[DnD] Kaprys Losu

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
Vitar był już gotowy na brutalne wejście półorka, gdy tylko tamten sforsował drzwi, wyprzedził go, mimo że światło drzwi było niewielkie, przemknął jak błyskawica dopadając do półorka. Wykręcił jego rękę i uderzył z całej siły w nerw pachowy usiłując sparaliżować przeciwnika. Jego ręce i nogi przyspieszyły do zabójczej szybkości, mogącej zmierzyć się nawet ze stalową bronią. Nie chciał nikogo zabić, więc nie starał się zadać żadnych ciosów mogących skończyć się czymś więcej niż zwykłym złamaniem. Jego umysł był w tym momencie wyłączony z walki, brały w niej udział tylko odruchy i precyzja. Reszta mózgu zajmowała się pozostałymi bodźcami i zagrożeniami. Dłonie z furią bębniły o skórę strażnika niczym grad o miedziane rynny mieszczańskich kamienic. Uskoczył przed atakiem pozostałych dwóch i kontynuował walkę, skupił się bardziej na obronie, trzech przeciwników, nawet zaskoczonych, mogło spróbować zrobić mu krzywdę, a on nie miał zamiaru wyjść z tej potyczki choćby z jednym zadraśnięciem.
Vitar był już gotowy na brutalne wejście półorka, gdy tylko tamten sforsował drzwi, wyprzedził go, mimo że światło drzwi było niewielkie, przemknął jak błyskawica dopadając do półorka. Wykręcił jego rękę i uderzył z całej siły w nerw pachowy usiłując sparaliżować przeciwnika. Jego ręce i nogi przyspieszyły do zabójczej szybkości, mogącej zmierzyć się nawet ze stalową bronią. Nie chciał nikogo zabić, więc nie starał się zadać żadnych ciosów mogących skończyć się czymś więcej niż zwykłym złamaniem. Jego umysł był w tym momencie wyłączony z walki, brały w niej udział tylko odruchy i precyzja. Reszta mózgu zajmowała się pozostałymi bodźcami i zagrożeniami. Dłonie z furią bębniły o skórę strażnika niczym grad o miedziane rynny mieszczańskich kamienic. Uskoczył przed atakiem pozostałych dwóch i kontynuował walkę, skupił się bardziej na obronie, trzech przeciwników, nawet zaskoczonych, mogło spróbować zrobić mu krzywdę, a on nie miał zamiaru wyjść z tej potyczki choćby z jednym zadraśnięciem.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Sarafan Swallowfast
-Cóż, mój plan zakłada, że przodem będzie szedł Vitar. On sobie ponoć lepiej radzi bez broni, niż z nią... Hej!
W tym momencie Sarafan dostrzegł, że półork już wpadł do pomieszczenia. Nie namyślając się długo, wychylił się zza framugi, odpalił Magiczny pocisk w najbliższego strażnika, schował z powrotem, po czym wrzasnął:
-Vitar, do środka! Jazda, zanim przerobią zielonego na kotlety!
-Cóż, mój plan zakłada, że przodem będzie szedł Vitar. On sobie ponoć lepiej radzi bez broni, niż z nią... Hej!
W tym momencie Sarafan dostrzegł, że półork już wpadł do pomieszczenia. Nie namyślając się długo, wychylił się zza framugi, odpalił Magiczny pocisk w najbliższego strażnika, schował z powrotem, po czym wrzasnął:
-Vitar, do środka! Jazda, zanim przerobią zielonego na kotlety!

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340

-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Dalin
- NA MORADINA!
Z okrzykiem na ustach kapłan wparował do środka pomieszczenia, szybko ogarniając sytuację. Jego celem był ludzki strażnik, z podłym, durnym (jak to strażnik) wyrazem twarzy...
Krasnolud dobiegł do niego i położył ręce na jego brudnej szacie, jednocześnie wypowiadając formułkę czaru, zadającego lekkie rany.
Gdyby to nie wystarczyło, Dalin gotowy był zasunąć człowiekowi z pięści, bądź chwycić za krzesło i rozbić je na brzuchu strażnika.
- NA MORADINA!
Z okrzykiem na ustach kapłan wparował do środka pomieszczenia, szybko ogarniając sytuację. Jego celem był ludzki strażnik, z podłym, durnym (jak to strażnik) wyrazem twarzy...
Krasnolud dobiegł do niego i położył ręce na jego brudnej szacie, jednocześnie wypowiadając formułkę czaru, zadającego lekkie rany.
Gdyby to nie wystarczyło, Dalin gotowy był zasunąć człowiekowi z pięści, bądź chwycić za krzesło i rozbić je na brzuchu strażnika.

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Wtargnęliście do pokoju zastając zupełnie zaskoczonych i nieprzygotowanych strażników. Półork próbował jeszcze ratować sytuację przewracając na was stół, ale zwinny Vitar przeskoczył go bez problemu i z powietrza kopnął przeciwnika w bok głowy. Kolejne uderzenia mnicha i pocisk wystrzelony przez Sarafana pozbawiły go przytomności. Gdy Dalin dotknął swojego przeciwnika ten skrzywił się z bólu spowodowanego zaklęciem . Mężczyzna próbował jeszcze uderzyć głową, ale nie docenił twardej, krasnoludzkiej czaszki kapłana. Upadł bez czucia na podłogę. Aguthum miał mniej szczęścia, jego oponent, choć najmniejszy zdążył chwycić lekką kuszę opartą o nogę stołu i oddać strzał. Strażnik nie miał czasu celować dlatego bełt przeszył tylko udo półorka powodując u niego jeszcze większą wściekłość, doskoczył on, pomimo bólu, do zasłaniającego się kuszą człowieczka i okładał go długo ogromnymi pięściami. W końcu Rash'ail do spółki z Vitarem i Dalinem musieli powstrzymać go przed zatłuczeniem strażnika na śmierć.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
-No to byłoby na tyle jeśli chodzi o strażników, proponuje zapewnić im wygodne miejsce do spania, na przykład naszą niedawną celę... i złamać klucz, może jutro ich uwolnią, ale przynajmniej będa przez jakiś zcas mieli jedna celę mniej do wykorzystania.
Poddał swój pomysł reszcie do rozpatrzenia a sam zaczął przeszukiwać pomieszczenie w poszukiwaniu swego skromnego dobytku, owszem moze nie było tego wiele i najbardziej zależało mu na kamieniu, ale był do niego dość mocno przywiązany. Gdy znalazł choć część z tego co szukał, przeszukał nieprzytomnych strażników i odebrał im wszelkie ostre przedmioty i sakiewki. *Jakaś sprawiedliwość musi być*
-No to byłoby na tyle jeśli chodzi o strażników, proponuje zapewnić im wygodne miejsce do spania, na przykład naszą niedawną celę... i złamać klucz, może jutro ich uwolnią, ale przynajmniej będa przez jakiś zcas mieli jedna celę mniej do wykorzystania.
Poddał swój pomysł reszcie do rozpatrzenia a sam zaczął przeszukiwać pomieszczenie w poszukiwaniu swego skromnego dobytku, owszem moze nie było tego wiele i najbardziej zależało mu na kamieniu, ale był do niego dość mocno przywiązany. Gdy znalazł choć część z tego co szukał, przeszukał nieprzytomnych strażników i odebrał im wszelkie ostre przedmioty i sakiewki. *Jakaś sprawiedliwość musi być*
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Rash'ail z resztą towarzyszy cudem odciągnęli najniższego strażnika od półorka. *Niski skurwysyn, a krzepę ma* Pomyślał Elf. Podszedł do stolika i wziął leżący na nim łuk. *Dobra. Teraz trza znaleźć tylko jeden mały woreczek. Mam nadzieję, że Ci idioci go nie wyrzucili* Przeszukał wszystkie półki i zgubę znalazł... pod stolikiem. Wszystkie kości znajdujące się w woreczku były rozsypane, a w feworze walki skruszone i połamane. Elf wziął 3 najlepiej wyglądające, pocałował je i ponownie włożył do woreczka, który ze sobą zabrał. Oczywiście "pożyczył" także kilka strzał, lekką zbroję i 2 kiepskie krótkie miecze.
-Możemy spadać. Zakneblujmy tych trzech i wrzućmy do celi. Ja bym im poderżnął gardła i wypuścił z cel resztę ludzi. Zanim straż zorientowałaby się kto ich zabił bylibyśmy mile stąd. No ale może faktycznie zrobimy po waszemu. Aha i zapomniałbym...
Podszedł do najbliższego strażnika i z całej siły nadepnął mu na dłoń...
-To za miłe traktowanie biesi pomiocie. Chodźmy stąd
-Możemy spadać. Zakneblujmy tych trzech i wrzućmy do celi. Ja bym im poderżnął gardła i wypuścił z cel resztę ludzi. Zanim straż zorientowałaby się kto ich zabił bylibyśmy mile stąd. No ale może faktycznie zrobimy po waszemu. Aha i zapomniałbym...
Podszedł do najbliższego strażnika i z całej siły nadepnął mu na dłoń...
-To za miłe traktowanie biesi pomiocie. Chodźmy stąd
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
-Zaraz! Chwila!
Sarafan rzucił się do poszukiwania swojego sprzętu. Poroztrącał stoły, porozrzucał wszystko. W końcu jednak znalazł to, czego szukał - leżało w kącie pokoju. Okazało się, że strażnicy najwyraźniej bali się ruszać jego sprzętu - był w pełnej gotowości. Sprawdził wszystko. Sakiewkę z komponentami przytroczył do pasa.Plecak założył na plecy, zatęchłą wodę z bukłaka wylał. Wyrzucił parę zgniłych racji, zostały mu na 4 dni. Zwijane posłanie było dobrze przytroczone do plecaka, worek leżał wewnątrz rzeczonego. Kusza znalazła się za plecakiem, razem z zasobnikiem na bełty, który po chwili był również zawieszony na pasku Sarafana. Nawet kostur i morgensztern się znalazły...
-No dobra. Jestem gotów do drogi.
Sarafan rzucił się do poszukiwania swojego sprzętu. Poroztrącał stoły, porozrzucał wszystko. W końcu jednak znalazł to, czego szukał - leżało w kącie pokoju. Okazało się, że strażnicy najwyraźniej bali się ruszać jego sprzętu - był w pełnej gotowości. Sprawdził wszystko. Sakiewkę z komponentami przytroczył do pasa.Plecak założył na plecy, zatęchłą wodę z bukłaka wylał. Wyrzucił parę zgniłych racji, zostały mu na 4 dni. Zwijane posłanie było dobrze przytroczone do plecaka, worek leżał wewnątrz rzeczonego. Kusza znalazła się za plecakiem, razem z zasobnikiem na bełty, który po chwili był również zawieszony na pasku Sarafana. Nawet kostur i morgensztern się znalazły...
-No dobra. Jestem gotów do drogi.

-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Dalin
Krasnolud z zadowoleniem spojrzał na leżącego u jego stóp człowieka... żył jeszcze, ale krew ciekła mu z ust, poza tym stracił przytomność.
Widząc, jak towarzysze zbierają się do wymarszu z więzienia, Dalin zawołał:
TE! Poczekajcie! Bez świętego przedmiotu się nie ruszę! No i mój młot... choć tu, mój drogi, razem wyrąbiemy sobie drogę do wolności... - Dalin zaczął szybko przekopywać sterty rzeczy, leżące w nieładzie w tej budzie. Gdy wśród błyskotek, breloczków i kolczyków odnalazł skromny znaczek przedstawiający kowadło, odetchnął i ponownie nawlókł go sobie na szyję.
Zaraz potem, w jednym rogu, odnalazł swój ekwipunek... Założył lekką zbroję, chwycił młot w rękę, a w drugą złapał tarczę...
- No... od razu czuję sie pewniej... Możemy iść chyba, jakby co, to krasnolud tanio skóry nie odda...
Krasnolud z zadowoleniem spojrzał na leżącego u jego stóp człowieka... żył jeszcze, ale krew ciekła mu z ust, poza tym stracił przytomność.
Widząc, jak towarzysze zbierają się do wymarszu z więzienia, Dalin zawołał:
TE! Poczekajcie! Bez świętego przedmiotu się nie ruszę! No i mój młot... choć tu, mój drogi, razem wyrąbiemy sobie drogę do wolności... - Dalin zaczął szybko przekopywać sterty rzeczy, leżące w nieładzie w tej budzie. Gdy wśród błyskotek, breloczków i kolczyków odnalazł skromny znaczek przedstawiający kowadło, odetchnął i ponownie nawlókł go sobie na szyję.
Zaraz potem, w jednym rogu, odnalazł swój ekwipunek... Założył lekką zbroję, chwycił młot w rękę, a w drugą złapał tarczę...
- No... od razu czuję sie pewniej... Możemy iść chyba, jakby co, to krasnolud tanio skóry nie odda...

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Bloody, któremu nie było dane powalić żadnego przeciwnika bo i jak miałby to zrobić skoro potężniejsi od niego ork i krasnolud ledwo sobie poradzili.
Po walce i on zabrał się za przeszukanie pomieszczenia. Ku jego uciesze znalazł zarówno swoją bezcenną kuszę, którą skradł kiedyś pewnej ważnej osobistości w Oradonie, jak i swoje narzędzia złodziejskie, o dziwo wszystkie wytrychy były nieuszkodzone, *Co za nieziemskie szczęście*- pomyślał pakując je do swojej niewielkiej torby, którą następnie przewiesił przez lewe ramię. Wziął ze sobą także kilka bełtów do kuszy i sfatygowany już sztylet. Nie znalazł pozostałej częście swojego ekwipunku. Niestety, nie było też jego skórzni.
- Dobra robota, pora ruszać, będę dalej prowadził, ale trzymajcie się blisko - po czym ruszył w kierunku jak mniemał wyjścia z lochów.
Bloody, któremu nie było dane powalić żadnego przeciwnika bo i jak miałby to zrobić skoro potężniejsi od niego ork i krasnolud ledwo sobie poradzili.
Po walce i on zabrał się za przeszukanie pomieszczenia. Ku jego uciesze znalazł zarówno swoją bezcenną kuszę, którą skradł kiedyś pewnej ważnej osobistości w Oradonie, jak i swoje narzędzia złodziejskie, o dziwo wszystkie wytrychy były nieuszkodzone, *Co za nieziemskie szczęście*- pomyślał pakując je do swojej niewielkiej torby, którą następnie przewiesił przez lewe ramię. Wziął ze sobą także kilka bełtów do kuszy i sfatygowany już sztylet. Nie znalazł pozostałej częście swojego ekwipunku. Niestety, nie było też jego skórzni.
- Dobra robota, pora ruszać, będę dalej prowadził, ale trzymajcie się blisko - po czym ruszył w kierunku jak mniemał wyjścia z lochów.
"Z błękitu w czerń"

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Wszyscy szczęśliwie odnaleźliście swój ekwipunek ( w tym kamień Vitara), którego część leżała porozrzucana po magazynie, a resztę strażnicy mieli poupychane w kieszeniach. Nie mieli oni przy sobie żadnych innych wartościowych rzeczy oprócz sakiewki z kilkoma sztukami złota. Skrępowanych i nieprzytomnych przeciwników zamknęliście w magazynie, gdyż nikomu nie chciał fatygować się do brudnych cel na dole. Rash'ail ostrożnie uchylił drzwi prowadzące na ciemną ulicę. Chłodny, przyjemny powiew powietrza orzeźwił całą waszą szóstkę i dodał wam otuchy. Na bezchmurnym niebie widać było setki gwiazd i księżyc świecący w pełnej krasie. Nieliczne lampy oświetlały ulice na tyle, aby elf, który przebywał w mieście najdłużej rozpoznał drogę prowadzącą w kierunku wschodniej bramy. Na ulicach nie było zbyt wielu przechodniów, miejscowa ludność wiedział, że nie należy kręcić się nocą po Sihuz. Czasami tylko przechodził, a właściwie był niesiony, zamożny kupiec wracający z obstawą z suto zakrapianej wieczerzy. Nikt nie zwracał uwagi na waszą szóstkę, złodzieje unikali większych grup, a strażnicy, zgodnie z umową, starali się nic nie widzieć. Przy samej bramie pojawił się jednak problem. Na noc wszystkie wyjścia były zamykane. Przystanęliście za rogiem budynku położonego najbliżej wrót. Z tego miejsca mogliście obserwować poczynania trzech strażników pilnujących bramy. Cała trójka była dobrze uzbrojona, odziani w półpancerze wojownicy przy pasach nosili długie miecze a w rękach dzierżyli gizarmy. Jeden z mężczyzn drzemał oparty o stróżówkę.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Wyszli... Nareszcie wyszli *Nich to... znowu wolny. Gdybym tylko spotkał tego czarnoskórego kupca psia jucha to bym mu... no nic. potem. póki co jest robota* Elf wyszedł i od razu poznał drogę ku głównemu wyjściu. Niestety na noc zamknięto bramy
-Dobra-Powiedział półgłosem-Ma ktoś jakiś pomysł ? Raczej nie przekupimy strażników, bo niby za co
Rash'ail wiedział, że jedynym wyjściem jest odwrócenie uwagi straży i otworzenie bramy... potrzebowali na to koło 10 minut... tylko jak to zrobić ?
-Słuchajcie... Wie ktoś jak odwrócić ich uwagę... Lepiej i ciszej byłoby znaleźć inną drogę, ale cóż... Jeżeli macie jakis pomysł to czekam. Ja to ciemno widzę...
Elf się zachmurzył. Jakby na dzisiaj nie mieli dosyc problemów
-Dobra-Powiedział półgłosem-Ma ktoś jakiś pomysł ? Raczej nie przekupimy strażników, bo niby za co
Rash'ail wiedział, że jedynym wyjściem jest odwrócenie uwagi straży i otworzenie bramy... potrzebowali na to koło 10 minut... tylko jak to zrobić ?
-Słuchajcie... Wie ktoś jak odwrócić ich uwagę... Lepiej i ciszej byłoby znaleźć inną drogę, ale cóż... Jeżeli macie jakis pomysł to czekam. Ja to ciemno widzę...
Elf się zachmurzył. Jakby na dzisiaj nie mieli dosyc problemów
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Agathum
- Mamy cztery wyjścia. Pierwsze. Czekamy do rana aż otworzą bramę i wyjdziemy w dzień, ale wieść o naszej ucieczce rozniesie się wśród straży i możemy mieć problem. Drugie. Jeśli przez miasto przepływa rzeka możemy przepłynąć tylko będzie problem z ekwipunkiem. Trzecie, jeśli uda się nam dorwać wystarczająco długa linę moglibyśmy się spuścić się po murze. Ostatnie najbardziej radykalne wyjście to ustrzelić strażników i samemu otworzyć brame.
- Mamy cztery wyjścia. Pierwsze. Czekamy do rana aż otworzą bramę i wyjdziemy w dzień, ale wieść o naszej ucieczce rozniesie się wśród straży i możemy mieć problem. Drugie. Jeśli przez miasto przepływa rzeka możemy przepłynąć tylko będzie problem z ekwipunkiem. Trzecie, jeśli uda się nam dorwać wystarczająco długa linę moglibyśmy się spuścić się po murze. Ostatnie najbardziej radykalne wyjście to ustrzelić strażników i samemu otworzyć brame.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
Zamknięte bramy niewątpliwie stanowiły problem. Dla niego ekwipunek pod wodą w żadnym wypadku nie byłby problemem, ale niektórzy z nich prawdopodobnie mogliby się ciut podtopić.
-Lina nie będzie problemem, jeśli tylko nikt nie patroluje murów. Wy ześliźniecie się pierwsi, potem ja do was zeskoczę, lepiej nie zostawiać po sobie żadnych zwisających lin mówiących, w którym kierunku się udaliśmy. Znajdźcie teraz tylko miejsce, gdzie można by się wspiąć po murach nie wzbudzając podejrzeń.
Zamknięte bramy niewątpliwie stanowiły problem. Dla niego ekwipunek pod wodą w żadnym wypadku nie byłby problemem, ale niektórzy z nich prawdopodobnie mogliby się ciut podtopić.
-Lina nie będzie problemem, jeśli tylko nikt nie patroluje murów. Wy ześliźniecie się pierwsi, potem ja do was zeskoczę, lepiej nie zostawiać po sobie żadnych zwisających lin mówiących, w którym kierunku się udaliśmy. Znajdźcie teraz tylko miejsce, gdzie można by się wspiąć po murach nie wzbudzając podejrzeń.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Nareszcie wolny, nareszcie na świeżym powietrzu, chłód nocy przyjemnie kontrastował z mdłymi zatęchłymi lochami pod miastem. Bloody oddychał pełną piersią, na jego jasnej cerze pojawił się rumieniec podniecenia. Teraz w końcu będzia miał okazję się umyć, wyczyścić ubranie.
Strażnicy rzeczywiscie stanowili problem, pochodnie oświetlały dobrze tereny wokół bramy, *Tędy się nie da, zbyt ryzykowne i zbyt klopotliwe* podpowiadał Bloodiemu jego instynkt złodzieja.
Vitar, masz słuszność, cichutko przez mury, żeby nikt nie zauważył, ja pójde na mały zwiad a wy tu poczekajcie, zajmie to kilka chwil- niemal niesłyszalnym szeptem wypowiedział Bloody.
Niziołek zaczął skradać się alejką przy murach, wypatrywał strażników, i tych na dole jak i ewentualnych patroli na murze, ale przede wszystkim szukał miejsca ciemnego i ustronnego, takiego aby jak najmniej okien pobliskich zabudowań było nań skierowanych. Z mniejsza nadzieją rozgladał się za czyms co choć przypominało długa i mocną linę. Skradał się bezszelestnie niczym cień, aby gdy tylko osiągnie swój cel wrócić po pozostałych i wyrwać się w końcu z tego zapyziałego miasta. Wiedział, że musi przysłużyć się drużynie, poza miastem będzie o wiele mniej wartościowym członkiem zespołu.
Nareszcie wolny, nareszcie na świeżym powietrzu, chłód nocy przyjemnie kontrastował z mdłymi zatęchłymi lochami pod miastem. Bloody oddychał pełną piersią, na jego jasnej cerze pojawił się rumieniec podniecenia. Teraz w końcu będzia miał okazję się umyć, wyczyścić ubranie.
Strażnicy rzeczywiscie stanowili problem, pochodnie oświetlały dobrze tereny wokół bramy, *Tędy się nie da, zbyt ryzykowne i zbyt klopotliwe* podpowiadał Bloodiemu jego instynkt złodzieja.
Vitar, masz słuszność, cichutko przez mury, żeby nikt nie zauważył, ja pójde na mały zwiad a wy tu poczekajcie, zajmie to kilka chwil- niemal niesłyszalnym szeptem wypowiedział Bloody.
Niziołek zaczął skradać się alejką przy murach, wypatrywał strażników, i tych na dole jak i ewentualnych patroli na murze, ale przede wszystkim szukał miejsca ciemnego i ustronnego, takiego aby jak najmniej okien pobliskich zabudowań było nań skierowanych. Z mniejsza nadzieją rozgladał się za czyms co choć przypominało długa i mocną linę. Skradał się bezszelestnie niczym cień, aby gdy tylko osiągnie swój cel wrócić po pozostałych i wyrwać się w końcu z tego zapyziałego miasta. Wiedział, że musi przysłużyć się drużynie, poza miastem będzie o wiele mniej wartościowym członkiem zespołu.
Ostatnio zmieniony środa, 11 kwietnia 2007, 17:32 przez Bloody, łącznie zmieniany 1 raz.
"Z błękitu w czerń"

