Wypraszam sobie, mój Nord walczy bardzo finezyjnie. mniej więcej tak: dobycie miecza, podbiegnięcie do przeciwnika, uderzenie, uderzenie, uderzenie... To ci dopiero prawdziwa finezja . Chociaż gdy wróg jest za silny, to przed walką rzucam Kameleon 80% na siebie przez 60s. (z Amuletu Cieni, bardzo przydatny magiczny przedmiot). Nie zapomnę walki na arenie z Rycerzem Ces. Smoka, przywódcą Legionu. Po prostu wbiegłem tam z rzeczonym amuletem, podbiegłem do niego, a on zaczął uciekać i walić mieczem na oślep. Ale uderzeń Złotym Ostrzem przyjął dość sporo, bez tego amuletu nie miałbym najmniejszych szans.Ravandil pisze:A ja tam elfy lubię, bo są zwinne, dobrze strzelają i mają spiczaste uszy I w walce mają trochę więcej finezji od Nordów^_^
Gry z serii The Elder Scroll's
-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
...
-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Faktycznie fizezja nie ma co W moim przypadku walka wygląda tak: dostrzeżenie przeciwnika, badawcze spojrzenie, kilka zaczepnych strzałów z łuku, jakiś czar, a gdy przeciwnik przetrwa to i podejdzie za blisko, to zaczynają się rozpaczliwe próby wyciągnięcia odpowiedniej broni. A potem już to, co napisał Heimdall A faktycznie, amulety sporo dają, bo np. w takim Gothicu to tylko te na siłę się przydawały. Ale tam nie trzeba było finezji - mag z czarem Masowe Zniszczenie i 8 orków leci za jednym strzałemHeimdall pisze:mój Nord walczy bardzo finezyjnie. mniej więcej tak: dobycie miecza, podbiegnięcie do przeciwnika, uderzenie, uderzenie, uderzenie... To ci dopiero prawdziwa finezja
-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Łukiem tez się kiedyś próbowałem bawić, ale to nie dla mnie. Już wolę rzucić jakiś mocny czar zadający obrażenia na cel. Poza tym nie mogę zrezygnować walki w zwarciu, kiedy mam Złote Ostrze lub Chryzamer i Kirys Bogów lub Smoczy Kirys. Zbyt dobre wyposażenie żeby z niego rezygnować na rzecz jakichś łuków (pomijając fakt, że w Morrku nie ma zbyt dobrych łuków, za to miecze są chyba najlepsze).Ravandil pisze:kilka zaczepnych strzałów z łuku
...
-
- Majtek
- Posty: 76
- Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 18:39
- Lokalizacja: from the land of Mordor where the shadows lie
łuk jakos szczerze mi nie pasuje, więc większość czasu spędzałem na zabijaniu za pomocą czarów, lecz nie mówie, że dobry łucznik to koks. Mój kolega w morrowindzie chodził przez pół gry z magiczną kuszą, miał celność na 100 i walił head shoty aż miło było patrzeć. Moją ulubioną rasą są Bretoni ( urodzeni czarodzieje), a potem Nordzi. Grając Nordem tworzyłem postać "berserkera" tzn. lekka zbroja+dwuręczny topór/miecz i jakies czary wzmacniające i w bój.
Fakt to fakt, w morku dobrych łuków/ kusz/ shurikenów za wiele to nie ma. Sam grając wspomnianym wyżej nordem berserkerem ( w założeniach miał też dobrze walczyć łukiem) chodziłem przez długi czas z dedarycznym claymorem(czy jakoś tak) do czasu aż znalazłem miecz umbry, ale jakoś utwierdziło mnie to w stwierdzeniu, że w morku potraktowano po macoszemu bronie inne niż miecze, wywyższając te wraz z magią zniszczenia( obrażenia na dotyk i na sek. wymiatają, no i te summony). W Obliviona nie grałem, bo nie mam sprzętu do tej gry( za słaby kompek ) ale z tego co wiem podpakowano tam walke na odległość i złodziejskie umiejętności ( te najbardziej w morku zaniedbane).Zbyt dobre wyposażenie żeby z niego rezygnować na rzecz jakichś łuków (pomijając fakt, że w Morrku nie ma zbyt dobrych łuków, za to miecze są chyba najlepsze).
"Wandering the globe around
I saw no miracles nor wonders
Humanity so poisoned by their myths
Why none can see my wings?!
God is Dead!!! Dead !!! Helleluyah!!!"
Vader: Halleluyah (God is Dead)
GG:1362756
I saw no miracles nor wonders
Humanity so poisoned by their myths
Why none can see my wings?!
God is Dead!!! Dead !!! Helleluyah!!!"
Vader: Halleluyah (God is Dead)
GG:1362756
-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Ja lubię łuki, ale faktycznie w Morrku za dobrych łuków za bardzo nie ma. Dlatego z łuku strzelam tylko na początku walki, dla podniesienia umiejętności, a potem standardowo walka w zwarciu. W końcu w ekwipunku poniewiera mi się tyle magicznej broni, że aż grzechem by było z tego nie skorzystać. A i magiczne łuki się znajdą
- Solarius Scorch
- Bosman
- Posty: 1859
- Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
- Numer GG: 0
- Skype: solar_scorch
- Lokalizacja: Cyprysowe Źródła
-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: niedziela, 18 czerwca 2006, 20:16
- Numer GG: 2956891
- Lokalizacja: Celestrin
- Kontakt:
Ja znam tylko morrowinda.
Gra pod naprawdę wieloma względami nieziemska. Ale ma wady. Najgorsza to już chyba nawet nie dialogi, ale kolosalne przepasienie, niosące za sobą stopniowe nudzenie się grą (nie tyle fabułą, co graniem). Ktoś powie, że jak się nie podoba, to niech się tyle nie pasę tylko szybko kończę. Ale jeśli chcę osiągnąć coś w gildiach czy rodach, to jednak czas (i exp) leci... Chciałam zagrać drugi raz, żeby było trudniej, wysokim elfem w klasie wojownika. Ale już nie mogłam się zebrać.
Ja tam nie mam nic do łuków, ciężko mi było wyjąć to z ręki, i wcale nie był to żaden badziew. Z butami szybkości czy amuletem stałej lewitacji to już w ogóle mi się nudziło. Ale za to podróżowało się łatwiej po górach:)
Zauroczyła mnie szczegółowość i to, że większość osób tak naprawdę ma cię gdzieś - wcale nie czeka na ciebie z questem czy gadką, tylko łazi i nic nie robi. Podobnie jak większość przedmiotów, poduszek, naczyń i innych śmieci. To mi się bardzo podobało. Bardzo ładny system kradzieży był.
Viveka nigdy nie zabijałam, czemu, fajny gość był. Mimo wszystko... Choć przyznam, że okradłam go na dość niskim poziomie.
Ale czego by nie powiedzieć, morrowind ma chyba najbrzydsze elfy w historii sfer...
Gra pod naprawdę wieloma względami nieziemska. Ale ma wady. Najgorsza to już chyba nawet nie dialogi, ale kolosalne przepasienie, niosące za sobą stopniowe nudzenie się grą (nie tyle fabułą, co graniem). Ktoś powie, że jak się nie podoba, to niech się tyle nie pasę tylko szybko kończę. Ale jeśli chcę osiągnąć coś w gildiach czy rodach, to jednak czas (i exp) leci... Chciałam zagrać drugi raz, żeby było trudniej, wysokim elfem w klasie wojownika. Ale już nie mogłam się zebrać.
Ja tam nie mam nic do łuków, ciężko mi było wyjąć to z ręki, i wcale nie był to żaden badziew. Z butami szybkości czy amuletem stałej lewitacji to już w ogóle mi się nudziło. Ale za to podróżowało się łatwiej po górach:)
Zauroczyła mnie szczegółowość i to, że większość osób tak naprawdę ma cię gdzieś - wcale nie czeka na ciebie z questem czy gadką, tylko łazi i nic nie robi. Podobnie jak większość przedmiotów, poduszek, naczyń i innych śmieci. To mi się bardzo podobało. Bardzo ładny system kradzieży był.
Viveka nigdy nie zabijałam, czemu, fajny gość był. Mimo wszystko... Choć przyznam, że okradłam go na dość niskim poziomie.
Midnight pisze:kupilam za.....UWAGA..... funta
Może kłaków?Ravandil pisze:Funta czego??
Ale czego by nie powiedzieć, morrowind ma chyba najbrzydsze elfy w historii sfer...
-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Faktycznie takie dziwne są... Korciło mnie, żeby sobie zgrać Wysokim Elfem, ale te są obleśnie żółte, jakby żółtaczkę miały. Dunmerowie też jacyś dziwni. Koniec końców zdecydowałem się na Leśnego Elfa, a jego niespecjalny wygląd w miarę szybko zamaskowałem hełmem na twarz Ale za to mój elfi łowca w NWN wygląda w miarę normalnie, jak... elfLea pisze: Ale czego by nie powiedzieć, morrowind ma chyba najbrzydsze elfy w historii sfer...
-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Włąsnie sobie zrobiłem wysokiego elfa, czystego maga (gość ma na wejściu ok. 300 punktów many ). No ale chyba go nie wypróbuję, bo zaczynam grać w Gothica 2.Ravandil pisze:Faktycznie takie dziwne są... Korciło mnie, żeby sobie zgrać Wysokim Elfem, ale te są obleśnie żółte, jakby żółtaczkę miały.
...
-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Dlatego też te elfy mi nie leżą, bo one właśnie bardziej się do magii nadają, niż do porządnej walki wręcz. A ja takimi postaciami nie lubię grać. Taka postać w sam raz dla mnie to 80% wojownika i 20% maga. Wyjątkiem jest Gothic 2 właśnie, bo tam Magiem Ognia się bosko gra. Na początku się niezłe baty zbiera (szczególnie przy zainstalowanym dodatku), ale tak w okolicach 3 rozdziału robi się dość spokojnie (kula ognia - najlepszy sposób na Poszukiwacza ), a na sam koniec - najlepsza postać. Jednym czarem idzie naraz po 6-7 orkówHeimdall pisze:Włąsnie sobie zrobiłem wysokiego elfa, czystego maga (gość ma na wejściu ok. 300 punktów many ). No ale chyba go nie wypróbuję, bo zaczynam grać w Gothica 2.Ravandil pisze:Faktycznie takie dziwne są... Korciło mnie, żeby sobie zgrać Wysokim Elfem, ale te są obleśnie żółte, jakby żółtaczkę miały.
-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: niedziela, 18 czerwca 2006, 20:16
- Numer GG: 2956891
- Lokalizacja: Celestrin
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 196
- Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 12:45
- Lokalizacja: Śląsk
-
- Marynarz
- Posty: 249
- Rejestracja: niedziela, 18 czerwca 2006, 20:16
- Numer GG: 2956891
- Lokalizacja: Celestrin
- Kontakt:
W moim "przechodzeniu Morrowinda" wszystko się bardzo rozciągnęło. Normalnie jak siadam do jakiejś gry i ona mnie wciąga, to staram się grać ile wlezie Morrowinda przechodziłam jedną postacią chyba przez 3 lata... Czy 2. Z małymi przerwami tu i tam, które rozciągały się na miesiące. Jednak zawsze wracałam. I ukończyłam.
Morrowind ma coś w sobie magnetycznego, muszę przyznać... Chociaż nienawidzę być jakimś półboskim ustrojstwem, wolę wymyślać własną tożsamość jak w nwn. Chociaż tam nie ma zaklinania i łapania dusz
Pamiętam, że jak zaczynałam grać w morrowinda, bałam się spaczonych tak, że nie wchodziłam do budyków. A jak słyszałam ambient z nawiedzonych miejsc, wystarczyło mi zapukać do pokoju, żebym podskoczyła na krześle To się nazywa budowanie nastroju... albo chora wyobraźnia (te dwa pojęcia zawsze mi się myliły).
Morrowind ma coś w sobie magnetycznego, muszę przyznać... Chociaż nienawidzę być jakimś półboskim ustrojstwem, wolę wymyślać własną tożsamość jak w nwn. Chociaż tam nie ma zaklinania i łapania dusz
Pamiętam, że jak zaczynałam grać w morrowinda, bałam się spaczonych tak, że nie wchodziłam do budyków. A jak słyszałam ambient z nawiedzonych miejsc, wystarczyło mi zapukać do pokoju, żebym podskoczyła na krześle To się nazywa budowanie nastroju... albo chora wyobraźnia (te dwa pojęcia zawsze mi się myliły).
-
- Bosman
- Posty: 1898
- Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
- Lokalizacja: Asgard
Jak pierwszy raz grałem w Morrowinda to też się bałem. I chyba właśnie największy strach wywoływał Szósty Ród, te wszystkie spaczone istoty, popielne ghoule, Daghoci o głowie ośmiornicy... Brrr... Bardzo długo zwlekałem przed pójściem do siedziby Rodu Dagoth w Ilunibi, ale gdy tam dotarłem i błąkałem sie po tych wszystkich jaskiniach, klimat gry był niesamowity. Tylko że sama walka z Garesem była rozczarowaniem, bo dostał parę razy z topora i właściwie nic mi nie zrobił (poza zarażeniem spaczeniem).
...
-
- Marynarz
- Posty: 247
- Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
- Numer GG: 9008864
Posiadam w swej domowej kolekcji dwie ostatnie gry z cyklu TES.
I tak:
Morrowind mnie od siebie odrzucił. Zainstalowałem ją długo po premierze, gdy grafika była już mocno przeciętna, więc ostatni IMO atut gry wyparował. Ostatni? A mnogość questów, wielki świat?
Cóż, questy może są i mnogie, ale dopóki grałem 90% to były kill-questy, tylko w różnych sceneriach. Ja dziękuję za taką mnogość.
Wielkość świata? Może i zaleta, ale trzeba się po tym świecie przemieszczać. A ja nie mam czasu iść powolutku (mała szybkość) dróżką od miasta do miasta przez 30 godziny, napotykając po drodze na 2 chrabąszcze. Mnie to usypiało, odrzucało- Morrowind podobał mi się przez pierwszy tydzień, potem zdałem sobie sprawę z wad tego tytułu.
W Oblivionie jest lepiej. Bethsheda dała konika niemal od początku, poza tym szybka podróż... Jeśli ktoś chce się męczyć z jazdą z Anvil do Miasta Cesarskiego to proszę bardzo, ale jeśli ktoś nie ma czasu, to kilk i jest.
No i grafika powala... ale co za tym idzie wymagania są nieznośne, podczas walki w średnich detalach (niżej Oblivion upodabnia się do Morrowinda) bardzo się tnie, co przeszkadza w grze... Poza tym wątek główny jest słabiutki (w skrócie: pozamykaj 32 bramy w całej prowincji) i lepiej bawią misje Gildii- te questy to majstersztyk, szczególnie dla zabójców.
Martwi tylko beznadziejne skalowanie poziomów- dno. Jak to jest, że na 14 poziomie męczę się z 3 szczurami, z którmi na samym początku wygrywałem 3 machnięciami miecza?
Ocenki
Morrowind: 7/10
Oblivion: 8+/10
I tak:
Morrowind mnie od siebie odrzucił. Zainstalowałem ją długo po premierze, gdy grafika była już mocno przeciętna, więc ostatni IMO atut gry wyparował. Ostatni? A mnogość questów, wielki świat?
Cóż, questy może są i mnogie, ale dopóki grałem 90% to były kill-questy, tylko w różnych sceneriach. Ja dziękuję za taką mnogość.
Wielkość świata? Może i zaleta, ale trzeba się po tym świecie przemieszczać. A ja nie mam czasu iść powolutku (mała szybkość) dróżką od miasta do miasta przez 30 godziny, napotykając po drodze na 2 chrabąszcze. Mnie to usypiało, odrzucało- Morrowind podobał mi się przez pierwszy tydzień, potem zdałem sobie sprawę z wad tego tytułu.
W Oblivionie jest lepiej. Bethsheda dała konika niemal od początku, poza tym szybka podróż... Jeśli ktoś chce się męczyć z jazdą z Anvil do Miasta Cesarskiego to proszę bardzo, ale jeśli ktoś nie ma czasu, to kilk i jest.
No i grafika powala... ale co za tym idzie wymagania są nieznośne, podczas walki w średnich detalach (niżej Oblivion upodabnia się do Morrowinda) bardzo się tnie, co przeszkadza w grze... Poza tym wątek główny jest słabiutki (w skrócie: pozamykaj 32 bramy w całej prowincji) i lepiej bawią misje Gildii- te questy to majstersztyk, szczególnie dla zabójców.
Martwi tylko beznadziejne skalowanie poziomów- dno. Jak to jest, że na 14 poziomie męczę się z 3 szczurami, z którmi na samym początku wygrywałem 3 machnięciami miecza?
Ocenki
Morrowind: 7/10
Oblivion: 8+/10
-
- Marynarz
- Posty: 196
- Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 12:45
- Lokalizacja: Śląsk
Kill qesty?? No to nie wiem co dla ciebie nie jest kill qestem, a qesty z gildii magów? Zadania z rodu Telvanii? Chyba przechodziłeś tą grę tylko na głównym qeście. Według mnie Morrowind bije na głowę Obliviona i jest najlepszym przedstawicielem serii, a Oblivion to wielka cofka dla Bethesdy, o wiele gorsza fabuła.
Takie jest moje zdanie a Morrowid znudził mi się dopiero po roku.
Takie jest moje zdanie a Morrowid znudził mi się dopiero po roku.