[NeuroShima] "na poczatku byl chaos..."

-
- Bombardier
- Posty: 775
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
- Numer GG: 6330570
- Lokalizacja: Twoja świadomość
- Kontakt:
Rat
Axl pomyślał tylko "jasna cholera czy krasnoludy zawsze są takie impulsywne?!" po czym wlazł szybko na drzewo i zaczął wyjmować i rzucaćkolejne ostrza w gobliny, gdy zostały mu tylko dwa to zeskoczył z drzewa i zaczął je siekać niczym dyplomowana kosiarka
Axl pomyślał tylko "jasna cholera czy krasnoludy zawsze są takie impulsywne?!" po czym wlazł szybko na drzewo i zaczął wyjmować i rzucaćkolejne ostrza w gobliny, gdy zostały mu tylko dwa to zeskoczył z drzewa i zaczął je siekać niczym dyplomowana kosiarka
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars

-
- Marynarz
- Posty: 380
- Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52
Kaczor
Kaczor czul sie dosc senny. Nie na tyle zeby spac. I nie na tyle zeby sie napic.-Wasze zdrowie-mruknal i wychylil resztke piwa. Siegajac po kolejne podjal odgrywanie.
Gnom dalej rzucal zaklecia. Czul w sobie moc i wiedzial ze nie ma ch...cholernika co go zatrzyma. Spopieli te wredne male porabane wlochate smierdzace stworki. W koncu bylnajlepszym magiem w okolicy. Najpotezniejszym wywolywaczem jakiego swiat widzial. A na pewno-za takiego sie uwazal.
Kaczor czul sie dosc senny. Nie na tyle zeby spac. I nie na tyle zeby sie napic.-Wasze zdrowie-mruknal i wychylil resztke piwa. Siegajac po kolejne podjal odgrywanie.
Gnom dalej rzucal zaklecia. Czul w sobie moc i wiedzial ze nie ma ch...cholernika co go zatrzyma. Spopieli te wredne male porabane wlochate smierdzace stworki. W koncu bylnajlepszym magiem w okolicy. Najpotezniejszym wywolywaczem jakiego swiat widzial. A na pewno-za takiego sie uwazal.
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard 


-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: piątek, 23 lutego 2007, 01:54
Tanis
Schowany za skala z napieta strzala spojrzal w ciemnosc, doskonale widzac grupe goblinow ktora juz zaalarmowana okrzykiem krasnoluda zmierzala w gjego strone. Wycelowal wypuscil strzale, zanim doleciala do celu na z luku Tanisa polecialy trzy kolejne z taka predkoscia, ze bobliny padaly jak zdzbla trawy na silnym wietrze. Krasnolud na prozno probowal trafic je swym wielkim mlotem gdyz Tanis z usmiechemm na ustach(podsmiewujac sie z krasnoluda) zabijal kolejne stwory zanim mlot krasnoluda siegal celu. Tanis uwielbial krasnoluda i czesto bawil sie z nim w takie gierki:).
Schowany za skala z napieta strzala spojrzal w ciemnosc, doskonale widzac grupe goblinow ktora juz zaalarmowana okrzykiem krasnoluda zmierzala w gjego strone. Wycelowal wypuscil strzale, zanim doleciala do celu na z luku Tanisa polecialy trzy kolejne z taka predkoscia, ze bobliny padaly jak zdzbla trawy na silnym wietrze. Krasnolud na prozno probowal trafic je swym wielkim mlotem gdyz Tanis z usmiechemm na ustach(podsmiewujac sie z krasnoluda) zabijal kolejne stwory zanim mlot krasnoluda siegal celu. Tanis uwielbial krasnoluda i czesto bawil sie z nim w takie gierki:).

-
- Pomywacz
- Posty: 37
- Rejestracja: czwartek, 15 lutego 2007, 21:15
OK
Nacisk pewnych osob byl taki ze przyspieszymy.
Selin i Tanis zaczeli swoj smiercionosny deszcz. Kazdy goblin trafiony przez nich padal na ziemie ze strzala sterczaca z czola. Thorin, juz w tym momencie ciagniety ciezarem mlota tworzyl ciezkie mlynki ktore bylyby pewnie podwojnie lub potrojnie smiertelne gdyby nie to iz w jakis zadziwiajacy sposob wiekszosc goblinow wkolo niego padala od strzal. Axl po wyrzuceniu wszystkich ostrzy zrecznie zeskoczyl z drzewa, dwoma susami dopadl cizby goblinskiej i pokazal sztuke walki godnarodziny krolewskiej. Ostrza migotaly w powietrzu tworzac istna mozaike swietlnych refleksow. Anoc bezpiecznie schowany za skala rozwinal papirus z zakleciem i przeczytal. Ku jego wielkiemu zdziwienia i przerazeniu litery na skrolu dezintegracji po przeczytaniu zaczely znikac!
-Nie o taka dezintegracje chodzilo!!!- pomyslal Anoc, lecz w chwile pozniej zauwazyl iz spora grupa goblinow poslusznie postanowila pozegnac sie z tym swiatem; znikajac.
Ku Waszemu przerazeniu zauwazyliscie posrodku goblinskiej grupy jedna wyzsza postac. Obwieszona dziwnie zszytymi skorami, tajemnie robionymi wisiorkami wlasnie podrzucila w powietrze garstke czegos co wygladalo jak kostki, mamroczac przy tym jakies slowa w dawnej mowie. Szaman!! Zabrzmialo w waszych umyslach alarmujaca ale za pozno. Szamana otoczyla sfera latajacych wszedzie kosci, ktora natychmiast usmiercila wszystkich goblinow stojacych wokolo. Strzaly Selin czy Tanisa po prostu odbijaly sie lub lamaly od tej bariery a tymczasem szaman przygotowal sie do kolejnego zaklecia. No i zaczelo sie! Gobliny ze strzalami w glowach poczely wstawac! Na polu bitwy pojawily sie karykatury ze zmiarzdzonymi mlotem krasnoluda glowami. Anoc, chodz bardzo prubowal, nie potrafil przejsc przez bariere szamana. Krasnolud znalazl sie nagle w samym srodku gromady, sam, otoczony a to zywymi a to wskrzeszonymi goblinami. Poczal sie przebijac w strone szamana. W pewnym momencie z cala siela jaka mu jeszcze zostala uderzyl w bariere. Uslyszeliscie cos jakby wzmocniony stukrotnie odglos lamanego kregoslupa. Bariera padla, mlot przebil sie do srodka zatrzymujac sie dopiero na wysokosci bark szamana. Glowy nigdy nie odnaleziono... Wtedy zaczela sie rzez! Z calego oddzialu goblinow ucieklo moze trzech. Zmeczeni, lapczywie lapaliscie powietrze. Kazdy z Was byl zadowolony ze zwyciestwa. Patrzyliscie po sobie nawzajem, czujac sie jak druzyna, jak zlaczeni na dobre i na zle...
Nacisk pewnych osob byl taki ze przyspieszymy.
Selin i Tanis zaczeli swoj smiercionosny deszcz. Kazdy goblin trafiony przez nich padal na ziemie ze strzala sterczaca z czola. Thorin, juz w tym momencie ciagniety ciezarem mlota tworzyl ciezkie mlynki ktore bylyby pewnie podwojnie lub potrojnie smiertelne gdyby nie to iz w jakis zadziwiajacy sposob wiekszosc goblinow wkolo niego padala od strzal. Axl po wyrzuceniu wszystkich ostrzy zrecznie zeskoczyl z drzewa, dwoma susami dopadl cizby goblinskiej i pokazal sztuke walki godnarodziny krolewskiej. Ostrza migotaly w powietrzu tworzac istna mozaike swietlnych refleksow. Anoc bezpiecznie schowany za skala rozwinal papirus z zakleciem i przeczytal. Ku jego wielkiemu zdziwienia i przerazeniu litery na skrolu dezintegracji po przeczytaniu zaczely znikac!
-Nie o taka dezintegracje chodzilo!!!- pomyslal Anoc, lecz w chwile pozniej zauwazyl iz spora grupa goblinow poslusznie postanowila pozegnac sie z tym swiatem; znikajac.
Ku Waszemu przerazeniu zauwazyliscie posrodku goblinskiej grupy jedna wyzsza postac. Obwieszona dziwnie zszytymi skorami, tajemnie robionymi wisiorkami wlasnie podrzucila w powietrze garstke czegos co wygladalo jak kostki, mamroczac przy tym jakies slowa w dawnej mowie. Szaman!! Zabrzmialo w waszych umyslach alarmujaca ale za pozno. Szamana otoczyla sfera latajacych wszedzie kosci, ktora natychmiast usmiercila wszystkich goblinow stojacych wokolo. Strzaly Selin czy Tanisa po prostu odbijaly sie lub lamaly od tej bariery a tymczasem szaman przygotowal sie do kolejnego zaklecia. No i zaczelo sie! Gobliny ze strzalami w glowach poczely wstawac! Na polu bitwy pojawily sie karykatury ze zmiarzdzonymi mlotem krasnoluda glowami. Anoc, chodz bardzo prubowal, nie potrafil przejsc przez bariere szamana. Krasnolud znalazl sie nagle w samym srodku gromady, sam, otoczony a to zywymi a to wskrzeszonymi goblinami. Poczal sie przebijac w strone szamana. W pewnym momencie z cala siela jaka mu jeszcze zostala uderzyl w bariere. Uslyszeliscie cos jakby wzmocniony stukrotnie odglos lamanego kregoslupa. Bariera padla, mlot przebil sie do srodka zatrzymujac sie dopiero na wysokosci bark szamana. Glowy nigdy nie odnaleziono... Wtedy zaczela sie rzez! Z calego oddzialu goblinow ucieklo moze trzech. Zmeczeni, lapczywie lapaliscie powietrze. Kazdy z Was byl zadowolony ze zwyciestwa. Patrzyliscie po sobie nawzajem, czujac sie jak druzyna, jak zlaczeni na dobre i na zle...

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: piątek, 23 lutego 2007, 01:54
Tanis
-no to juz po nas, pomyslal Tanis gdy Szaman wywolal wir kosci, prze ktora nic nie bylo w stanie sie przebic, mylil sie. Kiedy mlot, wiekszy od wlasciciela dosiegnal Szamana, uslyszal tylko pykniecie i szaty szamana opadly bezwladnie. Pokonanie reszty uciekajacych w poplochu goblinow nie byla juz tak ciezka. Po Walce spojrzal na towarzyszy, podszedl do krasnoluda, polozyl mu reke na ramieniu i rzekl:
-jednak na cos w koncu sie przydaly twoje umiejetnosci walki tym Tluczkiem:). Usiadl wygodnie pod drzewem i przygladal sie towarzyszom jednoszesnie wycierajec krew goblinska z twarzy i ubran oraz jego ukochanego luku. Nazbieral drobnego suchego drzewa i postanowil rozpalic ognisko aby troche odpoczeli. Teren wydawal sie dosyc bezpieczny i osloniony, co pozwoli im na chwilowy odpoczynek i regeneracje sil przd kontynuowaniem poscigu
-no to juz po nas, pomyslal Tanis gdy Szaman wywolal wir kosci, prze ktora nic nie bylo w stanie sie przebic, mylil sie. Kiedy mlot, wiekszy od wlasciciela dosiegnal Szamana, uslyszal tylko pykniecie i szaty szamana opadly bezwladnie. Pokonanie reszty uciekajacych w poplochu goblinow nie byla juz tak ciezka. Po Walce spojrzal na towarzyszy, podszedl do krasnoluda, polozyl mu reke na ramieniu i rzekl:
-jednak na cos w koncu sie przydaly twoje umiejetnosci walki tym Tluczkiem:). Usiadl wygodnie pod drzewem i przygladal sie towarzyszom jednoszesnie wycierajec krew goblinska z twarzy i ubran oraz jego ukochanego luku. Nazbieral drobnego suchego drzewa i postanowil rozpalic ognisko aby troche odpoczeli. Teren wydawal sie dosyc bezpieczny i osloniony, co pozwoli im na chwilowy odpoczynek i regeneracje sil przd kontynuowaniem poscigu

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Layla
Dwie tabletki przeciwbolowe zaczynaly powoli dzialac. Wreszcie mogla sie odprezyc i z przyjemnoscia wsluchiwac w coraz ciekawsza przygode. Wlasciwie to mogla by niby grac dalej ale........ No coz nie grala
Aby nie wygladac na calkiem zbedna zajela sie stekami i cala masa pysznosci do grillowania, o ktorej chlopcy, wydawalo sie, calkiem zapomnieli.
Dwie tabletki przeciwbolowe zaczynaly powoli dzialac. Wreszcie mogla sie odprezyc i z przyjemnoscia wsluchiwac w coraz ciekawsza przygode. Wlasciwie to mogla by niby grac dalej ale........ No coz nie grala

Aby nie wygladac na calkiem zbedna zajela sie stekami i cala masa pysznosci do grillowania, o ktorej chlopcy, wydawalo sie, calkiem zapomnieli.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Bombardier
- Posty: 775
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
- Numer GG: 6330570
- Lokalizacja: Twoja świadomość
- Kontakt:
Rat
*dobrze że ktoś zawsze zadba o nasze brzuchy* pomyślał Rat po czym spojrzał w strpone laptopa, muzyka nagle ucichła! wysiadła bateria!, przeprosił wszystkich, wstał i pognał z laptopem do swojej torby, pogrzebalk troche po czym wyciągnął zasilacz, poszukał jakiegoś gniazdka i podłączył do ładowania, sprawdził czy podłączony laptop dosięgnie podwórka, jeśli nie to przeprosł, powiedział że padła bateria i zapytał się o przedłużacz po czym usiadł spowrotem i opowiedział co robi jego postac
Axl z ulgą zobaczył że wszędzie eżą tylko resztki tego co kiedyś nazywało się goblinami, zaczął chodzic po polu bitwy i zbierac swoje ostra, jak już zebrał wszystkie to przeczyścił je i powiedział "to co? teraz ruszamy na demonka co to po jaskiniach się chowa?"
*dobrze że ktoś zawsze zadba o nasze brzuchy* pomyślał Rat po czym spojrzał w strpone laptopa, muzyka nagle ucichła! wysiadła bateria!, przeprosił wszystkich, wstał i pognał z laptopem do swojej torby, pogrzebalk troche po czym wyciągnął zasilacz, poszukał jakiegoś gniazdka i podłączył do ładowania, sprawdził czy podłączony laptop dosięgnie podwórka, jeśli nie to przeprosł, powiedział że padła bateria i zapytał się o przedłużacz po czym usiadł spowrotem i opowiedział co robi jego postac
Axl z ulgą zobaczył że wszędzie eżą tylko resztki tego co kiedyś nazywało się goblinami, zaczął chodzic po polu bitwy i zbierac swoje ostra, jak już zebrał wszystkie to przeczyścił je i powiedział "to co? teraz ruszamy na demonka co to po jaskiniach się chowa?"
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars

-
- Pomywacz
- Posty: 26
- Rejestracja: poniedziałek, 29 stycznia 2007, 22:45

-
- Marynarz
- Posty: 380
- Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52
Kaczor
Kaczorowi za cly posilek wystarczyl browar. Nie czul glodu. Pic mu sie w sumie tez nie chcialo. Pil z lakomstwa;) Odstawil iemal pusta puszke-postanowil zaprzestac picia, przynajmniej narazie. Jak sie zaleje w trupa za wiele nie pogra-tlumaczyl sam sobie. Rzucal jednak wciaz teskne spojrzenia w strone puszki.
No coz...poszlo niezle- powiedzial gnom chowajac calkiem juz czysty zwoj do tuby, po czym usiadl pod drzewem, stworzyl magiczne swiatlo i zaczal czytac swoja ksiege zaklec, w celu zwiekszenia swej uzytecznosci bojowej-w koncu te gobliny nie musialy byc jedynymi w okolicy. W dodatku ten szaman.....jego moc wygladala na znaczna.... Trzeba zachowac ostroznosc- w koncu moze ich byc wiecej...
Kaczorowi za cly posilek wystarczyl browar. Nie czul glodu. Pic mu sie w sumie tez nie chcialo. Pil z lakomstwa;) Odstawil iemal pusta puszke-postanowil zaprzestac picia, przynajmniej narazie. Jak sie zaleje w trupa za wiele nie pogra-tlumaczyl sam sobie. Rzucal jednak wciaz teskne spojrzenia w strone puszki.
No coz...poszlo niezle- powiedzial gnom chowajac calkiem juz czysty zwoj do tuby, po czym usiadl pod drzewem, stworzyl magiczne swiatlo i zaczal czytac swoja ksiege zaklec, w celu zwiekszenia swej uzytecznosci bojowej-w koncu te gobliny nie musialy byc jedynymi w okolicy. W dodatku ten szaman.....jego moc wygladala na znaczna.... Trzeba zachowac ostroznosc- w koncu moze ich byc wiecej...
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard 



-
- Pomywacz
- Posty: 37
- Rejestracja: czwartek, 15 lutego 2007, 21:15
Kornik przerwal na chwile prowadzenie. Na krotki moment zapadla cisza. Uslyszeliscie delikatny szum wiatru i gdzies bardzo daleko glos burzy. Rozgladneliscie sie po niebie, ale nic nie wiescilo zmiany pogody. Bezchmurne, rozgwiezdzone niebo przeciela spadajaca gwiazda a za nia kolejna. Wymarzona noc na przygode, ognisko i wieczor z przyjaciolmi.
Mistrz gry dolozyl drewna do ognia, siegnal do lodowki po nastepne piwo i kontynuowal.
Po trzech dniach podrozy, po spotkaniu z goblinami dotarliscie do gorskiej przeleczy. Widok plaskowyzu z majestatycznie wznoszaca czarna swiatynia odebral Wam dech w piersiach. Ciemne, bazaltowe mury budowli odbijaly swiatlo niczym lustra. Juz sama obrobka kamienia swiadczyla o niesamowitym kunszcie lub o zlych mocach, ktore w tym musialy brac udzial. Pelni zlych przeczuc ruszyliscie w strone majestatycznej budowli
Przywitaly Was otwarte wrota. Tak jakby ktos Was zapraszal do srodka. Weszliscie do srodka pelni zlych przeczuc jak tez i zdziwienia. Otoz na centralnym oltarzu, wprost na przeciwko wejscia, polyskiwal zielonym, jakby troche wesolym blaskiem kamien ktorego szukaliscie.
Rozejrzeliscie sie po swiatyni, szukajac jakiegokolwiek przeciwnika lub sladow demona. Wnetrze pozostawaly jednak puste. Z ciemnych scian naw bocznych spogladaly na Was plaskorzezby gobinow. Cale masy tych brudnych stworzen tloczyly sie w bezruchu na scianach.
W polowie drogi do klejnotu zatrzymaliscie sie nagle. Z niewielkich drzwi zaraz kolo oltarza wyszedl demon. Podszedl na srodek i zatrzymal sie, odwracajac sie do Was. Jego glos zabrzmial niczym odglos sciagania plyty nagrobnej z katafalku.
- Wiec jestescie..... Czas zatroszczyc sie o wasza mizerna kompanie.
Po czym rozlozyl lapy na boki i z obu naw zaczely Was dochodzic odglosy jakby szurania, szepty jakby tlumu. Z obu stron zaczelo spogladac na Was coraz wiecej i wiecej polyskujacych brudno-zultym kolorem oczu...
Mistrz gry dolozyl drewna do ognia, siegnal do lodowki po nastepne piwo i kontynuowal.
Po trzech dniach podrozy, po spotkaniu z goblinami dotarliscie do gorskiej przeleczy. Widok plaskowyzu z majestatycznie wznoszaca czarna swiatynia odebral Wam dech w piersiach. Ciemne, bazaltowe mury budowli odbijaly swiatlo niczym lustra. Juz sama obrobka kamienia swiadczyla o niesamowitym kunszcie lub o zlych mocach, ktore w tym musialy brac udzial. Pelni zlych przeczuc ruszyliscie w strone majestatycznej budowli
Przywitaly Was otwarte wrota. Tak jakby ktos Was zapraszal do srodka. Weszliscie do srodka pelni zlych przeczuc jak tez i zdziwienia. Otoz na centralnym oltarzu, wprost na przeciwko wejscia, polyskiwal zielonym, jakby troche wesolym blaskiem kamien ktorego szukaliscie.
Rozejrzeliscie sie po swiatyni, szukajac jakiegokolwiek przeciwnika lub sladow demona. Wnetrze pozostawaly jednak puste. Z ciemnych scian naw bocznych spogladaly na Was plaskorzezby gobinow. Cale masy tych brudnych stworzen tloczyly sie w bezruchu na scianach.
W polowie drogi do klejnotu zatrzymaliscie sie nagle. Z niewielkich drzwi zaraz kolo oltarza wyszedl demon. Podszedl na srodek i zatrzymal sie, odwracajac sie do Was. Jego glos zabrzmial niczym odglos sciagania plyty nagrobnej z katafalku.
- Wiec jestescie..... Czas zatroszczyc sie o wasza mizerna kompanie.
Po czym rozlozyl lapy na boki i z obu naw zaczely Was dochodzic odglosy jakby szurania, szepty jakby tlumu. Z obu stron zaczelo spogladac na Was coraz wiecej i wiecej polyskujacych brudno-zultym kolorem oczu...

-
- Bombardier
- Posty: 775
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
- Numer GG: 6330570
- Lokalizacja: Twoja świadomość
- Kontakt:
Rat
*hm.... dziwne, nic nie zapowiada zmiany poogdy a tu burza i wiatr? heh.. na szczęście to nie bomba atomowa hehehe..*
Axl rozejrzał się o ścianach powiedział: ej! mam nieprzyjemne przeczucie że za tymi ścianami czekają gobliny, albo to złudzenie albo zasadzka
Wyciągnął jedno z ostrzy po czym podbiegł do sciany i wbił je dokładnie w mijsce gdzie był oczdół, jak się wydawało wyrytych w skale goblinów
*hm.... dziwne, nic nie zapowiada zmiany poogdy a tu burza i wiatr? heh.. na szczęście to nie bomba atomowa hehehe..*
Axl rozejrzał się o ścianach powiedział: ej! mam nieprzyjemne przeczucie że za tymi ścianami czekają gobliny, albo to złudzenie albo zasadzka
Wyciągnął jedno z ostrzy po czym podbiegł do sciany i wbił je dokładnie w mijsce gdzie był oczdół, jak się wydawało wyrytych w skale goblinów
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Layla
- Hmm dziwne w radiu mowili ze przynajmniej przez najblizszyu tydzien mamy miec rekordowe upaly, a nie burze. Widac jak zwykle sie mylili chociaz je tam zadnej chmorki nie widze. Kornik moze przeniesiemy sie na wszelki wypadek do srodka, ja zbiore jedzenie a wy byscie pozbierali reszte i zgasili grila.
Po czym nie czekajac na reszte zaczela sciagac steki i kielbaski, ktore juz prawie gotowe dochodzily na malym ogniu.
- Hmm dziwne w radiu mowili ze przynajmniej przez najblizszyu tydzien mamy miec rekordowe upaly, a nie burze. Widac jak zwykle sie mylili chociaz je tam zadnej chmorki nie widze. Kornik moze przeniesiemy sie na wszelki wypadek do srodka, ja zbiore jedzenie a wy byscie pozbierali reszte i zgasili grila.
Po czym nie czekajac na reszte zaczela sciagac steki i kielbaski, ktore juz prawie gotowe dochodzily na malym ogniu.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.

-
- Marynarz
- Posty: 380
- Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52
Kaczor
-Nie przeginasz aby,piekna?-rzekl Kaczor, wrzucajac puszke(pusta!) do ognia. Rozsiadl sie wygodniej i zaczal odgrywac:
-Potezna magia. Ale na bank nie potezniejsza od mojej!-Pomyslal gnom, rzucajac pierwsze zaklecie jakie mu przyszlo do glowy w kierunku goblinow. Rozpoczal inkantacje potrzebne do rzucenia kuli ognia. Robil to powoli, z rozmyslem, poswiecajac cala swoja uwage na rzucenie czaru. Wiedzial doskonale ze musi mu wyjsc. Moze nie miec szansy sprobowac ponownie.....
-Nie przeginasz aby,piekna?-rzekl Kaczor, wrzucajac puszke(pusta!) do ognia. Rozsiadl sie wygodniej i zaczal odgrywac:
-Potezna magia. Ale na bank nie potezniejsza od mojej!-Pomyslal gnom, rzucajac pierwsze zaklecie jakie mu przyszlo do glowy w kierunku goblinow. Rozpoczal inkantacje potrzebne do rzucenia kuli ognia. Robil to powoli, z rozmyslem, poswiecajac cala swoja uwage na rzucenie czaru. Wiedzial doskonale ze musi mu wyjsc. Moze nie miec szansy sprobowac ponownie.....
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard 



-
- Pomywacz
- Posty: 37
- Rejestracja: czwartek, 15 lutego 2007, 21:15
Noc dobiegala konca. Mieliscie za soba pare godzin grania i niezliczone ilosci puszek piwa. Wszyscy jak jeden poszliscie spac do domku, za ogolna zgoda, iz sesja moze poczekac do nastepnego dnia. Padliscie badz gdzie popadlo.
Niedziela powitala Was okolo 15:00, zmeczonych, skacowanych, tworzacych kolejke do lodowki po standardowe lekarstwo na kaca; piwo.
Wieczorem, w lepszych juz nastrojach, zasiedliscie do przerwanej sesji. Impreza jednak zostala przeniesiona na duzy taras, na pietrze domku, albowiem zrobilo sie niejako zimniej i pewnymi pogody byc nie mogliscie.
Axl pobiegl do nawy z zamiarem zaatakowania sciany (hehe coz za pomyslowosc) jednak ku swojemu zdziwieniu a ulamek sekundy puzniej przerazeniu zauwazyl, iz gobliny juz wiecej na scianie nie sa. Plaskorzezby poczely zgrabnie zeskakiwac ze scian, a jeszcze zgrabniej nabierac odpowiedniej dla goblina formy.
Czesc goblinow zatrzymala sie jednak w bezruchu, pokrywajac sie jakby szronem; to Anoc i jego przypadkowo wybrane czary zbieraly swoje zniwo.
Thorin widzac co sie dzieje natychmiast pobiegl za Axlem, kladac trupem trzech goblinow jednym machnieciem mlota.
Rozpoczela sie bitwa. Tak bitwa, taka jak z legend. Axl i Thorin, choc walczyli zaciekle, poczeli wycofywac sie do towarzyszy. Staneliscie w kregu, plecami do siebie, z kazda minuta zaciesniajac formacje. Napor goblinow byl straszny, jakby nie bylo ich konca. Zaczeliscie slizgac sie po mokrej od krwi posadzce a pol godziny pozniej staliscie na stosie martwych goblinow. Warto wspomniec iz kazdy z Was, chocby nawet przez przypadek zostal ranny w ten czy w inny sposob. Czuliscie iz nei wytrzymacie duzo wiecej. Staliscie wciaz tylko dlatego iz opieraliscie sie ramie w ramie o siebie nawzajem.
Wtem polmrok katedry rozjasnil maly promyk od strony oltarza. Szybko nabierajac sily przemienil sie w potezna lawine swiatla, przez ktore chwilowo oslepliscie. Nie mogac juz wiecej zniesc padliscie na ziemie, dyszac ciezko. Po chwili poczuliscie jak blask przygasl. Otwierajac oczy zauwazyliscie iz swiatynia jest pusta. Nie bylo juz zadnych goblinow, jedynie pomiedzy Wami a oltarzem, unoszac sie stope nad ziemia, zauwazyliscie kobiete. Niecodzienny to byl widok. Kobieta byla przepieknna, jakby rozswietlona dziwnym, zywym zlotym blaskiem. Miala lagodna twarz i usmiechala sie do Was.
-Witajcie podroznicy- a jej glos zabrzmial jak glos matki odzywajacej sie do noworodka.
- Jam jest Elhona. Badzcie zdrowi. Tak Was blogoslawie.
Po czym kobieta zniknela i ponownie nastal mrok. Jednak ku swemu zdziwieniu poczuliscie sie lepiej. Sprawdziliscie swe rany, jednak one zniknely bez sladu.
Ku swojemu zdziwieniu i przerazeniu dostrzegliscie tez demona, ktory poczal sie zmieniac, jakby rosnac, az w koncu Waszym oczom ukazal sie gigantyczny pajak o trupim, znieksztalconym lbie.
Niedziela powitala Was okolo 15:00, zmeczonych, skacowanych, tworzacych kolejke do lodowki po standardowe lekarstwo na kaca; piwo.
Wieczorem, w lepszych juz nastrojach, zasiedliscie do przerwanej sesji. Impreza jednak zostala przeniesiona na duzy taras, na pietrze domku, albowiem zrobilo sie niejako zimniej i pewnymi pogody byc nie mogliscie.
Axl pobiegl do nawy z zamiarem zaatakowania sciany (hehe coz za pomyslowosc) jednak ku swojemu zdziwieniu a ulamek sekundy puzniej przerazeniu zauwazyl, iz gobliny juz wiecej na scianie nie sa. Plaskorzezby poczely zgrabnie zeskakiwac ze scian, a jeszcze zgrabniej nabierac odpowiedniej dla goblina formy.
Czesc goblinow zatrzymala sie jednak w bezruchu, pokrywajac sie jakby szronem; to Anoc i jego przypadkowo wybrane czary zbieraly swoje zniwo.
Thorin widzac co sie dzieje natychmiast pobiegl za Axlem, kladac trupem trzech goblinow jednym machnieciem mlota.
Rozpoczela sie bitwa. Tak bitwa, taka jak z legend. Axl i Thorin, choc walczyli zaciekle, poczeli wycofywac sie do towarzyszy. Staneliscie w kregu, plecami do siebie, z kazda minuta zaciesniajac formacje. Napor goblinow byl straszny, jakby nie bylo ich konca. Zaczeliscie slizgac sie po mokrej od krwi posadzce a pol godziny pozniej staliscie na stosie martwych goblinow. Warto wspomniec iz kazdy z Was, chocby nawet przez przypadek zostal ranny w ten czy w inny sposob. Czuliscie iz nei wytrzymacie duzo wiecej. Staliscie wciaz tylko dlatego iz opieraliscie sie ramie w ramie o siebie nawzajem.
Wtem polmrok katedry rozjasnil maly promyk od strony oltarza. Szybko nabierajac sily przemienil sie w potezna lawine swiatla, przez ktore chwilowo oslepliscie. Nie mogac juz wiecej zniesc padliscie na ziemie, dyszac ciezko. Po chwili poczuliscie jak blask przygasl. Otwierajac oczy zauwazyliscie iz swiatynia jest pusta. Nie bylo juz zadnych goblinow, jedynie pomiedzy Wami a oltarzem, unoszac sie stope nad ziemia, zauwazyliscie kobiete. Niecodzienny to byl widok. Kobieta byla przepieknna, jakby rozswietlona dziwnym, zywym zlotym blaskiem. Miala lagodna twarz i usmiechala sie do Was.
-Witajcie podroznicy- a jej glos zabrzmial jak glos matki odzywajacej sie do noworodka.
- Jam jest Elhona. Badzcie zdrowi. Tak Was blogoslawie.
Po czym kobieta zniknela i ponownie nastal mrok. Jednak ku swemu zdziwieniu poczuliscie sie lepiej. Sprawdziliscie swe rany, jednak one zniknely bez sladu.
Ku swojemu zdziwieniu i przerazeniu dostrzegliscie tez demona, ktory poczal sie zmieniac, jakby rosnac, az w koncu Waszym oczom ukazal sie gigantyczny pajak o trupim, znieksztalconym lbie.

-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Layla
Z na nowo odbudowanymi silami Layla z przyjemnoscia przylaczyla sie do przygody.
Selin w myslach podziekowala dobrej bogini za jej pomocna dlon. Doprawdy gdyby nie Elhona nie daliby rady wyjsc z tej przekletej swiatyni. Z niepokojem przygladala sie demonowi. Pamiec podsuwala jej rozne warianty walki z kreatura, jednakze zaden nie wydawal sie teraz odpowiedni. Szybko sprawdzila ilosc strzal w kolczanie. Niewiele ich pozostalo, zawsze to jednak te kilka wbite w przeciwnika. Napiela luk i wypuscila pierwsza z nich. Strzala z swistem poleciala na spotkanie pajaka.
Z na nowo odbudowanymi silami Layla z przyjemnoscia przylaczyla sie do przygody.
Selin w myslach podziekowala dobrej bogini za jej pomocna dlon. Doprawdy gdyby nie Elhona nie daliby rady wyjsc z tej przekletej swiatyni. Z niepokojem przygladala sie demonowi. Pamiec podsuwala jej rozne warianty walki z kreatura, jednakze zaden nie wydawal sie teraz odpowiedni. Szybko sprawdzila ilosc strzal w kolczanie. Niewiele ich pozostalo, zawsze to jednak te kilka wbite w przeciwnika. Napiela luk i wypuscila pierwsza z nich. Strzala z swistem poleciala na spotkanie pajaka.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
