[Forgotten Realms] Druga drużyna

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
W milczeniu przyglądała się jak Krim majstruje przy zamku drzwi.
Jej myśli błądziły.
"To niemożliwe by taki knypek uratował mi życie. Zdążyłabym. Zresztą to był tylko kobold. Najwyżej by mnie zranił, a może nawet i to nie... A może... Nie na pewno nie... Nic takiego mu nie zawdzięczam... Ale za jego dobre chęci nie zabije go... A co to było z tym, że tylko on"
Rozmyślania Feyry przerwało otwarcie drzwi. Krim przepuścił ją przodem.
Feyra zbadała wzrokiem przestrzeń za drzwiami. Z mieczem w dłoni, cicho i ostrożnie, przeszła przez próg.
W milczeniu przyglądała się jak Krim majstruje przy zamku drzwi.
Jej myśli błądziły.
"To niemożliwe by taki knypek uratował mi życie. Zdążyłabym. Zresztą to był tylko kobold. Najwyżej by mnie zranił, a może nawet i to nie... A może... Nie na pewno nie... Nic takiego mu nie zawdzięczam... Ale za jego dobre chęci nie zabije go... A co to było z tym, że tylko on"
Rozmyślania Feyry przerwało otwarcie drzwi. Krim przepuścił ją przodem.
Feyra zbadała wzrokiem przestrzeń za drzwiami. Z mieczem w dłoni, cicho i ostrożnie, przeszła przez próg.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
- Możemy zabrać, ale gdzie, jeśli przyszliśmy z czterech stron to komuś na pewno będzie nie po drodze, póki co możnaby zrobić jakieś sanie, pełno tutaj gałęzi, które można do tego wykorzystać.
Chwilowo nie zastanawaił się nad tajemnica tej dziwnej istoty wyglądającej jak elf. Zaczął rozglądać się po okolicy za nadającymi sie do zrobienia sani gałęziami, pomogło mu to też ukryć rozbiegane spojrzenie lustrujace wszystko do okoła, twarze trzech wędrowców już zapamiętał ale rozglądał się z przyzwyczajenia, czy nie ma tu jeszcze czegoś, dziwnego, podejrzanego lub niebezpiecznego.
- Możemy zabrać, ale gdzie, jeśli przyszliśmy z czterech stron to komuś na pewno będzie nie po drodze, póki co możnaby zrobić jakieś sanie, pełno tutaj gałęzi, które można do tego wykorzystać.
Chwilowo nie zastanawaił się nad tajemnica tej dziwnej istoty wyglądającej jak elf. Zaczął rozglądać się po okolicy za nadającymi sie do zrobienia sani gałęziami, pomogło mu to też ukryć rozbiegane spojrzenie lustrujace wszystko do okoła, twarze trzech wędrowców już zapamiętał ale rozglądał się z przyzwyczajenia, czy nie ma tu jeszcze czegoś, dziwnego, podejrzanego lub niebezpiecznego.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Dwie poczwary o pseudonimach Altar i Ugurth dostają ostrzeżenie... Przygotujcie się, że was pogryzę za to, że nie odpisujecie. I to już przy następnym spotkaniu <szczerzy kły w złośliwym wyrazie pyska>
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Gdy Mat szukał materiału na nosze czy sanie dziewczyna z bolesnym jeknięciem podniosła się na kolana i podparła rękami. Wyraźnie poruszanie się sprawiało jej ból. Zaklęła szpetnie pod nosem. Odezwała się w końcu słabym, cichym niczym tchnienie wiatru głosem
- Ścieżka w pobliżu strumienia... Tam biegnie ścieżka... Zbacza na lewo głębiej w las, a potem zawraca ku wodzie... Ku Leśnej Polanie... Tam... Tam będzie... - Fey nie skończyła zdania. Pobladła na twarzy jak ściana i padła na ziemie tracąc przytomność. Zaraz też wyjaśniło się dlaczego dziewczyna dziwnie się zachowywała... I skąd wzięła się krew na koszuli. Oto bowiem, gdy straciła przytomność jej ciało zaczęło się zmieniać. Nie bardzo, ale jednak zmiany były istotne. Na plecach wyrosły jej potężne nietoperze skrzydła. Prawe było najwyraźniej złamane, a poza tym wbity był w nie gruby kawałek drewna, który przerwał delikatną, skórzastą błonę sprawiając wielki ból posiadaczce skrzydła. Obrażenia, po upadku nie były groźne choć najwyraźniej wyjątkowo bolesne... Dziewczyna okazała się być również posiadaczką niewielkich rogów nad czołem i długiego, ostro zakończonego ogona. Planokrwista! Diablę! Istota potępiana w całym Faerunie tylko i wyłącznie za pochodzenie nie zaś za czyny. Nic dziwnego, że ukrywała tożsamość...
Feyra (najwyraźniej Mekow jest jedynym ocalałym z pogromu pierwszej ekipy tej drużyny...)
Drowka wkroczyła ostrożnie do otwartej chwilę wcześniej przez Krima sali. Niziołek prawie deptał jejpo piętach gnany niezmierzoną wręcz, typowo niziołczą ciekawością. Mag spokojnie postąpił za nimi. A jednak Feyrze coś się tutaj nie podobało... Cos tu bardzo śmierdziało i z całą pewnością nie był to ten pokurcz, który z uporem maniaka zerkał na salę zza mrocznej elfki. To chyba ta ciemność tak niepokoiła wojowniczkę... Nawet wyjątkowo czułe drowie oczy nie były w stanie przebić się przez panujący w sali mrok. Było to o tyle dziwne, że zwykle bez problemów widziała w najgłębszych nawet ciemnościach... Siedząca na ramionach Thayvena łasiczka zaniepokojona węszyła nerwowo uniesionym w górę noskiem. Coś wisiało w powietrzu...
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Gdy Mat szukał materiału na nosze czy sanie dziewczyna z bolesnym jeknięciem podniosła się na kolana i podparła rękami. Wyraźnie poruszanie się sprawiało jej ból. Zaklęła szpetnie pod nosem. Odezwała się w końcu słabym, cichym niczym tchnienie wiatru głosem
- Ścieżka w pobliżu strumienia... Tam biegnie ścieżka... Zbacza na lewo głębiej w las, a potem zawraca ku wodzie... Ku Leśnej Polanie... Tam... Tam będzie... - Fey nie skończyła zdania. Pobladła na twarzy jak ściana i padła na ziemie tracąc przytomność. Zaraz też wyjaśniło się dlaczego dziewczyna dziwnie się zachowywała... I skąd wzięła się krew na koszuli. Oto bowiem, gdy straciła przytomność jej ciało zaczęło się zmieniać. Nie bardzo, ale jednak zmiany były istotne. Na plecach wyrosły jej potężne nietoperze skrzydła. Prawe było najwyraźniej złamane, a poza tym wbity był w nie gruby kawałek drewna, który przerwał delikatną, skórzastą błonę sprawiając wielki ból posiadaczce skrzydła. Obrażenia, po upadku nie były groźne choć najwyraźniej wyjątkowo bolesne... Dziewczyna okazała się być również posiadaczką niewielkich rogów nad czołem i długiego, ostro zakończonego ogona. Planokrwista! Diablę! Istota potępiana w całym Faerunie tylko i wyłącznie za pochodzenie nie zaś za czyny. Nic dziwnego, że ukrywała tożsamość...
Feyra (najwyraźniej Mekow jest jedynym ocalałym z pogromu pierwszej ekipy tej drużyny...)
Drowka wkroczyła ostrożnie do otwartej chwilę wcześniej przez Krima sali. Niziołek prawie deptał jejpo piętach gnany niezmierzoną wręcz, typowo niziołczą ciekawością. Mag spokojnie postąpił za nimi. A jednak Feyrze coś się tutaj nie podobało... Cos tu bardzo śmierdziało i z całą pewnością nie był to ten pokurcz, który z uporem maniaka zerkał na salę zza mrocznej elfki. To chyba ta ciemność tak niepokoiła wojowniczkę... Nawet wyjątkowo czułe drowie oczy nie były w stanie przebić się przez panujący w sali mrok. Było to o tyle dziwne, że zwykle bez problemów widziała w najgłębszych nawet ciemnościach... Siedząca na ramionach Thayvena łasiczka zaniepokojona węszyła nerwowo uniesionym w górę noskiem. Coś wisiało w powietrzu...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Potrząsnął głową skrytą w kapturze. W takiej postaci wyglądała równie pięknie. Zagryzł zęby i szybko obejrzał rany dziewczyny, starając się ocenić czy są groźne. Jeśli był w stanie pomóc w opatrywaniu jakiejś, natychmiast się tym zajął.
- Może któryś z was zna się lepiej na leczeniu? Ja tylko troszeczkę o tym wiem, ale mogę pomóc całkiem sprawnie, jeśli ktoś będzie wiedział co trzeba zrobić. - rozległ się głos spod jego kaptura.
Potrząsnął głową skrytą w kapturze. W takiej postaci wyglądała równie pięknie. Zagryzł zęby i szybko obejrzał rany dziewczyny, starając się ocenić czy są groźne. Jeśli był w stanie pomóc w opatrywaniu jakiejś, natychmiast się tym zajął.
- Może któryś z was zna się lepiej na leczeniu? Ja tylko troszeczkę o tym wiem, ale mogę pomóc całkiem sprawnie, jeśli ktoś będzie wiedział co trzeba zrobić. - rozległ się głos spod jego kaptura.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Zawsze drażniły go przesądy na temat planokrwistych, nikt nie miał czystych rąk, nawet, co poniektórzy asamirowie. Nie było ani dobrych ani złych, byli tylko Ci, którzy obecnie są z tobą lub tacy, którzy mają przechlapane.
- Jeśli o składanie chodzi to na mnie nie licz, ale można by ja zaciągnąć tam gdzie mówiła, ścieżką koło potoku, możliwe, że tam będzie ktoś, kto ją zna i może nawet będzie w stanie ją poskładać.
Nie znajdując na ziemi żadnej rozsądnej i wystarczająco szerokiej gałęzi, wspiął się na pobliskie drzewo niczym wiewiórka. Gdy był na wysokości szerszych gałęzi, oplótł pień nogami, jedna ręką przytrzymał się gałęzi a drugą, uzbrojoną w długi nóż, zaczął ścinać sąsiedni konar. Po zakończonej operacji cisnął nóż w ziemie tuż obok konaru a sam ześliznął się na dół. Czasem się zastanawiał czy nie był już w tym lepszy od wiewiórek. Podniósł nóż i dokładnie oczyścił go z żywicy. Troszczył się o swoje narzędzia a ten nóż, podobny raczej do krótkawej maczety, już nie raz pomógł mu w lesie i innych sytuacjach.
-No to mamy nosze, jak nikt się nie zna na leczeniu, to pomóżcie mi ja tutaj załadować.
Zawsze drażniły go przesądy na temat planokrwistych, nikt nie miał czystych rąk, nawet, co poniektórzy asamirowie. Nie było ani dobrych ani złych, byli tylko Ci, którzy obecnie są z tobą lub tacy, którzy mają przechlapane.
- Jeśli o składanie chodzi to na mnie nie licz, ale można by ja zaciągnąć tam gdzie mówiła, ścieżką koło potoku, możliwe, że tam będzie ktoś, kto ją zna i może nawet będzie w stanie ją poskładać.
Nie znajdując na ziemi żadnej rozsądnej i wystarczająco szerokiej gałęzi, wspiął się na pobliskie drzewo niczym wiewiórka. Gdy był na wysokości szerszych gałęzi, oplótł pień nogami, jedna ręką przytrzymał się gałęzi a drugą, uzbrojoną w długi nóż, zaczął ścinać sąsiedni konar. Po zakończonej operacji cisnął nóż w ziemie tuż obok konaru a sam ześliznął się na dół. Czasem się zastanawiał czy nie był już w tym lepszy od wiewiórek. Podniósł nóż i dokładnie oczyścił go z żywicy. Troszczył się o swoje narzędzia a ten nóż, podobny raczej do krótkawej maczety, już nie raz pomógł mu w lesie i innych sytuacjach.
-No to mamy nosze, jak nikt się nie zna na leczeniu, to pomóżcie mi ja tutaj załadować.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Znacznie zwolniła tempo marszu. Czuła, że lada moment spotkają stworzenia o których mówił Samuel.
Nie wydając żadnego dźwięku, lewą ręką chwyciła sztylet - co dwa ostrza to nie jeden.
Denerwował ją ten malec, który z racji zmiany tępa marszu zaczął się plątać między jej nogami.
"A dotknij mnie tylko." - pomyślała.
Nie zwróciła mu jednak uwagi, należało zachować ciszę. Ustawiała się tak, aby było mu niewygodnie. Może jak mały uzna, że ciężko jest unikać zderzenia z jej kolanem odsunie się od niej raz na zawsze.
Nie pozwoliła jednak, aby 'zwalczanie' Krima zmniejszyło jej czujność. Uważnie rozglądała się w ciemności i nasłuchiwała.
Znacznie zwolniła tempo marszu. Czuła, że lada moment spotkają stworzenia o których mówił Samuel.
Nie wydając żadnego dźwięku, lewą ręką chwyciła sztylet - co dwa ostrza to nie jeden.
Denerwował ją ten malec, który z racji zmiany tępa marszu zaczął się plątać między jej nogami.
"A dotknij mnie tylko." - pomyślała.
Nie zwróciła mu jednak uwagi, należało zachować ciszę. Ustawiała się tak, aby było mu niewygodnie. Może jak mały uzna, że ciężko jest unikać zderzenia z jej kolanem odsunie się od niej raz na zawsze.
Nie pozwoliła jednak, aby 'zwalczanie' Krima zmniejszyło jej czujność. Uważnie rozglądała się w ciemności i nasłuchiwała.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź
Bellis
Mag usmiechnął się spod fałd kaptura. Obszedł postać dookoła, bacznie jej się przyglądając. Nigdy nie spotkał istoty tej rasy. Diablę. Istota do gruntu zła, myśląca tylko o własnych korzyściach. Przynajmiej większość była taka. A jaka jest ta osoba? Stał tak cały czas, nawet kiedy jeden z nieznajomych podszedł do drzewa i począł ścinać konar. Zapewne na nosze. Zresztą to nieważne. I tak nie miał zamiaru im pomagać. Stanął ponownie za plecami kobiety i popatrzył na zranione skrzydło. Zamyślił się. Zaczął grzebać w torbie po czym wyjął z niej garść rozdrobnionych liści kasztanowca, ziele, oraz kilka liści. I, co pewnie uśmiałoby jego nowych kompanów, płatki owsiane.
- Potrzebuje wody. I szmatę.
Mag usmiechnął się spod fałd kaptura. Obszedł postać dookoła, bacznie jej się przyglądając. Nigdy nie spotkał istoty tej rasy. Diablę. Istota do gruntu zła, myśląca tylko o własnych korzyściach. Przynajmiej większość była taka. A jaka jest ta osoba? Stał tak cały czas, nawet kiedy jeden z nieznajomych podszedł do drzewa i począł ścinać konar. Zapewne na nosze. Zresztą to nieważne. I tak nie miał zamiaru im pomagać. Stanął ponownie za plecami kobiety i popatrzył na zranione skrzydło. Zamyślił się. Zaczął grzebać w torbie po czym wyjął z niej garść rozdrobnionych liści kasztanowca, ziele, oraz kilka liści. I, co pewnie uśmiałoby jego nowych kompanów, płatki owsiane.
- Potrzebuje wody. I szmatę.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Feyra
Drowka ruszyła powoli naprzód. Thayven starał się rozświetlić ciemności zaklęciem swietlnym lecz niestety... Pojawił się tylko blady błysk świetlny, który natychmiast zniknął. Ale to wystarczyło, by w ciemności dostrzec parę lśniących czerwienią oczu skierowanych wprost na Feyrę. Wyglądało na to, że coś tam siedzi i się czai... Gdy światło Thayvena zbladło oczy zniknęły z zasięgu wzroku. Łasiczka z cichym piskiem zeskoczyła z ramienia maga i uciekła w jakąś dziurę przestraszona. Krim zaklął cicho pod nosem.
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Woda, której zażyczył sobie Bellis była bardzo łatwo dostępna. Niedaleko stąd wszak płynął strumień. Ze szmatą również nie powinno być trudności... O ile ktoś zdecyduje się zdekomponowac nieco swój ubiór, bo nikt nie miał nawet kawałka zwykłego materiału na zbyciu... Fey leżała na ziemi bez ruchu. Oddech miała płytki i nierówny...
Dalean
Wędrówka była długa i bardzo męcząca. Nawet znajomość lasu nie ułatwiła bardzo poruszania się po wyjątkowo gęstym i zarośniętym Lesie Ardeep. Prawie nie było gdzie postawić stopy, a przecież Dalean szedł cały czas ścieżką... Żałował w tej chwili, że jest tak duży i postawny... Gdyby był mniejszy o kilka centymetrów i nie tak szeroki w barach zapewne byłoby mu się łatwiej poruszać w tym miejscu... Choć trzeba przyznać, że las był niezwykle piekny to jednak cały czas ork czuł na sobie czyjeś uważne spojrzenie... Jakby coś go obserwowało i czekało tylko na okazję, by zatopić swoje kły w jego gardle... Takie w każdym razie tropiciel miał nieprzyjemne wrażenie. Las był przeogromny i nawet perfekcyjna znajomość tajników przetrwania nie dawała pewności przeżycia w tym miejscu... Zupełnie jakby wszelkie życie w lesie sprzysięgło się przeciwko wędrowcowi...
W pewnej chwili stękający z wysiłku i idący powoli ork ujrzał na ścieżce ślady. Szedł tędy ktoś drobnej budowy. Niewielki człowieczek lub elf czy półelf. Nikt większy na pewno... Krok miał miękki i sądząc po tropach poruszał się lekko i zwinnie tam gdzie tropiciel miał trudności. Ślady wyraźnie mówiły mu, że w miejscu gdzie ten drobiazg przemykał zwinnie jak wiewiórka tam Dalean na pewno się nie przeciśnie... Gdzieś dalej z przodu ork posłyszał głosy. Grupa podróżnych chyba ze sobą rozmawiała. Gęsty las tłumił głosy na tyle, że dochodziły one do łowcy przyciszone niczym tchnienie wiatru. Słów nie dało się rożróżnić, a i kierunek ciężko było określić... Ale nie było to niemożliwe.
Drowka ruszyła powoli naprzód. Thayven starał się rozświetlić ciemności zaklęciem swietlnym lecz niestety... Pojawił się tylko blady błysk świetlny, który natychmiast zniknął. Ale to wystarczyło, by w ciemności dostrzec parę lśniących czerwienią oczu skierowanych wprost na Feyrę. Wyglądało na to, że coś tam siedzi i się czai... Gdy światło Thayvena zbladło oczy zniknęły z zasięgu wzroku. Łasiczka z cichym piskiem zeskoczyła z ramienia maga i uciekła w jakąś dziurę przestraszona. Krim zaklął cicho pod nosem.
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Woda, której zażyczył sobie Bellis była bardzo łatwo dostępna. Niedaleko stąd wszak płynął strumień. Ze szmatą również nie powinno być trudności... O ile ktoś zdecyduje się zdekomponowac nieco swój ubiór, bo nikt nie miał nawet kawałka zwykłego materiału na zbyciu... Fey leżała na ziemi bez ruchu. Oddech miała płytki i nierówny...
Dalean
Wędrówka była długa i bardzo męcząca. Nawet znajomość lasu nie ułatwiła bardzo poruszania się po wyjątkowo gęstym i zarośniętym Lesie Ardeep. Prawie nie było gdzie postawić stopy, a przecież Dalean szedł cały czas ścieżką... Żałował w tej chwili, że jest tak duży i postawny... Gdyby był mniejszy o kilka centymetrów i nie tak szeroki w barach zapewne byłoby mu się łatwiej poruszać w tym miejscu... Choć trzeba przyznać, że las był niezwykle piekny to jednak cały czas ork czuł na sobie czyjeś uważne spojrzenie... Jakby coś go obserwowało i czekało tylko na okazję, by zatopić swoje kły w jego gardle... Takie w każdym razie tropiciel miał nieprzyjemne wrażenie. Las był przeogromny i nawet perfekcyjna znajomość tajników przetrwania nie dawała pewności przeżycia w tym miejscu... Zupełnie jakby wszelkie życie w lesie sprzysięgło się przeciwko wędrowcowi...
W pewnej chwili stękający z wysiłku i idący powoli ork ujrzał na ścieżce ślady. Szedł tędy ktoś drobnej budowy. Niewielki człowieczek lub elf czy półelf. Nikt większy na pewno... Krok miał miękki i sądząc po tropach poruszał się lekko i zwinnie tam gdzie tropiciel miał trudności. Ślady wyraźnie mówiły mu, że w miejscu gdzie ten drobiazg przemykał zwinnie jak wiewiórka tam Dalean na pewno się nie przeciśnie... Gdzieś dalej z przodu ork posłyszał głosy. Grupa podróżnych chyba ze sobą rozmawiała. Gęsty las tłumił głosy na tyle, że dochodziły one do łowcy przyciszone niczym tchnienie wiatru. Słów nie dało się rożróżnić, a i kierunek ciężko było określić... Ale nie było to niemożliwe.

-
- Pomywacz
- Posty: 62
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 11:50
- Kontakt:

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
matrim largo
Chyba mnie za to nie zamorduje, a chwilowo jest ciepło, więc nie będzie je potrzebna aż taka długa koszula.
Po tych słowach podszedł do leżącej istoty i wprowadził swój plan w życie. Podniósł diablicę z jednego boku i naciął jej koszule, przeciął na wysokości półtorej dłoni od dołu na całej długości. Po czym początkową operacje powtórzył z drugiej strony. Miał nadzieje, że nie była to jej najlepsza koszula. Podał pas materiału w kierunku człowieka w czerwonych szatach, może nie podobał mu się ich kolor, ale cóż, różnych ludzi się spotyka.
To ci wystarczy?
Zastanawiało go trochę, czemu reszta tak zupełnie umilkła, rozejrzał się dookoła. Co planokrwista robiła w tym lesie, również było ciekawą kwestią, ale ukrywanie się przed ludźmi mogło być wystarczająco dobrym wytłumaczeniem. Ten las aż pachniał odludziem i tajemnicą.
Chyba mnie za to nie zamorduje, a chwilowo jest ciepło, więc nie będzie je potrzebna aż taka długa koszula.
Po tych słowach podszedł do leżącej istoty i wprowadził swój plan w życie. Podniósł diablicę z jednego boku i naciął jej koszule, przeciął na wysokości półtorej dłoni od dołu na całej długości. Po czym początkową operacje powtórzył z drugiej strony. Miał nadzieje, że nie była to jej najlepsza koszula. Podał pas materiału w kierunku człowieka w czerwonych szatach, może nie podobał mu się ich kolor, ale cóż, różnych ludzi się spotyka.
To ci wystarczy?
Zastanawiało go trochę, czemu reszta tak zupełnie umilkła, rozejrzał się dookoła. Co planokrwista robiła w tym lesie, również było ciekawą kwestią, ale ukrywanie się przed ludźmi mogło być wystarczająco dobrym wytłumaczeniem. Ten las aż pachniał odludziem i tajemnicą.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Powoli wyciągnęła sztylet. Mógł być potrzebny, a wówczas każdy ułamek sekundy był cenny. Nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów.
- Jon Diana Artur. - powtórzyła cicho imiona osób których szukali.
"Te stworzenia żyją w ciemności, więc prawdopodobnie mają wyczulony słuch" - pomyślała.
Miała cichą nadzieje, że stworzenia ją zrozumieją, no i że uwierzą iż tylko po nich przyszli, a nie po skarby. Zresztą nie wyglądało na to, że była to ich własność.
Powoli wyciągnęła sztylet. Mógł być potrzebny, a wówczas każdy ułamek sekundy był cenny. Nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów.
- Jon Diana Artur. - powtórzyła cicho imiona osób których szukali.
"Te stworzenia żyją w ciemności, więc prawdopodobnie mają wyczulony słuch" - pomyślała.
Miała cichą nadzieje, że stworzenia ją zrozumieją, no i że uwierzą iż tylko po nich przyszli, a nie po skarby. Zresztą nie wyglądało na to, że była to ich własność.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Spod kaptura dobiegł głos:
- Myślę że najlepiej zanieść ją do strumienia. I tak mówiła coś o tamtej ścieżce. Tam też będziemy mieli wodę, która jest potrzebna żeby zająć się tą raną. Idziemy?
Pajęcze palce człowieka splotły się na piersiach. Zdawał się nad czymś zastanawiać, mimo że wciąż nie pokazał twarzy.
- A ja mogę pójść na zwiady wzdłuż ścieżki, którą nam opisała. Sądzę że jestem najszybszy z was.
Spod kaptura dobiegł głos:
- Myślę że najlepiej zanieść ją do strumienia. I tak mówiła coś o tamtej ścieżce. Tam też będziemy mieli wodę, która jest potrzebna żeby zająć się tą raną. Idziemy?
Pajęcze palce człowieka splotły się na piersiach. Zdawał się nad czymś zastanawiać, mimo że wciąż nie pokazał twarzy.
- A ja mogę pójść na zwiady wzdłuż ścieżki, którą nam opisała. Sądzę że jestem najszybszy z was.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Myśle, że mógłbym podyskutować na ten temat, ale czemu nie. Jakby coś to wróć tu szybko, chociaż las wygląda na arcyspokojny.
Mimo tego co mówił, w duchu był zadowolony że kto inny zdecydował się odwalić tym razem rolę zwiadowcy. Ta rola mu ne rpzeszkadzała, ale ten las jakoś tak go rozleniwiał pod pewnymi względami, a nasłuchwianie niebezpieczeństwa lub rozglądanie sie za nim nie było dzisiaj na jego liśie priorytetów na teraz. Tak więc choć robił to z niechęcią to jednak nadstawiał ucha na okoliczne dźwięki. Ciągle nie wiedział ja Fei weszła w tak bliskie kontakty z grawitacją i tutejszą florą.
Myśle, że mógłbym podyskutować na ten temat, ale czemu nie. Jakby coś to wróć tu szybko, chociaż las wygląda na arcyspokojny.
Mimo tego co mówił, w duchu był zadowolony że kto inny zdecydował się odwalić tym razem rolę zwiadowcy. Ta rola mu ne rpzeszkadzała, ale ten las jakoś tak go rozleniwiał pod pewnymi względami, a nasłuchwianie niebezpieczeństwa lub rozglądanie sie za nim nie było dzisiaj na jego liśie priorytetów na teraz. Tak więc choć robił to z niechęcią to jednak nadstawiał ucha na okoliczne dźwięki. Ciągle nie wiedział ja Fei weszła w tak bliskie kontakty z grawitacją i tutejszą florą.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: piątek, 9 lutego 2007, 22:15
- Lokalizacja: łódź

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Ugurth i Altar dostają kolejne ostrzeżenie... Czyżby Raider szedł w ich ślady?
Feyra
Nie wyglądało na to, by te istoty, które czaiły się w ciemności znały jakikolwiek normalny język. Może jakoś się ze sobą komunikowały, ale dla was nie było to nic zrozumiałego... W każdym razie poczuliscie tylko jak atmosfera się zagęściła... W pewnym momencie Feyra zareagowała instynktownie i gwałtownie... Cofnęła się uchodząc przed potężnym ciosem stalowych pazurów. Poczuła jedynie podmuch powietrza świadczący o ciosie i usłyszała nieprzyjemny zgrzyt, gdy metal starł się z kamieniem posadzki. Wycofująca się tyłem drowka zepchnęła Krima i Thayvena z powrotem na korytarz, a następnie zatrzasnęła za sobą drzwi. Zgrzyt stalowych pazurów o drewno świadczył o tym, że cudem uniknęli śmierci...
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Dak bez przeszkód dotarł do ścieżki i odnalazł strumień. Droga była idealnie spokojna i nie natrafił tam na żadne ślady świadczące o grożącym im niebezpieczeństwie. Rodryk i Mat po wysłuchaniu raportu Daka musieli podjąć się zadania przetransportowania Fey.
Gracze proszeni o opisanie sposobu transportu i tego jak współdziałają bądź nie
Dalean
Ork bez obaw i bez strachu obserwował poczynania aż trójki ludzi... Tylko po jakiego grzyba ci ludzie zajmują się diablęciem? Postanowił obserwować ich i wybadać co się dzieje...
Daję ci chwilowo wolną rękę. Wykaż się kreatywnością i walnij jakiś ładny opis zachowania Twej postaci.
Feyra
Nie wyglądało na to, by te istoty, które czaiły się w ciemności znały jakikolwiek normalny język. Może jakoś się ze sobą komunikowały, ale dla was nie było to nic zrozumiałego... W każdym razie poczuliscie tylko jak atmosfera się zagęściła... W pewnym momencie Feyra zareagowała instynktownie i gwałtownie... Cofnęła się uchodząc przed potężnym ciosem stalowych pazurów. Poczuła jedynie podmuch powietrza świadczący o ciosie i usłyszała nieprzyjemny zgrzyt, gdy metal starł się z kamieniem posadzki. Wycofująca się tyłem drowka zepchnęła Krima i Thayvena z powrotem na korytarz, a następnie zatrzasnęła za sobą drzwi. Zgrzyt stalowych pazurów o drewno świadczył o tym, że cudem uniknęli śmierci...
Bellis, Dak, Mat i Rodryk
Dak bez przeszkód dotarł do ścieżki i odnalazł strumień. Droga była idealnie spokojna i nie natrafił tam na żadne ślady świadczące o grożącym im niebezpieczeństwie. Rodryk i Mat po wysłuchaniu raportu Daka musieli podjąć się zadania przetransportowania Fey.
Gracze proszeni o opisanie sposobu transportu i tego jak współdziałają bądź nie
Dalean
Ork bez obaw i bez strachu obserwował poczynania aż trójki ludzi... Tylko po jakiego grzyba ci ludzie zajmują się diablęciem? Postanowił obserwować ich i wybadać co się dzieje...
Daję ci chwilowo wolną rękę. Wykaż się kreatywnością i walnij jakiś ładny opis zachowania Twej postaci.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Matrim Largo
Mógłbyś mi pomóc ją tutaj załadować? Powiedział zwracając się do zakapturzonej postaci. Ten osiłek chyba za bardzo zapatrzył się na piękno natury.
Mat wziął ją za ręce a człowiek, który przed chwilą wrócił ze zwiadu za nogi. Wspólnymi siłami ostrożnie ułożyli na ściętej wcześniej gałęzi, twarzą do ziemi, z głową przekrzywioną na bok. Konar, który wybrał był dosyć gęsty a ścieżka ponoć prosta i łatwa, więc obecnie można było nosze wykorzystać jako sanie. Miał nadzieję, że żywiczny zapach zrekompensuje niejako niewygodę wybojów drogi. No cóż, ni można mieć wszystkiego. Wyjął z plecaka zwój liny, w połowie zawiązał go na konarze tuż za pierwszym, najgrubszym rozgałęzieniem, niedaleko głowy diablęcia. Na obydwu końcach wyplótł proste uprzęże, nie mieli zamiaru się wspinać, więc wyglądały tylko jak dwa pasy, jeden na talie, drugi na piersi, wszedł w swoją uprząż, i załadował kusze. Odezwały się w nim stare nawyki. Uszy były wyczulone na każdy szelest a oczy latały po zakosach w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
-Wskakuj i zaczynamy, spróbujmy w miarę równo ciągnąć, to może uda się ją dostarczyć bez większych szarpnięć.
Mógłbyś mi pomóc ją tutaj załadować? Powiedział zwracając się do zakapturzonej postaci. Ten osiłek chyba za bardzo zapatrzył się na piękno natury.
Mat wziął ją za ręce a człowiek, który przed chwilą wrócił ze zwiadu za nogi. Wspólnymi siłami ostrożnie ułożyli na ściętej wcześniej gałęzi, twarzą do ziemi, z głową przekrzywioną na bok. Konar, który wybrał był dosyć gęsty a ścieżka ponoć prosta i łatwa, więc obecnie można było nosze wykorzystać jako sanie. Miał nadzieję, że żywiczny zapach zrekompensuje niejako niewygodę wybojów drogi. No cóż, ni można mieć wszystkiego. Wyjął z plecaka zwój liny, w połowie zawiązał go na konarze tuż za pierwszym, najgrubszym rozgałęzieniem, niedaleko głowy diablęcia. Na obydwu końcach wyplótł proste uprzęże, nie mieli zamiaru się wspinać, więc wyglądały tylko jak dwa pasy, jeden na talie, drugi na piersi, wszedł w swoją uprząż, i załadował kusze. Odezwały się w nim stare nawyki. Uszy były wyczulone na każdy szelest a oczy latały po zakosach w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
-Wskakuj i zaczynamy, spróbujmy w miarę równo ciągnąć, to może uda się ją dostarczyć bez większych szarpnięć.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Dak
Ruszył wzdłuż ścieżki, według tego co wcześniej powiedziała mu - im - zraniona fey'ri. Ku Leśnej Polanie, tak?
Więc niechaj tak będzie.
Krok przyspieszył do truchtu. Lata treningu, powinien być w stanie dobiec tam bez trudu, chyba że jest to naprawdę daleko. Po drodze rozglądał się po lesie, aczkolwiek niezbyt uważnie, bo i po co? Jeśli coś się nań rzuci, usłyszy.
Albo i nie, ale wtedy nie będzie już nigdy niczym się przejmował.
Ruszył wzdłuż ścieżki, według tego co wcześniej powiedziała mu - im - zraniona fey'ri. Ku Leśnej Polanie, tak?
Więc niechaj tak będzie.
Krok przyspieszył do truchtu. Lata treningu, powinien być w stanie dobiec tam bez trudu, chyba że jest to naprawdę daleko. Po drodze rozglądał się po lesie, aczkolwiek niezbyt uważnie, bo i po co? Jeśli coś się nań rzuci, usłyszy.
Albo i nie, ale wtedy nie będzie już nigdy niczym się przejmował.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
