Lodówka i Wieża

ODPOWIEDZ

Ocena

1
0
Brak głosów
2
0
Brak głosów
3
2
29%
4
2
29%
5
2
29%
6
1
14%
 
Liczba głosów: 7
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Lodówka i Wieża

Post autor: AC »

<wersja 2 niżej>
Ostatnio zmieniony wtorek, 27 marca 2007, 21:27 przez AC, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

No to nie ma błędów, a przynajmniej mi tak się zdaję. :wink:
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Ciekawe, absurdalne i nieźle napisane. Czasami mam wrażenie, że wrzucasz zupełnie niepotrzebne opisy, jak ten z ciuchami a i styl nieco toporny, niemniej całkiem nieźle się czyta. Daje solidną 4.
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

A tysięczne dzięki dobry człowieku. Jakbyś jeszcze mógł mi powiedzieć co to znaczy "nieco toporny styl" i co powinienem zrobić, żebyś tego nie widział.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Ech z tym topornym stylem to najgorsze właśnie. Bo widzisz, czasem jest tak, że niemal płynie się przez tekst a całośc sprawia wrażenie jednej, wygładzonej powierzchni. Tak jest np. w książkach Pilipiuka czy Pratchetta - strony lecą w niesamowitym tempie a tekst czyta się lekko. Tu z kolei momentami ma się wrażenie rwania, nie czyta sie tego tak "z zapartym tchem". Ciężko to opisać tak samo jak ciężko jest opisać nieznany zapach bo to subiektywne odczucie. Jak chcesz to poprawić to idź w stronę nadania tekstowi jednolitego rytmu. Ja jak pisze to własnie tak (bezskutecznie na ogół) próbuje wyrobic sobie lekkość pióra. Ale to też kwestia praktyki.
Sarphea
Pomywacz
Posty: 41
Rejestracja: poniedziałek, 5 marca 2007, 17:50
Kontakt:

Post autor: Sarphea »

Powiem szczerze. Tekst mi się nie podobał, czytało go się opornie, mnóstwo zdań musiałam czytać po parę razy, bo za pierwszym ich nie rozumiałam. Masz powtórzenia, błędy językowe i logiczne. Brak kilku przecinków. Ortografy... :ciemno brązowe, niezauważył, Nieistnieją, wzamian, silni zamiast "silnik".
Narratora zmieniałeś nie oddzielając tekstu. W momencie, w którym Karol kończył opowiadać, a zaczęła się dziać akcja jest jakieś niedopowiedzenie. Powinna tam być konkretna, widoczna zmiana(może akapit?). Tak samo na początku... Najpierw narrator opowiada co się dzieje, a potem zaczyna mówić o sobie, co nie bardzo w tym momencie pasuje. Bo widzisz: piszesz w trzeciej osobie, narrator wie, co kto pomyślał, a tu nagle wyskakujesz z pierwszą osobą i tekst jest cięższy do zrozumienia.
Wielokrotne powtórzenia, które przeszkadzają. Monotonne opisy w nawiasach, ciągnące się czasem dłużej niż sama treść zdania(może nie używaj nawiasów, tylko oddziel informację kropką?).
Zdania, które moim zdaniem powinieneś poprawić. Są w nich błędy językowe i logiczne:
Położył siatkę na ławce i usiadł nie brudząc się.
Zdanie niby poprawne, ale jakoś dziwnie brzmi... Wystarczyłoby napisać: Położył siatkę na ławce, żeby się nie pobrudzić i usiadł.
Był też dobry na wszelkiego rodzaju bijatyki - gdziekolwiek by się nie pojawił to jak ktoś obraził jego lub jego znajomych to z mety skakał do bijatyki.
na wszelkiego rodzaju bijatyki? Chyba DO wszelkiego rodzaju bijatyk, chociaż zlikwidowałabym ten rodzaj bijatyk. Po co to rozdzielać na bijatyki lekkie i bijatyki poważne? Napisałeś później "to jak ktoś" po pierwsze, powinieneś przed "to" postawić przecinek, po drugie nie pasuje mi tam to stwierdzenie. Obraził jego lub jego znajomych? Powtórzenie "jego" po raz drugi, nie jest potrzebne. Mógłbyś napisać "lub bliskie mu osoby" albo "lub znajomych" przed następnym "to" znowu brakuje przecinka(tak swoją drogą "to" co chwilę trochę razi). "To z mety skakał do bijatyki" Nie dość, że powtórzyłeś "bijatyki", to jeszcze użyłeś określenia "z mety", które można mówić na co dzień, chociaż w tekście nie jest mile widziane(nie wliczając dialogów). Podobnie jest ze "skakaniem".
Karol podsadził Radka do małego okienka (po drugiej stronie dość szybko oparł but o drabinę, która tam miała być i zaświecił latarką otrzymaną od osiłka po ścianach).
Karol, czy Radek oparł but o drabinę? Bo wygląda na to, że Karol, a to chyba nie jest prawdą. "otrzymaną od osiłka po ścianach" jak można być osiłkiem po ścianach? Powinieneś oddzielić to przecinkiem. Tutaj masz też przykład tych niepotrzebnych nawiasów. Mogłeś napisać: Radek został umiejętnie podsadzony przez Karola. Po drugiej stronie szybko oparł but o drabinę, stojącą tam od zawsze. Oświetlił pomieszczenie latarką, którą wcześniej dostał od osiłka. Nie lepiej?
powiesił się i zanim jeszcze udusił się - podciął sobie żyły
I co jeszcze? Może wydziergał na drutach szaliczek? Przepraszam, może się czepiam, ale skoro "powiesił się" to znaczy, że nie żyje. Nie możesz stwierdzić, że najpierw się powiesił, a później coś jeszcze zrobił. Bo po pierwsze: to jest czasownik dokonany, czyli coś zostało wykonane. Po drugie wieszanie nie trwa zbyt długo, wystarczy, że rdzeń kręgowy się przerwie. Nie mógł więc nawet w trakcie wieszania się podciąć żył, no chyba, że najpierw by je podciął, a dopiero potem się wieszał.
Całkiem niedawno inna osoba popełniła tu samobójstwo, młoda dziewczyna, gdy ta wieża ciśnień jeszcze działała weszła do środka i poderżnęła sobie gardło (legenda mówi, że ten "szeroki uśmiech" był dziełem ducha budowlańca).
To zdanie jest źle zbudowane. Powinieneś zrobić z tego kilka oddzielnych wypowiedzi. Poza tym, o jaki "szeroki uśmiech" chodziło? Spróbuj raczej napisać: Całkiem niedawno, gdy ta wieża ciśnień jeszcze działała, inna osoba popełniła tu samobójstwo. Była to młoda dziewczyna, która weszła do środka wieży i poderżnęła sobie gardło.
krok do tyły
Raczej - krok do tyłu, ale to raczej zwykła literówka.
Był przemoczony, ale emanował od niego mrok, dziwny mrok.
Po przeczytaniu tego wybuchnęłam śmiechem. Bo czegoś tutaj nie rozumiem... Co ma mrok, do bycia przemoczonym? Użyłeś "ale" jakby to miało być jakieś porównanie albo przynajmniej te rzeczy na co dzień mogły się wykluczać. Poza tym, zdanie to brzmi co najmniej śmiesznie.
Jeden z nich, dzierżył w lewej dłoni dziwny szpikulec, a raczej sztylet, zsunął kaptur.
To szpikulec, czy sztylet? Musisz się zdecydować. Nie możesz też dodawać na końcu zdania "zsunął kaptur", które totalnie tam nie pasuje. Możesz też dodać, że sztylet był np. rzeźbiony, zakrwawiony, brudny, może mieć też wygrawerowane tajemniczy napisy, których bohater nie może odczytać. Piszesz o postaci, nie możesz więc napisać "jeden z nich". Musi być "jedna z nich".
pogoda się zarwała
Przykro mi, ale w życiu nie widziałam zarywającej się pogody.
Spojrzałem się raz jeszcze
Usuń "się". Nie można "spojrzeć się". Można spojrzeć na siebie albo po prostu spojrzeć.
Poszedłem do przedpokoju, założyłem moje stare, ale ciągle wyglądające na nowe czarne skórzane buty sportowe i zimową kurtkę koloru jasnogranatowego, nie chciało mi się zdejmować butów, gdy wróciłem się do kuchni do szafki, na której obok telewizora leżały moje czarne zamszowe rękawiczki, chwyciłem je zirytowany i wyszedłem z mieszkania.
Zdanie jest strasznie długie, źle się je czyta. Przerób je na inne, mniejsze. Poza tym, jak chcesz wracać do kuchni, do szafki? On wszedł do tej szafki, czy jak?
Chwilę na niego popatrzyłem (on nie jest brudny, to taki kolor lakieru, a na serio to powinienem pojechać do myjni, ale teraz to chyba będzie minusowa temperatura, e tam, może sam się umyje).
To mi się nie podoba. Nie trawię takiego czegoś. Opis w nawiasie jest dłuższy, niż reszta zdania. Nawiasów powinieneś używać do opisywania jakichś przedmiotów, czynności, a tu mi jakoś nie pasuje.
wejdę kompletnie do auta
Że jak?! Wejdzie kompletnie do auta? A jak się to robi, bo ja nie potrafię...

Tekst ogólnie oceniam na bardzo słabe trzy. Popracuj jeszcze nad stylem i błędami. Mam nadzieję, że wytknięcie pomyłek pomoże Ci i popracujesz więcej następnym razem.
Gwiazdy by ciemniej było, smutek by stale dreptać, oczy po prostu by kochać, wiara by czasem nie wierzyć...
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

No widzę po waszych komentarzach, że tekst był po prostu "fucked up", więc postanowiłem wszystko przerobić. Może teraz wam się bardziej spodoba, proszę o komentarze. Wiele dla mnie znaczą.

(Co do "kompletności bycia w samochodzie" to napisałem na gg ;) ).
Obrazek
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

Czas. W tym świecie tak mało czasu nam pozostało. Ciąglę ktoś gdzieś biegnie, ciągle ktoś się śpieszy... I codziennie miliony ludzi widzi jak jedna cyfra zmienia się w drugą, obie te liczby to dni. Dni dzielą się na godziny, godziny na minuty, minuty na sekundy. To porządek tego świata. Nie można go zmienić, wszystko jest już ustawione. Niezależnie czy to jest pogoń za marzeniami, czy pogoń za materialnymi rzeczami - śpieszymy się. A gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy - jak mówi stary przysłowie. Jeśli to jest prawdą to teraz pewnie turla się ze śmiechu. Strasznie się zamyśliłem, nawet niezauważyłem jak Radek wszedł do kuchni i przekręcił kolejną cholerną kartkę w kalendarzu. Kolejny dzień, kolejny świt, kolejny wyścig. Wyjrzeliśmy przez okno. Ładna pogoda, choć mroźno... i widać kilka pierwszych płatków śniegu. No w samą porę. Może na Nowy Rok spadnie więcej śniegu, choć technomagicy z telewizji przepowiadają co innego. Jeden płatek, dwa płatki, trzy płatki, dziesięć... liczę je, a w tym czasie rozpoczął się rytuał kuchenny. Radek wziął dwie szklanki ze swojego pokoju i je umył, w tym czasie włączył wodę na nową herbatę. Usiadłem na szafce przy oknie i oparłem tył głowy o szybę. Przyjemnie chłodno, w tym czasie zobaczyłem całość rytuału: zmywanie, smarowanie chleba masłem, wybieranie czegoś na kanapkę z lodówki, woda się zagotowała, dokończenie kanapek, zaparzenie herbaty, odłożenie szczura do szafki do późniejszego wykorzystania, wciśnięcie cytryny z lodówki, zamieszanie herbaty, położenie wszystkiego na stole i włączenie telewizji. Tak, tak... codziennie to samo. Nawet wiem jaki kanał... informacyjny i chwilę później irytacja i przekręcenie na kanał z kreskówkami. Nie ta pora, nie spodoba mu się ta kreskówka... i znów kanał informacyjny. Codziennie to samo, codziennie jeden rytuał. Nawet ilość masłą jest starannie wyliczona, jak dla mnie po prostu za dużo. Odwróciłem się i spojrzałem na lodówkę stojącą w kącie - ale tam brudno. No nic, wezmę latarkę jak Radek wyjdzie i zobaczę co tam jest za tym starożytnym mechanizmem. Nadruk na boku twierdzi, że lodówkę wykonano w Związku Radzieckim jeszcze, gdy Stalin żył. Stara radziecka robota... moje rozmyślania znów zostały przerwane przez Radka, który wyrzucił talerz i pustą szklankę do zlewu, wyłączył telewizor i wyszedł. Chwilę później usłyszałem jak zamyka drzwi od zewnątrz kluczem. Jeszcze kilka sekund i zobaczyłem go przez okno na podwórzu. Założył tylko swoją wiatrówkę pod kolor czarnych dresów - przeziębi się cholera nagła. Od czasu zaginięcia swojego brata wydaje się jakiś dziwny. Jakby o nic nie dbał... ech, ale minął dopiero tydzień, pewnie mu przejdzie. Tym czasem trzeba zobaczyć co z lodówką. Pamiętam jak wczoraj widziałem dwie mrówki zmierzające pod lodówkę. Może tam mają kopiec? A może swoją własną cywilizację w podłodze i chcą przejąć władzę?... głupie myśli... to przecież nie myszy laboratoryjne Pinky i Brain...

Od rana minęło kilka godzin, zmęczony Radek położył siatkę na ławce i usiadł. Zimno, ale przynajmniej nie utytłał się jak prosię jakieś. Spróbował "Maginificiento Coli", którą sobie kupił w pobliskim sklepie. Za 2zł kupił 5 litrowy baniak, to z pewnością jest coś obrzydliwego. Wypił łyk i z obrzydzeniem wypluł zawartość swoich ust na chodnik. Smakowało jak... zagotowane miśki żelki z domieszką rozpuszczalnika. Syf niewątpliwy. Z trwającą miną obrzydzenia Radek położył baniak obok ławki. Może ktoś kiedyś skorzysta. Tym czasem mocniej zaczęło padać, Radkowi zrobiło się zimniej i wtedy... jakby wyłonił się z podziemii... stał przed nim Karol. Zdaję się jeden z ostatnich przedstawicieli neandertalskiego plemienia, które przez tysiącami lat było tak liczne na tych terenach. Wysunięte czoło, wysunięta szczęka, popsute lub wybite zęby, dwa metry wzrostu i dziesiątki kilogramów mięśni. Dodać do tego krosty, obciąć do zera włosy, ubrać to w fioletowe dresy i gotowe: tak właśnie wygląda z zewnątrz Karol. A jakie jest jego wnętrze? No cóż... z mnogiej ilości wulgarnych słów i agresji wnioski same się nasuwają... czy jest coś więcej? Z pewnością, wszyscy przecież mają jakieś marzenia... wszyscy za czymś gonią... Wróćmy jednak do Radka i Karola. Spotkania, pierwszego ich spotkania od czasu zniknięcia brata Radka. Karol, trzy lata starszy od Radka był bardziej kolegą jego brata. Młodszy zdziwił się, gdy zobaczył twarz osiłka z bliska. Malował się na niej dziwny strach... "tyle razy widziano go uczestniczącego w różnych bijatykach i nigdy nie był przestraszony... co też mogło mu się stać?" - pomyślał Radek. Po kilku minutach rozmowy wszystko się wyjaśniło: osiem dni wcześniej Karol z kolegami balował w piwnicy Wieży i przez przypadek zostawił tam torbę podróżną, w której transportował wódkę. Niestety dwa dni później drzwi zostały zamknięte na klucz i zabezpieczony i teraz można tam wejść tylko przez okno, niestety dla Karola jest ono za małe. Torba jest niezbędna, bo jego rodzice mają wyjechać i niedługo zaczną jej szukać. Działać trzeba szybko bo tak mało czasu mu pozostało. Tylko Radek może mu pomóc, bo on z pewnością będzie mógł wejść przez okno. Oczywiście początkowo młody niechętnie podszedł do tego, ale po chwili, a raczej po obiecaniu mu dychy za fatygę, zgodził się. Razem poszli do starej wieży ciśnień, która od lata była meliną różnych ludzi pragnących wypić czy przyćpać coś. Dość upiornie wyglądała, a gdy stanęli przy głównych drzwiach pogoda zupełnie się zarwała. Rozpoczęła się zamieć śnieżna, Karol wręczył Radkowi latarkę i podsadził go do okna. Chłopak z łatwością wszedł do środka i poświecił po wnętrzu. Nic ciekawego tam nie było, ot kilka starych graffiti, dużo rozbitego szkła, jedna czy dwie strzykawki na podłodze. Klapa od piwnicy została wyrwana i sprzedana na skupie złomu przez zaginionego brata, tak samo zresztą jak większość zachowanych szafek i metalowych komponentów dawno zniszczonych i zapomnianych maszyn. Powoli Radek przeszedł przez środek sali i spojrzał na podłogę. Butem odgarnął szkło i zobaczył czerwonożółtą plamę. Nastolatek pierwszy raz tam był i pragnął zobaczyć to o czym opowiadał mu kiedyś brat. Podobno w tym miejscu, kilkanaście lat temu szesnastoletnia dziewczyna poderżnęła sobie gardło. Dość niezwykły sposób popełnienia samobójstwa. Ta krótka historia ma swoje potwierdzenie w starych kronikach, natomiast otoczka mistyczna już nie. Według niektórych to Upiór będący dawniej robotnikiem, który zginął na budowie tej Wieży Ciśnień, poderżnął jej gardło. Dość straszna historia, jednak chciwość i pogoń za dychą zmusiła Radka, żeby zszedł schodami w dół. Powoli, powoli, żeby tylko drewniane schody się nie zarwały doszedł do betonu podłogi. Dopiero wtedy zwrócił uwagę na kilkanaście czarnych płaszczy stojących przed nich. To ludzie... ale co oni tam robią? Radek postanowił się wycofać, tyłem wszedł na schodek, ale wtedy ktoś go złapał za ramiona. Za sobą usłyszał głos Karola "Nigdzie już nie pójdziesz." Jedna z mrocznych postaci wyciągnęła wielki, zardzewiały sztylet, uniósł go nad głowę Radka ostrzem w doł i wtedy nastolatek dostrzegł, że przed nim stoi jego brat...

Spróbowałem unieść choć trochę lodówkę, ale za cholerę nie byłem w stanie jej udźwignąć. Być może gdybym wyciągnął wszystko z niej to bym coś wskórał... ale szczerze mówiąc aż tak to ja nie jestem ciekawy. Wyjrzałem przez okno: całkiem ostro zaczęło padać. No, no, no... ja lubię śnieg, lubię się ślizgać na świeżym śniegu, szkoda, że tak mało ludzi chce się ze mną poślizgać... ech, no nic. Opierając się o szafkę pod oknem spojrzałem się w bok i dopiero wtedy zobaczyłem coś widocznego, ale na tyle magicznego, że umysł ludzki woli wytuszować obraz niż pozwolić na myśli... czasem widząc rzeczywistość można łatwo zwariować. Gniazdka za lodówką puste, nie ma tam wetkniętej ani jednej wtyczki, wśród kurzu, z latarką w ręku dostrzegłem wtyczkę wiszącą niedbale na elementach tylnych ustrojstwa. Otworzyłem drzwiczki i zaświeciło się światło... jak to świeci bez prądu? Jak to działa bez prądu? Co tu się dzieję... bez prądu? Jeszcze zanim do końca oszalałem zamknąłem drzwiczki i machnąłem ręką na tą całą lodówkę. Szczerze mówiąc jak dla mnie może pod nią być i zejście do samych czeluści Piekieł albo pod same bramy Raju, ale ja tego nie zamierzam już sprawdzać. Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła, przeszedłem już wszystkie, byłem nawet tam, ale... no patrzcie ludzie, która to godzina! Już wieczór, a ja cały dzień spędziłem w kuchnii, czas już wyjść. Założyłem moją granatową, zimową kurtkę, na dłonie założyłem czarne, zamszowe rękawiczki, a na nogi moje niezniszczalne buty sportowe i wyszedłem z tego dziwnego mieszkania na pierwszym piętrze. Powoli, powoli schodziłem po schodach... a czemu nie? A pali mi się gdzieś? Wyszedłem na dwór i kilka minut poślizgałem się na kostce chodnika i parkingu. Świetna zabawa, ale przerwałem ją, bo co za dużo to niezdrowo. Ze śmiechem wsiadłem do swojego samochodu marki Datsun. Bardzo dobry samochód, zamknąłem od środka drzwi i odwróciłem się zobaczyć czy ktoś nie ukrywa się na tylnym siedzeniu. Nie było tam nikogo, więc z ulgą oparłem się o kierownicę. Mam tak dużo czasu... spojrzałem na śnieg i ze śmiechem włączyłem silnik, światła, zapiąłem pasy i odjechałem. Tak dużo czasu...
Ostatnio zmieniony środa, 9 maja 2007, 18:35 przez AC, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Sarphea
Pomywacz
Posty: 41
Rejestracja: poniedziałek, 5 marca 2007, 17:50
Kontakt:

Post autor: Sarphea »

Wypił łyk i z obrzydzeniem wypluł zawartość swoich ust na chodnik.
Tego bym się czepiła. W ustach są jeszcze język i zęby. Mógł wypluć zawartość butelki na chodnik, ale wszystkiego z ust wypluć nie jest w stanie.
jakby wyłonił się z podziemii... stał przed nim Karol.
Powinieneś napisać coś w stylu: jakby wyłoniony z podziemi, stanął przed nim Karol.
Niestety dwa dni później drzwi zostały zamknięte na klucz i zabezpieczony i teraz można tam wejść tylko przez okno, niestety dla Karola jest ono za małe.
Niestety dwa dni później drzwi zostały zamknięte na klucz i zabezpieczone. Teraz można tam wejść tylko przez okno, które jednak dla Karola jest za małe.
I kilka błędów, które przeoczyłeś: postać uniosła, nie uniósł. spojrzałem w bok, nie spojrzałem się w bok(to chyba dwa razy znalazłam).
Druga wersja mi się dużo bardziej podoba. Bez tych nawiasów czyta się ją wygodniej i szybciej. Fabuła niezła. Masz trochę błędów interpunkcyjnych i tekst wymaga trochę pracy, ale jest naprawdę lepiej. Niektóre zdania lepiej by brzmiały, jakbyś poprzemieniał trochę kolejność wyrazów. Przeczytaj tekst kilka razy i popoprawiaj błędy. No i mam pytanie... Kim był narrator w tej pierwszej i ostatniej części?
Gwiazdy by ciemniej było, smutek by stale dreptać, oczy po prostu by kochać, wiara by czasem nie wierzyć...
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

Sarphea pisze:No i mam pytanie... Kim był narrator w tej pierwszej i ostatniej części?
A jak myślisz? :wink:
Obrazek
Sarphea
Pomywacz
Posty: 41
Rejestracja: poniedziałek, 5 marca 2007, 17:50
Kontakt:

Post autor: Sarphea »

Kimś w rodzaju autora? W sumie to nie wiem... musiałabym się nad tym dłużej zastanowić...
Gwiazdy by ciemniej było, smutek by stale dreptać, oczy po prostu by kochać, wiara by czasem nie wierzyć...
AC
Bosman
Bosman
Posty: 2204
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
Numer GG: 4159090
Lokalizacja: Las Szamanów
Kontakt:

Post autor: AC »

Sarphea pisze:musiałabym się nad tym dłużej zastanowić...
W zadziwiającym wymiarze czasu wszystko jest możliwe.... spróbuj i napisz. Nie autorem, kimś w świecie i jednocześnie poza nim.
Obrazek
Awatar użytkownika
BAZYL
Zły Tawerniak
Zły Tawerniak
Posty: 4853
Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
Numer GG: 3135921
Skype: bazyl23
Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
Kontakt:

Re: Lodówka i Wieża

Post autor: BAZYL »

:arrow: Jeszcze zanim dobrze zacząłem czytać, rzucił mi się brak podziału na akapity.
:arrow: Bardzo potoczny, czyli nieliteracki język.
:arrow: Za dużo zbędnych zaimków.
:arrow: Sporo błędów, różnej maści.
:arrow: Uwagi Sarphei są całkiem na miejscu, widać że dziewczyna ma łeb na karku, nie ma sensu ich powtarzać :)
:arrow: Tekst sam w sobie niezły, widać tutaj jakiś pomysł. Niestety wykonanie beznadziejne.
:arrow: Całość kompozycyjnie przypomina mielenie pieprzu starym mechanicznym młynkiem – ot takie monotonne kręcenie, bez żadnego ożywienia.
:arrow: Ze względu na styl autora tylko 3. Jest potencjał na coś więcej.
Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: Lodówka i Wieża

Post autor: Tori »

BAZ, mam pytanie: po cholerę bawisz się w archeologa i wykopujesz wątki sprzed dwóch lat, mimo że autor tych wypocin jest już dawno zbanowany?
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Awatar użytkownika
BAZYL
Zły Tawerniak
Zły Tawerniak
Posty: 4853
Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
Numer GG: 3135921
Skype: bazyl23
Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
Kontakt:

Re: Lodówka i Wieża

Post autor: BAZYL »

Bo może to przeczyta. W tym przypadku uważam, że warto by było nad tym tekstem popracować. Poza tym po to te teksty są tu zamieszczone, żeby ktoś je oceniał, a ja mam ambicje wszystkie je ocenić. Prędzej czy później.
Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...
ODPOWIEDZ