[WH - Freestyle] Drużyna Druga

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Post autor: Ant »

Igor

Kozak nie poszedł do łaźni, gdy pozostali to zrobili. Czekał przed drzwiami. Nie był przecież brudny. Stał i czekał obok drzwi. Oczywiście z tej strony żeby nimi nie oberwać. Myślał o dawnych czasach. Trochę poćwiczył walkę i znów stanął obok drzwi. Wypatrywał Ethela. Najpierw wyszła Ninerl. Po chwili nie mal równocześnie Baltazar i Zanzafar. Gdy Baltazar usiadł w dziwnej porze pojawił się wampir.
- No w końcu. Poczekaj tym razem chwilę. Musimy z Tobą pogadać. Wiesz najwięcej. Jak wygląda ten Livrian? Czym podróżuje? Jaka jest jego specjalizacja? Czy może się domyślać ataku? Mógłbyś go trochę opóźnić tej nocy? - Powiedział doń, gdy ten skończył swoją mowę.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl przygryzła wargę, słuchając wampira, a gdy Igor zadał swoje pytania, pokiwała twierdząco głową:-Im więcej informacji, tym lepiej dla nas. Czemu tak mało wiemy o naszym celu? Nie powiem, żeby to mi się podobało...- rzuciła kose spojrzenie wampirowi. Myślała o możliwych skutkach niepowodzenia- a jeśli oni są tylko przynętą? Może była za bardzo podejrzliwa, ale zazwyczaj zdrady można było oczekiwać z najmniej przewidzianej strony lub ze strony osoby, której nikt by nie podejrzewał. W myślach skarciła się za taki ton- przecież świat to nie jest jeden wielki spisek, mający na celu jej zaszkodzić. O, bogowie, czyżby była aż takim paranoikiem? Zastanawiała się czy to sprawa krwi jej ojca, ale odrzuciła tę myśl. Czemuż by nie pozwolić sprawom potoczyć się własnym torem? W przeszłości tak robiła i skutki były zazwyczaj ciekawe i o dziwo, nie zagrażające jej życiu-"Niech dzieje co chce. W końcu i tak każdy kiedyś umrze. Co za różnica kiedy..." uśmiechnęła się do siebie.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Ethel Furie

Stając, to znowu siadając nie wiedział jak przybrać się do opisania Livriana. Myslał przez chwilę po czym zaczął mówic spokojnym, cichym głosem.
-Cóż mogę na jego temat powiedzieć - zaczął niedbale. -Livriana można określić koneserem piękna, ubiera się w jasne kolory, wiosenne mógłbym rzec. Włosy -koloru ciemnego brązu - sięgaja ramion, z tyłu zaś łopatek. Do jego ekwipunku należy także dodać piękny, bogato zdobiony elficki łuk. Ubrany będzie w kolorach jasnobrązowych, pomieszanych z zielenią, a wzrok jego, kiedy już się z nim zmierzycie powie sam za siebie, że macie do czynienia właśnie z nim. - Ethel złapał oddech, po czym kontynuował. -Co do opóźnienia.. - uśmiechnął się szyderczo. -.. mam nadzieje, że nie wyruszą o czasie, gdyż złożylem im wizytę. Jasnym jest, że nie pod swoją postacią, nie, nie.. - uśmiechnął się znowu. -.. są na tym świecie zabłąkane owieczki, nad którymi przejąc kontrolę nie jest nad wyraz trudno. Mam nadzieje, że jeden z nich obudzi się jutro z bólem głowy, co może ich spowolnić. - wampir zamyślił się. Zestąpił z murku, przechodząc zgrabnie między 'kompanami'. -Livrian ma ze sobą towarzyszy. Możliwe, że nie tylko oni chcą uchronić jego zadek od śmierci. - rzucił z przekąsem. -Nie wiadomo, kogo i jak liczną będzie miał ochronę. Od was także zależy, czy zaatakujecie go w mieście, na trakcie, czy gdziekolwiek indziej. Harad, cała gildia patrzy na wasze poczynania. Nie zawiedzcie. - wampir stwierdził, iż za długo szczycił ich swoim towarzystwem. Jak zwykle odchodził w otchłanie mrocznych ulic, rzucając przez ramię. -Znajdę Was.. jak zawsze, znajdę..

Ciemność pokryła jego sylwetkę, a po chwili dało się odczuć smaganie wiatru...
...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zanzafaar:

Mężczyzna spojrzał na Ninerl i Igora.. a potem na wampira. Potrząsnął głową. Wzrok wracał do Ninerl i mężczyzna miał kłopoty z zapanowaniem nad tym odruchem. *Ani miejsce ani czas* skarcił się w myślach i wreszcie wrócił do tematu obecnego zadania.
-Proponuje oglądnąć teren przed miastem... zasadzka w mieście jest bardzo niekorzystna dla naszych żywotów po wykonaniu zamachu. Udanego, czy nie- mruknął szermierz. Jego krąg zainteresowań był węższy niż ten Ninerl. Nachylił się do ucha dziewczyny. -Czasem niewiedza jest błogosławieństwem, o które próżno błagać kapłanów. Zadawaj tylko niezbędne do wykonania zadania pytania, proszę! Nie popełnij mojego błędu, jeśli nie ze względu na własne dobro, to chociażby dlatego, że siedzę w tym razem z wami. Popełnienie tego samego błędu dwakroć nie leży w mym charakterze- zakończył i położył dłoń na ramieniu dziewczyny. -Wygląd to ważna rzecz, ale to, kim on jest i czemu ma zginąć zostawmy w spokoju. Płacą nam miedzy innymi za to, ze nie ostajemy wszystkich informacji, które oni posiadają. Tak to działa. Rozumiesz, o czym mówię, prawda?- zapytał retorycznie i się odsunął z powrotem.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Ethel Furie

Wampir wzbił się wysoko, otulony czarną, jak perła nocą. Powiedział, co miał w zamiarze, jednak coś podkusiło go by wrócić. Ustał za rogiem tak, aby nikt go nie widział. Skupił się, wysyłając wiadomość Baltazarowi, który bezbłednie powinien odebrać informację, zawierającą słowa; Odwróć się Baltazarze, chodź ze mną.. - czekał na reakcję hubrydy. Dzisiejszej nocy chciał nauczyć go czegoś przydatnego, przyswoić mu jakąś wiedzę. Nauczyć lewitować, ba, nawet latać. Może jednak szeptu..? Przybierania postai mglistej chmurki, wyglądem przypominjącej malutką mgłę? A może czegoś innego. Nie miał możliwości, zresztą, było to nawet niemożliwe, żeby wpoić mu całą wiedzę za jednym zamachem. -Sam wybierze.. - pomyślał Ethel. -Nauczę go tego, czego będzie chciał i co będzie w stanie zrobić.

Czekał na reakcje hybrydy. Niedługo, jak to zwykle bywa po nocy, miał nastać świt. Może pomoże Baltazarowi zabłysnąć, wykazać się czymś. Może otrzyma pomoc gildii, jak on sam.. może..
...
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

-Twojego błędu? Czyli przyznajesz się do jakiegoś? Na przykład udziału w całym tym "zleceniu"?-powiedziała sarkastycznym tonem-Ale mniejsza o błędy. Staram się tylko dowiedzieć, kto może mnie ścigać, oprócz oczywiście całej gromady krewniaków tego elfa. No i może lokalnych władz. Dlatego optuję za jakimś przebraniem.-stwierdziła. -Niewiedza...świadoma jest głupotą. Im więcej wiesz, tym więcej rzeczy obrócisz na własną korzyść. W pewnych miejscach... które znam, to jest podstawa.-zdjęła jego dłoń z swojego ramienia. - Nie dotykaj mnie bez pozwolenia albo chociaż uprzedzenia...mam pewien uraz na tym punkcie. Niestety, pewne wydarzenia z przeszłości, rozumiesz...?- zawiesiła głos. Po chwili kontynuowała:- Rozumiem, że wszyscy zgadzamy się na zasadzkę przed miastem. Tylko czy ktoś zna jego okolice? Bo ja na przykład niekoniecznie. I poza tym muszę zabrać swój bagaż z gospody. Bez niego się nie ruszam. Jeśli uważacie, że ucieknę, to ktoś może iść ze mną.-powiedziała.- Więc jak? Ktoś idzie? Nie chcę więcej tracić czasu. Ustalimy jakiś punkt zbiorczy? Może przy bramie?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zaznafaar;

-Pójdę, byle szybko- powiedział Zanzafaar, machając ręką. -Za kwadrans przy bramie!- powiedział do reszty. -wiem, ze nie uciekniesz, bo to by było samobójstwo...- stwierdził. -Chcesz posłuchać, jaki był mój błąd?- zapytał poważnym tonem. -Opowiem... później, jeśli przeżyjemy, a co do pytania, czy to zadanie jest błędem... cóż - będę wiedział, gdy się zakończy.. przynajmniej wstępnie. Może nastąpić, jak już zaznaczyłaś odwet, albo inne nieplanowane „efekty uboczne” wiec nie będę wiedział na pewno, aż będzie za późno...- stwierdził. -...ale wtedy ta wiedza mnie już nie uratuje, wiec...- machnął ręką raz jeszcze. -idziemy po bagaż!- skinął głową. -Prowadź, pani Ninerl. I będę trzymał ręce z dala od ciebie na przyszłość, chyba że sytuacja będzie wymagała czegoś innego- mruknął.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Post autor: Ant »

Igor

Kislevczyk wsłuchał się w mowę wampira, by zapamiętać każde słowo, które powiedział. Potem Ethel poleciał. Kozak nie zdołał o nic zapytać. Rozglądnął się. Zobaczył jakiś tik u Baltazara. Nie wiedział co to było.
- "Może jest nerwowy." - wytłumaczył sobie w myślach.
Chciał spytać Ninerl co o tym wszystkim myśli, lecz wtedy zobaczył rękę Zaznafaara zmierzającą ku jej ramieniu. Kozak miał ochotę go trochę poturbować, ale był potrzebny do wykonania zadania. Zawsze to jedna osoba. Na szczęście elfka zrzuciła rękę szlachcica w porę. Szczerze mówiąc Igor sporo już widział mimo młodego wieku, ale tak napastliwego szlachcica chyba nie. Zaśmiał się w duchu, że szlachcic, który powinien być bardzo dobrze wychowany, był mniej okrzesany niż uchodzący za chama i prostaka ze względu na pochodzenie kozak.
- Pozwól Nin, że i ja Cię odprowadzę. Dla obrony. - spojrzał krzywo na szlachcica. - O tej porze jest niebezpiecznie. - powiedział jako wytłumaczenie. - Po drodze ustalimy dokładniej jutrzejszą taktykę. A Baltazar... - przerwał - Baltazar napewno sobie poradzi... Tylko trzeba go wybudzić z tego stanu. - zakończył zastanawiając się jak tego dokonać
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Ninerl, Zanzafaar, Igor:

Dziewczyna roześmiała się radośnie- A któż to wie. Zatrzymałam się w zajeździe o nazwie "Czarny Smok". A na opowieści będzie czas później, jeśli przeżyjemy, rzecz jasna-zaznaczyła. -Chodźmy.
- Podważasz moje umiejętności w walce, czy zdolności Nin - do unikania problemów?- zapytał Zanzafaar unosząc głowę. -jeśli obrażasz mnie to puszczę to płazem usprawiedliwiając to twym brakiem wiedzy, czy - bardziej wątpliwie - doświadczenia, ale brak zaufania w umiejętności reszty drużyny, bądź nie uznawanie samodzielności kobiecej to już urąganie cudzej godności i brak kultury- zamilkł. -Wątpię, byśmy napotkali kogokolwiek, kto byłby w stanie nam zagrozić, poza strażą, ale chodź, jak się tak boisz o zdrowie Nin... i jesteś tak pewien mej niekompetencji!- burknął. Normalnie kozak za to ściągnąłby topór z pleców i nie powstrzymałby się od chęci skrócenia szlachcica o głowę, ale tym razem postąpił inaczej. Powiedział tylko – No, właśnie chodzi o straż. W nocy czai się ich pełno po mieście. Pamiętaj, że ścigają naszą Nin. Po za tym na pewno nie brak w tak wielkim mieście zbójców i rabusiów. Mówisz o niedocenianiu umiejętności? Pamiętaj, że ewentualni przeciwnicy też je mają. Niektórzy większe niż my wszyscy razem wzięci. Po za tym mogą mieć przewagę liczebną. Znasz powiedzenie "nawet imperator d*pa kiedy wrogów kupa"? To się może tyczyć też nas. Baltazar na pewno sobie poradzi. Pewnie gania teraz gdzieś z wampirem. A my jesteśmy teraz narażeni na atak. . Ninerl uniosła dłonie: - Nie czas teraz na kłótnie czy pojedynki. Odłóżcie tę sprawę na później, o ile będzie jakieś później... W każdym razie dziękuję za opinię- skinęła głową szlachcicowi- I tobie, Igorze- powiedziała cicho do niego..
Zanzafaar pokręcił głową. -Spokojnie . Nie walczę ze sprzymierzeńcami i krytykuję ich otwarcie, co by mogli nadrobić swe błędy i unikać ich na przyszłość. Idea samodoskonalenia.-wyjaśnił.
-Chodźmy.. Gdy wreszcie wyszli z tych ciemnych uliczek, Ninerl stwierdziła :- Nie lubię ludzkich slumsów...brr. Jak można tam mieszkać, wolałabym pustkowie- prychnęła.–O, nie jest wybór tych ludzi, ze tu mieszkają, Nin..- westchnął Zanzafaar. –Niektórzy nie mogą kogoś opuścić, inni musieliby uciec, by odejść na pustkowia.. jeszcze inni nie mają dość odwagi... Często sedno sprawy tkwi głębiej.- stwierdził szlachcic i westchnął. Szli dalej ulicami, omijając osobników wyraźnie nadużywających alkoholu, leżących tudzież zataczających się na boki. Jak również patroli straży. Ninerl naciągnęła kaptur na głowę, mając nadzieję, że teraz, gdy trwa noc, ten kamuflaż wystarczy. Zanzafaar widząc, że uwaga strażników zbiega na osobę, która zasłania się kapturem szepnął ”Schyl się nieco” i podparł Ninerl, jakby miała zaraz się przewrócić. –Mówiłem „tylko jeden kufel”, ale musiałaś być mądrzejsza, co?-mruknął, wykonując gest przy szyi i kręcąc głową. Strażnicy poszli dalej.–Zachowuj się naturalnie...- powiedział, puszczając ją. –Ci ludzie szukają „podejrzanych rzeczy”, męski umysł nie widzi czegoś, gdy to coś jest oczywiste... A, i racz wybaczyć to...- jeśli ukrywasz się przed strażą – znaczy masz coś na sumieniu. Wiele razy, gdy byłem podejrzany o cokolwiek normalnie spacerowałem po mieście, zmieniwszy zaledwie uczesani i ubranie. Witałem się ze strażnikami, gdy na mnie spoglądali, przechodziłem przez tereny często uczęszczane.. i w wielu przypadkach strategia się sprawdzała... aczkolwiek czasem trzeba jednak się ukryć. – zakończył mężczyzna. Kozak natomiast szedł wtedy w ciszy. Trzymając rękę pod kurtą... Na rękojeści miecza. Po monologu Zaznafaara odezwał się do niego tak by do uszu strażników nic nie doszło – Bądź tak miły i nie mądrz się. Nin na pewno wie co robić.
Ona zaś zastanawiała się nad ograniczeniami męskiego umysłu "To może dlatego tam kobiety rządzą? Ale za dużo nielojalności jak dla mnie. Ciekawe, on traktuje mnie jak młodą naiwną. He, he zobaczymy co zrobi jak się przekona jaka naprawdę jestem...o ile dam mu taką możliwość" warknęła w duchu. Przybieranie masek było trochę nużące, ale na razie potrzebne. Może kiedyś niekoniecznie...?

Dotarli na spory plac, a tam w jego rogu stał duży kamienny budynek. Pochodząc bliżej zauważyli w świetle kilku latarni, kołyszący się szyld ze wspaniale rzeźbionym smokiem. Na szyldzie, na tyle o ile pozwalało na to światło, można było dostrzec dwa napisy- jeden we wspólnym, drugi napisany pięknym i kształtnym pismem, niewątpliwie elfickim alfabetem. Sam zajazd mimo, iż zbudowany z kamienia, wyraźnie odróżniał się od sąsiednich budowli- był smuklejszy, z nielicznymi, lecz gustownymi rzeźbieniami. Słychać było muzykę, czyjś śmiech, a po chwili oklaski. Widać skończyła się piosenka i bard zwilżał gardło.
-Powinno się Wam spodobać w środku!- powiedziała Ninerl do towarzyszących jej mężczyzn, obdarzając obu uśmiechem- Jeśli lubicie styl leśnych i podzielacie ich poczucie piękna. Sama się dziwię, że mnie na niego stać. Obsługa jest najwyższej jakości, nie wspominając już o kuchni. Podobno wina są świetne, ale ja nie znoszę tego zepsutego soku z winogron-skrzywiła się, a Zanzafaar się lekko uśmiechnął.
Ninerl otworzyła drzwi i weszła, machając dłonią na szlachcica i wojownika- Chodźcie, poczekacie na dole. .Po wejściu do środka widać było wspaniale zdobione ściany w przykryte ręcznie rzeźbionymi deskami w typowo elfickie motywy. Liście i łodygi wiły się i przeplatały fantazyjnie, a wśród drzew lub krzewów można było dostrzec wyrzeźbione zwierzęta. W powietrzu unosiła się woń kwiatów, a zapalone wszędzie świece podkreślały tylko niecodzienny klimat lokalu, tak odmiennego od ludzkich karczm. Zanzafaar poświęcił dłuższą chwilę na przyglądanie się ornamentom i istotom wewnątrz budynku. Widział już takie kilkakrotnie. To miejsce było takie, jak te, które zwykł widywać, gdy mowa była o „elfickiej karczmie”. Może i szlachcic nie był osoba, która specjalnie lubi „leśne klimaty” ale był w stanie docenić piękno i atmosferę, którą niewątpliwie miało to miejsce. Już chciał zamówić kielich wina, ale powstrzymał się w porę. Jakby zamówił – musiałby wypić.. otępienie zmysłów podczas akcji? Nieee.. już sama obecność kobiety w zespole zdawała się wpływać dość dekoncentrująco. Zanzafaar oparł się o ladę i zamyślił. Kozaka wręcz zamurowało z wrażenia. Nie był jeszcze tak blisko kultury elfów. Nie widział jeszcze tak pięknego miejsca. Ozdoby naprawdę zaparły mu dech. Elfów już widział wielokrotnie, ale ich budynków nie. Tym bardziej od środka. Podszedł do lady. Zamówił kielich elfickiego wina. Nie darowałby sobie gdyby tego nie zakosztował. Pił je powoli delektując się nieprzeciętnym smakiem trunku.
Delikatna woń przyrody unosiła się i mieszała z zapachem potraw oraz zapalonych różanych świec. Ninerl podeszła do baru i minęła go, znikając na chwilę na schodach, najwyraźniej prowadzących na górę. Wróciła za jakiś kwadrans, obciążona wielkim, workowatym plecakiem. Gdy schodziła na dół, słychać było szczęknięcia czegoś metalowego. Jak okazało się, ten dźwięki wydawał niewielki kociołek, przywiązany z boku do plecaka. Kozak zakończył wtedy opróżnianie kielicha. Chciał zamówić kolejny, lecz zobaczył schodzącą elfkę. Zapłacił i podziękował za cudowny napój karczmarzowi. Szybkim krokiem podszedł do Nin. – To wydaje się być ciężkie. Pozwolisz, że poniosę Twoje rzeczy za Ciebie? Jako kobieta nie powinnaś się wysilać. - złożył propozycję.
Ninerl uśmiechnęła się- Nie martw się, poradzę sobie. Ale jeśli już chcesz mi pomóc, to- zdjęła plecak, odczepiła od niego mniejszy, lecz ciężki worek i wręczyła go kozakowi – możesz ponieść to.

Ninerl podeszła do karczmarza i przez chwilę z nim dyskutowała. Mimo pozornej uprzejmości, była pewna, że zauważyła wyraz niechęci w tym jak na nią popatrzył. Cóż mogła poradzić, nie mogła stać się kimś innym niż była. "Ha, w pewnym miejscu, nie mógłby tak potraktować bardziej pełnokrwistych od mnie. Gdyby tylko skończyło się na otwarcie wyrażonej pogardzie klientki, to miałby szczęście"- przypomniała sobie zdarzenie w podobnym zajeździe. I to w takim niemiłym mieście. Kapłanka uznała, że barman spojrzał na nią krzywo i nie pospieszył się z obsługą. Ostatnim widokiem, gdy wychodziła stamtąd z ojcem, był pochylony mężczyzna i dama zamachująca się biczem. Potrząsnęła głową- czemu wspomnienia ją prześladowały? Wewnętrzny głos, podobny do głosu jej matki, upewnił ją, że jeszcze nie odreagowała do końca. Wzruszyła ramionami, podświadomie zgadzając się z tą opinią i podeszła do szlachcica.
-Jestem gotowa-powiedziała. Zanzafaar skiną głową i machnął ręką na Igora. –Ruszajmy!- powiedział. Otworzył drzwi przed Ninerl, wyszedł za nią i przytrzymał, co by nie poleciały na ostatniego wychodzącego – Igora.
W milczeniu ruszyli w stronę bramy. Przed nimi niezły spacer.–Idziemy szybkim sprężystym krokiem, moi drodzy!- powiedział. –Brama jest o parę minut drogi, ciekawe, czy będziemy pierwsi...- zaśmiał się szlachcic, jakby to miało jakieś znaczenie. –Kiedyś byłem pierwszy... i ostatni za razem. Pozostała dwójka nie przyszła na umówione miejsce i pierzchła. Musiałem w ostatnim momencie dobierać ekipę z pobliskiej karczmy...- powiedział szlachcic z niesmakiem. Igor zbliżył się do Nin. – Czy ten karczmarz miał coś do Ciebie? Nie był zbyt miły w stosunku do Twojej osoby.
-Widzisz- powiedziała – to kwestia mojej drugiej rasy. Mroczne Elfy nie są zbyt popularne ani lubiane, czemu się zresztą nie dziwię. Wreszcie stali przed potężną bramą wjazdowa. Solidna, z potężnych kamiennych bloków, z których jeden mógłby spokojnie rozgnieć dorosłego mężczyznę. Miejsca takie jak te sprawiały, że Zanzafaar czuł się dobrze w mieście. Gdy wszystko wokół jest wielkie, człowiek wydaje się mały i jeszcze mniej dostrzegalny. Kislevczyk oprzytomniał – Przecież tu jest kilka bram. Skąd mają wiedzieć o którą Ci chodziło Zaznafaarze?- zapytał.
-Bo wiedzą, po co idziemy?- z ust Zanzafara padlo pytanie retoryczne. -Logiczne, że jeśli chcemy zoabczyc, trasę, któa będzie tamten nieszczęśnik jechał, to pójdziemy nawygodniejszą z dróg czyż nie?-
Ostatnio zmieniony niedziela, 21 stycznia 2007, 00:56 przez Mr.Zeth, łącznie zmieniany 3 razy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Baltazar

Siedział zamyślony. Już dawno wyszedł ze stanu medytacji. Słuchał tej beznadziejnej i, jak mu się wydawało, zupełnie niepotrzebnej rozmowy, między współpracownikami. Usłyszał w głowie głos Ethela. Wiedział, że jeśli pójdzie za nim, zapewne pozna wszystkie uroki bycia wampirem, a przynajmniej ich część. Nie potrafił się powstrzymać. Przez te wszystkie lata skrzętnego ukrywania swojego prawdziwego ja unikał swoich braci. Wręcz czuł do nich wstręt, a teraz, gdy ma okazję stać się więcej niż tylko hybrydą, ochota ku temu jest przeogromna. Wstał i nie oglądając się za siebie ruszył w stronę dobiegającego głosu Ethela. Szedł przez jakiś czas. Ciągle w głowie rozbrzmiewały mu jego słowa. Nie wiedział gdzie dokładnie trafił. Był to dach jakiegoś budynku. Czuł tylko wyraźnie jego obecność.
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

-Zakładamy jakiś obóz? I gdzie? W końcu, jeśli zamierzamy atakować w terenie, to baza jest konieczna-powiedziała.- Będziemy czekać na resztę aż do skutku, czy wyznaczamy jakiś limit czasu?-popatrzyła na bramę. Zapewne otworzą ją rano, jednak wolałaby w lesie znaleźć się szybko. Wędrówki nocą się nie bała, księżyc był wystarczająco jasny. Ludzie pewnie będą mieli problemy, ale nie ona. Zastanowiła się czy strażnicy będą już sprawdzać wychodzących z miasta- chyba wiadomość o jej przestępstwie nie rozniosła się tak szybko? No, mniejsza o to. O ile pamiętała, miała w plecaku jakiś szmat materiału i welon- może uda się jej udać ofiarę jakiejś choroby?
Myślała o swoich towarzyszach- ten Hlava nie bardzo się jej podobał, taki zimnokrwisty łotrzyk. Baltazar...- sam fakt bycia hybrydą był ciekawy. Pewnie czasami musiał się czuć jak ona. Igor- niewiele wiedziała o ludziach ze Wschodu, a ten w dodatku miał w sobie nieco elfickiej krwi, co już było dziwne. Nie przypominała sobie, żeby Wschód był ich ulubionym miejscem.
Wyraźnie nie podobały się mu umizgi szlachcica. "Ech, ci mężczyźni...akurat teraz sobie znaleźli moment na amory"- nie była zła, ale to było trochę dziwne- przecież chodziła normalnie ubrana i nie rzucała się nikomu na szyję, a tym bardziej nie uwodziła. Nie miała hm,"obfitych" kształtów- jak by powiedziały elfy o ludzkich kobietach. A ten Zaanzafar- podejrzewała, że adorował każdą ładną kobietę, jaka się znalazła w jego pobliżu. W każdym razie zamierzała ten fakt wykorzystać- może nawet będzie nim można kierować?- uśmiechnęła się krzywo. Rzecz jasna, subtelnie i po cichu. Pewnie nawet tego nie zauważy, podobnie jak Igor. W każdym razie już zaczynała ich lubić, co samą ją zaskoczyło. "Ale tylko lubić..co nie zobowiązuje mnie do niczego"-pomyślała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Ethel Furie

Siedział spokojnie, przykucnięty na dachu jednego z budynków. Wzrokiem bez specjalnego naprężania widział bramę miasta. Po chwili Baltazar stał przy nim, znalazł go. Odwzajemnił mu spojrzenie, a patrząc w jego oczy widział niepochamowaną rządzę wchłaniania wiedzy. Widział w nim zapał. Skinął dłonią, na miejsce, zaraz obok niego. Baltazar przysiadł się do Ethela.

Siedzieli chwilę w milczeniu. Lubiał ten moment, kiedy jakiś czas można się zamknąć i posiedzieć milcząc zupełnie. Skierował swój wzrok ku niebu. -Niedługo będzie świtać - powiedział półgłosem. Nie spodziewał się żadnej odpowiedzi na to stwierdzenie. Nie potrzebował jej. Wiedział, że jeżeli ma go czegoś nauczyć, muszą zacząc za chwilę, teraz.

Po upływie krótkiego czasu.
-Nie myśl o tym, że pragniesz to zrobić, ty to robisz! - podniósł głos, tak, by zmotywować Baltazara. -Spróboj jeszcze raz. - spoglądał na jego próby z boku. -Jeszcze raz.. - powiedział. -Jeszcze raz wampirze! - mówił ostro, w dodatku chyba pierwszy raz nazwał go wampirem, bratem. Z kolejnymi próbami wampirowi szło coraz lepiej. Lewitował bezproblemowo przez większe odstępy między budynkami. -Tym tempem, niedługo będziesz przecinał wiatr jak brzytwa, bracie - powiedział Ethel, doskakując z sąsiedniego budynku, do tego, na którym stał Baltazar, kładąc mu jednocześnie rękę na ramieniu.

Kolejną godzinę spędzili wyciszając się, medytując na dachu. Ethel przemawiał już tylko w jego myślach, a za każdą odpowiedź udzieloną półszeptem przez Baltazara karcił go spojrzeniem. Po części chciał zmusić go, żeby otworzył umysł, użył go w pełni, przesłał mu wiadomość. Z początku szło mu to opornie, ale już po chwili, zdenerwowany niepowodzeniami zdawał się nie tyle mówić, co krzyczeć -Nie potrafię!. Ethel spojrzał się na niego, rzucając mu rozweselone spojrzenie. Udało się, chodź wampir sam nie wiedział do końca jak mu się ta sztuka udała, sam Ethel wiedział, że jeżeli udało się raz, tylko czekać następnych. -Noc niedługo nas opuści.. - przesłał do świadomości Baltazara wiadomość, wzdychając przy tym lekko. -Wiem.. odpowiedział wampir - nieświadomie - otwierając szeroko buzię, ciesząc się z faktu, że znów się udało.

Ethel rzucił tajemniczy uśmiech w jego stronę. -Przed nami jeszcze wiele wyzwań, bracie.. mnóstwo pracy. - pomyślał, zostawiając wampira samemu sobie.
...
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Post autor: Ant »

Igor Antonov

- Gdzie jest Ethel, Baltaraz i Hlava? - Niebierpliwił się Kozak.
Usiadł pod murem przy bramie. Worek położył sobie na kolanach. Wyciągnął miecz. Zaczął nim rysować na ziemi, by zabić czas. Podniósł głowę. Przygładził wąsy.
- Obóz założymy. Ale teraz to niemożliwe, chyba że obudzimy strażników. Nin... Czy to co zrobiłaś rozniosło się? Czy to było duże przewinienie? Jaka jest szansa, że obudzony strażnik Cię rozpozna? Przepraszam, że zadaję tyle pytań. Chciałbym wiedzieć jakie są szanse na to by się teraz wydostać z miasta. Myślę, że możnaby założyć obóz jakieś sto czy dwieście metrów od miasta. Obiekt zapewnie weźmie go za obóz drwali. Przydałaby się jakaś siekiera albo kilka, by wbić ją w drzewo dla niepoznaki. Obóz rozłożymy w kilka godzin... Trzeba tylko jeszcze dopracować ten plan- mówił ściszonym głosem do Nin. Uważał ją za najlepszą kompankę w misji. Która mogła najwięcej powiedzieć i najlepiej zaplanować. Nie sądził, by szlachcic, który wręcz ignoruje zagrożenie jest zdolny do planowania. Pewnie stanąłby do otwartej walki. Wampira nigdy nie było. Nie można było z nim jak porozmawiać o taktyce. Baltazar jakiś dziwny. Nie wiele mówił i nie był zbyt pomocny w planowaniu. A Hlava... Cóż według kozaka po za zabijaniem nic nie potrafił
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

-Widzisz, to jest hmm, trochę magiczne. Kradzież raczej wygląda na zwykłą, takie tam zamieszanie w tłumie. W dodatku to nie ja miałam być złodziejem, tylko ubezpieczeniem. Poza tym to nie miało być moje. No, ale trudno-westchnęła- Ale myślę, że strażnicy się jeszcze nie zorientują. Zanim przekażą mój rysopis, to myślę, że będą przeszukiwać miasto i uruchamiać swoje znajomości w półświatku. Gdyby już się orientowali, to pewnie by mnie zatrzymali w gospodzie. Ech, to czekanie do rana...- mruknęła. - Co do obozu, to masz rację- pochwaliła Igora- To jest dobry pomysł, a zrobić coś takiego nie jest trudno. Tylko pomyślmy nad miejscem- pewnie wybierzemy jakieś niedaleko traktu i najlepiej, żeby dało się już przy trakcie zorganizować zasadzkę.- mówiąc to zastanawiała się jak to możliwe, że kozak ma takie hmm, maniery- według jej wiadomości i opinii innych byli to raczej nieokrzesani ludzie.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Baltazar

Słuchał uważnie poleceń Ethela. Każde słowo analizował. Koncentracja była kluczem do wszystkiego. Długo rozmawiał z wampirem. Nim się obejrzał mógł już przenosić się na sąsiednie budynki. Co prawda było to jeszcze powolne lewitowanie, ale zdawał sobie sprawę z tego, że tak szybko nie opanuje sztuki latania.
„Może życie jako wampir nie jest takie złe...”
W jeden wieczór odkrył wiele jego zalet i zaczął poważnie się zastanawiać nad swoją przeszłością i być może niedaleką przyszłością. Wizja zbliżającego się dnia trochę go załamywała. Chciał, żeby ta noc trwała jeszcze długo. Chciał się jeszcze tyle nauczyć. Ethel stał się jego mentorem i widocznie uznał go za brata.
„ Teraz już wiem do jakiego świata należę.”
Odetchną z ulgą przenosząc się na dach kolejnego budynku. Po raz pierwszy w swoim jeszcze niedługim życiu czuł, że należy do jakiejś społeczności. Jego dni, jako wyrzutka i marginesu właśnie dobiegały końca.
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Post autor: Ant »

Igor Antonov.

Kislevita nagle wstał. Otrzepał się z kurzu i ziemi.
- Przeginają... Ileż można czekać. - Powiedział zdenerwowanym aczkolwiek ściszonym tonem, by nie obudzić strażników.
- Zróbmy tak. Na górze są strażnicy. Średnio od dwóch do czterech. Prawdopodobnie teraz śpią, bo inaczej już by zeszli czepialiby się o wszystko. Zabijmy tych, którzy teraz trzymają straż na bramie. Usuńmy ślady. Otwórzmy bramę. Ciała zataszczmy do lasu. Zabierzmy ich ekwipunek. Będziemy mieć kamuflarz na jutro. Do rana zbudujemy obozowisko. Reszta zapewne dojdzie niedługo - wzmocnił ton na przedostatni wyraz, jednak nie mówił głośniej.
- Co wy na to? - zapytał cicho z uśmiechem
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zanzafaar:

Spojrzał na Igora z powątpiewaniem. -Znasz coś takiego jak alarm?- zapytał. -Jeden ruch i mamy całą straż miejską na głowie. To, że nie robią tego, co MY chcemy, to już inna sprawa- wzruszył ramionami. -Przypomnę jeszcze raz: jesteśmy w jednym z najpotężniejszych miast Imperium, a nie w jakiejś pipidówie- burknął.
Spojrzał w niebo. -Piękna noc...- odetchnął głęboko. -Może strażnicy dadzą się przekonać, ze można wypuścic grupkę podróżników...- stwierdził. -Ale we trójkę... Obóz... ale nie drwale. Widziałeś kiedyś takiego drwala?- zapytał Znazafaar, wskazując na pancerz. -Albo kobietę-drwala?- zapytał jeszcze, skinąwszy głową na Ninerl.
-Jak wyjdziemy na zewnątrz, to nie będziemy mieli jak skontaktować się z resztą, a we trójkę to możemy najwyżej pójść na zwiad i - w przypadku spotkania naszego celu - zmielenie- stwierdził spokojnie szlachcic. -Musimy się pozbierać wszyscy i ruszyć jako grupa, bo tak...- machnął ręka. Teraz, gdy elfka wskazała mu tamtą tawernę zechciał spędzić w niej noc. Ostatnią w swym życiu, jeśli szczęście mu nie dopisze.
-Trzeba by kogoś poprosić o upomnienie tamtych, żeby raczyli ruszyć tyłek, wmiast uganiać się za diabli wiedzą czym..-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zablokowany