[DnD] Kryształy Przeznaczenia

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Avandor
Szczur Lądowy
Posty: 10
Rejestracja: poniedziałek, 19 marca 2007, 08:58
Lokalizacja: Eindhoven

[DnD] Kryształy Przeznaczenia

Post autor: Avandor »

Słowem wstępu:
- za robienie sobie jaj i nieusprawiedliwioną wcześniej absencję na sesji eliminuję od razu,
- piszemy opisowo (nie jest to wielki wysiłek),
- nie sprzeczamy się z MG, chyba że popełni poważny błąd,
- gramy drużynowo, nie zabijając się nawzajem i zapewniając sobie miłą zabawę,
- posty nie muszą być bardzo długie, ważne by były treściwe (słowem: nie owijamy w bawełnę),
- jeden post na 48 h zupełnie wystarczy zwłaszcza że ja momentami również mogę mieć chwilowe przestoje,
- piszemy w trzeciej osobie liczby pojedynczej zwracając uwagę na pisownię i błędy ortograficzne,

Chyba wszystko. Reszta jak zwykle wyjdzie „w praniu”. Życzę wszystkim graczom udanej zabawy i zaczynamy...

Drużyna:

- Midnight (Kyro)
- WinterWolf (Luna)
- Ninerl (Ninerl)
- Zorin (Rurik Holderherk)
- BlindKitty (Kakashi Hatake)
- Erivan (Erivan Elghieri)
><><><><><><><><<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

KRYSZTAŁY PRZEZNACZENIA
CZĘŚĆ I: GÓRY W OGNIU


Dwunasty dzień Marpenoth (październik) 3517

Noc nadciągała nad Thunder Peaks (sorrki za te niespolszczone nazwy, ale mój podręcznik do FR został w Polsce a mam przy sobie tylko angielską jego wersję i nie pamiętam polskich nazw a nie chcę sam ich spolszczać żeby nie kaleczyć ;)) na wielkich kruczych skrzydłach. Cień kładł się nisko pod rosnącymi po bokach szlaku stalowymi sosnami i dębami. Ciemność gwałtownie pożerała rozciągające się przed wami doliny i kotliny, a także ponure rozlewiska, z których parowały obłoki mgły, odkrywając stoki oraz wapienne wzgórza.

Podróżowaliście razem zaledwie od kilku dni, poznawszy się w jednej z karczm w Tilverton na ziemiach Cormyru. Wszyscy byliście na koniach, pędziliście z ponurą determinacją przed siebie, z uczuciem głuchym na głód i przemęczenie, choć oba, jak zjawy, były stale z wami. Gnaliście całkowicie pochłonięci jednym - zabójczą potrzebą odpoczynku. Niespokojnie spojrzeliście na krwawą tarczę wschodzącą nad jesiennymi wzgórzami. Księżyc tej nocy nie dawał światła.

Chwilę potem ścieżka urwała się i dostrzegliście migoczące w oddali światła. Nawet w zupełnej ciemności niektórzy z was dostrzegli, że zajazd, bo na taki wyglądał ów budynek, był w połowie ruiną. Szary kamień i drewniana konstrukcja, przycupnięta na skraju głębokiej doliny, wyrastały ponad urwisko nad rzeką Cotras. Dzięki wątłemu światłu z rzędów okien, zorientowaliście się, że zajazd ma trzy piętra. Z odbiegających od niego skrzydeł zostały tylko strawione przez pożar mury. Mgła z rzeki wisiała nad tymi oczernionymi ścianami, poniżej wapiennego urwiska, gdzie Cotras pędziła w ciemności swój niewidzialny prąd ku zachodniemu brzegowi.

Ostrożnie prowadziliście wyczerpane konie krętą, schodzącą ze wzgórza w dół ścieżką. Chwilę potem wyłoniliście się z sosnowego wzniesienia i dotarliście do drogi przy rzece. Mimo iż szersza niż ta, którą podążaliście wcześniej, była zaniedbana. Młode drzewka przebijały się przez zbitą kopytami powierzchnię, a stare splatały gałęzie ponad waszymi głowami.

W ciemności zbliżyliście się do zajazdu. Obok niego stało tylko parę przybudówek, ale czuliście zapach i hałas koni oraz całego inwentarza. Kilka okien łypało słabym światłem w kierunku drogi. Dwie kopcące latarnie wisiały przy wejściu od frontu, lecz grube drewniane drzwi sprawiały wrażenie zaryglowanych. Dębowy szyld kołysał się lekko nad lampami, choć wiatr, tu w dolinie, był spokojniejszy. Napis zwęglił nieco ogień, a tablica nosiła ślady cięć ostrzem. Krucze Gniazdo, tak się nazywał zajazd. Na szyldzie, ponad nazwą, umieszczono pomalowanego na czarno kruka. Ktoś włożył kawałek czerwonego szkiełka w oko ptaka, które odbijało teraz blask latarni. Kruk zdawał się obserwować wasze nadejście.


W pierwszym poście opiszcie swoich bohaterów i ew. działania.
Obrazek
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Luna

Średniego wzrostu młoda dziewczyna, lat dwudzieścia kilka, zsiadła spokojnie z konia unosząc nieco prawą brew. Pionowa blizna, która przez nią przebiegała delikatnie zmieniła kształt. Spod przyciętych na "pazia" włosów, długich do dolnej granicy uszu, wyzierała para bystrych, nieco kpiących w swym wyrazie, błękitnych oczu. Dziewczyna w zastanowieniu stuknęła palcem trzy razy w swój dość sfatygowany napierśnik, który nosił ślady wielu potyczek. Na tyle na ile towarzyszom udało się już poznać Lunę mogli się domyślać, że 90% potyczek wywołała ona... Były to prawdopodobnie karczemne burdy i awantury, których sobie nie szczędziła traktując je jako pierwszorzędną rozrywkę... I pomyśleć, że nie wyglądała na awanturnicę... Wiecznie ubrana była w ciemne barwy, np. czerń i ciemny brąz tłumacząc to tym, że nie widać na tym śladów krwi (co sądząc po częstotliwości awantur, w których brała udział miało to sens). Nosiła też ciężkie rękawice i buty przydatne w walce na pięści. Jej szczupłą talię opinał ciężki skórzany pas, który stanowił ostry kontrast ze szczupłą sylwetką swojej właścicielki.
Zsiadając z wierzchowca Luna poprawiła zawiązaną na czole skórzaną czarną przepaskę, która w czasie jazdy obsunęła jej się na oczy.
- Jak myślicie... Mają tam coś do picia? - spytała wyciągając z kieszeni manierkę z wódką i pociągając tęgi łyk. Druga wielka pasja dziewczyny obok wszczynania awantur - picie... Albo dokładnie upijanie wszystkiego co się rusza, bo mała miała dziwny talent objawiający się w nieproporcjonalnie wielkiej odporności na alkohol i środki odurzające... O czym już niektórzy zdążyli się przekonać w czasie zawodów w piciu, w których wzięli udział pod przymusem. Luna robiła się niebezpieczna, gdy się nudziła... Albo przynajmniej uciążliwa...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Rurik Holderherk

Na bardzo już wyczerpanym długą podróżą koniem jechał człowiek,czarnoskóry. Od razu zauważyliście iż jest to murzyn, lecz jego twarzy nie mogliście zbyt dobrze dostrzec, iż panowała noc. Zatrzymał konia i pewnym ruchem zeskoczył z niego. Stanął przed wami wszystkimi chłopak wyglądający na młodego, wydawało wam się że około 25 lat. Mężczyzna ten jest dobrze zbudowany, widać iż jego ciało jest poddawane bardzo ciężkim i trudnym treningom. Twarz jego jest pełnych kształtów, bardzo wyróżniaj om się na niej mało kiedy spotykane czerwone niczym ogień czy. U jego skroni dostrzegliście tatuaż białej ręki trzymającej błyskawicę. Niektórzy z was wiedzieli iż jest to symbol Niezwyciężonego Heironeousa, a niektórzy nie. Czarne niczym smoła włosy ma ścięte na tak zwanego jeża. :D Zrozumieliście iż człowiek ten pochodzi z klasztoru lub czegoś tym podobnego po jego ubraniu, które jakby czymś się wyróżniało od każdego innego. Była to czerwonych i żółtych kolorów taka jakby szata, (lecz o długości koszuli) która dobrze przylegała do ciała tak że mógł swobodnie w niej się poruszać. Miał na sobie czerwone spodnie przymocowane jakby jakimiś szmatkami do jego nóg tak że również idealnie przylegały do ciała. Stał w sandałach.

Chłopak wziął swój drąg do prawej ręki, podpierając się nim, a lewą chwycił uzdę konia.
-Wydaję mi się że piwa mają tu dostatek! A i może jakiś nocleg się znajdzie- powiedział zmęczony już podróżą mnich. A następnie ruszył w stronę Kruczego Gniazda, dodając jeszcze - Powinniśmy się tu zatrzymać iż podróżowanie nocą po tych terenach to czyste szaleństwo- i szukał czegoś w pobliżu zajazdu do czego mógłby przywiązać konia. Jak znalazł coś takiego to dobrze przymocował do tego wierzchowca i wszedł do budynku.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Erivan Elghieri

Smukły mężczyzna zsiadł ze swojego konia. Jego twarz skryta była pod głębokim kapturem czarnego płaszcz. Dla zwykłego człowieka ciężko byłoby zobaczyć go w takich ciemnościach, gdyż jego kurtka wykonana z mocnej skóry i spodnie z mnóstwem rzemyków i kieszeni zlewały się z mrokiem panującym przed zajazdem. Przy ćwiekowanym pasie zwisał mu długi miecz, jego pochwa pasowała kolorystycznie do całości, zaś przy lewym udzie kołysał się dumnie przepiękny rapier z misternie wykonaną rękojeścią. Erivan poprawił jeszcze sztylet przymocowany do lewego uda, gdyż rzemień go podtrzymujący poluzował się w czasie jazdy. Spojrzał na podupadający zajazd i westchnął. Był zmęczony, ostatnimi czasy coraz rzadziej zdarzało mu się odpoczywać. Do tego dochodził stres, życie w ciągłym strachu i niepewności, obawa, że ktoś od nich może pojawić się w każdej chwili. Erivan odpiął jeszcze krótki mieczyk od siodła i przymocował go sobie przy pasie spinając pochwy jego oraz drugiego ostrza razem. Przyjrzał się uważnie ludziom, z którymi podróżuje. Mężczyzna sam nie wiedział co popchnęło go przyłączenia się do tej zgrai, może to podświadoma potrzeba obecności innych osób, której brakowało mu przez tyle lat,a może chciał po prostu znów poczuć jak to jest pracować w grupie, a nie samemu pod osłoną nocy, jak zwykł działać Erivan.
Midnight
Marynarz
Marynarz
Posty: 225
Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49

Post autor: Midnight »

Kyro

Kyro delikatnie zeskoczyla z wierzchowca. Jej szary plaszcz z kapturem rozsunal sie przy tym ukazujac brazowa suknie z glebokomi wycieciami siegajacymi ud. Wysokie buty wiazane na rzemienie dopelnialy stroju druidki. Kyro nie martwila sie tym, ze sama jest zmeczona. Bardziej martwila sie biednym rumakiem, ktory z takim oddaniem wiozl ja przez droge. Zwierze wydawalo sie byc na granicy wytrzymalosci. Delikatnie poklepujac go po szyi probowala je uspokoic przemawiajac cicho. Jej dlugie platynowe wlosy powiewaly na wietrze odslaniajac kunsztownej roboty tatuaz biegnacy od zaglebienia dekoldu az po platki uszu i przedstawiajacy dwa pnacza trujacego bluszczu. Dziewczyna rozgladnela sie po okolicy. karczma faktycznie nie przedstawiala soba zbyt pieknego widoku jednak oni musieli odpoczac.
- Moze i nie maja tam wygod, ale z pewnoscia znajdzie sie jakis suchy kat i pasza dla naszych koni.
Wyciagnela kostuch i naciagnawszy kaptur na glowe czekajac na swych wspoltowarzyszy. Z daleka dobieglo ja wycie polujacego wilka. Udanego polowania Dark. Wracaj szybko. Odpowiedz nadeszla chwile pozniej. Uwazaj na siebie przyjaciolko. Ta noc jest zla. Kyro wiedziala, ze nie nalezy lekcewazyc przeczuc wilka. Sama tez nie czula sie tu najlepiej.
- Wchodzimy?
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Hatake Kakashi

Średniego wzrostu, szczupły żółtoskóry osobnik zeskoczył z siwego konia. Jego włosy, które osiwiały bardzo wcześnie, przesłaniały lewe oko, bo przepaska która utrzymywała je we względnym ładzie była zsunięta tak, by zasłaniać lewy oczodół. Teraz tego nie widzieliście, ale wcześniej dawało się dostrzec, że oczodół ów przecięty jest pionową blizną. Całą twarz pod oczami zasłaniała czarna maska z mocnego materiału. Miał na sobie ciemnozieloną koszulę i takież spodnie, lekkie, skórzane buty i czarne, skórzane rękawice. Przy pasie wisiały mu dwa miecze, szanowane nawet tutaj, na zachodzie: katana i wakizashi. Zdawał się być zupełnie nieopacerzony. Odruchowo położył lewą dłoń na saya katany, tak żeby w każdej chwili móc wypchnąć ją lekko kciukiem.
Przez chwilę popatrzył na zajazd, po czym podniósł dłoń z broni i odgarnął włosy z twarzy. Kawałeczek blizny znów stał się widoczny spod opaski.
- Myślę, że możemy tu wejść, nie powinno tu być bardziej niebezpiecznie niż na zewnątrz. A może okazać się że będzie nawet mniej. - stwierdził nonszalancko.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl

Ninerl powoli prowadziła Renor Alti'ui. Nie widziała powodu dla którego miałby się męczyć niepotrzebnie, podczas gdy ona musi rozruszać nogi. Ogier przyśpieszył nieco, gdy zeszła z jego grzbietu. Był całkowicie kary, prawie idealną czernią. Tylko biała gwiazdka i widoczne białka oczu, jak u ludzieodznaczały się jaskrawo. Szedł z pochyloną nieco głową i oklapniętmi uszami, parskając cicho. Na głosy towarzyszy zastrzygł uszami.
Dziewczyna nie była za wysoka, ani za niska, ot taki typowy średni wzrost. Jej srebrzyste włosy lekko skręcały się w loki, teraz związane w kucyk, sięgający do łopatek. Brązowa skóra zalśniła potem w świetle latarni, a w szaroniebieskich, dużych oczach odbiła się ich blask. Ludzie czuli się zazwyczaj nieswojo, gdy zaczynała się w nich wpatrywać, nie wiedziała czemu. Nie przybierała przecież żadnej wrogiej miny... Dziewczyna podeszła do latarni i światło oświetliło jej sylwetkę. Ubrana była w ciemnoczerwoną tunikę i takiego koloru koszulę, na którą nałożna była zwykła skórznia, chroniąca miednicę, plecy i brzuch oraz ramiona i przedramiona. Niezwykły był tylko jej kolor- ciemny granat, nabijany stalowymi ćwiekami. Taki sam odcień, ale z wytłoczonymi wzorami miały karwasze. U nabijanego żelaznymi lub stalowymi płytkami pasa, wisiał przytroczony miecz, teraz schowany w ciemnogranatowej pochwie, ze srebrnymi okuciami. Talię i biodra dziewczyny opasywała jeszcze dwa pasy- jeden, ciemnfioletowy, uszyty z jakiejś dziwnej tkaniny i spinany zapięciem ozdobionym białym kamieniem, drugi zwykły,skórzany, opdajacy na biodra, do którego przytroczony był bat i pojemnik-sakiewka z bełtami do kuszy. Bat miał okutą metalem końcówkę, w którą wmontowane były kolce, teraz ledwie widoczne. Ninerl ubrana była w dobrze uszyte spodnie, ufarbowane na ciemnoniebieski kolor, dość ściśle przylegające do ciała, ale nie sztywne.Na dłoniach miała czarne, skórzane rękawice. Na nogach miała zwykłe buty z czarnej skóry i z wysokimi cholewami, dobre do konnej jazdy i do wędrówki. Z ramion opadał ku ziemi ciemnoszary płaszcz z kapturem- ciepły i mocny. Gdy dziewczyna stała odwrócona plecami do towarzyszy, mogli zauważyć bogato zdobioną kuszę, w fioletowej i szarej tonacji, zarzuconą teraz na plecy. Przypatrywała się uważnie gospodzie, * Taka trochę zrujnowana. Będzie dobrze, jeśli dostaniemy jakiekolwiek znośne jedzenie. Nie wspominając o noclegu. Pewnie jest zarobaczona i zapluskwiona. Ech, te uroki wędrówki...*. Powiedziała: - Jeśli pominiemy możliwość zatrucia się podłym piwem, robactwo i smród, to owszem- uśmiechnęła się krzywo.-Pewnie pędzą jakiś bimber, zdziwiłabym się gdyby tego nie robili.Ciekawe, czy oszczędzają na sianie w stajni-dodała w zamyśleniu.[/url]
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Erivan Elghieri

Jadałem już w gorszych miejscach. rzucił szorstko Erivan, zdenerwowany narzekaniem Ninerl. Mężczyzna szuka stajni, lub innego miejsca gdzie mógłby przywiązać swojego konia, przy okazji rozgląda się w poszukiwaniu jakichś ogłoszeń i listów gończych. *Zapolowałbym na coś... kiedy ostatni raz to robiłem? ach tak, przed miesiącem, ten gwałciciel...* Elghieri uśmiecha się pokrzepiony wspomnieniami dawnych pościgów, które podjął zarówno z własnej inicjatywy, a także działając na zlecenie Ogarów, jednak zaraz przypomniał sobie, że te chwile nigdy już nie powrócą, nie jeśli oni wciąż będą pojawiać się z nowymi rozkazami, których Erivan nie może odrzucić.
Avandor
Szczur Lądowy
Posty: 10
Rejestracja: poniedziałek, 19 marca 2007, 08:58
Lokalizacja: Eindhoven

Post autor: Avandor »

Obok gospody znaleźliście małą stajnię, w ktorej pozostawiliście swe konie.
Natomiast drzwi karczmy były zamknięte, choć pora nie była jeszcze bardzo późna. Słysząc dochodzacy ze środka gwar, Luna zapukała głośno. Miała właśnie zastukąc po raz trzeci, kiedy drzwi otworzyły się nagle. Światła, głosy, a także zapach ciepła uleciały w ciemność zapadającej nocy.
Spoza uchylonych drzwi wyjrzała pociągła twarz bez zarostu.
- Kto to...Czego tu chcecie? Jeśli pokoi, to przykro mi, ale nie ma już wolnych. Musicie szukać gdzie indziej. - zamierzał zamknąć drzwi. Powstrzymała go dłoń Kakashiego który stał obok Luny.
Chudy jak szkielet mężczyzna nie cofnął się. Zaciskał ze złości wąską szczekę.
- Co się tam dzieje? - zapytał jakiś głos dochodzacy ze środka. - Przesłyszałem się czy też nie chcesz wpuścić strudzonych wędrowców?. Jakimże jesteś gospodarzem?
Właściel gospody drgnął, a potem zaczął mówić służalczym tonem.
- Proszę o wybaczenie, panie. Miałem na myśli tylko to, że moje pomieszczenie jest zbyt skromne dla tych podróżników.
- Wpuść ich do środka, człowieku! Przekonałem się teraz jak nisko upadliście, wy, mieszkańcy gór, w swym braku poszanowania dla ludzi ze świata. Nie słyszysz, wpuść że ich!
Gospodarz ustąpił, a wy znaleźliście się w środku. W przestronnej sali gospody znajdowało się jedynie kilka osób. Przy jednym z dużych stołów siedzial samotnie wysoki, szczupły mężczyzna w sile wieku, o długich, czarnych włosach i starannie przystrzyżonej brodzie tego samego koloru. Jego ciemnobordowa szata i oparty o ściane finezyjnie wykonany kostur który błyszczał wszystkimi kolorami tęczy wskazywały, iż nie był on zwykłym podróżnym. Popatrzył chwilę na waszą szóstkę, po czym starannie wypielęgnowaną, pokrytą niebieskimi żyłkami dłonią skinął na was.
- Przyłączcie się do mnie i napijcie wina... - zapraszał. Słysząc jego głos, zdaliście sobie sprawę iż to on wstawił się za wami u gospodarza tej gospody. - Znajdzie się miejsce dla wszystkich a i porozmawiać bym chciał z wami...

Uśmiechnął się serdecznie, niemal po ojcowsku zapraszając was do siebie.
Obrazek
Midnight
Marynarz
Marynarz
Posty: 225
Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49

Post autor: Midnight »

Kyro

Kyro zaprowadzila wierzchowca do stajni, a upewniwszy sie, iz bedzie mu tam w miare wygodnie powrocila do reszty. Akurat zdazyla i jako ostatnia przekroczyla prog. Rozgladnela sie po sali przygladajac zebranym tam osobom. Niespecjalnie podobalo sie jej to skiniecie ale czekala na reakcje innych w miedzyczasie obserwujac uwaznie nieznajomego, ewidentnie bedacego magiem.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Rurik Holderherk

Spokojnym krokiem wszedł do pomieszczenia rozglądnął się po pijących ludziach którzy niezbyt przypadli mu do gustu więc nie chciał się do nich przysiadać. Lecz człowiek który się do nich zwrócił wyróżniał się spośród reszty, więc zasiadł przy nim wziął kielich wina, kromkę chleba i zaczął się najadać. Powiedział między czasie do starca - A o czym chciałbyś z nami rozmawiać??-i dalej zaczął jeść, czekając na odpowiedź dziwnego starca.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kakashi Hatake

Licząc na to, że pogoniony gospodarz zajmie się również końmi, wszedł do środka. Jego oczy wyraźnie wskazywały, że nie jest zadowolony z przyjęcia. Przywykł do bycia traktowanym nieco lepiej. Nie był wprawdzie arystokratą, ale żeby nie wpuścić go do karczmy...
- Witaj, shugenja. Czy też jakim mianem określają magów tutaj. Pogubiłem się w tym, podróżując przez góry, i na razie jestem wciąż przyzwyczajony do słów z mojego języka. - uśmiechnął się przepraszająco, co można było poznać tylko po jego oczach. Miał już siadać, kiedy Kyro wkroczyła do wnętrza, więc zaczekał aż ostatnia z pań usiądzie, zanim sam zajął miejsce. Odgarnął włosy i usiadł. Rozejrzał się za kimś, kto byłby gotów przyjąć jego zamówienie na kolację.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Erivan Elghieri

Po umieszczeniu swojego rumaka w stajni, mężczyzna wchodzi do środka, wcześniej jednak naciąga kaptur tak, aby ten jeszcze lepiej zakrywał mu twarz. W środku przyjrzał się uważnie człowiekowi w bordowej szacie jak i pozostałym klientom zajazdu. Doszedł w końcu do wniosku, że skoro ten czarodziej oferuje mu darmowe jadło i napitek, a złoto w sakiewce zaczyna się kończyć to nie można przepuścić takiej okazji. Erivan przysiadł się zatem do stołu nieznajomego, ale nie zsunął kaptura i zagryzając chlebem, zaczął sączyć powoli wino z kielicha,.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Luna

Po odprowadzeniu swojego wierzchowca do stajni i szybkim oporządzeniu zwierzaka oraz donośnym załomotaniu w drzwi... Raz, potem drugi i prawie trzeci... Wojowniczka ujrzała w drzwiach przybytku gospodarza. Już chciała otworzyc usta, by coś powiedzieć - wbrew swoim przyzwyczajeniom miała zamiar pozostac uprzejma - gdy ona i jej towarzysze zostali bezceremonialnie wyproszeni. Zrobiła minę świadczącą o niezadowoleniu i mało brakowało, by z czystej złośliwości zdzieliła mężczyznę w tę jego niewydarzoną szczękę i połamała mu nos... Obyło się jednak bez przemocy czego Luna chyba trochę żałowała. Ludzie znający ją dłużej niż ostatnie 20 minut od razu to poznali po charakterystycznym zawiedzionym wyrazie jej twarzy. Wszyscy kulturalnie weszli do środka. Dziewczyna pociągnęła nosem i rozejrzała dokoła po przybytku. Bez skrępowania usiadła do stołu koło mężczyzny, który się za nimi wstawił. Znów pociagnęła nosem i westchnęła co prawdopodobnie znaczyło, że jest zmęczona... Zamówiła piwo i nim trunek pojawił się przed nią wystawiła ubraną w ciężką rękawicę dłoń w stronę mężczyzny i się przedstawiła
- Luna - powiedziała dobitnie jakby miało to komukolwiek cokolwiek powiedzieć... Gdy jej zamówienie zrealizowano cała reszta świata przestała dla niej istnieć... Liczył się tylko jej kufelek i złocisty płyn wewnątrz, który za parę chwil utuli strudzoną dziewczynę do snu. Na twarzy Luny zagościł rozanielony uśmiech...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Midnight
Marynarz
Marynarz
Posty: 225
Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49

Post autor: Midnight »

Kyro

Kyro usiadla przy stole aczkolwiek niechetnie. Nie wiedziec czemu ow dziwny czlowiek bynajmniej sie jej nie spodobal. Spytala Darko ile jeszcze mu zajmie polowanie, na co uslyszala, ze on jej przeciez nie pogania jak ona je. No coz nalezalo sie wiec spodziewac, ze jeszcze troche mu to zajemie. Zamowila wiec cos dla siebie i uwaznie obserwowala nieznajomego. Jezeli jakas rozmowa sie wywiazala Kyro sie do niej nie prylanczala. Sluchala jedynie uwaznie. Dla towarzyszy podrozy nie bylo to niczym nowym. Druidka zazwyczaj pozostawala jakby na uboczu i rzadko sie odzywala. Zawsze spokojna i jakby nieobecna, za wyjatkiem chwil kiedy ktos jej zalazl za skore. :D
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
Avandor
Szczur Lądowy
Posty: 10
Rejestracja: poniedziałek, 19 marca 2007, 08:58
Lokalizacja: Eindhoven

Post autor: Avandor »

- Cieszę się że przyjeliście moje zaproszenie - brodaty mężczyzna o smolisto czarnych oczach uśmiechnął się szczerze. - Karczmarzu! - krzyknął do gospodarza - Wina i najlepszego jadła dla tych wędrowców. Byle szybko!
Gospodarz ukłonił się nisko jakby pełen respektu dla jegomościa w ciemnobordowych szatach, po czym zniknął w kuchni. Gdy wszyscy siedzieliście już wygodnie przy stole, czarnowlosy mężczyzna rozpoczął:
- Nazywam się Khelben Blackstaff. Możliwe że niektórzy z was słyszeli gdzieś moje imię, możliwe że nie. W każdym razie nie to jest ważne. - przerwał na moment by wziąć łyk wina po czym wrócił do rozmowy. - Od momentu gdy was ujrzałem zaświtał mi w głowie pewien pomysł, idea którą mam nadzieję, pomożecie mi zrealizować. Otóż, jestem człowiekiem drogi, często zajmuję się ważnymi bądź ważniejszymi sprawami. I tak jest tym razem, wyruszyłem z pewną misją, lecz doszły mnie wieści o bardzo przykrej dla mnie sytuacji i muszę niestety zaniechać dalszej podróży i wrócić do świątyni Yuan-Ti. I jak pewnie już sami zdążyliście się domyślić, mialbym dla was pewne zadanie...Sądzę, że bez wątpienia poradzilibyście sobie z nim. Nie muszę dodawać że jest to sprawa nie cierpiąca zwłoki a zatem wysoko płatna. Co sądzicie?
W momencie gdy Khelben patrzył na was oczekując odpowiedzi, gospodarz i dwóch jego parobków przynieśli pieczoną dziczyznę a także dwa dzbany czerwonego wina.
Obrazek
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Luna

Dziewczyna znad swojego kufla słuchała wypowiedzi Khelbena. Gdzieś kiedyś przy jakiejś bliżej nie sprecyzowanej okazji słyszała to imię... Nie mogła jednak sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach. Nie zawracała sobie tym jednak głowy. Różne rzeczy zdarzało jej się słyszeć. Słuch wyostrzał się jej szczególnie po wypiciu ośmiu dużych kufli piwa i poprawieniu tego odrobiną wódki domowej roboty... Następnego dnia miała tak dobry słuch i tak słabą pamięć, że Luna podejrzewała, że wie w jakich okolicznościach słyszała coś na temat siedzącego przy stole mężczyzny.
Jego słowa wbrew wszelkim najszczerszym życzeniom dziewczyny odpędziły od niej senność. Zarobek! Poprawiła się na krześle i duszkiem dopiła zawartość swojego kufla po czym na miejsce piwa nie skąpiąc sobie wlała wino.
- Jak wysoko płatna? Co to za robota? - zadała dwa istotne według niej pytania. Padły zgodnie z hierarchią ważności jaką nadała im wojowniczka. Uniosła przy tym brwi z zainteresowaniem i odgarnęła włosy znad czoła. Blizna na łuku brwiowym wykrzywiła się przy tym nieco wcale nie nadając tej młodej twarzyczce uroku. Raczej pazerności... Młoda najemniczka zawsze dochodziła do wniosku, że nie ma co kryć przed ludźmi swoich prawdziwych intencji. Jej chodziło o złoto! Będzie go dużo, to ona bedzie zadowolona. Będzie go mało, to też będzie zadowolona, ale tylko do chwili, gdy złota starczy na kolejne kolejki alkoholu w najbliższej gospodzie. W przeciwnym wypadku jedna więcej karczemna burda urozmaici jej życie i pozwoli zwalczyć frustrację i zły humor...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Zablokowany