[DnD] Kaprys Losu

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Całe zajście ze strażnikiem, który niemal otworzył im cele zmroziło krew w żyłach Bloodiego, nigdy nie przepadał on za magią wpływającą na wole, przerażała go ewentualność że ktoś może kierować poczynaniami drugiej osoby. Cóż, nie zdziwiło go również niepowodzenie tego przedsięwzięcia, choć na pewno nie pogardziłby tak zdobytą wolnością.
W końcu dwaj nieznajomi przybysze zainteresowali go, bo jakże mogłoby być inaczej. Kim oni do licha są i co to znaczy " to oni, tak to oni", skąd tamci nas znają, skąd znają mnie? - usiłował przywołać do swojej pamięci wspomnienia o podobnych osobnikach Bloody.
Wysłuchawszy odpowiedzi Dalina i Rash'aila sposępniał, zadziwiła go łatwość z jaką przystali na propozycje przybyszy, raczej ostrożny i nieufny niziołek najpierw pomyśli 3 razy i rozezna się w sytuacji nim podejmie taką decyzję - Ja też się zgadzam, cokolwiek to miałoby być błagam wydostańcie mnie stąd. Bloody von Cruelus, chwilowo do pańskich usług. - Słowa te wypowiedział szybko i cicho, jednka tak żeby wszyscy mogli je usłyszeć. Nie wierze, że to powiedziałem, tak szybko i bez jakiejkolwiek wiedzy, ale ten potworny smród, brud i ta niemoc, tak to mnie do tego zmusiło, niech więc dzieje się co się ma dziać, czas stąd zwiewać.
Całe zajście ze strażnikiem, który niemal otworzył im cele zmroziło krew w żyłach Bloodiego, nigdy nie przepadał on za magią wpływającą na wole, przerażała go ewentualność że ktoś może kierować poczynaniami drugiej osoby. Cóż, nie zdziwiło go również niepowodzenie tego przedsięwzięcia, choć na pewno nie pogardziłby tak zdobytą wolnością.
W końcu dwaj nieznajomi przybysze zainteresowali go, bo jakże mogłoby być inaczej. Kim oni do licha są i co to znaczy " to oni, tak to oni", skąd tamci nas znają, skąd znają mnie? - usiłował przywołać do swojej pamięci wspomnienia o podobnych osobnikach Bloody.
Wysłuchawszy odpowiedzi Dalina i Rash'aila sposępniał, zadziwiła go łatwość z jaką przystali na propozycje przybyszy, raczej ostrożny i nieufny niziołek najpierw pomyśli 3 razy i rozezna się w sytuacji nim podejmie taką decyzję - Ja też się zgadzam, cokolwiek to miałoby być błagam wydostańcie mnie stąd. Bloody von Cruelus, chwilowo do pańskich usług. - Słowa te wypowiedział szybko i cicho, jednka tak żeby wszyscy mogli je usłyszeć. Nie wierze, że to powiedziałem, tak szybko i bez jakiejkolwiek wiedzy, ale ten potworny smród, brud i ta niemoc, tak to mnie do tego zmusiło, niech więc dzieje się co się ma dziać, czas stąd zwiewać.
"Z błękitu w czerń"

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
To było żałosne, nie dość, że nie udało mu się dosięgnąć kluczy to jeszcze skończył ze złamanymi palcami, najwyraźniej tutejszy zaduch musiał wpłynąć na jego refleks, w niezbyt pozytywny sposób. Oderwał wąski pasek od nogawki swoich spodni. Usiadł w pozycji lotosu, skoncentrował się i nastawił złamane palce. Ból wywołał u niego zacięty wyraz twarzy, na szczęście złamane były tylko dwa palce, mogło być gorzej, po niektórych treningach bywało gorzej. Usztywnił palce związując je razem na całej długości, chwilowo nie miał niczego lepszego, czym mógłby je opatrzyć. Czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń.
Później, dużo później usłyszał odgłos zbliżających się kroków. Chwilę później zobaczył również ludzi. Posłał za odchodzącym strażnikiem mordercze spojrzenie.
-To fakt nie mamy zbyt przyjemnych perspektyw, co najwyżej... tutejszą sprawiedliwość. Przy słowie sprawiedliwość skrzywił się. -Cóż takiego mielibyśmy zrobić i to możliwe ze jest ważniejsze pytanie, choć możliwe, że z mojej strony niezbyt rozsądne... czemu akurat my? Pomimo tych pytań obawiam się, że jednak będę musiał się zgodzić. Tutejszy wymiar sprawiedliwości jest dosyć wypaczony.
Nie był pewien, ale wydawało mu się, że ci ludzie mogli mieć cos wspólnego z jego obecnością tutaj. Medaliony też mu się nie podobały. Nie zdradzał się jednak ze swoimi podejrzeniami. Ponurość i wilgoć tych murów nie były dobrym połączeniem i choć jego tarczą przed szaleństwem przy dalszej odsiadce mogłaby być niewinność, to jednak tutejszy Mistrz Śmierci musiał skądś zdobyć swoje ponure miano.
To było żałosne, nie dość, że nie udało mu się dosięgnąć kluczy to jeszcze skończył ze złamanymi palcami, najwyraźniej tutejszy zaduch musiał wpłynąć na jego refleks, w niezbyt pozytywny sposób. Oderwał wąski pasek od nogawki swoich spodni. Usiadł w pozycji lotosu, skoncentrował się i nastawił złamane palce. Ból wywołał u niego zacięty wyraz twarzy, na szczęście złamane były tylko dwa palce, mogło być gorzej, po niektórych treningach bywało gorzej. Usztywnił palce związując je razem na całej długości, chwilowo nie miał niczego lepszego, czym mógłby je opatrzyć. Czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń.
Później, dużo później usłyszał odgłos zbliżających się kroków. Chwilę później zobaczył również ludzi. Posłał za odchodzącym strażnikiem mordercze spojrzenie.
-To fakt nie mamy zbyt przyjemnych perspektyw, co najwyżej... tutejszą sprawiedliwość. Przy słowie sprawiedliwość skrzywił się. -Cóż takiego mielibyśmy zrobić i to możliwe ze jest ważniejsze pytanie, choć możliwe, że z mojej strony niezbyt rozsądne... czemu akurat my? Pomimo tych pytań obawiam się, że jednak będę musiał się zgodzić. Tutejszy wymiar sprawiedliwości jest dosyć wypaczony.
Nie był pewien, ale wydawało mu się, że ci ludzie mogli mieć cos wspólnego z jego obecnością tutaj. Medaliony też mu się nie podobały. Nie zdradzał się jednak ze swoimi podejrzeniami. Ponurość i wilgoć tych murów nie były dobrym połączeniem i choć jego tarczą przed szaleństwem przy dalszej odsiadce mogłaby być niewinność, to jednak tutejszy Mistrz Śmierci musiał skądś zdobyć swoje ponure miano.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
-Świetnie, świetnie oto odpowiedzi jakich się spodziewałem. ucieszył się jednooki -Szczegółów na razie nie mogę zdradzić, gdyż upoważniono mnie tylko do uwolnienia was i sprawdzenia. Uwalniam was w tej chwili, a sprawdzianem będzie to jak sobie poradzicie na wolności. Nie będą was raczej ścigać tak od razu, ale musicie opuścić miasto. 20 mil na południowy wschód od wschodniej bramy rozciąga się las zwany wężową puszczą. Tam będziemy na was czekać, mniej więcej jakąś milę w głąb, przy strumieniu. Tam dowiecie się więcej. Dobrze, to tyle. Tarjan, klucze.
Drugi mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, ten sam który tak usilnie próbowaliście dzisiaj zdobyć i rzucił go w kierunku Rash'ail’a. Uradowany elf od razu skoczył w kierunku zamka, ale powstrzymała go ręka jednookiego. –
Spokojnie panie elfie, zachowajmy jakieś pozory. Dajcie nam kilka minut na wyjście, nie możemy być powiązani z tą sprawą. Drogę macie prostą, wskazał długi korytarz zakończony masywnymi drzwiami potem schodami na górę do pomieszczenia strażników, w magazynie po lewej znajdziecie swoje rzeczy, a przynajmniej to czego naczelnik nie zdążył sprzedać. U góry zostało tylko dwóch nocnych stróżów. Potem, na ulicy radzicie już sobie sami. Zegnam.
Obaj mężczyźni skierowali swoje kroki ku wyjściu i po chwili zniknęli za drzwiami prowadzącymi na wolność.
Jeszcze coś o czym zapomniałem w pierwszym poście
-tak piszemy wypowiedzi bohaterów
*tak ich myśli*
a tak wszelkie wypowiedzi poza sesją.
I prosiłbym jeszcze o pisanie nad każdym postem imienia bohatera. Dziękuję
Drugi mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, ten sam który tak usilnie próbowaliście dzisiaj zdobyć i rzucił go w kierunku Rash'ail’a. Uradowany elf od razu skoczył w kierunku zamka, ale powstrzymała go ręka jednookiego. –
Spokojnie panie elfie, zachowajmy jakieś pozory. Dajcie nam kilka minut na wyjście, nie możemy być powiązani z tą sprawą. Drogę macie prostą, wskazał długi korytarz zakończony masywnymi drzwiami potem schodami na górę do pomieszczenia strażników, w magazynie po lewej znajdziecie swoje rzeczy, a przynajmniej to czego naczelnik nie zdążył sprzedać. U góry zostało tylko dwóch nocnych stróżów. Potem, na ulicy radzicie już sobie sami. Zegnam.
Obaj mężczyźni skierowali swoje kroki ku wyjściu i po chwili zniknęli za drzwiami prowadzącymi na wolność.
Jeszcze coś o czym zapomniałem w pierwszym poście
-tak piszemy wypowiedzi bohaterów
*tak ich myśli*
a tak wszelkie wypowiedzi poza sesją.
I prosiłbym jeszcze o pisanie nad każdym postem imienia bohatera. Dziękuję

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Półelf powstał i zwrócił się do "wybawcy": Mi tam wszystko jedno, ale tym niemniej wolę umrzeć gdzieś indziej. Macie moje słowo - jeżeli mnie stąd wygrzebiecie, ja wam pomogę w tym przedsięwzięciu. Mam już dość tej dziury.
"Ja też."
"A czy ktoś cię pyta o zdanie?"
"Nie. I szkoda."
"Kogo ja muszę trzymać we własnym ciele..."
"Hej - jedziemy na jednym wózku."
"I jeszcze się pytasz, co jest nie tak?"
"Ja też."
"A czy ktoś cię pyta o zdanie?"
"Nie. I szkoda."
"Kogo ja muszę trzymać we własnym ciele..."
"Hej - jedziemy na jednym wózku."
"I jeszcze się pytasz, co jest nie tak?"

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Rash'ail złapał pęk kluczy... już się rzucał otworzyć kraty, ale jedniooki go powstrzymał. *No nieżle* Pomyślał *to jeszcze mamy uciekać... dzięki za taką pomoc Mnich właśnie bandażował dłoń.*Póki co w walce będzie raczej kiepską pomocą. Miejmy nadzieje, że do takowej nie dojdzie*
-Dobra panowie-Zwrócił się do towarzyszy-Chyba jesteśmy skazani na siebie, więc lepiej żeby po drodze nikt nie odpadł. Znam lasy dość dobrze więc mogę prowadzić... wierzę, że nasz doskonały kaleki mnich też się orientuje na zielonym terenie-Tu spojrzał na człowieka.
Nie mógł mu wybaczyć nieudanej próby. No ale ludzie popełniają błędy... mówi się trudno
-Najpierw dostańmy sie do zbrojowni. Mam tak swój łuk i mały woreczek... Mniejsza o to co w nim jest. Muszę go zdobyć... No to chodźmy. A Ty Dalim zrób coś z jego palcami. Przecież tak nawet żadnego czaru nie rzuci... Bez urazy Dodał, bo zobaczył, że towarzysz patrzy na niego morderczym wzrokiem.
Poczekajcie do nocy... Straże są bardziej senne... Wtedy uciekniemy
Szykowała sie ciekawa podróż... Uśmiechnął się delikatnie. Mimo wszystko nęciła go możliwość postrzelania... No i oczywiście musiał zapalić... i napić sie czegoś- po tych przejściach solidna dawka bełtu bardzo by mu pomogła...
Sorry Tevery... Już się poprawiłem
-Dobra panowie-Zwrócił się do towarzyszy-Chyba jesteśmy skazani na siebie, więc lepiej żeby po drodze nikt nie odpadł. Znam lasy dość dobrze więc mogę prowadzić... wierzę, że nasz doskonały kaleki mnich też się orientuje na zielonym terenie-Tu spojrzał na człowieka.
Nie mógł mu wybaczyć nieudanej próby. No ale ludzie popełniają błędy... mówi się trudno
-Najpierw dostańmy sie do zbrojowni. Mam tak swój łuk i mały woreczek... Mniejsza o to co w nim jest. Muszę go zdobyć... No to chodźmy. A Ty Dalim zrób coś z jego palcami. Przecież tak nawet żadnego czaru nie rzuci... Bez urazy Dodał, bo zobaczył, że towarzysz patrzy na niego morderczym wzrokiem.
Poczekajcie do nocy... Straże są bardziej senne... Wtedy uciekniemy
Szykowała sie ciekawa podróż... Uśmiechnął się delikatnie. Mimo wszystko nęciła go możliwość postrzelania... No i oczywiście musiał zapalić... i napić sie czegoś- po tych przejściach solidna dawka bełtu bardzo by mu pomogła...
Sorry Tevery... Już się poprawiłem
Ostatnio zmieniony niedziela, 8 kwietnia 2007, 23:36 przez Alucard, łącznie zmieniany 3 razy.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
-Dwa złamane palce to prawie żaden problem, ale podejrzewam, że nie chcesz się o tym przekonać, póki co musimy się stąd wydostać, zebrać swój dobytek i wydostać się z tego miasta, niestety musimy przejść przez bramy. Poza tym zdaje się, że na wyższych poziomach też są strażnicy, raczej nie uwierzą w bajeczkę, że nas wypuścili. Poza miastem mógł przynajmniej znaleźć zioła, które przyspieszyłyby zrastanie się palców i założyć jakieś porządne łupki. Zdecydowanie wolałby walczyć obiema rękoma, ale cóż, pozostała reszta ciała musiała wystarczyć. *Chyba się nie obędzie bez walki*
-Wolę góry niż lasy, ale owszem, o lasach też wiem to i owo, bardziej nie podoba mi się nazwa tej puszczy. No, ale cóż, to chyba jest warte wolności.
-Dwa złamane palce to prawie żaden problem, ale podejrzewam, że nie chcesz się o tym przekonać, póki co musimy się stąd wydostać, zebrać swój dobytek i wydostać się z tego miasta, niestety musimy przejść przez bramy. Poza tym zdaje się, że na wyższych poziomach też są strażnicy, raczej nie uwierzą w bajeczkę, że nas wypuścili. Poza miastem mógł przynajmniej znaleźć zioła, które przyspieszyłyby zrastanie się palców i założyć jakieś porządne łupki. Zdecydowanie wolałby walczyć obiema rękoma, ale cóż, pozostała reszta ciała musiała wystarczyć. *Chyba się nie obędzie bez walki*
-Wolę góry niż lasy, ale owszem, o lasach też wiem to i owo, bardziej nie podoba mi się nazwa tej puszczy. No, ale cóż, to chyba jest warte wolności.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
-Dobra Vitar.. Przyznaję. Poniosło mnie. Ale sam musisz przyznać, że z tymi palcami to mieczem nie powywijasz... Mam nadzieję, że umiesz to-Tu elf spojrzał na usztywnione paliczki człowieka-... hmmm... naprawić
Powiedział Elf, po czym usiadł i oddał sie rozmyślaniom na temat lasów, dziczy, natury i oczywiście tytoniu. Odruchowo przełknął śliną. Godziny mijały, towarzysze spali lub rozmyślali... Chrapanie z innych cel, lub ciche jęki oznaczały, że zapadła noc... *Zaczyna się zabawa*
-Hej-szepnął-Pssss... Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar się wynosić... Trzeba tylko poczekać aż straże się odwrócą i możemy spadać. Obawiam się, że może dojść do walki. Pamiętajcie... Mamy mało czasu, więc nie bawmy się w ogłuszanie czy unieruchamianie. Jeżeli to możliwe ukręćmy im kark i spadamy do zbrojowni
Rash'ail wyciągnął kluczem, a gdy strażnicy odwrócili sie i szli na odchód stojąc tyłom do drużyny, kluch delikatnie zachrzęścił w zamku
-No i po zamku. Spadamy...
*Tylko teraz może się udać Elf miał nadzieję, że wszystko pójdzie gładko....
Powiedział Elf, po czym usiadł i oddał sie rozmyślaniom na temat lasów, dziczy, natury i oczywiście tytoniu. Odruchowo przełknął śliną. Godziny mijały, towarzysze spali lub rozmyślali... Chrapanie z innych cel, lub ciche jęki oznaczały, że zapadła noc... *Zaczyna się zabawa*
-Hej-szepnął-Pssss... Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar się wynosić... Trzeba tylko poczekać aż straże się odwrócą i możemy spadać. Obawiam się, że może dojść do walki. Pamiętajcie... Mamy mało czasu, więc nie bawmy się w ogłuszanie czy unieruchamianie. Jeżeli to możliwe ukręćmy im kark i spadamy do zbrojowni
Rash'ail wyciągnął kluczem, a gdy strażnicy odwrócili sie i szli na odchód stojąc tyłom do drużyny, kluch delikatnie zachrzęścił w zamku
-No i po zamku. Spadamy...
*Tylko teraz może się udać Elf miał nadzieję, że wszystko pójdzie gładko....
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Bloody nie był zachwycony ewentualną wyprawą do dziczy, nie, to nie jego ulubiona okolica. Ale cóż, wszystko jest lepsze niż te lochy. A i nie będzie tam sam, tylko z doświadczonymi znawacami lasów.
- Rash'ail myśle że już czas, nie możemy tu siedzieć do rana, zdecydowanie radziłbym unikać walki najdłużej jak się da, w więzieniu liczebna przewaga straży jest nieuchronna. Proponuje, żebym to ja szedł pierwszy, jestem najmniejszy i będe mógł się podkradać i sprawdzać czy droga jest wolna. Na pewno trudniej zauważyć niniolka niż np półorka. - Bloody rozejrzał się po korytarzu, a gdy zmiarkował że droga jest czysta dał znak ręką towarzyszom, żeby podążali za nim, a sam powoli i z rozwagą kierował się w kierunku jaki wskazali przybysze, prosto do składzika, czy zbrojowni, jak zwał tak zwał.
Co jakiś czas przystawał i starał się wsłuchać w dźwięki lochów, czy aby przypadkiem ktoś nie idzie w ich kierunku. * ciekawe co tam znajdę, oby była tam moja piękna lekka kusza, nie po to kradłem ją samemu dowódcy straży Oradonu, żeby teraz ją stracić, kilka bełtów i może parę narzędzi złodziejskich, to wszystko o czym teraz marzę* - na samą myśl o wojej kuszy zrobiło się Bloodiemu przyjemniej. Do dzieła.
Bloody nie był zachwycony ewentualną wyprawą do dziczy, nie, to nie jego ulubiona okolica. Ale cóż, wszystko jest lepsze niż te lochy. A i nie będzie tam sam, tylko z doświadczonymi znawacami lasów.
- Rash'ail myśle że już czas, nie możemy tu siedzieć do rana, zdecydowanie radziłbym unikać walki najdłużej jak się da, w więzieniu liczebna przewaga straży jest nieuchronna. Proponuje, żebym to ja szedł pierwszy, jestem najmniejszy i będe mógł się podkradać i sprawdzać czy droga jest wolna. Na pewno trudniej zauważyć niniolka niż np półorka. - Bloody rozejrzał się po korytarzu, a gdy zmiarkował że droga jest czysta dał znak ręką towarzyszom, żeby podążali za nim, a sam powoli i z rozwagą kierował się w kierunku jaki wskazali przybysze, prosto do składzika, czy zbrojowni, jak zwał tak zwał.
Co jakiś czas przystawał i starał się wsłuchać w dźwięki lochów, czy aby przypadkiem ktoś nie idzie w ich kierunku. * ciekawe co tam znajdę, oby była tam moja piękna lekka kusza, nie po to kradłem ją samemu dowódcy straży Oradonu, żeby teraz ją stracić, kilka bełtów i może parę narzędzi złodziejskich, to wszystko o czym teraz marzę* - na samą myśl o wojej kuszy zrobiło się Bloodiemu przyjemniej. Do dzieła.
"Z błękitu w czerń"

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Vitar
-Bez miecza poradzę sobie lepiej niż z nim, chyba pora ruszać.
Podniósł się z podłogi gdzie do tej pory próbował odpocząć. Gdy tylko drzwi celi otworzyły się, wyszedł tuż za niziołkiem. Jego nieobute stopy nie robiły prawie żadnego hałasu na kamiennej podłodze. Miał nadzieję, że inni też będą poruszali się cicho.
-proponuję ich jednak tylko ogłuszyć i wrzucić do celi, chyba, że chcecie żeby ścigali nas również za morderstwo. To by się mogło nieprzyjemnie skończyć. Wyszeptał do idących za nim współwięźniów. *Chyba żeby pootwierać wszystkie cele, wtedy nigdy by się nie połapali.*
Szedł dalej naprzód słabo rozjaśnionym korytarzem, w tym przypadku cień był ich sprzymierzeńcem. Oczy Vitara rozglądały się dookoła wypatrując strażników. Szykował się powoli do starcia, nie miał wątpliwości ze w stróżówce ktoś będzie, każdemu niezbyt dobrze opłacanemu strażnikowi nie chciałoby się męczyć nóg podczas ciągłych patroli okratowanych korytarzy. Miał nadzieję znaleźć swój kamień, wyglądał bardzo niepozornie, jak kawałek bazaltu, więc możliwe ze nikt się na niego nie połakomił.
-Bez miecza poradzę sobie lepiej niż z nim, chyba pora ruszać.
Podniósł się z podłogi gdzie do tej pory próbował odpocząć. Gdy tylko drzwi celi otworzyły się, wyszedł tuż za niziołkiem. Jego nieobute stopy nie robiły prawie żadnego hałasu na kamiennej podłodze. Miał nadzieję, że inni też będą poruszali się cicho.
-proponuję ich jednak tylko ogłuszyć i wrzucić do celi, chyba, że chcecie żeby ścigali nas również za morderstwo. To by się mogło nieprzyjemnie skończyć. Wyszeptał do idących za nim współwięźniów. *Chyba żeby pootwierać wszystkie cele, wtedy nigdy by się nie połapali.*
Szedł dalej naprzód słabo rozjaśnionym korytarzem, w tym przypadku cień był ich sprzymierzeńcem. Oczy Vitara rozglądały się dookoła wypatrując strażników. Szykował się powoli do starcia, nie miał wątpliwości ze w stróżówce ktoś będzie, każdemu niezbyt dobrze opłacanemu strażnikowi nie chciałoby się męczyć nóg podczas ciągłych patroli okratowanych korytarzy. Miał nadzieję znaleźć swój kamień, wyglądał bardzo niepozornie, jak kawałek bazaltu, więc możliwe ze nikt się na niego nie połakomił.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Po korytarzach kręciło się tylko dwóch strażników, półork, którego widzieliście wcześniej i niski, krępy człowieczek. Bloody chodził za nimi krok w krok. Podsłuchał ich rozmowę. – Stary, idziemy się napić, naczelnik poszedł już do domu, więc mamy wolną rękę. Przecież bez kluczy nikt stąd nie ucieknie. Półork pokiwał głową – Dobrze mówisz, nienawidzę nocnej zmiany. Obaj mężczyźni zniknęli wkrótce za masywnymi drzwiami. Wkrótce pojawił się przy nich Rash'ail z pękiem kluczy, odczekał chwilę, aż ucichną odgłosy kroków, a potem uchylił lekko drzwi, a gdy przekonał się, że nikt ich nie obserwuje, ruszył w górę schodów. Za nim w pewnej odległości podążyła reszta drużyny. U szczytu schodów zatrzymał się i gestem przywołał Bloodiego. Niziołek podszedł cichutko do drzwi, którymi zakończone były schody i zajrzał przez szparę pomiędzy deskami. W obszernym pomieszczeniu zauważył trójkę funkcjonariuszy. Oprócz dwójki z dołu był tam jeszcze strażnik o tępym spojrzeniu, ten sam, którego zauroczył Dalin. Wszyscy siedzieli przy małym stoliku i popijając gorzałę grali w karty. – A teraz gramy o ten pięknej roboty łuk. rozległ się głos półorka Elfowi mocniej zabiło serce, rozpoznał swoją broń.

-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Dalin
Kapłan zgodnie z poleceniem tajemniczego wybawcy chwycił mnicha za dłonie i wyszeptał formułkę lekkiego zaklęcia leczącego.
- Powinno być dobrze, drogi mnichu... ale na przyszłość uważaj... - klepnął towarzysza po plecach.
- Te, a właściwie, co z naszym ekwipunkiem? Gdzie on jest? Wiedzcie, że bez mojego świętego symbolu Moradina się nie ruszę... kapłan bez niego to jak mężczyzna bez majtek... hmm... co tam się dzieje? szepnął krasnolud do towarzyszy... po chwili zamilkł, zdając sobie sprawę, że w pobliżu są strażnicy...
Kapłan zgodnie z poleceniem tajemniczego wybawcy chwycił mnicha za dłonie i wyszeptał formułkę lekkiego zaklęcia leczącego.
- Powinno być dobrze, drogi mnichu... ale na przyszłość uważaj... - klepnął towarzysza po plecach.
- Te, a właściwie, co z naszym ekwipunkiem? Gdzie on jest? Wiedzcie, że bez mojego świętego symbolu Moradina się nie ruszę... kapłan bez niego to jak mężczyzna bez majtek... hmm... co tam się dzieje? szepnął krasnolud do towarzyszy... po chwili zamilkł, zdając sobie sprawę, że w pobliżu są strażnicy...

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Kiedy Rash'ail odwrócił się od drzwi, okazało się, że trwa już gorączkowe planowanie ataku. Pierwszy głos zabrał Sarafan, który po cichu zgłaszał swoją propozycję:
-No to mój plan jest taki: Półork wyważa drzwi, do pomieszczenia wpada... hmm... Vitar, tak? Za nim ja z Dalinem wchodzimy i rozbijamy tych idiotów zaklęciami. Rash'ail, Bloody, i ty, półorku - przypilnujecie, aby nie dobrali się do mnie i kolegi kapłana. Pasuje?
*No, no. Pierwszy raz przedstawiłeś jakiś składny plan. Ciekawe, czy uda ci się go wprowadzić w życie...*
*Milcz.*
*Na wszystkich bogów, czy tak ciężko zrozumieć, że NIE zmusisz mnie, bym zamilkł?*
*Kiedyś mi się musi udać.*
*Ta... a słońce musi kiedyś przestać świecić...*
*Czyżbym wyczuwał ironię?*
*Nie, skądże znowu...*
-No to mój plan jest taki: Półork wyważa drzwi, do pomieszczenia wpada... hmm... Vitar, tak? Za nim ja z Dalinem wchodzimy i rozbijamy tych idiotów zaklęciami. Rash'ail, Bloody, i ty, półorku - przypilnujecie, aby nie dobrali się do mnie i kolegi kapłana. Pasuje?
*No, no. Pierwszy raz przedstawiłeś jakiś składny plan. Ciekawe, czy uda ci się go wprowadzić w życie...*
*Milcz.*
*Na wszystkich bogów, czy tak ciężko zrozumieć, że NIE zmusisz mnie, bym zamilkł?*
*Kiedyś mi się musi udać.*
*Ta... a słońce musi kiedyś przestać świecić...*
*Czyżbym wyczuwał ironię?*
*Nie, skądże znowu...*

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
-Rozsądny plan Sarafanie...-Odrzekł elf.-Mi pasuje
Rash'ail powyginał z trzaskiem palce...
-A tak na uboczu kapłanie... dobra robota z tymi paliczkami Uśmiechnął się tropiciel. Ustawił się tuż obok Sarafana. Bloody powinien stanąć po drugiej stronie, przy Vitarze, a półork pójść do przodu przyjąć na siebie cały atak przeciwnika... przynajmniej na początku
-No to na co czekamy... Te gamonie zaraz porysują mi łuk... a jak cięciwa będzie zerwana, to obiecuję że urwę im jajca i wtłoczę w przełyk. Idziemy !
Rash'ail powyginał z trzaskiem palce...
-A tak na uboczu kapłanie... dobra robota z tymi paliczkami Uśmiechnął się tropiciel. Ustawił się tuż obok Sarafana. Bloody powinien stanąć po drugiej stronie, przy Vitarze, a półork pójść do przodu przyjąć na siebie cały atak przeciwnika... przynajmniej na początku
-No to na co czekamy... Te gamonie zaraz porysują mi łuk... a jak cięciwa będzie zerwana, to obiecuję że urwę im jajca i wtłoczę w przełyk. Idziemy !
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Pomywacz
- Posty: 46
- Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03
Bloody
Bloody pierwszy dostrzegł przeciwników przez szpare w drzwiach. Nie cieszyła go tak szybka potyczka, ale co zrobić. Spojrzał w swoje puste dłonie, czym niby ma walczyć, nie znalazł odpowiedzi. Jednak był gotowy szybko i zdecydowanie rzucić się na pierwszego lepszego strażnika. Choć na pewno pierwszą rzeczą jaką zrobi po wtargnięciu do pomieszczenia będzie rozejrzenie się za jakimś oreżem lub jeśli któryś ze strażników nie będzie miał na takowy oko podkradnięcie go.
Kiedy drużyna postanowi wtargnąć do pomieszczenia Bloody rozglądnie się po nim w poszukiwaniu czegoś nadającego się do walki w pomieszczeniu, jeśli nie będzie miał możliwości pochwycenia takowej broni zaatakuje najbardziej korzystny cel, czekając jednak na efekty jakie sprawią zaklęcia panów magików.
Bloody pierwszy dostrzegł przeciwników przez szpare w drzwiach. Nie cieszyła go tak szybka potyczka, ale co zrobić. Spojrzał w swoje puste dłonie, czym niby ma walczyć, nie znalazł odpowiedzi. Jednak był gotowy szybko i zdecydowanie rzucić się na pierwszego lepszego strażnika. Choć na pewno pierwszą rzeczą jaką zrobi po wtargnięciu do pomieszczenia będzie rozejrzenie się za jakimś oreżem lub jeśli któryś ze strażników nie będzie miał na takowy oko podkradnięcie go.
Kiedy drużyna postanowi wtargnąć do pomieszczenia Bloody rozglądnie się po nim w poszukiwaniu czegoś nadającego się do walki w pomieszczeniu, jeśli nie będzie miał możliwości pochwycenia takowej broni zaatakuje najbardziej korzystny cel, czekając jednak na efekty jakie sprawią zaklęcia panów magików.
"Z błękitu w czerń"

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Agathum
- Aż się rwę do przodu z gołymi rękoma na dwóch uzbrojonych strażników którzy będą spokojnie mnie chlastać mieczami zanim coś wyczarujecie będę leżał w kałuży krwi na podłodze a wy sobie spokojnie uciekniecie, cóż zgina tylko jeden półork prawda, nieźle nawet. Za jednym razem uciekniecie i pozbędziecie się jednego na pewno złego osobnika. Cholerni bohaterzy. Cóż niech bogowie maja mnie w swojej opiece.
Półork rozpędził się trochę i wyważył drzwi, po czym złapał pierwszą lepszą rzecz którą mógł się posłużyć jako bronią i przyszykował się do ataku…
- Aż się rwę do przodu z gołymi rękoma na dwóch uzbrojonych strażników którzy będą spokojnie mnie chlastać mieczami zanim coś wyczarujecie będę leżał w kałuży krwi na podłodze a wy sobie spokojnie uciekniecie, cóż zgina tylko jeden półork prawda, nieźle nawet. Za jednym razem uciekniecie i pozbędziecie się jednego na pewno złego osobnika. Cholerni bohaterzy. Cóż niech bogowie maja mnie w swojej opiece.
Półork rozpędził się trochę i wyważył drzwi, po czym złapał pierwszą lepszą rzecz którą mógł się posłużyć jako bronią i przyszykował się do ataku…
