[sapkowski] Rzeczna przeprawa
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Eltharond el'Thardithene
Elf zamiast opuścić miecz, przycisnął go do szyi Matrimowi o ile się tak ten facet naprawdę nazywał. Dociskał go mocniej, ale tak żeby nie trysneła krew. To raczej ze względów estetycznych niz z litości. Nie chciał ubrudzić swego miecza albo ubrania.
- Kłamiesz! - Krzyknął elf do kapitana statku
- Czarodzieje nie widzą wszystkiego. I nie wiedzą tak wiele. Jesteś szpiegiem! Żaden czarodziej nigdy, by nie został kapitanem statku, tymbardziej barki. Czarodzieje nie pałają się żeglugą, a jak już to jako ochrona statku. Nawet jak gdybyś nim był. Nie rzucisz teraz czaru. Chyba, że pałasz się czarną magią. Mag nie skupi się na czarze gdy ma miecz przy szyi. Chyba, że to czarnoksiężnik. Jak rzucisz na mnie czar to wszyscy okoliczni mieszkańcy się tu zbiegną i zabiją. Jak nie oni to ten wiedźmin lub któryś z moich kompanów. Ostatni raz pytam. Kim jesteś? Skąd znasz nasze imiona? I skoro je znasz dlaczego chciałeś byśmy Ci je podali? Ostrzegam tracę cierpliwość. - na jego twarzy było widać wściekłość. Jego brwi ścisnęły się tak mocno, że wręcz stykały się. Oczy były jak u wampira. Przekrwione w swej białości. Uśmiechał się do kapitana szyderczym uśmiechem. Jego kły były nienaturalnie długie. Wręcz wampiryczne. Ale to tylko jedna z cech jego rodziny. To nie była żadna mutacja. Czuł jak tatuaż na jego plecach mocniej wrzyna się w ciało. Dobrze wyczuwał.
- Daję Ci parę sekund na wytłumaczenia. Inaczej zginiesz. Przyjaciele zabierzcie od pana swoje pieniądze. Popłyniemy czym innym. - powiedział bez żadnych uczuć w głosie.
Jeżeli w przeciągu pięciu sekund kapitan nie odpowie choć częściowo na jego pytania wbija brzeszczot brzeszczot miecza do oporu by być pewnym śmierci niepewnego jegomościa. Potem dobija sztyletem w serce. Jak kapitan odpowie szybko i zdecydowanie to nic nie robi. Tylko w razie powiedzenia według elfa prawdy odrobinę odsuwa ostrze od szyi domniemanego szpiega. Tylko po to by mógł nabrać oddechu, by odpowiadać dalej.
Elf zamiast opuścić miecz, przycisnął go do szyi Matrimowi o ile się tak ten facet naprawdę nazywał. Dociskał go mocniej, ale tak żeby nie trysneła krew. To raczej ze względów estetycznych niz z litości. Nie chciał ubrudzić swego miecza albo ubrania.
- Kłamiesz! - Krzyknął elf do kapitana statku
- Czarodzieje nie widzą wszystkiego. I nie wiedzą tak wiele. Jesteś szpiegiem! Żaden czarodziej nigdy, by nie został kapitanem statku, tymbardziej barki. Czarodzieje nie pałają się żeglugą, a jak już to jako ochrona statku. Nawet jak gdybyś nim był. Nie rzucisz teraz czaru. Chyba, że pałasz się czarną magią. Mag nie skupi się na czarze gdy ma miecz przy szyi. Chyba, że to czarnoksiężnik. Jak rzucisz na mnie czar to wszyscy okoliczni mieszkańcy się tu zbiegną i zabiją. Jak nie oni to ten wiedźmin lub któryś z moich kompanów. Ostatni raz pytam. Kim jesteś? Skąd znasz nasze imiona? I skoro je znasz dlaczego chciałeś byśmy Ci je podali? Ostrzegam tracę cierpliwość. - na jego twarzy było widać wściekłość. Jego brwi ścisnęły się tak mocno, że wręcz stykały się. Oczy były jak u wampira. Przekrwione w swej białości. Uśmiechał się do kapitana szyderczym uśmiechem. Jego kły były nienaturalnie długie. Wręcz wampiryczne. Ale to tylko jedna z cech jego rodziny. To nie była żadna mutacja. Czuł jak tatuaż na jego plecach mocniej wrzyna się w ciało. Dobrze wyczuwał.
- Daję Ci parę sekund na wytłumaczenia. Inaczej zginiesz. Przyjaciele zabierzcie od pana swoje pieniądze. Popłyniemy czym innym. - powiedział bez żadnych uczuć w głosie.
Jeżeli w przeciągu pięciu sekund kapitan nie odpowie choć częściowo na jego pytania wbija brzeszczot brzeszczot miecza do oporu by być pewnym śmierci niepewnego jegomościa. Potem dobija sztyletem w serce. Jak kapitan odpowie szybko i zdecydowanie to nic nie robi. Tylko w razie powiedzenia według elfa prawdy odrobinę odsuwa ostrze od szyi domniemanego szpiega. Tylko po to by mógł nabrać oddechu, by odpowiadać dalej.
-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Tileandrel
Powoli i po cichu przeszedł przez pokład, chwytając leżący obok łuk w lewą rękę. Chwilę później, wyraźnie poddenerwowany przeszedł przez trap, po którym chwilę wcześniej wchodzili i już miał minąć Eltharonda, rozglądająć się za następnym statkiem, gdy szybkim ruchem wyszarpnął miecz z pochwy i przyłożył towarzyszowi do szyi, unosząc lekko jego podbródek. Ostrze było cienkie i zimne. Bardzo zimne. Zaczął mówić, cały czas zerkając na sztylet w drugiej ręce Eltharonda.
-Nie wiem co się z tobą dzieje, towarzyszu. Zachowujesz się jak zwykły, nieroztropny dh'oine! Gdzie twa duma, gdzie wyższość!? Nie powinieneś kalać swoich myśli podejrzeniami spisku wobec dh'oine! Każdy Seidhe powinien wiedzieć, że ludzie nie są zdolni do spisków. Oni potrafią robić krzywdę, ale nie spiskują. Ich małpie móżdżki są do tego niezdolne. Popatrzył na niego, spojrzał mu głęboko w oczy.
Opuść żelazo, towarzyszu, a ja opuszczę swoje.
Powoli i po cichu przeszedł przez pokład, chwytając leżący obok łuk w lewą rękę. Chwilę później, wyraźnie poddenerwowany przeszedł przez trap, po którym chwilę wcześniej wchodzili i już miał minąć Eltharonda, rozglądająć się za następnym statkiem, gdy szybkim ruchem wyszarpnął miecz z pochwy i przyłożył towarzyszowi do szyi, unosząc lekko jego podbródek. Ostrze było cienkie i zimne. Bardzo zimne. Zaczął mówić, cały czas zerkając na sztylet w drugiej ręce Eltharonda.
-Nie wiem co się z tobą dzieje, towarzyszu. Zachowujesz się jak zwykły, nieroztropny dh'oine! Gdzie twa duma, gdzie wyższość!? Nie powinieneś kalać swoich myśli podejrzeniami spisku wobec dh'oine! Każdy Seidhe powinien wiedzieć, że ludzie nie są zdolni do spisków. Oni potrafią robić krzywdę, ale nie spiskują. Ich małpie móżdżki są do tego niezdolne. Popatrzył na niego, spojrzał mu głęboko w oczy.
Opuść żelazo, towarzyszu, a ja opuszczę swoje.
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Eltharond el'Thardithene
- Przepraszam, że nie patrzę Ci teraz w oczy jak mówię. Jesteś młody. Jak ja. Uwierz mi. Wiem kiedy ludzie kłamią. Odebrałem staranne wykształcenie w tej kwestii. On właśnie teraz kłamie. Widzisz. Nie jest dziś aż tak gorąco. On się poci. Albo jest bardzo nerwowy albo kłamie. Gdyby był nerwowy w tym sensie to nie zostałby kapitanem, ani magiem. Zginąłby na egzaminach. A gdyby kupił statek to załoga szybko by go obaliła. On podaje się za kogoś innego przyjacielu. Albo wierzysz mi, albo jakiemuś samozwańcowi - powiedział bez zawahania i bez żadnego ruchu głową
- A ty się nie przysłuchuj tylko gadaj! - powiedział zza złowieszczego uśmiechu
- Przepraszam, że nie patrzę Ci teraz w oczy jak mówię. Jesteś młody. Jak ja. Uwierz mi. Wiem kiedy ludzie kłamią. Odebrałem staranne wykształcenie w tej kwestii. On właśnie teraz kłamie. Widzisz. Nie jest dziś aż tak gorąco. On się poci. Albo jest bardzo nerwowy albo kłamie. Gdyby był nerwowy w tym sensie to nie zostałby kapitanem, ani magiem. Zginąłby na egzaminach. A gdyby kupił statek to załoga szybko by go obaliła. On podaje się za kogoś innego przyjacielu. Albo wierzysz mi, albo jakiemuś samozwańcowi - powiedział bez zawahania i bez żadnego ruchu głową
- A ty się nie przysłuchuj tylko gadaj! - powiedział zza złowieszczego uśmiechu
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: czwartek, 18 sierpnia 2005, 15:41
- Lokalizacja: Z miasta w którym "Gotyk (jest) na dotyk"
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Wszedł na statek. Wytrącił miecz z ręki tego co nieudolnie zastraszał kapitana. -Przytrzymaj go.- Rzucił mu krótko. Nawet jak nie przytrzymuje to Wiedźmin popycha go na deski i wyciąga sztylet. Natychmiast puszcza na niego znak Igni. Sztylet zaczął się rozgrzewać. -Słuchaj... albo odpowiesz mi na pytania mojego przyjaciela, albo tak cię oszpecę, że rodzona matka cię nie pozna.- Przyłożył rozpalony sztylet do twarzy. Jego oczy były dzikie. Dzikie, żyłkowane, upiorne oczy. Parsival nachylił się trochę nad nim i dmuchnął mu na twarz. -Dalej... sprowokuj mnie żebym to zrobił... lubię zadawać ból... a jak zacznę go zadawać to nie mogę przestać...- Po czym powiedział głośniej. -Prawda Loran?- Uśmiechnął się delikatnie. Towarzysz powinienłby wyczuć grę i pomuc mu w jej rozegraniu.
Wszedł na statek. Wytrącił miecz z ręki tego co nieudolnie zastraszał kapitana. -Przytrzymaj go.- Rzucił mu krótko. Nawet jak nie przytrzymuje to Wiedźmin popycha go na deski i wyciąga sztylet. Natychmiast puszcza na niego znak Igni. Sztylet zaczął się rozgrzewać. -Słuchaj... albo odpowiesz mi na pytania mojego przyjaciela, albo tak cię oszpecę, że rodzona matka cię nie pozna.- Przyłożył rozpalony sztylet do twarzy. Jego oczy były dzikie. Dzikie, żyłkowane, upiorne oczy. Parsival nachylił się trochę nad nim i dmuchnął mu na twarz. -Dalej... sprowokuj mnie żebym to zrobił... lubię zadawać ból... a jak zacznę go zadawać to nie mogę przestać...- Po czym powiedział głośniej. -Prawda Loran?- Uśmiechnął się delikatnie. Towarzysz powinienłby wyczuć grę i pomuc mu w jej rozegraniu.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Kok
- Posty: 1015
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
- Numer GG: 8570942
- Lokalizacja: Shadar Logoth
Kapitan:
-Jesteś nieroztropny przyjacielu - zwrócił się do dzierżąceo miecz - Po pierwsze wampir przebywający w towaerzystwie wiedzmina ma marne szanse na przeżycie, nawet jeśli nie jest w pełni wampirem. Po druie jestem magiem, zostałem wysłany przez kapitana armii Zin'Carli, by was odnależć i dowieżć w tamto miejsce.
Tileandrelu, opuść miecz, nie jest potrzebny. Eltharondzie, znam twoje kolejne pytanie. Czemu więc ccę od was pieniędzy, jako, że mam was tam dowieżć. Ano dlateo, że załoa potrzebuje pieniędzy. I opuść swoją broń, bo załoa się denerwuje.
Jeden z majtków pobieł z krzykiem przez pokład, ale zatrzymał się pod wymownym spojrzeniem Matrima.
-Mówiłeś, że nie podaje prawdziweo nazwiska. Podałem niepełne. Nazywam się Matrim Deep DarkWater, Silnej Woli, pierwszy czarodziej Zin'Carli z woli panująceo tam burmistrza Rotha Atteru. Teraz wystarczy??? A i jeszcze jedno mylisz się co do meo czarowania. Potrafię się skupić. Pot na mojej twarzy to prosta iluzja - gdy to powiedział płyn zniknął.
-Jesteś nieroztropny przyjacielu - zwrócił się do dzierżąceo miecz - Po pierwsze wampir przebywający w towaerzystwie wiedzmina ma marne szanse na przeżycie, nawet jeśli nie jest w pełni wampirem. Po druie jestem magiem, zostałem wysłany przez kapitana armii Zin'Carli, by was odnależć i dowieżć w tamto miejsce.
Tileandrelu, opuść miecz, nie jest potrzebny. Eltharondzie, znam twoje kolejne pytanie. Czemu więc ccę od was pieniędzy, jako, że mam was tam dowieżć. Ano dlateo, że załoa potrzebuje pieniędzy. I opuść swoją broń, bo załoa się denerwuje.
Jeden z majtków pobieł z krzykiem przez pokład, ale zatrzymał się pod wymownym spojrzeniem Matrima.
-Mówiłeś, że nie podaje prawdziweo nazwiska. Podałem niepełne. Nazywam się Matrim Deep DarkWater, Silnej Woli, pierwszy czarodziej Zin'Carli z woli panująceo tam burmistrza Rotha Atteru. Teraz wystarczy??? A i jeszcze jedno mylisz się co do meo czarowania. Potrafię się skupić. Pot na mojej twarzy to prosta iluzja - gdy to powiedział płyn zniknął.
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Eltharond el'Thardithene
Uśmiech elfa rozszerzył się. Rozgryzł jego kłamstwia.
- No i tu wpadłeś głupcze. Jedziemy tam z własnej woli. Zwabieni przez problem który tam jest. Nikogo nie zawiadamialiśmy o naszych zamiarach. Napewno gdybyśmy kogoś zawiadomili nie byłby to kapitan armii Zin'Carli. - powiedział.
- Iluzją nie jest twój pot. Iluzją jest jego zniknięcie. Skupiłeś się na zakryciu oznak strachu a tym samym pozwoliłeś sobie mimowolnie na powiedzenie w panice nieprawdziwych informacji. - z twarzy elfa zniknął wyraz wściekłości.
- Aha. Jeszcze jedno. Nie jestem żadnym wampirem. W moich żyłach płynie krew rodu el'Thardithene. To czysta elficka krew. Nie jest zmieszana z krwią innych ras. Zresztą to nie powinno cię obchodzić. - Opuścił powoli miecz, ale ciągle był gotów do ataku. Obserwował maga. Niewyraźnie ruchy ustami czy rękami to dla czarodzieja pewna śmierć.
- Miło, że doszedłeś do nas Parsivalu. Zajmij się nim. - znów pojawił się uśmiech na ustach elfa.
- Tileandrelu opuść broń przyjacielu - zwrócił się do elfa trzymającego miecz zbyt blisko ciała Eltharonda, jednak wciąż patrzył na Matrima.
- Po co my tu jeszcze jesteśmy? Popłyńmy czymś innym. - powiedział. Zrobił krok, czy dwa w tył. Obniżył swoim mieczem miecz Tileandrela
- Dziękuję przyjacielu. - powiedział do niego, trzymając sztylet i miecz w pogotowiu, ciągle patrząc na rzekomego czarownika.
Uśmiech elfa rozszerzył się. Rozgryzł jego kłamstwia.
- No i tu wpadłeś głupcze. Jedziemy tam z własnej woli. Zwabieni przez problem który tam jest. Nikogo nie zawiadamialiśmy o naszych zamiarach. Napewno gdybyśmy kogoś zawiadomili nie byłby to kapitan armii Zin'Carli. - powiedział.
- Iluzją nie jest twój pot. Iluzją jest jego zniknięcie. Skupiłeś się na zakryciu oznak strachu a tym samym pozwoliłeś sobie mimowolnie na powiedzenie w panice nieprawdziwych informacji. - z twarzy elfa zniknął wyraz wściekłości.
- Aha. Jeszcze jedno. Nie jestem żadnym wampirem. W moich żyłach płynie krew rodu el'Thardithene. To czysta elficka krew. Nie jest zmieszana z krwią innych ras. Zresztą to nie powinno cię obchodzić. - Opuścił powoli miecz, ale ciągle był gotów do ataku. Obserwował maga. Niewyraźnie ruchy ustami czy rękami to dla czarodzieja pewna śmierć.
- Miło, że doszedłeś do nas Parsivalu. Zajmij się nim. - znów pojawił się uśmiech na ustach elfa.
- Tileandrelu opuść broń przyjacielu - zwrócił się do elfa trzymającego miecz zbyt blisko ciała Eltharonda, jednak wciąż patrzył na Matrima.
- Po co my tu jeszcze jesteśmy? Popłyńmy czymś innym. - powiedział. Zrobił krok, czy dwa w tył. Obniżył swoim mieczem miecz Tileandrela
- Dziękuję przyjacielu. - powiedział do niego, trzymając sztylet i miecz w pogotowiu, ciągle patrząc na rzekomego czarownika.
-
- Kok
- Posty: 1015
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
- Numer GG: 8570942
- Lokalizacja: Shadar Logoth
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Błyskawicznie sięgną po miecz... ten zwykły, na ludzi. Zapalił miecz znakiem Igni i odepchnął pierwszego człowieka znkaiem Ard za burtę. Ciął na odlew... nie stosował taktyki. Zależało mu na tym aby ich nastraszyć, a nie zbytnio kaleczyć.
Błyskawicznie sięgną po miecz... ten zwykły, na ludzi. Zapalił miecz znakiem Igni i odepchnął pierwszego człowieka znkaiem Ard za burtę. Ciął na odlew... nie stosował taktyki. Zależało mu na tym aby ich nastraszyć, a nie zbytnio kaleczyć.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Eltharond el'Thardithene
Elf westchnął ciężko. Przeskoczył przez opuszczony miecz.
- Radzę Ci odwrót głubcze - krzyknał do marynarza.
Jeżeli się nie zatrzymał Eltharond ruszył na niego. Tuż przed nim półobrót i uderzenie koszące tępą stroną miecza. Dobił go do ziemi łokciem i kolanami, usiadł na jego plecach, by nie mógł się ruszyć. Przystawił mu sztylet do szyi.
- Chcesz zginąć? - zapytał spokojnym głosem
Elf westchnął ciężko. Przeskoczył przez opuszczony miecz.
- Radzę Ci odwrót głubcze - krzyknał do marynarza.
Jeżeli się nie zatrzymał Eltharond ruszył na niego. Tuż przed nim półobrót i uderzenie koszące tępą stroną miecza. Dobił go do ziemi łokciem i kolanami, usiadł na jego plecach, by nie mógł się ruszyć. Przystawił mu sztylet do szyi.
- Chcesz zginąć? - zapytał spokojnym głosem
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
-Ech... mam ochotę na jadkę.- Powiedział... po czym głośniej dodał. -Macie coś przeciwko mi i moim towarzyszom?- Uśmiechnął się. -Możemy płynąć tym statkiem.- Powiedział. Znał się na rzeczy. Wiedział że nawet we śnie ci wieśniacy go nie podejdą.
-Ech... mam ochotę na jadkę.- Powiedział... po czym głośniej dodał. -Macie coś przeciwko mi i moim towarzyszom?- Uśmiechnął się. -Możemy płynąć tym statkiem.- Powiedział. Znał się na rzeczy. Wiedział że nawet we śnie ci wieśniacy go nie podejdą.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: czwartek, 18 sierpnia 2005, 15:41
- Lokalizacja: Z miasta w którym "Gotyk (jest) na dotyk"
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
-
- Kok
- Posty: 1015
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
- Numer GG: 8570942
- Lokalizacja: Shadar Logoth