[DnD] Najciemniejsza z nocy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

[DnD] Najciemniejsza z nocy

Post autor: Alucard »

Ok. Zasady standardowe
Sesja ma charakter StoryTellingu. Walki są bardziej umowne, więc stawiam na inwencję twórczą i sprawne posługiwanie się językiem polskim. Oczekuję min. 1 posta na 48 godzin, odwdzięczam się tym samym.

- Mg ma zawsze rację (no dobra, prawie zawsze)
- piszcie w trzeciej osobie liczby pojedynczej
- postarajcie się nie zabijać siebie nawzajem (Chyba, że to ostateczność, ale wolałbym nie)
- posty nie muszą być długie, ale sensowne i rzeczowe. Nie powinny być też przesadnie krótkie)

Grają:
Miśko (ćwierćork/Paladyn) THOG
BlindKitty (człowiek/iaijutsu master ) KAKASHI HATAKE
Bloody (Elf/mnich) MOS
Phoven (Wampir/Zabójca-nekromanta)DEQAVES
FoprceRay(Elf/Wojownik) ELIERIN
Erivan(Mężczyzna/Oddany obrońca) TARJAN SALVER
Czyli drużyna niestandardowa :D

Tak piszemy poza sesją
*Tak piszemy co myślimy*
Tak piszemy co mówimy

Zaczynamy

KAKASHI HATAKE
Kakashi szedł właśnie wąską uliczką miasteczka. Niewielka osada na północ od Amn znacznie się różniła od wiosek, które wojownik oglądał na wschodzie. Noc była niezwykle ciemna, a stare lampy rzucały tylko nikłe światło na niewielki skrawek drogi. Nie wiadomo kiedy do woja podeszła grupka 3 podchmielonych pijaczków. Jeden poprosił o kilka monet. Kakashi rzucił mu jakieś drobne, ale kiedy się oddalał poczuł, że coś jest nie tak. Błyskawicznie się odwrócił i cudem tylko uniknął lecącego bełtu. Skóra pijaków zrobiła się w momencie szarawa, a ich oczy zmieniły się w wąskie ślepia. *Cholera...Zmiennokształtni* Pomyślał wojownik. Nie było czasu na myślenie. Obeznany w sztuce walki podbiegł do najbliższego przeciwnika i chwycił go za rękę. Wygiął ją bez problemu- Zagruchotały kości. Potwór upadł na ziemię i woj. Kopnął go z całej siły w pysk. Przykucnął unikając 2 bełtu... 3 już trafił go w łopatkę. Zaskoczony nie zdążył zareagować kiedy długim kijem przygrzmocono mu w kręgosłup... Upadł na ziemię
-Sssss... Jest unieruchomiony- Usłyszał-Misssstrz będzie zzzzzadowolony...
Potem nastała ciemność


DEQAVES

Wampir włóczył się wąskimi uliczkami Amn... Wykonał swoje zadanie- Zabicie lichwiarza, któremu słowo „uczciwość” było obce okazało się nader łatwe. Ochrona pierzchła, a Ci którzy zechcieli walczyć padli trupem dosłownie w ciągu kilku minut. Deqaves był zadowolony. Zapłata okazała się sowita... Teraz tylko pozostało mu powrócenie na cmentarzysko, bo świt już się zbliżał. Ku jego nozdrzom doszedł jednak zapach strachu... ludzkiego strachu... Wampir nie mógł przepuścić takiej okazji. Młodej krwi nie było w okolicy zbyt wiele, a wiadomo że przerażona człeczyna nie będzie w stanie się bronić, uciekać, czy nawet krzyczeć... Skręcił w ciemną alejkę, gdzie spodziewał się znaleźć ofiarę. I znalazł- młodą dziewczynę przywiązaną do słupa... To, że była to pułapka dało się poznać bez większego trudu, ale Deqaves ufny w swoje zdolności i nęcony zapachem młodej krwi podbiegł do ofiary, odchylił jej szyję i wbił weń kły. Natychmiast otoczyło go 6 ludzi. Wynik bitwy był prosty do przewidzenia. Na wampira rzucono siatkę, z której ten nie mógł się szybko wyplątać... słońce powoli zaczęło wschodzić. Ogarnęła go panika. Napastnicy zarzucili na niego czarną płachtę i zaczęli okładać... Nastała ciemność...

MOS

Elfi mnich szedł właśnie na spotkanie innych duchownych swego zakonu, poświęcone zwalczaniu herezji szerzących się w Amn. Gdy dotarł na miejsce udał się do głównego pomieszczenia by tam zająć miejsce. Oprócz niego było tam 10 osób. Wszystkich znał. Właśnie miał przemawiać na temat opracowanie nowych ksiąg i ich popularyzacji, gdy zauważył, że mnisi dziwnie się zachowują. Brat Innocent nie trzeszczy na palcach, Brat Der’ish nie garbi się w ogóle... Mos zrozumiał, że coś jest nie tak... A kiedy coś jest nie tak trzeba będzie pewnie walczyć... Tylko, że Nec Hercules contra plures, więc brat postanowił wiać. Wskoczył na mównicę, długim susem przemierzył odległość 4 metrów i biegiem udał się w stronę drzwi głównych. Niestety mnisi natychmiast zmienili się w zmiennokształtnych, i szaroskórzy otoczyli go i zaczęli okładać. Mnich wykonał znak dłońmi i fala światła odrzuciła wrogów na kilka metrów. Kilka zaklęć później Mos zauważył 10 kuszy wycelowanych w jego sylwetkę
-Zrozumiałem. Zrozumiałem... Mam z wami pójść i nic złego się nie stanie...
Nie miał wyboru. Gdy zrobił 2 kroki potężny cios lagą sprawił, że świat w koło stał się czarny...

THOG

Thog późnymi wieczorami jak to miał w zwyczaju robił... hmmm... no własnie nic nie robił. Snuł się bez celu marząc o sytuacji, w której mógłby zabłysnąć swą siłą i bohaterstwem. Przecież był paladynem. Gdy chwiejnym krokiem szedł po raz kolejny zgasić pragnienie, zauważył że w sąsiedniej uliczce jakaś kobieta bita przez mężczyznę wzywa pomocy. Thoga to bardzo ucieszyło... gdy podszedł z okrzykiem na ustach (tak bardzo chciał to powiedzieć)
-Nie bój się Pani ! Zaraz Cię uratuję... owa para zmieniła się w szarawe istoty. Byli to zmiennokształtni. Thog niewiele zrozumiał, ale rozróżniał postaci. Po lewej łotr- zabić. Po prawej Pani- ratować. Potężnym ciosem wgniótł łeb oprycha w pobliski mur, a monstrum po lewej chwycił w ramiona. Był bardzo dumny. To, że osoba ”ratowana” biła go, gryzła, próbowała mu ukręcić łeb niewiele go interesowało. Liczyło się to, że był bohaterem. Dopiero sztylet wbity w obojczyk uświadomił go, że coś jest nie tak. Upuścił potwora i zaczął obserwować krew płynącą z obojczyka. Naprawdę się wściekł. Obrócił się w stronę potwora i jedyne co zauważył to szybko zbliżająca się cegła
-Na Torma- jęknął. Upadł

ELIERIN

Elf właśnie wykonywał kolejne zadanie. Miał eskortować kilku kupców do oddalonego o 45 mil miasteczka. Parszywa robota. Idioci wciąż narzekali, jęczeli i traktowali go jak pachołka, a nie istotę mającą ich bronić. W połowie drogi coś go zaczęło niepokoić. Dziwne szmery, poruszanie się drzew, mimo że nie było wiatru... dosłownie 10 sekund padł pierwszy strzał i pierwszy trup... Gruby kupiec bez najmniejszego jęku osunął się z wozu na ziemię. Perfekcyjna robota. W serce. Elierin krzyknął próbując ratować innych, ale grad strzał zabił około 14 na 17 klientów.
-Ch** z tym-Zaklął. Trza ratować własny tyłek. Schował się za wozem. Próbował przebiec kilka metrów w stronę zarośli, ale bełt ugodził go prosto w serce. Elierin nie umarł. Pocisk rozpuścił się w mgnieniu oka
-Psia jucha. Trucizna- Elf zachwiał się na nogach. Wkrótce otoczyli go zmiennokształtni. Było ich koło 20. Elierin wyciągnął miecz * Że też nie wziąłem płytówki * pomyślał. Pierwszym ciosem podciął gardziele 3 wrogom. Reszta się oddaliła. Wyciągnęli kusze i wycelowali w nogi. *Chcą mnie całego. Czas to wykorzystać * Elf rzucił się z wrzaskiem na wroga i 17 bełtów naszpikowało jego łydki. Elf padł na kolana. Napastnicy podbiegli. Na głowę Elfa spadły razy. Zemdlał...

TARJAN SALVER

Silny mężczyzna błąkał się bez celu ulicami Amn. Pokochał to miasto: Alkohol i piękne kobiety. Właśnie posłał rozbrajający piękny uśmiech jednej z nich. Odwzajemniła mu się tym samym. Tarjan szedł właśnie do „Kwiatu kobiety”. Co tu dużo mówić, był to dom rozkoszy. Na nasz język burdel-Wysokiej klasy burdel. Salver musiał rozładować stres po kolejnej podróży, więc zamówił dziewczynę i poszedł na górę. Pracował bardzo ciężko... ona zresztą też, więc rano legł zmęczony i zadowolony na łożu... Spojrzał ostatni raz czule na leżącą obok niego partnerkę, żeby walnąć na poczekaniu wymyślony komplement. Zamiast ponętnej azjatki zobaczył jednak szaroskóre monstrum...
-O Bogowie... Aż tak byłem pijany ?-Alkohol nie wyparował jeszcze z jego krwiNie usłyszał odpowiedzi. Zamiast poczuł potężny cios w podbródek .Woj Szybko zeskoczył z łóżka i otworzył szafę gdzie wczoraj wrzucił ciuchy i broń. Oczywiście broni nie znalazł
-Ty dziwko... znaczy się potworze... Jak ja ci zaraz...- Nie skończył, bo potężny cios w żebra wytrącił go z równowagi, a kopniak w szczękę przypomniał, że w takich sytuacjach się mdleje. Więc zemdlał.... I nastała ciemność

......................................................................

Cała szóstka obudziła się w niewielkim pomieszczeniu. Przy drzwiach stało 2 zmiennokształtnych, lecz nie poruszali się oni w ogóle. Wygląda na to, że zostaliście uwięzieni. Każdy z was wisi w klatce powieszonej na grubym łańcuchu. Kraty są wytrzymałe, lecz nie porządnie zrobione. Ot, zwykłe silne pręty. W pomieszczeniu jest zimno. Widocznie ktoś was uwięził. Po co- nie wiecie... Zresztą czy to ważne ? Póki co nie ma nic ważniejszego niż znalezienie się w nowej sytuacji. Strażnicy czasem patrząc na was smieją się, po czym znów zastygają bez ruchu. Ich oczy są mętne. Nie wiecie czy śpią, ale wyglądają na nieobecnych duchem. Drzwi z komnaty są drewniane i gdyby nie straż (i oczywiście fakt zniewolenia w klatkach), to można byłoby je wyważyć zwykłym kopniakiem... Nie trzeba chyba przypominać, że w takich sytuacjach raczej o waszym ekwipunku nie ma co marzyć. Sytuacja wyglądał nieciekawie.
Ostatnio zmieniony wtorek, 10 kwietnia 2007, 15:46 przez Alucard, łącznie zmieniany 1 raz.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

[Mos]

Zimno, czuł zimno...nie czuł zimna, przywykł do chłodnych pomieszczeń, chłodnych poranków a nader chłodnych wieczorów.
Bał się... nie bał skoro nie zabito go wcześniej to albo go osądzą albo wypuszczą. Osadzą.... tak sprawiedliwość jest najważniejsza, a on zawsze bronił i będzie bronił sprawiedliwości.
*Strażnicy, kim oni są? Czy już takie istoty gdzieś widziałem? Oni mogą być źli, być może chcą zrobić mi krzywde...* - pogrążał się w swoich myślach mnich, w końcu zapadł w półsen, medytował, łączył się ze swoim bóstwem....szukał znaku co ma robić.
"Z błękitu w czerń"
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

ELIERIN

Chaotyczne fakty powróciły z bólem do jego głowy. Nie ruszał się, tylko lekko rozchylił powieki. *Doppelgangery... podstepne potwory pracujace za pieniądze. Żyje, więc jestem im potrzebny. Im albo raczej ich pracodawcy...* Poruszył nieznacznie prawą nogą w nadziei że nie rozbrojono go z magicznego ognia. Niestety nie poczuł buteleczek *Macie szczęście ze jestem w klatce* Przymkniętymi oczami zlutrował pomieszczenie, klatkę oraz stażników Napisz czy coś ciekawego wpadło mu w oko Jedynie ruch gałek ocznych zdradzał że Elierin jest przytomny. Dumny Elierin postanowił poczekać na rozwój wydarzeń. Kiedy bedzie miał okazje dowiedzą sie co to znaczy porwany elf. Ale na razie nie ruszy się, nie da im satysfakcji...
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Hatake Kakashi

Człowiek w luźnym, zielonym stroju, o długich, siwych włosach poruszył się w klatce. Trzeba było ich zabić, wiedziałem że to się dobrze nie skończy.
Poprawił czarną maskę osłaniającą twarz od oczu w dół. Pomacał się po plecach, sprawdził palcami czy nie ma nic złamanego. Mocniej związał węzeł na przepasce która osłaniała jedno oko i utrzymywała włosy we względnym ładzie.
Elf w klatce obok strzelał wokół oczami, sądząc zapewne, że umknie to uwadze innych, bo udawał nieprzytomnego. Dziwny jakiś...
Kakashi jedną ręką chwycił się prętów klatki i podciągnął do pionu. Przyjrzał się połączeniom prętów. Kopnął je na próbę, sprawdzając czy wszystkie są bardzo mocne.
- Czy ktoś ma jakiś pomysł? - spytał głośno.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Post autor: Alucard »

Elierin strzygł oczami, ale nie zauważył niczego co dawało mu szansę na ucieczkę... przynajmniej na razie.Klatki były zamykane na niewielki zamek. Żadnych łańcuchów, kłódek. Gdyby się rozpędzić można było go złamać. Ale uzbrojeni strażnicy byli przykładem, że byłoby to bezcelowe. Inni wciąż byli nieprzytomni, albo dopiero budzili. Dziwny wojownik ze wschodu pytał, czy ktoś wie, jak stąd uciec. Oprócz tego sala była puściutka... Jedyne co można było zrobić z klatkami, to je rozhuśtać na łańcuchach, ale niby po co to robić... Elierin był trochę zawiedziony.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarjan

*Olidammaro dodaj mi sił bo zwątpię. Gdzie ja jestem?* jak przez mgłę mężczyzna przypominał sobie przyjemną noc… a potem ta maszkara. Wzdrygnął się pod wpływem tych wspomnień i odruchowo sięgnął w kierunku prawego uda. Jego miecza tam nie było. Zimny pot oblał czoło chłopaka. Uspokoił się jednak dość szybko, nie pierwszy raz był w takiej sytuacji. Skoncentrował się na wizerunku swego wiernego oręża. *Keshess, gdzie jesteś?* zero odpowiedzi. Tarjan zdenerwował się nie na żarty, jeszcze nigdy, od czasu gdy go poznał, nie stracił z nim łączności, ale może to tylko przez zdenerwowanie. Młodzieniec rozejrzał się szybko, spostrzegł kilka osób w podobnej do niego sytuacji, ale nie to było teraz ważne. Ojciec nie daruje mu straty miecza. Najemnik oparł się plecami o ścianę, przymknął oczy i rozpoczął nawoływanie * Keshess… odezwij się….* Naprawdę zaczynało mu brakować tego syczącego głosu…
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Deqaves

Wampir zatanawiwał się dlaczego pragnął zaspokoić swój głód na tej prostej dziewce. Na ulicach byli przecież też inni. Ten zew, ten głód nie był naturalny... Deqaves czuł się oszukany, zdenerwowany... zaciągnięty gdzieś wbrew swej woli. A tego, tego wampir nie znosił. Nienawidził. Zbyt przypominało dawne czasy. Jednak już niedługo nadejdzie czas tego który ośmielił się podnieść ręke na Deqavesa. A wtedy rozpocznie się szaleńcza orgia. Zew wzywa, wyzwala bestie drzemiącą w każdym z nas.
Wampir odezwał się szepcąc do mnicha i kitajskiego woja:
- Wy! Tak wy! Nie mamy czasu na dłuzsze pogawędki... co zdążyliście zapewne zauważyć – zadrwił i rzekł znowu – Jeśli mamy z wyjść z tego śmierdzącego mieszkanka musimy działać szybko. - zauważył ze reszta też zaczęła go słuchać – Wydumałem pewien... plan, tak mozemy to nazwać planem. - podpełzał do krat i rzekł znowu – Za chwilę ten tam – wskazał na zwierzoczłeka – będzie miał lekkie problemy z zatamowaniem krwotoku... dzięki mej osobie. - wykrzywił usta w czymś w rodzaju ponurego uśmiechu – W tej samej chwili, Ty – zwrócił się do mnicha – wyważysz zamek, rzucisz się.. natychmiastowo – powtórzył – natychmiastowo zabierzesz jego broń i podrzucisz go jemu – wskazał kitajczyka – słyszałem o was że szybcy jesteście, nawet za szybcy... Ty zaś – ponownie zwrócił się do mnicha – o ile wiem potrafisz walczyć również bez broni... dlatego też obaj wykończycie drugiego zwierzaka, ja zajmę się "cieknącym" – wampir widział już w myślach już spływajacą vitae, prawdziwą ambrozję naszego świata – reszta zaś wyskoczy i pomoże nam. Musimy działać szybko... - zamyślił się, dał znak towarzyszom.
Tętnica szyjna zmiennokształtnego pulsowała lekko, dla zwykłego człowieka niezauważalnie, jednakże Deqaves ze zrozumiałych przyczyn był wyczulony na tego typu sprawy. Skocentrował się, tętnica wydawała się pulsować coraz szybciej i szybciej. Deqaves wyszeptał:
- Giń...
Miśko
Majtek
Majtek
Posty: 95
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 15:35
Lokalizacja: Reda

Post autor: Miśko »

Thog

W jednej z klatek siedział ogromny, umięśniony mężczyzna o dość niezdrowej cerze. Ocknął się, wstał i rozejrzał. Nagle, zupełnie niespodziewanie, zacisnął dłonie na kratach i zaczął się wydzierać.
- Wypuśćcie mnie! Wypuśćcie! Nienawidzę ciasnych pomieszczeń! Ratunku!
*Ściany się zbliżają, chcą mnie zmiażdżyć... Tormie... Nie... Za co...*
"Nie."
- Wiele osób.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Post autor: Alucard »

Jeden ze zmiennokształtnych otworzył szeroko oczy, rozejrzał sie leniwie, wziął w dłoń kij i podszedł do jednej z klatek.
-Czego się drze ? Stul pysk psie bo zdzielę kijem... Jak sie nie nie zamkniesz, to przyrzekam, że na zmiażdżonych jajcach sie nie ssssskońcy
Na dowód swych słów szaroskóry wsunął kij wewnątrz klatki i przygrzmocił więźniowi po łbie.
-Jeszcze raz mnie wyrwiesz z letargu, a ci zęby powybijam psi synu- Wściekł się i odszedł na swoje miejsce. Ponownie zamknął oczy i znieruchomiał
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Miśko
Majtek
Majtek
Posty: 95
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 15:35
Lokalizacja: Reda

Post autor: Miśko »

Thog

- Nie rozumiecie! Ściany się do mnie zbliżają! Duszę się! Na Torma, miejcie litość, umieram! Pomocy! - mężczyzna krzyczał nie mogąc powstrzymać rosnącego przerażenia. Mimo wszystko był paladynem i gdy kij po raz drugi wsunął się do jego klatki, postanowił spróbować go chwycić i wyrwać zmiennokształtnemu.
Oczami wyobraźni widział jak kraty zmieniają położenie i oplątują się wokół jego nóg.
- Nieeeeeeeeeeee!
"Nie."
- Wiele osób.
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Deqaves

Z obrzydzeniem przyglądał się "paladynowi", rzekł po chwili:
- Zróbcie coś z nim bo skończy jako posiłek.. - wampir odsłonił swe długie kły i znowu skoncetrował się i spróbował ponownie pozbawić życia zmiennokształtnego. Tętnica pulsowała...
Ale nie na długo.
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

Mos

Kim wy jesteście, kim ty jesteś? Mnich patrzył jak zaczarowany na wampira, nie znał wielu takich istot, słyszł o nich, mówiono mu że są złe, takich istot się bał, bał bo ich nie znał -Odpowiedz, kim jesteś, jakie masz zamiary wobec nas? Nie podobało mu się w jaki sposób wampir patrzył na bestie na dole, to spojrzenie, to budziło w nim lęk.
Dopiero po chwili doszedł do niego sens słów współwięźnia - jak niby mam wyważyć zamek, nie wiem czy mi się uda... - mnich przezwyciężył paraliżującą niemoc wywołaną widokiem maszkary w klatce obok i przyjrzał się zamku, ocenił jego podatność na uderzenie mocnym kopniakiem.
"Z błękitu w czerń"
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarjan

Po nieudanych próbach nawiązania więzi telepatycznej z Keshess'em Tarjan wstał, a przynajmniej podniósł się na tyle na ile pozwalała ciasna klatka i przyjrzał się towarzyszom niedoli. Z lekkim rozbawieniem obserwował poczynania Thoga. *Taki duży mężczyzna, a zachowuje się jak dzieciak* pomyślał. Obrońca wyjął zza koszuli malutki wisiorek przedstawiający teatralną maskę i obracając go między palcami wyszeptał. -Zabawię tu trochę dłużej niż myślałem... następnie odłożył medalion na swoje miejsce i zwrócił się do pozostałych osób. -Wiedzą może panowie co my tutaj robimy? Wojownik sprawdził jeszcze czy strażnicy, podczas przeszukania znaleźli ukryty w bucie sztylet.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Post autor: Alucard »

-Pomóóóżcie-Krzyczał znowu ten przerośnięty palant. Zmiennokształtny był już wściekły. Chwycił ponownie kij i podszedł do klatki. Postanowi uderzyć tak mocno w pysk natręta, jak to tylko będzie możliwe. Po chwili złość ustąpiła zdziwieniu.Kij znalazł się w dłoniach paladyna. Thog podważył go o kolano i koniec trzymany przez strażnika przywalił wrogowi w podbródek. Szybko wyważył drzwi w klatce... Szaroskóry zwijał sie na podłodze. Szybko wstał i wyciągnął kuszę i syknął
-Puść to... PUŚĆ TO, SLYSZYSZ ?! Równocześnie starał trzymać na odległość wampira, który kończył z przeciwnikiem
Ta chwila trwała wieki zarówno dla jednej jak i drugiej strony

wampir pozbawiał życia właśnie jego kompana. Wyważenie drzwi nie było trudne dla tak silnej jednostki. Strażnik z kuszą ocenił sytuację. Po prawej Devaqes, po lewej ćwierćork z kijaszkiem,... Ciemno to wyglądało. Efl właśnie wyważył 3 drzwiczki. Robiło się gorąco

Nagle drzwi sie otworzyły i do pomieszczenia wszedł pomarszczony starzec...
-Hrmm... ehhh... Bhrr-zacharczał-Doooość !.. Koniec.
Razem w nim w sali znalazło się kilku napastników z mieczami.
-Uspokójcie się a wszystko wam wytłumaczę- Rzekł...-Schowaj kły wampirze. Teraz posłuchasz mnie, a potem zdecydujesz, czy jest sens tracić życie w nierównej walce... Resztę oczywiście wypuszczę. Pomyślcie... Dlaczego żyjecie ? Dlaczego zamki w klatkach były tak słabe? Dlaczego strażników było 2 a nie 20 ? Pomyślcie i zdecydujcie, czy jest sens padać w boju nie znając odpowiedzi...
Przemowa sprawiał starcowi widoczną rozkosz...
-Czekam... decydujcie

Dodałem twoje działanie, ForceRay, bo twój post zbiegł się z moją edycją
Ostatnio zmieniony wtorek, 10 kwietnia 2007, 19:27 przez Alucard, łącznie zmieniany 2 razy.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Force
Bosman
Bosman
Posty: 1571
Rejestracja: sobota, 7 października 2006, 11:14
Numer GG: 0
Lokalizacja: piwnica

Post autor: Force »

Zrobiło sie zamieszanie wiec elf poderwał sie na równe nogi. Jego źrenice zwęziły się. *Teraz albo nigdy, orczokrwisty ma kij pierwszego, a drugi zajety jest celowaniem* Ruchy elfa były błykawiczne, przylgnął do tylnej ściany klatki z zamiarem wybicia go... Jednak w tej samej chwili do pokoju wtargneli inni napasticy.
Kim jesteś ludzki starcze i po co nas tu sciągąłeś? Kim jesteś, odpowiadaj!
lol a twoja reedycja zbigła sie z moja reedycja :P zostawmy juz to co mówię powyzej
Polska Partia Piwa - Sekcja Paladynów Żubra
Obrazek
Obrazek
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarjan

-Wypuść mnie i oddaj mój miecz to pogadamy. odrzekł gniewnie Tarjan przyglądając się starcowi i jego obstawie. *Co za bezczelność, zaklinam cię staruchu, lepiej żebyś miał coś ciekawego do powiedzenia.*
Miśko
Majtek
Majtek
Posty: 95
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 15:35
Lokalizacja: Reda

Post autor: Miśko »

Thog

Mężczyzna jak najszybciej wyskoczył z ciasnej klatki. "Uf, wreszcie się stąd wydostałem, myślałem, że się uduszę..."
Przyjaznym wzrokiem spojrzał na starca. Nieco mniej przyjaznym spojrzeniem zmierzył wampira. W dłoniach nadal mocno ściskał kij.
- Myślę, że wpierw powinniśmy się przedstawić - paladyn odchrząknął. - Zwą mnie Thog, służę Tormowi. A ty, panie, kim jesteś i komu służysz? - spytał mężczyznę.
"Nie."
- Wiele osób.
Zablokowany