coś otwierał gębę. Mało masz kłopotów* . Opamiętał się i ponownie przyklęknął jak nakazywał obyczaj.
-Rash'ail prosi o wybaczenie. Niepotrzebnie dałem się owładnąć gniewowi. Mam nadzieję, że me zachowanie będzie mi przebaczone
Wstał i popatrzył na drużyną. Raczej nie spodobało im się to co zrobił. Uśmiechnął się, ale przez pocięty policzek wyglądało to raczej jak grymas bólu. *I po co ci to było idioto?*
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Agathum
Półork rozejrzał się po pomieszczeniu do którego trafił.
- Hhmm…Sala wykładowa.- Ta sala przypominała mu uczelnie do której chodził, oraz niedowierzanie ludzi, gdy widzieli w niej Półorka i to na dodatek w charakterze ucznia, nawet pojętnego ucznia.
- Dalinie zalecz elfowi chociaż częściowo te ranę.- Powiedział do krasnoluda.
- Witam panów.- Powiedział do kapłana i maga.- Mógłby mi ktoś wyjaśnić co tu w ogóle się dzieje, obawiam się że nie za bardzo rozumiem co oznacza że jestem wybrańcem. Oczywiście wiem że zostałem wybrany ale nie wiem przez kogo lub co i do czego i to właśnie chciałbym wiedzieć.
Półork poczekał aż kapłan i mag otrząsną się po usłyszeniu złożonego zdania z jego ust i czekał na odpowiedz.
Półork rozejrzał się po pomieszczeniu do którego trafił.
- Hhmm…Sala wykładowa.- Ta sala przypominała mu uczelnie do której chodził, oraz niedowierzanie ludzi, gdy widzieli w niej Półorka i to na dodatek w charakterze ucznia, nawet pojętnego ucznia.
- Dalinie zalecz elfowi chociaż częściowo te ranę.- Powiedział do krasnoluda.
- Witam panów.- Powiedział do kapłana i maga.- Mógłby mi ktoś wyjaśnić co tu w ogóle się dzieje, obawiam się że nie za bardzo rozumiem co oznacza że jestem wybrańcem. Oczywiście wiem że zostałem wybrany ale nie wiem przez kogo lub co i do czego i to właśnie chciałbym wiedzieć.
Półork poczekał aż kapłan i mag otrząsną się po usłyszeniu złożonego zdania z jego ust i czekał na odpowiedz.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
Był wiernym mnichem Grumbara a miał zostać wybrańcem kogoś, kto pozdrawia go w imieniu Olidammary. Nic mu się tutaj nie zgadzało, nie wspominając nawet o zachowaniu kobolda. Elf może faktycznie nie odzywał się zbyt uprzejmie, ale tamten zareagował aż nazbyt gwałtownie. Niestety, dał słowo, a raz danego nie mógł cofnąć.
-Jeśli faktycznie chcecie żebyśmy wam pomogli. To powiedzcie może w końcu, o co dokładnie chodzi. Gdybyście skończyli z obrażaniem nas, wrzucaniem do więzienia, okaleczaniem i utrzymywaniem w nieświadomości, to niewątpliwie mogłoby troszeczkę chociaż polepszyć naszą przyszłą współpracę. Wierzę, że to wszystko tak po prostu wyszło... ale raczej nie zaprzeczysz, że póki co, nie układa się ona dosyć dobrze. Jeśli weźmiecie pod uwagę to, że przez wasze nierozważne działania, kilku złodziei z tamtego parszywego miasta będzie miało krótsze życie, kiedy tylko ich odnajdę. To mam nadzieję ze żadnych tajemnic i niespodzianek już nie będzie.
Usiadł wygodnie na jednej z ławek, zapowiadało się na dłuższe wyjaśnienia a jeszcze się nastoi i nachodzi, kiedy wyruszą. *Panie Ziemi, spraw bym nie zawiódł tych, którzy zwodząc mnie wymusili na mnie słowo i wypełnił zadanie, które na mnie czeka. Wiem ze Twój umysł zaprzątają łańcuchy górskie i musisz hamować ich swawolę by nie zmieniły samowolnie zbytnio łańcuchów górskich, ale może usłyszysz skromna modlitwę Twego mnicha i będziesz miał na niego oko w godzinie próby... Choć niewątpliwie doglądanie korzeni skał jest ciekawszym zajęciem* Grumbar niezbyt często dbał o swoich wyznawców, ale za to przynajmniej niezbyt często ich ganił, gdy ich przewiny nie były zbyt wielkie.
-mam nadzieję, że nie będziemy musieli nigdzie lecieć ani płynąć? Obawiam się, że mógłbym musieć was gonić na piechotę.
Był wiernym mnichem Grumbara a miał zostać wybrańcem kogoś, kto pozdrawia go w imieniu Olidammary. Nic mu się tutaj nie zgadzało, nie wspominając nawet o zachowaniu kobolda. Elf może faktycznie nie odzywał się zbyt uprzejmie, ale tamten zareagował aż nazbyt gwałtownie. Niestety, dał słowo, a raz danego nie mógł cofnąć.
-Jeśli faktycznie chcecie żebyśmy wam pomogli. To powiedzcie może w końcu, o co dokładnie chodzi. Gdybyście skończyli z obrażaniem nas, wrzucaniem do więzienia, okaleczaniem i utrzymywaniem w nieświadomości, to niewątpliwie mogłoby troszeczkę chociaż polepszyć naszą przyszłą współpracę. Wierzę, że to wszystko tak po prostu wyszło... ale raczej nie zaprzeczysz, że póki co, nie układa się ona dosyć dobrze. Jeśli weźmiecie pod uwagę to, że przez wasze nierozważne działania, kilku złodziei z tamtego parszywego miasta będzie miało krótsze życie, kiedy tylko ich odnajdę. To mam nadzieję ze żadnych tajemnic i niespodzianek już nie będzie.
Usiadł wygodnie na jednej z ławek, zapowiadało się na dłuższe wyjaśnienia a jeszcze się nastoi i nachodzi, kiedy wyruszą. *Panie Ziemi, spraw bym nie zawiódł tych, którzy zwodząc mnie wymusili na mnie słowo i wypełnił zadanie, które na mnie czeka. Wiem ze Twój umysł zaprzątają łańcuchy górskie i musisz hamować ich swawolę by nie zmieniły samowolnie zbytnio łańcuchów górskich, ale może usłyszysz skromna modlitwę Twego mnicha i będziesz miał na niego oko w godzinie próby... Choć niewątpliwie doglądanie korzeni skał jest ciekawszym zajęciem* Grumbar niezbyt często dbał o swoich wyznawców, ale za to przynajmniej niezbyt często ich ganił, gdy ich przewiny nie były zbyt wielkie.
-mam nadzieję, że nie będziemy musieli nigdzie lecieć ani płynąć? Obawiam się, że mógłbym musieć was gonić na piechotę.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Sarafan Swallowfast
Najlepiej z całej "drużyny" zniósł przeprawę przez portal. Było, nie było, był przyzwyczajony. Na całe szczęście podróż odbyła się bez powikłań. Inni tylko odczuli przejściowe zawroty głowy, może zrobiło im się trochę niedobrze... on tego nie odczuł. Ale wiedział, że w jego przypadku możliwe były dużo gorsze konsekwencje.
*Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie w porządku.*
*Milcz.*
Nie był w nastroju do rozmów z Bytem.
Rzucił okiem na "gospodarzy" tego dziwnego spotkania. Jakiś czarodziej, kapłan Olidammary, i kobold - wojownik lżący wszystkich na prawo i lewo. A na dodatek obwołali go wybrańcem i majaczą coś o artefaktach. Ale co tam, wyciągnęli - to wyciągnęli. Robota robotą, słowo słowem.
-Tja, witajcie, cześć i tak dalej. Powiedz raczej, kim jesteś i czego od nas chcesz.
Nie wiem, czy wiesz, Erivanie, ale w Krainach nie ma Olidammary
Najlepiej z całej "drużyny" zniósł przeprawę przez portal. Było, nie było, był przyzwyczajony. Na całe szczęście podróż odbyła się bez powikłań. Inni tylko odczuli przejściowe zawroty głowy, może zrobiło im się trochę niedobrze... on tego nie odczuł. Ale wiedział, że w jego przypadku możliwe były dużo gorsze konsekwencje.
*Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie w porządku.*
*Milcz.*
Nie był w nastroju do rozmów z Bytem.
Rzucił okiem na "gospodarzy" tego dziwnego spotkania. Jakiś czarodziej, kapłan Olidammary, i kobold - wojownik lżący wszystkich na prawo i lewo. A na dodatek obwołali go wybrańcem i majaczą coś o artefaktach. Ale co tam, wyciągnęli - to wyciągnęli. Robota robotą, słowo słowem.
-Tja, witajcie, cześć i tak dalej. Powiedz raczej, kim jesteś i czego od nas chcesz.
Nie wiem, czy wiesz, Erivanie, ale w Krainach nie ma Olidammary

-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Dalin
*Po raz pierwszy elf mówi i robi do rzeczy*- pomyślał Dalin. Jego też zdenerwował ten podły kobold, obrażający jego dbale hodowany mięsień piwny. Miał ochotę zawtórować łowcy, ale powstrzymał sie... nie przybyli tu, by mordować jaszczurki. Do tego ten Bóg... Dalin służy Moradinowi i tylko Moradinowi. Kłopotliwa sytuacja.
Kapłan podszedł do rannego i szybko rzucił czar. Blizna nie zejdzie, to fakt, ale można ją ukryć...
- Mamy jeszcze zamiar kogoś mordować, czy wyjaśnicie, po co wsadzacie nas do cuchnącej klatki, by potem udawać dobroczyńców i nas wyciągać? Wiedzcie, że przy takim oszustwie nie mam obowiązku wam pomagać... przekonajcie mnie więc, że mi się to OPŁACI na chwałę MORDAINA - podkreślił dwa typowe krasnoludzkie zwroty.
Po chwili spojrzał prowokacyjnie na kobolda i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
*Po raz pierwszy elf mówi i robi do rzeczy*- pomyślał Dalin. Jego też zdenerwował ten podły kobold, obrażający jego dbale hodowany mięsień piwny. Miał ochotę zawtórować łowcy, ale powstrzymał sie... nie przybyli tu, by mordować jaszczurki. Do tego ten Bóg... Dalin służy Moradinowi i tylko Moradinowi. Kłopotliwa sytuacja.
Kapłan podszedł do rannego i szybko rzucił czar. Blizna nie zejdzie, to fakt, ale można ją ukryć...
- Mamy jeszcze zamiar kogoś mordować, czy wyjaśnicie, po co wsadzacie nas do cuchnącej klatki, by potem udawać dobroczyńców i nas wyciągać? Wiedzcie, że przy takim oszustwie nie mam obowiązku wam pomagać... przekonajcie mnie więc, że mi się to OPŁACI na chwałę MORDAINA - podkreślił dwa typowe krasnoludzkie zwroty.
Po chwili spojrzał prowokacyjnie na kobolda i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
