[Forgotten Realms] Planobiegacze
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Darkan:
Czarny Strażnik spojrzał na diablątko. Z głębi hełmu spogladała na chłopca para białych, zlowrogich oczu - jakby dla kontrastu oczu Silmathiel.
Jeśli okazało się, ze przelicznik jest do przyjęcia, to wreszcie się odezwał w te słowa -No jazda...- mężczyzna zgrzytnął zębami. -jaka praca taka płaca...- dodał. -kasy mamy dość, jak będziemy bardzo zadowoleni to może nawet dostaniesz premię- Darkan się wyszczerzył. *Ty poważnie mówisz?* zapytał nekromnata z niedowierzaniem. *Tepaka pytasz?* Darkan odpowiedział pytaniem. Nekromanta westchnął. *Tak, poważnie. Dostanie dodatkowe dwa mierdziaki i poleci szczęśliwy, a bedziemy mieć pewność, że nam nie ucieknie w tłumie*.
Czarny Strażnik spojrzał na diablątko. Z głębi hełmu spogladała na chłopca para białych, zlowrogich oczu - jakby dla kontrastu oczu Silmathiel.
Jeśli okazało się, ze przelicznik jest do przyjęcia, to wreszcie się odezwał w te słowa -No jazda...- mężczyzna zgrzytnął zębami. -jaka praca taka płaca...- dodał. -kasy mamy dość, jak będziemy bardzo zadowoleni to może nawet dostaniesz premię- Darkan się wyszczerzył. *Ty poważnie mówisz?* zapytał nekromnata z niedowierzaniem. *Tepaka pytasz?* Darkan odpowiedział pytaniem. Nekromanta westchnął. *Tak, poważnie. Dostanie dodatkowe dwa mierdziaki i poleci szczęśliwy, a bedziemy mieć pewność, że nam nie ucieknie w tłumie*.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Sil, Darkan
- Miedziane i srebrne. O złotych tylko słyszałem, a są ponoć i jeszcze droższe! Ale to już nie w Ulu, nie w Ulu... Tutaj jak kto ma srebro, to już bogacz, a nie zwykły trep! A jak kto ma złoto, to zwiewa z Ula, aż się kurzy... I to u nas jest tak - dziesięć brzęku, to jeden czysty. Dziesięć czystych, to jedno słoneczko. Brzęk, to my mówim na miedź. Czysty, na srebro, a słoneczko, to na złoto. - mały ględził, wciąż przenosząc oczy ze srebrnego egzoszkieletu Darkana na Sil. Wyszczerzył zęby, gdy ta przyjęła swą rzeczywistą formę. - Tak jak myślałem. Fey'ri, panienko? Moja mamusia jest fey'ri. - uśmiechnął się znów.
- Miedziane i srebrne. O złotych tylko słyszałem, a są ponoć i jeszcze droższe! Ale to już nie w Ulu, nie w Ulu... Tutaj jak kto ma srebro, to już bogacz, a nie zwykły trep! A jak kto ma złoto, to zwiewa z Ula, aż się kurzy... I to u nas jest tak - dziesięć brzęku, to jeden czysty. Dziesięć czystych, to jedno słoneczko. Brzęk, to my mówim na miedź. Czysty, na srebro, a słoneczko, to na złoto. - mały ględził, wciąż przenosząc oczy ze srebrnego egzoszkieletu Darkana na Sil. Wyszczerzył zęby, gdy ta przyjęła swą rzeczywistą formę. - Tak jak myślałem. Fey'ri, panienko? Moja mamusia jest fey'ri. - uśmiechnął się znów.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Tak jak myślała. Pogrzebała chwilę w swoich rzeczach szukając srebrnych monet. Najlepiej w liczbie trzech... W Pierwszej Sferze Materialnej skąd pochodziła przeważnie posługiwała się złotymi monetami. Teraz miała ich tysiąc... Więc należało być ostrożnym z szastaniem pieniędzmi. O ile w wypłacie od Duergara nie było srebrnych monet to będzie musiała zapłacić małemu złotą monetą... Na szczęście jednak okazało się, że ma kilka srebrnych monet. Dokładnie 20. Wydobyła 2 z nich i podała Frumowi
- Dostaniesz trzecią jeśli dobrze się spiszesz jako przewodnik - mrugnęła do niego okiem uśmiechając się promiennie.
Tak jak myślała. Pogrzebała chwilę w swoich rzeczach szukając srebrnych monet. Najlepiej w liczbie trzech... W Pierwszej Sferze Materialnej skąd pochodziła przeważnie posługiwała się złotymi monetami. Teraz miała ich tysiąc... Więc należało być ostrożnym z szastaniem pieniędzmi. O ile w wypłacie od Duergara nie było srebrnych monet to będzie musiała zapłacić małemu złotą monetą... Na szczęście jednak okazało się, że ma kilka srebrnych monet. Dokładnie 20. Wydobyła 2 z nich i podała Frumowi
- Dostaniesz trzecią jeśli dobrze się spiszesz jako przewodnik - mrugnęła do niego okiem uśmiechając się promiennie.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Darkan:
-Gdzieś, gdzie można kupic ubranie...- mruknął czarny strażnik. -Porządne!- zanaczył. Zastanawiał sie, czy przypadkiem nie byłby w stanei zmeinić pancerza w koszulke z zelaznych włókien, ale nie ryzykował próbami w obecnej chwili. Mogłoby się to źle skończyć...
Obserwował otoczenie w miarę czujnie. Gdzie bieda, tam złodziejstwo. Gdzie zlodziejstwo...
*Uważaj na złodziei. Widmowe oczy otwarte!* mruknał w myślach do nektomatny, ten odprł mu mało wyraźnym burknięciem. Czymś w stylu "Dobra, dobra".
-Gdzieś, gdzie można kupic ubranie...- mruknął czarny strażnik. -Porządne!- zanaczył. Zastanawiał sie, czy przypadkiem nie byłby w stanei zmeinić pancerza w koszulke z zelaznych włókien, ale nie ryzykował próbami w obecnej chwili. Mogłoby się to źle skończyć...
Obserwował otoczenie w miarę czujnie. Gdzie bieda, tam złodziejstwo. Gdzie zlodziejstwo...
*Uważaj na złodziei. Widmowe oczy otwarte!* mruknał w myślach do nektomatny, ten odprł mu mało wyraźnym burknięciem. Czymś w stylu "Dobra, dobra".
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
- Mhm... Przydałby się jakiś ciuch. Ten mnie poważnie irytuje - dziewczyna zapatrzyła się przed siebie z kwaśną miną. Dobre chęci kapłanów to dobre chęci... Tymi niestety jest piekło wybrukowane. Dziewczyna nie lubiła, stylu zakonników. Sama była minimalistką, ale skrajny minimalizm zakonników ją poważnie denerwował. Demoniczna natura domagała się oprawy stosownej do zawartości. A teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej...
- Prowadź, Frum. A spisz się dobrze to czeka cię nagroda. Po drodze opisuj co ciekawsze miejsca, które będziemy mijali. Domyślasz się zapewne, że interesuje nas broń, pancerze, ubrania, zapasy na drogę, dobre piwo, miejsce, gdzie można spędzić w spokoju noc i potencjalna robota - powiedziała wprost.
- Mhm... Przydałby się jakiś ciuch. Ten mnie poważnie irytuje - dziewczyna zapatrzyła się przed siebie z kwaśną miną. Dobre chęci kapłanów to dobre chęci... Tymi niestety jest piekło wybrukowane. Dziewczyna nie lubiła, stylu zakonników. Sama była minimalistką, ale skrajny minimalizm zakonników ją poważnie denerwował. Demoniczna natura domagała się oprawy stosownej do zawartości. A teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej...
- Prowadź, Frum. A spisz się dobrze to czeka cię nagroda. Po drodze opisuj co ciekawsze miejsca, które będziemy mijali. Domyślasz się zapewne, że interesuje nas broń, pancerze, ubrania, zapasy na drogę, dobre piwo, miejsce, gdzie można spędzić w spokoju noc i potencjalna robota - powiedziała wprost.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Sil, Darkan
Chłopak zastanowił sie przez moment.
- Trzeba nam do Dzielnicy Handlowej. Tam można kupić wszystko to, co jest wam potrzebne - ale tam częściej płaci się słoneczkami niż czyciochami. Ale po brzęku słyszałem, że macie więcej słoneczek, więc na pewno poradzicie tam sobie. Ale na razie musimy dojść do postoju lektyk, żeby państwo nie musieli pieszo latać po całym Sigil, bo to by wam zajęło mnóstwo czasu. - powiedział szybko chłopaczek, po zamyślił się przez moment.
- Tędy! - rzucił, i poszedł między uliczki, po drodze ciągle mówiąc.
- Tu po lewej jest mauzoleum, w którym spoczywają najważniejsi martwi mieszkańcy Sigil. Kiedyś nawiedzali je nieumarli, ale ktoś zdołał w końcu ich powstrzymać i teraz jest tam cicho i spokojnie. Tędy można dojść na Plac Szmaciarzy, ale tam nie radzę zapuszczać się nikomu pożądnemu, bo tam to najgorsze męty i śmiecie mieszkają. Tutaj z kolei jest Alejka Niebezpiecznych Węgłów. Jak się zapłaci trochę brzęku, to można tędy chodzić szybciej niż dookoła tego kwartału, ale i tak lepiej jest chyba nie ryzykować. Tam dalej jest właściwy Ul, siedziba Xaosekty, kompletnych trepów. Tutaj jest nasz, lokalny bazar w Ulu, gdzie można kupić to co tutaj jest potrzebne w dzień, a to co zostało ukradzione, w nocy. I oto doszliśmy do postoju lektyk.
Przed wami rozciągał się wzdłuż ulicy rządek kilku dwuosobowych lektyk, noszonych w większości przez ludzi - ale przy jednej stały cztery, podejrzanie wyglądające demony.
- Ta demoniczna jest zdecydowanie najszybsza, ale też nieco droższa. Sami państwo zdecydujcie, którą chcecie. No i jeśli mam jechać z wami, to musicie albo wziąć dwie, albo mnie na kolana. - uśmiechnął się szelmowsko do Sil.
Anthar
Elf wpatrywał się tępo w monument, aż zasnął. Ocknął się gdy poczuł że ktoś próbuje my wyjąć młot z dłoni. Leżał na środku placu, a nad nim stała ubrana w stare, zniszczone ciuchy młoda ludzka kobieta, starając się pozbawić go broni.
Chłopak zastanowił sie przez moment.
- Trzeba nam do Dzielnicy Handlowej. Tam można kupić wszystko to, co jest wam potrzebne - ale tam częściej płaci się słoneczkami niż czyciochami. Ale po brzęku słyszałem, że macie więcej słoneczek, więc na pewno poradzicie tam sobie. Ale na razie musimy dojść do postoju lektyk, żeby państwo nie musieli pieszo latać po całym Sigil, bo to by wam zajęło mnóstwo czasu. - powiedział szybko chłopaczek, po zamyślił się przez moment.
- Tędy! - rzucił, i poszedł między uliczki, po drodze ciągle mówiąc.
- Tu po lewej jest mauzoleum, w którym spoczywają najważniejsi martwi mieszkańcy Sigil. Kiedyś nawiedzali je nieumarli, ale ktoś zdołał w końcu ich powstrzymać i teraz jest tam cicho i spokojnie. Tędy można dojść na Plac Szmaciarzy, ale tam nie radzę zapuszczać się nikomu pożądnemu, bo tam to najgorsze męty i śmiecie mieszkają. Tutaj z kolei jest Alejka Niebezpiecznych Węgłów. Jak się zapłaci trochę brzęku, to można tędy chodzić szybciej niż dookoła tego kwartału, ale i tak lepiej jest chyba nie ryzykować. Tam dalej jest właściwy Ul, siedziba Xaosekty, kompletnych trepów. Tutaj jest nasz, lokalny bazar w Ulu, gdzie można kupić to co tutaj jest potrzebne w dzień, a to co zostało ukradzione, w nocy. I oto doszliśmy do postoju lektyk.
Przed wami rozciągał się wzdłuż ulicy rządek kilku dwuosobowych lektyk, noszonych w większości przez ludzi - ale przy jednej stały cztery, podejrzanie wyglądające demony.
- Ta demoniczna jest zdecydowanie najszybsza, ale też nieco droższa. Sami państwo zdecydujcie, którą chcecie. No i jeśli mam jechać z wami, to musicie albo wziąć dwie, albo mnie na kolana. - uśmiechnął się szelmowsko do Sil.
Anthar
Elf wpatrywał się tępo w monument, aż zasnął. Ocknął się gdy poczuł że ktoś próbuje my wyjąć młot z dłoni. Leżał na środku placu, a nad nim stała ubrana w stare, zniszczone ciuchy młoda ludzka kobieta, starając się pozbawić go broni.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Feyra rozdzieliła się z towarzyszami. Czuła się nieco swobodniej. Szła ulicą rozglądając się na boki. Nie wiedziała za bardzo czego szuka, ale jak to coś znajdzie to będzie już wiedziała. Wypatrywała sklepu magicznego lub czegoś takiego.
Po chwili drowka zorientowała się że dzielnica, w której teraz jest, należy chyba do najbiedniejszych w tym mieście. Ale jakiś chłopaczek podbiegł do niej i krzyknął:
- Panienka tu nowa! Ja mogę oprowadzić po mieście! Tanio!
Wyrostek wyglądał jej na złodzieja. Gdyby nie miała czarodziejskiej sakiewki na pewno złapała by ją mocno. A tak, powoli i niby nieświadomie, połorzyła na niej rękę i wzrokiem pilnowała chłopaczka.
- Nie potrzebuję przewodnika mały. - odpowiedziała w miarę spokojnie.
- Na pewno panienko? A może zaprowadzić panienkę do Dzielnicy Urzędników? Panienka bogata, z pewnością ma tam interesy. - chłopaczek błysnął zepsutymi zębami
Widok zębów chłopaka przesądził o sprawie, samo ubranie nie świadczyło jeszcze o tym z kim ma do czynienia, a był to zwykły żebrak.
"Za jaką zbrodnię ja z tym ścierwem rozmawiam ?" - pomyślała i nieco zdenerwowana powiedziała:
- Poradzę sobie! A teraz z drogi!
Chłopaczek przestraszony umknął, a Feyra dalej ruszyła wśród domków zbudowanych z desek, kamieni, blachy i śmieci...
Ul zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Ale jednak po kilku przecznicach, na których opędzała się od kolejnych 'przewodników', doszła do kolejnego małego placyku, gdzie była spora karczma, zbudowana w całości z żelaza. Nad wejściem widniał szyld, wypisany we wspólnym 'Pod Płonącym Człekiem'.
Po chwili postanowiła wejść do środka, żelazo jako budulec mogło coś obiecywać. A nawet jeśli będzie to zwykła knajpa, a nie porządna gospoda, to przynajmniej dowie się o drogę. Feyra podeszła do drzwi.
Z wnętrza dobiegało skwierczenie i syk, jakby coś dużego smażyło się na ruszcie...
W środku było piekielnie gorąco, o wiele cieplej niż na zewnątrz, gdzie było raczej chłodno. Nad wielką kratą w podłodze płonął w powietrzu człowiek. Płomienie buchały z niego wszystkimi otworami, i nie tylko - cały płonął, kawałki skóry odpadały od niego i płonąc, spadały do kraty. Jego ogień rozświetlał i rozgrzewał całą karczmę. Pod ścianami siedziało kilka baatezu, kilkoro ludzi i jeden githzerai. Za ladą stał jakiś dziwny człowiek...
Śmiało podeszła do stojącego za ladą karczmarza.
"Takich lepiej nie pytać o drogę od razu. Odburknie, że to knajpa a nie biuro informacji" - pomyślała.
- Kieliszek czegoś mocnego. - powiedziała kładąc złotą monetę na blacie.
Oczy karczmarza błysnęły na widok złota. Zdaje się, że rzadko to widywał.
- Nasza specjalność, Płonący Drink, dla panienki. - powiedział, ściągając maleńki kieliszek z półeczki, nalewając tam jakiegoś przezroczystego płynu, dolewając czegoś czerownego i podpalając całość. Kieliszek strzelił płomieniem.
- Pić szybko, jednym haustem. - uśmiechnął się.
Przechyliła kieliszek opróżniając go. Trunek nieco rozpalił jej gardło. Feyra spodziewała się tego i nawet udało jej się zachować swoją typową minę pokerzysty. Przełknęła ślinę, na wypadek gdyby miała mieć zachrypnięty głos i powiedziała:
- Szukam silnej magii, jakiegoś sklepu magicznego. Którędy do bogatszej dzielnicy. - spytała.
Starała się, aby jej pytanie brzmiało jak rzucone od niechcenia, żeby nikt nie pomyślał co sądzi o biednych dzielnicach.
Głos i tak zabrzmiał dziwnie. Trunek, zdaje się, miał najmniej osiemdziesiąt procent.
- Stąd da się dojść do Niższej Dzielnicy, albo do Dzielnicy Handlowej. Jeśli szuka panienka sklepu magicznego, to albo w Dzielnicy Handlowej, albo na drugie ramię miasta, do Dzielnicy Pani. Ale tam to już tylko najpotężniejszych i najbogatszych wpuszczają, takich co to płacą zimnym żelazem, nie złotem.
- A jeśli do Dzielnicy Handlowej... Po wyjściu z karczmy obróci się panienka w lewo, tam jest taka wielka brama porośnięta kolcoroślą. Pójdzie panienka w tamtą stronę, aż spotka panienka zombie - drogowskaz, on powie panience gdzie dalej iść.
"zimne żelazo? Co to takiego, że jest aż tak cenniejsze od złota ? ?" - Feyrę to zaciekawiło.
Ale nie chciała wyjść na tą co się nie zna na środkach płatniczych, zwłaszcza, że było to jej hobby. Jednocześnie nie chciała też spędzać zbyt wiele czasu w tym przybytku.
"Co oni z tą panienką ?" - zachodziła w głowę.
- Dobra. A jak to się nazywa? Płonący drink? - powiedziała skinąwszy głową na pusty już kieliszek.
Feyra nie chciała zostawić wrażenia, że zalerzało jej tylko na spytaniu o drogę - zaczęła od czegoś innego i skończy na czymś innym.
- Tak. Jest jedyny w swoim rodzaju, bo nikt inny nie umie wytwarzać tej czerwonej substancji, którą do niego dodajemy, i dlatego nie musiałem wymyślać żadnej bardziej skomplikowanej nazwy. Nie mam do tego talentu. - karczmarz uśmiechnął się - Chyba że panienka ma jakiś pomysł?
- Nazwa nie jest zła.
"Chce wiedzieć co to jest to czerwone, czy nie? Chyba wolę nie wiedzieć."
- Trunek też nie gorszy.
Lekko skinęła głową i skierowała się do wyjścia.
- Tak samo sądzę, panienko. - wyszczerzył zęby karczmarz. - Do zobaczenia, panienko! - dodał na odchodnym.
Feyra, wyszedłwszy, odetchnęła z nieopisaną ulgą. Miała wrażenie że deszcz paruje, padając na jej ciało rozgrzane w karczmie.
"Znowu ta panienka." - pomyślała nieco tym już zdenerwowana.
"O co chodziło z tym 'do zobaczenia'..? "
Feyra odwróciła się w lewo i szła wypatrując bramy porośniętej kolczastą rośliną.
Już kilknaście metrów dalej zobaczyła zrobioną z kamienia bramę w kształcie łuku, porośniętą czymś co wyglądało troszkę jak winorośl, ale było czarne i poza liśćmi, pokryte również mnóstwem kolców.
Brama nie wyglądała zachęcająco. Taka, mogłaby prowadzić na cmentarz, a nie do dzielnicy kupieckiej. Przeszła przez nią i ruszył prosto rozglądając się na boki. Głównie wypatrywała zeraz zombie.
Jednak przeszła przez nią i ruszyła prosto rozglądając się na boki. Głównie wypatrywała teraz zombie.
Zaułki tutaj były nieco szersze, domy jakby nieco równiej zbudowane, ogólnie cała dzielnica jakby stała się nieco - ale tylko nieco - bogatsza. Teraz jednak wyraźniej widać było czających się w zaułkach członków różnych gangów - różnili się ciuchami - i Feyra zauważyła, że ludzie... i nie tylko ludzie... idący ulicą jakby ją wymijają. Uświadomiła sobie że dotychczas na ulicach nie było nikogo...
Feyra widywała już takie zachowanie, ale tym razem coś ją niepokoiło.
"Albo tamten drink zostawił na mnie jakiś znacznik, albo tu nie lubią drowów." - pomyślała.
"Obcych? Nie. W takim mieście, przy takiej populacji ciężko poznać kto jest obcy, a kto tutejszy."
"A może się mnie boją." - pomyślała i zaśmiała się w duchu.
Szła dalej wypatrują zombie. Chciała szybciej dostać się do dzielnicy handlowej, tam gdzie rządzi złoto - taką filozofię Feyra rozumie i oczywiście popiera.
Feyra zauważyła zombie, stojącego na skrzyżowaniu. Ktoś właśnie mówił coś do niego, a zombie w odpowiedzi obrócił się i pokazał ręką kierunek. Człowiek odszedł, Feyra podeszła do zombie, i nagle poczuła na ramieniu rękę.
- Hola, trepie, dokąd to? Za przebywanie w mojej dzielnicy trzeba płacić! - warknął wielki, misiowaty facet, ubrany na czerwono. Feyra odczuła wrażenie, że szedł za nią od dłuższej chwili. Może to dlatego ludzie jej unikali?
Zdenerwowała się, ale jawnie nie pokazała tego po sobie. Nie zamierzała płacić byle drabowi. Zresztą nikomu nie będzie płacić za nic.
Ręka Feyry niezauważalnie złapała rękojeść miecza.
- Nie! - powiedziała krótko.
Była gotowa, aby jednym ruchem ręki wyciągnąć miecz i jednocześnie podciąć gardło przeciwnikowi.
Wielkolud wyciągnął kordzik z pochwy.
- Sto sztuk miedzi. Ale już! Albo pożegnasz się z życiem, trepie!
Feyra zareagowała błyskawicznie i bez zastanowienia. Wyciągnęła miecz i zadała drabowi cios chcąc skrócić go o głowę, albo podciąć gardło. Jednocześnie cofnęła się o krok. Był to przećwiczony manewr - tym sposobem było ją trudniej dosięgnąć nożem, a ona spokojnie miała go w zasięgu miecza.
Czerwony koleś próbował podnieść rękę do bloku, ale był o wiele za wolny, widać nikt nigdy nie szkolił go na wojownika. Krew trysnęła z przeciętego gardła, ochlapując Feyrę, a sam napastnik padł na plecy, charcząc jeszcze przez chwilę, a potem milknąc na wieki. Ludzi będących w pobliżu najwyraźniej to nie wzruszyło.
Będzie musiała się umyć, ale wiedziała, że poszło jej w miarę gładko.
- I nie noszę ze sobą miedzi. Tylko złoto. - powiedziała do siebie cicho.
Spojrzała na draba wypatrując sakiewki - chciała jakoś zwrócić sobie koszty prania.
Wielki człowiek nie miał przy sobie, jak się okazało, nic cennego - a przynajmniej nie na wierzchu.
Materialnie nic nie zyskała, ale miała dużą satysfakcję.
Odwróciła się do zombiego i powiedziała:
- Gdzie jest dzielnica handlowa ?
Zombie podniósł z jękiem rękę i pokazał w kierunku, który w tym cholernym, okągłym mieście był nie do nazwania. Feyra spojrzała w tamtą stronę. Ciągnąła się tam szeroka, zatłoczona ulica.
- Gdzie jest najbliższa łaźnia ? - kontynuowała.
Zombie pokazał w tym samym kierunku.
Feyra przetarła ręką tyle krwi ile się dało i ruszyła we wskazanym kierunku.
Wypatrywała jednocześnie łaźni i jakiegoś sklepu magicznego.
Ulica ciągnęła się spory kawałek, co najmniej ze trzysta metrów, zanim domki zaczęły się zmieniać. Śmieci i drewno zostały w większości zastąpione kamieniem, różnych rodzajów, na ogół wymieszanych ze sobą w chorą mieszankę, ale i tak wyglądającym o wiele porządniej. Kolejne kilkaset metrów doprowadziło Feyrę do czegoś, co wyglądało jak plac handlowy. Wszędzie tutaj można było dostrzec stragany z każdym możliwym i wyobrażalnym jedzeniem. A gdzieś z boku stał budynek, głównie drewniany, z szyldem "Dom Kąpielowy"
Feyra ruszyła w kierunku drewnianego budynku.
"Pewnie za wejście płaci się więcej niż chciało tamto głupie bydlę." - pomyślała pesymistycznie.
Przy wejściu stał wysoki, szczupły githzerai.
- Witaj. Chcesz się wykąpać? Będzie cię to kosztowało jedną sztukę złota. - uśmiechnął się przyjaźnie
Spojrzała badawczym wzrokiem. Zastanawiała się, czy jest to opłata za łaźnię, czy jego prywatne myto. Jeśli to drugie, to nie zamierzała płacić.
- Opłatę zwykle pobiera się w przybytku, a nie przed jego wejściem. - powiedziała spokojnie.
- Możemy wejść do środka, jeśli zrobi ci to różnicę. - uśmiechnął się lekko. - Nie lubię cały dzień stać w wilgoci, bo od tego skórznia się wypacza, dlatego często stoję na zewnątrz.
- Wejdźmy zatem. - powiedziała spokojnie, a gdy już byli w środku dodała:
- Jeden taki chciał opłaty za nic. Stąd moja nieufność. - wytłumaczyła.
Wiedziała, że nie musi, ale widocznie miała ochotę.
Spojrzała po sobie, żeby się upewnić, czy nie będzie potrzebne jej jeszcze jakieś pranie.
Gith wpuścił Feyrę do środka, potem wszedł za nią. W środku była lada, za którą stało krzesło.
- Teoretycznie tutaj powinienem siedzieć. - uśmiechnął się, a wysłuchawszy wytłumaczenia dodał - Tak, w Ulu to raczej częste, ale w Dzielnicy Handlowej prawie się nie zdarza. Tutaj będą wprawdzie chcieli tysiąc sztuk złota za coś, co nie jest warte złamanego miedziaka, ale na pewno nie za nic. - parsknął śmiechem. - Kąpiele w pokoju na lewo. Najpierw jest szatnia, potem pokój gdzie siedzą nasze asystentki, potem same łaźnie. W prawo pralnia, ale płatna oddzielnie.
- Zasadniczo nie potrzebuję pralni, trzeba tylko zetrzeć krew. Da się to zrobić przy okazji kąpieli? - powiedziała spokojnie.
- Za darmo. - dodała cicho.
- Tak, myślę, że panienki nie będę robić z tego problemu. Staramy się dogodzić klientowi. - znów się uśmiechnął.
- Miło to słyszeć. - powiedziała i wykrzywiła twarz w uśmiechu - nie umiała się uśmiechać.
- To poproszę kąpiel. - powiedziała wyciągając z sakiewki złotą monetę i kładąc ją na ladzie.
Gith schował monetę pod ladę.
- Zapraszam panią uprzejmie. Proszę, przez pierwsze drzwi na lewo, tam już któraś z naszych dziewcząt się panią zajmie.
Feyra wychodzi czysta i zadowolona.
Targowisko było rozwrzeszane i hałaśliwe, jak chyba każde w Wieloświecie, ale zdaje się że można tu dostać tylko jedzenie. Pewnie to jedyny targ w tej dzielnicy.
Feyra nie łaziła po targu. Jedzenie aż tak ją nie interesowało.
Zwykle dookoła rynku stoją lepsze sklepy - z tym założeniem ruszyła, aby okrążyć targ.
Wszędzie dookoła placu stał jedynie sklepy z jedzeniem, za wyjątkiem oczywiście Domu Kąpielowego, z którego Feyra dopiero co wyszła.
"Niech to szlag" -pomyślała.
Zatrzymała pierwszą osobę, która (sądząc z wyglądu/rozmiarów) powinna się jej bać i zapytała:
- Gdzie znajdę sklep magiczny ? - starała się brzmieć groźnie, ale tak aby rozmówca odpowiedział na pytanie, a nie wezwał straż.
- W tamtą stronę jest Jarmark Cudów. Sama magia, i nic poza tym. - powiedział niziołek, udając butnego, ale troszkę kuląc się ze strachu przed atakiem. Wskazał przy tym ręką za siebie.
Feyra nieznacznie kiwnęła głową i bez słowa udała się we wskazanym kierunku.
Faktycznie, najwyżej dwie czy trzy przecznice dalej, otwarł się przed nią widok na wielki, co najmniej cztery razy większy niż poprzedni, plac, tak samo pełen straganów i stoisk, okolony sklepami, tyle że teraz oferowano tu tylko magię, a nie jedzenie. Przedmioty magiczne, zwoje z czarami, kondensatory i komponenty do zaklęć...
Przechadzała się po rynku sama do końca nie wiedząc czego szuka.
Przydałby się jej plecak, który może pomieścić więcej niż zwykły i/lub jego zawartość mniej waży.
A po ostatnich wydarzeniach coś samo-czyszczącego i nie brudzącego się, do ścierania krwi.
Może jakieś środki lecznicze, które się nie zużywają, np samo-leczący bandaż.
Rozglądała się dookoła, aż coś jej wpadnie w oko.
Już na początku, na jednym ze straganów zauważyła Torby Przechowywania. Przekupień krzyczał, że mieszczą tyle, co tuzin zwykłych plecaków, a stale ważą tylko dziesięć funtów.
Podeszła bliżej i przyjrzała się towarowi.
- Ile za te torby ?!
- Prawie za darmo, jedynie dwa tysiące sztuk złota! - sprzedawca wyglądał na elfa, był dość wysoki i miał długie blond włosy, które zakrywały uszy, uniemożliwiając jednoznaczą identyfikację.
Feyra uniosła jedną brew w lekkim zdziwieniu.
"2000 ? Kiedy złoto tak straciło na wartości ?" - pomyślała.
- Dziękuje. - odpowiedziała odchodząc.
- Zaczekaj, panienko! Jak dla panienki, to nawet i za 1500 sztuk złota mogę sprzedać! - krzyknął elf.
Feyra zatrzymała się.
W tym momencie nawet ta 'panienka' jej nie przeszkadzała.
- Ale zaklęcie, które daje mi te właściwości jest stałe, czy za kilka lat przestanie działać ?
- Daję gwarancję na trzy tysiąclecia. Myślę, że powinna wystarczyć każdemu. - uśmiechnał się elf.
Feyra uśmiechnęła się w duchu. Spojrzała na torby wypatrując czarnej.
- Najpierw pójdę jeszcze do banku.
- Oczywiście. Banki są tutaj dość gęsto, to chyba najdroższy bazar w tym mieście. - uśmiechnął się - Ale oczywiście, oferujemu tutaj też najwyższą jakość.
Spojrzenie Feyry padło na torbę z czerwonej skóry. Wyglądała jej na smoczą.
- Czy to.. Jaka to skóra ? - spytała pokazując torbę. Nie chciała podawać mu gotowej odpowiedzi.
- Ze smoczej skóry! Smok ten został upolowany przez słynnego elfa Planu Materialnego, Irvine'a. Za tę torbę liczę sobie o sto sztuk złota więcej, bo to nadzwyczaj rzadki materiał - ale gwarancję daję na pięć tysięcy lat, bo lepiej trzyma magię!
- Ivine'a ?.. Ivine'a Nunescou ? - zapytała zaciekawiona.
- Dokładnie tego samego! To mój znajomy! Widzę, że znasz go, więc pewnie jesteś przybyszką z Planu Materialnego? Też stamtąd pochodę, więc spuszczę ci jeszcze sto sztuk złota z ceny! - elf aż promieniał dumą.
Feyra uśmiechnęła się lekko.
- Tak. Znam go. - powiedziała spokojnie z lekkim zamyśleniem.
Ivine - jej nowy znajomy, był znany i ceniony w swojej branży.
- Zatem wezmę tą. - powiedziała a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Powiedz mi jeszcze, gdzie jest najbliższy bank.
- W każdą przecznicę jest jakiś. A w którym masz pieniądze?
- W Diamencie. - powiedziała nadal z lekkim uśmiechem.
- No to na tej przecznicy, tuż przy placu. - elf wskazał ręką.
- Dzięki. - odpowiedziała.
- Tylko nie sprzedaj jej jak mnie nie będzie. - powiedziała uśmiechnięta.
Elf schował torbę ze smoczej skóry pod ladę, i puścił do Feyry oko.
- Czy ktoś kiedyś widział tu jakąś Torbę Przechowywania ze skóry smoka? Niee. - powiedział, uśmiechając się wesoło.
Feyra skinęła głową i uśmiechnęła się.
Zadowolona udała się do banku.
Nad kamiennym budynkiem wisiał szyld w co najmniej ośmiu językach, w tym Wspólnym i elfim. Było wypisane: "bank >>Diament<<". Feyra weszła do środka. Gnom, siedzący przy okienku, zawołał natychmiast:
- Witamy, witamy, witamy. Pani szanowna zechce wpłacić, wypłacić, dowiedzieć się o usługi? Służę pomocą w każdej sprawie.
- Wypłacić. - odpowiedziała.
- Czy możemy widzieć pani kluczyk? I oczywiście, hasło. - gnom uśmiechnął się.
Feyra podała cicho swoje hasło i wyciągnęła kluczyk pokazują go gnomowi.
Gnom obejrzał kluczyk uważnie.
- Proszę włożyć go do tej strzeliny. - wskazał strzelinę w blacie.
Feyra postępowała zgodnie z procedurą banku.
Klucz zalśnił magią.
- Panna Feyra... Dziękuję. Stan konta - osiemdziesiąt osiem milionów sztuk miedzi, co przeliczamy na osiem tysięcy osiemset sztuk złota. Ile, i w czym, chce pani wypłacić pieniądze?
- 1500 sztuk złota w ładnym osobnym pakunku i drugie 1500 sztuk złota w innym. Razem 3000. - odpowiedziała.
- W złocie? Sądzę, że łatwiejsze w przenoszeniu byłby sztuki platyny - są warte po 10 sztuk złota - albo sztuki mithrilu, są warte po 100 sztuk złota. Pani nie była jeszcze nigdy w Sigil, zapewne. Oferujemy też wypłaty w zimnym żelazie bądź adamancie, warte po 1000 sztuk złota za sztukę. Także w szafirach, po 10 000 sz, rubinach, po 100 000, diamentach, po 1 000 000, modlitwach, po 100 000, błogosławieństwach, po 1 000 000, psalmach, po 10 000 000 i litaniach błogosławieństw, po 100 000 000 sztuk złota.
- To wezmę w platynie. 300 sztuk. - odpowiedziała krótko.
Miała taki dobry humor, a ten mały gadatliwy gnom zaczynał go psuć.
"Przynajmniej wiem jak z tym zimnym żelazem." - pocieszyła się.
- Wedle życzenia. - gnom burknął coś w gnomim, i po chwili jakiś maluch przyniósł 300 sztuk platyny i niewielkie, ozdobne puzderko. - Proszę, sto pięśdziesiąt sztuk platyny powinno się tu bez trudu zmieścić. - powiedział bankier, podając Feyrze gotówkę i puzderko. - Gratis, dla dobrej klientki!
Feyra nic nie odpowiedziała. Mruknęła na znak aprobaty i odebrała swoją platynę.
Darmowa szkatułka poprawiła jej humor.
Gnom uśmiechnął się.
- Zapraszamy ponownie. - powiedział, i z powrotem usiadł za ladą
Feyra schowała swój kluczyk i wróciła na targ.
Zdała sobie sprawę, że nie zna imienia sprzedawcy. A i sama też się nie przedstawiła.
Drowka zastanowiła się przez chwilę i rozejrzła dookoła. Chwila skupienia pozwoliła jej przypomnieć sobię drogę do sprzedawcy, i nie minęła minuta, nim znów przed nim stała.
Podeszła bliżej sprzedawcy i z lekkim uśmiechem na twarzy powiedziała:
- Witam ponownie. Lubisz sztuki platyny?
- Pieniądz to pieniądz. Złoto, miedź, platyna... Biorę co tylko dasz. - uśmiechnął się tym wystudiowanym, kupieckim uśmiechem.
- Rozumiem. - powiedziała z uśmiechem.
Wyciągnęła odliczone 150 sztuk platyny schowane w szkatułce.
- Nie spytałam cię o imie. - starała się brzmieć dyplomatycznie.
- Jestem Klint. - wyciągnął spod lady torbę. - A ty? - przesunął ją w stronę drowki.
Drowka była zadowolona z zakupu.
- Jestem Feyra. - powiedziała odbierając torbę i oddając w zamian pudełko, w której była platyna.
- Feyra Aurum. - dodała szybko.
Klint szybko przeliczył platynę, która miło dźwięczała pod palcami.
- Klint z Pierwszej Materialnej. Tutaj rzadko potrzeba nazwisk, i moje zaginęło w pomroce dziejów. - uśmiechnął się.
Feyra mruknęła na znak zrozumienia.
- Dobrze się z tobą rozmawia, ale chcę jeszcze rozejrzeć się po straganach.
- Czy wiesz może gdzie jest gospoda 'Proch do Prochu' ?
- Proch do Prochu? To przybytek Grabarzy, więc pewnie gdzieś w Ulu, koło Kostnicy.
- Znasz ją? Czy jest na poziomie? - Feya jakoś w to wątpiła.
- Nie wiem, nigdy tam nie byłem. W sumie, może wejść tam każdy, ale mało kto lubi towarzystwo Trupków
Feyra kiwnęła głową na znak zrozumienia.
- Ktoś wybrał to miejsce na spotkanie, ale chyba tam nie zostaniemy.
Przy straganie Klinta pojawił się inny klient.
- Dobra to ja idę. Do zobaczenia. - powiedziała na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - elf uśmiechnał się na pożegnanie, i zajął klientem.
Feyra ruszyła między straganami bardzo zadowolona z nowego zakupu.
Uważnie rozglądała się dookoła.
Dalsze zakupy okazały się być nieco bardziej długotrwałe. W końcu jednak Feyra znalazła sprzedawcę, z kaprawymi oczkami, który skrzekliwie zachęcał do zakupienia skórzanej torby, wypełnionej - według niego - magicznymi przedmiotami czyszczącymi. Szczotką do włosów, szczoteczką do zębów, szmatkami które same oczyszczały się brudu, niezużywającym się mydłem i tak dalej, i tak dalej...
"Cała torba takich środków nie jest mi potrzebna." - pomyślała.
Zauważyła do tego, że sprzedawca nie wyglądał na uczciwego.
- Masz chustkę czyszczącą krew i niebrudzącą się ?! - spytała ostrym tonem.
- A nie zechciałaby by pani całej walizki? Wszystko co potrzebne pięknej kobiecie do utrzymania urody! - sprzedawca zaśmiach się chrapliwie.
- Nie. - Feyra z miną pokerzysty odpowiedziała krótko na zadane pytanie.
- Szmatka, szmatka, szmatka... - sprzedawca z wyraźnie niewesołą miną pogrzebał pod ladą, i po chwili wyjął lnianą ścierkę, która aż lśniła czystością. - Wciąga płyn jak normalna, a wystarcza że spłucze się ją wodą i już jest zupełnie czysta.
Feyra spojrzała dość nieufnie na towar sprzedawcy.
- Ile za to chcesz ?
- Trzydzieści sztuk złota.
Feyra była mile zaskoczona.
"Oby to nie był jakiś kant." - pomyślała.
- A jak długo utrzyma swoje magiczne właściwości ? - spytała.
- Jak na razie, nikt nie przeżył na tyle długo żeby zgłosić się z reklamacją że przestało działać.
"Dobre" - pomyślała i uśmiechnęła się w duchu.
- Dobra, kupuję.
Z tymi słowami wyciągnęła 30 złotych monet.
Sprzedawca przeliczył dokładnie monety, sprawdził czy rzeczywiście są ze złota i dał szmatkę Feyrze.
- Oby dobrze się sprawowała. - widać transakcja poprawiła mu humor, mimo że nie pozbył się całej torby.
Feyra skinęła lekko głową w odpowiedzi. Jej zdaniem sprzedawca był zbyt zadowolony z tranzakcji. Schowała chustkę i ruszyła dalej.
Rozglądałą się uważnie, przechadzając się po targu, aż zwróciła uwagę na jakiegoś kapłana, który oferował leczące mikstury i przedmioty. Stał przy nadzwyczaj dużym i zdobnym straganie - widać niezły zbyt jest w Sigil na takie przedmioty.
- Czy masz przedmioty leczące poważne zrnienia ?! Otwarte rany ?! - zapytała zdecydowanym głosem.
- Oczywiście, moja pani. Są tu dla waszej wielmożności przedmioty leczące każdą ranę, ciała i duszy, a nawet pozwalające wskrzesić umarłego. Większość jednak można wykorzystać tylko raz, tak jak napoje.
- Szukam takiego który będzie wielokrotnego użytku. - powiedziała spokojnie.
- Mam różdżki, jeśli umie się pani posługiwać magią. Sądzę jednak z wyglądu, że jest pani wojowniczką, więc mam dla pani raczej inną ofertę - naszyjniki, pierścienie, i inną biżuterię, ktróra na słowo rozkazu leczy rany i przywraca zdrowie.
- A są one może ze złota ?
- Głównie ze srebra, ale coś złotego też się z pewnością znajdzie dla pani.
- Ile by taki przedmiot kosztował ?
- To zależy, jak poważne rany ma leczyć, moja pani.
- Jeśli ma leczyć rany zadane mieczem, wtedy tysiąc sztuk złota, i można go będzie użyć raz dziennie, albo za dwa i pół tysiąca sztuk złota, i użyć go można będzie trzy razy dziennie. Taki, który będzie leczył rany zadane mieczem dwuręcznym, będzie kosztował dwa razy tyle.
- Z mniejszymi ranami też sobie poradzi ?
- Oczywiście. Ten potężniejszy jest w stanie jedym użyciem wyleczyć nawet i trzy rany które każdą z osobna leczyłby ten słabszy.
Feyra była zadowolona z tego co usłyszała, ale zamierzała się jeszcze potargować.
- Trochę to drogo, te przedmioty nie zadziałają, jeśli nie jest się w stanie wypowiedzieć formuły.
- Zadziałają, nie trzeba jej mówić, po pierwszym wypowiedzeniu, wystarczy pomyśleć że są potrzebne.
- Dobra wezmę ten leczący poważniejsze obrażenia raz dziennie. Jest taki ze złota ? - powiedziała.
- Ze złota mam pierścień o takich właściwościach. - kapłan pokazał drowce misternie rzeźbiony pierścień ze złota.
Feyra przyjrzała się pierścieniowi z bliska. W jej umyśle zaistniała rządza posiadania go.
- Dobrze. Kupuję go. - powiedziała.
- Dwa tysiące sztuk złota, i należy do pani. - uśmiechnął się kapłan.
- A jakie jest to hasło wyzwalające zaklęcie ?
Feyra wyciągnęła 500 szt.zł. i 150 szt.platyny i zapłaciła kapłanowi.
Kapłan spojrzał na pieniądze. Jego oczy na moment zalśniły dziwnym, nieziemskim blaskiem. Uśmiechnął się i podał pierścień drowce, chowając pieniądze.
- Tha-yan-wee-aoul. - spojrzał na drowkę bystrymi, błękitnymi oczami - Musisz to powtórzyć.
"Tha - yan - wee - a o u l." - pomyślała.
- Tha-yan-wee-aoul. - powiedziała.
Przedmiot zadźwięczał cicho, jakby w odpowiedzi na słowo rozkazu.
- Od teraz, zawsze kiedy będziesz miała go na palcu, wystarczy że pomyślisz o tym, że chcesz żeby Twoje rany się zasklepiły, i tak się stanie.
- To coś znaczy w jakimś języku. - powiedziała.
- Być może. Nie jestem lingwistą, lecz kapłanem.
- Dobra. - powiedziała i załorzyła pierścień na serdeczny palec lewej ręki.
- Długo będzie działał ? Kilkaset, czy może kilka tysięcy lat ?
- Całą wieczność. A jeśli nie, reklamacje proszę zgłaszać bezpośrednio do Pelora. To on gwarantuje działanie tego przedmiotu. - kapłan uśmiechnął się wesoło
- Dobra. - powiedziała i skinęła lekko głową, po czym poszła dalej.
Nic już więcej nie kupi. Musiała by znowu iść do banku, a zaczęła powoli odczuwać głód.
Po chwili drowka zorientowała się że dzielnica, w której teraz jest, należy chyba do najbiedniejszych w tym mieście. Ale jakiś chłopaczek podbiegł do niej i krzyknął:
- Panienka tu nowa! Ja mogę oprowadzić po mieście! Tanio!
Wyrostek wyglądał jej na złodzieja. Gdyby nie miała czarodziejskiej sakiewki na pewno złapała by ją mocno. A tak, powoli i niby nieświadomie, połorzyła na niej rękę i wzrokiem pilnowała chłopaczka.
- Nie potrzebuję przewodnika mały. - odpowiedziała w miarę spokojnie.
- Na pewno panienko? A może zaprowadzić panienkę do Dzielnicy Urzędników? Panienka bogata, z pewnością ma tam interesy. - chłopaczek błysnął zepsutymi zębami
Widok zębów chłopaka przesądził o sprawie, samo ubranie nie świadczyło jeszcze o tym z kim ma do czynienia, a był to zwykły żebrak.
"Za jaką zbrodnię ja z tym ścierwem rozmawiam ?" - pomyślała i nieco zdenerwowana powiedziała:
- Poradzę sobie! A teraz z drogi!
Chłopaczek przestraszony umknął, a Feyra dalej ruszyła wśród domków zbudowanych z desek, kamieni, blachy i śmieci...
Ul zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Ale jednak po kilku przecznicach, na których opędzała się od kolejnych 'przewodników', doszła do kolejnego małego placyku, gdzie była spora karczma, zbudowana w całości z żelaza. Nad wejściem widniał szyld, wypisany we wspólnym 'Pod Płonącym Człekiem'.
Po chwili postanowiła wejść do środka, żelazo jako budulec mogło coś obiecywać. A nawet jeśli będzie to zwykła knajpa, a nie porządna gospoda, to przynajmniej dowie się o drogę. Feyra podeszła do drzwi.
Z wnętrza dobiegało skwierczenie i syk, jakby coś dużego smażyło się na ruszcie...
W środku było piekielnie gorąco, o wiele cieplej niż na zewnątrz, gdzie było raczej chłodno. Nad wielką kratą w podłodze płonął w powietrzu człowiek. Płomienie buchały z niego wszystkimi otworami, i nie tylko - cały płonął, kawałki skóry odpadały od niego i płonąc, spadały do kraty. Jego ogień rozświetlał i rozgrzewał całą karczmę. Pod ścianami siedziało kilka baatezu, kilkoro ludzi i jeden githzerai. Za ladą stał jakiś dziwny człowiek...
Śmiało podeszła do stojącego za ladą karczmarza.
"Takich lepiej nie pytać o drogę od razu. Odburknie, że to knajpa a nie biuro informacji" - pomyślała.
- Kieliszek czegoś mocnego. - powiedziała kładąc złotą monetę na blacie.
Oczy karczmarza błysnęły na widok złota. Zdaje się, że rzadko to widywał.
- Nasza specjalność, Płonący Drink, dla panienki. - powiedział, ściągając maleńki kieliszek z półeczki, nalewając tam jakiegoś przezroczystego płynu, dolewając czegoś czerownego i podpalając całość. Kieliszek strzelił płomieniem.
- Pić szybko, jednym haustem. - uśmiechnął się.
Przechyliła kieliszek opróżniając go. Trunek nieco rozpalił jej gardło. Feyra spodziewała się tego i nawet udało jej się zachować swoją typową minę pokerzysty. Przełknęła ślinę, na wypadek gdyby miała mieć zachrypnięty głos i powiedziała:
- Szukam silnej magii, jakiegoś sklepu magicznego. Którędy do bogatszej dzielnicy. - spytała.
Starała się, aby jej pytanie brzmiało jak rzucone od niechcenia, żeby nikt nie pomyślał co sądzi o biednych dzielnicach.
Głos i tak zabrzmiał dziwnie. Trunek, zdaje się, miał najmniej osiemdziesiąt procent.
- Stąd da się dojść do Niższej Dzielnicy, albo do Dzielnicy Handlowej. Jeśli szuka panienka sklepu magicznego, to albo w Dzielnicy Handlowej, albo na drugie ramię miasta, do Dzielnicy Pani. Ale tam to już tylko najpotężniejszych i najbogatszych wpuszczają, takich co to płacą zimnym żelazem, nie złotem.
- A jeśli do Dzielnicy Handlowej... Po wyjściu z karczmy obróci się panienka w lewo, tam jest taka wielka brama porośnięta kolcoroślą. Pójdzie panienka w tamtą stronę, aż spotka panienka zombie - drogowskaz, on powie panience gdzie dalej iść.
"zimne żelazo? Co to takiego, że jest aż tak cenniejsze od złota ? ?" - Feyrę to zaciekawiło.
Ale nie chciała wyjść na tą co się nie zna na środkach płatniczych, zwłaszcza, że było to jej hobby. Jednocześnie nie chciała też spędzać zbyt wiele czasu w tym przybytku.
"Co oni z tą panienką ?" - zachodziła w głowę.
- Dobra. A jak to się nazywa? Płonący drink? - powiedziała skinąwszy głową na pusty już kieliszek.
Feyra nie chciała zostawić wrażenia, że zalerzało jej tylko na spytaniu o drogę - zaczęła od czegoś innego i skończy na czymś innym.
- Tak. Jest jedyny w swoim rodzaju, bo nikt inny nie umie wytwarzać tej czerwonej substancji, którą do niego dodajemy, i dlatego nie musiałem wymyślać żadnej bardziej skomplikowanej nazwy. Nie mam do tego talentu. - karczmarz uśmiechnął się - Chyba że panienka ma jakiś pomysł?
- Nazwa nie jest zła.
"Chce wiedzieć co to jest to czerwone, czy nie? Chyba wolę nie wiedzieć."
- Trunek też nie gorszy.
Lekko skinęła głową i skierowała się do wyjścia.
- Tak samo sądzę, panienko. - wyszczerzył zęby karczmarz. - Do zobaczenia, panienko! - dodał na odchodnym.
Feyra, wyszedłwszy, odetchnęła z nieopisaną ulgą. Miała wrażenie że deszcz paruje, padając na jej ciało rozgrzane w karczmie.
"Znowu ta panienka." - pomyślała nieco tym już zdenerwowana.
"O co chodziło z tym 'do zobaczenia'..? "
Feyra odwróciła się w lewo i szła wypatrując bramy porośniętej kolczastą rośliną.
Już kilknaście metrów dalej zobaczyła zrobioną z kamienia bramę w kształcie łuku, porośniętą czymś co wyglądało troszkę jak winorośl, ale było czarne i poza liśćmi, pokryte również mnóstwem kolców.
Brama nie wyglądała zachęcająco. Taka, mogłaby prowadzić na cmentarz, a nie do dzielnicy kupieckiej. Przeszła przez nią i ruszył prosto rozglądając się na boki. Głównie wypatrywała zeraz zombie.
Jednak przeszła przez nią i ruszyła prosto rozglądając się na boki. Głównie wypatrywała teraz zombie.
Zaułki tutaj były nieco szersze, domy jakby nieco równiej zbudowane, ogólnie cała dzielnica jakby stała się nieco - ale tylko nieco - bogatsza. Teraz jednak wyraźniej widać było czających się w zaułkach członków różnych gangów - różnili się ciuchami - i Feyra zauważyła, że ludzie... i nie tylko ludzie... idący ulicą jakby ją wymijają. Uświadomiła sobie że dotychczas na ulicach nie było nikogo...
Feyra widywała już takie zachowanie, ale tym razem coś ją niepokoiło.
"Albo tamten drink zostawił na mnie jakiś znacznik, albo tu nie lubią drowów." - pomyślała.
"Obcych? Nie. W takim mieście, przy takiej populacji ciężko poznać kto jest obcy, a kto tutejszy."
"A może się mnie boją." - pomyślała i zaśmiała się w duchu.
Szła dalej wypatrują zombie. Chciała szybciej dostać się do dzielnicy handlowej, tam gdzie rządzi złoto - taką filozofię Feyra rozumie i oczywiście popiera.
Feyra zauważyła zombie, stojącego na skrzyżowaniu. Ktoś właśnie mówił coś do niego, a zombie w odpowiedzi obrócił się i pokazał ręką kierunek. Człowiek odszedł, Feyra podeszła do zombie, i nagle poczuła na ramieniu rękę.
- Hola, trepie, dokąd to? Za przebywanie w mojej dzielnicy trzeba płacić! - warknął wielki, misiowaty facet, ubrany na czerwono. Feyra odczuła wrażenie, że szedł za nią od dłuższej chwili. Może to dlatego ludzie jej unikali?
Zdenerwowała się, ale jawnie nie pokazała tego po sobie. Nie zamierzała płacić byle drabowi. Zresztą nikomu nie będzie płacić za nic.
Ręka Feyry niezauważalnie złapała rękojeść miecza.
- Nie! - powiedziała krótko.
Była gotowa, aby jednym ruchem ręki wyciągnąć miecz i jednocześnie podciąć gardło przeciwnikowi.
Wielkolud wyciągnął kordzik z pochwy.
- Sto sztuk miedzi. Ale już! Albo pożegnasz się z życiem, trepie!
Feyra zareagowała błyskawicznie i bez zastanowienia. Wyciągnęła miecz i zadała drabowi cios chcąc skrócić go o głowę, albo podciąć gardło. Jednocześnie cofnęła się o krok. Był to przećwiczony manewr - tym sposobem było ją trudniej dosięgnąć nożem, a ona spokojnie miała go w zasięgu miecza.
Czerwony koleś próbował podnieść rękę do bloku, ale był o wiele za wolny, widać nikt nigdy nie szkolił go na wojownika. Krew trysnęła z przeciętego gardła, ochlapując Feyrę, a sam napastnik padł na plecy, charcząc jeszcze przez chwilę, a potem milknąc na wieki. Ludzi będących w pobliżu najwyraźniej to nie wzruszyło.
Będzie musiała się umyć, ale wiedziała, że poszło jej w miarę gładko.
- I nie noszę ze sobą miedzi. Tylko złoto. - powiedziała do siebie cicho.
Spojrzała na draba wypatrując sakiewki - chciała jakoś zwrócić sobie koszty prania.
Wielki człowiek nie miał przy sobie, jak się okazało, nic cennego - a przynajmniej nie na wierzchu.
Materialnie nic nie zyskała, ale miała dużą satysfakcję.
Odwróciła się do zombiego i powiedziała:
- Gdzie jest dzielnica handlowa ?
Zombie podniósł z jękiem rękę i pokazał w kierunku, który w tym cholernym, okągłym mieście był nie do nazwania. Feyra spojrzała w tamtą stronę. Ciągnąła się tam szeroka, zatłoczona ulica.
- Gdzie jest najbliższa łaźnia ? - kontynuowała.
Zombie pokazał w tym samym kierunku.
Feyra przetarła ręką tyle krwi ile się dało i ruszyła we wskazanym kierunku.
Wypatrywała jednocześnie łaźni i jakiegoś sklepu magicznego.
Ulica ciągnęła się spory kawałek, co najmniej ze trzysta metrów, zanim domki zaczęły się zmieniać. Śmieci i drewno zostały w większości zastąpione kamieniem, różnych rodzajów, na ogół wymieszanych ze sobą w chorą mieszankę, ale i tak wyglądającym o wiele porządniej. Kolejne kilkaset metrów doprowadziło Feyrę do czegoś, co wyglądało jak plac handlowy. Wszędzie tutaj można było dostrzec stragany z każdym możliwym i wyobrażalnym jedzeniem. A gdzieś z boku stał budynek, głównie drewniany, z szyldem "Dom Kąpielowy"
Feyra ruszyła w kierunku drewnianego budynku.
"Pewnie za wejście płaci się więcej niż chciało tamto głupie bydlę." - pomyślała pesymistycznie.
Przy wejściu stał wysoki, szczupły githzerai.
- Witaj. Chcesz się wykąpać? Będzie cię to kosztowało jedną sztukę złota. - uśmiechnął się przyjaźnie
Spojrzała badawczym wzrokiem. Zastanawiała się, czy jest to opłata za łaźnię, czy jego prywatne myto. Jeśli to drugie, to nie zamierzała płacić.
- Opłatę zwykle pobiera się w przybytku, a nie przed jego wejściem. - powiedziała spokojnie.
- Możemy wejść do środka, jeśli zrobi ci to różnicę. - uśmiechnął się lekko. - Nie lubię cały dzień stać w wilgoci, bo od tego skórznia się wypacza, dlatego często stoję na zewnątrz.
- Wejdźmy zatem. - powiedziała spokojnie, a gdy już byli w środku dodała:
- Jeden taki chciał opłaty za nic. Stąd moja nieufność. - wytłumaczyła.
Wiedziała, że nie musi, ale widocznie miała ochotę.
Spojrzała po sobie, żeby się upewnić, czy nie będzie potrzebne jej jeszcze jakieś pranie.
Gith wpuścił Feyrę do środka, potem wszedł za nią. W środku była lada, za którą stało krzesło.
- Teoretycznie tutaj powinienem siedzieć. - uśmiechnął się, a wysłuchawszy wytłumaczenia dodał - Tak, w Ulu to raczej częste, ale w Dzielnicy Handlowej prawie się nie zdarza. Tutaj będą wprawdzie chcieli tysiąc sztuk złota za coś, co nie jest warte złamanego miedziaka, ale na pewno nie za nic. - parsknął śmiechem. - Kąpiele w pokoju na lewo. Najpierw jest szatnia, potem pokój gdzie siedzą nasze asystentki, potem same łaźnie. W prawo pralnia, ale płatna oddzielnie.
- Zasadniczo nie potrzebuję pralni, trzeba tylko zetrzeć krew. Da się to zrobić przy okazji kąpieli? - powiedziała spokojnie.
- Za darmo. - dodała cicho.
- Tak, myślę, że panienki nie będę robić z tego problemu. Staramy się dogodzić klientowi. - znów się uśmiechnął.
- Miło to słyszeć. - powiedziała i wykrzywiła twarz w uśmiechu - nie umiała się uśmiechać.
- To poproszę kąpiel. - powiedziała wyciągając z sakiewki złotą monetę i kładąc ją na ladzie.
Gith schował monetę pod ladę.
- Zapraszam panią uprzejmie. Proszę, przez pierwsze drzwi na lewo, tam już któraś z naszych dziewcząt się panią zajmie.
Feyra wychodzi czysta i zadowolona.
Targowisko było rozwrzeszane i hałaśliwe, jak chyba każde w Wieloświecie, ale zdaje się że można tu dostać tylko jedzenie. Pewnie to jedyny targ w tej dzielnicy.
Feyra nie łaziła po targu. Jedzenie aż tak ją nie interesowało.
Zwykle dookoła rynku stoją lepsze sklepy - z tym założeniem ruszyła, aby okrążyć targ.
Wszędzie dookoła placu stał jedynie sklepy z jedzeniem, za wyjątkiem oczywiście Domu Kąpielowego, z którego Feyra dopiero co wyszła.
"Niech to szlag" -pomyślała.
Zatrzymała pierwszą osobę, która (sądząc z wyglądu/rozmiarów) powinna się jej bać i zapytała:
- Gdzie znajdę sklep magiczny ? - starała się brzmieć groźnie, ale tak aby rozmówca odpowiedział na pytanie, a nie wezwał straż.
- W tamtą stronę jest Jarmark Cudów. Sama magia, i nic poza tym. - powiedział niziołek, udając butnego, ale troszkę kuląc się ze strachu przed atakiem. Wskazał przy tym ręką za siebie.
Feyra nieznacznie kiwnęła głową i bez słowa udała się we wskazanym kierunku.
Faktycznie, najwyżej dwie czy trzy przecznice dalej, otwarł się przed nią widok na wielki, co najmniej cztery razy większy niż poprzedni, plac, tak samo pełen straganów i stoisk, okolony sklepami, tyle że teraz oferowano tu tylko magię, a nie jedzenie. Przedmioty magiczne, zwoje z czarami, kondensatory i komponenty do zaklęć...
Przechadzała się po rynku sama do końca nie wiedząc czego szuka.
Przydałby się jej plecak, który może pomieścić więcej niż zwykły i/lub jego zawartość mniej waży.
A po ostatnich wydarzeniach coś samo-czyszczącego i nie brudzącego się, do ścierania krwi.
Może jakieś środki lecznicze, które się nie zużywają, np samo-leczący bandaż.
Rozglądała się dookoła, aż coś jej wpadnie w oko.
Już na początku, na jednym ze straganów zauważyła Torby Przechowywania. Przekupień krzyczał, że mieszczą tyle, co tuzin zwykłych plecaków, a stale ważą tylko dziesięć funtów.
Podeszła bliżej i przyjrzała się towarowi.
- Ile za te torby ?!
- Prawie za darmo, jedynie dwa tysiące sztuk złota! - sprzedawca wyglądał na elfa, był dość wysoki i miał długie blond włosy, które zakrywały uszy, uniemożliwiając jednoznaczą identyfikację.
Feyra uniosła jedną brew w lekkim zdziwieniu.
"2000 ? Kiedy złoto tak straciło na wartości ?" - pomyślała.
- Dziękuje. - odpowiedziała odchodząc.
- Zaczekaj, panienko! Jak dla panienki, to nawet i za 1500 sztuk złota mogę sprzedać! - krzyknął elf.
Feyra zatrzymała się.
W tym momencie nawet ta 'panienka' jej nie przeszkadzała.
- Ale zaklęcie, które daje mi te właściwości jest stałe, czy za kilka lat przestanie działać ?
- Daję gwarancję na trzy tysiąclecia. Myślę, że powinna wystarczyć każdemu. - uśmiechnał się elf.
Feyra uśmiechnęła się w duchu. Spojrzała na torby wypatrując czarnej.
- Najpierw pójdę jeszcze do banku.
- Oczywiście. Banki są tutaj dość gęsto, to chyba najdroższy bazar w tym mieście. - uśmiechnął się - Ale oczywiście, oferujemu tutaj też najwyższą jakość.
Spojrzenie Feyry padło na torbę z czerwonej skóry. Wyglądała jej na smoczą.
- Czy to.. Jaka to skóra ? - spytała pokazując torbę. Nie chciała podawać mu gotowej odpowiedzi.
- Ze smoczej skóry! Smok ten został upolowany przez słynnego elfa Planu Materialnego, Irvine'a. Za tę torbę liczę sobie o sto sztuk złota więcej, bo to nadzwyczaj rzadki materiał - ale gwarancję daję na pięć tysięcy lat, bo lepiej trzyma magię!
- Ivine'a ?.. Ivine'a Nunescou ? - zapytała zaciekawiona.
- Dokładnie tego samego! To mój znajomy! Widzę, że znasz go, więc pewnie jesteś przybyszką z Planu Materialnego? Też stamtąd pochodę, więc spuszczę ci jeszcze sto sztuk złota z ceny! - elf aż promieniał dumą.
Feyra uśmiechnęła się lekko.
- Tak. Znam go. - powiedziała spokojnie z lekkim zamyśleniem.
Ivine - jej nowy znajomy, był znany i ceniony w swojej branży.
- Zatem wezmę tą. - powiedziała a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Powiedz mi jeszcze, gdzie jest najbliższy bank.
- W każdą przecznicę jest jakiś. A w którym masz pieniądze?
- W Diamencie. - powiedziała nadal z lekkim uśmiechem.
- No to na tej przecznicy, tuż przy placu. - elf wskazał ręką.
- Dzięki. - odpowiedziała.
- Tylko nie sprzedaj jej jak mnie nie będzie. - powiedziała uśmiechnięta.
Elf schował torbę ze smoczej skóry pod ladę, i puścił do Feyry oko.
- Czy ktoś kiedyś widział tu jakąś Torbę Przechowywania ze skóry smoka? Niee. - powiedział, uśmiechając się wesoło.
Feyra skinęła głową i uśmiechnęła się.
Zadowolona udała się do banku.
Nad kamiennym budynkiem wisiał szyld w co najmniej ośmiu językach, w tym Wspólnym i elfim. Było wypisane: "bank >>Diament<<". Feyra weszła do środka. Gnom, siedzący przy okienku, zawołał natychmiast:
- Witamy, witamy, witamy. Pani szanowna zechce wpłacić, wypłacić, dowiedzieć się o usługi? Służę pomocą w każdej sprawie.
- Wypłacić. - odpowiedziała.
- Czy możemy widzieć pani kluczyk? I oczywiście, hasło. - gnom uśmiechnął się.
Feyra podała cicho swoje hasło i wyciągnęła kluczyk pokazują go gnomowi.
Gnom obejrzał kluczyk uważnie.
- Proszę włożyć go do tej strzeliny. - wskazał strzelinę w blacie.
Feyra postępowała zgodnie z procedurą banku.
Klucz zalśnił magią.
- Panna Feyra... Dziękuję. Stan konta - osiemdziesiąt osiem milionów sztuk miedzi, co przeliczamy na osiem tysięcy osiemset sztuk złota. Ile, i w czym, chce pani wypłacić pieniądze?
- 1500 sztuk złota w ładnym osobnym pakunku i drugie 1500 sztuk złota w innym. Razem 3000. - odpowiedziała.
- W złocie? Sądzę, że łatwiejsze w przenoszeniu byłby sztuki platyny - są warte po 10 sztuk złota - albo sztuki mithrilu, są warte po 100 sztuk złota. Pani nie była jeszcze nigdy w Sigil, zapewne. Oferujemy też wypłaty w zimnym żelazie bądź adamancie, warte po 1000 sztuk złota za sztukę. Także w szafirach, po 10 000 sz, rubinach, po 100 000, diamentach, po 1 000 000, modlitwach, po 100 000, błogosławieństwach, po 1 000 000, psalmach, po 10 000 000 i litaniach błogosławieństw, po 100 000 000 sztuk złota.
- To wezmę w platynie. 300 sztuk. - odpowiedziała krótko.
Miała taki dobry humor, a ten mały gadatliwy gnom zaczynał go psuć.
"Przynajmniej wiem jak z tym zimnym żelazem." - pocieszyła się.
- Wedle życzenia. - gnom burknął coś w gnomim, i po chwili jakiś maluch przyniósł 300 sztuk platyny i niewielkie, ozdobne puzderko. - Proszę, sto pięśdziesiąt sztuk platyny powinno się tu bez trudu zmieścić. - powiedział bankier, podając Feyrze gotówkę i puzderko. - Gratis, dla dobrej klientki!
Feyra nic nie odpowiedziała. Mruknęła na znak aprobaty i odebrała swoją platynę.
Darmowa szkatułka poprawiła jej humor.
Gnom uśmiechnął się.
- Zapraszamy ponownie. - powiedział, i z powrotem usiadł za ladą
Feyra schowała swój kluczyk i wróciła na targ.
Zdała sobie sprawę, że nie zna imienia sprzedawcy. A i sama też się nie przedstawiła.
Drowka zastanowiła się przez chwilę i rozejrzła dookoła. Chwila skupienia pozwoliła jej przypomnieć sobię drogę do sprzedawcy, i nie minęła minuta, nim znów przed nim stała.
Podeszła bliżej sprzedawcy i z lekkim uśmiechem na twarzy powiedziała:
- Witam ponownie. Lubisz sztuki platyny?
- Pieniądz to pieniądz. Złoto, miedź, platyna... Biorę co tylko dasz. - uśmiechnął się tym wystudiowanym, kupieckim uśmiechem.
- Rozumiem. - powiedziała z uśmiechem.
Wyciągnęła odliczone 150 sztuk platyny schowane w szkatułce.
- Nie spytałam cię o imie. - starała się brzmieć dyplomatycznie.
- Jestem Klint. - wyciągnął spod lady torbę. - A ty? - przesunął ją w stronę drowki.
Drowka była zadowolona z zakupu.
- Jestem Feyra. - powiedziała odbierając torbę i oddając w zamian pudełko, w której była platyna.
- Feyra Aurum. - dodała szybko.
Klint szybko przeliczył platynę, która miło dźwięczała pod palcami.
- Klint z Pierwszej Materialnej. Tutaj rzadko potrzeba nazwisk, i moje zaginęło w pomroce dziejów. - uśmiechnął się.
Feyra mruknęła na znak zrozumienia.
- Dobrze się z tobą rozmawia, ale chcę jeszcze rozejrzeć się po straganach.
- Czy wiesz może gdzie jest gospoda 'Proch do Prochu' ?
- Proch do Prochu? To przybytek Grabarzy, więc pewnie gdzieś w Ulu, koło Kostnicy.
- Znasz ją? Czy jest na poziomie? - Feya jakoś w to wątpiła.
- Nie wiem, nigdy tam nie byłem. W sumie, może wejść tam każdy, ale mało kto lubi towarzystwo Trupków
Feyra kiwnęła głową na znak zrozumienia.
- Ktoś wybrał to miejsce na spotkanie, ale chyba tam nie zostaniemy.
Przy straganie Klinta pojawił się inny klient.
- Dobra to ja idę. Do zobaczenia. - powiedziała na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - elf uśmiechnał się na pożegnanie, i zajął klientem.
Feyra ruszyła między straganami bardzo zadowolona z nowego zakupu.
Uważnie rozglądała się dookoła.
Dalsze zakupy okazały się być nieco bardziej długotrwałe. W końcu jednak Feyra znalazła sprzedawcę, z kaprawymi oczkami, który skrzekliwie zachęcał do zakupienia skórzanej torby, wypełnionej - według niego - magicznymi przedmiotami czyszczącymi. Szczotką do włosów, szczoteczką do zębów, szmatkami które same oczyszczały się brudu, niezużywającym się mydłem i tak dalej, i tak dalej...
"Cała torba takich środków nie jest mi potrzebna." - pomyślała.
Zauważyła do tego, że sprzedawca nie wyglądał na uczciwego.
- Masz chustkę czyszczącą krew i niebrudzącą się ?! - spytała ostrym tonem.
- A nie zechciałaby by pani całej walizki? Wszystko co potrzebne pięknej kobiecie do utrzymania urody! - sprzedawca zaśmiach się chrapliwie.
- Nie. - Feyra z miną pokerzysty odpowiedziała krótko na zadane pytanie.
- Szmatka, szmatka, szmatka... - sprzedawca z wyraźnie niewesołą miną pogrzebał pod ladą, i po chwili wyjął lnianą ścierkę, która aż lśniła czystością. - Wciąga płyn jak normalna, a wystarcza że spłucze się ją wodą i już jest zupełnie czysta.
Feyra spojrzała dość nieufnie na towar sprzedawcy.
- Ile za to chcesz ?
- Trzydzieści sztuk złota.
Feyra była mile zaskoczona.
"Oby to nie był jakiś kant." - pomyślała.
- A jak długo utrzyma swoje magiczne właściwości ? - spytała.
- Jak na razie, nikt nie przeżył na tyle długo żeby zgłosić się z reklamacją że przestało działać.
"Dobre" - pomyślała i uśmiechnęła się w duchu.
- Dobra, kupuję.
Z tymi słowami wyciągnęła 30 złotych monet.
Sprzedawca przeliczył dokładnie monety, sprawdził czy rzeczywiście są ze złota i dał szmatkę Feyrze.
- Oby dobrze się sprawowała. - widać transakcja poprawiła mu humor, mimo że nie pozbył się całej torby.
Feyra skinęła lekko głową w odpowiedzi. Jej zdaniem sprzedawca był zbyt zadowolony z tranzakcji. Schowała chustkę i ruszyła dalej.
Rozglądałą się uważnie, przechadzając się po targu, aż zwróciła uwagę na jakiegoś kapłana, który oferował leczące mikstury i przedmioty. Stał przy nadzwyczaj dużym i zdobnym straganie - widać niezły zbyt jest w Sigil na takie przedmioty.
- Czy masz przedmioty leczące poważne zrnienia ?! Otwarte rany ?! - zapytała zdecydowanym głosem.
- Oczywiście, moja pani. Są tu dla waszej wielmożności przedmioty leczące każdą ranę, ciała i duszy, a nawet pozwalające wskrzesić umarłego. Większość jednak można wykorzystać tylko raz, tak jak napoje.
- Szukam takiego który będzie wielokrotnego użytku. - powiedziała spokojnie.
- Mam różdżki, jeśli umie się pani posługiwać magią. Sądzę jednak z wyglądu, że jest pani wojowniczką, więc mam dla pani raczej inną ofertę - naszyjniki, pierścienie, i inną biżuterię, ktróra na słowo rozkazu leczy rany i przywraca zdrowie.
- A są one może ze złota ?
- Głównie ze srebra, ale coś złotego też się z pewnością znajdzie dla pani.
- Ile by taki przedmiot kosztował ?
- To zależy, jak poważne rany ma leczyć, moja pani.
- Jeśli ma leczyć rany zadane mieczem, wtedy tysiąc sztuk złota, i można go będzie użyć raz dziennie, albo za dwa i pół tysiąca sztuk złota, i użyć go można będzie trzy razy dziennie. Taki, który będzie leczył rany zadane mieczem dwuręcznym, będzie kosztował dwa razy tyle.
- Z mniejszymi ranami też sobie poradzi ?
- Oczywiście. Ten potężniejszy jest w stanie jedym użyciem wyleczyć nawet i trzy rany które każdą z osobna leczyłby ten słabszy.
Feyra była zadowolona z tego co usłyszała, ale zamierzała się jeszcze potargować.
- Trochę to drogo, te przedmioty nie zadziałają, jeśli nie jest się w stanie wypowiedzieć formuły.
- Zadziałają, nie trzeba jej mówić, po pierwszym wypowiedzeniu, wystarczy pomyśleć że są potrzebne.
- Dobra wezmę ten leczący poważniejsze obrażenia raz dziennie. Jest taki ze złota ? - powiedziała.
- Ze złota mam pierścień o takich właściwościach. - kapłan pokazał drowce misternie rzeźbiony pierścień ze złota.
Feyra przyjrzała się pierścieniowi z bliska. W jej umyśle zaistniała rządza posiadania go.
- Dobrze. Kupuję go. - powiedziała.
- Dwa tysiące sztuk złota, i należy do pani. - uśmiechnął się kapłan.
- A jakie jest to hasło wyzwalające zaklęcie ?
Feyra wyciągnęła 500 szt.zł. i 150 szt.platyny i zapłaciła kapłanowi.
Kapłan spojrzał na pieniądze. Jego oczy na moment zalśniły dziwnym, nieziemskim blaskiem. Uśmiechnął się i podał pierścień drowce, chowając pieniądze.
- Tha-yan-wee-aoul. - spojrzał na drowkę bystrymi, błękitnymi oczami - Musisz to powtórzyć.
"Tha - yan - wee - a o u l." - pomyślała.
- Tha-yan-wee-aoul. - powiedziała.
Przedmiot zadźwięczał cicho, jakby w odpowiedzi na słowo rozkazu.
- Od teraz, zawsze kiedy będziesz miała go na palcu, wystarczy że pomyślisz o tym, że chcesz żeby Twoje rany się zasklepiły, i tak się stanie.
- To coś znaczy w jakimś języku. - powiedziała.
- Być może. Nie jestem lingwistą, lecz kapłanem.
- Dobra. - powiedziała i załorzyła pierścień na serdeczny palec lewej ręki.
- Długo będzie działał ? Kilkaset, czy może kilka tysięcy lat ?
- Całą wieczność. A jeśli nie, reklamacje proszę zgłaszać bezpośrednio do Pelora. To on gwarantuje działanie tego przedmiotu. - kapłan uśmiechnął się wesoło
- Dobra. - powiedziała i skinęła lekko głową, po czym poszła dalej.
Nic już więcej nie kupi. Musiała by znowu iść do banku, a zaczęła powoli odczuwać głód.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
Srebrny elf stworzył sobie trochę sztucznych pieniędzy. Robił je tak, że wytwarzał kryształ siłą swojego umysłu. Potem te kryształy zamieniał w okrągłe dyski na kształt monet, które miał przy sobie. Następnie nadawał im barwę, odblask i twardość złota. Robił to tak, by mały przewodnik po Sigil nie widział tego co psion wyrabia. Wytwarzał je pod swoimi dość dużymi rękawami. Gdy wytworzył sobie sporą ilość monet zapytał malca tylko o to gdzie może zidentyfikować przedmioty i jak z tamtąd dojść do miejsca spotkania. Poszedł wedle jego wskazówek. Tam zidentyfikował długi łuk i sztylet, płacąc nie prawdziwymi pieniędzmi i wyruszył na miejsce spotkania. Czekał tam na pozostałych
Srebrny elf stworzył sobie trochę sztucznych pieniędzy. Robił je tak, że wytwarzał kryształ siłą swojego umysłu. Potem te kryształy zamieniał w okrągłe dyski na kształt monet, które miał przy sobie. Następnie nadawał im barwę, odblask i twardość złota. Robił to tak, by mały przewodnik po Sigil nie widział tego co psion wyrabia. Wytwarzał je pod swoimi dość dużymi rękawami. Gdy wytworzył sobie sporą ilość monet zapytał malca tylko o to gdzie może zidentyfikować przedmioty i jak z tamtąd dojść do miejsca spotkania. Poszedł wedle jego wskazówek. Tam zidentyfikował długi łuk i sztylet, płacąc nie prawdziwymi pieniędzmi i wyruszył na miejsce spotkania. Czekał tam na pozostałych
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Feyra
Po dłuższej chwili trafiła z powrotem przed umówioną karczmę. Zanim jednak zdążyła do niej wejść, wylądował przed nią gryf... Który zamiast głowy miał korpus hobgoblina.
- Towarszysze będą na ciebie czekać w karczmie Pod Pełnym Żłobem. Proch do Prochu jest raczej... Nieprzyjemnym miejscem, a Pod Pełnym Żłobem jest o wiele lepiej. Wysłali mnie, żebym ci to przekazał. - górna część mieszańca uśmiechnęła się i wzbiła z powrotem w powietrze.
Anthar
Chłopaczek nie wiedział, ale wypytywanie - dość długotrwałe - mieszkańców dzielnicy dało tyle, że usłyszałeś o Dhallu, pisarzu Księgi Umarłych, pracującym w Kostnicy, który może umieć coś zidentyfikować. Udałeś się tam, i za sto sztuk złota Dhall zidentyfikował twoje przedmioty.
Łuk okazał się Łukiem Zniszczenia, alezaś jesteś o wiele ze słaby żeby go uzywać. Zadaje on o wiele większe obrażenia niż zwykły, ale wymaga wielkiej krzepy.
Sztylet zaś jest Sztyletem Starszyzny. Jest zawsze niezwykle ostry, a na dodatek lżejszy, łatwiejszy w używaniu, zadaje większe obrażenia, i bez trudu jest w stanie zabijać wszelkie ożywione rośliny.
Po dłuższej chwili trafiła z powrotem przed umówioną karczmę. Zanim jednak zdążyła do niej wejść, wylądował przed nią gryf... Który zamiast głowy miał korpus hobgoblina.
- Towarszysze będą na ciebie czekać w karczmie Pod Pełnym Żłobem. Proch do Prochu jest raczej... Nieprzyjemnym miejscem, a Pod Pełnym Żłobem jest o wiele lepiej. Wysłali mnie, żebym ci to przekazał. - górna część mieszańca uśmiechnęła się i wzbiła z powrotem w powietrze.
Anthar
Chłopaczek nie wiedział, ale wypytywanie - dość długotrwałe - mieszkańców dzielnicy dało tyle, że usłyszałeś o Dhallu, pisarzu Księgi Umarłych, pracującym w Kostnicy, który może umieć coś zidentyfikować. Udałeś się tam, i za sto sztuk złota Dhall zidentyfikował twoje przedmioty.
Łuk okazał się Łukiem Zniszczenia, alezaś jesteś o wiele ze słaby żeby go uzywać. Zadaje on o wiele większe obrażenia niż zwykły, ale wymaga wielkiej krzepy.
Sztylet zaś jest Sztyletem Starszyzny. Jest zawsze niezwykle ostry, a na dodatek lżejszy, łatwiejszy w używaniu, zadaje większe obrażenia, i bez trudu jest w stanie zabijać wszelkie ożywione rośliny.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel i Darkan
Silmathiel spojrzała na Fruma z dziwnym błyskiem w oczach - A ile ty masz lat mądralo? - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - A poważnie... Z jaka prędkością poruszają sie te lektyki? - Spytała zniżając glos i sie prostując. Przekrzywiła głowę patrząc przed siebie
- Te z ludźmi, nie szybciej niż my. Te demoniczne, prawie jak konie. A ile mam lat, to moja sprawa, prawda? - uśmiechnął się, żeby złagodzić swoją impertynencję.
Darkan uniósł brew. Schylił sie i spojrzał na diablątko. - Fakt.. Jak cos to ona usiądzie mi na kolanach - mruknął i sie wyszczerzył złośliwie. -Z tym małym można chyba się podroczyć, co? - Zachichotał do póldemonicy. Przygladnął się obu możliwościom. - Chyba nam specjalnie nie zależy na prędkości, co? -
Sil uśmiechnęła sie nie patrząc na Strażnika - Myślałam o tym by rozprostować skrzydła... Prawie nie latałam od czasu rozpoczęcia tej wyprawy... Siedzenie na ziemi jest... Męczące - westchnęła nie licząc na to ze Darkan zrozumie
- Skrzydła to ciekawa rzecz...- Mruknął Darkan. - Ja tam mogę iść pieszo... - Dodał, wzruszywszy ramionami. - Powiedz tylko, jaki widok z góry jest... - Zastrzegł. Potem skinął na młodego. - Jeśli uważasz, że lektyka jest niezbędna z jakiegoś powodu, to teraz nadszedł czas, by mi o tym powiedzieć - mruknął.
- Jak chcecie zwiedzić sześć targów, z których jeden od drugiego są oddalone nawet i o sześć godzin piechotą, to proszę bardzo - ale pamiętajcie, że biorę za dzień. W lektyce, tej demonicznej, będzie przynajmniej cztery razy szybciej. - mały wzruszył ramionami.
- To znaczy ze demoniczny transport jest wolniejszy ode mnie, gdy korzystam ze zdolności do lotu - mruknęła do siebie przeliczając prędkości. Skrzydła sukkuba były doprawdy fantastyczna sprawa... Wiele rzeczy znacznie ułatwiały... - Darkan zdecyduj... Możemy wziąć demoniczna lektykę - mruknęła zamyślona. Jej spojrzenie uciekło rozmarzone na myśl o locie....
- To ja skorzystam z demonicznej lektyki.. I miłego lotu - stwierdził czarny strażnik. Skinął na małego - Idziemy! Ile za tamtą lektykę? - Zapytał.
- Tego nie wiem, spytaj demonów! - mały się uśmiechnął. - Panienka i tak chyba będzie musiała lecieć tak, żeby widzieć lektykę, prawda? A tak to chyba nie usłyszy panienka, co będę opowiadał.
Darkan ruszył w stronę demonów z zamiarem zapytania o cenę. Ile i za ile.
- Masz racje Frum... Nie usłyszę - powiedziała rozprostowując skrzydła i zmieniając je na skrzydła sukkuba. - Ale nie jestem w stanie sobie odmówić tej przyjemności - powiedziała mrucząc. - Jak sie zatrzymacie i wysiądziecie z lektyki to ja do was dołączę - powiedziała gotowa wzbić sie w powietrze
Frum uśmiechnął się, tym razem ukazując pełny garnitur zębów - białych jak śnieg.
- Dobrze, panienko.
Demon tymczasem warknął:
- Jak cały dzień, to dziesięć słoneczek, trepie!
Darkan uniósł brew i obróciwszy sie do drugiej lektyki zapytał o ich cenę - cenę ludzkiej taryfy.
- Słoneczko za cały dzień, - mruknął wielki, czarnoskóry człowiek. Darkan przyglądał mu się przez chwilę z niedowierzaniem. Słyszał, że niektórzy ludzie mają czarną skórę, ale jeszcze nigdy żadnego nie widział na własne oczy.
Sil skinęła tylko głową i dla gimnastyki wzbiła sie do lotu. Połatała trochę nad ich głowami i dalej pilnując by nie stracić z oczu lśniącej zbroi Darkana
- Taniej wyjdzie jakby zabulić jemu i tobie za dwa dni - mruknął Darkan. - Stoi - powiedział do mężczyzny. Nie przyglądał sie mu za bardzo. Twarz de facto była inna, ale nie na tyle, by zwracać jakąś szczególna uwagę. Dość mord w życiu widział, by przyglądać sie każdej z osobna.
- Płatne z góry, trepie. - mruknął czarnoskóry osobnik do Darkana, przyglądając mu się uważnie. Chyba nie sądził, żeby ten był godzien zaufania.
Sil zataczała nad nimi spore kolka. Gdy uznała ze podjecie podroży jest juz bliskie zniżyła nieco lot...
Darkan bez słowa podał mu złotą monetę. - Trep... Ciekawe określenie... Wszyscy łażący na piechtę są tak nazywani?- Zapytał małego.
- Trep, to trep. Tak się mówi na każdego, kto nie jest kumplem. - odpowiedział maluch, ładując się do lektyki. Darkan wsiadł za nim. Frum rzucił:
- Na Tekstylny, do Handlowej.
Czwórka ludzi podniosła lektykę i ruszyła uliczkami.
Sil ruszyła za nimi... Trochę nad lektyka dostosowując prędkość lotu. Lubiła, gdy wiatr mierzwił jej włosy i opływał twarz w czasie lotu. Teraz tu w Sigil była sobą w największym stopniu, w jakim sie dało...
Darkan jechał milcząc i spoglądając to na prawo to na lewo, w zależności, czy Frum cos objaśniał, czy nie.
Domki zaczęły powoli się zmieniać, z budowli stworzonych z tego, co dało się ukraść lub zdobyć prawie za darmo, w budyneczki postawione z tego, co było tanie i użyteczne - ale w obrębie jednego budynku raczej jednorodne. Frum mówił coś o kolcorośli, czarnej roślinie podobnej nieco do winorośli, ale o wiele bardziej kolczastej, która była właściwie jedyną rośliną rosnącą w Sigil - i była przy tym piekielnie niebezpieczna. Objaśniał też coś o mających tu swoje siedziby bankach, co dysponującego raczej niewielką gotówką Darkana nie zainteresowało. W pewnym momencie minęli patrol potężnie zbudowanych i ciężko opancerzonych żołnierzy. Diablątko powiedziało, że to patrol Harmonium. Krążą po mieście i uspokajają tych, którzy za bardzo szaleją ze swoimi przestępstwami. Tylko do Ula się nie zapuszczają, bo tam musieliby podjąć co najmniej regularne oblężenie.
W ciągu kilkudziesięciu minut dotarli do wielkiego targu, na którym sprzedawano wszystkie wyobrażalne i niewyobrażalne ubrania.
- Lektyka zaczeka tu na nas, bo przez targ się nie przeciśnie. - powiedział mały.
Sil, gdy zobaczyła ze środek transportu sie zatrzymał opadła stopniowo po spirali na ziemie. Buty stuknęły o bruk. Dziewczyna złożyła skrzydla przeciągając sie jak kotka i mrucząc przy tym zadowolona. W czarnych jak smoła oczach odbijało sie najwyższe zadowolenie...
Darkan rozgladnał się po targu. Spojrzał na Silmathiel -No i jak lot?- zapytał. -To miejsce wygląda równie...- szukał odpowiedniego słowa przez chwilę. -...Inaczej od zwykłych miast, co z perspektywy zwykłych pieszych?- wyszczerzył się.
Frum stanął z boku, i zdawał się uważnie przypatrywać dziwnej parze, którą przyszło mu oprowadzać po mieście.
- To miejsce jest jakby esencja miejskiego życia. Znajdziesz to wszystko. Wiele widać z lotu ptaka - uśmiechnęła się przekrzywiając głowę zadowolona - Prowadź Frum - skinęła głową na chłopaka z uśmiechem na twarzy
Darkan skinął głową. *przestań marzyc o lataniu* ofuknął go nekromanta. *Siedź cicho! Ciekawe, jakie bym musiał mieć skrzydła. Po prostu jestem ciekaw... Jej to widać sprawia wiele radości* odparł Darkan.
Dzieciak ruszył, kręcąc głową. Pierwsza Materialna, i chyba są tutaj po raz pierwszy.
- Czego potrzebujecie? Ja sam rzadko tu bywam, więc i tak pewnie wam nie pomogę w szukaniu odpowiedniego straganu.
- W pierwszej kolejności ubranie - powiedziała stanowczo.
Darkan skinął głową.
- Nie chcę się powtarzać, ale to jest targ Tekstylny. Tu są tylko ubrania. - westchnął Frum.
Darkan sie wyszczerzył. -Powiedzmy, ze mi chodzi o specjalne ubranie. - Schował i wyciągnął pancerz na ramieniu. - Chciałbym ubranie, które by zastępowało pancerz, gdy ten jest "schowany". Jak czegoś takiego nie znajdziemy, to zwykły ciuch barwy szarej, czarnej lub białej... Obojętnie, z jakiego materiału. Ta skóra, juz wiele zniosła[/i]- przejechał palcem po szarej skórze i zmaterializował pancerz na nowo.
- Jeśli to, czego szukasz jest niemagiczne, to znajdziesz to tutaj. Jeśli chcesz czegoś magicznego, zabiorę was na Jarmark Cudów. - uśmiechnął się Frum
- Wezmę zwykłe ubranie na wszelki wypadek- stwierdził czarny strażnik. - Cos prostego, bez jakichś fajerwerków - powiedział.
- Z powietrza nie słyszy sie takich rzeczy - usta wykrzywione w dziwnym uśmiechu przybliżyły jej fizjonomie do twarzy pełnej krwi sukkuba. Zaczęła sie rozglądać za czymś, co by jej pasowało. Szukała skórzanej kurtki. Mogła być ciężka, byle nie krępowała ruchów... Jakieś spodnie z grubego materiału albo skory koszula i porządne buty oraz rękawice. - Darkan może wolałby cos umagicznionego. Mnie chodzi o zwykły ciuch... Chociaż jeśli znajdzie sie jakiś magiczny, który mi podpasuje to nic sie nie stanie - dodała
Frum został na skraju targu, koło lektyki. Czekał aż wrócicie. Darkan przyjrzał się przez chwilę pancerzowi, i doszedł do wniosku, że łączy się on z układem kostnym, czyli dotyka ciała po wysunięciu tylko w kilku miejscach. To oznacza, że nawet zwykły ciuch może przetrwać, z kilkoma czy kilkunastoma wprawdzie dziurami, ale jednak.
Sil ruszyła między stragany. Blisko początku znalazła wielkie stoisko z ubraniami wszelkiego rodzaju ze skóry - a właściwie skór, bo były tu skóry bardzo wielu stworzeń, przerobione na ubrania najróżniejszych rodzajów.
Kolorystyka, która ja interesowała to czerń i srebro. Mogło być z metalowymi elementami. Spojrzeniem poszukała czegoś, co by je odpowiadało.
Darkan wiec rozglądnął sie za porządną koszulą, spodniami i butami. najlepiej w kolorze białym. Na przekór. Poruszył lekko pancerz, jakby go chciał schować, ale przerwał natychmiast. Spojrzał na ubrania i zamyslił się, szukając odpowiedzi na pytanie "gdzie powinny być dziury?"
Sil
Czarne, skórzane kurtki zdają się być tu popularne - były ze skór świńskiej, krowiej, ogrzej, drowiej, ludzkiej, a nawet ze skór złudnych bestii i smoków. Jeśli chodzi o inne elementy ubioru, to też występowały w większości tych gatunków skór.
Darkan
Dwie na barkach... Cztery niewielkie koło łokci - po dwie na rękę... Po jednej przy nadgarstku... Po jednej na każde żebro... Jedna na karku, o ile kołnierz będzie wysoki... Sześć wzdłuż kręgosłupa, dwie na biodrach, cztery przy kolanach, po dwie na każdej kostce. To chyba wszystkie.
Darkan zastanowił się chwilę. Łażenie w ażurowej koszuli? Westchnął. Lepiej skołować sobie coś, co sie "zrośnie". Czegos takiego bedzie musiał poszukać. Na razie starał sie znaleźć ubranie, które by mu pasowało. W razie czego zrobi dziury sam... nie, nie za pomocą pancerza.
Dziewczynie zależało na kurtce elastycznej lecz mocnej. Waga nie byla zanadto istotna. Nie interesowaly jej te zrobione z ludzkiej badz drowiej skory... Na te nawet nie patrzyla. Z krowiej skory miala swoja ostatnia kurtke ale moze czas na zmiany? Przejrzala jeszcze ze skór smoczych i ze złudnych bestii
Sil
Te ze smoczej skóry z pewnością były mocne, jak zapewniał sprzedawca, ale te ze skóry złudnych bestii były o wiele elastyczniejsze. Dość ciężkie, bo zrobione z dwóch warstw skóry, a mimo to giętkie niczym jedwab, i wcale nie ograniczające ruchów.
Darkan
Ubrań ze zwyczajnych i mniej zwyczajnych materiałów było tu mnóstwo. Spodnie na równi ze spódnicami, kiltami, sukienkami... Koszule, bluzki, bluzy, kurtki, płaszcze, pelereny, z lnu, bawełny, wełny... A także o wiele bardziej egzotyczne ciuchy z bardziej egzotycznych materiałów.
Silmathiel przypadła do gustu kurtka ze skory złudnej bestii. Obejrzala ją dokładniej pytajac przy tym sprzedawce o cene.
Sil
- Normalnie, to 50 sztuk złota, ale jak dla panny, to za 30 sprzedam. - dziewczyna dopiero teraz zwróciła uwagę na sprzedawcę. Był zielonym abiszai.
Skinela glowa w odpowiedzi. - Wezme ja w takim razie - powiedziala na glos. - Powiedz mi czy masz moze na stanie jakies spodnie z podobnej skory i gdzie kupie dobre buty rekawice i koszule? - spytala rozumujac ze sprzedawca na bazarze bedzie przynajmniej mniej wiecej sie orientowal gdzie co dostanie.
- Spodnie ze skóry złudnej bestii? Niestety nie. Ale mam ze skóry migopsa, są bardzo podobne, tyle, że żółte. Mam za to spodnie ze skór biesów i demonów, we wszystkich kolorach, w tym z czarnego abiszai. - uśmiechnął się paskudnie. - Koszule? Tutaj są prawie wszędzie. To zależy, z czego ma być ta koszula, ale ja się tu na tym za bardzo nie znam. Buty i rękawice ma mój kumpel, dwie alejki targowe dalej, ale też tylko skórzane. Jest czerwony, i łatwo go poznać, naprawdę.
- Z czarnego abiszai powiadasz? Pokaz je wiec - powiedziala dziewczyna dziekujac przy tym skinieniem glowy za informacje na temat tego gdzie zakupi reszte interesujących ja czesci ubioru.
Zielony sięgnął pod ladę i podał jej spodnie.
- Ten rozmiar powinien pasować na panny szczupły tyłeczek. - wyszczerzył potężne kły w parodii uśmiechu.
Spodnie były dość obcisłe, ale niezwykle miłe w dotyku, i bardzo elastyczne, prawie jak kurtka ze złudnej bestii.
Darkanowi zależało na czymś odpornym. Odpornym i przewiewnym. Za takim czyms się rozgladał, o takie cos pytał sprzedawców. na wszelki wypadek dodawał, ze szuka ubrania meskiego na swój rozmiar.
Krzywy usmiech na twarzy Sil byl dokladnym odbiciem usmiechu biesa. Niech zobaczy jak na zywo wyglada jego szczerzenie zebow... - A najlepsze na koniec. Powiedz gdzie znajde jakas bielizne. Targ jest duzy. Nie mam ochoty bladzic podczas poszukiwan - usmiech poszerzyl sie
Darkan
Sprzedawcy polecali mu wszystko, co sami mieli - ale najczęściej pojawiał się len, był nie tylko łatwo dostępny, ale i rzeczywiście dość odporny i przewiewny - aczkolwiek z drugiej strony, nieszczególnie wygodny. Od jednego ze sprzedawców usłyszał, że jedwab z Pierwszej Materialnej będzie najlepszy, szczególnie że tkany był przez githyanki na Planie Astralnym...
Sil
Abiszai eksplodował paskudnym śmiechem, a potem zamilkł równie nagle jak wybuchł.
- Bieliznę też mam, panna. - wszczerzył kły. - Ale jak chcesz jakąś inną niż skórzana, to sama musisz poszukać. Jak widzisz, ja takich rzeczy nie używam.
Len jak najbardziej pasowałby Darkanowi. Nekromanta jednak zalecal sprawdzenie wszystkich mozliwości. Czarny Strażnik westchnął i zapytał o ten jedwab z Pierwszej Materialnej. chciał dotknać owego "cuda".
Sprzedawca, żółtoskóry osobnik, wyglądający na pochodzącego z Kara-Tur, podsunął Darkanowi kawałek materiału. Był niesamowicie miły w dotyku.
- Spróbujcie tylko, panie, rozerwać ten materiał! Nikt nie da rady! A przewiewny jest, jakbyś nic, panie, na sobie nie miał! - wykrzykiwał sprzedawca.
Darkan sprawdził słowa sprzedawcy, rozciągając materiał na boki.
Sil wyszczerzyla sie jeszcze bardzej - To sie nawet dobrze sklada. Lubie skore - blysk w czarych oczach to potwierdzil
Darkan
Materiał faktycznie wytrzymał, nawet gdy Czarny Strażnik z całych sił starał się go rozerwać.
Sil
- Świńska? Ludzka? Drowia? Z githa? Z biesa? Z demona? Ze złudnej besti? Z migopsa? Czy z czego jeszcze? Mów, powiem czy akurat taką bieliznę mam. - znów parszywie sie uśmiechnął. - Spodnie za dwie dychy, w słoneczkach.
Czarny strażnik sie wyszczerzył. -Dobra... ile chcesz za koszulę i spodnie na mój rozmiar z tego. I... tak na wszelki wypadek - czym da sie to przeciąć, skoro takei odporne?- zapytał, oddajać kawałek materiału.
- Zludna bestia przypadla mi do gustu - powiedziala krotko Sil. - Pokaz co masz - ogon świsnął w powietrzu gdy dziewczyna patrzyla na sprzedawcę.
Darkan
- Przeciąć, to łatwiej, niż rozerwać, ale zwykłym nożem też się nie da. Trzeba by czymś naprawdę ostrym, po prostu. - sprzedawca uśmiechnął się. - Akurat dziś mam specjalną ofertę, ledwie pięćdziesiąt sztuk złota za spodnie, koszulę i kaftan, w dowolnym kolorze,
Sil
Bies, wciąż z paskudnym uśmiechem, wyjął spod lady kilka par bardzo skąpych majtek i kilka bardzo niewiele zasłaniających staników, obserwując reakcję dziewczyny.
Darkan uniósł brew. -Może być. Daj mi pan cały biały zestaw- powiedział do sprzedawcy, wyciągajac z mieszka odpowiednią sumę.
Sil popatrzyla na sprzedawce - Wybierz cos wedle uznania czy mi pasuje. Tylko cos w czym da sie chodzic - mrugnela okiem podejmujac gierke sprzedawcy.
Darkan
Sprzedawca, sprawdziwszy uprzednio czy złoto jest prawdziwe, schował je błyskawicznie gdzieś w fałdach swojej szaty, i podał Darkanowi biały komplet ubioru, razem z płaszczem, o którym najwyraźniej zapomniał powiedzieć.
Sil
Bies spojrzał płonącymi oczami na bieliznę, i wysunął przed szereg stanik wyglądający jak cztery paski skóry sczepione nitami, i nieco bardziej zabudowane majtki, które jako jedne z nielicznych sprawiały wrażenie, że nie znikną zupełnie w sekundę po założeniu.
Dziewczyna skinela glowa - Wiedzialam ze na tobie mozna polegac - powiedziala powaznie. - Mów ile łącznie wychodzi. Czas mi zakupic buty rekawice i koszule - powiedziala
Darkan skinał głową i udal się na poszukiwanei butów. Czegoś, co zmieściłoby się w pancerzu, ale nie wyglądajacego jak klapki nocne, czy pantofle-króliczki. Najlepiej, gdyby pasowalo kolorystycznie.
Sil
- Trzydzieści kurtka, dwadzieścia spodnie, pięć za stanik - nie mam serca brać więcej za tak mało skóry - i pięć za majtki, to w sumie siedemdziesiąt.
Darkan
Kilka stoisk dalej namierzył niskie buty z białej skóry, pancerz nie powinien ich przebić wysuwając się na kostkach.
Odliczone monety wyladowaly na ladzie przed biesem.
Darkan podszedł do sprzedawcy, wskazał na buty i zapytał się -Co to za skóra?
Sil
Abiszai zgarnął pieniądze, i uśmiechnął się znów, nie mniej paskudnie niż na ogół.
- No to do zobaczenia.
Darkan
- Zwyczajna, świńska. - odpowiedział niziołek.
Sil machnela na pozegnanie i zgodnie z instrukcjami abiszaia ruszyla szukac stoiska z butami i rekawicami
Darkan skinął glową i zdecydował sie rozgladnać za czyms jeszcze, ale gotów powrócić tu w razie bezowocnych poszukiwań. Szukał czegos przede wszystkim odpornego...
Sil
Faktycznie, kilka stoisk dalej znajdował się czerwony abiszai, przy którym stało dwóch ludzi i przeglądało rękawice.
Darkan
Kawałek dalej znajdowała się sprzedawczyni przy niewielkim straganie, na którym wystawione były buty. Było kilka par białych butów, ze skóry, zamszu i jedne z czegoś bardzo dziwnego.
Czarny straznik zapytał o te dziwne buty - Witaj - powiedziala krotko Sil - Slyszalam ze masz tu w sprzedarzy dobre rekawice i buty. Szukam czegos mocnego i odpornego. Buty najlepiej wzmocnione blacha... Rekawice tez... Bez palcow... W kolorze czarnym - powiedziala rozgladajac sie po stoisku
Darkan
- Te buty? No cóż, to bardzo... specyficzny materiał. Tkanina z materii chaosu, prosto z Limbo. - Teraz Darkan zrozumiał, co było podejrzane w tych butach. Wyglądały jakby ciągle się zmieniały... Ale tylko gdy patrzyło się na coś obok nich, bo gdy tylko zaczęło się im przyglądać, natychmiast robiły się zupełnie zwyczajne.
Sil
Abiszai spojrzał w stronę, z której przyszła Sil.
- Ten zielony trep, tak? - zaśmiał się paskudnie. - Jasne, dla takiej ślicznotki jak Ty na pewno coś się znajdzie.
Wyciągnął spod lady kilkanaście par rękawiczek bez palców. Z różnej, różniastej skóry, tak jak i ciuchy zielonego.
- Wybierz sobie coś, jeśli chcesz, a ja skończę z tymi dwoma. - jego kły uniosły się w czymś, co o wiele bardziej przypominało uśmiech, niż szczerzenie się zielonego.
-Czym specjalnym charakteryzuja się te buty? - zapytał bez chwili wahania czarny strażnik.
Dziewczyna wygrzebala z przedstawionych jej przedmiotow srednio ciezkie wysokie buty z czarnej gladkiej ale raczej matowej skory wzmocnione z przodu i z tylu blacha. Mialy gruba, mocna, ale gietka podeszwe. Znalazła tez podobne rekawice. Na jej oko jakby tak nimi przywalic komuś to zostawilyby ladny slad po cwiekach, ktore znajdowaly się na kostkach. Poza tym blacha pokrywala wierzch dloni... - A to z czego? - spytala
Darkan
- Nie mam pojęcia. Poza tym, oczywiście, że same dostosowywują rozmiar do stopy właściciela i że zarastają się po przebiciu. Odrastają nawet rozerwane na strzępy, ale tylko z jednego strzępka.
Sil
Abiszai odwrócił się do niej.
- Buty? Świńska skóra i żelazo. I podeszwa z końskiej skóry, osiem warstw. A rękawice... Ooo... To co innego. - znów uniósł kły w uśmiechu. - Skóra z czarnego slaada, ćwieki z entropium, blacha na wierzchu to baatoriańska stal. Mój najlepszy wyrób, jestem z niego dumny!
Darkan się wyszczerzył. -Ile za nie?- zapytał po chwili namysłu. Ciekawił się, ile bedą za to chcieli.
- Po ile? - spytala od razu fey'ri.
Darkan
- Te buciki? Naprawdę chcesz je kupić? Za dychę, w słoneczkach, ci je odsprzedam, co ty na to, przystojniaku? - sprzedawczyni odrzuciła czarne włosy na plecy. Była dość ładna, w okolicach trzydziestki.
Sil
- Buty za słoneczko. Rękawice... Hm... Pięćdziesiąt. Ale za to wygraweruję ci mój podpis. - kły uniosły się tak, że niemal zasłoniły oczy abiszaja, co wyglądało już nieco groteskowo.
Dziewczyna wydobyla pieniadze - No to interes ubity - powiedziala z usmiechem
Darkan zdziwił sie określeniem "przystojniak". Kobieta widać nie widziała twarzy pod hełmu. -Biorę- powiedział szybko i dobył mieszka. Zapłacił, wziął buty. -Przystojniak?- nie wytrzymał i zapytał. -Z reguły zwą mnie inaczej... przy czym te okreslenia są dalekie od tego- wyszczerzył sie raz jeszcze.
Sil
- Dobra, to daj pięćdziesiąt za jedno i drugie. - uśmiechnął się. Podrzucił w powietrze rękawiczki, złapał je obie w lewą rękę i dodał:
- Chodź, nie jest łatwo grawerować na baatoriańskiej stali, więc musimy podejść na zaplecze. Przy okazji pokażę ci coś jeszcze z mojego asortymentu, tylko dla zaufanych klientów. - kły uniosły się lekko.
Darkan
Kobieta schowała pieniądze do własnego mieszka.
- Lubię... rycerzy w lśniących zbrojach. - uśmiechnęła się promiennie - I szerokich w barach. - błysnęła zębami.
Dziewczyna wyszczerzyla zeby w usmiechu i uisciwszy zaplate ruszyla za abiszaiem
Darkan uniósł brew. -A czarnych strażników? - zapytał, sądząc, ze usłyszy zdecydowana odpowiedź przeczącą. Plus, jego skóra musiała ciekawie wyglądać. Białe znaki na połowie twarzy chciały zacząć świecić, ale Darkan je opanował. Nekromanta westchnął i pokręcił głową.
Sil
Czerwone monstrum machnęło ręką, wywieszając nad stoiskiem świecący run 'zaraz wracam'. Otworzył klapę w podłodze i zszedł na dół, Sil poszła za nim. Abiszai położył rękawiczki na niewielkim stole i powiedział:
- Rozejrzyj się tutaj. - po czym zaczął grawerować.
Wszędzie dookoła były wszystkie możliwe wyroby skórzane, z ćwiekami i bez, w wielu odmianach. Pieszczochy, obroże, karwasze... A także kurtki, spodnie, zbroje i wszystko, po prostu wszystko co możliwe. Ale tylko najlepszej jakości.
Darkan
- Cóż za różnica? Dobry, czy zły... Paladyn czy Czarny Strażnik... Wojownik to wojownik, nie? W łóżku niczym się nie różnicie. - stwierdziła, zarzucając nogę na nogę.
-Skórą- mruknął Darkan, a pancerz odsłonił jedno ramię. To nie poznaczone znakami.
Sil przeszla sie po calym zapleczu przegladajac przedmioty. Spodobala jej sie obroza z dlugimi na 2 cm kolcami. Byly ich dwa rzędy idące na zmianę. Bardzo jej przypadla do gustu również pieszczocha z 3 rzędami kolcow tej samej dlugości co w obrozy. Znalazla tez dla siebie pas z cwiekami.
Darkan
- No tak, skórą może... Elfy mają delikatniejszą, ludzie bardziej szorstką. Githzerai zawsze zimną, a boumianie zawsze ciepłą. Widziałam już chyba każdą możliwą. - znów błysnęła zębami.
Sil
Obroża była, zdaje się, ze skóry złudnej bestii... Skąd te abiszai brały tyle tej skóry? Pieszczocha ewidentnie była z kompletu, z tej samej skóry, z takimi samymi kolcami, z czegoś, co na pewno nie było taką zwykłą stalą. A pas... Pas był z jakieś wysoce podejrzanej skóry, z czegoś kompletnie jej nieznanego, ale ćwieki były z tego samego metalu co w obroży.
Czarny strażnik miał dosc tej gry. -Takiej jeszcze nie znałaś- stwierdził. -Chcesz poznać?- zaryzykował. Jego doswiadczenie w polu podrywu było równe temu przecietnej cegły marmurowej. Chędorzyc jednak mu sie nie zdarzyło od dłuzszego czasu. Nekromanta sprzedał mu spirytualny cios w potylicę. *Prymityw*
*Narzekałeś, ze się zadurzyłem, to wprowadzam srodki zapobiegawcze* zabrzmiała odpowiedź. Nekromana sie zaśmiał.
Dziewczyna pokazala przedmioty abiszaiowi - Z czego jest ten pas? Bo skore zludnej bestii juz znam... No i co to za metal? wyglada jak stal.. - powiedziala zamyslona
Darkan
- A czemu nie? Chętnie się przekonam, czym też możesz się różnić od całej reszty. - sprzedawczyni nie marnowała czasu, zaczęła już rozpinać bluzkę.
Sil
- Ten pas? Ze skóry cholernego rakshasy. Prawie mnie zabił, pie... To znaczy, przeklęty. Ale wykończyłem go i obdarłem ze skóry bardzo dokładnie. Prawie jak skórka z kota, tylko troszkę grubsza, więc i tak musiałem dać dwie warstwy. A metal? Żelazo z Gehenny. Piekielnie trujące. - abiszai wyszczerzył zęby.
- Ile za to bierzesz? - spytala dziewczyna szczerzac sie w usmiechu
Sil
- Jak dla ciebie, za sto słoneczek mogę puścić tę obrożę z pieszczochą. A pas, no cóż, ta skóra omal mnie życia nie kosztowała, więc nie mniej jak siedemdziesiąt pięć słoneczek. - uśmiechnął się kłami
-Tu i teraz?- Darkana "nieco" zaskoczyła reakcja.
Darkan
- Mam kawałek podziemia pod stoiskiem. Chodźmy tam. - otwarła klapę w podłodze.
Sil skinela glowa - Dobra. To sie wzbogaciles - powiedziala usmiechajac sie niczym rodowity sukkub. - Biore i pas i obroze i te urocza pieszczoszke. - powiedziala placac za przedmioty.
Coś przeskoczyło w głowie czarnego strażnika i była to myśl o innym charakterze... Pod stoiskiem mozna trzymać różne rzeczy... trzeba zachować czujność. Tak na wszelki wypadek. WYJĄTKOWĄ czujność. To samo nakazał nekromancie.
Sil
Abiszai z wyraźnym zadowoleniem odebrał zapłatę, wręczając dziewczynie rękawice z wygrawerowanymi na nich runami.
- Tak brzmi moje imię, Gharrtvi. To runy niebiańskiego, ładniej wyglądają niż nasze. - uniósł kły w swoim niby-uśmiechu. - Coś jeszcze?
Darkan
Nekromanta burknął w odpowiedzi, że to Strażnik powinien uważać, i to na syfa, a nie on. Ale stał się jakby wyraźniejszą myślą... Darkan zszedł do podziemia. Było tam nieco więcej par różnych butów, i duże, wygodne łóżko. Sprzedawczyni błyskawicznie zaczęła wyswabadzać się z ubrania.
*Zapominasz, ze choróbska mnie sie nie imają* stwierdził Darkan, usuwając pancerz i idąc w stronę łóżka.
- Teraz szukam jeszcze tylko koszuli - odparla dziewczyna - ale to raczej nie u ciebie z tego co widze - dodala. - Na to wychodzi ze moje sprawunki u ciebie sie skonczyly - powiedziala swobodnie
Sil
- No, raczej tego nie. Chyba że chcesz skórzaną, ale na to raczej marne szanse, a szkoda, bo chętnie bym na ciebie jeszcze troszkę popatrzył. - kły uniosły się. - Ale skoro niczego więcej ci nie potrzeba, to nie mam serca cię zatrzymywać.
Sil usmiechnela sie - Mam wrazenie ze jeszcze nie raz mnie zobaczysz... Albo przynajmniej obije ci sie cos o uszy... Spojrzyj czasem w gore - powiedziala dziewczyna z usmiechem - Moze ci pomacham jak zauwaze cie w tlumie - zasmiala sie
Sil
- Tylko nie pomachaj żadnemu innemu czerwonemu abiszai, co? - wyszczerzył się jak tamten zielony, upiornie i piekielnie. Sil, po tych jego kłach, teraz nagle przeszedł dreszcz. - Ale spokojnie, można mnie łatwo poznać, jako jedyny mam żółte paski na skrzydłach. - znów uniósł tylko kły.
- Będę uwazac do kogo macham - powiedziala dziewczyna i machnela dlonia na pozegnianie. Byla zadowolona z zakupów. Teraz szukala jeszcze tylko koszuli...
Darkan znalazł sie na powierzchni. Zdecydował się spokojnie ruszyć w strone tamtego diablątka. Ferm Frem.. jak mu tam było... Frum. Darkan sobie wreszcie przypomniał, idąc spokojnie naprzód.
Sil
Wynurzyła się z podziemi, abiszai za nią. Machnął pazurami i run 'zaraz wracam' zniknął. Dziewczyna ruszyła między stragany, wszędzie, dosłownie z każdej strony widząc koszule we wszystkich możliwych, i kilku pozornie niemożliwych, odmianach i kolorach.
Darkan
Przeciskał się między straganami, patrząc czy coś jeszcze nie przykuje jego uwagi. Trzymał w rękach swoje nowe nabytki - ubrania i ciuchy.
Dziewczyna rozejrzala sie za jakas zwykla czarna koszula z mocnego materialu. Wygodna i wytrzymala. Na tym jej zalezalo. No i bez zadnych ozdobnikow... To musialo byc proste...
Sil
Lniane, czarne koszule były chyba na co drugim stoisku, wszystkie podobne do siebie jak dwie krople wody.
Sil podeszla do pierwszego lepszego straganu i spytala po prostu o cene lnianej czarnej koszuli.
Sil
- Za czyścioszka. Piękna, mocna, z dobrego lnu z Pierwszej Materialnej! - zachwycał się śniady sprzedawca.
- Dostaniesz za nia dwa jesli jeszcze wskazesz mi miejsce gdzie bede sie mogla przebrac - powiedziala dziewczyna z uśmiechem
Sil
- Choćby w składziku pod moim stoiskiem. - odparł sprzedawca, zachwycony perspektywą dodatkowego zysku.
- Pasuje - usmiechela sie dziewczyna
Sprzedawca otworzył klapę do podziemi, taką samą jak abiszai. W środku było pusto, chyba nie miał zbyt wielkich zapasów.
- Proszę.
Dziewczyna zeszła na dół po to by sie przebrac. Od razu wrzucić na siebie zakupione ciuchy. Bielizna, spodnie, koszula, kurtka, buty, rękawice, pieszczocha, obroża i pas. Na koniec zapięła swój stary, wierny pas z bronia. Od razy lepiej! Wychodząc z podziemia dala sprzedawcy o obiecanego srebrnika więcej.
Sprzedawca był zachwycony łatwym zarobkiem, i w ukłonach i uśmiechał pożegnał odchodzącą Sil.
Dziewczyna wzniosla sie w powietrze ponad targ i odszukala z gory Fruma i Darkana. Przelatujac nad stoiskiem czerwonego abiszaia pomachala mu reka z usmiechem. Wyladowala juz kolo Czarnego straznika i mlodego diablecia
- No to gdzie teraz? - spytał Frum
Darkan skinął na Silmathiel. -Zaproponuj coś, skrzydlata!-
- Mam pewien przedmiot o ktorego wlasciwosciach chcialabym wiedziec wiecej. Dobrze by bylo gdybys nas zaprowadzil, Frum, do kogos znajacego sie na Sztuce... Znaczy magii - powiedziala Sil, ktora wraz z nowym imagem czula sie o niebo lepiej... Ach… Jak bardzo samopoczucie zależy od ubioru…
Daerkan przyjżał się Sil. Gwizdnął. -Słyszaleś, Frum?- zapytał i wpakowal sie do lektyki. -Jazda!
Frum wsiadł do lektyki z wyrazem zastanowienia na twarzy. Po chwili rzucił tragarzom:
- Wieźcie nas do Zakonników.
- Zakonnikow? - Sil popatrzyla na Fruma. - Jak dotrzemy to wyjasnisz - powiedziala wzbijajac sie w powietrze.
Darkan usadowił sie wygodnie i spoglądał na miasto przez okna lektyki. -Zakonników... czego?- zapytał. nei miał w zwyczaju mówić o bogach jako o ludziach.
Frum wyjaśnił, że oni sami nazywają się Zakonem Jednego, więc powszechnie nazywani są właśnie Zakonnikami. Wyznają różnych bogów, ale wszyscy razem twierdzą... wiele dziwnych rzeczy, o których lepiej niech sami opowiadają. Ale wielu zna się na magii, może któryś będzie umiał pomóc.
Jazda dłużyła się niemiłosiernie, bo musieliście przeciskać się przez wąskie i zatłoczone uliczki Dzielnicy Handlowej. Frum ciągle opowiadał o różnych targach, które znajdowały się w pobliżu. Wreszcie, po dobrych sześciu godzinach, gdy dzień miał się już powoli ku końcowi... Co dziwne, bo tu nigdzie nie było słońca... Dotarliście do Sali Mówców.
- Tam w środku jest kupa zakonników. Popytajcie o co chcecie, ja tu zaczekam.
Dziewczyna akurat sfrunęła na ziemie. Byla bardzo zadowolona. W ubraniu bylo jej wygodnie, a i blizna po mieczu Derkana, ktora miala na szyi nie byla widoczna spod obrozy. - Idziesz Strazniku? - spytala z usmiechem i puscila do niego oko.
Darkan wysiadł powoli z lektyki. Skinał głową półdemonicy. -Też mam do nich sprawę- powiedział i poszedł za nia.
Hala Mówców znajdowała się w Dzielnicy Pani, jak zdążył wam wyjaśnić Frum. Tu budynki były o wiele bardziej zadbane, o wiele ładniejsze i tak dalej. Gdzieniegdzie stały pomniki, wszędzie plątały się patrole Harmonium, a ulice były prawie puste, z rzadko tylko ktoś nimi spacerował - o wiele częściej zdarzały się jednak lektyki, nie zawsze niesione przez ludzi. Sama Hala, czy Sala, obie nazwy był używane zamiennie, była wielki, marmurowym budynkiem.
Weszliście do środka. W holu stał człowiek w długich, szarych szatach.
- Witam was. Czego potrzebujecie w Sali Mówców Sigil?
Darkan podszedl do maga z zamiarem pokazania mu butów i prośby o dokładne określenie ich możliwości, ale pokazał Sil, by mówiła.
Sil za to odezwala sie przywitawszi sie skinieniem glowy - Mam pewien amulet. Chcialabym poznac jego wlasciwosci. - powiedziala stukajac sie dlonia na wysokosci klatki piersiowej. W miejscu gdzie pod koszula wisial amulet zdjety z szyi Vertha...
Starzec skinął głową.
- Proszę, wejdźcie do pierwszych drzwi na lewo i zaczekajcie chwilę, zaraz kogoś przyślę, i on się tym zajmie.
Weszliście do ładnie umeblowanego pokoju i usiedliście na fotelach. Jeden z nich wyraźnie zaskrzypiał pod Darkanem w pełnej zbroi. Po chwili do pomieszczenia wszedł młody mag.
- Stawka za identyfikację przedmiotu magicznego to, jak zawsze, pięćdziesiąt sztuk złota. - uśmiechnął się, przysiadając na stole. Miał kruczoczarne włosy, ciemne oczy i nosił szarą szatę.
Dziewczyna polozyla na stole dwie rzeczy - odliczone pieniadze i amulet, ktory zostal po zabitym przez nia diableciu... - Kiedy mozna sie spodziewac ze wiadome juz beda jego wlasciwosci? - spytala dziewczyna.
- Dosłownie kilknaście sekund. - młodzieniec położył dłonie na amulecie i skupił się w ciszy. Dokładnie piętnaście uderzeń serca później otworzył oczy i powiedział:
- Ten amulet ma zaklęty w sobie czar Regeneracji. Zasklepia rany, powoduje odrastanie kończyn i znikanie blizn.
- Jak na moj styl zycia to idealny - zasmiala sie poldemonica zakladajac z powrotem amulet na szyje i chowajac go pod koszule. Trzy guziki pod szyja pozostaly rozpiete...
Darkan milczał, przypominajac sobie wydatki, które już uszczupliły jego sakwę do "bardzo szczupłej".
- Darkan co masz do zidentyfikowania? Ile przedmiotow? - spytala dziewczyna
- Trepy.. sprzedawczyni nie miała pojecia czy sa magiczne, czy nie.. nie chcę mieć niespodzianek niemiłych podczas uzytkowania- stwierdził i pokazal nabyte buty. -Ale cóż...- westchnął.
Na blacie wyladowalo kolejne 50 sz - Dajesz - rzucila dziewczyna wstajac i czekajac juz na mozliwosc wyjscia na zewnatrz...
Darkan uniósł brew i wyłożył buty na stół.
Mag położył dłonie na butach. Kolejnych trzydzieści uderzeń serca później stwierdził:
- Nic. W tym nie ma zupełnie żadnej magii.
- Tyle dobrze- mruknał Darkan.
Sil pomachala na "do widzenia" z usmiechem i najzwyczajniej w swiecie majac caly swiat w glebokim powazaniu udala sie do wyjscia.
Czarny strażnik skinął głową, zabrał buty ze stołu i ruszył za półsukkubem.
Przed wyjściem, poza Frumem i lektyką, stał hipogryf...
...No, nie do końca hipogryf. Zamiast głowy, wyrastał z niego hobgoblin, trzymający w dłoniach długą włócznię. Rzucił z wysokości do was:
- Hejka, trepy! Jesteście nowi w Sigil, nie? A ja handluję informacjami. Wy macie parę informacji, które chciałbym mieć ja, więc w zamian mogę wam oddać parę własnych, co wy na to?
Dakan zatrzymał się i uniósl głowe. Spojrzał na Silmathiel. -No?- mruknął spokojnie. Jeszcze. Hipogoblinogryf jakos nie budził jego zaufania.
Sil przez chwilę patrzyla na niego zdziwiona. Zamrugala oczami. Przymknęła oczy i je ponownie otworzyla... Od tej pory nic ja nie zdziwi. W kazdym razie to sobie przyrzekla... Podniosla na przybysza spojrzenie i stanela prosto z reka na biodrze w wyzywajacej pozie - Jakiez to masz informacje, ktore nas moga zainteresowac? No i co ciebie interesuje? - spytala mrugnawszy do niego okiem.
- Nie mam pojęcia. Dlatego musicie mnie o coś spytać. Żyję z tego, że wiem, i jest to całkiem wystawne życie, więc pytajcie o co chcecie, a potem ja będę pytał.
- Interesuja mnie demoniczni ksiazeta... Szczegolnie tacy ktorzy maja sie dopiero wybic na szczyty... Na przykled inkuby - mruknela. - Cos o tym co dzieje sie ze sfera materialna tez by sie zdalo... Masz jakies informacje na ten temat? - spytala
Darkan westchnął. czuł się mało potrzebny. Spojrzłą na Sil, gdy ta mówiła, potem powrócił do tego goblino-mieszańca, czekajac odpowiedzi.
- Hm... Na jedno z tych pytań mogę odpowiedzieć w zamian za informację o tym, co miał przy sobie Verth gdy ginął. Idziesz na taką wymianę? - spytał... on. Zakręcił włócznią młynka w powietrzu.
- Na ktore? Chce wiedziec czy mi sie to oplaca - zasmiala sie dziewczyna szczerzac zeby
- A na które chcesz? Czekaj, niech się zastanowię... Jak mi powiesz kto wychodował Planodemona i co miał przy sobie Verth, ja odpowiem na oba.
- Wiec jeden na jeden - wyszczerzyla sie.- Wpierw ja potem ty i ponowie tak samo - powiedziala szczerzac zeby w usmiechu. Zakrecila ogonem tuz kolo nog Darkana...
- Jestem raczej uczciwy, a ty i tak latasz szybciej, jak zdążyłem się dowiedzieć, więc jak wolisz. To najpierw ty wybierz, na które ze swoich pytań chcesz usłyszeć odpowiedź?
Czarny straznik spojrzął na ogon i usmiechnał sie krzywo. Poza informacjami dotyczącymi tatki Sil i jego potencjalnych wrogów chyba nic specjalnie go nie interesowało.
Szturchnął Sil. - Jak zwał sie twój ojczulek?- zapytał.
- Sfera materialna - wyszczerzyla sie ponownie ignorujac chwilowo pytanie Darkana. Ogon w zamian musnal go w łydkę - Planodemon i Azazel sa ze soba w bliskiej zazylosci. Wielce prawdopodobnym jest ze to Azazel jest stworca tego pluszaczka. Zapewne ma jakies kompleksy skoro wyhodowal sobie takie zwierzatko... No i chyba mnie nie lubi - zasmiala sie - Teraz ty, kochanienki
- Koniunkcja dwóch Wieloświatów. Plan Astralny wyrwało spomiędzy Planów Wewnętrznych, i teraz z powrotem się tam wlewa, aczkolwiek dość powoli. W ten sposób Pierwsza Materialna straciła połączenie z resztą Wieloświata, na jakiś czas, ale reszta Wieloświata ze sobą nawzajem nie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - uśmiechnął się do was, pochylając się. - Ach, i teraz jest nie tylko Pierwsza, ale też Druga, a nawet Trzecia Materialna, ale do nich na razie też nie ma dostępu.
-Super- mruknął Darkan. Za duża ilosć wymiarow nie oznaczala chyba za dobrych wiesci.
- Wymiana pierwszej informacji uznam ze sie udala - powiedziala Sil z usmiechem. - Teraz druga. Verth o ile mnie moja pamiec nie myli mial miecz, kolczuge i naszyjnik. Poza tym calkiem gustowne ubranko - usmiechnela sie krzywo
- Zwykłe miecz, kolczugę i naszyjnik? - uśmiech dziwacznego stwora nie mógł już być chyba bardziej przymilny
- Prosiles o wymienienie przedmiotow a nie ich opis - zasmiala sie slodko. Przeslodzila... - No dobrze.. Kolczuga z zielonej stali Baatorianskiej, drewniany amulet wygladajacy jak robota dziecka i miecz zwany Sercem Dzwonu, o ktorym nic wiecej nie wiem. Pasuje? - spytala
- Jasne. Co do demonicznych książąt: pewien inkub o cholernie wielkiej mocy jakiś czas temu stracił swoją domenę, i teraz zachciało mu się otworzyć dawno, dawno zapomniany portal z Otchłani na Pierwszą Materialną, i ją opanować. Poza tym, Azazel dąży do odzyskania potęgi. Jest też Huarang, władca jednej z najgłębszych warstw, który chce sobie skombinować dodatkową. Chcesz wiedzieć coś więcej o którymś z nich?
-Taaak... - mruknela. - O inkubie - powiedziala dziewczyna - Jaka informacja ja place? - spytala
- Co wiesz o amulecie?
- Amulet ma moc leczenia ran i usuwania blizn. - usmiechnela sie do stwora
- Inkub jest zaklinaczem o wielkiej mocy, zdolnym rzucać nawet najpotężniejsze nieepickie czary, i całkiem sprawnym wojownikiem do tego. Włada Biczem Przeznaczenia, który sprowadza wizję śmierci z jego rąk na każdego, kogo trafi, co słabym umysłom często odbiera wolę walki. Wciąż dowodzi niewielką grupką lemurów i tanar'ri. Jego agenci zlikwidowali już dziewięćdziesiątego ósmego strażnika portalu, i teraz szukają kolejnego.
- Kolejne pytanie. Ilu bylo straznikow portalu? I jeszcze kolejne pytanie: jak stac sie straznikiem? Podaj cene odpowiedzi - powiedziala
- Policzę to jako jedno pytanie, w zamian za odpowiedź: kto jest obecnie właścicielem Serca Dzwonu?
- Urdunnir, durgar - padla odpowiedz
- Strażników było dziewięćdziesięciu dziewięciu, a jak można nimi zostać, wiedzą w Celestii. To dość skomplikowany proces, i nie znam szczegółów.
- Kolejne pytanie: Czy wiesz jak znalezc tego inkuba? I najlepiej jesli od razu podasz jego imie - powiedziala
- Nie wiem jak go znaleźć. A imię, jest chore. Brzmi Vvghatronnghttal. Zwykle przedstawia się jako Xiao. Cholera wie czemu. Tę odpowiedź masz gratis, za ładną buźkę.
- Mała premia na "dzien dobry"? - zasmiala sie i mrugnela do stwora okiem. - Ostatnie pytanie: Czy ty wiesz gdzie znalezc ostatniego straznika? - spytala
- Ostatniego? Nie mam pojęcia. Ale to złe pytanie. - wyszczerzył zęby.
- Ach czyli odliczanie jest od konca... Wyeliminowali dopiero dwoch straznikow - dziewczyna uniosla brew pytajaco
- Verth był 99. Tyle mogę ci powiedzieć, gratis.
- Wiec powiedz mi jakiej odpowiedzi chcesz za pytanie, gdzie znajde ktoregokolwiek ze straznikow? - powiedziala dziewczyna
- Wiem tylko o kolejnym. Co powiedział ci Verth przed śmiercią na temat posiadanych przedmiotów?
- Powiedzial tylko: "Uważaj na tę kolczugę." - zacytowala z pamieci dziewczyna. - Tyle o przedmiotach powiedzial...
- Tak jak podejrzewałem... Dobra, więc kolejny strażnik kręci się po Sigil. Jest elfim łowcą smoków z Pierwszej Materialnej, i nazywa się Irvine. Coś jeszcze?
- Raczej nie – powiedziala - Jestes bardzo milutki - powiedziala z usmiechem puszczajac do niego oko - Na dzis koniec mojego gadania. Daj znac jak bedziesz jeszcze czegos potrzebowal to sie znow wymienimy wiesciami - zasmiala sie poldemonica.
- A dasz buziaka milutkiej kreaturze? - zaśmiał się. - Ja zawsze czegoś potrzebuję, tylko nie zawsze wy macie to czego ja chcę. Zwykle siedzę w karczmie Pod Pełnym Żłobem, bo tylko tam się mieszczę, w części dla mieszańców. W ogóle polecam wam tę karczmę, przekażę Feyrze i Antharowi gdzie będą mogli was znaleźć. To w Niższej Dzielnicy, Frum będzie wiedział. A w razie potrzeby, dam radę was znaleźć.
- A chcesz tego buziaka na prawde? - zapytala szczerze z usmiechem
Pochylił się tak, żeby jego głowa, normalnie wisząca dziesięć stóp na ziemią, znalazła się na wysokości głowy Sil, i nadstawił policzek.
Dziewczyna cmoknela stwora w policzek i puscila do niego oko
Mieszaniec stanął na tylnych nogach, prostując się na maksymalną wysokość - co najmniej dwa i pół sążnia, może trzy - a potem znów opadł na cztery łapy.
- Wiesz jak rzadko ktokolwiek chce pocałować coś takiego jak ja? Masz moją dozgonną wdzięczność. Zaproponawałbym ci nawet wycieczkę na moim grzbiecie, ale sama chyba latasz nawet lepiej, tyle że troszkę wolniej.
- Mozliwe. Moze sie jeszcze spotkamy - mrugnela do niego okiem z usmiechem. Widac po niej bylo ze rasa rozmowcy nie robila jej roznicy. Ona tez byla mieszancem choc w nieco inny sposob wiec dlaczego mialoby jej to w czyms przeszkadzac?
Mieszaniec zwrócil się do Czarnego Strażnika:
- A ty? Masz jakieś pytania?
Darkan skinął głową -Owszem... chcę wiedzieć, kto jest najpoteżniejszy w Intherionie. Czego się po nim spodziewać- mruknął czarny strażnik. –Jakiej informacji chcesz w zamian?-
- Intherionie? O, za to nie chcę informacji. Tylko galaktykę. To znaczy, dziesięć tysięcy słoneczek. W gotówce. - uśmiechnął się lekko. - Ale ja się jeszcze nie przedstawiłem. Jestem Młotek z Niższej. - wyszczerzył na was z wysokości zęby i wyciągnął z juków przytroczonych do gryfiego ciała wielki, nawet dla niego dwuręczny młot. - Ten Młotek. - wciąż trzymając włócznię w lewej ręce, w prawej zakręcił młotem.
Darkan spojrzał na istotę. -Jasne, tylko sprzedam te pięć tysiecy niewidzialnych mułów, które za mną się kłębią- machnął ręką za siebie. -Nie mam zadnych innych pytań, geniuszu- stwierdził z niesmakiem.
- Jakbyś zebrał kasę, albo chciał spytać o coś innego niż największy bastion nekrosów w Wieloświecie, to wiecie gdzie mnie znaleźć. Polecę tylko jeszcze powiedzieć Feyrze i Antharowi, że będziecie na nich czekać Pod Pełnym Żłobem.
- Feyrze sie to nie spodoba - zachichotala rozbawiona fey'ri zakrywajac usta dlonia i mruzac oczy.
Darkan westchnął i powstrzymał się od komentarza. - Zapomnij, ze pytałem- mruknał tylko. -A propos.. ciekawe co u naszego kochanego psiona.. czy się nie zgubił bez nas- wyszczerzył się myślac na głos.
- Bardziej niż w Proch do Prochu, więc nie powinna narzekać. Zresztą, zobaczycie sami. - powiedział z uśmiechem, i odleciał. - Mam nadzieję że wkrótce cię zobaczę, Sil!
Dziewczyna zasalutowala rozbawiona stukajac przy tym obcasami niczym rasowy ąołnierz i żegnając sie tym samym z mieszańcem.
Darkan wzruszył ramionami. -Dobra, nie znam sie na sytuacji w Otchłani.. jedyne co wiem o demonach to to, ze lubię je zabijać.. mogłabyś mi wytłumaczyć nieco?- zapytał półdemonicy, gdy mieszaniec sie oddalił.
- Ech wiesz... Nie jestem specjalistka... - speszyla sie Sil. - Ja wiem tylko tyle w sumie ile mi powiedzial nasz informator. - Westchnela. - Demony to istoty absolutnie zle i chaotyczne. Zmieniaja zdanie jak rękawiczki, ale jednego mozesz sie zawsze po nich spodziewac...Ze po trupach beda szukac potegi... Do skutku. Moj ojciec do tego wlasnie dazy. Do zdobycia wiekszej wladzy i potegi...
-W otchłani?- mruknął Darkan. -Jest właścicielem jakiejś warstwy? Chce podbić inną? Mówiłaś coś o wypadzie na nasz swiat, ale na jakiej zasadzie chcemy mu przeszkodzić? Nie sądze, byśmy byli w stanie na tę chwilę go pokonać w walce...- stwierdził ponuro.
- Ha, zeby to bylo takie proste Darkan... Zeby to bylo takie proste... Demony chca wladac calym Wieloswiatem! Nie tylko jedna warstwa Otchlani czy nawet cala Otchlania... Moj tatko miał warstwe ale ja stracil w wyniku jakichs zapewne utarczek z innymi demonami... Demonom szybko nudza sie sojusze i umowy. Kazda okazja jest dobra by zdradzic. Tatus moj ukochany - zakpila - chce zaadaptowac Sfere Materialna na swoja nowa domene. Zabija w tym celu straznikow pieczeci do portalu. Jesli zdejmie pieczec Pierwsza Materialna bedzie jego... Trzeba mu to uniemozliwic. Dlatego szukamy tego Irvine czy jak mu tam rodzice dali... - mruknela.
-Irvine to jeden ze strażników, tak?- Darkan nie słuchał mieszańca dokładnie.
- Owszem. Darkan co ty robiles kiedy Mlotek mowil? Bo raczej nie sluchales - mruknela z wyrzutem.
-Złorzeczyłem- mruknał czarny strażnik. -Co my zrobimy jak juz znajdziemy tego strażnika? To mnie najbardziej interesuje..- skrzywił się. -Będziemy tuż koło miejsca, gdzie uderzy kowadło. Pamietam, co zrobił Rahku, czy jak mu tam. Twój tatuś jest podobny, jeśli chodzi o maniery i moc?-
- Rahu - poprawila Sil. - Moj ojciec to inkub. Dziala subtelniej ale efekty koncowe sa podobne. - mruknela ze skwaszona mina. - Dobra to gdzie teraz? - spytala
Darkan pokrecił głową. -Nie odpowiedziałaś do konca na moje pytanie. Co zrobimy jak znajdziemy tego Irvina?-
- Zapominasz chyba ze ja tez mam w sobie krew demonow... Dzialam jak i one... Czesto spontanicznie. Jak go znajdziemy to sie okaze co zrobimy. Chce z nim porozmawiac. Dowiedziec sie czegos o straznikach. O mozliwosciach zapobieżenia katastrofie... Tylko gdzie gada szukac? - spytala sama siebie
-Jak sadzisz. On wie, co planuje tatko?- zapytał czarny strażnik. -Jeśli tak, to sie ukrywa.. i to ostro... żeby chociaż znać rasę tego goscia...- wymruczał, pochylajac głowę.
- O bogowie Darkan na jakim ty sie swiecie wychowales? - zniecierpliwila sie Sil.- Skad on niby ma to wiedziec? Watpie by byl wszechwiedzacy a tylko taka moc dalaby mu wglad w plany demona. I watpie by sie ukrywal. Verth niespecjalnie to robil a byl dla mojego ojca spora przeszkoda...
-Fantastycznie.. jakies sugestie, gdzie powinniśmy zacząć poszukiwania?- zapytał niechetnie czarny strżnik. Nei lubił szukać czegokolwiek, bo często nie wiązało się to z walka i rozlewem krwi...
- Zaczniemy od poczatku - zasmiala sie fey'ri. Na powatpiewajace krecenie glowa Darkana dodala - Idziemy do tej karczmy Pod Pelnym Zlobem i tam spotkamy sie z reszta - mrugnela okiem do rycerza - Moze oni w tym czasie trafili na cos interesujacego - powiedziala przekrzywiajac glowe i mruzac oczy w zalotnym usmiechu nie skierowanym chyba do nikogo…
Czarny strażnik skinął głową. -Dobra, wiec w drogę...- powiedział. Powoli skierował sie do lektyki. Zasiadł w niej spokojnie. -Do Pełnego Żłoba- mruknał do tragarzy.
Frum wsiadł z Darkanem.
- Za pół godziny kończy się dniówka tragarzy. Zresztą, wiele dalej już nie pociągną. Trzeba się przesiąść do innej lektyki, więc na razie na postój. - i przekazał to tragarzom.
- Darkan! - Sil obruszyla sie na odmiane wyrazow jakiej dopuscil sie Straznik... Odezwalo sie w niej szlacheckie pochodzenie... Zrobila urazona mine - Złobu...
Darkan spojrzał na Sil. Machnął ręką. -Jedno diabelstwo- burknął. Do Fruma zaś powiedzial -Nie tak do przodu, ja mogę się przejsć- wzruszył ramionami. -Nie potrzebuje w sumie tragarzy- dodał.
Sil westchnela - Nieuk - mruknela do Darkana z nadasana mina
-Pedantka- dało sie słyszeć z lektyki.
- Może, ale to jest przynajmniej osiem godzin na piechotę. Jesteś pewien że masz ochotę na spacer? A nawet jeśli, to beze mnie. - stwierdził chłopaczek.
Sil poczula sie rownie urazona jakby Darkan nazwal ja potomkiem diabla. Stwierdzila chyba ze nie bedzie sie odzywac do Straznika bo nie zareagowala na slowa Fruma...
Darkan westchnął przeciagle. -Dobra, punkt dla ciebie- westchnąl. Nie zwrócił uwagi na nadąsanie Sil. Ostatnia osoba, która nazwała go nieukiem nie miała czasu, by tego pożałować.
- No więc na postój. - rzucił Frum tragarzom. W ciągu kwadransa doszliście na postój lektyk na granicy Dzielnicy Handlowej i Dzielnicy Pani. Stało tu kilka lektyk ludzkich i dwie demoniczne.
- To czym teraz jedziemy?
- Sa tu jakies wierzchowce albo co? - spytala Sil ladujac kolo Fruma. - Byloby zapewne duzo szybciej i oszczedniej - powiedziala
-Nie lecisz? - zapytał Darkan, patrząc na Sil ze zdziwieniem.
- Pewnie gdzieś się coś znajdzie. Ale już późny wieczór, więc samo szukanie potrwa długo. No i koni to w Sigil jest może z dwadzieścia, w całym mieście. Ogólnie ludzie przemieszczają się raczej lektykami, a nie na czymś, albo po prostu pieszo. Rzadko kto ma czas i potrzebę objeżdżać pół miasta.
- Mowie o tobie... Ja gdy mam taka mozliwosc zawsze wybiore wlasne skrzydla - mruknela wzdychajac ciezko. - Kurde we wszystkich normalnych miastach sa jakiekolwiek wierzchowce... To o wiele wygodniejsze - mruknela zla.
Darkan uniósl brwi. -E... no miło..- bąknął i zamilkł. Spojrzął na Fruma. -A co bedzie tańsze?- zapytał. Jego mieszek przeszedł terapie odchudzajacą i Nekromanta rzucał co jakiś czas tekst w stylu "Portfel jest głodny".
- Lektyka. Zawsze. Wierzchowce są na tyle rzadkie, że jak nie ma się własnego, to używa się ich tylko w ostateczności, przez co są piekielnie drogie.[i/]
Darkan spojrzał bezradnie na Sil.
- Sigil zaczyna mnie irytowac - warknela Sil - Male uliczki, pelno Luda, ciasno... - gestykulowała przy tym bardzo obrazowo i intensywnie - Ciasno - zrobila zdziwiona mine i rozejrzala sie dokola - Zauwazyles ze nie... - zastanowila sie. Machnela reka. - Niewazne. Jak daleko do Pelnego Zlobu jest stad - spytala Fruma
Maluch westchnął ciężko, wyjął maleńkie liczydło spod ciuchów i zaczął przekładać paciorki. Po chwili stwierdził:
- Coś około dwudziestu mil.
- Ile wazysz? - spytala podejrzliwie Darkana
Darakan zastanowił się. -Na pewno wiecej niz 200 kilo, ale mniej niz 300. Nie jestem pewien... wiesz... ta zbroja...- skrzywił się.
- O kur... - Sil powstrzymała się przed dokonczeniem komentarza. - To nawet przy najwiekszych moich staraniach nie wzniose sie z toba w powietrze. Moje skrzydla sa na ciebie zbyt delikatne, grubasie - usmiechnela sie fey'ri - Trzeba wynajac kolejna lektyke - westchnela ciezko.
-Ano- stwierdził Darkan głosem, który zdradzał zawód.
- Ale teraz wyjdzie taniej, pocieszę was. W końcu to tylko jeden kurs, a nie cały dzień.
- Super. Wznośmy modły do naszych bogów za tę wspaniałą wieść – mruknęła Sil z krzywym uśmiechem na ustach.
- Dobra Darkan. Zbieraj tyłek. Wybieraj lektykę, płacimy i w tempie natychmiastowym ruszamy – powiedziała stanowczo.
Silmathiel spojrzała na Fruma z dziwnym błyskiem w oczach - A ile ty masz lat mądralo? - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - A poważnie... Z jaka prędkością poruszają sie te lektyki? - Spytała zniżając glos i sie prostując. Przekrzywiła głowę patrząc przed siebie
- Te z ludźmi, nie szybciej niż my. Te demoniczne, prawie jak konie. A ile mam lat, to moja sprawa, prawda? - uśmiechnął się, żeby złagodzić swoją impertynencję.
Darkan uniósł brew. Schylił sie i spojrzał na diablątko. - Fakt.. Jak cos to ona usiądzie mi na kolanach - mruknął i sie wyszczerzył złośliwie. -Z tym małym można chyba się podroczyć, co? - Zachichotał do póldemonicy. Przygladnął się obu możliwościom. - Chyba nam specjalnie nie zależy na prędkości, co? -
Sil uśmiechnęła sie nie patrząc na Strażnika - Myślałam o tym by rozprostować skrzydła... Prawie nie latałam od czasu rozpoczęcia tej wyprawy... Siedzenie na ziemi jest... Męczące - westchnęła nie licząc na to ze Darkan zrozumie
- Skrzydła to ciekawa rzecz...- Mruknął Darkan. - Ja tam mogę iść pieszo... - Dodał, wzruszywszy ramionami. - Powiedz tylko, jaki widok z góry jest... - Zastrzegł. Potem skinął na młodego. - Jeśli uważasz, że lektyka jest niezbędna z jakiegoś powodu, to teraz nadszedł czas, by mi o tym powiedzieć - mruknął.
- Jak chcecie zwiedzić sześć targów, z których jeden od drugiego są oddalone nawet i o sześć godzin piechotą, to proszę bardzo - ale pamiętajcie, że biorę za dzień. W lektyce, tej demonicznej, będzie przynajmniej cztery razy szybciej. - mały wzruszył ramionami.
- To znaczy ze demoniczny transport jest wolniejszy ode mnie, gdy korzystam ze zdolności do lotu - mruknęła do siebie przeliczając prędkości. Skrzydła sukkuba były doprawdy fantastyczna sprawa... Wiele rzeczy znacznie ułatwiały... - Darkan zdecyduj... Możemy wziąć demoniczna lektykę - mruknęła zamyślona. Jej spojrzenie uciekło rozmarzone na myśl o locie....
- To ja skorzystam z demonicznej lektyki.. I miłego lotu - stwierdził czarny strażnik. Skinął na małego - Idziemy! Ile za tamtą lektykę? - Zapytał.
- Tego nie wiem, spytaj demonów! - mały się uśmiechnął. - Panienka i tak chyba będzie musiała lecieć tak, żeby widzieć lektykę, prawda? A tak to chyba nie usłyszy panienka, co będę opowiadał.
Darkan ruszył w stronę demonów z zamiarem zapytania o cenę. Ile i za ile.
- Masz racje Frum... Nie usłyszę - powiedziała rozprostowując skrzydła i zmieniając je na skrzydła sukkuba. - Ale nie jestem w stanie sobie odmówić tej przyjemności - powiedziała mrucząc. - Jak sie zatrzymacie i wysiądziecie z lektyki to ja do was dołączę - powiedziała gotowa wzbić sie w powietrze
Frum uśmiechnął się, tym razem ukazując pełny garnitur zębów - białych jak śnieg.
- Dobrze, panienko.
Demon tymczasem warknął:
- Jak cały dzień, to dziesięć słoneczek, trepie!
Darkan uniósł brew i obróciwszy sie do drugiej lektyki zapytał o ich cenę - cenę ludzkiej taryfy.
- Słoneczko za cały dzień, - mruknął wielki, czarnoskóry człowiek. Darkan przyglądał mu się przez chwilę z niedowierzaniem. Słyszał, że niektórzy ludzie mają czarną skórę, ale jeszcze nigdy żadnego nie widział na własne oczy.
Sil skinęła tylko głową i dla gimnastyki wzbiła sie do lotu. Połatała trochę nad ich głowami i dalej pilnując by nie stracić z oczu lśniącej zbroi Darkana
- Taniej wyjdzie jakby zabulić jemu i tobie za dwa dni - mruknął Darkan. - Stoi - powiedział do mężczyzny. Nie przyglądał sie mu za bardzo. Twarz de facto była inna, ale nie na tyle, by zwracać jakąś szczególna uwagę. Dość mord w życiu widział, by przyglądać sie każdej z osobna.
- Płatne z góry, trepie. - mruknął czarnoskóry osobnik do Darkana, przyglądając mu się uważnie. Chyba nie sądził, żeby ten był godzien zaufania.
Sil zataczała nad nimi spore kolka. Gdy uznała ze podjecie podroży jest juz bliskie zniżyła nieco lot...
Darkan bez słowa podał mu złotą monetę. - Trep... Ciekawe określenie... Wszyscy łażący na piechtę są tak nazywani?- Zapytał małego.
- Trep, to trep. Tak się mówi na każdego, kto nie jest kumplem. - odpowiedział maluch, ładując się do lektyki. Darkan wsiadł za nim. Frum rzucił:
- Na Tekstylny, do Handlowej.
Czwórka ludzi podniosła lektykę i ruszyła uliczkami.
Sil ruszyła za nimi... Trochę nad lektyka dostosowując prędkość lotu. Lubiła, gdy wiatr mierzwił jej włosy i opływał twarz w czasie lotu. Teraz tu w Sigil była sobą w największym stopniu, w jakim sie dało...
Darkan jechał milcząc i spoglądając to na prawo to na lewo, w zależności, czy Frum cos objaśniał, czy nie.
Domki zaczęły powoli się zmieniać, z budowli stworzonych z tego, co dało się ukraść lub zdobyć prawie za darmo, w budyneczki postawione z tego, co było tanie i użyteczne - ale w obrębie jednego budynku raczej jednorodne. Frum mówił coś o kolcorośli, czarnej roślinie podobnej nieco do winorośli, ale o wiele bardziej kolczastej, która była właściwie jedyną rośliną rosnącą w Sigil - i była przy tym piekielnie niebezpieczna. Objaśniał też coś o mających tu swoje siedziby bankach, co dysponującego raczej niewielką gotówką Darkana nie zainteresowało. W pewnym momencie minęli patrol potężnie zbudowanych i ciężko opancerzonych żołnierzy. Diablątko powiedziało, że to patrol Harmonium. Krążą po mieście i uspokajają tych, którzy za bardzo szaleją ze swoimi przestępstwami. Tylko do Ula się nie zapuszczają, bo tam musieliby podjąć co najmniej regularne oblężenie.
W ciągu kilkudziesięciu minut dotarli do wielkiego targu, na którym sprzedawano wszystkie wyobrażalne i niewyobrażalne ubrania.
- Lektyka zaczeka tu na nas, bo przez targ się nie przeciśnie. - powiedział mały.
Sil, gdy zobaczyła ze środek transportu sie zatrzymał opadła stopniowo po spirali na ziemie. Buty stuknęły o bruk. Dziewczyna złożyła skrzydla przeciągając sie jak kotka i mrucząc przy tym zadowolona. W czarnych jak smoła oczach odbijało sie najwyższe zadowolenie...
Darkan rozgladnał się po targu. Spojrzał na Silmathiel -No i jak lot?- zapytał. -To miejsce wygląda równie...- szukał odpowiedniego słowa przez chwilę. -...Inaczej od zwykłych miast, co z perspektywy zwykłych pieszych?- wyszczerzył się.
Frum stanął z boku, i zdawał się uważnie przypatrywać dziwnej parze, którą przyszło mu oprowadzać po mieście.
- To miejsce jest jakby esencja miejskiego życia. Znajdziesz to wszystko. Wiele widać z lotu ptaka - uśmiechnęła się przekrzywiając głowę zadowolona - Prowadź Frum - skinęła głową na chłopaka z uśmiechem na twarzy
Darkan skinął głową. *przestań marzyc o lataniu* ofuknął go nekromanta. *Siedź cicho! Ciekawe, jakie bym musiał mieć skrzydła. Po prostu jestem ciekaw... Jej to widać sprawia wiele radości* odparł Darkan.
Dzieciak ruszył, kręcąc głową. Pierwsza Materialna, i chyba są tutaj po raz pierwszy.
- Czego potrzebujecie? Ja sam rzadko tu bywam, więc i tak pewnie wam nie pomogę w szukaniu odpowiedniego straganu.
- W pierwszej kolejności ubranie - powiedziała stanowczo.
Darkan skinął głową.
- Nie chcę się powtarzać, ale to jest targ Tekstylny. Tu są tylko ubrania. - westchnął Frum.
Darkan sie wyszczerzył. -Powiedzmy, ze mi chodzi o specjalne ubranie. - Schował i wyciągnął pancerz na ramieniu. - Chciałbym ubranie, które by zastępowało pancerz, gdy ten jest "schowany". Jak czegoś takiego nie znajdziemy, to zwykły ciuch barwy szarej, czarnej lub białej... Obojętnie, z jakiego materiału. Ta skóra, juz wiele zniosła[/i]- przejechał palcem po szarej skórze i zmaterializował pancerz na nowo.
- Jeśli to, czego szukasz jest niemagiczne, to znajdziesz to tutaj. Jeśli chcesz czegoś magicznego, zabiorę was na Jarmark Cudów. - uśmiechnął się Frum
- Wezmę zwykłe ubranie na wszelki wypadek- stwierdził czarny strażnik. - Cos prostego, bez jakichś fajerwerków - powiedział.
- Z powietrza nie słyszy sie takich rzeczy - usta wykrzywione w dziwnym uśmiechu przybliżyły jej fizjonomie do twarzy pełnej krwi sukkuba. Zaczęła sie rozglądać za czymś, co by jej pasowało. Szukała skórzanej kurtki. Mogła być ciężka, byle nie krępowała ruchów... Jakieś spodnie z grubego materiału albo skory koszula i porządne buty oraz rękawice. - Darkan może wolałby cos umagicznionego. Mnie chodzi o zwykły ciuch... Chociaż jeśli znajdzie sie jakiś magiczny, który mi podpasuje to nic sie nie stanie - dodała
Frum został na skraju targu, koło lektyki. Czekał aż wrócicie. Darkan przyjrzał się przez chwilę pancerzowi, i doszedł do wniosku, że łączy się on z układem kostnym, czyli dotyka ciała po wysunięciu tylko w kilku miejscach. To oznacza, że nawet zwykły ciuch może przetrwać, z kilkoma czy kilkunastoma wprawdzie dziurami, ale jednak.
Sil ruszyła między stragany. Blisko początku znalazła wielkie stoisko z ubraniami wszelkiego rodzaju ze skóry - a właściwie skór, bo były tu skóry bardzo wielu stworzeń, przerobione na ubrania najróżniejszych rodzajów.
Kolorystyka, która ja interesowała to czerń i srebro. Mogło być z metalowymi elementami. Spojrzeniem poszukała czegoś, co by je odpowiadało.
Darkan wiec rozglądnął sie za porządną koszulą, spodniami i butami. najlepiej w kolorze białym. Na przekór. Poruszył lekko pancerz, jakby go chciał schować, ale przerwał natychmiast. Spojrzał na ubrania i zamyslił się, szukając odpowiedzi na pytanie "gdzie powinny być dziury?"
Sil
Czarne, skórzane kurtki zdają się być tu popularne - były ze skór świńskiej, krowiej, ogrzej, drowiej, ludzkiej, a nawet ze skór złudnych bestii i smoków. Jeśli chodzi o inne elementy ubioru, to też występowały w większości tych gatunków skór.
Darkan
Dwie na barkach... Cztery niewielkie koło łokci - po dwie na rękę... Po jednej przy nadgarstku... Po jednej na każde żebro... Jedna na karku, o ile kołnierz będzie wysoki... Sześć wzdłuż kręgosłupa, dwie na biodrach, cztery przy kolanach, po dwie na każdej kostce. To chyba wszystkie.
Darkan zastanowił się chwilę. Łażenie w ażurowej koszuli? Westchnął. Lepiej skołować sobie coś, co sie "zrośnie". Czegos takiego bedzie musiał poszukać. Na razie starał sie znaleźć ubranie, które by mu pasowało. W razie czego zrobi dziury sam... nie, nie za pomocą pancerza.
Dziewczynie zależało na kurtce elastycznej lecz mocnej. Waga nie byla zanadto istotna. Nie interesowaly jej te zrobione z ludzkiej badz drowiej skory... Na te nawet nie patrzyla. Z krowiej skory miala swoja ostatnia kurtke ale moze czas na zmiany? Przejrzala jeszcze ze skór smoczych i ze złudnych bestii
Sil
Te ze smoczej skóry z pewnością były mocne, jak zapewniał sprzedawca, ale te ze skóry złudnych bestii były o wiele elastyczniejsze. Dość ciężkie, bo zrobione z dwóch warstw skóry, a mimo to giętkie niczym jedwab, i wcale nie ograniczające ruchów.
Darkan
Ubrań ze zwyczajnych i mniej zwyczajnych materiałów było tu mnóstwo. Spodnie na równi ze spódnicami, kiltami, sukienkami... Koszule, bluzki, bluzy, kurtki, płaszcze, pelereny, z lnu, bawełny, wełny... A także o wiele bardziej egzotyczne ciuchy z bardziej egzotycznych materiałów.
Silmathiel przypadła do gustu kurtka ze skory złudnej bestii. Obejrzala ją dokładniej pytajac przy tym sprzedawce o cene.
Sil
- Normalnie, to 50 sztuk złota, ale jak dla panny, to za 30 sprzedam. - dziewczyna dopiero teraz zwróciła uwagę na sprzedawcę. Był zielonym abiszai.
Skinela glowa w odpowiedzi. - Wezme ja w takim razie - powiedziala na glos. - Powiedz mi czy masz moze na stanie jakies spodnie z podobnej skory i gdzie kupie dobre buty rekawice i koszule? - spytala rozumujac ze sprzedawca na bazarze bedzie przynajmniej mniej wiecej sie orientowal gdzie co dostanie.
- Spodnie ze skóry złudnej bestii? Niestety nie. Ale mam ze skóry migopsa, są bardzo podobne, tyle, że żółte. Mam za to spodnie ze skór biesów i demonów, we wszystkich kolorach, w tym z czarnego abiszai. - uśmiechnął się paskudnie. - Koszule? Tutaj są prawie wszędzie. To zależy, z czego ma być ta koszula, ale ja się tu na tym za bardzo nie znam. Buty i rękawice ma mój kumpel, dwie alejki targowe dalej, ale też tylko skórzane. Jest czerwony, i łatwo go poznać, naprawdę.
- Z czarnego abiszai powiadasz? Pokaz je wiec - powiedziala dziewczyna dziekujac przy tym skinieniem glowy za informacje na temat tego gdzie zakupi reszte interesujących ja czesci ubioru.
Zielony sięgnął pod ladę i podał jej spodnie.
- Ten rozmiar powinien pasować na panny szczupły tyłeczek. - wyszczerzył potężne kły w parodii uśmiechu.
Spodnie były dość obcisłe, ale niezwykle miłe w dotyku, i bardzo elastyczne, prawie jak kurtka ze złudnej bestii.
Darkanowi zależało na czymś odpornym. Odpornym i przewiewnym. Za takim czyms się rozgladał, o takie cos pytał sprzedawców. na wszelki wypadek dodawał, ze szuka ubrania meskiego na swój rozmiar.
Krzywy usmiech na twarzy Sil byl dokladnym odbiciem usmiechu biesa. Niech zobaczy jak na zywo wyglada jego szczerzenie zebow... - A najlepsze na koniec. Powiedz gdzie znajde jakas bielizne. Targ jest duzy. Nie mam ochoty bladzic podczas poszukiwan - usmiech poszerzyl sie
Darkan
Sprzedawcy polecali mu wszystko, co sami mieli - ale najczęściej pojawiał się len, był nie tylko łatwo dostępny, ale i rzeczywiście dość odporny i przewiewny - aczkolwiek z drugiej strony, nieszczególnie wygodny. Od jednego ze sprzedawców usłyszał, że jedwab z Pierwszej Materialnej będzie najlepszy, szczególnie że tkany był przez githyanki na Planie Astralnym...
Sil
Abiszai eksplodował paskudnym śmiechem, a potem zamilkł równie nagle jak wybuchł.
- Bieliznę też mam, panna. - wszczerzył kły. - Ale jak chcesz jakąś inną niż skórzana, to sama musisz poszukać. Jak widzisz, ja takich rzeczy nie używam.
Len jak najbardziej pasowałby Darkanowi. Nekromanta jednak zalecal sprawdzenie wszystkich mozliwości. Czarny Strażnik westchnął i zapytał o ten jedwab z Pierwszej Materialnej. chciał dotknać owego "cuda".
Sprzedawca, żółtoskóry osobnik, wyglądający na pochodzącego z Kara-Tur, podsunął Darkanowi kawałek materiału. Był niesamowicie miły w dotyku.
- Spróbujcie tylko, panie, rozerwać ten materiał! Nikt nie da rady! A przewiewny jest, jakbyś nic, panie, na sobie nie miał! - wykrzykiwał sprzedawca.
Darkan sprawdził słowa sprzedawcy, rozciągając materiał na boki.
Sil wyszczerzyla sie jeszcze bardzej - To sie nawet dobrze sklada. Lubie skore - blysk w czarych oczach to potwierdzil
Darkan
Materiał faktycznie wytrzymał, nawet gdy Czarny Strażnik z całych sił starał się go rozerwać.
Sil
- Świńska? Ludzka? Drowia? Z githa? Z biesa? Z demona? Ze złudnej besti? Z migopsa? Czy z czego jeszcze? Mów, powiem czy akurat taką bieliznę mam. - znów parszywie sie uśmiechnął. - Spodnie za dwie dychy, w słoneczkach.
Czarny strażnik sie wyszczerzył. -Dobra... ile chcesz za koszulę i spodnie na mój rozmiar z tego. I... tak na wszelki wypadek - czym da sie to przeciąć, skoro takei odporne?- zapytał, oddajać kawałek materiału.
- Zludna bestia przypadla mi do gustu - powiedziala krotko Sil. - Pokaz co masz - ogon świsnął w powietrzu gdy dziewczyna patrzyla na sprzedawcę.
Darkan
- Przeciąć, to łatwiej, niż rozerwać, ale zwykłym nożem też się nie da. Trzeba by czymś naprawdę ostrym, po prostu. - sprzedawca uśmiechnął się. - Akurat dziś mam specjalną ofertę, ledwie pięćdziesiąt sztuk złota za spodnie, koszulę i kaftan, w dowolnym kolorze,
Sil
Bies, wciąż z paskudnym uśmiechem, wyjął spod lady kilka par bardzo skąpych majtek i kilka bardzo niewiele zasłaniających staników, obserwując reakcję dziewczyny.
Darkan uniósł brew. -Może być. Daj mi pan cały biały zestaw- powiedział do sprzedawcy, wyciągajac z mieszka odpowiednią sumę.
Sil popatrzyla na sprzedawce - Wybierz cos wedle uznania czy mi pasuje. Tylko cos w czym da sie chodzic - mrugnela okiem podejmujac gierke sprzedawcy.
Darkan
Sprzedawca, sprawdziwszy uprzednio czy złoto jest prawdziwe, schował je błyskawicznie gdzieś w fałdach swojej szaty, i podał Darkanowi biały komplet ubioru, razem z płaszczem, o którym najwyraźniej zapomniał powiedzieć.
Sil
Bies spojrzał płonącymi oczami na bieliznę, i wysunął przed szereg stanik wyglądający jak cztery paski skóry sczepione nitami, i nieco bardziej zabudowane majtki, które jako jedne z nielicznych sprawiały wrażenie, że nie znikną zupełnie w sekundę po założeniu.
Dziewczyna skinela glowa - Wiedzialam ze na tobie mozna polegac - powiedziala powaznie. - Mów ile łącznie wychodzi. Czas mi zakupic buty rekawice i koszule - powiedziala
Darkan skinał głową i udal się na poszukiwanei butów. Czegoś, co zmieściłoby się w pancerzu, ale nie wyglądajacego jak klapki nocne, czy pantofle-króliczki. Najlepiej, gdyby pasowalo kolorystycznie.
Sil
- Trzydzieści kurtka, dwadzieścia spodnie, pięć za stanik - nie mam serca brać więcej za tak mało skóry - i pięć za majtki, to w sumie siedemdziesiąt.
Darkan
Kilka stoisk dalej namierzył niskie buty z białej skóry, pancerz nie powinien ich przebić wysuwając się na kostkach.
Odliczone monety wyladowaly na ladzie przed biesem.
Darkan podszedł do sprzedawcy, wskazał na buty i zapytał się -Co to za skóra?
Sil
Abiszai zgarnął pieniądze, i uśmiechnął się znów, nie mniej paskudnie niż na ogół.
- No to do zobaczenia.
Darkan
- Zwyczajna, świńska. - odpowiedział niziołek.
Sil machnela na pozegnanie i zgodnie z instrukcjami abiszaia ruszyla szukac stoiska z butami i rekawicami
Darkan skinął glową i zdecydował sie rozgladnać za czyms jeszcze, ale gotów powrócić tu w razie bezowocnych poszukiwań. Szukał czegos przede wszystkim odpornego...
Sil
Faktycznie, kilka stoisk dalej znajdował się czerwony abiszai, przy którym stało dwóch ludzi i przeglądało rękawice.
Darkan
Kawałek dalej znajdowała się sprzedawczyni przy niewielkim straganie, na którym wystawione były buty. Było kilka par białych butów, ze skóry, zamszu i jedne z czegoś bardzo dziwnego.
Czarny straznik zapytał o te dziwne buty - Witaj - powiedziala krotko Sil - Slyszalam ze masz tu w sprzedarzy dobre rekawice i buty. Szukam czegos mocnego i odpornego. Buty najlepiej wzmocnione blacha... Rekawice tez... Bez palcow... W kolorze czarnym - powiedziala rozgladajac sie po stoisku
Darkan
- Te buty? No cóż, to bardzo... specyficzny materiał. Tkanina z materii chaosu, prosto z Limbo. - Teraz Darkan zrozumiał, co było podejrzane w tych butach. Wyglądały jakby ciągle się zmieniały... Ale tylko gdy patrzyło się na coś obok nich, bo gdy tylko zaczęło się im przyglądać, natychmiast robiły się zupełnie zwyczajne.
Sil
Abiszai spojrzał w stronę, z której przyszła Sil.
- Ten zielony trep, tak? - zaśmiał się paskudnie. - Jasne, dla takiej ślicznotki jak Ty na pewno coś się znajdzie.
Wyciągnął spod lady kilkanaście par rękawiczek bez palców. Z różnej, różniastej skóry, tak jak i ciuchy zielonego.
- Wybierz sobie coś, jeśli chcesz, a ja skończę z tymi dwoma. - jego kły uniosły się w czymś, co o wiele bardziej przypominało uśmiech, niż szczerzenie się zielonego.
-Czym specjalnym charakteryzuja się te buty? - zapytał bez chwili wahania czarny strażnik.
Dziewczyna wygrzebala z przedstawionych jej przedmiotow srednio ciezkie wysokie buty z czarnej gladkiej ale raczej matowej skory wzmocnione z przodu i z tylu blacha. Mialy gruba, mocna, ale gietka podeszwe. Znalazła tez podobne rekawice. Na jej oko jakby tak nimi przywalic komuś to zostawilyby ladny slad po cwiekach, ktore znajdowaly się na kostkach. Poza tym blacha pokrywala wierzch dloni... - A to z czego? - spytala
Darkan
- Nie mam pojęcia. Poza tym, oczywiście, że same dostosowywują rozmiar do stopy właściciela i że zarastają się po przebiciu. Odrastają nawet rozerwane na strzępy, ale tylko z jednego strzępka.
Sil
Abiszai odwrócił się do niej.
- Buty? Świńska skóra i żelazo. I podeszwa z końskiej skóry, osiem warstw. A rękawice... Ooo... To co innego. - znów uniósł kły w uśmiechu. - Skóra z czarnego slaada, ćwieki z entropium, blacha na wierzchu to baatoriańska stal. Mój najlepszy wyrób, jestem z niego dumny!
Darkan się wyszczerzył. -Ile za nie?- zapytał po chwili namysłu. Ciekawił się, ile bedą za to chcieli.
- Po ile? - spytala od razu fey'ri.
Darkan
- Te buciki? Naprawdę chcesz je kupić? Za dychę, w słoneczkach, ci je odsprzedam, co ty na to, przystojniaku? - sprzedawczyni odrzuciła czarne włosy na plecy. Była dość ładna, w okolicach trzydziestki.
Sil
- Buty za słoneczko. Rękawice... Hm... Pięćdziesiąt. Ale za to wygraweruję ci mój podpis. - kły uniosły się tak, że niemal zasłoniły oczy abiszaja, co wyglądało już nieco groteskowo.
Dziewczyna wydobyla pieniadze - No to interes ubity - powiedziala z usmiechem
Darkan zdziwił sie określeniem "przystojniak". Kobieta widać nie widziała twarzy pod hełmu. -Biorę- powiedział szybko i dobył mieszka. Zapłacił, wziął buty. -Przystojniak?- nie wytrzymał i zapytał. -Z reguły zwą mnie inaczej... przy czym te okreslenia są dalekie od tego- wyszczerzył sie raz jeszcze.
Sil
- Dobra, to daj pięćdziesiąt za jedno i drugie. - uśmiechnął się. Podrzucił w powietrze rękawiczki, złapał je obie w lewą rękę i dodał:
- Chodź, nie jest łatwo grawerować na baatoriańskiej stali, więc musimy podejść na zaplecze. Przy okazji pokażę ci coś jeszcze z mojego asortymentu, tylko dla zaufanych klientów. - kły uniosły się lekko.
Darkan
Kobieta schowała pieniądze do własnego mieszka.
- Lubię... rycerzy w lśniących zbrojach. - uśmiechnęła się promiennie - I szerokich w barach. - błysnęła zębami.
Dziewczyna wyszczerzyla zeby w usmiechu i uisciwszy zaplate ruszyla za abiszaiem
Darkan uniósł brew. -A czarnych strażników? - zapytał, sądząc, ze usłyszy zdecydowana odpowiedź przeczącą. Plus, jego skóra musiała ciekawie wyglądać. Białe znaki na połowie twarzy chciały zacząć świecić, ale Darkan je opanował. Nekromanta westchnął i pokręcił głową.
Sil
Czerwone monstrum machnęło ręką, wywieszając nad stoiskiem świecący run 'zaraz wracam'. Otworzył klapę w podłodze i zszedł na dół, Sil poszła za nim. Abiszai położył rękawiczki na niewielkim stole i powiedział:
- Rozejrzyj się tutaj. - po czym zaczął grawerować.
Wszędzie dookoła były wszystkie możliwe wyroby skórzane, z ćwiekami i bez, w wielu odmianach. Pieszczochy, obroże, karwasze... A także kurtki, spodnie, zbroje i wszystko, po prostu wszystko co możliwe. Ale tylko najlepszej jakości.
Darkan
- Cóż za różnica? Dobry, czy zły... Paladyn czy Czarny Strażnik... Wojownik to wojownik, nie? W łóżku niczym się nie różnicie. - stwierdziła, zarzucając nogę na nogę.
-Skórą- mruknął Darkan, a pancerz odsłonił jedno ramię. To nie poznaczone znakami.
Sil przeszla sie po calym zapleczu przegladajac przedmioty. Spodobala jej sie obroza z dlugimi na 2 cm kolcami. Byly ich dwa rzędy idące na zmianę. Bardzo jej przypadla do gustu również pieszczocha z 3 rzędami kolcow tej samej dlugości co w obrozy. Znalazla tez dla siebie pas z cwiekami.
Darkan
- No tak, skórą może... Elfy mają delikatniejszą, ludzie bardziej szorstką. Githzerai zawsze zimną, a boumianie zawsze ciepłą. Widziałam już chyba każdą możliwą. - znów błysnęła zębami.
Sil
Obroża była, zdaje się, ze skóry złudnej bestii... Skąd te abiszai brały tyle tej skóry? Pieszczocha ewidentnie była z kompletu, z tej samej skóry, z takimi samymi kolcami, z czegoś, co na pewno nie było taką zwykłą stalą. A pas... Pas był z jakieś wysoce podejrzanej skóry, z czegoś kompletnie jej nieznanego, ale ćwieki były z tego samego metalu co w obroży.
Czarny strażnik miał dosc tej gry. -Takiej jeszcze nie znałaś- stwierdził. -Chcesz poznać?- zaryzykował. Jego doswiadczenie w polu podrywu było równe temu przecietnej cegły marmurowej. Chędorzyc jednak mu sie nie zdarzyło od dłuzszego czasu. Nekromanta sprzedał mu spirytualny cios w potylicę. *Prymityw*
*Narzekałeś, ze się zadurzyłem, to wprowadzam srodki zapobiegawcze* zabrzmiała odpowiedź. Nekromana sie zaśmiał.
Dziewczyna pokazala przedmioty abiszaiowi - Z czego jest ten pas? Bo skore zludnej bestii juz znam... No i co to za metal? wyglada jak stal.. - powiedziala zamyslona
Darkan
- A czemu nie? Chętnie się przekonam, czym też możesz się różnić od całej reszty. - sprzedawczyni nie marnowała czasu, zaczęła już rozpinać bluzkę.
Sil
- Ten pas? Ze skóry cholernego rakshasy. Prawie mnie zabił, pie... To znaczy, przeklęty. Ale wykończyłem go i obdarłem ze skóry bardzo dokładnie. Prawie jak skórka z kota, tylko troszkę grubsza, więc i tak musiałem dać dwie warstwy. A metal? Żelazo z Gehenny. Piekielnie trujące. - abiszai wyszczerzył zęby.
- Ile za to bierzesz? - spytala dziewczyna szczerzac sie w usmiechu
Sil
- Jak dla ciebie, za sto słoneczek mogę puścić tę obrożę z pieszczochą. A pas, no cóż, ta skóra omal mnie życia nie kosztowała, więc nie mniej jak siedemdziesiąt pięć słoneczek. - uśmiechnął się kłami
-Tu i teraz?- Darkana "nieco" zaskoczyła reakcja.
Darkan
- Mam kawałek podziemia pod stoiskiem. Chodźmy tam. - otwarła klapę w podłodze.
Sil skinela glowa - Dobra. To sie wzbogaciles - powiedziala usmiechajac sie niczym rodowity sukkub. - Biore i pas i obroze i te urocza pieszczoszke. - powiedziala placac za przedmioty.
Coś przeskoczyło w głowie czarnego strażnika i była to myśl o innym charakterze... Pod stoiskiem mozna trzymać różne rzeczy... trzeba zachować czujność. Tak na wszelki wypadek. WYJĄTKOWĄ czujność. To samo nakazał nekromancie.
Sil
Abiszai z wyraźnym zadowoleniem odebrał zapłatę, wręczając dziewczynie rękawice z wygrawerowanymi na nich runami.
- Tak brzmi moje imię, Gharrtvi. To runy niebiańskiego, ładniej wyglądają niż nasze. - uniósł kły w swoim niby-uśmiechu. - Coś jeszcze?
Darkan
Nekromanta burknął w odpowiedzi, że to Strażnik powinien uważać, i to na syfa, a nie on. Ale stał się jakby wyraźniejszą myślą... Darkan zszedł do podziemia. Było tam nieco więcej par różnych butów, i duże, wygodne łóżko. Sprzedawczyni błyskawicznie zaczęła wyswabadzać się z ubrania.
*Zapominasz, ze choróbska mnie sie nie imają* stwierdził Darkan, usuwając pancerz i idąc w stronę łóżka.
- Teraz szukam jeszcze tylko koszuli - odparla dziewczyna - ale to raczej nie u ciebie z tego co widze - dodala. - Na to wychodzi ze moje sprawunki u ciebie sie skonczyly - powiedziala swobodnie
Sil
- No, raczej tego nie. Chyba że chcesz skórzaną, ale na to raczej marne szanse, a szkoda, bo chętnie bym na ciebie jeszcze troszkę popatrzył. - kły uniosły się. - Ale skoro niczego więcej ci nie potrzeba, to nie mam serca cię zatrzymywać.
Sil usmiechnela sie - Mam wrazenie ze jeszcze nie raz mnie zobaczysz... Albo przynajmniej obije ci sie cos o uszy... Spojrzyj czasem w gore - powiedziala dziewczyna z usmiechem - Moze ci pomacham jak zauwaze cie w tlumie - zasmiala sie
Sil
- Tylko nie pomachaj żadnemu innemu czerwonemu abiszai, co? - wyszczerzył się jak tamten zielony, upiornie i piekielnie. Sil, po tych jego kłach, teraz nagle przeszedł dreszcz. - Ale spokojnie, można mnie łatwo poznać, jako jedyny mam żółte paski na skrzydłach. - znów uniósł tylko kły.
- Będę uwazac do kogo macham - powiedziala dziewczyna i machnela dlonia na pozegnianie. Byla zadowolona z zakupów. Teraz szukala jeszcze tylko koszuli...
Darkan znalazł sie na powierzchni. Zdecydował się spokojnie ruszyć w strone tamtego diablątka. Ferm Frem.. jak mu tam było... Frum. Darkan sobie wreszcie przypomniał, idąc spokojnie naprzód.
Sil
Wynurzyła się z podziemi, abiszai za nią. Machnął pazurami i run 'zaraz wracam' zniknął. Dziewczyna ruszyła między stragany, wszędzie, dosłownie z każdej strony widząc koszule we wszystkich możliwych, i kilku pozornie niemożliwych, odmianach i kolorach.
Darkan
Przeciskał się między straganami, patrząc czy coś jeszcze nie przykuje jego uwagi. Trzymał w rękach swoje nowe nabytki - ubrania i ciuchy.
Dziewczyna rozejrzala sie za jakas zwykla czarna koszula z mocnego materialu. Wygodna i wytrzymala. Na tym jej zalezalo. No i bez zadnych ozdobnikow... To musialo byc proste...
Sil
Lniane, czarne koszule były chyba na co drugim stoisku, wszystkie podobne do siebie jak dwie krople wody.
Sil podeszla do pierwszego lepszego straganu i spytala po prostu o cene lnianej czarnej koszuli.
Sil
- Za czyścioszka. Piękna, mocna, z dobrego lnu z Pierwszej Materialnej! - zachwycał się śniady sprzedawca.
- Dostaniesz za nia dwa jesli jeszcze wskazesz mi miejsce gdzie bede sie mogla przebrac - powiedziala dziewczyna z uśmiechem
Sil
- Choćby w składziku pod moim stoiskiem. - odparł sprzedawca, zachwycony perspektywą dodatkowego zysku.
- Pasuje - usmiechela sie dziewczyna
Sprzedawca otworzył klapę do podziemi, taką samą jak abiszai. W środku było pusto, chyba nie miał zbyt wielkich zapasów.
- Proszę.
Dziewczyna zeszła na dół po to by sie przebrac. Od razu wrzucić na siebie zakupione ciuchy. Bielizna, spodnie, koszula, kurtka, buty, rękawice, pieszczocha, obroża i pas. Na koniec zapięła swój stary, wierny pas z bronia. Od razy lepiej! Wychodząc z podziemia dala sprzedawcy o obiecanego srebrnika więcej.
Sprzedawca był zachwycony łatwym zarobkiem, i w ukłonach i uśmiechał pożegnał odchodzącą Sil.
Dziewczyna wzniosla sie w powietrze ponad targ i odszukala z gory Fruma i Darkana. Przelatujac nad stoiskiem czerwonego abiszaia pomachala mu reka z usmiechem. Wyladowala juz kolo Czarnego straznika i mlodego diablecia
- No to gdzie teraz? - spytał Frum
Darkan skinął na Silmathiel. -Zaproponuj coś, skrzydlata!-
- Mam pewien przedmiot o ktorego wlasciwosciach chcialabym wiedziec wiecej. Dobrze by bylo gdybys nas zaprowadzil, Frum, do kogos znajacego sie na Sztuce... Znaczy magii - powiedziala Sil, ktora wraz z nowym imagem czula sie o niebo lepiej... Ach… Jak bardzo samopoczucie zależy od ubioru…
Daerkan przyjżał się Sil. Gwizdnął. -Słyszaleś, Frum?- zapytał i wpakowal sie do lektyki. -Jazda!
Frum wsiadł do lektyki z wyrazem zastanowienia na twarzy. Po chwili rzucił tragarzom:
- Wieźcie nas do Zakonników.
- Zakonnikow? - Sil popatrzyla na Fruma. - Jak dotrzemy to wyjasnisz - powiedziala wzbijajac sie w powietrze.
Darkan usadowił sie wygodnie i spoglądał na miasto przez okna lektyki. -Zakonników... czego?- zapytał. nei miał w zwyczaju mówić o bogach jako o ludziach.
Frum wyjaśnił, że oni sami nazywają się Zakonem Jednego, więc powszechnie nazywani są właśnie Zakonnikami. Wyznają różnych bogów, ale wszyscy razem twierdzą... wiele dziwnych rzeczy, o których lepiej niech sami opowiadają. Ale wielu zna się na magii, może któryś będzie umiał pomóc.
Jazda dłużyła się niemiłosiernie, bo musieliście przeciskać się przez wąskie i zatłoczone uliczki Dzielnicy Handlowej. Frum ciągle opowiadał o różnych targach, które znajdowały się w pobliżu. Wreszcie, po dobrych sześciu godzinach, gdy dzień miał się już powoli ku końcowi... Co dziwne, bo tu nigdzie nie było słońca... Dotarliście do Sali Mówców.
- Tam w środku jest kupa zakonników. Popytajcie o co chcecie, ja tu zaczekam.
Dziewczyna akurat sfrunęła na ziemie. Byla bardzo zadowolona. W ubraniu bylo jej wygodnie, a i blizna po mieczu Derkana, ktora miala na szyi nie byla widoczna spod obrozy. - Idziesz Strazniku? - spytala z usmiechem i puscila do niego oko.
Darkan wysiadł powoli z lektyki. Skinał głową półdemonicy. -Też mam do nich sprawę- powiedział i poszedł za nia.
Hala Mówców znajdowała się w Dzielnicy Pani, jak zdążył wam wyjaśnić Frum. Tu budynki były o wiele bardziej zadbane, o wiele ładniejsze i tak dalej. Gdzieniegdzie stały pomniki, wszędzie plątały się patrole Harmonium, a ulice były prawie puste, z rzadko tylko ktoś nimi spacerował - o wiele częściej zdarzały się jednak lektyki, nie zawsze niesione przez ludzi. Sama Hala, czy Sala, obie nazwy był używane zamiennie, była wielki, marmurowym budynkiem.
Weszliście do środka. W holu stał człowiek w długich, szarych szatach.
- Witam was. Czego potrzebujecie w Sali Mówców Sigil?
Darkan podszedl do maga z zamiarem pokazania mu butów i prośby o dokładne określenie ich możliwości, ale pokazał Sil, by mówiła.
Sil za to odezwala sie przywitawszi sie skinieniem glowy - Mam pewien amulet. Chcialabym poznac jego wlasciwosci. - powiedziala stukajac sie dlonia na wysokosci klatki piersiowej. W miejscu gdzie pod koszula wisial amulet zdjety z szyi Vertha...
Starzec skinął głową.
- Proszę, wejdźcie do pierwszych drzwi na lewo i zaczekajcie chwilę, zaraz kogoś przyślę, i on się tym zajmie.
Weszliście do ładnie umeblowanego pokoju i usiedliście na fotelach. Jeden z nich wyraźnie zaskrzypiał pod Darkanem w pełnej zbroi. Po chwili do pomieszczenia wszedł młody mag.
- Stawka za identyfikację przedmiotu magicznego to, jak zawsze, pięćdziesiąt sztuk złota. - uśmiechnął się, przysiadając na stole. Miał kruczoczarne włosy, ciemne oczy i nosił szarą szatę.
Dziewczyna polozyla na stole dwie rzeczy - odliczone pieniadze i amulet, ktory zostal po zabitym przez nia diableciu... - Kiedy mozna sie spodziewac ze wiadome juz beda jego wlasciwosci? - spytala dziewczyna.
- Dosłownie kilknaście sekund. - młodzieniec położył dłonie na amulecie i skupił się w ciszy. Dokładnie piętnaście uderzeń serca później otworzył oczy i powiedział:
- Ten amulet ma zaklęty w sobie czar Regeneracji. Zasklepia rany, powoduje odrastanie kończyn i znikanie blizn.
- Jak na moj styl zycia to idealny - zasmiala sie poldemonica zakladajac z powrotem amulet na szyje i chowajac go pod koszule. Trzy guziki pod szyja pozostaly rozpiete...
Darkan milczał, przypominajac sobie wydatki, które już uszczupliły jego sakwę do "bardzo szczupłej".
- Darkan co masz do zidentyfikowania? Ile przedmiotow? - spytala dziewczyna
- Trepy.. sprzedawczyni nie miała pojecia czy sa magiczne, czy nie.. nie chcę mieć niespodzianek niemiłych podczas uzytkowania- stwierdził i pokazal nabyte buty. -Ale cóż...- westchnął.
Na blacie wyladowalo kolejne 50 sz - Dajesz - rzucila dziewczyna wstajac i czekajac juz na mozliwosc wyjscia na zewnatrz...
Darkan uniósł brew i wyłożył buty na stół.
Mag położył dłonie na butach. Kolejnych trzydzieści uderzeń serca później stwierdził:
- Nic. W tym nie ma zupełnie żadnej magii.
- Tyle dobrze- mruknał Darkan.
Sil pomachala na "do widzenia" z usmiechem i najzwyczajniej w swiecie majac caly swiat w glebokim powazaniu udala sie do wyjscia.
Czarny strażnik skinął głową, zabrał buty ze stołu i ruszył za półsukkubem.
Przed wyjściem, poza Frumem i lektyką, stał hipogryf...
...No, nie do końca hipogryf. Zamiast głowy, wyrastał z niego hobgoblin, trzymający w dłoniach długą włócznię. Rzucił z wysokości do was:
- Hejka, trepy! Jesteście nowi w Sigil, nie? A ja handluję informacjami. Wy macie parę informacji, które chciałbym mieć ja, więc w zamian mogę wam oddać parę własnych, co wy na to?
Dakan zatrzymał się i uniósl głowe. Spojrzał na Silmathiel. -No?- mruknął spokojnie. Jeszcze. Hipogoblinogryf jakos nie budził jego zaufania.
Sil przez chwilę patrzyla na niego zdziwiona. Zamrugala oczami. Przymknęła oczy i je ponownie otworzyla... Od tej pory nic ja nie zdziwi. W kazdym razie to sobie przyrzekla... Podniosla na przybysza spojrzenie i stanela prosto z reka na biodrze w wyzywajacej pozie - Jakiez to masz informacje, ktore nas moga zainteresowac? No i co ciebie interesuje? - spytala mrugnawszy do niego okiem.
- Nie mam pojęcia. Dlatego musicie mnie o coś spytać. Żyję z tego, że wiem, i jest to całkiem wystawne życie, więc pytajcie o co chcecie, a potem ja będę pytał.
- Interesuja mnie demoniczni ksiazeta... Szczegolnie tacy ktorzy maja sie dopiero wybic na szczyty... Na przykled inkuby - mruknela. - Cos o tym co dzieje sie ze sfera materialna tez by sie zdalo... Masz jakies informacje na ten temat? - spytala
Darkan westchnął. czuł się mało potrzebny. Spojrzłą na Sil, gdy ta mówiła, potem powrócił do tego goblino-mieszańca, czekajac odpowiedzi.
- Hm... Na jedno z tych pytań mogę odpowiedzieć w zamian za informację o tym, co miał przy sobie Verth gdy ginął. Idziesz na taką wymianę? - spytał... on. Zakręcił włócznią młynka w powietrzu.
- Na ktore? Chce wiedziec czy mi sie to oplaca - zasmiala sie dziewczyna szczerzac zeby
- A na które chcesz? Czekaj, niech się zastanowię... Jak mi powiesz kto wychodował Planodemona i co miał przy sobie Verth, ja odpowiem na oba.
- Wiec jeden na jeden - wyszczerzyla sie.- Wpierw ja potem ty i ponowie tak samo - powiedziala szczerzac zeby w usmiechu. Zakrecila ogonem tuz kolo nog Darkana...
- Jestem raczej uczciwy, a ty i tak latasz szybciej, jak zdążyłem się dowiedzieć, więc jak wolisz. To najpierw ty wybierz, na które ze swoich pytań chcesz usłyszeć odpowiedź?
Czarny straznik spojrzął na ogon i usmiechnał sie krzywo. Poza informacjami dotyczącymi tatki Sil i jego potencjalnych wrogów chyba nic specjalnie go nie interesowało.
Szturchnął Sil. - Jak zwał sie twój ojczulek?- zapytał.
- Sfera materialna - wyszczerzyla sie ponownie ignorujac chwilowo pytanie Darkana. Ogon w zamian musnal go w łydkę - Planodemon i Azazel sa ze soba w bliskiej zazylosci. Wielce prawdopodobnym jest ze to Azazel jest stworca tego pluszaczka. Zapewne ma jakies kompleksy skoro wyhodowal sobie takie zwierzatko... No i chyba mnie nie lubi - zasmiala sie - Teraz ty, kochanienki
- Koniunkcja dwóch Wieloświatów. Plan Astralny wyrwało spomiędzy Planów Wewnętrznych, i teraz z powrotem się tam wlewa, aczkolwiek dość powoli. W ten sposób Pierwsza Materialna straciła połączenie z resztą Wieloświata, na jakiś czas, ale reszta Wieloświata ze sobą nawzajem nie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - uśmiechnął się do was, pochylając się. - Ach, i teraz jest nie tylko Pierwsza, ale też Druga, a nawet Trzecia Materialna, ale do nich na razie też nie ma dostępu.
-Super- mruknął Darkan. Za duża ilosć wymiarow nie oznaczala chyba za dobrych wiesci.
- Wymiana pierwszej informacji uznam ze sie udala - powiedziala Sil z usmiechem. - Teraz druga. Verth o ile mnie moja pamiec nie myli mial miecz, kolczuge i naszyjnik. Poza tym calkiem gustowne ubranko - usmiechnela sie krzywo
- Zwykłe miecz, kolczugę i naszyjnik? - uśmiech dziwacznego stwora nie mógł już być chyba bardziej przymilny
- Prosiles o wymienienie przedmiotow a nie ich opis - zasmiala sie slodko. Przeslodzila... - No dobrze.. Kolczuga z zielonej stali Baatorianskiej, drewniany amulet wygladajacy jak robota dziecka i miecz zwany Sercem Dzwonu, o ktorym nic wiecej nie wiem. Pasuje? - spytala
- Jasne. Co do demonicznych książąt: pewien inkub o cholernie wielkiej mocy jakiś czas temu stracił swoją domenę, i teraz zachciało mu się otworzyć dawno, dawno zapomniany portal z Otchłani na Pierwszą Materialną, i ją opanować. Poza tym, Azazel dąży do odzyskania potęgi. Jest też Huarang, władca jednej z najgłębszych warstw, który chce sobie skombinować dodatkową. Chcesz wiedzieć coś więcej o którymś z nich?
-Taaak... - mruknela. - O inkubie - powiedziala dziewczyna - Jaka informacja ja place? - spytala
- Co wiesz o amulecie?
- Amulet ma moc leczenia ran i usuwania blizn. - usmiechnela sie do stwora
- Inkub jest zaklinaczem o wielkiej mocy, zdolnym rzucać nawet najpotężniejsze nieepickie czary, i całkiem sprawnym wojownikiem do tego. Włada Biczem Przeznaczenia, który sprowadza wizję śmierci z jego rąk na każdego, kogo trafi, co słabym umysłom często odbiera wolę walki. Wciąż dowodzi niewielką grupką lemurów i tanar'ri. Jego agenci zlikwidowali już dziewięćdziesiątego ósmego strażnika portalu, i teraz szukają kolejnego.
- Kolejne pytanie. Ilu bylo straznikow portalu? I jeszcze kolejne pytanie: jak stac sie straznikiem? Podaj cene odpowiedzi - powiedziala
- Policzę to jako jedno pytanie, w zamian za odpowiedź: kto jest obecnie właścicielem Serca Dzwonu?
- Urdunnir, durgar - padla odpowiedz
- Strażników było dziewięćdziesięciu dziewięciu, a jak można nimi zostać, wiedzą w Celestii. To dość skomplikowany proces, i nie znam szczegółów.
- Kolejne pytanie: Czy wiesz jak znalezc tego inkuba? I najlepiej jesli od razu podasz jego imie - powiedziala
- Nie wiem jak go znaleźć. A imię, jest chore. Brzmi Vvghatronnghttal. Zwykle przedstawia się jako Xiao. Cholera wie czemu. Tę odpowiedź masz gratis, za ładną buźkę.
- Mała premia na "dzien dobry"? - zasmiala sie i mrugnela do stwora okiem. - Ostatnie pytanie: Czy ty wiesz gdzie znalezc ostatniego straznika? - spytala
- Ostatniego? Nie mam pojęcia. Ale to złe pytanie. - wyszczerzył zęby.
- Ach czyli odliczanie jest od konca... Wyeliminowali dopiero dwoch straznikow - dziewczyna uniosla brew pytajaco
- Verth był 99. Tyle mogę ci powiedzieć, gratis.
- Wiec powiedz mi jakiej odpowiedzi chcesz za pytanie, gdzie znajde ktoregokolwiek ze straznikow? - powiedziala dziewczyna
- Wiem tylko o kolejnym. Co powiedział ci Verth przed śmiercią na temat posiadanych przedmiotów?
- Powiedzial tylko: "Uważaj na tę kolczugę." - zacytowala z pamieci dziewczyna. - Tyle o przedmiotach powiedzial...
- Tak jak podejrzewałem... Dobra, więc kolejny strażnik kręci się po Sigil. Jest elfim łowcą smoków z Pierwszej Materialnej, i nazywa się Irvine. Coś jeszcze?
- Raczej nie – powiedziala - Jestes bardzo milutki - powiedziala z usmiechem puszczajac do niego oko - Na dzis koniec mojego gadania. Daj znac jak bedziesz jeszcze czegos potrzebowal to sie znow wymienimy wiesciami - zasmiala sie poldemonica.
- A dasz buziaka milutkiej kreaturze? - zaśmiał się. - Ja zawsze czegoś potrzebuję, tylko nie zawsze wy macie to czego ja chcę. Zwykle siedzę w karczmie Pod Pełnym Żłobem, bo tylko tam się mieszczę, w części dla mieszańców. W ogóle polecam wam tę karczmę, przekażę Feyrze i Antharowi gdzie będą mogli was znaleźć. To w Niższej Dzielnicy, Frum będzie wiedział. A w razie potrzeby, dam radę was znaleźć.
- A chcesz tego buziaka na prawde? - zapytala szczerze z usmiechem
Pochylił się tak, żeby jego głowa, normalnie wisząca dziesięć stóp na ziemią, znalazła się na wysokości głowy Sil, i nadstawił policzek.
Dziewczyna cmoknela stwora w policzek i puscila do niego oko
Mieszaniec stanął na tylnych nogach, prostując się na maksymalną wysokość - co najmniej dwa i pół sążnia, może trzy - a potem znów opadł na cztery łapy.
- Wiesz jak rzadko ktokolwiek chce pocałować coś takiego jak ja? Masz moją dozgonną wdzięczność. Zaproponawałbym ci nawet wycieczkę na moim grzbiecie, ale sama chyba latasz nawet lepiej, tyle że troszkę wolniej.
- Mozliwe. Moze sie jeszcze spotkamy - mrugnela do niego okiem z usmiechem. Widac po niej bylo ze rasa rozmowcy nie robila jej roznicy. Ona tez byla mieszancem choc w nieco inny sposob wiec dlaczego mialoby jej to w czyms przeszkadzac?
Mieszaniec zwrócil się do Czarnego Strażnika:
- A ty? Masz jakieś pytania?
Darkan skinął głową -Owszem... chcę wiedzieć, kto jest najpoteżniejszy w Intherionie. Czego się po nim spodziewać- mruknął czarny strażnik. –Jakiej informacji chcesz w zamian?-
- Intherionie? O, za to nie chcę informacji. Tylko galaktykę. To znaczy, dziesięć tysięcy słoneczek. W gotówce. - uśmiechnął się lekko. - Ale ja się jeszcze nie przedstawiłem. Jestem Młotek z Niższej. - wyszczerzył na was z wysokości zęby i wyciągnął z juków przytroczonych do gryfiego ciała wielki, nawet dla niego dwuręczny młot. - Ten Młotek. - wciąż trzymając włócznię w lewej ręce, w prawej zakręcił młotem.
Darkan spojrzał na istotę. -Jasne, tylko sprzedam te pięć tysiecy niewidzialnych mułów, które za mną się kłębią- machnął ręką za siebie. -Nie mam zadnych innych pytań, geniuszu- stwierdził z niesmakiem.
- Jakbyś zebrał kasę, albo chciał spytać o coś innego niż największy bastion nekrosów w Wieloświecie, to wiecie gdzie mnie znaleźć. Polecę tylko jeszcze powiedzieć Feyrze i Antharowi, że będziecie na nich czekać Pod Pełnym Żłobem.
- Feyrze sie to nie spodoba - zachichotala rozbawiona fey'ri zakrywajac usta dlonia i mruzac oczy.
Darkan westchnął i powstrzymał się od komentarza. - Zapomnij, ze pytałem- mruknał tylko. -A propos.. ciekawe co u naszego kochanego psiona.. czy się nie zgubił bez nas- wyszczerzył się myślac na głos.
- Bardziej niż w Proch do Prochu, więc nie powinna narzekać. Zresztą, zobaczycie sami. - powiedział z uśmiechem, i odleciał. - Mam nadzieję że wkrótce cię zobaczę, Sil!
Dziewczyna zasalutowala rozbawiona stukajac przy tym obcasami niczym rasowy ąołnierz i żegnając sie tym samym z mieszańcem.
Darkan wzruszył ramionami. -Dobra, nie znam sie na sytuacji w Otchłani.. jedyne co wiem o demonach to to, ze lubię je zabijać.. mogłabyś mi wytłumaczyć nieco?- zapytał półdemonicy, gdy mieszaniec sie oddalił.
- Ech wiesz... Nie jestem specjalistka... - speszyla sie Sil. - Ja wiem tylko tyle w sumie ile mi powiedzial nasz informator. - Westchnela. - Demony to istoty absolutnie zle i chaotyczne. Zmieniaja zdanie jak rękawiczki, ale jednego mozesz sie zawsze po nich spodziewac...Ze po trupach beda szukac potegi... Do skutku. Moj ojciec do tego wlasnie dazy. Do zdobycia wiekszej wladzy i potegi...
-W otchłani?- mruknął Darkan. -Jest właścicielem jakiejś warstwy? Chce podbić inną? Mówiłaś coś o wypadzie na nasz swiat, ale na jakiej zasadzie chcemy mu przeszkodzić? Nie sądze, byśmy byli w stanie na tę chwilę go pokonać w walce...- stwierdził ponuro.
- Ha, zeby to bylo takie proste Darkan... Zeby to bylo takie proste... Demony chca wladac calym Wieloswiatem! Nie tylko jedna warstwa Otchlani czy nawet cala Otchlania... Moj tatko miał warstwe ale ja stracil w wyniku jakichs zapewne utarczek z innymi demonami... Demonom szybko nudza sie sojusze i umowy. Kazda okazja jest dobra by zdradzic. Tatus moj ukochany - zakpila - chce zaadaptowac Sfere Materialna na swoja nowa domene. Zabija w tym celu straznikow pieczeci do portalu. Jesli zdejmie pieczec Pierwsza Materialna bedzie jego... Trzeba mu to uniemozliwic. Dlatego szukamy tego Irvine czy jak mu tam rodzice dali... - mruknela.
-Irvine to jeden ze strażników, tak?- Darkan nie słuchał mieszańca dokładnie.
- Owszem. Darkan co ty robiles kiedy Mlotek mowil? Bo raczej nie sluchales - mruknela z wyrzutem.
-Złorzeczyłem- mruknał czarny strażnik. -Co my zrobimy jak juz znajdziemy tego strażnika? To mnie najbardziej interesuje..- skrzywił się. -Będziemy tuż koło miejsca, gdzie uderzy kowadło. Pamietam, co zrobił Rahku, czy jak mu tam. Twój tatuś jest podobny, jeśli chodzi o maniery i moc?-
- Rahu - poprawila Sil. - Moj ojciec to inkub. Dziala subtelniej ale efekty koncowe sa podobne. - mruknela ze skwaszona mina. - Dobra to gdzie teraz? - spytala
Darkan pokrecił głową. -Nie odpowiedziałaś do konca na moje pytanie. Co zrobimy jak znajdziemy tego Irvina?-
- Zapominasz chyba ze ja tez mam w sobie krew demonow... Dzialam jak i one... Czesto spontanicznie. Jak go znajdziemy to sie okaze co zrobimy. Chce z nim porozmawiac. Dowiedziec sie czegos o straznikach. O mozliwosciach zapobieżenia katastrofie... Tylko gdzie gada szukac? - spytala sama siebie
-Jak sadzisz. On wie, co planuje tatko?- zapytał czarny strażnik. -Jeśli tak, to sie ukrywa.. i to ostro... żeby chociaż znać rasę tego goscia...- wymruczał, pochylajac głowę.
- O bogowie Darkan na jakim ty sie swiecie wychowales? - zniecierpliwila sie Sil.- Skad on niby ma to wiedziec? Watpie by byl wszechwiedzacy a tylko taka moc dalaby mu wglad w plany demona. I watpie by sie ukrywal. Verth niespecjalnie to robil a byl dla mojego ojca spora przeszkoda...
-Fantastycznie.. jakies sugestie, gdzie powinniśmy zacząć poszukiwania?- zapytał niechetnie czarny strżnik. Nei lubił szukać czegokolwiek, bo często nie wiązało się to z walka i rozlewem krwi...
- Zaczniemy od poczatku - zasmiala sie fey'ri. Na powatpiewajace krecenie glowa Darkana dodala - Idziemy do tej karczmy Pod Pelnym Zlobem i tam spotkamy sie z reszta - mrugnela okiem do rycerza - Moze oni w tym czasie trafili na cos interesujacego - powiedziala przekrzywiajac glowe i mruzac oczy w zalotnym usmiechu nie skierowanym chyba do nikogo…
Czarny strażnik skinął głową. -Dobra, wiec w drogę...- powiedział. Powoli skierował sie do lektyki. Zasiadł w niej spokojnie. -Do Pełnego Żłoba- mruknał do tragarzy.
Frum wsiadł z Darkanem.
- Za pół godziny kończy się dniówka tragarzy. Zresztą, wiele dalej już nie pociągną. Trzeba się przesiąść do innej lektyki, więc na razie na postój. - i przekazał to tragarzom.
- Darkan! - Sil obruszyla sie na odmiane wyrazow jakiej dopuscil sie Straznik... Odezwalo sie w niej szlacheckie pochodzenie... Zrobila urazona mine - Złobu...
Darkan spojrzał na Sil. Machnął ręką. -Jedno diabelstwo- burknął. Do Fruma zaś powiedzial -Nie tak do przodu, ja mogę się przejsć- wzruszył ramionami. -Nie potrzebuje w sumie tragarzy- dodał.
Sil westchnela - Nieuk - mruknela do Darkana z nadasana mina
-Pedantka- dało sie słyszeć z lektyki.
- Może, ale to jest przynajmniej osiem godzin na piechotę. Jesteś pewien że masz ochotę na spacer? A nawet jeśli, to beze mnie. - stwierdził chłopaczek.
Sil poczula sie rownie urazona jakby Darkan nazwal ja potomkiem diabla. Stwierdzila chyba ze nie bedzie sie odzywac do Straznika bo nie zareagowala na slowa Fruma...
Darkan westchnął przeciagle. -Dobra, punkt dla ciebie- westchnąl. Nie zwrócił uwagi na nadąsanie Sil. Ostatnia osoba, która nazwała go nieukiem nie miała czasu, by tego pożałować.
- No więc na postój. - rzucił Frum tragarzom. W ciągu kwadransa doszliście na postój lektyk na granicy Dzielnicy Handlowej i Dzielnicy Pani. Stało tu kilka lektyk ludzkich i dwie demoniczne.
- To czym teraz jedziemy?
- Sa tu jakies wierzchowce albo co? - spytala Sil ladujac kolo Fruma. - Byloby zapewne duzo szybciej i oszczedniej - powiedziala
-Nie lecisz? - zapytał Darkan, patrząc na Sil ze zdziwieniem.
- Pewnie gdzieś się coś znajdzie. Ale już późny wieczór, więc samo szukanie potrwa długo. No i koni to w Sigil jest może z dwadzieścia, w całym mieście. Ogólnie ludzie przemieszczają się raczej lektykami, a nie na czymś, albo po prostu pieszo. Rzadko kto ma czas i potrzebę objeżdżać pół miasta.
- Mowie o tobie... Ja gdy mam taka mozliwosc zawsze wybiore wlasne skrzydla - mruknela wzdychajac ciezko. - Kurde we wszystkich normalnych miastach sa jakiekolwiek wierzchowce... To o wiele wygodniejsze - mruknela zla.
Darkan uniósl brwi. -E... no miło..- bąknął i zamilkł. Spojrzął na Fruma. -A co bedzie tańsze?- zapytał. Jego mieszek przeszedł terapie odchudzajacą i Nekromanta rzucał co jakiś czas tekst w stylu "Portfel jest głodny".
- Lektyka. Zawsze. Wierzchowce są na tyle rzadkie, że jak nie ma się własnego, to używa się ich tylko w ostateczności, przez co są piekielnie drogie.[i/]
Darkan spojrzał bezradnie na Sil.
- Sigil zaczyna mnie irytowac - warknela Sil - Male uliczki, pelno Luda, ciasno... - gestykulowała przy tym bardzo obrazowo i intensywnie - Ciasno - zrobila zdziwiona mine i rozejrzala sie dokola - Zauwazyles ze nie... - zastanowila sie. Machnela reka. - Niewazne. Jak daleko do Pelnego Zlobu jest stad - spytala Fruma
Maluch westchnął ciężko, wyjął maleńkie liczydło spod ciuchów i zaczął przekładać paciorki. Po chwili stwierdził:
- Coś około dwudziestu mil.
- Ile wazysz? - spytala podejrzliwie Darkana
Darakan zastanowił się. -Na pewno wiecej niz 200 kilo, ale mniej niz 300. Nie jestem pewien... wiesz... ta zbroja...- skrzywił się.
- O kur... - Sil powstrzymała się przed dokonczeniem komentarza. - To nawet przy najwiekszych moich staraniach nie wzniose sie z toba w powietrze. Moje skrzydla sa na ciebie zbyt delikatne, grubasie - usmiechnela sie fey'ri - Trzeba wynajac kolejna lektyke - westchnela ciezko.
-Ano- stwierdził Darkan głosem, który zdradzał zawód.
- Ale teraz wyjdzie taniej, pocieszę was. W końcu to tylko jeden kurs, a nie cały dzień.
- Super. Wznośmy modły do naszych bogów za tę wspaniałą wieść – mruknęła Sil z krzywym uśmiechem na ustach.
- Dobra Darkan. Zbieraj tyłek. Wybieraj lektykę, płacimy i w tempie natychmiastowym ruszamy – powiedziała stanowczo.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
Nim elf wyszedł zapytał jeszcze o to jak jeszcze musi się wyćwiczyć, by móc posługiwać się tym łukiem. Potem podziękował i pożegnał się z Dhallem. Gdy wyszedł zaczął się wypytywać ludzi o karczmę, w której umówione było spotkanie. Nie śpieszył się. Myślał, że ma jeszcze sporo czasu. Po drodze starał się zapamiętać trasę. Na wszelki wypadek. Jakby zawitał tu jeszcze kiedyś i chciał coś zidentyfikować.
Nim elf wyszedł zapytał jeszcze o to jak jeszcze musi się wyćwiczyć, by móc posługiwać się tym łukiem. Potem podziękował i pożegnał się z Dhallem. Gdy wyszedł zaczął się wypytywać ludzi o karczmę, w której umówione było spotkanie. Nie śpieszył się. Myślał, że ma jeszcze sporo czasu. Po drodze starał się zapamiętać trasę. Na wszelki wypadek. Jakby zawitał tu jeszcze kiedyś i chciał coś zidentyfikować.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Anthar
Kostnica była cholernie charakterystycznym punktem w krajobrazie miasta, jako olbrzymia budowla z kamienia, o wiele porządniejsza niż cała reszta dzielnicy. Zanim jednak elf dotarł do karczmy Proch do Prochu, wylądował przed nim pół gryf, pół hobgoblin, i stwierdził:
- Witaj, Anthar. Twoi znajomi przenieśli się do karczmy Pod Pełnym Żłobem, i tam będą na ciebie czekać, zresztą razem ze mną, bo prosili mnie, żebym ci to przekazał. Spytaj jakiegoś oprowadzacza, na pewno będzie wiedział którędy iść.
Kostnica była cholernie charakterystycznym punktem w krajobrazie miasta, jako olbrzymia budowla z kamienia, o wiele porządniejsza niż cała reszta dzielnicy. Zanim jednak elf dotarł do karczmy Proch do Prochu, wylądował przed nim pół gryf, pół hobgoblin, i stwierdził:
- Witaj, Anthar. Twoi znajomi przenieśli się do karczmy Pod Pełnym Żłobem, i tam będą na ciebie czekać, zresztą razem ze mną, bo prosili mnie, żebym ci to przekazał. Spytaj jakiegoś oprowadzacza, na pewno będzie wiedział którędy iść.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
Srebrny elf zdziwił się, że pół gryf, pół hobgoblin nie powiedział mu drogi. To było bardzo podejrzane. Daje informacje gdzie iść, a nie jak tam dojść.
- Skąd znasz moje imię? Zresztą nie ważne. Powiedz jak się zwiesz i skąd u moich kompanów nagła zmiana planów, o ile wiesz? - powiedział do mostrum
Srebrny elf zdziwił się, że pół gryf, pół hobgoblin nie powiedział mu drogi. To było bardzo podejrzane. Daje informacje gdzie iść, a nie jak tam dojść.
- Skąd znasz moje imię? Zresztą nie ważne. Powiedz jak się zwiesz i skąd u moich kompanów nagła zmiana planów, o ile wiesz? - powiedział do mostrum
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Anthar
- Jestem Młotek z Niższej. A postanowili zmienić lokal, bo Proch do Prochu ma raczej niski standart, no i nie ma tam gdzie spać, a powoli robi się już ciemno. I lepiej wyrusz w miarę szybko, to raczej daleko. A teraz wybacz, spieszę się. - i wzbił się w powietrze, odladując. Szybko zniknął ci z oczu.
- Jestem Młotek z Niższej. A postanowili zmienić lokal, bo Proch do Prochu ma raczej niski standart, no i nie ma tam gdzie spać, a powoli robi się już ciemno. I lepiej wyrusz w miarę szybko, to raczej daleko. A teraz wybacz, spieszę się. - i wzbił się w powietrze, odladując. Szybko zniknął ci z oczu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
"Co to za posłaniec? Nie mogli przyjść sami? Czuję jakąś pułapkę." - zachodziła w głowę.
Drowka nie była zachwycona tą nagłą zmianą, ale postanowiła zaryzykować i udać się na nowe miejsce spotkania.
Z początku nie wiedziała gdzie znajduje się Pod Pełnym Żłobem, ale złapała jakiegoś chłystka i 'spytała' o drogę. Zrobiła to w ten sposób, że młodzieniec jąkał się ze strachu odpowiadając na pytanie.
Feyra, dowiedziawszy się gdzie jest karczma, udała się w jej stronę.
"Co to za posłaniec? Nie mogli przyjść sami? Czuję jakąś pułapkę." - zachodziła w głowę.
Drowka nie była zachwycona tą nagłą zmianą, ale postanowiła zaryzykować i udać się na nowe miejsce spotkania.
Z początku nie wiedziała gdzie znajduje się Pod Pełnym Żłobem, ale złapała jakiegoś chłystka i 'spytała' o drogę. Zrobiła to w ten sposób, że młodzieniec jąkał się ze strachu odpowiadając na pytanie.
Feyra, dowiedziawszy się gdzie jest karczma, udała się w jej stronę.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Anthar, Feyra
Popytawszy wśród mieszkańców Ula, ruszyliście w stronę położonej w Niższej Dzielnicy karczmy "Pod Pełnym Żłobem". Trasa okazała się dość skomplikowana, i kilkakrotnie, już po spotkaniu się, musieliście jeszcze raz się dopytywać. Dotarliście tam już dość późnym wieczorem.
Karczma okazała się wykazywać nadzwyczaj wysokim standartem. Była zbudowana z piaskowsca, przed nią do drążka przywiązane były dwa konie, pijące wodę z koryta. Weszliście do środka. Całe wnętrze wyłożone było deskami - mahoniem, konkretnie. Mahoniowa podłoga, sufit, ściany wyłożone mahoniową boazerią rzeźbioną w winorośl. Bar był zrobiony z granitu i przykryty mahoniowym blatem. Za to stoliki i krzesła, żeby złamać ciemny mahoń, zrobione były z drewna sosnowego. Wszystko było porządne, utrzymane w czystości, na ścianach wisiały robione wszystkimi możliwymi technikami obrazy i szkice koni.
Zjedliście spokojnie kolację i poszliście spać do swoich pokoi, zapłaciwszy stosunkowo niewiele, jak na wysoki standart, który tam zastaliście - wygodne, duże łóżka, zrobione z drewna sosnowego, szafki, stoliki, krzesła, kotary na oknach, wanny, w których czekała na was ciepła woda.
Sil, Darkan
Byliście tak padnięci, szczególnie Sil, że gdy tylko weszliście do środka, budząc tym zdziwienie ostatnich kilku obecnych wewnątrz, poprosiliście tylko o pokoje. Wasze spełniały standarty równie wysokie, jak te należące do Feyry i Anthara, którzy już tu byli, jak zapewnił was barman.
Wszyscy (znów) razem
Obudziliście się dość późno, ale co zaskakujące - równo z resztą obudziła się Sil. Zdaje się że używanie mocy Czasu ma jeszcze kilka zaskakujących własności...
Zeszliście na śniadanie...
Popytawszy wśród mieszkańców Ula, ruszyliście w stronę położonej w Niższej Dzielnicy karczmy "Pod Pełnym Żłobem". Trasa okazała się dość skomplikowana, i kilkakrotnie, już po spotkaniu się, musieliście jeszcze raz się dopytywać. Dotarliście tam już dość późnym wieczorem.
Karczma okazała się wykazywać nadzwyczaj wysokim standartem. Była zbudowana z piaskowsca, przed nią do drążka przywiązane były dwa konie, pijące wodę z koryta. Weszliście do środka. Całe wnętrze wyłożone było deskami - mahoniem, konkretnie. Mahoniowa podłoga, sufit, ściany wyłożone mahoniową boazerią rzeźbioną w winorośl. Bar był zrobiony z granitu i przykryty mahoniowym blatem. Za to stoliki i krzesła, żeby złamać ciemny mahoń, zrobione były z drewna sosnowego. Wszystko było porządne, utrzymane w czystości, na ścianach wisiały robione wszystkimi możliwymi technikami obrazy i szkice koni.
Zjedliście spokojnie kolację i poszliście spać do swoich pokoi, zapłaciwszy stosunkowo niewiele, jak na wysoki standart, który tam zastaliście - wygodne, duże łóżka, zrobione z drewna sosnowego, szafki, stoliki, krzesła, kotary na oknach, wanny, w których czekała na was ciepła woda.
Sil, Darkan
Byliście tak padnięci, szczególnie Sil, że gdy tylko weszliście do środka, budząc tym zdziwienie ostatnich kilku obecnych wewnątrz, poprosiliście tylko o pokoje. Wasze spełniały standarty równie wysokie, jak te należące do Feyry i Anthara, którzy już tu byli, jak zapewnił was barman.
Wszyscy (znów) razem
Obudziliście się dość późno, ale co zaskakujące - równo z resztą obudziła się Sil. Zdaje się że używanie mocy Czasu ma jeszcze kilka zaskakujących własności...
Zeszliście na śniadanie...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)