[Autorski] Straznicy

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Feniks
- Dziękuje ci, o wspaniały. To z tobą się chyba widzieliśmy na początku w mieście, nieprawdaż ? Następnie zastanowił się chwilkę. - Czy ty może jesteś boginią Bastet, jej awatarem lub posłańcem ? Myśli te opanowały jego głowę - "Właśnie mogę stać przed bogiem egipskim, którzy według mojej wiary nigdy nie istnieli. Jeśli tak, oświeciła mnie wielka, ogromna potężna istota." Ale część jego istoty myślała rozsądnie. Teraz, gdy nadażyła się okazja ponownie przemyślał przemianę w kota. Poza tym wolał się upewnić, że jest bezpieczny - wykorzystując swój magiczny dar zaczął nasłuchiwać, czy ktoś nie idzie w jego stronę. Na wszelki wypadek przemienił również swe dłonie na "tryb bojowy". Opanował pokusę wyciągnięcia sztyletu. "Nie władam nim zbyt dobrze, lepiej wyjdzie mi użycie własnych dłoni. Poza tym gdyby nadszedł ktoś nastawiony pokojowo, sztylet w dłoni nie nastroił by go do mnie dobrze." Następnie skupił się i oczekiwał w pełni napięcia i nerwowości na odpowiedź stworzenia, a także na usłyszenie czegoś. Nie wiedzieć czemu, nagle przypomniało mu się to, co usłyszał gdy spotkał kota po raz pierwszy ....
2 pytanka do MG - kiedy zmieniamy się w zwierzęcia, to czy nabieramy ich właściwości ? tzn. jak przemienię się w kota, to czy będę myślał jak kot czy jak człowiek ? Będę mówił jak kot, czy jak człowiek ? I wreszcie - będę odczuwał potrzeby jak kot ? Ile wytrzymam w takiej formie ? Nadal będę miał mój magiczny dar ? Będę posiadał zdolności manualne człowieka, czy takie jak ma kot ?
- Dziękuje ci, o wspaniały. To z tobą się chyba widzieliśmy na początku w mieście, nieprawdaż ? Następnie zastanowił się chwilkę. - Czy ty może jesteś boginią Bastet, jej awatarem lub posłańcem ? Myśli te opanowały jego głowę - "Właśnie mogę stać przed bogiem egipskim, którzy według mojej wiary nigdy nie istnieli. Jeśli tak, oświeciła mnie wielka, ogromna potężna istota." Ale część jego istoty myślała rozsądnie. Teraz, gdy nadażyła się okazja ponownie przemyślał przemianę w kota. Poza tym wolał się upewnić, że jest bezpieczny - wykorzystując swój magiczny dar zaczął nasłuchiwać, czy ktoś nie idzie w jego stronę. Na wszelki wypadek przemienił również swe dłonie na "tryb bojowy". Opanował pokusę wyciągnięcia sztyletu. "Nie władam nim zbyt dobrze, lepiej wyjdzie mi użycie własnych dłoni. Poza tym gdyby nadszedł ktoś nastawiony pokojowo, sztylet w dłoni nie nastroił by go do mnie dobrze." Następnie skupił się i oczekiwał w pełni napięcia i nerwowości na odpowiedź stworzenia, a także na usłyszenie czegoś. Nie wiedzieć czemu, nagle przypomniało mu się to, co usłyszał gdy spotkał kota po raz pierwszy ....
2 pytanka do MG - kiedy zmieniamy się w zwierzęcia, to czy nabieramy ich właściwości ? tzn. jak przemienię się w kota, to czy będę myślał jak kot czy jak człowiek ? Będę mówił jak kot, czy jak człowiek ? I wreszcie - będę odczuwał potrzeby jak kot ? Ile wytrzymam w takiej formie ? Nadal będę miał mój magiczny dar ? Będę posiadał zdolności manualne człowieka, czy takie jak ma kot ?


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Cheanubis
Skupienie sie na tym co widzialy oczy Abdullaha sprawilo ci dosc duzy klopot. Wciaz byles dosc mocno roztargniony. Jednak w koncu zobaczyles sale (patrz Abdullah
).
Abdullah
Najblizej stojace kaplanki spojrzaly ukratkiem na ciebie. W ich wzroku dostrzegles cos na ksztalt dezaprobaty. Najwyrazniej zrobiles cos czego nie powinienes
. Chwile pozniej w sali rozlegl sie krystaliczne czysty dzwiek dzwonka. Do pomieszczenia weslo dziesieciu mezczyzn poteznej postury, niosacych zawieszona na palach mise wypelniona kawalkami rozpalonych wegielkow. Za nimi do sali weszly cztery kobiety niosace drewniana konstrukcje przypominajaca dwie bramki. Misa ulozona zostala przed schodami (naprzeciw ciebie), a po jaj obu stronach rozlozono dziwna konstrukcje. dzwoneczek rozbrzmial po raz drugi. Kaplanki zareagowaly natychmiast. Siedem najblizszych tobie podeszlo do twojej sktomnej osoby. Ich usmiechniete oczy spogladaly zachecajaco. Kobiety ujely twoje dlonie i poprowadzily cie do swoich towarzyszek. Ruchliwe raczki powoli pozbawialy cie kolejnych czesci odzienia.
Izydor
Do drugiego wejscia prowadzila kreta droga. Sprawdzajac ja przy uzyciu daru stwierdziles, ze owszem chodzono ta droga czasami jednak nigdy nikt nia nie wracal. Za kolejnym zakretem czekal na was militarny komitet powitalny. Pierwsza strzala minela twoja glowe o niecaly centymetr.
Feniks
Glos kota rozbrzmial w twej glowie>
- Witaj zmiennoksztaltny. Jam jest Mereto, towarzysz Elizii. Przybierz swo druga nature i podazaj za mna. Cora pradawnych jest w niebezpieczenstwie.
Mereto poczekal, az zmienisz swoja postac po czym ruszyl korytarzem.
Skupienie sie na tym co widzialy oczy Abdullaha sprawilo ci dosc duzy klopot. Wciaz byles dosc mocno roztargniony. Jednak w koncu zobaczyles sale (patrz Abdullah

Abdullah
Najblizej stojace kaplanki spojrzaly ukratkiem na ciebie. W ich wzroku dostrzegles cos na ksztalt dezaprobaty. Najwyrazniej zrobiles cos czego nie powinienes

Izydor
Do drugiego wejscia prowadzila kreta droga. Sprawdzajac ja przy uzyciu daru stwierdziles, ze owszem chodzono ta droga czasami jednak nigdy nikt nia nie wracal. Za kolejnym zakretem czekal na was militarny komitet powitalny. Pierwsza strzala minela twoja glowe o niecaly centymetr.
Feniks
Glos kota rozbrzmial w twej glowie>
- Witaj zmiennoksztaltny. Jam jest Mereto, towarzysz Elizii. Przybierz swo druga nature i podazaj za mna. Cora pradawnych jest w niebezpieczenstwie.
Mereto poczekal, az zmienisz swoja postac po czym ruszyl korytarzem.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
Poczuł jak przez wszystkie mięśnie jego ciała przepływa odrobinka ciepła. Wreszcie przydadzą się całe dziesięciolecia treningów w świątyni. Teraz po raz pierwszy w swoim życiu sprawdzi się w prawdziwej walce.
Kostur w prawej ręce, lewa przygotowa na odbijania nadlatujących strzał. Sprint w sandałach, od ściany do ściany. Kostur wiruje, tworząc ruchomą tarcze z drewna.
Pierwszy cios, kosturem, na dystans. Odrzucenie kostura, pięść w podbródek, kolano w splot słoneczny, noga prostuje się, stopa w żołądek, łokieć w podbródek od dołu, odskok o pół kroku. Prawa noga stoi, lewa, podkurczona pod tyłek, lewa ręka chroni twarz, prawa ręka wyprostowana w tył, gotowa do potężnego kontruderzenia gdy tylko ktoś zaatakuje.
Sześćdziesiąt pięć lat treningu bojowego musiało kiedyś przynieść efekty.
Poczuł jak przez wszystkie mięśnie jego ciała przepływa odrobinka ciepła. Wreszcie przydadzą się całe dziesięciolecia treningów w świątyni. Teraz po raz pierwszy w swoim życiu sprawdzi się w prawdziwej walce.
Kostur w prawej ręce, lewa przygotowa na odbijania nadlatujących strzał. Sprint w sandałach, od ściany do ściany. Kostur wiruje, tworząc ruchomą tarcze z drewna.
Pierwszy cios, kosturem, na dystans. Odrzucenie kostura, pięść w podbródek, kolano w splot słoneczny, noga prostuje się, stopa w żołądek, łokieć w podbródek od dołu, odskok o pół kroku. Prawa noga stoi, lewa, podkurczona pod tyłek, lewa ręka chroni twarz, prawa ręka wyprostowana w tył, gotowa do potężnego kontruderzenia gdy tylko ktoś zaatakuje.
Sześćdziesiąt pięć lat treningu bojowego musiało kiedyś przynieść efekty.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Abdullah
,, Czyżby już?? Tak szybko?? Spodobałem im się czy co?? Coś tu nie gra. Ale piękne,..... mmm, może to jedyna okazja. Hmmmm a co mi tam spróbuję najwyżej będę tego żałował w co jednak wątpię, ponieważ chwil z takimi kobieta raczej w życiu się nie żałuje."
- trochę pomarzyłem, przyglądnąłem się pięknym ciałom kapłanek i nie mogąc się oprzeć nie przeciwstawiałem się im, spokojnym krokiem udałem się tam gdzie mnie poprowadziły, trochę się jakby krępowałem ale nie mogłem zmarnować takiej okazji od Boga.
Oddałem się zupełnie wolom kapłanek nie wiedząc zupełnie czy robię dobrze i czy to może nie jakiś podstęp, ale miałem nadzieję że nie, że piękne i interesujące kapłanki nie mogłyby mnie oszukać.
Położyłem dłonie na plecach kapłanek które szły obok mnie (albo niżej
) i udałem się spokojnym krokiem tam gdzie mnie prowadziły, czyli do reszty ich przyjaciółek. Przyglądałem się jakby trochę nerwowo ( nie wiedzieć czemu) wszystkiemu do o koła, a głownie wszystkim kapłankom.
,, Czyżby już?? Tak szybko?? Spodobałem im się czy co?? Coś tu nie gra. Ale piękne,..... mmm, może to jedyna okazja. Hmmmm a co mi tam spróbuję najwyżej będę tego żałował w co jednak wątpię, ponieważ chwil z takimi kobieta raczej w życiu się nie żałuje."



Położyłem dłonie na plecach kapłanek które szły obok mnie (albo niżej

Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!

Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!



-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Cheanubis
- A więc tak one chcą nas zniszczyć!
Powiedział cicho do siebie widząc całą tą sytuację. Szybko więc wyszedł z wizji i pobiegł za Izydorem
„Lepiej się nie rozstawać.”
Pomyślał robiąc kolejne kroki w nerwach
„Mam nadzieję, że daleko mi nie uciekli… Nie raczej nie. Już niedaleko i powinienem być przy szefie! Na szczęście chyba nie trwała ta wizja zbyt długo, gdyż nikt mnie nie znalazł. Mam nadzieję, że nic się złego mu nie dzieje. Takie zaniedbanie byłoby straszne!”
Wybiegł szybko w korytarz i zakręt przez który chciał podążać Izydor. Widać na jego twarzy było zakłopotanie, że pozwolił sobie na ten czyn, jak również i z tego powodu, iż nie poczekali na niego towarzysze. Zaraz po przekroczeniu zakrętu zobaczy, że coś jest nie tak. Strzała leżąca na ziemi. Jakiś mężczyzna z łukiem i walczący z nim Izydor nie wróżyli niczego dobrego. Szybkim ruchem wyciągnął swą broń którą trzymał przy boku.
”Jakoś miałem głupie wrażenie, że jednak się przyda. Eh, czemu to zawsze musi wyglądać tak, a nie inaczej? Czemu to nie może być pokojowo załatwione?”
Jęśli przeciwnik naciągał ponownie cięciwę, by z łuku wystrzelić to zaczął biec w jego stronę. Jeśli postanowił jednak przejść na konwencjonalną broń, to trzymał się za Izydorem wyczekując momentu by wykonać czysty cios, gdyż z natury nie lubił się wysuwać na widok, ani też lecieć z lwią odwagą na wszystko co się rusza.
- A więc tak one chcą nas zniszczyć!
Powiedział cicho do siebie widząc całą tą sytuację. Szybko więc wyszedł z wizji i pobiegł za Izydorem
„Lepiej się nie rozstawać.”
Pomyślał robiąc kolejne kroki w nerwach
„Mam nadzieję, że daleko mi nie uciekli… Nie raczej nie. Już niedaleko i powinienem być przy szefie! Na szczęście chyba nie trwała ta wizja zbyt długo, gdyż nikt mnie nie znalazł. Mam nadzieję, że nic się złego mu nie dzieje. Takie zaniedbanie byłoby straszne!”
Wybiegł szybko w korytarz i zakręt przez który chciał podążać Izydor. Widać na jego twarzy było zakłopotanie, że pozwolił sobie na ten czyn, jak również i z tego powodu, iż nie poczekali na niego towarzysze. Zaraz po przekroczeniu zakrętu zobaczy, że coś jest nie tak. Strzała leżąca na ziemi. Jakiś mężczyzna z łukiem i walczący z nim Izydor nie wróżyli niczego dobrego. Szybkim ruchem wyciągnął swą broń którą trzymał przy boku.
”Jakoś miałem głupie wrażenie, że jednak się przyda. Eh, czemu to zawsze musi wyglądać tak, a nie inaczej? Czemu to nie może być pokojowo załatwione?”
Jęśli przeciwnik naciągał ponownie cięciwę, by z łuku wystrzelić to zaczął biec w jego stronę. Jeśli postanowił jednak przejść na konwencjonalną broń, to trzymał się za Izydorem wyczekując momentu by wykonać czysty cios, gdyż z natury nie lubił się wysuwać na widok, ani też lecieć z lwią odwagą na wszystko co się rusza.

-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Xavras - Hotep
"Taaaa, byłem pewny, że lektura dobrze by mi zrobiła..." - pomyślał, używając swojego daru nadludzkiej szybkości i rozbrajając kolejnych napastników. - "Tak jakbyśmy im coś zrobili... Krzywo mi z oczu patrzy, czy jak?"
Xavras jak zwykle rozluźniał się trochę podczas walki. Wprawdzie, jako szkolony na kogoś w rodzaju szpiega, wolał jej unikać, ale gdy przyszło co do czego radził sobie nie najgorzej. Wprawdzie dużo mu brakowało do Izydora, ale nadrabiał szybkością.
"Mam nadzieję, że kapłanki będą nam bardziej przychylne. Nie miałbym nic przeciwko bliższemu poznaniu paru z nich... Albo tej kobiety z wizji..."
"Taaaa, byłem pewny, że lektura dobrze by mi zrobiła..." - pomyślał, używając swojego daru nadludzkiej szybkości i rozbrajając kolejnych napastników. - "Tak jakbyśmy im coś zrobili... Krzywo mi z oczu patrzy, czy jak?"
Xavras jak zwykle rozluźniał się trochę podczas walki. Wprawdzie, jako szkolony na kogoś w rodzaju szpiega, wolał jej unikać, ale gdy przyszło co do czego radził sobie nie najgorzej. Wprawdzie dużo mu brakowało do Izydora, ale nadrabiał szybkością.
"Mam nadzieję, że kapłanki będą nam bardziej przychylne. Nie miałbym nic przeciwko bliższemu poznaniu paru z nich... Albo tej kobiety z wizji..."


-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Cheanubis, Izydor, Hotep
Walka nie trwala dlugo. Wykorzystując wasze dary i wyuczone umiejetnosci dosc szybko pokonaliscie przeciwnika. Zmeczeni walka zatrzymaliscie sie na chwile w zalomie korytarza spogladajac po sobie pelni zadowolenia. Wasz tryumf nie trwal jednak dlugo.
Cheanubis
Po trudach walki poczules sie tak slaby, ze twoje kolana wbrew twoim nakazom ugiely sie. Wokol zrobilo sie ciemno niczym w nocy. Glosy towarzyszy powoli milkly. Zapadles w blogi spokoj.
Abdullach
Kobiety stawaly sie coraz bardziej napastliwe. W koncu gdy z twoich szat pozostala jedynie przepaska biodrowa odstapily. Stales oto sam, polnagi wsrod okolo 50 pieknych kobiet. Kaplanki rozstapily sie tworzac szpaler na ktorego koncu ujrzales mlodziutka, moze siedemnastoletnia dziewczyne kompletnie naga. Jedynym elementem jej stroju byly ozdobne zlote braznolety na jej nadgarstkach i kostkach. Dziewczyna ruszyla w twoja strone. Gdy znalazla sie tuz przy tobie wyciagnela ramiona i zalozyla je na twoje barki. Stanawszy na palcach zlozyla na twych ustach delikatny pocalunek. Poczules uklucie w warge. Mloda dziewczyna odsunela sie od ciebie, a ty przylozyles dlon do ust sprawdzajac co bylo przyczyna bolu. Gdy spojrzales ponownie widniala na niej malenka kropelka krwi. Byla to ostatnia rzecz jaka zauwazyles nim pograzyles sie w ciemnym kokonie.
Walka nie trwala dlugo. Wykorzystując wasze dary i wyuczone umiejetnosci dosc szybko pokonaliscie przeciwnika. Zmeczeni walka zatrzymaliscie sie na chwile w zalomie korytarza spogladajac po sobie pelni zadowolenia. Wasz tryumf nie trwal jednak dlugo.
Cheanubis
Po trudach walki poczules sie tak slaby, ze twoje kolana wbrew twoim nakazom ugiely sie. Wokol zrobilo sie ciemno niczym w nocy. Glosy towarzyszy powoli milkly. Zapadles w blogi spokoj.
Abdullach
Kobiety stawaly sie coraz bardziej napastliwe. W koncu gdy z twoich szat pozostala jedynie przepaska biodrowa odstapily. Stales oto sam, polnagi wsrod okolo 50 pieknych kobiet. Kaplanki rozstapily sie tworzac szpaler na ktorego koncu ujrzales mlodziutka, moze siedemnastoletnia dziewczyne kompletnie naga. Jedynym elementem jej stroju byly ozdobne zlote braznolety na jej nadgarstkach i kostkach. Dziewczyna ruszyla w twoja strone. Gdy znalazla sie tuz przy tobie wyciagnela ramiona i zalozyla je na twoje barki. Stanawszy na palcach zlozyla na twych ustach delikatny pocalunek. Poczules uklucie w warge. Mloda dziewczyna odsunela sie od ciebie, a ty przylozyles dlon do ust sprawdzajac co bylo przyczyna bolu. Gdy spojrzales ponownie widniala na niej malenka kropelka krwi. Byla to ostatnia rzecz jaka zauwazyles nim pograzyles sie w ciemnym kokonie.
Ostatnio zmieniony czwartek, 15 marca 2007, 21:55 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Feniks
Szybko dokonał przemiany i ruszył za kotem. Lubił swoją drugą formę, ta gracja, te umiejętności, połączone z umysłem człowieka. Ten właśnie umysł właśnie intesywnie pracował (Z częstotliwością 5,6 GHz
), a przez głowę przepływały mu takie myśli - "Kim on właściwie jest ? Czy to również zmiennokształtny ? Może przybył z przeszłości ? I przede wszystkim - czego oczekuje ode mnie, prostego trzynastolatka, którego umiejętności przydają się w starożytnym Egipcie jak masło do robienia komputerów ? Zamiast ćwiczyć na gitarze powinienem był zostać assasynem ...."
Szybko dokonał przemiany i ruszył za kotem. Lubił swoją drugą formę, ta gracja, te umiejętności, połączone z umysłem człowieka. Ten właśnie umysł właśnie intesywnie pracował (Z częstotliwością 5,6 GHz



Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Feniks
Mereto, co zauwazyles po przemianie, byl znacznie wiekszym kotem niz zwyczajowy dachowiec. Bardziej przypominal mlodego zbika (o ktorych to zwierzetach czytales kiedys na lekcjach historii naturalnej).
Podazaliscie szybko korytarzmi mijajac liczne przejscia i drzwi. W pewnym momencie twoj przewodnik zwolnil i ostroznie zaczal sie skradac. Znajdowaliscie sie tyz przed zakretem korytarza, ktorym podazaliscie juz od dobrej chwili. Wytezajac sluch uchwyciles czyjes slowa. Poznales ten glos prawie natychmiast. Tuz przed wami, jeszcze niewidoczna, stala siostra glownej kaplanki.
Mereto, co zauwazyles po przemianie, byl znacznie wiekszym kotem niz zwyczajowy dachowiec. Bardziej przypominal mlodego zbika (o ktorych to zwierzetach czytales kiedys na lekcjach historii naturalnej).
Podazaliscie szybko korytarzmi mijajac liczne przejscia i drzwi. W pewnym momencie twoj przewodnik zwolnil i ostroznie zaczal sie skradac. Znajdowaliscie sie tyz przed zakretem korytarza, ktorym podazaliscie juz od dobrej chwili. Wytezajac sluch uchwyciles czyjes slowa. Poznales ten glos prawie natychmiast. Tuz przed wami, jeszcze niewidoczna, stala siostra glownej kaplanki.
Ostatnio zmieniony piątek, 16 marca 2007, 15:33 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Abdullah
Iż nic nie mogę zrobić to robię następującą rzecz
Wykorzystuję swój dar aby moja dusza mogła znaleźć się w innym miejscu najlepiej przy reszcie mojej drużyny, gdy mi się to udaję i znajdę się w tamtym miejscu to do słownie na parę sekund się przed nimi pojawiam i mówię bardzo spokojnie i z
opanowaniem jak gdyby nic się nie stało - Pomóżcie mi!!...... Kapłanki!!..... Zdrajczynie......!!- i o ile jest to możliwe pokazuję pomieszczenie w którym się znajduję, a następnie znikam, czyli moja dusza powraca do swojego ciała.

Iż nic nie mogę zrobić to robię następującą rzecz

opanowaniem jak gdyby nic się nie stało - Pomóżcie mi!!...... Kapłanki!!..... Zdrajczynie......!!- i o ile jest to możliwe pokazuję pomieszczenie w którym się znajduję, a następnie znikam, czyli moja dusza powraca do swojego ciała.


Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!

Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!



-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
- Budda przewidział taki obrót koła Sansary. - powiedział, po czym truchtem ruszył w dalszą drogę, jak najszybciej. Machnął ręką na towarzyszy, by ruszyli za nim.
Przypomniał sobie swoją wyprawę do klasztoru na górze Fuji. Tam mnisi przez trzy lata przygotowywali się do pielgrzymki. Najdziwnejszej pielgrzymki świata...
Trasa liczyła sto kilometrów. Były na niej rozmieszczone trzydzieści trzy kapliczki Buddy. Trudna, wąska, górska ścieżka.
Dziesięć minut na każdą modlitwę. I jedna doba na przebycie całej trasy.
Pięć i pół godziny w kapliczkach na modlitwach i osiemnaście i pół godziny w trasie. Bieg przez całą dobę, sto kilometrów. Cztery lata treningu.
Maszerować mógł oczywiście całe setki i tysiące kilometrów, ale bieganie było zupełnie inne.
Na coś ten trening się przyda...[/url]
- Budda przewidział taki obrót koła Sansary. - powiedział, po czym truchtem ruszył w dalszą drogę, jak najszybciej. Machnął ręką na towarzyszy, by ruszyli za nim.
Przypomniał sobie swoją wyprawę do klasztoru na górze Fuji. Tam mnisi przez trzy lata przygotowywali się do pielgrzymki. Najdziwnejszej pielgrzymki świata...
Trasa liczyła sto kilometrów. Były na niej rozmieszczone trzydzieści trzy kapliczki Buddy. Trudna, wąska, górska ścieżka.
Dziesięć minut na każdą modlitwę. I jedna doba na przebycie całej trasy.
Pięć i pół godziny w kapliczkach na modlitwach i osiemnaście i pół godziny w trasie. Bieg przez całą dobę, sto kilometrów. Cztery lata treningu.
Maszerować mógł oczywiście całe setki i tysiące kilometrów, ale bieganie było zupełnie inne.
Na coś ten trening się przyda...[/url]
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Abdullah
Przybranie formy ducha zajelo ci dosc duzo czasu jak i energii. Oslabiony na chwile calkiem straciles przytomnosc.
Izydor
Ze zdziwieniem zauwazyles, ze nikt za toba nie ruszyl. Obrociwszy sie aby sprawdzic coz takiego ich zatrzymalo zauwazyles niezwykla rzecz. Otoz nie dosc, ze Cheanubis wciaz lezal nieprzytomny (nagle sobie przypomniales, ze przeciez chlopak zemdlal wiec nie mogl za toba podazyc
), to jeszcze Hotep wpatruje sie jak zauroczony w sciane. Juz miales cos powiedziec gdy na srodku korytarza pojawila sie zjawa. Postac byla mocno rozmyta, ale z niejakim zdumieniem rozpoznales w niej waszego towarzysz Abdullaha.
- Pomóżcie mi!!...... Kapłanki!!..... Zdrajczynie......!!
Slowa dobiegly jakby z glebokiej studni, po czym zjawisko zawirowalo i zniklo.
Przybranie formy ducha zajelo ci dosc duzo czasu jak i energii. Oslabiony na chwile calkiem straciles przytomnosc.
Izydor
Ze zdziwieniem zauwazyles, ze nikt za toba nie ruszyl. Obrociwszy sie aby sprawdzic coz takiego ich zatrzymalo zauwazyles niezwykla rzecz. Otoz nie dosc, ze Cheanubis wciaz lezal nieprzytomny (nagle sobie przypomniales, ze przeciez chlopak zemdlal wiec nie mogl za toba podazyc

- Pomóżcie mi!!...... Kapłanki!!..... Zdrajczynie......!!
Slowa dobiegly jakby z glebokiej studni, po czym zjawisko zawirowalo i zniklo.
Ostatnio zmieniony niedziela, 18 marca 2007, 15:50 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Xavras - Hotep
Xavras rónież usłyszał głos Abdullaha.
-Musimy się pośpieszyć. - powiedział, odwracając wzrok od ściany.
Ruszył za Izydorem, jednak na tyle czujnie, aby być przygotowanym na różnego rodzaju niebezpieczeństwa.
"W tych świątyniach egipskich podobno mieli podobne *zabezpieczenia* jak w piramidach. Lepiej uważać."
Xavras rónież usłyszał głos Abdullaha.
-Musimy się pośpieszyć. - powiedział, odwracając wzrok od ściany.
Ruszył za Izydorem, jednak na tyle czujnie, aby być przygotowanym na różnego rodzaju niebezpieczeństwa.
"W tych świątyniach egipskich podobno mieli podobne *zabezpieczenia* jak w piramidach. Lepiej uważać."


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
Potrząsnął głową.
- Hotepie, obudź Cheanubisa i dopiero we dwóch ruszycie za mną. Jestem i tak przyzwyczajony do działania w samotności. - powiedział do towarzysza i ruszył dalej.
Przypomniał sobie Labirynt Manekinów. O, gdyby wtedy miał te oczy...
Spojrzał na ludzi, którzy chodzili tędy wcześniej. Szedł - truchtał - dokładnie po ich śladach. Jeśli oni ominęli pułapki, i on to zrobi.
- I uważajcie na siebie jak będziecie mnie gonić! - rzucił do Hotepa zanim zniknął za zakrętem korytarza.
Potrząsnął głową.
- Hotepie, obudź Cheanubisa i dopiero we dwóch ruszycie za mną. Jestem i tak przyzwyczajony do działania w samotności. - powiedział do towarzysza i ruszył dalej.
Przypomniał sobie Labirynt Manekinów. O, gdyby wtedy miał te oczy...
Spojrzał na ludzi, którzy chodzili tędy wcześniej. Szedł - truchtał - dokładnie po ich śladach. Jeśli oni ominęli pułapki, i on to zrobi.
- I uważajcie na siebie jak będziecie mnie gonić! - rzucił do Hotepa zanim zniknął za zakrętem korytarza.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Feniks
Stanął jak wryty i nie ruszał się z kilku powodów. Pierwszym z nich był zdrowy rozsądek, który radził mu nic nie robić bez rozkazu tamtego kota. Drugą rzeczą natomiast był strach, obezwładniający i paraliżujący strach. Wystarczyło, że patrzył na te kobietę, a już dostawał mdłości i ze strachu nie mógł się ruszać, a w jego uszach rozbrzmiewał jej przerażający śmiech ....
Stanął jak wryty i nie ruszał się z kilku powodów. Pierwszym z nich był zdrowy rozsądek, który radził mu nic nie robić bez rozkazu tamtego kota. Drugą rzeczą natomiast był strach, obezwładniający i paraliżujący strach. Wystarczyło, że patrzył na te kobietę, a już dostawał mdłości i ze strachu nie mógł się ruszać, a w jego uszach rozbrzmiewał jej przerażający śmiech ....


Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Izydor
Sadzac iz Hotep poradzi sobie z doprowadzeniem Cheanubisa do stanu uzytecznosci publicznej beztrosko zapusciles sie w kolejny zakret korytarza. Okazalo sie ze nie jest on calkiem pusty. Tuz przed toba staly dwa koty. Jeden dobrze ci juz znanay czarny z biala plamka na czole. Drugiego spotkales pare razy w trakcie cwiczen w Korporacji i ewidentnie jest on czlonkiem druzyny.
Feniks
Gdy tak nasluchiwales co dzieje sie za zalomem korytarza niespodziewanie za twoimi plecami uslyszalesz szuranie stop. Z ulga stwierdziles, ze to Izydor, a nie kolejny wrog.
Hotep
Mimo wszelkich prob nie udalo ci sie docucic Cheanubisa. Zrezygnowany dzwignąles chlopaka i ruszyles za Izydorem. Ku twojemu zdziwieniu okazalo sie, ze albo chlopak zrobil sie lekki jak piorko albo twoja sila znacznie wzrosla. Postanowiles, iz w wolnej chwili muisz to sprawdzic.
Prosilabym o uwazniejsze czytnie tego co pisze MG. W przypadku niestosowania sie do tej zasady MG bedzie wrednie osmieszal takowych delikwentow.
Sadzac iz Hotep poradzi sobie z doprowadzeniem Cheanubisa do stanu uzytecznosci publicznej beztrosko zapusciles sie w kolejny zakret korytarza. Okazalo sie ze nie jest on calkiem pusty. Tuz przed toba staly dwa koty. Jeden dobrze ci juz znanay czarny z biala plamka na czole. Drugiego spotkales pare razy w trakcie cwiczen w Korporacji i ewidentnie jest on czlonkiem druzyny.
Feniks
Gdy tak nasluchiwales co dzieje sie za zalomem korytarza niespodziewanie za twoimi plecami uslyszalesz szuranie stop. Z ulga stwierdziles, ze to Izydor, a nie kolejny wrog.
Hotep
Mimo wszelkich prob nie udalo ci sie docucic Cheanubisa. Zrezygnowany dzwignąles chlopaka i ruszyles za Izydorem. Ku twojemu zdziwieniu okazalo sie, ze albo chlopak zrobil sie lekki jak piorko albo twoja sila znacznie wzrosla. Postanowiles, iz w wolnej chwili muisz to sprawdzic.
Prosilabym o uwazniejsze czytnie tego co pisze MG. W przypadku niestosowania sie do tej zasady MG bedzie wrednie osmieszal takowych delikwentow.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
- Feniksie, spytaj, proszę, swojego nowego przyjaciela, czy też może swoją nową przyjaciółkę, jak podejrzewam, jak mogliby się tutejsi ludzie odnieść do o wiele większego kota. Na przykład, trzystukilowego. - uśmiechnął się pod nosem Izydor. Korporacja trochę rozluźniła jego klasztorne obyczaje.
Spojrzał na kota z białą plamką na czole.
- A tak naprawdę, podejrzewam że możesz komunikować się ze mną raczej bezpośrednio. I sądzę, że chcesz nam raczej pomóc niż zaszkodzić. Więc czekam na twoje sugestie, czy też polecenia.
- Feniksie, spytaj, proszę, swojego nowego przyjaciela, czy też może swoją nową przyjaciółkę, jak podejrzewam, jak mogliby się tutejsi ludzie odnieść do o wiele większego kota. Na przykład, trzystukilowego. - uśmiechnął się pod nosem Izydor. Korporacja trochę rozluźniła jego klasztorne obyczaje.
Spojrzał na kota z białą plamką na czole.
- A tak naprawdę, podejrzewam że możesz komunikować się ze mną raczej bezpośrednio. I sądzę, że chcesz nam raczej pomóc niż zaszkodzić. Więc czekam na twoje sugestie, czy też polecenia.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
