[WH - Freestyle] Drużyna Druga

-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Istorvir Tir'Nesh
Drow spojrzal na Kozaka, po czym, gdy ten juz usiadl rzekl ironicznie -Alez tak, jak najbardziej, spocznij sobie chwile. Jego uwage przykul miecz, odslaniety az nazbyt ostentacyjnie. -Probojesz mnie nastraszyc?. -Hmm...Co rozumiesz poprzez "dziwne ruchy ust"? Ciezko cokolwiek powiedziec nie wykonujac "dziwnych ruchow ust"...No dobrze, ale moze do rzeczy : Domyslam sie ze wszyscy wiedza. Przynajmniej wszyscy z was oraz wasz kolega przy ladzie. Dobre pytanie zadales....dlaczego? Szczerze to sam dokladnie nie wiem, lecz intryguje mnie bardzo twoja znajoma. Wydaje mi sie...bliska?...nie...moze za mocne slowo...czuje jakbym ja juz gdzies widzial, czy znal. Widzisz...moja wiedza ogranicza sie do tego kim jestem i co potrafie. Nie pamietam takto zupelnie nic do pewnego wieczoru, kiedy zostalem napadniety i ogluszony przez bandytow. Gdy ocknalem sie, nie potrafilem sobie przypomniec jak i dlaczego sie tutaj znalazlem. Mialem wiec nadzieje porozmawiac z twoja przyjaciolka na osobnosci, z przekonaniem, ze moze bedzie w stanie mi jakos pomoc. Swoja droga ciekawe takze dlaczego pytasz kto mnie najal? Uwazasz ze gdyby ktos czychal na wasze zycia wynajalby mnie jednego? Do tego maga, nie potrafiacego sie dobrze zamaskowac? Czy raczej profesjonalnego zabojce? Chwile sie zastanow zanim cos palniesz. Chyba odpowiedzialem na wszystkie twoje pytania. Cos jeszcze chcesz wasc wiedziec? Po tym krotkim monologu, upil kolejny lyk wina, zwilzajac swoje gardlo. Zwrocil nastepnie wzrok spowrotem na Kozaka i... usmiechnal sie.
Drow spojrzal na Kozaka, po czym, gdy ten juz usiadl rzekl ironicznie -Alez tak, jak najbardziej, spocznij sobie chwile. Jego uwage przykul miecz, odslaniety az nazbyt ostentacyjnie. -Probojesz mnie nastraszyc?. -Hmm...Co rozumiesz poprzez "dziwne ruchy ust"? Ciezko cokolwiek powiedziec nie wykonujac "dziwnych ruchow ust"...No dobrze, ale moze do rzeczy : Domyslam sie ze wszyscy wiedza. Przynajmniej wszyscy z was oraz wasz kolega przy ladzie. Dobre pytanie zadales....dlaczego? Szczerze to sam dokladnie nie wiem, lecz intryguje mnie bardzo twoja znajoma. Wydaje mi sie...bliska?...nie...moze za mocne slowo...czuje jakbym ja juz gdzies widzial, czy znal. Widzisz...moja wiedza ogranicza sie do tego kim jestem i co potrafie. Nie pamietam takto zupelnie nic do pewnego wieczoru, kiedy zostalem napadniety i ogluszony przez bandytow. Gdy ocknalem sie, nie potrafilem sobie przypomniec jak i dlaczego sie tutaj znalazlem. Mialem wiec nadzieje porozmawiac z twoja przyjaciolka na osobnosci, z przekonaniem, ze moze bedzie w stanie mi jakos pomoc. Swoja droga ciekawe takze dlaczego pytasz kto mnie najal? Uwazasz ze gdyby ktos czychal na wasze zycia wynajalby mnie jednego? Do tego maga, nie potrafiacego sie dobrze zamaskowac? Czy raczej profesjonalnego zabojce? Chwile sie zastanow zanim cos palniesz. Chyba odpowiedzialem na wszystkie twoje pytania. Cos jeszcze chcesz wasc wiedziec? Po tym krotkim monologu, upil kolejny lyk wina, zwilzajac swoje gardlo. Zwrocil nastepnie wzrok spowrotem na Kozaka i... usmiechnal sie.
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl, Zaanzafar
Ninerl wstała z ławy i podeszła do krzesła.
Zaznafaar, uprzedzając jej zamiar, wysunął krzesło i zasunął je za nią ,po czym sam usiadł. -Chyba się wybiorę do baru... życzysz coś sobie?- zapytał.
-Nie, dzięki-pokręciła głową.
Szlachcic skinął głową i poszedł do baru. Napełnił znów swój kielich i wrócił do stołu. -Są takie chwile, że miasta mnie denerwują...- zaczął bez żadnego wstępu. -Światła miasta zabijają światło gwiazd.. jest czyste niebo... wiesz, jaki byłby widok?- zapytał i westchnął ciężko.
-Owszem-kiwnęła głową-Jednym słowem-uniosła brwi- wspaniały. Wasze miasta są za brudne i za ciasne.
-"Nasze"?- zapytał Zanzafaar, krzywiąc się lekko.
-Jeśli pod uwagę brać Twoją rasę, i w części moją, to tak-wzruszyła ramionami
Szlachcic spojrzał na nią i parsknął śmiechem. -Często tak szufladkujesz ludzi? To oznaka powierzchowności, wiesz?- zapytał i pociągnął łyk z kielicha.
Ninerl parsknęła:- Chodziło mi o całość ludzi jako rasy, nie akurat o Ciebie.
Zanzafaar pokręcił przecząco głową. -Mój ród miał zawsze wysunięte zamki... i siedziby. Miasta są czasem dobre, ale nie po to, by w nich żyć.. -słowa szlachcica musiały zabrzmieć ciekawie w kontekście ich zadania.
-Ja na szczęście swojego, powiedzmy, że nie mam-prychnęła- Rodzina jest daleko i bezpieczna, co najważniejsze. Drugiej części nie znam i nie zamierzam.
Szlachcic znów popił. -Hmm.. w sumie też jestem daleko od rodziny.. nie spieszy mi się do nich...- dodał. –Ale byłoby miło znów się zająć czymś innym niż pakowaniem siew kłopoty...- westchnął.
-Owszem-pokiwała głową- Ale takie nasze szczęście, jak widać.
Zanzafaar pokiwał głową: -Szczęście w nieszczęściu..- stwierdził.
-Zakładam , że reszta naszych towarzyszy w postaci Igora też tak sądzi-powiedziała
Szlachcic uniósł brwi. Spojrzał na resztę. -Nie zakładaj za innych...- stwierdził. -Na poglądy innych się nie powinno wpływać, bo to manipulacja...-
Ninerl roześmiała się głośno- Jesteś zabawny. Nie powiem, miło by było, żeby wszyscy mieli taki pogląd jak ty.
Zanzafaar uniósł obie brwi. –Nie wszyscy są na tyle zdrowi na umyśle, by zauważać rzeczy oczywiste... albo są zdrowi pod innymi względami, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi...- stwierdził. -A to, że niewiele osób podziela mój punkt widzenia, to sprawa zepsucia i ustroju tego świata...- stwierdził jeszcze i znów pociągnął łyk. Płyn w jego kielichu się kończył.
-Zdrowi- prychnęła- Wszyscy jesteśmy szaleni w pewnym stopniu, jeśli wiesz o co mi chodzi...Zepsucia świata? Raczej lenistwa innych. Uczciwość się za mało opłaca w rozumieniu niektórych.
Zaznafaar się uśmiechnął. –Wiesz, że zbiór naszych przywar, słabości i wypaczeń układa się w indywidualne szaleństwo? Zwiemy ej w swej naiwności osobowością...- stwierdził szlachcic i dopił zawartość kielicha. –Uczciwość się nie opłaca- zacytował kobietę -zaprawdę... dlatego tylko ci, którzy są zdecydowanie silniejsi mogą sobie pozwolić na cos takiego... i nakłonić słabszych do podobnego.. jeśli zepsucie wisi nam nad głowami, to wszelkie starania zawsze skończą się...- zrobił charakterystyczny ruch palcem "po gardle"
- No , cóż ja nie zajmuję się wyższymi ode mnie, zwłaszcza ludzką szlachtą czy tam władzami. I nie zamierzam. Chociaż teraz to ty uogólniasz, bo ludzie są naprawdę różni.
Zanzafaar pokręcił głową przecząco. -Uogólniam, bo mówię o czasach, a nie o konkretnej grupie społecznej- westchnął. Zamilkł na chwilę. -Późno już..- westchnął. -Przydałoby się pokoje wynająć.. chcesz tą "kołysankę?- uśmiechnął się szeroko.
-To zaśpiewasz ją tutaj-odparła uśmiechając się złośliwie-I wynajmijcie pokoje dla siebie. Ja już swój mam/.
Ninerl wstała z ławy i podeszła do krzesła.
Zaznafaar, uprzedzając jej zamiar, wysunął krzesło i zasunął je za nią ,po czym sam usiadł. -Chyba się wybiorę do baru... życzysz coś sobie?- zapytał.
-Nie, dzięki-pokręciła głową.
Szlachcic skinął głową i poszedł do baru. Napełnił znów swój kielich i wrócił do stołu. -Są takie chwile, że miasta mnie denerwują...- zaczął bez żadnego wstępu. -Światła miasta zabijają światło gwiazd.. jest czyste niebo... wiesz, jaki byłby widok?- zapytał i westchnął ciężko.
-Owszem-kiwnęła głową-Jednym słowem-uniosła brwi- wspaniały. Wasze miasta są za brudne i za ciasne.
-"Nasze"?- zapytał Zanzafaar, krzywiąc się lekko.
-Jeśli pod uwagę brać Twoją rasę, i w części moją, to tak-wzruszyła ramionami
Szlachcic spojrzał na nią i parsknął śmiechem. -Często tak szufladkujesz ludzi? To oznaka powierzchowności, wiesz?- zapytał i pociągnął łyk z kielicha.
Ninerl parsknęła:- Chodziło mi o całość ludzi jako rasy, nie akurat o Ciebie.
Zanzafaar pokręcił przecząco głową. -Mój ród miał zawsze wysunięte zamki... i siedziby. Miasta są czasem dobre, ale nie po to, by w nich żyć.. -słowa szlachcica musiały zabrzmieć ciekawie w kontekście ich zadania.
-Ja na szczęście swojego, powiedzmy, że nie mam-prychnęła- Rodzina jest daleko i bezpieczna, co najważniejsze. Drugiej części nie znam i nie zamierzam.
Szlachcic znów popił. -Hmm.. w sumie też jestem daleko od rodziny.. nie spieszy mi się do nich...- dodał. –Ale byłoby miło znów się zająć czymś innym niż pakowaniem siew kłopoty...- westchnął.
-Owszem-pokiwała głową- Ale takie nasze szczęście, jak widać.
Zanzafaar pokiwał głową: -Szczęście w nieszczęściu..- stwierdził.
-Zakładam , że reszta naszych towarzyszy w postaci Igora też tak sądzi-powiedziała
Szlachcic uniósł brwi. Spojrzał na resztę. -Nie zakładaj za innych...- stwierdził. -Na poglądy innych się nie powinno wpływać, bo to manipulacja...-
Ninerl roześmiała się głośno- Jesteś zabawny. Nie powiem, miło by było, żeby wszyscy mieli taki pogląd jak ty.
Zanzafaar uniósł obie brwi. –Nie wszyscy są na tyle zdrowi na umyśle, by zauważać rzeczy oczywiste... albo są zdrowi pod innymi względami, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi...- stwierdził. -A to, że niewiele osób podziela mój punkt widzenia, to sprawa zepsucia i ustroju tego świata...- stwierdził jeszcze i znów pociągnął łyk. Płyn w jego kielichu się kończył.
-Zdrowi- prychnęła- Wszyscy jesteśmy szaleni w pewnym stopniu, jeśli wiesz o co mi chodzi...Zepsucia świata? Raczej lenistwa innych. Uczciwość się za mało opłaca w rozumieniu niektórych.
Zaznafaar się uśmiechnął. –Wiesz, że zbiór naszych przywar, słabości i wypaczeń układa się w indywidualne szaleństwo? Zwiemy ej w swej naiwności osobowością...- stwierdził szlachcic i dopił zawartość kielicha. –Uczciwość się nie opłaca- zacytował kobietę -zaprawdę... dlatego tylko ci, którzy są zdecydowanie silniejsi mogą sobie pozwolić na cos takiego... i nakłonić słabszych do podobnego.. jeśli zepsucie wisi nam nad głowami, to wszelkie starania zawsze skończą się...- zrobił charakterystyczny ruch palcem "po gardle"
- No , cóż ja nie zajmuję się wyższymi ode mnie, zwłaszcza ludzką szlachtą czy tam władzami. I nie zamierzam. Chociaż teraz to ty uogólniasz, bo ludzie są naprawdę różni.
Zanzafaar pokręcił głową przecząco. -Uogólniam, bo mówię o czasach, a nie o konkretnej grupie społecznej- westchnął. Zamilkł na chwilę. -Późno już..- westchnął. -Przydałoby się pokoje wynająć.. chcesz tą "kołysankę?- uśmiechnął się szeroko.
-To zaśpiewasz ją tutaj-odparła uśmiechając się złośliwie-I wynajmijcie pokoje dla siebie. Ja już swój mam/.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor Antonov
- Kto tam wie kogo się teraz najmuje? Najmuje się wręcz każdego - roześmiał się kozak.
- Powiadasz że jesteś magiem... Która szkoła magii? - zapytał dociekając
- Wybacz, że się nie przedstawiłem. Jestem Igor. Igor Antonov. Prawdopodobnie jedyny kozak w Nuln. Nie widziałem tu innego. A Ty? Jak Cię zwą? - mówił zaciągając wąsacz, podając rękę drowowi.
- Jak rozumiem z Twojej strony nie grozi nam niebezpieczeństwo. Czyż tak? - pociągnął łyk z kielicha
- Powiedz coś więcej o Twojej historii. To może Ci umożliwię rozmowę z moją uroczą towarzyszką. Byle wyczerpująco. Bardzo wyczerpująco - szyderczy uśmiech na twarzy kozaka powiększył się.
- Kto tam wie kogo się teraz najmuje? Najmuje się wręcz każdego - roześmiał się kozak.
- Powiadasz że jesteś magiem... Która szkoła magii? - zapytał dociekając
- Wybacz, że się nie przedstawiłem. Jestem Igor. Igor Antonov. Prawdopodobnie jedyny kozak w Nuln. Nie widziałem tu innego. A Ty? Jak Cię zwą? - mówił zaciągając wąsacz, podając rękę drowowi.
- Jak rozumiem z Twojej strony nie grozi nam niebezpieczeństwo. Czyż tak? - pociągnął łyk z kielicha
- Powiedz coś więcej o Twojej historii. To może Ci umożliwię rozmowę z moją uroczą towarzyszką. Byle wyczerpująco. Bardzo wyczerpująco - szyderczy uśmiech na twarzy kozaka powiększył się.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar, Ninerl:
Szlachcic się uśmiechnął. –Śpiewam tylko dla jednej osoby... nie dla kogo popadnie- machnął ręką, określając "kogo popadnie" jako resztę ludzi i nie-ludzi w karczmie. Ninerl roześmiała się: - Czyli nie preferujesz szerszej "publiczności"?- spytała robiąc dwuznaczną minę.
-Tylko dla jednej osoby- powtórzył szlachcic –Którą uznam za godną- dodał i do niej mrugnął.
-Heh, pewnie każdą odpowiednio kształtną- parsknęła.-Ale nie kształtnego, hmm?- uniosła brwi. –Czy może jednak?-
-Preferuje kobiety- stwierdził Zanzafaar. –A kształt się liczy, gdy się ma na myśli jedynie zabawę...- westchnął i spojrzał w okno. –Jak mam na myśli kogoś godnego, to z reguły mój zamysł jest dość daleki od łóżka...- zaśmiał się. –Przyznam, tam też się może skończyć, ale nie uważam tego za swój cel... chyba mogę sobie pozwolić na taka szczerość z tobą, co?- uniósł brew.
-A jak uważasz..- odparła –Powiedzmy, że mam podobne poglądu, z wyjątkiem kobiet, oczywiście-
Szlachcic się zaśmiał. –Skoczę wynająć pokój- stwierdził i zajął się tym, czym powiedział. Wrócił po chwili i schował kluczyk w wewnętrznej kieszonce pancerza.
-Dobrze więc, Nin... powiedz mi... jest jakąś tajemnicą, kim jesteś?- zapytał spokojnie, siadając na swe miejsce.
-Co przez to rozumiesz?- zmarszczyła brwi
-Hmm... że jestem ciekaw, z jaka osobą rozmawiam, ale nie chcę naruszać jej osobistej sfery, jeśli ona tego sobie nie życzy- sprecyzował szlachcic.
-Rozmawiasz ze mną- odparła. -A nie bardzo rozumiem twojego pytania?-
-Och...- uśmiechnął się. –Jestem ciekawski... co porabiasz w tym mieście, jaki wiatr cię tu przywiał...- wymieniał.
-A tak sobie wędruję. W celach głównie zapoznawczych ze światem.-wzruszyła ramionami
Zan pokiwał głową. –Domyślam się, że miałaś pewnie masę bardziej lub mniej interesujących wpadek.. takich jak ta?- zapytał i się uśmiechnął.
-Niekoniecznie- odparła, przeciągając się. –Starałam mieć je rzadko, bo są pewne miejsca, gdzie nie przeżywasz wpadki-
Szlachcic skinął głową. –Ale się zdarzają?- zapytał jeszcze i machnął ręką. Oparł się wygodnie i uniósł brew. –Umiesz grać w karty?- zapytał nagle.
-Zapomnij- westchnęła. –Chyba, że, o w taką wojnę na przykład-
-Chcesz się nauczyć czegoś bardziej skomplikowanego?- zapytał szlachcic i dobył małą talię z kieszeni.
-Czemużby nie?- kobieta skinęła głową
-Na początek - makao... dość prosta gra, jak się już załapie..- zaproponował Zanzafaar.
-Aha!- mruknęła Ninerl.
Zanzafaar wytłumaczył kobiecie na czym polega gra i jak można się "pozbywać kart". Wyjaśnił które są waleczne i które mogą uprzykrzyć życie przeciwnikowi. –Powtórz sobie kilka razy i możemy grać... na początek w otwarte karty, z tłumaczeniem?- zapytał.
-Dobrze-skinęła głową. –Zaczynajmy-
Zanzafaar tasował dłuższy czas, aż wreszcie rozdał karty. –Gramy w otwarte tak?- zapytał dla pewności.
-Owszem- Ninerl skinęła głową. Zanzafaar obrócił swoją talię i rozłożył tak, by kobieta widziała jego karty. Porosił ją o to samo. Potem zaczął tłumaczyć jej zagrania. Czemu należy robić tak, a nie inaczej. Pokazał jej też na swoim przykładzie, jak ludzie dają się nabrać. Udawał wielce zaskoczonego dwoma ostatnimi kartami, które wyłożyła kobieta. Skończyło się na tym, ze Nin nie miała kart na ręce, a szlachcicowi zostały jeszcze dwie.
Zaznafaar odłożył pozostałe karty. –I już - wygrałaś! Brawo!- uśmiechnął się.
Ninerl roześmiała się. –Czyli to jednak nie jest trudne! -
-Jest, jeśli się gra z weteranem!- szlachcic mrugnął do niej zbierając karty ze stołu i tasując.
-Chcesz jeszcze raz? Tym razem na serio?- zapytał Zanzafaar, uśmiechając się. W jego oku zapłonął ognik rozbawienia.
Szlachcic się uśmiechnął. –Śpiewam tylko dla jednej osoby... nie dla kogo popadnie- machnął ręką, określając "kogo popadnie" jako resztę ludzi i nie-ludzi w karczmie. Ninerl roześmiała się: - Czyli nie preferujesz szerszej "publiczności"?- spytała robiąc dwuznaczną minę.
-Tylko dla jednej osoby- powtórzył szlachcic –Którą uznam za godną- dodał i do niej mrugnął.
-Heh, pewnie każdą odpowiednio kształtną- parsknęła.-Ale nie kształtnego, hmm?- uniosła brwi. –Czy może jednak?-
-Preferuje kobiety- stwierdził Zanzafaar. –A kształt się liczy, gdy się ma na myśli jedynie zabawę...- westchnął i spojrzał w okno. –Jak mam na myśli kogoś godnego, to z reguły mój zamysł jest dość daleki od łóżka...- zaśmiał się. –Przyznam, tam też się może skończyć, ale nie uważam tego za swój cel... chyba mogę sobie pozwolić na taka szczerość z tobą, co?- uniósł brew.
-A jak uważasz..- odparła –Powiedzmy, że mam podobne poglądu, z wyjątkiem kobiet, oczywiście-
Szlachcic się zaśmiał. –Skoczę wynająć pokój- stwierdził i zajął się tym, czym powiedział. Wrócił po chwili i schował kluczyk w wewnętrznej kieszonce pancerza.
-Dobrze więc, Nin... powiedz mi... jest jakąś tajemnicą, kim jesteś?- zapytał spokojnie, siadając na swe miejsce.
-Co przez to rozumiesz?- zmarszczyła brwi
-Hmm... że jestem ciekaw, z jaka osobą rozmawiam, ale nie chcę naruszać jej osobistej sfery, jeśli ona tego sobie nie życzy- sprecyzował szlachcic.
-Rozmawiasz ze mną- odparła. -A nie bardzo rozumiem twojego pytania?-
-Och...- uśmiechnął się. –Jestem ciekawski... co porabiasz w tym mieście, jaki wiatr cię tu przywiał...- wymieniał.
-A tak sobie wędruję. W celach głównie zapoznawczych ze światem.-wzruszyła ramionami
Zan pokiwał głową. –Domyślam się, że miałaś pewnie masę bardziej lub mniej interesujących wpadek.. takich jak ta?- zapytał i się uśmiechnął.
-Niekoniecznie- odparła, przeciągając się. –Starałam mieć je rzadko, bo są pewne miejsca, gdzie nie przeżywasz wpadki-
Szlachcic skinął głową. –Ale się zdarzają?- zapytał jeszcze i machnął ręką. Oparł się wygodnie i uniósł brew. –Umiesz grać w karty?- zapytał nagle.
-Zapomnij- westchnęła. –Chyba, że, o w taką wojnę na przykład-
-Chcesz się nauczyć czegoś bardziej skomplikowanego?- zapytał szlachcic i dobył małą talię z kieszeni.
-Czemużby nie?- kobieta skinęła głową
-Na początek - makao... dość prosta gra, jak się już załapie..- zaproponował Zanzafaar.
-Aha!- mruknęła Ninerl.
Zanzafaar wytłumaczył kobiecie na czym polega gra i jak można się "pozbywać kart". Wyjaśnił które są waleczne i które mogą uprzykrzyć życie przeciwnikowi. –Powtórz sobie kilka razy i możemy grać... na początek w otwarte karty, z tłumaczeniem?- zapytał.
-Dobrze-skinęła głową. –Zaczynajmy-
Zanzafaar tasował dłuższy czas, aż wreszcie rozdał karty. –Gramy w otwarte tak?- zapytał dla pewności.
-Owszem- Ninerl skinęła głową. Zanzafaar obrócił swoją talię i rozłożył tak, by kobieta widziała jego karty. Porosił ją o to samo. Potem zaczął tłumaczyć jej zagrania. Czemu należy robić tak, a nie inaczej. Pokazał jej też na swoim przykładzie, jak ludzie dają się nabrać. Udawał wielce zaskoczonego dwoma ostatnimi kartami, które wyłożyła kobieta. Skończyło się na tym, ze Nin nie miała kart na ręce, a szlachcicowi zostały jeszcze dwie.
Zaznafaar odłożył pozostałe karty. –I już - wygrałaś! Brawo!- uśmiechnął się.
Ninerl roześmiała się. –Czyli to jednak nie jest trudne! -
-Jest, jeśli się gra z weteranem!- szlachcic mrugnął do niej zbierając karty ze stołu i tasując.
-Chcesz jeszcze raz? Tym razem na serio?- zapytał Zanzafaar, uśmiechając się. W jego oku zapłonął ognik rozbawienia.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
-Na razie starczy-Ninerl podniosła ręce- Zastanawiam, gdzie jest mała. I czemu-ruchem głowy wskazała Kozaka i elfa-oni tam tak długo siedzą. No,nic--mruknęła-czas sprawdzić ofertę napojów karczmarza- podniosła się i podeszła to baru. Po chwili zaczęła wypytywać gospodarza składniki i rodzaje powyższych.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Stópkowy Tawerniak
- Posty: 138
- Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
- Numer GG: 2863670
- Lokalizacja: Podmrok
- Kontakt:
Ethel Furie
Wampir, po rozmowie z Baltazarem ulotnił się w jak to miał w zwyczaju. Noc sprzyjała jemu szybkiemu lotowi. Podążał teraz do celu, którym był Livrian. Odnalazł elfa, widział tyle, ile chciał. Dużo czasu potrzebował na powrót. Świt nie ubłagalnie się zbliżał. Tysiące myśli przelatywały przez jego głowę. Jak to załatwią? Czy to co im powie, przyda się na coś. Czy zaatakują przed, czy w samym centrum Nuln. Pytania tylko mnożyły kolejne, nie dając żadnych odpowiedzi, to też wampir postanowił nie myśleć o tym wszystkim.
***
Do miasta wkroczył, niczym wicher. Nieludzki świst powietrza dziwił mieszkańców Nuln. To Ethel - wampir - przecinał powietrze z taką prędkością.
Wkroczył do karczmy. Skinął palcem na Igora, przywołując go do stolika, gdzie siedziała reszta. Wysłał także wiadomość do Baltazara. Pół wampir zjawił się u jego boku szybko. Gdy wszyscy wyczekiwali na jego sprawozdanie, którego nawet nie byli świadomi, on jak zwykle wykręcił usta, chowając dolną wargę pod górną.
-Sprawa przedstawia się tak.. - zaczął. -Nasz kochany Livrian, jak zapewne się domyślacie, nie idzie sam. Czego możecie się domyślać, to w jakim towarzystwie. Nie będę owijał w bawełnę. Idzie z nim czterech towarzyszy. Nie wiem na ile są gotowi, by oddać za niego życie, ale możecie być pewni, że przy ataku na jego osobę nie będą stać z założonymi rękoma. - wampir przystanął na moment, dając popracować szarym komórkom towarzyszy. Popił łyk nalewki Ninerl, po czym kontynuował dalej. -Jeden z nich jest ranny.. - uśmiechnął się pełnią twarzy... jednak dalej nie wiadomo, czy ktoś nie będzie go chronił w mieście. Tak więc wybór pozostawiam Wam. Livrian będzie mijał bramy miasta o świcie. Tak więc... - zasępił się spoglądając na alkohol. -..starczy już tego dobrego, albo spać, albo obmyślać konkretny plan. Zrobił jeszcze jeden łyk, po czym ruszył w stronę wyjścia, rzucając przez ramię. -Czas nagli.. .
Wampir, po rozmowie z Baltazarem ulotnił się w jak to miał w zwyczaju. Noc sprzyjała jemu szybkiemu lotowi. Podążał teraz do celu, którym był Livrian. Odnalazł elfa, widział tyle, ile chciał. Dużo czasu potrzebował na powrót. Świt nie ubłagalnie się zbliżał. Tysiące myśli przelatywały przez jego głowę. Jak to załatwią? Czy to co im powie, przyda się na coś. Czy zaatakują przed, czy w samym centrum Nuln. Pytania tylko mnożyły kolejne, nie dając żadnych odpowiedzi, to też wampir postanowił nie myśleć o tym wszystkim.
***
Do miasta wkroczył, niczym wicher. Nieludzki świst powietrza dziwił mieszkańców Nuln. To Ethel - wampir - przecinał powietrze z taką prędkością.
Wkroczył do karczmy. Skinął palcem na Igora, przywołując go do stolika, gdzie siedziała reszta. Wysłał także wiadomość do Baltazara. Pół wampir zjawił się u jego boku szybko. Gdy wszyscy wyczekiwali na jego sprawozdanie, którego nawet nie byli świadomi, on jak zwykle wykręcił usta, chowając dolną wargę pod górną.
-Sprawa przedstawia się tak.. - zaczął. -Nasz kochany Livrian, jak zapewne się domyślacie, nie idzie sam. Czego możecie się domyślać, to w jakim towarzystwie. Nie będę owijał w bawełnę. Idzie z nim czterech towarzyszy. Nie wiem na ile są gotowi, by oddać za niego życie, ale możecie być pewni, że przy ataku na jego osobę nie będą stać z założonymi rękoma. - wampir przystanął na moment, dając popracować szarym komórkom towarzyszy. Popił łyk nalewki Ninerl, po czym kontynuował dalej. -Jeden z nich jest ranny.. - uśmiechnął się pełnią twarzy... jednak dalej nie wiadomo, czy ktoś nie będzie go chronił w mieście. Tak więc wybór pozostawiam Wam. Livrian będzie mijał bramy miasta o świcie. Tak więc... - zasępił się spoglądając na alkohol. -..starczy już tego dobrego, albo spać, albo obmyślać konkretny plan. Zrobił jeszcze jeden łyk, po czym ruszył w stronę wyjścia, rzucając przez ramię. -Czas nagli.. .
...

-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Istorvir Tir'Nesh
-Moze zaczne od przedstawienia sie. Zwa mnie Istorvir Tir'Nesh. Nie mam pojecia skad dokladnie pochodze, ani jak tam spowrotem trafic. Nie wiem takze dlaczego znalazlem sie na powierzchni. Wiem ze jestem magiem. Potrafie sprowadzac rozne rzeczy. W tym momencie, wyciagnal reke przed siebie kierujac wewnetrzna strone dloni w strone blatu, wypowiedzial krotka inkantacje, po czym na blacie stolu pojawil sie nieduzy szczur, ktory po wypowiedzeniu kolejnych slow znikl.-Zagrozenia z mojej strony nie ma. Pozatym, jezeli nawet bym sprobowal to mialbym raczej marne szanse z cala druzyna. Po zakonczeniu wypowiedzi, powstal i uscisnal dlon kozaka.
-Moze zaczne od przedstawienia sie. Zwa mnie Istorvir Tir'Nesh. Nie mam pojecia skad dokladnie pochodze, ani jak tam spowrotem trafic. Nie wiem takze dlaczego znalazlem sie na powierzchni. Wiem ze jestem magiem. Potrafie sprowadzac rozne rzeczy. W tym momencie, wyciagnal reke przed siebie kierujac wewnetrzna strone dloni w strone blatu, wypowiedzial krotka inkantacje, po czym na blacie stolu pojawil sie nieduzy szczur, ktory po wypowiedzeniu kolejnych slow znikl.-Zagrozenia z mojej strony nie ma. Pozatym, jezeli nawet bym sprobowal to mialbym raczej marne szanse z cala druzyna. Po zakonczeniu wypowiedzi, powstal i uscisnal dlon kozaka.
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl, Zanzafaar
Ninerl prychnęła, słuchając słów wampira: "Musi być bardzo pewny siebie mówiąc o takich rzeczach w miejscu publicznym. To tym bardziej upewnia mnie, że to jakaś podpucha. Ale miejmy nadzieję rozwiązać tę sprawę, im na przekór. Za to ten elf- ta twarz czy ja jej gdzieś nie widziałam? Coś mi majaczy w pamięci". Podeszła do elfa i przyjrzała mu się dokładnie, ciągle kryjąc twarz w kapturze. Chwilę pogrzebała w pamięci, cofnęła się o kilka lat wstecz i znalazła strzępek obrazu- chyba ta sama twarz, w jakimś kręgu magów, ale gdzie? Jedynym miejscem, które się jej nasuwało na myśl, było to słynne miasto, gdzie magia przesycała wszystko i wszystkich. Ale kim on był? Zamyśliła się. On jej pewnie nie kojarzył, zresztą jak mógł to robić, nawet gdyby był przy zupełnie zdrowych zmysłach. Zanzafaar spojrzał za Ninerl. Wychylił kielich do dna. Spojrzał za okno. Westchnął i wstał. Podszedł do Ninerl od tyłu i zaczął mówić, kładąc rękę na jej ramieniu. -Jak chcesz kołysankę to teraz.. ja powoli zbieram się spać.. jutro czeka nas ciężki dzień..- powiedział spokojnie.
Wzruszyła ramionami: -To idź spać, ja tu jeszcze chwilę zostanę. Zdjęła jego dłoń z ramieniu: -I przypominam Ci, że nie lubię, jak ktoś dotyka mnie bez pozwolenia. Szlachcic skinął głową. -Odruch, nie musiałaś się odwracać, wiec temu zapobiegłem najłatwiej, jak się dało. Miłej nocy życzę. Oby nie była naszą ostatnią- szepnął i oddalił się do swego pokoju. Ninerl roześmiała się w duchu ."Ha, ostatnią. Zobaczymy". Po czym dalej wpatrywała się w drowa, z zamyślonym wyrazem twarzy.
Ninerl prychnęła, słuchając słów wampira: "Musi być bardzo pewny siebie mówiąc o takich rzeczach w miejscu publicznym. To tym bardziej upewnia mnie, że to jakaś podpucha. Ale miejmy nadzieję rozwiązać tę sprawę, im na przekór. Za to ten elf- ta twarz czy ja jej gdzieś nie widziałam? Coś mi majaczy w pamięci". Podeszła do elfa i przyjrzała mu się dokładnie, ciągle kryjąc twarz w kapturze. Chwilę pogrzebała w pamięci, cofnęła się o kilka lat wstecz i znalazła strzępek obrazu- chyba ta sama twarz, w jakimś kręgu magów, ale gdzie? Jedynym miejscem, które się jej nasuwało na myśl, było to słynne miasto, gdzie magia przesycała wszystko i wszystkich. Ale kim on był? Zamyśliła się. On jej pewnie nie kojarzył, zresztą jak mógł to robić, nawet gdyby był przy zupełnie zdrowych zmysłach. Zanzafaar spojrzał za Ninerl. Wychylił kielich do dna. Spojrzał za okno. Westchnął i wstał. Podszedł do Ninerl od tyłu i zaczął mówić, kładąc rękę na jej ramieniu. -Jak chcesz kołysankę to teraz.. ja powoli zbieram się spać.. jutro czeka nas ciężki dzień..- powiedział spokojnie.
Wzruszyła ramionami: -To idź spać, ja tu jeszcze chwilę zostanę. Zdjęła jego dłoń z ramieniu: -I przypominam Ci, że nie lubię, jak ktoś dotyka mnie bez pozwolenia. Szlachcic skinął głową. -Odruch, nie musiałaś się odwracać, wiec temu zapobiegłem najłatwiej, jak się dało. Miłej nocy życzę. Oby nie była naszą ostatnią- szepnął i oddalił się do swego pokoju. Ninerl roześmiała się w duchu ."Ha, ostatnią. Zobaczymy". Po czym dalej wpatrywała się w drowa, z zamyślonym wyrazem twarzy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian
Lilian szła ciemną ulicą. Była w drodze do swojej szefowej po jakąś silną truciznę.
Dochodziła już do celu, gdy drogę zastąpił jej jakiś wielki facet od którego czuć było zapach piwa.
- A ty co? Chcesz przejść bez opłaty?! Dawaj złoto! - powiedział drab.
- Nie mam złota. - odpowiedziała spokojnie dziewczyna. Jak na zaistniałą sytuację była nawet bardzo spokojna.
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem. Dziewczyna wyglądała bardzo seksownie.
- Możesz jeszcze inaczej zapłacić za przejście. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Wiesz Bob, troche się spieszę... Alice jest u siebie ?
- Kurde Lilian, jak mam się nauczyć pobierania opłat, jak wy mnie tak traktujecie?
- Wyluzuj, dobrze ci szło.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i powiedział cicho:
- Alice chyba jest.
- To ja lece. - powiedziała i przeszła obok draba.
Mężczyzna tylko westchnął ponuro.
Lilian przeszła ulicą jeszcze kilkanaście metrów, po czym skręciła w bramę. Weszła po schodach na pierwsze piętro i podeszła do dużych, czarnych, drenianych drzwi.
Niewiele osób wiedziało jak trzeba zapukać, aby drzwi się otworzyły. Lilian wiedziała i po chwili weszła do środka.
W pomieszczeniu było dość ciemno, paliły się tam tylko dwie niewielkie świece.
Na środku pokoju stała groźnie wyglądająca, dobrze zbudowana blondyna, wyższa od Lilian conajmniej o głowę.
- Cześć Alice. - powiedziała Lilian mijając wieszak na płaszcze i zatrzymując się przy niej.
Ona obięła ją ręką i pocałowała w usta. Kobiety usiadły na wygodnej kanapie, a Alice postawiła na stoliku przed nimi butelkę jakiegoś płynu alkocholowego.
- Nie mów, że sprzedałaś już cały towar.
- Nie... Mam inną sprawę. - odpowiedziała cicho.
Alice spojrzała na nią i wypiła z gwinta. Następnie podała butelkę Lilian.
- Ktoś chce kogoś zabić i jest już cała ekipa chętnych. Zapłacą mi 200 sztuk złota. - powiedziała Lilian.
Łyknęła trunku. "Mocne" - pomyślała i skrzywiła się nieco. Następnie kontynuowała wypowiedź:
- Potrzebuję silnej trucizny, takiej żeby wystarczyło tylko ukłuć. Mam mały zastaw...
Lilian wyciągnęła z dekoldu małe zawiniątko i rozwinęła je pokazując zawarty w nim klejnot.
Alice wzięła go do ręki i zerkając na niego powiedziała:
- Zabić powiadasz... Nie powinnaś się tym zajmować, to dla ciebie zbyt niebezpieczne.
Lilian spojrzała w dół.
- Jestem komuś coś winna... Miałam odwrócić uwagę strażnika, ale zawaliłam sprawę.
Alice spojrzała na nią i szczerze się uśmiechnęła.
- Nie udało ci się odwrócić uwagi faceta?! Słabo z tobą.
- To z nim było coś nie tak! - tłumaczyła się Lilian.
Alice roześmiała się głośno, a już po chwili obie się z tego śmiały. Trunek chyba miał z tym coś wspólnego.
- Mam chyba odpowiednią truciznę. - Alice powiedziała po chwili i podeszła do szafy.
Wróciła do kanapy z wypełnionym do połowy małym (wielkości dużego orzecha włoskiego) słoiczkiem.
- Skaleczyłaś się ostatnio? - spytała.
- Nie. - Odpowiedziała Lilian nie rozumiejąc o co chodzi.
Alice widząc jej zdziwienie powiedziała:
- To bardzo silna trucizna. Gdy dojdzie w kontakt z raną, nawet drobną! To następny dzień jesteś chora, a jeszcze następnego umierasz!
"Niech to szlak. Silna trucizna." - pomyślała Lilian i patrzyła na Alice z otwartymi ustami.
- Wyluzuj. - powiedziała i przycisnęła ręką brodę Lilian, zamykając jej usta.
- Wystarczy tylko troche, reszte możesz przynieść z powrotem.
- Dobra. To ja ide, bo czekają na mnie... i na to. - powiedziała wstając i biorąc do ręki słoiczek.
Zachwiała się lekko, jakby za szybko wstała, ale może napitek też coś do tego dodał.
- Klejnot będziesz mogła zabrać jak będziesz mieć te dwie stówy, dogadamy się. Potrzebujesz czegoś na drobne wydatki?
Lilian pokiwała głową na 'tak'. Alice otworzyła dużą szkatułkę i wyciągnęła z niej garść złotych monet.
- Nie mam żadnej sakiewki. - powiedziała Lilian.
Alice bez żadnego uprzedzenia wsypała złoto w jej dekold.
- Tylko nie rób czegoś na czym się nie znasz... Uważaj na siebie. - powiedziała Alice i uśmiechnęła się lekko.
Lilian złapała truciznę, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Będę na siebie uważać.
Kilkanaście minut później Lilian weszła do pewnej karczmy, jej wzrok padła na Ninerl, która siedziała w towarzystwie drowa.
Przeszła za jego plecami (tak aby Ninerl ją widziała) i zamówiła u barmana piwo.
Lilian szła ciemną ulicą. Była w drodze do swojej szefowej po jakąś silną truciznę.
Dochodziła już do celu, gdy drogę zastąpił jej jakiś wielki facet od którego czuć było zapach piwa.
- A ty co? Chcesz przejść bez opłaty?! Dawaj złoto! - powiedział drab.
- Nie mam złota. - odpowiedziała spokojnie dziewczyna. Jak na zaistniałą sytuację była nawet bardzo spokojna.
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem. Dziewczyna wyglądała bardzo seksownie.
- Możesz jeszcze inaczej zapłacić za przejście. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Wiesz Bob, troche się spieszę... Alice jest u siebie ?
- Kurde Lilian, jak mam się nauczyć pobierania opłat, jak wy mnie tak traktujecie?
- Wyluzuj, dobrze ci szło.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i powiedział cicho:
- Alice chyba jest.
- To ja lece. - powiedziała i przeszła obok draba.
Mężczyzna tylko westchnął ponuro.
Lilian przeszła ulicą jeszcze kilkanaście metrów, po czym skręciła w bramę. Weszła po schodach na pierwsze piętro i podeszła do dużych, czarnych, drenianych drzwi.
Niewiele osób wiedziało jak trzeba zapukać, aby drzwi się otworzyły. Lilian wiedziała i po chwili weszła do środka.
W pomieszczeniu było dość ciemno, paliły się tam tylko dwie niewielkie świece.
Na środku pokoju stała groźnie wyglądająca, dobrze zbudowana blondyna, wyższa od Lilian conajmniej o głowę.
- Cześć Alice. - powiedziała Lilian mijając wieszak na płaszcze i zatrzymując się przy niej.
Ona obięła ją ręką i pocałowała w usta. Kobiety usiadły na wygodnej kanapie, a Alice postawiła na stoliku przed nimi butelkę jakiegoś płynu alkocholowego.
- Nie mów, że sprzedałaś już cały towar.
- Nie... Mam inną sprawę. - odpowiedziała cicho.
Alice spojrzała na nią i wypiła z gwinta. Następnie podała butelkę Lilian.
- Ktoś chce kogoś zabić i jest już cała ekipa chętnych. Zapłacą mi 200 sztuk złota. - powiedziała Lilian.
Łyknęła trunku. "Mocne" - pomyślała i skrzywiła się nieco. Następnie kontynuowała wypowiedź:
- Potrzebuję silnej trucizny, takiej żeby wystarczyło tylko ukłuć. Mam mały zastaw...
Lilian wyciągnęła z dekoldu małe zawiniątko i rozwinęła je pokazując zawarty w nim klejnot.
Alice wzięła go do ręki i zerkając na niego powiedziała:
- Zabić powiadasz... Nie powinnaś się tym zajmować, to dla ciebie zbyt niebezpieczne.
Lilian spojrzała w dół.
- Jestem komuś coś winna... Miałam odwrócić uwagę strażnika, ale zawaliłam sprawę.
Alice spojrzała na nią i szczerze się uśmiechnęła.
- Nie udało ci się odwrócić uwagi faceta?! Słabo z tobą.
- To z nim było coś nie tak! - tłumaczyła się Lilian.
Alice roześmiała się głośno, a już po chwili obie się z tego śmiały. Trunek chyba miał z tym coś wspólnego.
- Mam chyba odpowiednią truciznę. - Alice powiedziała po chwili i podeszła do szafy.
Wróciła do kanapy z wypełnionym do połowy małym (wielkości dużego orzecha włoskiego) słoiczkiem.
- Skaleczyłaś się ostatnio? - spytała.
- Nie. - Odpowiedziała Lilian nie rozumiejąc o co chodzi.
Alice widząc jej zdziwienie powiedziała:
- To bardzo silna trucizna. Gdy dojdzie w kontakt z raną, nawet drobną! To następny dzień jesteś chora, a jeszcze następnego umierasz!
"Niech to szlak. Silna trucizna." - pomyślała Lilian i patrzyła na Alice z otwartymi ustami.
- Wyluzuj. - powiedziała i przycisnęła ręką brodę Lilian, zamykając jej usta.
- Wystarczy tylko troche, reszte możesz przynieść z powrotem.
- Dobra. To ja ide, bo czekają na mnie... i na to. - powiedziała wstając i biorąc do ręki słoiczek.
Zachwiała się lekko, jakby za szybko wstała, ale może napitek też coś do tego dodał.
- Klejnot będziesz mogła zabrać jak będziesz mieć te dwie stówy, dogadamy się. Potrzebujesz czegoś na drobne wydatki?
Lilian pokiwała głową na 'tak'. Alice otworzyła dużą szkatułkę i wyciągnęła z niej garść złotych monet.
- Nie mam żadnej sakiewki. - powiedziała Lilian.
Alice bez żadnego uprzedzenia wsypała złoto w jej dekold.
- Tylko nie rób czegoś na czym się nie znasz... Uważaj na siebie. - powiedziała Alice i uśmiechnęła się lekko.
Lilian złapała truciznę, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Będę na siebie uważać.
Kilkanaście minut później Lilian weszła do pewnej karczmy, jej wzrok padła na Ninerl, która siedziała w towarzystwie drowa.
Przeszła za jego plecami (tak aby Ninerl ją widziała) i zamówiła u barmana piwo.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl postanowiła sprawdzić rozległość amnezji drowa. Najpierw powiedziała:
-Vel'klar xun dos doer dal? Xun dos kampi'un uns'aa? - po czym, nie czekając na odpowiedź, dodała: -Xun dos ajak Cahlind's Wa'qen, Sil'ilos Tullus, nesst? Nau? Elg'caress' Yathrinen mziln?- mając nadzieję, że jeszcze, co nieco pamięta z tego języka :"On musi pochodzić z tego miasta. Powinien to pamiętać, zwłaszcza jeśli mieszkał w nim, w tym czasie w którym ja tam byłam. Chwilę później zauważyła Lilian, przechodzącą za plecami drowa. "Zaraz się nią zajmę"-pomyślała- "Mam nadzieję, ze ma ową rzecz, po którą ją wysłałam."
-Vel'klar xun dos doer dal? Xun dos kampi'un uns'aa? - po czym, nie czekając na odpowiedź, dodała: -Xun dos ajak Cahlind's Wa'qen, Sil'ilos Tullus, nesst? Nau? Elg'caress' Yathrinen mziln?- mając nadzieję, że jeszcze, co nieco pamięta z tego języka :"On musi pochodzić z tego miasta. Powinien to pamiętać, zwłaszcza jeśli mieszkał w nim, w tym czasie w którym ja tam byłam. Chwilę później zauważyła Lilian, przechodzącą za plecami drowa. "Zaraz się nią zajmę"-pomyślała- "Mam nadzieję, ze ma ową rzecz, po którą ją wysłałam."
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Istorvir Tir'Nesh
Przeniosl swoj wzrok na dziewczyne i rzekl
-Siyo, Usstan kampi'un dos drill Usstan xuat ajak k'laren vel'bolen dos della uns'aa- oraz dodal - Dosst abbil fridj tesso uns'aa ukt kaas, shlu'ta dos xun l' toha? F'sarn Istorvir Tir'Nesh
Przeniosl swoj wzrok na dziewczyne i rzekl
-Siyo, Usstan kampi'un dos drill Usstan xuat ajak k'laren vel'bolen dos della uns'aa- oraz dodal - Dosst abbil fridj tesso uns'aa ukt kaas, shlu'ta dos xun l' toha? F'sarn Istorvir Tir'Nesh
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
-Czyli nie jest tak źle-powiedziała-Język pamiętasz, więc może amnezja będzie tymczasowa? A pomyślałeś chociaż, o udaniu się do medyka? Przydałoby ci się...ale nadal nie rozumiem do czego ci potrzebna moja skromna osoba-w głębi ducha pomyślała "doskonale wiem, kim jesteś...robaczku.O ile się nie mylę... Ale na razie lepiej zachować to w tajemnicy, może uda się to jakoś wykorzystać?".[/i]
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor Antonov
Kozak był zachwycony językiem, którym rozmawiali Ninerl i Istorvir. Chciał nauczyć się ich mowy. Zamówił kolejny kielich wina. Nim mu go przyniesiono powiedział elfce na ucho: -Może wykorzystajmy go jako wsparcie w naszej misji.-, po czym usiadł przy kielichu i zaczął rozkoszować się szlachetnym trunkiem
Kozak był zachwycony językiem, którym rozmawiali Ninerl i Istorvir. Chciał nauczyć się ich mowy. Zamówił kolejny kielich wina. Nim mu go przyniesiono powiedział elfce na ucho: -Może wykorzystajmy go jako wsparcie w naszej misji.-, po czym usiadł przy kielichu i zaczął rozkoszować się szlachetnym trunkiem

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Hmm, czemu nie- odszepnęła- Skoro on i tak zamierza trzymać się mnie. Zostawiam was, panowie-podniosła głos- Omówcie to między sobą-była pewna, że drow doskonale słyszał całą wypowiedź. No, cóż z jego słuchem nie było to trudne. "Niech się układają między sobą" pomyślała "Ja mam ważniejsze rzeczy do załatwienia". Wstała, przeszła koło baru i puściła oko do Lilian, robiąc niemal niedostrzegalny ruch dłonią. Weszła na schody i zniknęła na górze. Stanęła za zakrętem, czekając na dziewczynę.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Istorvir Tir'Nesh
-Bylem u medyka, powiedzial jednak, ze nie jest w stanie nic na to poradzic, gdyz pamiec zostala utracona na skutek silnego uderzenia w glowe i albo wroci sama, albo nie. Zmierzyl drowke spojrzeniem od glowy po same stopy.-Twoja skromna osoba-usmiechnal sie pod nosem-...cos mi sie kojarzy...nie wiem dokladnie co, gdzie i jak, lecz jestem niemal pewien ze jakis "zwiazek" miedzy nami istnieje. Po tych slowach spojrzal na obydwoje swoich rozmowcow i rzekl:
-Z wykorzystaniem mnie w takim sensie mozecie miec pewne problemy, lecz chetnie pomoge o ile mi sie to oplaci. Jednakze najpierw moze powiedzcie mi coz to za "misja" jest do wykonania.
-Bylem u medyka, powiedzial jednak, ze nie jest w stanie nic na to poradzic, gdyz pamiec zostala utracona na skutek silnego uderzenia w glowe i albo wroci sama, albo nie. Zmierzyl drowke spojrzeniem od glowy po same stopy.-Twoja skromna osoba-usmiechnal sie pod nosem-...cos mi sie kojarzy...nie wiem dokladnie co, gdzie i jak, lecz jestem niemal pewien ze jakis "zwiazek" miedzy nami istnieje. Po tych slowach spojrzal na obydwoje swoich rozmowcow i rzekl:
-Z wykorzystaniem mnie w takim sensie mozecie miec pewne problemy, lecz chetnie pomoge o ile mi sie to oplaci. Jednakze najpierw moze powiedzcie mi coz to za "misja" jest do wykonania.
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor Antonov
- Miłej nocy Nin. - powiedział do odchodzącej od stołu drowki. Odprowadził ją wzrokiem. Chciałby spędzić z nią noc i to nie jedną. Bardzo mu się podobała.
- A więc Istorvirze. Misja prosta nie jest,ale za to można się porządnie wzbogacić. Musisz się zapisać w ciemno albo Cię nie wtajemniczymy. Co Ty na to? - Powiedział z szyderczym uśmiechem do drowa
- Miłej nocy Nin. - powiedział do odchodzącej od stołu drowki. Odprowadził ją wzrokiem. Chciałby spędzić z nią noc i to nie jedną. Bardzo mu się podobała.
- A więc Istorvirze. Misja prosta nie jest,ale za to można się porządnie wzbogacić. Musisz się zapisać w ciemno albo Cię nie wtajemniczymy. Co Ty na to? - Powiedział z szyderczym uśmiechem do drowa

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Lilian
Dziewczyna zobaczyła jak Ninerl wstaje i wychodzi.
Lilian poczekała jeszcze chwilkę.
Następnie wzięła swój, już w połowie pusty, kufel piwa i ruszyła za nią.
Starała się nie rzucać w oczy choć przy jej wyglądzie i mężczyznach na sali było to wręcz niemożliwe.
Doszła do schodów prowadzących na górę i weszła po nich.
"Jak jej nie dogonie, to ku..@ będę jej szukać po wszystkich pokojach." - pomyślała.
Jednak Ninerl czekała na nią zaraz za zakrętem. Lilian zobaczyła ją, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Cześ. Mam co trzeba.
Dziewczyna zobaczyła jak Ninerl wstaje i wychodzi.
Lilian poczekała jeszcze chwilkę.
Następnie wzięła swój, już w połowie pusty, kufel piwa i ruszyła za nią.
Starała się nie rzucać w oczy choć przy jej wyglądzie i mężczyznach na sali było to wręcz niemożliwe.
Doszła do schodów prowadzących na górę i weszła po nich.
"Jak jej nie dogonie, to ku..@ będę jej szukać po wszystkich pokojach." - pomyślała.
Jednak Ninerl czekała na nią zaraz za zakrętem. Lilian zobaczyła ją, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Cześ. Mam co trzeba.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
