[Forgotten Realms] Druga drużyna

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
- Skoro już tu jesteście, to ścieżką zajmę się później. Chyba że moja pomoc jest niepotrzebna, wtedy spróbuję nią podążyć. To nie jest tak łatwe, jak na początku się wydawało, byś może nie zdażyła nam nasza piękna towarzyszka czegoś powiedzieć. - stwierdził, wymawiając słowa powoli i z namaszczeniem.
Przypatrzył się orkowi. Nie był agresywny... Jakim cudem orki mogą być agresywne, skoro są tak niemądre? To kolejne z pytań do przemedytowania. Ale nie teraz.
- No więc jak? Przydam się do czegoś?
- Skoro już tu jesteście, to ścieżką zajmę się później. Chyba że moja pomoc jest niepotrzebna, wtedy spróbuję nią podążyć. To nie jest tak łatwe, jak na początku się wydawało, byś może nie zdażyła nam nasza piękna towarzyszka czegoś powiedzieć. - stwierdził, wymawiając słowa powoli i z namaszczeniem.
Przypatrzył się orkowi. Nie był agresywny... Jakim cudem orki mogą być agresywne, skoro są tak niemądre? To kolejne z pytań do przemedytowania. Ale nie teraz.
- No więc jak? Przydam się do czegoś?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
-Dałoby się przerobić tą uprząż na trzy osoby, ale już i tak jest dość ciasno na ścieżce. Zdaje się, ze on jest jedyną osobą tutaj zdolną opatrzyć naszą tajemniczą nieznajomą, a ledwo co daje rade iść, gdybyś był tak uprzejmy i mu pomógł, chyba się za to nie obrazi. Gdy mówił o ledwo zipiącym obecnie magu, wskazał ręką za siebie. Faktycznie było z nim kiepskawo. Mat zastanawiał się, jakim cudem znalazł się w tym lesie, tak delikatni ludzie, powinni się raczej trzymać jednego miejsca. Choć jeśli jak podejrzewał był to mag, to można go było wytłumaczyć, oni zrobiliby wszystko, co nienormalne a potem znaleźli do tego rozsądne wytłumaczenie.
Lepiej już chodźmy, bo nigdy nie dojdziemy do tego strumyka. W tym lesie chyba nic nie jest normalne.
-Dałoby się przerobić tą uprząż na trzy osoby, ale już i tak jest dość ciasno na ścieżce. Zdaje się, ze on jest jedyną osobą tutaj zdolną opatrzyć naszą tajemniczą nieznajomą, a ledwo co daje rade iść, gdybyś był tak uprzejmy i mu pomógł, chyba się za to nie obrazi. Gdy mówił o ledwo zipiącym obecnie magu, wskazał ręką za siebie. Faktycznie było z nim kiepskawo. Mat zastanawiał się, jakim cudem znalazł się w tym lesie, tak delikatni ludzie, powinni się raczej trzymać jednego miejsca. Choć jeśli jak podejrzewał był to mag, to można go było wytłumaczyć, oni zrobiliby wszystko, co nienormalne a potem znaleźli do tego rozsądne wytłumaczenie.
Lepiej już chodźmy, bo nigdy nie dojdziemy do tego strumyka. W tym lesie chyba nic nie jest normalne.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Podszedł szybkimi krokami do maga. Nie wyglądał na zbyt lekkiego, zresztą do strumyka było już niedaleko, więc Dak nie próbował go nieść, jedynie podtrzymał nieco, pomagając mu iść. Zawsze to łatwiej, niż używać tylko laski.
Drugą ręką poprawił kaptur. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał, żeby ktoś zobaczył jego twarz - i starał się chyba to podkreślić, bo przecież nie byłby aż tak ostentacyjny w poprawianiu swoich szat, gdyby nie chciał czegoś w ten sposób zademonstrować...
...Ale czego?
Podszedł szybkimi krokami do maga. Nie wyglądał na zbyt lekkiego, zresztą do strumyka było już niedaleko, więc Dak nie próbował go nieść, jedynie podtrzymał nieco, pomagając mu iść. Zawsze to łatwiej, niż używać tylko laski.
Drugą ręką poprawił kaptur. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał, żeby ktoś zobaczył jego twarz - i starał się chyba to podkreślić, bo przecież nie byłby aż tak ostentacyjny w poprawianiu swoich szat, gdyby nie chciał czegoś w ten sposób zademonstrować...
...Ale czego?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
"To było niezłe bydlę. Tamci ludzie pewnie już nie żyją." - pomyślała.
Ciągle jeszcze trzymała w dłoniach zdobione złotą rękojeścią ostrza: miecz i sztylet.
Wtedy zobaczyła postacie nadchodzące z korytarza po lewej stronie.
- Uwaga. - szepnęła do towarzyszy.
Na szczęście napotkani nieznajomi okazali się nie być tymi stworzeniami, którego przedstawiciela dopiero spotkali. Był to półork i drow, towarzyszył im też worg. Feyra nie schowała broni - trzymała je obie w dłoniach gotowa do walki. O dziwo półork przywitał się i przedstawił.
Zmierzyła ich wzrokiem. W sesji nie ma opisu postaci.
"Z nimi nasze szanse na zwycięzką walkę ze stworzeniami znacznie wzrosną." - pomyślała.
- Jestem Feyra Aurum. - powiedziała z wyższością w głosie i już normalnym głosem kontynuowała:
- To jest Thayven.
Następnie wskazała sztyletem niziołka.
- A ten to Krim. - dodała nieco ciszej, jakby nie warto było wspominać.
- Szukamy trójki ludzi, - "i złota" - wtrąciła w myślach. - choć pewnie są już matrwi. Widzieliście jakieś ciała? - powiedziała zupełnie obojętnym na losy szukanych głosem.
"To było niezłe bydlę. Tamci ludzie pewnie już nie żyją." - pomyślała.
Ciągle jeszcze trzymała w dłoniach zdobione złotą rękojeścią ostrza: miecz i sztylet.
Wtedy zobaczyła postacie nadchodzące z korytarza po lewej stronie.
- Uwaga. - szepnęła do towarzyszy.
Na szczęście napotkani nieznajomi okazali się nie być tymi stworzeniami, którego przedstawiciela dopiero spotkali. Był to półork i drow, towarzyszył im też worg. Feyra nie schowała broni - trzymała je obie w dłoniach gotowa do walki. O dziwo półork przywitał się i przedstawił.
Zmierzyła ich wzrokiem. W sesji nie ma opisu postaci.
"Z nimi nasze szanse na zwycięzką walkę ze stworzeniami znacznie wzrosną." - pomyślała.
- Jestem Feyra Aurum. - powiedziała z wyższością w głosie i już normalnym głosem kontynuowała:
- To jest Thayven.
Następnie wskazała sztyletem niziołka.
- A ten to Krim. - dodała nieco ciszej, jakby nie warto było wspominać.
- Szukamy trójki ludzi, - "i złota" - wtrąciła w myślach. - choć pewnie są już matrwi. Widzieliście jakieś ciała? - powiedziała zupełnie obojętnym na losy szukanych głosem.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Zadławiłbyś się, nie dość że jesteśmy żylaści, łykowaci to jeszcze w ogóle niesmaczni. Jak dotrzemy do strumyka, to chyba znajde coś do jedzenia w plecaku, już niedaleko, więc im szybciej dojdziemy tym szybciej coś zjesz.
Ten topór w łapskach orka go irytował. Mat powoli zaczynał snuć plany, co do tego wybryku natury. Poćwiartować z miejsca po dotarciu do strumyka, jeśli się wcześniej zacznie rzucać to wcześniej, albo sprzedać jako ciekawy okaz, nie to byłoby nierozsądne, a dzisiaj chyba faktycznie miał dzień miłosierdzia.
Podjął ciagnięcie sani po poszyciu ścieżki, miał nadzieję ze faktycznie do strumienia już niedaleko.
Zadławiłbyś się, nie dość że jesteśmy żylaści, łykowaci to jeszcze w ogóle niesmaczni. Jak dotrzemy do strumyka, to chyba znajde coś do jedzenia w plecaku, już niedaleko, więc im szybciej dojdziemy tym szybciej coś zjesz.
Ten topór w łapskach orka go irytował. Mat powoli zaczynał snuć plany, co do tego wybryku natury. Poćwiartować z miejsca po dotarciu do strumyka, jeśli się wcześniej zacznie rzucać to wcześniej, albo sprzedać jako ciekawy okaz, nie to byłoby nierozsądne, a dzisiaj chyba faktycznie miał dzień miłosierdzia.
Podjął ciagnięcie sani po poszyciu ścieżki, miał nadzieję ze faktycznie do strumienia już niedaleko.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Feyra, Ugurth i Altar
Rosły, sporo wyższy od Feyry, dobrze zbudowany półork pokręcił przecząco głową w konsternacji.
- Żadnych ciał. Jedynie wielka głodna bestia i jakiś korytarz kawałek drogi stąd w tę stronę - powiedział wskazując kciukiem za siebie.
- Przy okazji - to jest Altar - wskazał małomównego towarzysza, drowa. Drow tylko skłonił głowę w odpowiedzi. Błyszczące infrawizją czerwone oczy mrocznego elfa były czujne. Widać nie bywa nieostrożny. Feyrę zainteresował wspomniany korytarz i wzmianka o głodnej bestii. Ugurth szybko wyjaśnił, że bestia gustująca w niedźwiedziach jaskiniowych mieszka sobie parę ładnych korytarzy dalej. Za to zbaczająca na prawo odnoga korytarza bardzo nurtowała półorka. Zdecydował się tam zajrzeć, a jego kumpel drow nie oponował. Wojowniczka również chętnie, by sobie tamte korytarze obejrzała...
Gdy udali się tam, naturalny tunel do którego trafili wił się i skręcał. W pewnej chwili worg idący przy nodze drowa warknął ostrzegawczo
- Psie gady - głos wielkiego wilka z warknięciem odbił się od ścian korytarza. Feyra zdumiała się słysząc głos wilka. Zaraz po chwili rozległ się cichy, opanowany głos jego pana
- Koboldy - wyjaśnił lepiej rozumiejac słowa swego wilczego towarzysza. Dobył dwóch długich mieczy. Półork naszykował wielki orczy topór, a w rękach Feyry zabłysnął miecz.
- Jakieś pomysły czy robimy to po mojemu? - spytał Ugurth z paskudnym wyrazem na twarzy i wyszczerzył wielkie kły odziedziczone po orczych przodkach. Wyglądał na berserkera więc załatwianie spraw po ichniemu byłoby krwawe i brutalne... Bez planu... Ale z zaskoczenia!
Bellis, Dak, Dalean, Mat
Dak wsparł ramieniem maga pomagając mu iść. Bellis nie skwitował tego nawet jedym słowem. Dotarcie do źródła wody było też w jego interesie więc się nie kłócił choć w normalnych warunkach duma kazałaby mu miotnąć w Daka kulę ognia albo coś równie przyjemnego. Wkrótce ścieżka skręciła. Przez dłuższy czas wiła się wzdłuż bardzo płytkiego wzburzonego strumyka, by zniknąć w lesie i biec gdzieś dalej. Po dłuższej chwili Dak zdumiony odkrył, że zagadany przez orka Mat wprowadził ich na ścieżkę, której poszukujący Dak znaleźć nie mógł. Po prostu wszedł na nią... Bellis poczuł silne pole magiczne dochodzące z tego miejsca. Wraz z każdym krokiem znad ścieżki unosiło się coraz silniejsze pole magii. W końcu dotarli na rozległą, piękną polanę, na której najwyraźniej czas zatrzymał się w okolicach pory roku zwanej późną wiosną. Na jej środku było nieduże jeziorko o wyjątkowo czystej wodzie. Po całej polanie rozrzucone były wielkie monolity prawdopodobnie pochodzące ze starożytnych magicznych kręgów. Magiczna aura tego miejsca wręcz przytłoczyła maga. Gdy odzyskał mowę zobaczył tylko jak oniemiali towarzysze rozglądają się dokoła po przepięknej okolicy. Miejsce było przeciwieństwem ciemnego lasu. Było wspaniałe pod każdym względem... Na skraju lasu rosły rożliny dające różnorodne owoce. Były więc maliny, jeżyny, jagody i poziomki. Pełno było też krzewów leszczyny pełnych dorodnych orzechów. Jedzenia starczyłoby dla wojska. Gdy Mat zbliżył się do jeziorka i nabrał wody w dłonie, by się napić zobaczył jak ta szybko spłukała z jego palców brud i trudy podróży i w ogóle się nie zanieczyściła... Była chłodna i orzeźwiająca. Całe zmęczenie podróżą opuściło natychmiast akrobatę...
Rosły, sporo wyższy od Feyry, dobrze zbudowany półork pokręcił przecząco głową w konsternacji.
- Żadnych ciał. Jedynie wielka głodna bestia i jakiś korytarz kawałek drogi stąd w tę stronę - powiedział wskazując kciukiem za siebie.
- Przy okazji - to jest Altar - wskazał małomównego towarzysza, drowa. Drow tylko skłonił głowę w odpowiedzi. Błyszczące infrawizją czerwone oczy mrocznego elfa były czujne. Widać nie bywa nieostrożny. Feyrę zainteresował wspomniany korytarz i wzmianka o głodnej bestii. Ugurth szybko wyjaśnił, że bestia gustująca w niedźwiedziach jaskiniowych mieszka sobie parę ładnych korytarzy dalej. Za to zbaczająca na prawo odnoga korytarza bardzo nurtowała półorka. Zdecydował się tam zajrzeć, a jego kumpel drow nie oponował. Wojowniczka również chętnie, by sobie tamte korytarze obejrzała...
Gdy udali się tam, naturalny tunel do którego trafili wił się i skręcał. W pewnej chwili worg idący przy nodze drowa warknął ostrzegawczo
- Psie gady - głos wielkiego wilka z warknięciem odbił się od ścian korytarza. Feyra zdumiała się słysząc głos wilka. Zaraz po chwili rozległ się cichy, opanowany głos jego pana
- Koboldy - wyjaśnił lepiej rozumiejac słowa swego wilczego towarzysza. Dobył dwóch długich mieczy. Półork naszykował wielki orczy topór, a w rękach Feyry zabłysnął miecz.
- Jakieś pomysły czy robimy to po mojemu? - spytał Ugurth z paskudnym wyrazem na twarzy i wyszczerzył wielkie kły odziedziczone po orczych przodkach. Wyglądał na berserkera więc załatwianie spraw po ichniemu byłoby krwawe i brutalne... Bez planu... Ale z zaskoczenia!
Bellis, Dak, Dalean, Mat
Dak wsparł ramieniem maga pomagając mu iść. Bellis nie skwitował tego nawet jedym słowem. Dotarcie do źródła wody było też w jego interesie więc się nie kłócił choć w normalnych warunkach duma kazałaby mu miotnąć w Daka kulę ognia albo coś równie przyjemnego. Wkrótce ścieżka skręciła. Przez dłuższy czas wiła się wzdłuż bardzo płytkiego wzburzonego strumyka, by zniknąć w lesie i biec gdzieś dalej. Po dłuższej chwili Dak zdumiony odkrył, że zagadany przez orka Mat wprowadził ich na ścieżkę, której poszukujący Dak znaleźć nie mógł. Po prostu wszedł na nią... Bellis poczuł silne pole magiczne dochodzące z tego miejsca. Wraz z każdym krokiem znad ścieżki unosiło się coraz silniejsze pole magii. W końcu dotarli na rozległą, piękną polanę, na której najwyraźniej czas zatrzymał się w okolicach pory roku zwanej późną wiosną. Na jej środku było nieduże jeziorko o wyjątkowo czystej wodzie. Po całej polanie rozrzucone były wielkie monolity prawdopodobnie pochodzące ze starożytnych magicznych kręgów. Magiczna aura tego miejsca wręcz przytłoczyła maga. Gdy odzyskał mowę zobaczył tylko jak oniemiali towarzysze rozglądają się dokoła po przepięknej okolicy. Miejsce było przeciwieństwem ciemnego lasu. Było wspaniałe pod każdym względem... Na skraju lasu rosły rożliny dające różnorodne owoce. Były więc maliny, jeżyny, jagody i poziomki. Pełno było też krzewów leszczyny pełnych dorodnych orzechów. Jedzenia starczyłoby dla wojska. Gdy Mat zbliżył się do jeziorka i nabrał wody w dłonie, by się napić zobaczył jak ta szybko spłukała z jego palców brud i trudy podróży i w ogóle się nie zanieczyściła... Była chłodna i orzeźwiająca. Całe zmęczenie podróżą opuściło natychmiast akrobatę...

-
- Majtek
- Posty: 118
- Rejestracja: czwartek, 3 sierpnia 2006, 12:01
- Lokalizacja: wrocek
No_to tak rzekł Ugurth niewidząc sprzeciwów Podzielimy się na pół ja sam i wy w 3 zamyślił się na moment tak to będzie dobra połowa uśmiechnął się ja przelecę jako nietoperz za nich i nagonię ich na was waszym zadaniem jest się schowa i jeśli ktoś tu dobiegnie zabić go zrozumiałe Barbarzyńca nie czekając na odpowie zamienił się w nietoperza i poleciał tunelem.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Podobało mu się tu, właściwie to było tu wręcz fantastycznie, a woda lepsza niż najlepsze trunki lub nawet woda tuż po bitwie.
-Nie wiem jak wam ale mi się tutaj podoba. Chyba już wiem, czemu chciała się tutaj dostać. Napijcie się ta woda jest wspaniała i przy okazji będzie można ją opatrzyć w końcu.
Miał ochotę się wypluskać, ale póki, co zdemontował tylko linę i schował ją do plecaka, zdjął bełt i spuścił pustą już cięciwę kuszy. Było dla niego niemalże oczywiste, że to miejsce było nienaturalne, miał tylko nadzieję, że nie mieszka tu nic zbyt potężnego. Mógłby się tutaj nawet zadomowić na jakiś czas, zbudować jakieś schronienie, poćwiczyć chodzenie po linie, porozstawiane kamienie też dawały niezłe pole do popisu, nabrał wody w ręce i opryskał pozostałych, najwięcej posyłając na Freie.
- A oto i zapasy z plecaka Powiedział wskazując na okoliczne drzewa i krzewy. Smacznego. Na jego ustach wykwitł bezczelny uśmiech, chętnie popatrzy jak ork wcina zieleninę, plotki na ich temat mówiły zazwyczaj o diecie mięsnej.
Podobało mu się tu, właściwie to było tu wręcz fantastycznie, a woda lepsza niż najlepsze trunki lub nawet woda tuż po bitwie.
-Nie wiem jak wam ale mi się tutaj podoba. Chyba już wiem, czemu chciała się tutaj dostać. Napijcie się ta woda jest wspaniała i przy okazji będzie można ją opatrzyć w końcu.
Miał ochotę się wypluskać, ale póki, co zdemontował tylko linę i schował ją do plecaka, zdjął bełt i spuścił pustą już cięciwę kuszy. Było dla niego niemalże oczywiste, że to miejsce było nienaturalne, miał tylko nadzieję, że nie mieszka tu nic zbyt potężnego. Mógłby się tutaj nawet zadomowić na jakiś czas, zbudować jakieś schronienie, poćwiczyć chodzenie po linie, porozstawiane kamienie też dawały niezłe pole do popisu, nabrał wody w ręce i opryskał pozostałych, najwięcej posyłając na Freie.
- A oto i zapasy z plecaka Powiedział wskazując na okoliczne drzewa i krzewy. Smacznego. Na jego ustach wykwitł bezczelny uśmiech, chętnie popatrzy jak ork wcina zieleninę, plotki na ich temat mówiły zazwyczaj o diecie mięsnej.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Nie odzywała się, bo nie chciała zdradzać ich położenia. Ugurth jednak nawijał i nawijał. Do tego podział na dwie grupy jaki zaproponował i plan walki zdawał się nie mieć sensu. Drowka była zła na niego z tych powodów. Koboldy mogły usłyszeć jego wypowiedź i przygotować się. Owszem kobold nie jest groźnym przeciwnikiem, ale jeśli będzie ich dużo. Kiedy jednak Ugurth zmienił się w nietoperza wszystko było jasne. Feyra bardzo zdziwiła się widząc tę dziwną metamorfoze, ale nic nie powiedziała. Taktyka ataku z dwóch stron nabrała sensu. Feyra dobyła drugiego ostrza, zajęła strategiczną pozycję z lewej strony korytarza, tak aby mieć trzymanym w prawej dłoni mieczem mieć pole do popisu.
Feyra miała nadzieję, że Krim nie odezwie się na temat koboldów, wypominając wcześniejsze zajście z udziałem jednego z nich.
Nie odzywała się, bo nie chciała zdradzać ich położenia. Ugurth jednak nawijał i nawijał. Do tego podział na dwie grupy jaki zaproponował i plan walki zdawał się nie mieć sensu. Drowka była zła na niego z tych powodów. Koboldy mogły usłyszeć jego wypowiedź i przygotować się. Owszem kobold nie jest groźnym przeciwnikiem, ale jeśli będzie ich dużo. Kiedy jednak Ugurth zmienił się w nietoperza wszystko było jasne. Feyra bardzo zdziwiła się widząc tę dziwną metamorfoze, ale nic nie powiedziała. Taktyka ataku z dwóch stron nabrała sensu. Feyra dobyła drugiego ostrza, zajęła strategiczną pozycję z lewej strony korytarza, tak aby mieć trzymanym w prawej dłoni mieczem mieć pole do popisu.
Feyra miała nadzieję, że Krim nie odezwie się na temat koboldów, wypominając wcześniejsze zajście z udziałem jednego z nich.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:
Dalean
Podszedł do krzaku gdzie mógł rozpoznać owoc jadalny(chyba dla łowcy nie jest to trudne)pozbierał do szmatki tyle ile mógł zmieścić w niej a potem podszedł do Mata
-Masz to być jadalne, ja musieć cię utuczyć a potem zjeść-po czym ryknął śmiechem wcinając owoce, odchodząc dalej się śmiał.
Skończywszy przeszedł się wypatrując czegoś co mogło zwrócić jakąś uwage
Podszedł do krzaku gdzie mógł rozpoznać owoc jadalny(chyba dla łowcy nie jest to trudne)pozbierał do szmatki tyle ile mógł zmieścić w niej a potem podszedł do Mata
-Masz to być jadalne, ja musieć cię utuczyć a potem zjeść-po czym ryknął śmiechem wcinając owoce, odchodząc dalej się śmiał.
Skończywszy przeszedł się wypatrując czegoś co mogło zwrócić jakąś uwage

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Dokładnie tak jak sądził. Słyszał o takiej magii... Chroniącej szukanych miejsc przed tymi, którzy aktywnie szukają, ale nie przed tymi, którzy przypadkiem tu trafiają.
Pomógł dotrzeć magowi aż na skraj jeziorka, po czym ruszył dookoła polanki, rozglądając się za czymś, co mogłoby zdradzić boga który czuwa nad tym miejscem.
Stale przyglądał się kątem oka co się dzieje z fey'ri, którą tu przytransportowali.
Dokładnie tak jak sądził. Słyszał o takiej magii... Chroniącej szukanych miejsc przed tymi, którzy aktywnie szukają, ale nie przed tymi, którzy przypadkiem tu trafiają.
Pomógł dotrzeć magowi aż na skraj jeziorka, po czym ruszył dookoła polanki, rozglądając się za czymś, co mogłoby zdradzić boga który czuwa nad tym miejscem.
Stale przyglądał się kątem oka co się dzieje z fey'ri, którą tu przytransportowali.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź
Bellis
Mag nie mógł wyjść przez jakiś czas z ramienia, nawet nie zwracał uwagi na towarzysza, który go podtrzymywał. Dopiero po jakimś czasie odzyskał orientacje w otoczeniu i wyrwał się, trzymającemu go Dakowi.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj, potrafie sam isć. Dajcie wody.- to mówiąc wziął z torby zioła.
Mag nie mógł wyjść przez jakiś czas z ramienia, nawet nie zwracał uwagi na towarzysza, który go podtrzymywał. Dopiero po jakimś czasie odzyskał orientacje w otoczeniu i wyrwał się, trzymającemu go Dakowi.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj, potrafie sam isć. Dajcie wody.- to mówiąc wziął z torby zioła.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Mat
Kilka kropel wody spadło na ranne skrzydło dziewczyny. Mat z najwyższym zdumieniem stwierdził, że rana po kawałku drewna, którzy dziewczyna już wyrwała z ciała w miejscu, gdzie dotknęła jej woda zaczęła się goić z cichym sykiem. Po chwili nie było śladu po rozdarciu w cieniutkiej, skórzastej błonie. Została tylko wbita gruba jak ręką akrobaty drzazga, którza uszkodziła mięśnie i nadwyrężyła ścięgna skrzydła. No i to złamanie... Ale może po wyjeciu tego kawałka drewna i nastawieniu skrzydła woda z tego miejsca poradzi sobie i z tym? Mat zaśmiał się donośnie.
Bellis
Mag szybko dostał wodę. Zajety przygotowywniem ziół nie zauważył w pierwszej chwili poruszenia i podniecenia akrobaty, z którym przyszło mu podróżować. Gdy już jednak do niego dotarło, że coś się dzieje z początku nie był w stanie wywnioskować co było przyczyną takiego stanu rzeczy. Aura magiczna tego miejsca była doprawdy imponująca. Bellis przez chwilę się zastanawiał nad czymś i nagle ze zdumieniem odkrył, że najsilniejsze pole magiczne generuje woda! Dotarło to do niego, gdy dostał w swoje ręce czyjąś manierkę po brzegi wypełnioną wodą z tegoż jeziorka...
Dalean
Polana była rozległa i oprócz nory pełnej królików i śladów saren ork nie znalazł niczego interesującego. Na tej polanie było dużo kamieni przypominajacych te z druidzkich kręgów, które zdarzało mu się widzieć w swych wędrówkach po Krainach. Poza tym doszedł do wniosku, że jagody i inne owoce z tutejszych krzewów zdają się być wyjątkowo smaczne i pożywne. Dla łowcy to bardzo istotna wiadomość. Należałoby poczynić zapasy na dalszą drogę.
Dak
Nabrał wody do manierki i podał ją magowi. Nerwowy ten czarodziej... Cóż zapewne nie raz jeszcze przyjdzie spotkać na drodze takich jak on więc równie dobrze można zacząć się przyzwyczajać... Dak westchnął rozglądając się po polanie. Zaiste przecudne to miejsce. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały o to za bóstwo opiekowało się tą polaną. Sądząc po jej wyglądzie mogła to być Mielikki albo Lurue... Albo obie boginie na raz... Bo zdecydowanie nie surowy Silvanus! A może to Mielikki, Lurue, Eldath i Eilistraee? Bardzo prawdopodobne, że kilka bogiń czywa nad tym miejscem. Rozważania Daka przerwał rozradowany śmiech Mata, który z tego najwyraźniej coś odkrył. Dak był trochę zbyt daleko, by ocenić co to takiego.
Feyra, Ugurth i Altar
Półork zmieniwszy się w nietoperza zniknął w ciemności. Altar ustawił sie tak by wygodnie się walczyło w rozszerzającym się korytarzu. Tuz przy jego nodze czaił się wielki wilk.
- Ich mięso niedobre... Wynagrodzisz mi to... - cicho odezwał się wilk wlepiając ślepia w mrok. Altar z krzywym uśmiechem skinął głową, ale nie odpowiedział. Krim i Thayven również się przygotowali. W dłoniach niziołka pojawił się spory kamień. Chyba spodobała mu się zabawa w obijanie kamieniami koboldzich łbów... Przeklinał przy tym na te stworzenia wyzywajac je od "psich synów" i "zakichanych bekartów". No tak... Przecież niziołki i koboldy nie darzyły się specjalną miłością... Feyra była gotowa na wszystko...
Po chwili z dlaszej części korytarza dobiegły odgłosy paniki i ryk rozwścieczonego półorczego berserkera. Po chwili panikowane koboldy zaczęły się wylewać z korytarza poszczekując w nieskrywanym przerażeniu. Spory kawałek dalej w mroku rozbłysły czerwone ślepia półorka w berserkerskim szale, który - sądząc po odgłosach walki i umierania - świetnie się bawił. Worg rzucił się do walki na najbliższe koboldy, które zabijał jednym kłapnięciem potężnych szczęk. Kamień śmiegnął nad łbem wilka powalając jednego kobolda i miażdżąc mu przy tym czaszkę
- Zatopiony! - zaśmiał się Krim. Thayven spopielił dwa kolejne. Altar i Feyra wirowali ramię w ramię tnąc swym orężem kolejnych przeciwników. Na krawędzi drowiej widoczności pojawiło się około 20 kolejnych pokurczów.
Kilka kropel wody spadło na ranne skrzydło dziewczyny. Mat z najwyższym zdumieniem stwierdził, że rana po kawałku drewna, którzy dziewczyna już wyrwała z ciała w miejscu, gdzie dotknęła jej woda zaczęła się goić z cichym sykiem. Po chwili nie było śladu po rozdarciu w cieniutkiej, skórzastej błonie. Została tylko wbita gruba jak ręką akrobaty drzazga, którza uszkodziła mięśnie i nadwyrężyła ścięgna skrzydła. No i to złamanie... Ale może po wyjeciu tego kawałka drewna i nastawieniu skrzydła woda z tego miejsca poradzi sobie i z tym? Mat zaśmiał się donośnie.
Bellis
Mag szybko dostał wodę. Zajety przygotowywniem ziół nie zauważył w pierwszej chwili poruszenia i podniecenia akrobaty, z którym przyszło mu podróżować. Gdy już jednak do niego dotarło, że coś się dzieje z początku nie był w stanie wywnioskować co było przyczyną takiego stanu rzeczy. Aura magiczna tego miejsca była doprawdy imponująca. Bellis przez chwilę się zastanawiał nad czymś i nagle ze zdumieniem odkrył, że najsilniejsze pole magiczne generuje woda! Dotarło to do niego, gdy dostał w swoje ręce czyjąś manierkę po brzegi wypełnioną wodą z tegoż jeziorka...
Dalean
Polana była rozległa i oprócz nory pełnej królików i śladów saren ork nie znalazł niczego interesującego. Na tej polanie było dużo kamieni przypominajacych te z druidzkich kręgów, które zdarzało mu się widzieć w swych wędrówkach po Krainach. Poza tym doszedł do wniosku, że jagody i inne owoce z tutejszych krzewów zdają się być wyjątkowo smaczne i pożywne. Dla łowcy to bardzo istotna wiadomość. Należałoby poczynić zapasy na dalszą drogę.
Dak
Nabrał wody do manierki i podał ją magowi. Nerwowy ten czarodziej... Cóż zapewne nie raz jeszcze przyjdzie spotkać na drodze takich jak on więc równie dobrze można zacząć się przyzwyczajać... Dak westchnął rozglądając się po polanie. Zaiste przecudne to miejsce. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały o to za bóstwo opiekowało się tą polaną. Sądząc po jej wyglądzie mogła to być Mielikki albo Lurue... Albo obie boginie na raz... Bo zdecydowanie nie surowy Silvanus! A może to Mielikki, Lurue, Eldath i Eilistraee? Bardzo prawdopodobne, że kilka bogiń czywa nad tym miejscem. Rozważania Daka przerwał rozradowany śmiech Mata, który z tego najwyraźniej coś odkrył. Dak był trochę zbyt daleko, by ocenić co to takiego.
Feyra, Ugurth i Altar
Półork zmieniwszy się w nietoperza zniknął w ciemności. Altar ustawił sie tak by wygodnie się walczyło w rozszerzającym się korytarzu. Tuz przy jego nodze czaił się wielki wilk.
- Ich mięso niedobre... Wynagrodzisz mi to... - cicho odezwał się wilk wlepiając ślepia w mrok. Altar z krzywym uśmiechem skinął głową, ale nie odpowiedział. Krim i Thayven również się przygotowali. W dłoniach niziołka pojawił się spory kamień. Chyba spodobała mu się zabawa w obijanie kamieniami koboldzich łbów... Przeklinał przy tym na te stworzenia wyzywajac je od "psich synów" i "zakichanych bekartów". No tak... Przecież niziołki i koboldy nie darzyły się specjalną miłością... Feyra była gotowa na wszystko...
Po chwili z dlaszej części korytarza dobiegły odgłosy paniki i ryk rozwścieczonego półorczego berserkera. Po chwili panikowane koboldy zaczęły się wylewać z korytarza poszczekując w nieskrywanym przerażeniu. Spory kawałek dalej w mroku rozbłysły czerwone ślepia półorka w berserkerskim szale, który - sądząc po odgłosach walki i umierania - świetnie się bawił. Worg rzucił się do walki na najbliższe koboldy, które zabijał jednym kłapnięciem potężnych szczęk. Kamień śmiegnął nad łbem wilka powalając jednego kobolda i miażdżąc mu przy tym czaszkę
- Zatopiony! - zaśmiał się Krim. Thayven spopielił dwa kolejne. Altar i Feyra wirowali ramię w ramię tnąc swym orężem kolejnych przeciwników. Na krawędzi drowiej widoczności pojawiło się około 20 kolejnych pokurczów.

-
- Majtek
- Posty: 118
- Rejestracja: czwartek, 3 sierpnia 2006, 12:01
- Lokalizacja: wrocek
Ugurth będąc w swym żywiole śmierci ciął miażdżył kopał gryzł i rozrywał małe nic nie znaczące pokraki. Od dawna nie miał takiej zabawy goblin którego ostatnio zabił był niczym w porównaniu do tego. Po pewnym czasie gdy szał osłabł pomyślał iż te pokraki mogą mieć coś cennego gdy reszta dobijała niedobitki on zaczął przeszukiwać ciała i ich kryjówkę w poszukiwaniu czegokolwiek co było cenne. Wrócił się do miejsca ich obozowania w pewnym momencie coś usłyszał podszedł do beczki tak to była beczka czegoś procentowego. Ucieszony podniósł ją by zobaczyć co jest za nią. Przeczucie go nie myliło za beczką siedział mały kobold który skulony patrzył się na berserka. choć no tu koteczku i powiedz jak się nazywasz Ugurth odstawił na bok beczkę i i złapał psa za kark podnosząc go metr nad ziemię.
